Sercem, duszą i umysłem zwróćmy się ku Bogu

Popielec3

Konferencja z 2015 r

Czym jest ten dzień, który rozpoczyna tak ważny czas? Ten dzień ma być całkowitym odwróceniem się od spraw doczesnych, od spraw tego świata, a zwróceniem się całym sercem, całą duszą, również umysłem ku Bogu. Całą swoją istotą człowiek ma zwrócić się ku Bogu. Post ścisły, jaki obowiązuje w Kościele ma służyć lepszemu zrozumieniu. Pomagają temu teksty liturgiczne. Człowiek ma sobie uświadomić, iż oto rozpoczyna przemianę swego życia w sposób stanowczy i radykalny; nie po trochu, po cichu, jak się nie uda, to trudno, ale w sposób radykalny. Dlatego modlitwa, post, ale i jałmużna. Wielokrotnie zaznaczaliśmy, iż wszystko, co dzieje się w Kościele, każde wydarzenie, każdy okres liturgiczny, ma znaczenie. Służy przede wszystkim człowiekowi, jego duszy, jego zbawieniu. To, co jest dane, powinno być przyjmowane całym sercem, całą duszą tak, by człowiek prawdziwie, autentycznie przeżywał kolejny okres, wchodząc w ten sposób w to, co daje Bóg, wchodząc w Jego świat, w życie Jezusa, uczestnicząc w nim. To samo dotyczy Wielkiego Postu. Każda dusza powinna posłuchać dzisiejszych czytań (Jl 2, 12-18; 2 Kor 5, 20 – 6, 3) i zastosować się do nich. Powinna za Psalmistą (Ps 51 (50), 3-4. 5-6a. 12-13. 14 i 17) śpiewać z głębi duszy.

Ten dzień powinien też służyć głębokiej refleksji nad samym sobą, by stając w prawdzie o sobie samym, przed Bogiem czyniąc rachunek sumienia, podjąć wobec obecności Świętego jakieś postanowienia. Nie chodzi tutaj jedynie o zewnętrzną formę. Bardziej chodzi o ducha, bowiem duchowo mamy się przygotować do wydarzeń największych – do Triduum, do Zmartwychwstania. A więc postanowienia mają dotyczyć ducha. Owszem forma zewnętrzna, która w jakiś sposób umartwia ciało, również ma swoje znaczenie, ale bez pracy nad duszą, bez pracy wewnętrznej niewiele uzyskamy. Dlatego ważne jest, by dzisiaj stanąć przed Bogiem i spojrzeć na siebie w Jego obecności. A widząc różne niedociągnięcia w swoim wnętrzu postanowić, aby nad czymś popracować; nie nad dziesięcioma rzeczami, ale nad jedną. Postanowienia mają też dotyczyć tego, o czym mówi dzisiejsze Słowo Pisma św. (Mt 6, 1-6. 16-18) – modlitwy, jałmużny i postu. Ale też we właściwym rozumieniu, nie jako formę zewnętrzną, którą człowiek odbędzie i będzie miał „święty spokój”. Nie o taką formę chodzi.

Czyniąc rachunek sumienia można czynić go pod kątem modlitwy, postu i jałmużny, by lepiej zobaczyć swoją duszę, swoją osobę i aby lepiej zrozumieć, o jaką modlitwę chodzi właśnie konkretnie w odniesieniu do mojej duszy, o jaki post, o jaką jałmużnę. Bardzo często ludzie, czyniąc wiele zewnętrznych znaków, czują się już usprawiedliwieni, że oni spełniają już te trzy warunki. Ich serca jednak nie doświadczają przemiany. Trzeba raczej spojrzeć na swoje wnętrze, zobaczyć w nim różne niedostatki i kojarząc jałmużnę, post, modlitwę ze swoją duszą, starać się wewnętrznie spełniać to, o czym mówi Bóg. Tak więc patrząc na swoją modlitwę, na swoje serce zobaczyć:

- Czy to, co człowiek nazywa modlitwą, czy rzeczywiście jest miłe Bogu?
– Czy odbywam modlitwę jako wyraz mojej miłości do Boga, jako moje pragnienie spotkania się z Nim?
– Czy otwieram się przed Bogiem?
– Czy rzeczywiście dochodzi do spotkania mojego serca z Jego Sercem? Czy cała, cały jestem w tym spotkaniu?
– Czy przypadkiem ta modlitwa nie stała się rutynowa? Wiem, że tak trzeba się modlić, że takich słów użyć, że tak powinny wyglądać etapy modlitwy, więc wszystko to spełniam.
– Czy nie mam pośpiechu? Czy w tym czasie nie myślę o czymś innym, chociażby o czekających mnie obowiązkach?
– Czy w modlitwie cały należę do Boga? Czy cały spotykam się z Nim, a więc moje serce, dusza, umysł, ciało, pragnienia, wyobrażenia, różnego typu nastawienia, emocje?
– Czy wszystko w momencie, kiedy spotykam się z Bogiem, czy to wszystko, co należy do mnie, składam przed Bogiem?
– Czy nie stawiam między Bogiem a sobą jakiejś zasłony lub też muru?
– Czy modlę się, bo pragnę, bo kocham, czy dlatego, że czuję przymus, bo takie są wskazania?
– Czy poprzez modlitwę przynoszę Bogu radość? Czy może ranię Go, zasmucam?
– Czy na modlitwie staję przed Nim jako dziecko, jako Jego stworzenie – w pokorze, uniżeniu, ale z ufnością i z wiarą w Jego miłosierdzie?
– A może w mojej postawie jest pycha, zarozumiałość lub też lęk, albo niewiara w Jego miłosierdzie? Może Go ranię?

Czym powinien być post? Znowu rachunek sumienia:

- Czy prawdziwie z miłości do Boga rezygnuję z tego, co jest moje? A więc z miłości do Boga czy rezygnuję z moich pragnień, marzeń, przyzwyczajeń, przyjemności, moich zainteresowań, z pasji, z mego wygodnictwa, lenistwa?
– Czy z miłości do Boga jestem gotowy, gotowa zostawić wszystko, oddać wszystko? Chodzi tu zarówno o sprawy materialne, jak i duchowe.
– Czy przywiązuję się do łask i darów?
– Czy kocham Boga i żyję dla Niego dlatego, że On daje mi różne dary, czy dla Niego samego? Chociażby czy modlę się, bo jest mi przyjemnie na modlitwie, czy też modlę się, bo chcę się z Nim spotkać, bo kocham?

W jakimś stopniu wiąże się to również z jałmużną, która ma być ofiarą. Nie tylko ofiarą pieniężną, ale daniem samego siebie komuś, w jakiejś formie. A więc:

- Czy potrafię, czy jestem gotowy, czy tak czynię, czy oddaję siebie innym, swój czas, swoją pomoc, pomocne dłonie, swoją pracę?
– Czy jestem gotowy poświęcić swój odpoczynek drugiej osobie lub Bogu?
– Czy oddaję to, co posiadam? Czy jestem przywiązany do tego tak mocno, że trudno mi się z tym rozstać? Trzeba spojrzeć, czy człowiek nie jest przywiązany do rzeczy materialnych, do strojów, do sposobu ubierania, do przedmiotów codziennego użytku, do przedmiotów, które może nie są konieczne, ale które lubię? Czy nie jestem przywiązany do jakichś bibelotów, ozdób, które uprzyjemniają mi przebywanie, np. w moim pokoju czy gdzieś indziej?
– Czy w swoich relacjach z ludźmi rezygnuję z samego siebie, z moich poglądów, przekonań, ze swego zdania, ze swojej racji?
– Czy na wszystko, o cokolwiek proszą inni i o czym mówią, moje serce jest otwarte i gotowe do służenia, do przyjęcia?
– Czy w moim sercu rodzi się nieraz sprzeciw, bunt, a czasem może wypowiadam również słowa obrony czy wytłumaczenia, czy też trudno mi się zgodzić na coś, co będzie wchodziło w moje granice, w mój świat, co będzie burzyło go?

A więc dzisiejszy dzień, to czas refleksji nad tym,

- w jaki sposób mogę wewnętrznie czynić jałmużnę, post, modlić się?
– Jaki jest mój stosunek, moje nastawienie do tego wszystkiego?

Właśnie dzisiaj trzeba wykonać tę refleksję i to dzisiaj widząc przeróżne swoje słabości, niedociągnięcia, niedomagania, podjąć postanowienie w konkretnej sprawie. Kiedy człowiek zagłębi się i zobaczy bolesną prawdę o sobie, to nie będzie podejmował postanowień, że nie je słodyczy. Ale podejmie postanowienie, które będzie o wiele trudniejsze, bo zmieniać siebie, swoje wnętrze jest o wiele trudniej. Owszem, forma zewnętrzna, chociażby słodycze, też kształtują charakter i w jakimś stopniu, w pewnym momencie, ta zewnętrzna forma może być wyrazem tego, co jest w środku. Jednak najpierw musi być poruszone to, co wewnętrzne, obejrzane ze wszystkich stron i musi być podjęta decyzja. Potem w sytuacjach codziennych, wracając do tej refleksji, trzeba będzie starać się odnosić wszystko to, co się zrozumiało, do konkretnego zachowania, konkretnych postaw, myśli. I jeśli zobaczyło się w sobie, iż modlitwa nie jest spotkaniem całej duszy z Bogiem, to starać się ze wszystkich sił, by skupiać swoje myśli, swoje pragnienia, całe swoje wnętrze na spotkaniu z Bogiem. Nie dlatego, że ktoś sprawdzi, nie dlatego, że ktoś widzi, ktoś patrzy, ale dlatego, że pragnie się kochać Boga miłością największą i z Tym, którego się kocha, człowiek chce spotkać się cały. Kiedy się kocha, patrzy się prosto w oczy, nie odwraca się wzroku, nie robi się przy okazji różnych, innych rzeczy, ale całym się jest dla tej drugiej osoby, bo się kocha. Jakiekolwiek ofiary ponoszone mają być nie dlatego, że to będzie z korzyścią dla mojego organizmu, dla jakiejś sprawy, idei, ale dlatego, że moja dusza niedomaga w jakimś względzie i w związku z tym pragnę spełniać tę ofiarę, aby moja dusza była bliżej Boga, aby Go nie zasmucała, nie raniła, ale by mogła żyć w Jego bliskości. I pościć również z tego powodu – z miłości do Boga.

Dusze najmniejsze w sposób szczególny mają zwracać uwagę na swoje myśli, na swoje słowa, aby zachowywać post, by nieustannie trwać w akcie miłości. Gadulstwo, ciągłe myślenie o różnych sprawach nie pomaga, a przeszkadza w trwaniu w akcie miłości. Dlatego dusze najmniejsze będą szczególną uwagę zwracać na potrójne dziewictwo, na trwanie w akcie miłości.

Każdy z nas przeżył już wiele Wielkich Postów i wiemy, że bardzo często przeszły one bez echa, bez większej przemiany serca. Bardzo często ten czas się jakoś rozmywał, stawał niewyraźnym. Warto już na samym początku stanąć przed Bogiem i przed Nim całkowicie się otworzyć. Zdjąć przed Nim wszystko to, co jest naleciałością, złożyć u Jego stóp wszystkie słabości, prosić o obmycie w Jego Krwi i rozpocząć już pierwszego dnia inne życie – życie całkowicie dla Niego, z Nim, życie z miłości do Niego, życie, w którym będziemy wpatrzeni w Niego i w Jego pragnienia, będziemy współczuć z Nim w Jego cierpieniach, kiedy będziemy starali się na siebie wziąć chociaż część Jego cierpienia, kiedy radością będzie dla nas, że możemy cierpieć dla Niego i razem z Nim. Tu nie chodzi o sztuczne wzruszenia, sztuczny płacz, ale o autentyczne spotkanie z Bogiem. Jak Pan Bóg zechce, daje łzy wzruszenia i głębsze poznanie swego Serca. Ale jeżeli Jego wolą będzie szarość, codzienność, to też to trzeba przyjąć. Jeśli Jego wolą jest brak wszelkich niezwykłości w naszym życiu, to też trzeba to przyjąć. Otworzyć się na Niego, na Jego miłość – to przyjąć to, co On daje bez względu na to, czy dni są szare czy kolorowe, pełne emocji czy bardzo spokojne, czy wydarzają się rzeczy niezwykłe czy zwykła, najzwyklejsza codzienność. Każdego dnia należy starać się o ogołocenie, o stanięcie przed Bogiem nagim, o pokazanie Bogu, że nie posiada się nic i że pragnie się służyć Jemu, kochać Go, żyć w Jego bliskości, dla Niego wszystko czynić, że pragnie się poświęcić Jemu wszystko. A żyjąc każdym dniem, każdą najzwyklejszą sytuacją, starać się, by całego siebie oddać w każdym momencie z miłości do Boga, by za każdym razem we wszystkim spotkać się z Nim z miłości, nie z wyrachowania.

Jeśli dusza w czasie Wielkiego Postu czyni refleksję nad sobą, podejmuje postanowienia, dokonuje się w niej coś bardzo ważnego. Uczy się właściwego życia, właściwego stosunku do wszystkich spraw. Tak naprawdę jej całe życie powinno tak wyglądać. Życie duszy maleńkiej, która poświęca swoje życie Bogu, powinno całe wyglądać w ten sposób. Słowa: „żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20) są najlepszym obrazem tego, czego Bóg oczekiwałby od dusz najmniejszych. A patrząc na cnoty, przymioty, cechy Jezusa, dusza wie, jak powinno wyglądać jej życie, co powinna w sobie odzwierciedlać, jakim światłem powinna świecić dla innych. To wszystko jest zawarte w Wielkim Poście, bo przecież oddając swoje życie Bogu, poświęcając się całkowicie Jemu, człowiek rozpoczyna Wielki Post i zbliża się powoli do Triduum, by w końcu zawisnąć na krzyżu, umrzeć i zmartwychwstać, by zajaśnieć po zmartwychwstaniu, dając światło całemu Kościołowi.

Czasem duszom wydaje się, że gdyby Bóg udzielił im trochę więcej łask, może takich niezwykłych, niecodziennych, byłoby im łatwiej. Czasem o nie proszą i pytają, dlaczego nie posiadają. Nigdy nie pragnijmy łask nadzwyczajnych, bo dla duszy słabej jakże często stają się one przyczyną upadku. Dary nadzwyczajne stają się często przyczyną cierpienia. Dusza, która je otrzymuje, musi w sposób szczególny uważać, nieustannie czuwać, pracować nad sobą. Posiada tyle pokus, że trudno jej od wszystkich się odpędzić. One jak natrętne muchy, które upatrzyły sobie jakieś miejsce, dziesiątki i setki wirują nad tym, co jest atrakcyjne.

Dobrze prześwietlmy swoje serca i postarajmy się wysnuć jeden czy dwa wnioski i podjąć w związku z tym postanowienie. Nawet zapisać sobie je na kartce, włożyć do Pisma Świętego. I codziennie przed czytaniem Słowa Bożego, przeczytać sobie to postanowienie przed Bogiem. Nawet je omówić z Bogiem, zrobić chociażby rachunek sumienia, poprosić o łaskę wytrwałości, o siły, powstać z wiarą, ufnością i iść naprzód każdego dnia. Niechby chociaż ta jedna rzecz została zmieniona w całym naszym życiu, to będzie już wielka przemiana i może ona pociągnąć inne.

Prośmy Ducha Świętego, niech On poprowadzi nas w głąb naszych dusz. Niech pozwoli nam zobaczyć, stanąć w prawdzie. Niech On nam pomoże podjąć jakąś decyzję, a potem niech stanie się naszą wytrwałością w dążeniu do celu. Prośmy, by cały czas, we wszystkim towarzyszyła nam, przyświecała miłość, by nie było w tym ani odrobinki wyrachowania, wypełniania obowiązków, robienia czegoś z przymusu, ale by to wszystko dyktowane było miłością. A gdy poczujemy się bardzo znużeni, bardzo zmęczeni, gdy ciało będzie odmawiać posłuszeństwa, bo będzie choroba, cierpienie, to poprośmy Ducha Świętego, aby dał nam zrozumienie, na czym polega pełnienie woli Ojca, czym jest służenie Mu we wszystkim – w doli i niedoli. Na czym to polega? Dusze często mają błędne wyobrażenia na ten temat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>