Życie w zjednoczeniu z Jezusem…

Życie w zjednoczeniu z Jezusem jest przepiękną przygodą, jakiej może zaznawać dusza i możliwym jest już na ziemi. Są jednak pewne warunki, by życie na ziemi rzeczywiście było w Bogu.

Dusza, która wybrała Jezusa, szczególnie umiłowała Go, która otworzyła się na Jego Ducha, żyje inaczej niż żyją pozostałe osoby. W jej wnętrzu jest pragnienie, by wypełniać wolę Bożą, które przewyższa wszystkie inne. Ta dusza nadal jeszcze w sobie odnajduje swoje własne pragnienia, jednak stara się wszystkie podporządkowywać temu jednemu – pełnieniu woli Bożej. Ona chce żyć całkowicie we wnętrzu samego Boga, do Niego należeć, by czynić tylko to, co Boże jest. Wiąże się to z ciągłą rezygnacją z siebie, z cierpieniem, z walką. Ale w duszy dotkniętej Bożą miłością, która idzie za wskazaniami Jezusa jest silne pragnienie, by iść drogą czystą, dokładnie taką, jaką wytycza jej Bóg. Dusza ta nie patrzy na realizację swoich dążeń, na zaspokojenie swoich potrzeb, na swoje przyjemności. Pierwsze zawsze jest wypełnienie woli Bożej. Dusza miłuje Boga tak bardzo, że woli umrzeć niż przekroczyć Boże przykazanie, niż iść odrzucając to, co czuje w sercu jako Boży głos. Przeżywa różne chwile – czasem bardzo jasno w swoim wnętrzu czuje, co jest wolą Bożą, czasem jest to bardzo delikatne wezwanie, delikatne pouczenie i trudno jest jej rozeznać. Mimo to, jeśli zagłębi się w swoje wnętrze, dobrze odczyta słowo Boże. W niej jest miłość przenikająca ją głęboko, wszystkie zakamarki duszy, całe serce. Chociaż niekoniecznie musi doświadczać miłosnych porywów, niekoniecznie na modlitwie musi od razu wpadać w ekstazę, może nawet doświadczać oschłości, jednak w jej wnętrzu jest miłość, która prowadzi ją do Boga. Ta miłość godzi się na jej umieranie, by tylko żyć w Bogu i sprawia, że dusza wybiera to, co Boże, rezygnując z siebie aż do śmierci wszystkiego. 

Dusza ta bardzo dobrze rozumie, czym jest życie z Bogiem i czym jest śmierć już za życia. Pragnie tylko Boga i powoli zaczyna obojętnieć na różne sprawy ziemskie, na zewnętrzny świat. Ma inne spojrzenie na samą śmierć, która teraz jawi się jej jako wyzwolenie, jako przejście do prawdziwego życia, wejście w niezwykły świat, do którego Bóg pozwala jej czasem zajrzeć, tak jakby zaglądała przez dziurkę od klucza. Dusza ta ponad wszystko pragnie Boga i wszystko poświęca na rzecz Jego miłości, nawet więzy rodzinne, które są przecież bardzo silne w człowieku. Tak pragnie żyć z Bogiem, być cała Jego, tak pragnie przemienić się w Niego, by On żył w niej, że zdolna jest poświęcić wszystko dla tej Miłości.

W tej duszy jest coś z postawy Abrahama, choć porównanie to może wydawać się zbyt mocnym. Abraham wiedziony przez Boga prowadzi swojego syna, by go złożyć w ofierze. Ona też jest zdolna poświęcić naprawdę wiele. W swoim sercu bardzo często musi rozważać i podejmować decyzje, co jest wolą Bożą, a wybiera często pomiędzy miłością ziemską, a miłością Boga. Te wybory nieraz są bardzo trudne i dla otoczenia niezrozumiałe, nieraz negatywnie oceniane. Inne dusze nic nie wiedzą o życiu duszy zjednoczonej z Bogiem i nie rozumieją jej postawy. A ona coraz mniej zajmuje się światem zewnętrznym, coraz silniej z Bogiem związana przestaje patrzeć na to, jak odbiera ją świat. Owszem, zaboli ją ten czy inny komentarz, ocena, negatywna opinia, świadcząca o niezrozumieniu, ale wszystko oddaje Bogu, wszystko Jemu poświęca. Przestaje się tłumaczyć, bo nieistotne jest co kto myśli. Dla niej ważne jest to, co myśli Bóg, czego oczekuje od niej, jaki ma wobec niej plan.

Trudna jest czasem sytuacja takiej duszy. Trzeba być blisko Boga, żyć już w zjednoczeniu z Nim, by mieć siły podejmować takie decyzje. Trzeba umiłować ponad wszystko, zapatrzeć się w Boga, przyjąć Jego miłość oblubieńczą, by przyjmować wszystko z Jego ręki. Czasem na zewnątrz wydaje się, że Bóg zsyła kolejne bicze na tę duszę, ale tak może myśleć tylko ktoś, kto patrzy zewnętrznym wzrokiem nie znając duszy i jej życia z Bogiem. Natomiast dusza, której to dotyczy przyjmuje wszystko jako dar miłości. A choć cierpi, bo przecież nadal jest człowiekiem żyjącym w ciele, mającym uczucia, doświadczającym emocji, nadal ma stronę fizyczną, a więc czuje ból, doświadcza chorób, to z jej wnętrza nieustannie płynie wołanie do Boga o zjednoczenie, o złączenie jej serca z Sercem Bożym. Gdy trudno jest jej w jakichś sytuacjach, prosi Boga o pomoc, lecz nie by zabrał cierpienie, ale by pomógł znosić, by wypełniła się Jego wola w niej.

Taki stan duszy wymaga od niej miłości. Bóg wprowadza duszę na tę drogę tylko wtedy, gdy dusza rzeczywiście przyjęła miłość Boga, prawdziwie otworzyła się na nią i nią żyje. Dusza nieprzygotowana nie będzie zauważać natchnień, nie będzie szukać woli Bożej. Zajmie się swoimi problemami i realizować będzie swoje pragnienia. Miłość, która jest we wnętrzu duszy, a która staje się ogromnym płomieniem, nieustannie podsycanym przez Ducha Świętego, sprawia, że dusza żyje już nie swoim życiem, ale życiem Bożym. Ona wtedy rozumie dobrze chociażby słowa z dzisiejszego czytania (Flp 1, 20c-30). Choć pragnęłaby śmierci, by już na dobre, na zawsze, w pełni zjednoczyć się z Bogiem, wie, że jeśli On pozostawia ją przy życiu na ziemi, to znaczy, że Jego wola ma wypełniać się w niej tutaj, że Bóg chce czegoś dokonać poprzez jej serce pośród jej bliskich, otoczenia; że Kościół potrzebuje tej duszy tutaj na ziemi.

Do takiego życia z Bogiem prowadzi nas Bóg i do tego przygotowuje. A każdy krok, każde pouczenie jest przygotowaniem do takiej postawy, wznoszeniem się coraz wyżej ku doskonałości. Nie ma pouczeń niepotrzebnych. Podczas Wielkiego Postu, gdy adorowaliśmy Jezusa, obdarowani byliśmy miłością, serca uczyły się kochać. Podczas Triduum przygotowane, otwarte serca, mogły uczestniczyć w niebywałym wydarzeniu, same wraz z Jezusem będąc krzyżowanymi, umierając razem z Nim, by zmartwychwstać do nowego życia. I pojawiło się nowe życie w duszy – Oblubieniec przyszedł. Wcześniejsze przygotowanie pozwoliło zrozumieć sercu miłość oblubieńczą, ukazywaną przez Boga, a nie w skrzywionym zwierciadle przez pryzmat miłości ludzkiej. Miłość oblubieńcza prowadzi do takiego zjednoczenia, w którym dusza może powiedzieć za św. Pawłem: „już nie żyję ja, żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20); „Dla mnie bowiem żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk.” (Flp 1, 21).

Bóg prowadzi naszą Wspólnotę, a w niej każdą duszę pragnie prowadzić ku doskonałości. Prawdą jest, że każdy ma nieco inną drogę, każdy w związku z tym doświadcza nieco innych łask, ale ogólny zarys tej drogi jest taki sam – prowadzi ku zjednoczeniu z Bogiem. Jeśli nie lekceważysz pouczeń, jeśli przyjmujesz je do swego serca i ze wszystkich sił starasz się być wiernym tym pouczeniom, jesteś na dobrej drodze i to, co Bóg zapowiada, realizuje się w tobie. Jeśli natomiast trudno ci zrozumieć, o czym jest mowa, jeśli daleki jesteś od rzeczywistości, która tu jest przedstawiana, nie znaczy, że nie jest to dla ciebie. Może to być znakiem, żeby się bardziej zaangażować, otworzyć serce i z wiarą przyjąć to, co Bóg czyni w tej Wspólnocie. Jednego każdy z nas może być pewny – Bóg stworzył nas z miłości i do miłości, by każdy z nas mógł jej zaznawać i żyć wiecznie w zjednoczeniu z Bogiem. Tutaj na ziemi Bóg daje możliwość przygotowania serca. Spoglądając na różne wieki można zobaczyć, że pewne dusze Bóg wyróżniał dając szczególne łaski, prowadząc, czyniąc świętymi. Nas również Bóg wyróżnia. Tę Wspólnotę prowadzi jakże podobną drogą, jaką prowadził wielu Świętych. Cóż z tego, że nie bezpośrednio w swoim sercu słyszysz Głos Boga, ale za pośrednictwem charyzmatu. To nieistotne. Bóg zapragnął w ten sposób przemówić do ciebie i poprowadzić ciebie drogą świętości, tak jak wielu Świętych.

- OTWÓRZ SERCE I DOŚWIADCZAJ RADOŚCI WYBRANIA!

- PRZESTAŃ SIĘ OPIERAĆ, A PRZYJMIJ TEN DAR!

- ZACZNIJ IŚĆ DOKŁADNIE TAK, JAK MÓWI BÓG!

- OTWÓRZ SERCE I ŻYJ KAŻDYM SŁOWEM, KAŻDEGO DNIA, W KAŻDEJ CHWILI!

Nie tylko wtedy, gdy jesteś razem z innymi we Wspólnocie, którzy myślą, czują tak samo. Żyj tym słowem od rana do wieczora. To jest możliwe. Bóg nie przestanie przekonywać ciebie o swojej miłości. On kocha ciebie prawdziwie, nie tak jak kocha człowiek, który w pewnym momencie się zniechęca i rezygnuje. Bóg nie rezygnuje! Życie w zjednoczeniu z Bogiem jest dla ciebie! Bóg nie opowiadałby tyle o swojej miłości, nie przedstawiałby tobie drogi, jaką ciebie prowadzi, nie mówiłby o kolejnych etapach rozwoju duszy, nie przedstawiałby wizji świętej duszy zjednoczonej z Bogiem przed tobą, gdyby i ciebie do tego nie powoływał. Po cóż miałby dawać ci smaki, żeby potem nie dać potrawy? Żeby nie wprowadzić ciebie na tę drogę? Skoro daje zakosztować odrobiny, to znaczy, że chce, abyś i ty zapragnął takiego życia, wyraził swoją wolę i zaczął podążać za Nim.

Złóżmy swoje serca na Ołtarzu i poprośmy Ducha Świętego, aby przekonał nas, że i nasze dusze mogą żyć w zjednoczeniu z Bogiem, że i dla naszych dusz jasnym, oczywistym staną się wszystkie słowa świętych dusz, ich pragnienia i dążenia. Byśmy i my mogli powtarzać:Dla mnie bowiem żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk.”

Modlitwa

Jezu mój! Pragnę, ciągle pragnę, ciągle tęsknię za Tobą, ciągle wypatruję Ciebie. O, Panie mój, moja dusza jest w dziwnym stanie. Ziemia już przestała mnie cieszyć. Żyję na niej jakby tylko częścią mego życia, a częścią już jestem z Tobą. Pragnę Ciebie, Jezu! Tak bardzo pragnę! Ciągle zdaje mi się, że umieram, gdy muszę zajmować się tym, co ziemskie. Wydaje mi się, że tracę czas, że nie jestem na swoim miejscu, nie tam, gdzie być powinienem. I tęsknię coraz bardziej, i cierpię. Jednocześnie, Boże mój, nie potrafię jeszcze żyć w zjednoczeniu z Tobą w sposób doskonały. Odczuwam swoją ograniczoność, słabość. Odczuwam, że jestem tylko stworzeniem i sam nie jestem w stanie przeniknąć do świata duchowego. Nie jestem w stanie sam otworzyć się w sposób doskonały na Twoją miłość, na Twoją obecność. Czuję ją, wiem, że jesteś, jestem tego pewien, a jednak czuję, że nic nie potrafię zrobić, aby dotknąć Cię, zobaczyć, wtulić się w Ciebie. Pragnę więc ogromnie. I choć moje serce wydaje się zimne, to wiem, że kocham. O, Panie mój, jakże kocham Ciebie!

***

Moja Miłości! Moje życie oddałem Tobie i należę do Ciebie. W każdej swojej sferze, we wszystkim należę do Ciebie. Od momentu przebudzenia każda sekunda dnia jest Twoja. Cokolwiek odczuwam, czegokolwiek doświadczam – wszystko z Tobą i dla Ciebie. Raduję się razem z Tobą i razem z Tobą cierpię. Przeżywam każdą chwilę, czy to smutną czy wesołą – razem z Tobą. W każdej Tobie się powierzam, pragnąc by moje serce nie zanurzało się zbyt głęboko w te uczucia, ale by spokojnie przechodziło dalej ku kolejnym wydarzeniom dnia. Nie chcę, Boże, przywiązywać się do niczego i nikogo. Nie chcę przywiązywać się do żadnej myśli, żadnych planów, do sukcesów i porażek. Nie chcę patrzeć na moje własne upodobania czy pragnienia. Nie chcę, Panie. Chcę tylko Ciebie, Twojej woli. Nie jestem doskonały, w niczym nie przypominam Świętych. Zresztą, Ty wiesz, ile we mnie jest walki. Ty wiesz najlepiej, co dzieje się w moim wnętrzu.

Od jakiegoś czasu uświadamiam sobie jedną ważną sprawę – kocham Ciebie! Bez względu na to, co się ze mną dzieje – kocham Ciebie! Bez względu na to, jakie mam uczucia, emocje – kocham Ciebie! Bez względu na wszystko – kocham! Czy potrafię to wyrazić czy nie, czy potrafię się modlić czy nie, czy mam siły uklęknąć czy nie – kocham Ciebie! Kocham Ciebie, Boże, w każdym momencie, w każdej sytuacji. Moja miłość wyraża się we wszystkim – i w prostych czynnościach, i w odpoczynku, również wtedy, gdy zmęczony nie jestem w stanie uklęknąć, tylko kładę się spać. Całym sobą kocham Ciebie i modlę się, całym sobą należąc do Ciebie. Każda sekunda jest ciągłym oddawaniem się Tobie i jednoczeniem się z Tobą. Czynisz mnie szczęśliwym, a to szczęście jest w głębi mojej duszy. Ono nie jest powierzchowne, że przejdzie, zniknie i nie ma. To szczęście jest wewnątrz mnie, choć na zewnątrz mogę doświadczać różnych rzeczy. Nawet mogą być różne emocje we mnie, ale głęboko w moim sercu jest miłość, przynależność do Ciebie, wiara, ufność. To, że są różne emocje, różne uczucia, które nieraz targają mną, to świadczy tylko o tym, iż jestem człowiekiem bardzo słabym. Dzięki Twojej łasce, Twojej obecności, w głębi mojej duszy kocham Ciebie. Wiem, że kocham i czuję w sobie moc, siłę, by iść dalej. Czuję, że jesteś we mnie i to Ty mnie umacniasz, prowadzisz, wzbudzasz we mnie wiarę, ufność, miłość, czynisz pokój. To Ty dajesz mi szczęście, Ty, który żyjesz w mojej duszy. Kocham Ciebie, Boże i cały należę do Ciebie.

***

Pragnę, by moje serce już na zawsze pozostało w Tobie. Chciałbym, aby zanurzone w Twoim wnętrzu pozostawało nieustannie w wielkim pokoju. Chciałbym nieustannie wpatrywać się w Ciebie, móc stale zaglądać do swojej duszy i wewnętrznym wzrokiem spoglądać Tobie w oczy. Chciałbym, Boże, żyć w Tobie w ten cudowny sposób, jaki dajesz mi czasem odczuć. Chciałbym, Panie! Wiem, że nie tylko tym ma żyć dusza. Wiem, że przecież słodycze nie są głównym pokarmem organizmu. Są przyjemnością, a zdrowie, siły daje inny pokarm, który niekoniecznie musi smakować. Wiec, proszę, abyś cały czas trzymał mnie za rękę i cały czas prowadził, dając doświadczenie swojej obecności, bym z wiarą i ufnością mógł przyjmować każdy pokarm. Daj mądrość mojej duszy, aby cieszyła się z możliwości przyjmowania zdrowego pokarmu, aby uświadamiała sobie, jak bardzo potrzebny jest każdy Twój pokarm, potrzebna jest różnorodność.

Panie, żyjąc z Tobą, idąc Twoją drogą pragnę kochać. Nie chcę zapominać o tym, iż przecież mam być świadkiem Twojej miłości. Zatem, gdy idę mam promieniować miłością. Na pewno smutny świadek nie jest dobrym świadkiem, a wiec daj mi wewnętrzną radość z miłości. Daj mi miłość, abym ciesząc się nią promieniował miłością, uśmiechem, radością.

O, Panie, chcę żyć w prawdzie. Chcę, aby to moje promieniowanie było prawdziwe. Chcę, by szło z głębi mnie. Nie chcę niczego udawać. Pomóż mi stanąć w prawdzie przed Tobą i przyjmować wszystko, co ukażesz moim oczom o mnie samym. Chcę być posłusznym Tobie, by gdy pokażesz mi nad czym mam pracować, chcę rzeczywiście to czynić. Gdy pokażesz mi drogę rozwiązania, chcę pójść nią bez względu na wszystko. Daj mi siły przyznać się przed samym sobą do moich słabości, bo nie zawsze mam odwagę. A gdy przyznam się, daj mi siły, by się przemienić, a nie tkwić nadal w tych słabościach. Pomóż mi dokonywać zmian z radością. Nie chcę mieć miny męczennika, nie chcę dawać pozorów męczeństwa, nie chcę ukazywać innym, że cierpię, pracując nad sobą – ja chcę kochać, a miłość niesie radość. Miłość daje umocnienie, czyni serce wolnym. Ptak wolny ulatuje wysoko wyśpiewując przepiękną pieśń. Cieszy się słońcem, ciepłem, wietrzykiem, wolnością. Choć ma trud w zdobywaniu pożywienia, to śpiewa z radością. Chcę czynić to samo.

Panie mój, prawdę ktoś powiedział, że prawdziwy Święty jest radosny, bo posiada Boga, bo obcuje z Bogiem, bo miłuje i jest kochany. I z tego szczęścia jest radosny. Chcę, Panie, dawać świadectwo o Twojej miłości radośnie. Ileż jeszcze musisz, Boże, zmienić we mnie, ile pokonać barier, które sam stawiam? Ale ufam, że Ty jesteś Wszechmocny i wszystko możesz we mnie przemienić. Cały się Tobie oddaje i proszę, abyś pobłogosławił moim postanowieniom, moim pragnieniom. Pobłogosław, Jezu.

Refleksja

Bardzo często człowiek zastanawia się, co powinien uczynić, aby być świętym lub też by po prostu doskonalić się. Po ludzku próbuje różnych sposobów. Podejmuje działania według swego ludzkiego rozumu, po ludzku rozważa stan swojej duszy, myśli o swoim charakterze, swoich wadach, ludzkimi siłami stara się coś zmienić. Człowiek nie ma wejrzenia w całość, nie ma pełnego zrozumienia. A Bóg prowadzi nas drogą, na której możemy prawdziwie się doskonalić, która prowadzi do wspaniałego celu – do świętości. Nie potrzeba naszego rozumu, naszej wiedzy, nie musimy tracić energii, sił, czasu, by wymyślić sposób, jak dokonać przemiany w sobie. Wystarczy, że posłuchamy, że pójdziemy za Głosem, który nas prowadzi, że będziemy wierni miłości. WYSTARCZY TYLKO PÓJŚĆ TAM, GDZIE WSKAZUJE BÓG. Wystarczy słuchać pouczeń.

Tylu było różnych filozofów, którzy rozumem chcieli dociec istoty, źródła życia, bytu. Tylu było psychologów, którzy zastanawiali się, jak w sobie dokonywać przemian, jak pracować nad sobą, jakich użyć metod, sposobów, by zmieniać drugiego człowieka, by móc wpłynąć na zmianę jego postępowania. Bóg daje nam gotowe wskazówki do ręki, a my tylko mamy posłuchać, uwierzyć, pójść z ufnością za nimi, by osiągnąć cel. TYLKO ZAUFAĆ I PÓJŚĆ!

Na tej drodze błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Jedna myśl nt. „Życie w zjednoczeniu z Jezusem…

  1. Jest konieczne czytanie „Orędzia miłości…”. Patrz słowa Pana Jezusa z dni:
    27.11.1935; 6.08.1935; 20.10.1935; 8.10 1935; 8.11.1935; 3.11.1935;
    Orędzie miłości… jest fundamentem (stołem) na którym należy przyjmować (czytać) pouczenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>