By wspólnie mieć udział w chwale

Radosne są dzisiejsze słowa, które słuchamy podczas Eucharystii (Rz 8, 12-17; Łk 13, 10-17). Powinny radować nasze dusze i sprawiać, że dziękować będziemy Bogu za Jego wielką hojność i łaskawość. Oto bowiem każdego z nas Bóg uczynił swoim dzieckiem, swoim dziedzicem i nieustannie obdarza swoją łaską, by uwalniać od przeróżnych więzów, przeróżnych chorób duszy, byśmy mogli w wolności stawać przed Nim i wielbić Go; byśmy mogli w wolności przyjmować Jego miłość i na nią odpowiedzieć. I tak każdy z nas został nazwany dzieckiem Boga, każdy z nas został w Jezusie uwolniony, każdy z nas został powołany, by wraz z pozostałymi członkami Kościoła, wraz ze Świętymi i ze wszystkimi Aniołami stać przed Bogiem, wielbić Go i głosić Jego chwałę.

Jest taki czas, kiedy możemy wraz z innymi Świętymi, wraz z Aniołami szczególnie wielbić Boga za Jego miłość i miłosierdzie. Czas ten już niedługo nadejdzie. Dobrze by było, aby nasze serca przygotowały się do tego czasu, abyśmy potrafili prawdziwie otworzyć się na dar Bożego miłosierdzia, które rozlewa się przecież nieustannie na wszystkie dusze; dar, który przeznaczony jest dla każdego człowieka, a szkoda, że nie każdy przyjmuje go. Postarajmy się uświadomić sobie wielką radość, jaka powinna wypełniać serce każdego wierzącego na myśl o zbawieniu, o miłości i miłosierdziu, które spływają z Krzyża na każdą duszę i otwierają bramy Nieba. Te bramy otwarte są również przed nami, abyśmy uwierzyli, że każdy z nas ma już swoje miejsce w Niebie, abyśmy tam zaglądali i cieszyli się swoimi braćmi i siostrami, którzy z Nieba spoglądają na nas. A jednocząc swoje serca ze Świętymi i z Aniołami byśmy wspólnie wielbili Boga i przy ich wsparciu podążali ku swojemu wiecznemu celowi – ku Niebu.

Czas Wszystkich Świętych ma być radością dla każdego z nas. Wspomnienie bliskich zmarłych ma być czasem wielkiej ufności, nadziei, która prowadzi ku radości, kieruje myśl ku wieczności, ku szczęściu. Aby jednak człowiek mógł z radością, ufnością i nadzieją przeżywać te dni, musi sam otworzyć się na Bożą miłość i Boże miłosierdzie, doświadczyć radości, która płynie z miłosierdzia Bożego, zrozumieć, że i dla niego jest przygotowane miejsce. Człowiek musi rozradować się myślą, że oto Bóg przygotował dla niego rzeczy niepojęte, cudowne, przepiękne; takie, których człowiek nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić. A wszystko to przygotował z miłości do człowieka i stojąc w otwartych bramach Nieba czeka na każdego z nas. Wyciąga ręce i z miłością czeka, aby przygarnąć, przytulić, aby był to już ten ostatni uścisk, który wprowadzi w wieczność i abyśmy w tym uścisku pozostali już na zawsze. Dusza musi doświadczyć miłości Boga, Jego miłosierdzia, aby móc radować się oczekiwaniem na wieczność i móc zobaczyć tę wieczność jako największe szczęście. Zatem można powiedzieć, że szczęśliwym jest ten, kto doświadczywszy swego grzechu potem doświadczył miłosierdzia i zrozumiał, jak wielkim jest Boże miłosierdzie wobec niego. Trzeba zrozumieć swój grzech, trzeba zrozumieć swoją ogromną słabość, nędzę i nicość, aby potem spojrzeć na Krzyż i doświadczyć niepojętej miłości, rozradować się w niej i zrozumieć, że w Bogu jest wieczność – wieczne szczęście, wieczna miłość.

Jeśli pragniemy pełniej, całym sercem przeżyć nadchodzące dni, jeśli chcemy zrozumieć więcej w tych dniach, przygotujmy się. Przygotujmy nasze serca, niech doświadczą wielkości Bożego miłosierdzia w Sakramencie Pokuty i Pojednania. Jeszcze raz zobaczmy swój grzech, jego brzydotę, obrzydliwość, abyśmy potem mogli zobaczyć cudowne, niepojęte piękno miłości; piękno tego, co Bóg czyni z naszą duszą. Zobaczmy, jak Bóg obdarowuje swoim miłosierdziem i poczujmy się wolni. Starajmy się też zrozumieć, że każda dusza powołana jest do życia w wolności, w miłości, każda obdarowana jest miłosierdziem, umiłowana jest w sposób niezwykły i wyjątkowy. Każda! Myśląc więc o swoich bliskich, którzy już odeszli, radujmy się, że są umiłowani, a więc obdarzeni przez Boga darem miłosierdzia, że i dla nich Bóg przygotował Niebo. Może już cieszą się nim, a może czekają pragnąc i tęskniąc ogromnie za Bogiem. Wtedy z radością módlmy się za nich, prosząc o Niebo, aby już otworzyło się dla nich, aby już przyjęło ich.

Życie człowieka jakże jest krótkie wobec całej wieczności. To, czego człowiek doświadcza na ziemi jest niczym wobec wiecznego szczęścia. Choćby największego szczęścia człowiek zaznawał na ziemi, choćby mógł radować się posiadaniem wszystkiego, czego zapragnie, choćby wszystko posiadł, śmieciem to jest wobec Ducha Miłości, który zaprasza każdą duszę w świat duchowy, by żyjąc na ziemi otworzyła się już na wieczność. Cokolwiek posiadamy, cokolwiek wydaje nam się ważne, czymkolwiek żyją nasze serca, wszystko to jest niczym, nie ma żadnego znaczenia wobec Bożej miłości, która jako jedyna może dać szczęście prawdziwe, może uszczęśliwić duszę. Dlatego nie pragnijmy ani zaszczytów, ani uznania w ludzkich oczach, nie zabiegajmy, by mieć dobrą opinię w czyichś oczach, nie zbierajmy niczego, nie chowajmy na przyszłość, w żadnych przedmiotach nie upatrujmy piękna, bo to wszystko jest tylko złudzeniem. Nie ma na ziemi prawdziwego piękna – ono jest w Niebie. Cokolwiek mamy, pozbywajmy się tego. A jeśli jakaś rzecz zbyt zajmuje nasze serce, natychmiast odrzućmy, oddajmy, wyrzućmy. Niech nic nie zajmuje naszego serca, cokolwiek by to było: rzecz, osoba, jakieś inne sprawy związane z relacjami z ludźmi, wszystko jest niczym i wszystko się zakończy. Jedyne, co nas może wprowadzić w wieczność to miłość prawdziwa i o to walczmy, zabiegajmy, prośmy o nią. Czyńmy wszystko, aby nasze serce było pełne miłości, bo kosztując miłości tu na ziemi już kosztujemy przedsionków Nieba. Bóg pozwala nam poczuć smak, daje nam kosztować tego, co będzie. Chociaż dusza nie może w pełni zobaczyć Nieba, to ten smak, który poczuje daje jej pewne wyobrażenie o nieskończoności. I zadziwiona zaczyna pragnąć wieczności.

W niczym nie pokładajmy swojej ufności i nadziei. W niczym! Niech nic nie będzie naszą podporą i zabezpieczeniem. Wszystko wyrzućmy, bo im więcej gromadzimy, tym bardziej przywiązujemy się do tego. Wydaje się nam, że wtedy czujemy się bezpieczni, a jest to złudne. W ten sposób też ranimy i obrażamy Boga, bo naszym poczuciem bezpieczeństwa są bliskie nam osoby, naszym zabezpieczeniem jest pieniądz, rzeczy. Dusze najmniejsze, pewnikiem jest tylko Bóg, tylko miłość. Nie ma niczego innego, co byłoby zapewnieniem naszej przyszłości. A słowa z Ewangelii: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” (Łk 12, 20), skierowane do bogacza, który chciał stawiać spichlerz, niech brzmią w naszych uszach za każdym razem, kiedy odkładamy coś dla bezpieczeństwa, aby było na wszelki wypadek. Za każdym razem zadajmy sobie pytanie, w czym pokładam swoją ufność? Gdzie leży moja nadzieja? Co lub kto jest dla mnie poczuciem bezpieczeństwa – pieniądz, rzeczy, ludzie? O, głupcze, przyjdzie złodziej i zabierze wszystko, będzie pożar i spali wszystko, przyjdzie choroba i odejdą bliscy. I co wtedy z twoją nadzieją???

Bóg pragnie, abyśmy dobrze uświadomili sobie, do czego jesteśmy powołani, kim jesteśmy i jak zostaliśmy obdarowani, abyśmy swoimi przywiązaniami, pokładaniem w niewłaściwych sprawach i rzeczach swojej ufności nie obrażali Boga, nie ranili Go i nie odrzucali. Jednocześnie, kiedy przestaniemy tak bardzo przywiązywać się do rzeczy, kiedy przestaniemy zabezpieczać swoją przyszłość, zaczniemy prawdziwie dzielić się. Będziemy prawdziwie wspólnotą, bo do tej pory większość z nas pomimo pięknych słów życia we wspólnocie, żyje dla siebie i dba o swoje – swoje bezpieczeństwo, swoją przyszłość. Bardzo trudno jest nam dzielić się prawdziwie sobą. Dzielimy się tym, co nam zbywa. Prawdziwe dzielenie się jest wtedy, gdy dzielimy się sobą nawzajem.

Otwarcie się na świat duchowy, na Boga, przyjęcie siebie jako dziecka Boga, dziedzica, przyjęcie tego, iż wszystkie dusze są umiłowane i zaproszone przez Boga do wieczności, obdarowane miłosierdziem, otwarcie się na cały Kościół przemienia duszę ludzką, wprowadza ją w niezwykłe relacje duchowe z innymi duszami, a przede wszystkim z Bogiem. Czyni ją bogatą i sprawia, że ta dusza zaczyna lepiej pojmować, czym jest życie, prawda, wieczność. Zaczyna lepiej rozumieć życie dusz w Kościele – relacje dusz żyjących już w Niebie, będących w czyśćcu i żyjących na ziemi. Rozszerzają się horyzonty tej duszy i przestaje być tak ślepo wpatrzona w jeden punkt. Klapki z oczu spadają i dusza widzi więcej, rozumie więcej i zbliża się do Boga. W Nim zanurza się, kąpie się w Jego miłości, raduje się Jego miłosierdziem, wielbi Go i jest szczęśliwa już tu na ziemi. Oczywiście, pełne szczęście pozna dopiero w wieczności, ale jest to już pewien zadatek tego prawdziwego szczęścia.

Połóżmy swoje serca na Ołtarzu, prosząc, aby Duch Święty przez ten tydzień przygotował nas do dobrego przeżywania dni, kiedy Kościół tak bardzo otwiera się na świat duchowy. Kościół w tych dniach niejako bardziej żyje światem duchowym, bowiem łączą się wszystkie dusze i razem połączone w miłości mogą uwielbiać Boga.

Modlitwa

Witaj Jezu, moja Miłości! Witaj w moim sercu! Jak to dobrze, że codziennie mogę dziękować Ci, że przychodzisz do mego serca. Jak to dobrze, Jezu, że każdego dnia dajesz mi łaskę uczestniczenia w Eucharystii, wchodzenia w Twój niezwykły świat duchowy – dziękuję Ci, Jezu! Każdego dnia na nowo objawiasz mi swoją miłość i każdego dnia poznaję ją – dziękuję Ci!

Dziękuję Ci, że mogę każdego dnia radować się Twoim miłosierdziem, że każdego dnia mogę rozważać Twoje Dzieło Zbawienia, tak wielkie, tak cudowne, skierowane również do mnie. Dziękuję Ci, Jezu za to, że każdego dnia otwarte są bramy Nieba i mogę zaglądać do środka. Dziękuję Ci, Jezu! To Ty wszystko uczyniłeś możliwym – mój udział w Eucharystii, ciągłe, każdego dnia jednoczenie się z Tobą, otwieranie się na łaskę zbawienia, przyjmowanie miłosierdzia. Wszystko, Jezu, Ty uczyniłeś dla mnie darem i łaską. Dziękuję Ci, Jezu i uwielbiam Ciebie!

***

Dziękuję Ci, Boże za wszystko, co niepojęte; za wszystko, co otrzymuję, choć nie rozumiem; za to, że moją duszę bierzesz w swoje objęcia, że mogę stawać tak blisko Ciebie, że hojność Twoja nie ma granic, dobroć Twoja jest niepojęta. Miłość Twoja zlewa na mnie ciągle nowe łaski, miłosierdzie Twoje, Panie, prawdziwie nigdy się nie kończy. Stale na nowo obdarzasz mnie nim, obmywając mnie z każdego, najdrobniejszego pyłku. Twoje miłosierdzie, Panie, nie tylko obmywa mnie z moich grzechów – Twoje miłosierdzie wyprzedziło mnie i nie daje mi popełnić tak wielu różnych grzechów, do których byłbym zdolny. W tym, Boże, widzę ogrom Twego miłosierdzia i niezwykłość Twojej łaski wobec mojej duszy. Ty znając moją nędzę, tak liczne słabości, w swoim miłosierdziu nie pozwalasz mi popełnić wielu grzechów. I za to Ci dziękuję, o Panie mój, bo widzę siebie, wiem, do czego jestem zdolny. Twoje miłosierdzie pomaga mi i nie dopuszcza, abym jeszcze bardziej pogrążał się w grzechu. Dziękuję Ci, Jezu! Mógłbym wymieniać tysiące różnych grzechów, do których jestem zdolny, ale Twoja łaska czuwa nade mną.

Dziękuję Ci, Boże, za ogrom Twego miłosierdzia wobec mojej duszy. Prawdziwie, Panie, jesteś wielki i Twoja dobroć jest nieskończona, Twoje spojrzenie na mnie nieustannie pełne miłosierdzia. Przez wieki będę dziękować Ci i wysławiać Twoje miłosierdzie i to będzie za mało, aby Ci podziękować. Dziękuję Ci, Jezu!

***

Dziękuję Ci, Jezu! Moja dusza tak mała drży w Twojej obecności, a Ty, Boże, zalewasz ją całą swoją miłością, swoją łagodnością, dobrocią, pokojem. Choć tak bardzo jestem niczym, w Twoich objęciach znika cała moja nędza i staję się umiłowaną duszą, którą unosisz wysoko, obdarzając wielką godnością swego umiłowanego dziecka. Nie pamiętasz niczego, bo wszystko już zanurzyłeś w bezmiarze swego miłosierdzia. Pozostała jedynie miłość.

O, Panie mój, pragnę Ci dziękować. Pragnę Ci dziękować, ale nie znajduję słów. Wszystkie wydają mi się niewystarczające, nie ujmują sedna sprawy. Wobec Twojej miłości wszystko staje się niczym. Chciałbym powiedzieć, Boże, że Cię kocham, ale zdaję sobie sprawę również i z tego, że moja miłość też jest niczym wobec Twojej miłości. Chciałbym powiedzieć, że pragnę Cię kochać, ale to przecież tylko dzięki Tobie pragnę. Sam z siebie nie jestem do tego zdolny.

O, Panie mój, wszystko od Ciebie otrzymuję. Wszystko! Jakże chciałbym Ci podziękować, uwielbić, umiłować. Jakże chciałbym objąć Ciebie moim sercem, przytulić, a zarazem wtulić się w Ciebie. Jakże chciałbym, Jezu!

***

Uwielbiam Ciebie, Jezu! Wprowadzasz moją duszę w swój świat. Pokazujesz mi tych, którzy są moimi braćmi i siostrami. Pokazujesz mi, że są dusze, które kochają mnie i które ja powinienem kochać – pokazujesz mi Świętych, którzy opiekują się mną, pokazujesz mi dusze czyśćcowe, które potrzebują mojej modlitwy i same się modlą za mnie, dajesz mi Aniołów jako straż. Panie, piękny jest Twój świat, piękne jest Twoje Królestwo. Przepraszam, że do tej pory zajęty byłem bardziej swoimi śmieciami i nie dostrzegałem Twego Królestwa. Moje śmieci wydawały mi się królestwem. Nie chcę, Panie, być bezdomnym, który siedzi na wysypisku śmieci i wyszukuje sobie kolejne rzeczy. Nie chcę potem tych wszystkich rzeczy tachać ze sobą. Nie chcę być bezdomnym. Proszę, uchroń moją duszę od bezdomności, od tego, by wybierała sobie śmieci tego świata jako skarby. Uchroń moją duszę, niech żyje już w Twoim Królestwie, niech się raduje braćmi i siostrami. Ty wiesz, Jezu, że ja sam jestem tylko słabością, zdolny jestem tylko do grzechu, więc liczę na Ciebie, Jezu, że uchronisz mnie przy popełnianiu kolejnych grzechów. Twoja łaska będzie mnie chronić. Dasz mi siłę, aby kroczyć ku wieczności.

O, mój Jezu, potrzebuję Ciebie do wszystkiego. Potrzebuję Ciebie, Jezu! Proszę, chroń mnie! Otwieraj moje oczy na Twoje Królestwo, ukazuj mi łaskę Twego miłosierdzia, daj poznanie Dzieła Zbawienia, które czynisz dla mnie i pomóż memu sercu, by czuło wdzięczność wobec Ciebie. Proszę Ciebie, Jezu!

***

Dziękuję Ci, Jezu, za wszystko – za to, że dajesz światło mojej duszy, zrozumienie, poznanie; za to, że moja dusza może odpowiadać na to wszystko, co otrzymuje. Dziękuję Ci, Boże, za Twoje prowadzenie. O, Panie mój, dziękuję Ci za wszystko, bo nie da się wypowiedzieć wszystkiego, czym obdarzasz duszę. Jesteś niczym nieograniczony w hojności. Obdarowujesz tak obficie, że, Panie, nie znamy takich liczb, którymi moglibyśmy określić Twoją hojność, jej wielkość. Pragnę w podzięce odpowiedzieć Ci, Jezu, moją miłością, wiernością, posłuszeństwem. Chciałbym odpowiedzieć czystością serca, ale o wszystko to muszę Cię prosić. Sam tego wszystkiego nie uczynię. Tylko Twoja łaska może we mnie to uczynić, więc znowu będę Ciebie prosić, by móc dziękować.

Proszę więc, Jezu, niech Twoja łaska nieustannie spoczywa na mnie. Niech Twoja łaska mnie prowadzi, Twoja miłość niech mnie wypełnia, Twoje miłosierdzie niech obmywa moją duszę, Twoja mądrość niech mnie oświeca. Prowadź mnie, Jezu, prowadź do Nieba, do wieczności. Pobłogosław nas, Jezu.

Refleksja

Bóg stworzył nas, abyśmy wszyscy razem żyli w Nim. Jesteśmy stworzeni do Jego Królestwa, dlatego starajmy się dążyć do tego jedynego i najważniejszego celu naszej wędrówki na ziemi – do Nieba. Dlatego też z ufnością otwierajmy się na rzeczywistość duchową, ciesząc się miłosierdziem. Radujmy się obecnością innych dusz w tym duchowym świecie. Otwierajmy się na obecność Świętych, Aniołów, wspierajmy dusze czyśćcowe i radujmy się. Wszystko to jest darem Boga dla każdego z nas, wszystko to dla naszych dusz.

Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>