Jezus spojrzał z miłością na miasto

Bardzo krótki jest dzisiejszy fragment Ewangelii (Łk 19, 41-44). Zwróćmy jednak naszą uwagę na postać Jezusa. Jezus spojrzał z miłością na miasto. On inaczej nie patrzy. On cały jest Miłością. Kiedy patrzy na cokolwiek, to patrzy z miłością. Jego miłość przenika istotę spraw, sytuacji, rzeczy, przenika ludzkie serca, wydarzenia, idzie daleko w przyszłość, przenika przeszłość, obejmuje całość. Jezus patrząc zapłakał. Jak bardzo musiał kochać, skoro zapłakał nad tymi, którzy przecież Go zabili, odtrącili, którzy doznawszy od Niego tak wiele dobra nic nie uczynili, aby choć trochę wziąć Go w obronę?! Nie wstawiali się za Nim, nie wypowiedzieli ani słowa za Jezusem, a niektórzy z nich podnosili pięści, obrzucali Go błotem, krzyczeli przeciwko Niemu. Jak bardzo Jezus musi kochać, skoro w Jego Sercu nie ma nienawiści, nie ma złości, nie ma chęci odwetu wobec tych, którzy w taki straszliwy sposób postąpili z Nim?! Jezus zapłakał nad wszystkimi. Ileż miłości musi być w Sercu Jezusa, skoro właśnie taką przyjmuje postawę?! Boleje On nad tym, co się wydarzy, płacze nad ludzkimi sercami, które nie przyjmą Zbawienia. Tylko prawdziwa, doskonała miłość zdolna jest opłakiwać swoich przeciwników, szyderców, zabójców. Tylko Bóg taką miłością kocha. Człowiek nie potrafi tak kochać i takiej miłości wręcz nie zna. Obdarzony łaską, gdy otwiera się na nią, w jakimś stopniu jest w stanie naśladować Jezusa, ale tylko dzięki Bożej łasce.

Jezus zapłakał. Jeśli jesteś duszą, która miłuje Jezusa, to również powinnaś, powinieneś odczuwać w sobie smutek. Również w twoim sercu powinien pojawić się smutek na myśl o wszystkich duszach, które nie przyjmują miłości; o duszach, które są przecież tak umiłowane przez Boga i odkupione najwyższą ceną. Gdyby twoje serce było zjednoczone z Sercem Jezusa i ty byś płakał. A każde odrzucenie Bożej miłości w różny sposób w tobie budziłoby smutek, współczucie wobec Jezusa, ale i wobec tych dusz. Dusza zjednoczona z Bogiem w jakimś stopniu doświadcza w sobie tego, co dzieje się w Sercu Bożym, co dzieje się z ludźmi odrzucającymi Boga, nie rozpoznając czasu nawiedzenia. Nie pozostaje z nich kamień na kamieniu. Obraz miasta, które jest całkowicie zburzone, spalone, rozgrabione to obraz właśnie takiej duszy, która nie przyjmuje Boga. W niej już jest śmierć. A Jezus również i za nią oddał swoje życie z miłości, dlatego płacze. 

Dusza, która jednoczy się z Bogiem, ze wszystkich sił modli się za wszystkie dusze, szczególnie te, które nie znają Boga, Jego miłości, które z Nim walczą, świadomie Go odrzucają. W takiej duszy nie ma nienawiści, jest miłość i cierpienie, jest ból. A to wszystko jest łaską daną jej od Boga, ponieważ człowiek inaczej reaguje na zło. Kiedy widzi zło, szczególnie te, które go bezpośrednio dotyka, nie współczuje temu, kto je wyrządza. Jakże często w sercu człowieka pojawia się chęć odwetu, a przynajmniej gniew, złość lub też pytanie: Dlaczego? Jakim prawem?

Jezus wobec dusz, które wybrał dla Siebie, powołał, by szły drogą doskonałości, stawia wymagania. Oczekuje więcej niż od pozostałych. To, czego oczekuje trudne jest czasami do zrozumienia. A jednak Jezus oczekuje, że taka dusza będzie otwierać się każdego dnia coraz bardziej na Jego miłość i towarzyszyć Mu będzie we wszystkim. Otwarta na Niego będzie przyjmować poznanie Jego Serca, a więc to, co w tym Sercu się dzieje; to, w jaki sposób Boże Serce spostrzega duszę. Dusza powołana będzie tym żyć, będzie tak kochać. Pozwoli, aby Bóg objął ją swoją mocą, przeniknął miłością, aby żyjąc w niej kochał wszystkie dusze. Jak wielką łaską jest dla duszy fakt zamieszkania Boga w niej, fakt życia Boga w niej! Jak wielką łaską jest to, gdy Bóg poprzez tę duszę kocha inne! Jak wielkie łaski zaskarbia sobie dusza, która otwierając się na obecność Boga, pozwala Mu na wszystko. Ona nie tylko doświadcza obecności Boga w jej życiu i Jego działania, nie tylko zaczyna dostrzegać, jak miłość, którą On złożył w jej sercu zaczyna dokonywać cudownych zmian w innych ludziach, ta dusza milowymi krokami zbliża się do świętości. Ona nie żyje już swoim życiem. To już nie jej życie, nie jej serce. Ona nie należy już do siebie, ona już wkracza w przedsionki Nieba i już ucztuje. Nie znaczy to, że tylko buja w obłokach, tylko kosztuje samych słodyczy i żyje uniesiona w ekstazie, w objęciach oblubieńczej miłości. Ona całą sobą w jeszcze większym wymiarze doświadcza wszystkiego, co ziemskie. Ona bardziej niż inni rozumie, przeżywa i doświadcza tego, co ludzkie, wchodząc w głębsze poznanie, w istotę. Ma pełniejsze zrozumienie grzechu niż inne dusze, jak gdyby widziała już nie w trzech wymiarach, ale w dziesięciu, w dwudziestu, bo wymiar duchowy jest o wiele głębszy. Znając, rozumiejąc głębię spraw, rozumiejąc to, co dzieje się w innych duszach, oceniając w sposób właściwy postępowanie dusz, może lepiej, pełniej, doskonalej reagować miłością. Z jednej strony otrzymuje łaskę, pozwalając Bogu, by kochał w niej innych ludzi i wydaje się, że jest jej łatwiej. Z drugiej strony – nosi ona wielkie brzemię, ciężar, wraz z Jezusem niesie krzyż, bo tak jak On, choć w mniejszym wymiarze, rozumie, co oznacza odrzucenie Zbawienia, odrzucenie miłości, czym jest grzech, jak niszczy duszę, nawet ten, który wydaje się być najlżejszy. Taka dusza staje przy Jezusie, gdy On patrzy na Jerozolimę i dokładnie doświadcza w sercu tego samego, co Jezus. Razem z Nim opłakuje miasto, ludzi. Przenika duchem każdy dzień tego miasta, uczestniczy duchem we wszystkich wydarzeniach i tym bardziej jednocząc się z Jezusem uczestniczy w Jego drodze krzyżowej; tym bardziej sama poddaje się krzyżowaniu modląc się za oprawców, za obojętnych, za tych, którzy nie przyjmują nawiedzenia. Jakaż głębia jest duszy, pozwalającej Bogu żyć w niej! W niej są zawarte całe przepaście Bożego Serca. W niej Bóg pozwala się objąć cały. Ona w sobie zawiera wszystko to, co jest w Sercu Boga – świat cały, historię ludzkości, cały ból, całą radość. Widzi wszystko od początku stworzenia człowieka, poprzez pokolenia narodu wybranego po narodziny Kościoła, jego rozwój, przyszłość, koniec i początek wieczności. Wielkimi łaskami Bóg obdarza taką duszę, a ona sama niewiele rozumie z wielkości obdarowania. Zresztą Bóg często specjalnie nie daje jej zrozumieć, jak bardzo jest obdarzona miłością, by uchronić jej serce przed pychą. Poddaje tę duszę próbom nie po to, by ją na czymś przyłapać, ale po to, by ją umocnić, aby mieć ją bliżej Siebie. Ta dusza w takich chwilach często czuje się najbardziej grzeszną i najbardziej niewdzięczną spośród wszystkich wobec Boga. Często wcale nie czuje, jak bardzo Bóg jednoczy ją ze swoim Sercem, chociaż są też i takie chwile, kiedy zanurzona w Bożej miłości zaznaje niewysłowionego szczęścia. Wtedy rozumie, że to jest dar, na który nie zasłużyła, bo przecież poznała siebie.

Spójrzmy na tekst pierwszego czytania (1 Mch 2, 15-29) i zwróćmy uwagę na postawę człowieka wiernego Bogu. Potrafi on przeciwstawić się złu, ale też kiedy nie widzi innej możliwości, po prostu ucieka, skrywa się gdzieś. Dusza wybrana przez Boga doświadczając samej siebie jako tej najsłabszej, najbardziej upadającej, zazwyczaj ukrywa się w Bogu, bo wie, że nie jest w stanie sama przeciwstawić się złu. Ona widzi ostrzej, wyraźniej nie tylko w innych, ale i w sobie możliwości ulegania złu. Jednak to, co ona czyni jest najlepszą rzeczą, co może zrobić, bo wtedy Bóg za nią walczy, Bóg ją chroni. Otoczona Jego miłością jest bezpieczna.

Bóg nas powołuje do takiej bliskości ze Sobą. Tak nas umiłował, że pragnie zjednoczenia naszych serc z Jego Sercem. Nas pragnie obdarzać tak wieloma łaskami. Chce naszego uczestnictwa w życiu Jego Serca, a więc chce, abyśmy i my czuli to, co On, kiedy patrzy na Jerozolimę, kiedy patrzy na dusze. Połóżmy swoje serca na Ołtarzu i prośmy Ducha Świętego, aby On wprowadzał nas w tę niezwykłą relację z Bogiem, relację miłości, w niezwykłą zażyłość z Nim. Niech On uzdalnia nasze serca, aby Bóg stał się dla nas Kimś bliskim, jak jeszcze nigdy dotąd; Umiłowanym – jak nigdy dotąd; Jedynym, Najważniejszym.

Modlitwa

Uwielbiam Ciebie, Jezu! Staję w obliczu Twojej miłości i nie potrafię wypowiedzieć słowa, bo wobec Twojej miłości wszystko blednie, jest niczym. Chciałbym Ci podziękować, ale nie mam takich słów, które mogłyby oddać Twoją miłość, wyrazić Tobie wdzięczność. Czuję, Panie, Twoją miłość, doświadczam jej. Jedyne, co mogę zrobić, to ją przyjmować, bo nie potrafię odpowiedzieć taką samą miłością. Ale czuję, Jezu, że właśnie wyrażam swoją miłość, wdzięczność i sprawiam Bogu radość, że otwieram się na Twoją miłość, że ją przyjmuję. Jak bardzo kochasz człowieka – dziękuję Ci, Jezu!

***

Jezu, wyznajesz miłość mojej duszy, jakiej świat nie zna i dać nie może. To wyznanie wprowadza moją duszę w wielkie szczęście, w zachwyt, w wielkie wzruszenie. Pojąć nie mogę – Bóg wyznaje miłość! A tym bardziej nie jest to do pojęcia, bo wraz z tym wyznaniem idą łaski. Twoje wyznanie nie jest gołosłowne, ja czuję i doświadczam, że Twoja miłość mnie otacza, wypełnia, jest we mnie, promieniuje, ja ją widzę w moim życiu. Widzę Twoje działanie, Jezu, w moim życiu.

Dziękuję Ci! Nie wiem jak mógłbym Ciebie uwielbić, jak mógłbym podziękować. O, Panie, nie potrafię. Chciałbym Ci siebie dać, ale przecież cóż znaczy takie „nic” – to żadne obdarowanie. Kocham Ciebie, Boże i chociaż jestem niczym, chociaż nic nie mam w sobie, to oddaję Ci moje serce, całego siebie, abyś mógł obdarzać je miłością, składać w nim swoją miłość. Chcę Ci przynosić radość, że Twoja miłość nie pozostaje bezdomną, ale we mnie znajduje mieszkanie. Kocham Ciebie, Jezu!

***

Czuję, Jezu, że mnie zapraszasz, że przywołujesz mnie. Chcesz, abym żył jak najbliżej Ciebie. Chcesz, abym żył w samym centrum, w samym środku Twego Serca. Chcesz, abym żył w największym żarze, płomieniu miłości. O, Panie, Ty już nie tylko zbliżasz mnie do tego ogniska, Ty chcesz, abym stał się płomieniem. Nie wszystko, Boże, rozumiem, ale widzę, że w samym środku Twego Serca jest tak wielu Świętych. Jak oni płoną! O, Panie, jak są szczęśliwi! Jak upodobnieni do Ciebie!

Boże, czy to nie będzie zuchwałością z mojej strony, jakimś tupetem, pychą, gdybym wyraził pragnienie, abyś i mnie przemienił w taki płomień? Chcę płonąć na Twoją chwałę. Chcę płonąć, aby Twoja miłość objęła całą ziemię. Chcę płonąć, aby inne dusze mogły hulać się w płomieniu mej miłości, która jest Twoją, aby mogły również płonąć. Chcę płonąć, aby zarażać tym płomieniem innych. Chcę płonąć, aby być blisko Ciebie, w samym środku. Im dalej od płomienia, tym robi się chłodniej, a ja nie chcę być przy płomieniu – ja chcę stać się płomieniem.

Panie, brakuje mi odwagi, aby to wyrazić, ale jest w moim sercu takie zrozumienie, że skoro powołujesz, skoro zapraszasz, to zrealizujesz we mnie swoje plany. Ja tylko muszę Ci na to pozwolić. Dlatego nie chcę sam sobą władać. Maryjo, Ty władaj mną i Ty mnie nieustannie oddawaj Jezusowi. Czyń wszystko, co tylko zechcesz. Wspieraj mnie. Och, Matko, Twoje dziecko bardzo potrzebuje Ciebie. Twoje dziecko ufa Ci i kocha Ciebie. Wiem, że w Tobie spotkam Jezusa, że Ty prowadzisz do Niego. Wiem, że dusze, które Tobie oddają się na własność, jednoczysz z Bogiem. Więc całą mocą mego serca wyrażam ufność i wiarę, że i taką duszę, jak ja, zjednoczysz z Bogiem. Nawet taką, jak moja. Kocham Ciebie, Boże i całym sercem pragnę. Uwielbiam Ciebie!

***

Wobec Twojej miłości, Boże, darów Twoich i łask, wobec wszystkiego, co czynisz dla mnie nie znajduję, Boże, żadnych słów. Zresztą wobec cudownej obecności Twojej, Panie, teraz nawet nie potrzebuję słów. Staję sercem przy Twoim Sercu, otwieram się i jestem. Jestem w Tobie, a Ty jesteś we mnie. Napełniam się Tobą, płynę w innej rzeczywistości, a każda cząstka mnie przeniknięta Tobą, pokojem, miłością, wszystko, co jest mną – i ciało, i dusza – przemienia się. Nie chcę odejść, chcę pozostać. Cały czas chcę przyjmować, chcę trwać. Pragnę, pozwól mi. Ty przecież znasz mnie bardzo dobrze, pomóż mi cały czas tak trwać przed Tobą. Pomóż mi cały czas tak się w Ciebie wpatrywać i napełniać się Tobą. Pomóż mi! Proszę nieustannie, niech Twoja Krew obmywa moją duszę. Boże mój, chcę w codzienności tak trwać, cokolwiek czyniąc. Bardzo dobrze wiem, że nie jestem do tego zdolny, ale to Ty jesteś Wszechmocny i Ty możesz to sprawić. Ty kochasz mnie, a Twoja miłość pragnie mojej miłości, nieustannej obecności. Skoro i Ty pragniesz, proszę uczyń – połącz nasze serca w jedno. Mój umysł niech w Tobie się zanurzy, wszystko niech do Ciebie należy. Ty możesz wszystko i pragniesz mojej miłości, a ja pragnę Twojej. Chcę dać Ci moją miłość, wszystko, co moje. Przemień mnie, moją duszę, by na wieki już trwał w Tobie, kochając, wielbiąc, wysławiając Twoją miłość. Kocham Ciebie, Jezu!

***

Jak to dobrze, Jezu, że nic nie posiadam. Jak to dobrze, że uczyniłeś mnie taką małą duszą. Cokolwiek bym posiadał swojego, jakąkolwiek wielkość w jakiejkolwiek dziedzinie, wszystko to byłoby niczym wobec Ciebie. Tak więc nie posiadając nic otwieram serce i staję się najbogatszą duszą, bo Ty stajesz się moim bogactwem. To niezwykłe, to najcudowniejsze. Jak to dobrze, Boże, że stworzyłeś mnie właśnie takim małym. Jak to dobrze, że wszystkiego mogę oczekiwać od Ciebie. Jak to dobrze, że uczyniłeś mnie swoim dzieckiem i troszczysz się o mnie. O, Panie mój, jak to dobrze! Będę cieszyć się, że jestem małym i słabym, że nie mam sił i nic nie potrafię. Jak to dobrze, że nie muszę o własnych siłach osiągać czegokolwiek, starać się, by dojść na szczyty świętości. Jak to dobrze, że nie muszę zasługiwać na Twoją miłość.

O, Panie mój, jaki Ty jesteś dobry! Wszystko mi dajesz, wszystko. Proszę, abyś nieustannie uświadamiał mi, kim jestem, moją małość i nędzę, bo one są moją radością, chlubą moją. One są zapewnieniem wieczności. Jezu mój, proszę pobłogosław mnie. Niech Twoje błogosławieństwo sprawi, że już zawsze będę trwał w postawie duszy najmniejszej, wyciągając dłonie i oczekując wszystkiego od Ciebie.

Refleksja

Aby prawdziwie zrozumieć dzisiejszą Ewangelię trzeba żyć w zjednoczeniu z Jezusem. Aby doświadczyć słów Ewangelii – trzeba żyć w zjednoczeniu. Aby przeżyć tę Ewangelię – trzeba żyć w zjednoczeniu. Jezus daje duszom taką możliwość, zaprasza, obdarza łaskami. Nie bójmy się, ale otwierajmy się na tę miłość. Pozwólmy jej się zagarnąć, objąć. Na tej drodze błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>