Święto św. Andrzeja Apostoła

Spotykamy się wspólnie w tym pięknym, tak tajemniczym czasie, który ma przygotować serca ludzkie na przyjście Zbawiciela. Dzisiaj w Ewangelii (Mt 4, 18-22) czytamy o powołaniu Apostołów. We wcześniejszym czytaniu (Rz 10, 9-18) mowa była o tym, jak ważne jest powołanie, posłanie, bo dopiero wtedy można iść i dawać świadectwo z mocą. Wtedy inni mogą doświadczyć tej mocy, mogą przyjąć Dobrą Nowinę. Jak ważnym jest powołanie! Jak ważnym jest to, co czyni Bóg wobec dusz, które sobie wybiera! Bez posłania dusz wybranych do głoszenia Dobrej Nowiny, do świadczenia o miłości, nic by się nie dokonywało w Kościele. Zatem zatrzymajmy się chwilę nad powołaniem.

Do tej Wspólnoty każdy z nas został przyprowadzony przez Boga. Bóg wybrał sobie każdego z nas. On stworzył nas z zamysłem naszego uczestnictwa w tej Wspólnocie i w tym Dziele. Wybrał, ale to jeszcze nie oznacza posłania. Wybrał, to znaczy, że przygotowuje do czegoś ważnego; że upatrzył sobie niejako duszę i chce właśnie się nią posłużyć; że właśnie poprzez tę duszę pragnie udzielać miłości innym duszom, pragnie objawić swoją miłość innym. I ta wybrana dusza jest przygotowywana. Doświadczamy od kilku lat tego przygotowywania. Jest to dosyć intensywna formacja. Nie każda wspólnota spotyka się codziennie, nie każda spotyka się chociażby co tydzień na dniach skupienia, nie każda tak rozbudowana, obejmująca swym zasięgiem przecież cały kraj, doświadcza formacji systematycznej, ciągłej, która łączy każdy dzień skupienia i wszystkie rekolekcje w jedno. My takiej formacji doświadczamy na każdym kroku – czy to spotkanie w tygodniu, czy dzień skupienia, czy pielgrzymka, czy rekolekcje, jest ciągłość tematów, jest pogłębianie formacji. Nie ma tematów, które nie byłyby spójne z poprzednimi i nie stanowiłyby pogłębienia poprzednich. Jednocześnie wszystkie wiążą się z rokiem liturgicznym, są bardzo mocno osadzone w Kościele. Wszystko też wypływa z Pisma Świętego. Zatem doświadczamy niezwykłej formacji, którą czyni Duch Święty – Sam Bóg. Powinniśmy bardzo mocno poczuć się duszami wybranymi, które są w jakimś stopniu wyróżnione przez Boga. To wyróżnienie może sugerować, że Bóg pragnie naszego uczestnictwa w Jego Dziele, pragnie nas posłać. I rzeczywiście tak jest. Patrząc na Świętych, na Apostołów można zobaczyć również te elementy: wybranie, przygotowanie i posłanie. W różnych momentach życia to posłanie się dokonuje i w różny sposób, jednak dokonuje się.   

Zwróćmy naszą uwagę na to, w jaki sposób dusza, która jest powołana, posłana ma traktować swoją misję. Zauważmy, że Bóg zanim pośle, przygotowuje dusze, czyli uznaje, iż bardzo ważna jest formacja duszy. Zanim pośle, Bóg zbliża duszę do Siebie. Chce nawiązania bliskiej relacji duszy z Bogiem. Chce, by dusza poznała Boga, by doświadczyła Jego miłości. Bez poznania, bez doświadczenia, bez osobistej relacji z Bogiem dusza nie będzie w stanie wypełnić misji. Do czegokolwiek Bóg posyła człowieka, najpierw formuje duszę, kształtuje osobistą relację duszy z Bogiem. To możemy zobaczyć wszędzie – u Apostołów, u wszystkich Świętych. Jakiekolwiek dzieła podejmowali w Kościele, jakkolwiek były one wielkie, zawsze najpierw była osobista relacja duszy z Bogiem, spotkanie, doświadczenie Bożej obecności, Bożej miłości, Bożego miłosierdzia. Najpierw było rozmiłowanie się duszy w Bogu, by potem ona zapragnęła wszystkiego, co Boskie; by zapragnęła iść drogą, którą On jej wytyczy, by sama z siebie zechciała porzucić wszystko i pójść za Jezusem. Dopiero wtedy, kiedy dusza porzuca wszystko i kiedy cała oddaje się Bogu, cała do Niego należy, dokonuje się niezwykła przemiana tej duszy; można powiedzieć przemiana duszy w Boską, choć nadal dusza ludzka pozostaje sobą, ale jest przemienioną. Zaczyna myśleć po Bożemu, zaczyna wypowiadać słowa, które Bóg chce, aby ona wypowiedziała, w swoim sercu czuje to, co Bóg pragnie, aby ona czuła. Wszystko przyjmuje z Boga: myślenie, czucie, doświadczanie, rozumienie, pojmowanie świata, rozumienie drugiej duszy. Taka dusza zaczyna rozumieć istotę wydarzeń, istotę różnych sytuacji. Zaczyna mieć jasny ogląd na temat wszystkiego, co dzieje się w Kościele. Widzi jasno zakusy szatańskie, wyczuwa i rozumie jego różne podchody, manewry. Dlatego właśnie taka dusza może służyć Bogu, w sposób doskonały może wypełniać powołanie, misję, którą Bóg jej daje. Bóg może tą duszą się posługiwać, bo ona Mu się oddała. Wtedy Bóg działa w niej, poprzez nią. To Bóg mówi, Bóg myśli w niej, Bóg w niej podejmuje decyzje, bo ona dała przyzwolenie Bogu, oddała się. Ona dała się ponieść strumieniowi łaski – Duchowi Świętemu. Ona niejako zamienia się w ten strumień, który przechodzi przez jej duszę, przez jej serce, przez jej umysł, płynie razem z nim. Wtedy Bóg realizuje swoje Dzieło.

Jesteśmy powołani. Jesteśmy formowani. Co jakiś czas Bóg ukazuje nam, iż pragnie, byśmy rezygnowali z kolejnych spraw, byśmy rezygnowali ze świata. Podkreśla, jak bardzo ważne jest, by całkowicie zamknąć oczy, uszy na świat, a otworzyć się na Boga. Bo Bóg pragnie każdego z nas włączyć w nurt swojej łaski, która jest zlewana na ziemię i która tę ziemię pragnie odrodzić. Każdy z nas może otworzyć się na spływającą z Nieba łaskę, by i poprzez nasze dusze, nasze serca ta łaska płynęła. Każdy z nas może się poddać temu, dać się poprowadzić, popłynąć z tą łaską, pozwolić, by ona całkowicie pochłonęła myśli, serce, duszę, by przemieniła każdego z nas. Wtedy i o nas z czasem będą mówić:  Jak piękne stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę”.

Człowiek jest słaby i gdy słyszy o wybraniu, że Bóg pragnie go prowadzić, posłużyć się nim, przeżywa różne chwile. Bardzo często jest najpierw zadziwienie, czasem przeżywany szok, zachwyt, ale z biegiem czasu wdają się słabości ludzkie. Człowiek chce czynić coś o własnych siłach, chce zaistnieć wśród innych. Ciesząc się Bożym działaniem w duszy nie tylko dzieli się tym, ale zaczyna się tym chwalić. A bardzo cienka jest granica pomiędzy dzieleniem się a chwaleniem się. Dlatego, gdy Bóg powołuje duszę, warto jest mieć przed sobą jakiś wzór Świętego, aby w nim widzieć pokorę i całkowite zniknięcie w Bogu, aby zobaczyć, iż w życiu tego Świętego Bóg czyni wszystko, a ten Święty jest wręcz przezroczysty. W nim jaśnieje łaska. Mówiliśmy już o tym wielokrotnie, iż taki Święty staje się niczym doskonały kryształ, przez który przechodzi światło Boże. Jest to doskonale czyste naczynie, przezroczyste, przez które Bóg może całkowicie bez żadnej skazy swoim światłem przechodzić. Ten Święty nic nie zatrzymuje dla siebie. Nie ma na nim najmniejszego pyłku, na którym chociażby jeden maleńki promyk Bożego światła musiałby się zatrzymać.

Zniknąć w Bogu – to doskonała pokora, doskonałe zrozumienie, kim się jest wobec Boga, to przyjęcie całej prawdy o sobie, którą Bóg takiej duszy objawia w dużym stopniu. Nie objawia tej duszy całej prawdy, bo taka prawda mogłaby ją zabić, ale znaczną część. Poznać prawdę o sobie, o swojej nędzy, nicości, o swojej brzydocie i tak dla niej jest ogromnym przeżyciem. Bóg objawiając prawdę duszy wybranej, czyni to z wielką miłością, że dusza ta nie wpada w rozpacz. Ona tym bardziej rozmiłowuje się w Bogu. Jest wdzięczna za ten ogrom miłości i miłosierdzia, jaki doświadcza. A zrozumiawszy, kim jest tak naprawdę, zaczyna inaczej traktować samą siebie, inaczej układa relacje z ludźmi, inną przyjmuje postawę wobec Boga, bo wie, kim jest sama z siebie. Wie też, jak wielkimi łaskami jest obdarzana każdego dnia, na każdym kroku. Widzi, że wszystko jest łaską. Każde dobro, którego doświadcza, które staje się jej udziałem, które wydaje się, że ona czyni, tak naprawdę jest łaską Boga, dobrem, które On czyni w tej duszy i poprzez tę duszę. Bóg staje się jej mocą, dobrem, pokojem, miłością, miłosierdziem, łagodnością, cierpliwością, wyrozumiałością, wszystkim. I ta dusza dobrze wie, że cokolwiek uczyniła dobrego, jakiekolwiek słowo wypowiedziała dobre, nic nie jest jej – wszystko z Boga. Jej są tylko upadki, tylko wątpliwości i ciągła walka z pychą.

Taką duszę Bóg posyła. Taka dusza może uczestniczyć w Dziele Bożym, bo rzeczywiście uczestniczy w tym Dziele, a nie czyni coś sama. Nie realizuje własnych pomysłów, ale Boże zamysły. Pokora, posłuszeństwo i wierność, nieustanna świadomość tego, kim się jest – są bardzo ważne w życiu duszy, która jest posłana. Tego nie można zapomnieć, odłożyć na bok, spuścić z oczu. Nieustannie trzeba mieć przed sobą, kim się jest. Tylko wtedy człowiek może w pełni realizować Bożą wolę.

Zauważmy, że nasza Wspólnota już otrzymała misję. W różny sposób nasze serca przyjmują to, w różny sposób rozumieją, jednak miejmy cały czas na uwadze, że jest to Dzieło Boże, nie nasze; że to Bóg będzie je prowadził, nie my. To On będzie je realizował poprzez nas. Powołując nas nie wybierał ludzi z najwyższym IQ, z grubym portfelem i na stanowiskach, czyli to jest Mu niepotrzebne. Bóg nie oczekuje od nas bardzo wysokiej inteligencji, bogactwa, stanowisk, znajomości, jakiegoś sprytu, szczególnych umiejętności. On nie przygotowywał nas intelektualnie i nie wzbogacał nas, nie poobsadzał nas na wysokich stanowiskach. Żyjemy szarym życiem, tak jak żyliśmy, bo On przygotowywał nasze serca. I nadal chce je formować. Nadal zwraca uwagę, że serce jest najważniejsze w misji, którą będziemy wypełniać. Najważniejsza jest dusza, nasza osobista relacja z Bogiem, nic innego. Dopiero wtedy, gdy dusza podda się Bogu, kiedy Mu się odda, Bóg może ją poprowadzić, może przez nią dokonywać wielkich rzeczy.

Pozostawajmy pokorni. Żyjmy w ukryciu. Nie dążmy do wielkości, nie szukajmy zaszczytów. To wszystko jest nic nie warte i nie ma żadnego znaczenia, bo to wszystko nie zjednoczy nas z Bogiem. A serce pokorne, otwarte, ufne Bóg weźmie w swoje dłonie i zjednoczy ze swoim. I dokonywać będzie wielkich rzeczy. Bóg przeprowadzi nową ewangelizację, którą już rozpoczął poprzez małe serca, ale Mu oddane, pokorne, wierne, posłuszne. Takie serca posiądą Królestwo Niebieskie.

Rozpoczął się czas Adwentu. Jakże piękny czas, kiedy można serce otworzyć na Tego, który nadchodzi. Ale tylko dusza pokorna, tylko dusza dziecięca, ufna, mała doświadczy tego przyjścia. Połóżmy swoje serca na Ołtarzu i poprośmy Ducha Świętego, aby poprowadził nas tą drogą.

Modlitwa

Panie mój, dotykasz mojej duszy i dokonujesz rzeczy zadziwiających. Sprawiasz, że moja dusza doświadcza Twojej obecności, że widzi Ciebie – Pana, Króla. Moja dusza widzi swego Pana. Dziękuję Ci, Jezu – moja dusza doświadcza miłości ogromnej, nieskończonej, niepojętej. Wobec tej miłości pragnie uniżyć się, przypaść do stóp Twoich i tak pozostać. Pragnąłbym, Boże, wywyższyć Cię, jak najpiękniej oddać Tobie chwałę. Nie potrafię. Nieustannie mam świadomość nicości wszystkiego, cokolwiek robię.

Ty, Jezu, wskazujesz mi Maryję. Patrzę na Jej życie i zachwycam się. Była tak pokorną. Tak pokorną, że całkowicie zniknęła w Bogu. Niewiele słów wypowiada w Ewangelii, prawie Jej nie ma w Piśmie Świętym. A jednak jest. To wszystko jest zadziwiające i zachwycające, bo w tej cudownej nieobecności tak bardzo dobrze widzę Ją i rozumiem. Widzę pokorę, posłuszeństwo, oddanie, widzę wierność. W tej Jej nieobecności widzę Ciebie, Boże, w Jej Sercu i Twoje Dzieło, Twój zamysł – Zbawienie. Jak cudowna jest Jej nieobecność! Jak cudowna jest Jej pokora!

O, Panie, chciałbym, tak jak Maryja, całkowicie zniknąć w Tobie, być tak pokornym, cichym, uległym Tobie, nie wypowiadać ani jednego swojego słowa, w żaden sposób nie zaznaczać swojej obecności gdziekolwiek, być przezroczystym dla Ciebie – jak Maryja. Ona jest przezroczystą. Nic nie zostawia dla siebie – całego Ciebie przekazuje nam. O, Boże, bądź uwielbiony w tak cudownej postawie, w Osobie Maryi! Bądź uwielbiony, Jezu!

***

Stawiasz moją duszę przed Sobą, Boże. Powołujesz i posyłasz. Czuję nad sobą Twoją wielką moc, Twój Majestat. Poddaję się Twemu panowaniu, Panie. Czuję Twoje oczekiwania wobec mnie – wszystko jest wielkie. Wszystko wydaje się zupełnie nie na miarę duszy maleńkiej. Wszystko Ci oddaję. Nie posiadam nic swojego. Rezygnuję ze wszystkiego, czym żyłem, co lubię. Rezygnuję ze wszystkiego, do czego jestem przyzwyczajony. Nie chcę nic posiadać. Rezygnuję, Panie, z samego siebie i oddaję się Tobie. Nie wiem, w jaki sposób pragniesz posłużyć się taką marną duszą, ale przecież nie moja w tym rzecz, co zechcesz uczynić. Może zechcesz, aby ta marna dusza siedziała sobie gdzieś w kąciku, po prostu była Twoja, należała do Ciebie. Nie czuję w sobie wezwania do wielkich, bohaterskich czynów, zresztą Ty wiesz – lękam się wszystkiego. Ale dobrze mi jest, Jezu, gdy sobie przycupnę u stóp Twego Krzyża. Tam jest mi najlepiej, to jest moje miejsce. Przytulę się do Twojego Krzyża.

Dziękuję Ci, Jezu, za to, że czynisz to możliwym; za to, że przenosisz moją duszę na Golgotę. Choć nadal niczego nie rozumiem, czuję, że to moje miejsce i w tym w jakiś sposób jest moja misja, moje powołanie. Nic nie potrafię, niczego nie umiem i nie czynię niczego, a Ty Sam przytulasz mnie do Krzyża. Ty Sam przenosisz moją duszę w tak cudowne miejsce Twego przebywania na ziemi. Czyń, Jezu, co zechcesz – jestem Twój. I nie zważaj na to, że nic nie rozumiem. Zresztą wiem, że Ty, który jesteś Mądrością samą, Wszechmocą poradzisz sobie z taką duszą, jak ja, która jest przeciwieństwem Ciebie. Nie potrzebujesz ani mojej ludzkiej mądrości, ani ludzkiej mocy, niczego. Myślę, Jezu, że Ty chcesz mojej słabości, mego całkowitego oddania się Tobie, przyzwolenia, abyś posługiwał się mną tak, jak Ty tego chcesz.

Kocham Ciebie, Jezu! Oddaję Ci moje serce i duszę – posługuj się tak, jak chcesz. Jednocześnie udzielaj mi, Panie, nieustannie swego wsparcia, swego światła, prowadź. Ponieważ oddaję Ci moją wolę, to Ty wiesz, że możesz czynić, co chcesz, ale nie pozwól, abym na krok odszedł od Ciebie. Nie pozwól, abym się odwrócił. Proszę, nie pozwól!

Udziel mi swego błogosławieństwa, abym stale otwierał moją duszę na Ciebie, abym stale wpatrywał się w Ciebie, słuchał Ciebie, abym potrafił być posłusznym Tobie. Nie chcę niczego innego, tylko Ciebie. Ty jesteś moim wszystkim. Poza Tobą nie mam nic i nie chcę niczego. Proszę, Jezu, pobłogosław nas.

Refleksja

Wybranie już jest wyróżnieniem. Posłanie jest szczególnym wyróżnieniem. Jednak w tym wszystkim trzeba pamiętać, iż aby prawdziwie wypełnić swoją misję, powołanie trzeba być pokornym. Trzeba nieustannie być w bliskiej relacji z Bogiem, trzeba żyć w zjednoczeniu z Nim. Nigdy nie można powiedzieć, że się już coś osiągnęło, zdobyło, że już posiada się jakieś cnoty. Gdy człowiek realizuje Bożą misję, wtedy właśnie ciągle od nowa rozpoczyna walkę, by całe jego serce, cała jego dusza należały do Boga, by całe były przeniknięte Bogiem. Tylko dusza żyjąca w zjednoczeniu z Bogiem prawdziwie pełni swoje zadanie i tylko wtedy Bóg może posłużyć się nią tak, jak chce.

I my połóżmy nacisk na osobiste spotkanie z Bogiem, na ciągłe spotykanie się z Nim, na nieustanne trwanie przed Bogiem. Gdy będziemy budować tę relację, wszystko inne Bóg poukłada, wyprowadzi, uczyni. On Sam w nas i poprzez nas swoje Dzieło przeprowadzi.

Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>