Odpowiedzmy miłością na Orędzie z Fatimy

fatima2_2012Czy wiemy, na czym polega świętość trójki fatimskich dzieci, które przyjęły Orędzie Maryi i od tylu lat może być to Orędzie rozpowszechniane na całym świecie? Czy rozumiemy, dlaczego właśnie tę trójkę wybrał Bóg? I dlaczego właśnie poprzez takie małe serca Bóg zechciał po raz kolejny rozciągnąć skrzydła nad ludzkością, aby ją uchronić, przestrzec? Dzieci te nie posiadały wiedzy, wykształcenia, nie były szczególnie inteligentne czy mądre. Nawet ich wiara nie należała do zbyt dojrzałych. Czym zatem kierował się Bóg, wybierając te dzieci? Bóg patrzył na ich serca. Wybrał dzieci o prostych i szczerych sercach, o umysłach nieskażonych wiedzą. Wybrał Sobie dzieci, które przed objawieniami nawet zbytnio się nie modliły. Odmawiając Różaniec chciały, żeby szybciej im to szło, więc wypowiadały tylko pierwsze słowa: Zdrowaś Maryjo, Zdrowaś Maryjo, Zdrowaś Maryjo…, bo nie chciało im się odmawiać całej modlitwy. A jednak właśnie te serca Bóg wybrał. W tych sercach Bóg zobaczył miłość, pokorę, posłuszeństwo, wielką szczerość i otwartość. Nie byłoby możliwe rozpowszechnienie Objawienia w Fatimie, nie byłoby kolejnych wydarzeń, gdyby nie takie serca, gotowe kochać miłością doskonałą. Czy wiemy, że miłość tych dzieci była miłością zbliżoną do miłości doskonałej?
Dziwimy się, jak takie małe dzieci, z biednych rodzin, bez wykształcenia, mogą kochać dojrzałą miłością? Mogą. Łaska Boża trafiła na podatny grunt i ukształtowała w nich miłość. Doskonałość miłości w tych dzieciach polegała na tym, że była to miłość ofiarna. Ich ofiara sięgała szczytu. Wyobraźmy sobie małe dzieci z rodzin bardzo biednych, które przez cały dzień muszą wypasać owce i siedzą gdzieś daleko od swojego domu, jest gorąco, a one dla Jezusa, dla Maryi wyrzekają się nawet kropli wody, a swój kawałek chleba oddają innym. Przecież one same są głodne, bardzo spragnione i umęczone. Od momentu objawienia się im Matki Bożej, modlą się na Różańcu z ogromnym zaangażowaniem. Zawsze, gdy przychodzi czas modlitwy klękają i modlą się. I mimo zastraszenia ze strony władz, mimo gróźb, które dla takich dzieci były naprawdę straszliwym przeżyciem, nie zaprzeczają swojej wierze i temu, czego doświadczyły. Godzą się być pogardzane, wyśmiewane, godzą się na złośliwe, nieprzyjemne komentarze ludzi dorosłych. Początkowo bardzo przeżywają, że nie wszyscy rodzice wierzą im od razu, ale nie wyrzucają z serca tego, co się w nich pojawiło. Łaska Boga zstąpiła na właściwy grunt. To tak jakby deszcz zrosił ziemię, która już była zasiana, już była przygotowana i dzięki kroplom deszczu, a potem słońcu, które ogrzało ziemię rozwinęły się przepiękne rośliny – wykiełkowały, rozwinęły się, zakwitły i zaowocowały. A stało się to bardzo szybko. Dzieci te bardzo szybko dojrzały w swojej wierze i w miłości, niemalże prędkością kosmiczną za życia osiągnęły świętość. Od chwili Objawień ich życie przemieniło się w nieustanną ofiarę, wyrzeczenie. A wszystko to robiły dla Boga i Jego Matki, dzięki miłości. Miłość tak umocniła te serca, tak je uformowała, że każdy z nas może patrzeć z podziwem na dojrzałą świętość tych dzieci. Miłość była motorem do ich wyrzeczeń, do zgody na cierpienie różnego typu, do nieustannej modlitwy. Miłość też uczyniła ich mądrymi. Ich odpowiedzi w swej prostocie i szczerości zawierały mądrość Bożą. Ich czyste serca sprawiły, że w nich mądrość Boża mogła się objawić. Dwójka z nich w niedługim czasie wypełniła swoje zadanie na ziemi i cieszy się Niebem. Trzecia musiała jeszcze przez lata wypełniać Boże powołanie, które otrzymała, aby dopełnić wszystkiego, co zostało przez Boga zaplanowane – dopełnić wobec Objawień, wobec Kościoła i wobec własnej duszy również. Ale i ona cieszy się już Niebem.
Ludzie z czasów Jezusa nie byliby zdolni żyć takim życiem, jakim żyła ta trójka dzieci w bardzo krótkim czasie, ponieważ ich serca nie były tak proste, tak szczere, tak otwarte, tak czyste, nie były zdolne do takiej miłości. Oni wypełniali nakazy prawa w sposób zewnętrzny, bardziej z lęku, dlatego w wypełnianiu tych nakazów nie było mocy. Ich czyny były puste. Nie były połączone z łaską, nie prowadziły ich dusz ku Bogu, nie jednoczyły z Bogiem, nie były darem dla całego narodu wybranego. Dzieci fatimskie kierowały się miłością i miłość nadawała ich czynom wielką moc i wielkie znaczenie – łączyła je z Bogiem, ubogacała Kościół i odradzała życie Kościoła. Miłość poprzez ich życie stała się bogactwem wielu dusz w Kościele.
Bóg upodobał Sobie w tym, co małe, w tym, co głupie, co bez znaczenia w oczach świata. Nie posłużył się wykształconymi teologami, władcami jakiegoś kraju. Nie posłużył się żadnymi znaczącymi osobami, ale posłużył się ubogimi pastuszkami, którzy niewiele początkowo rozumieli i którzy później nie stali się teologami, ale którzy sercem tak umiłowali Boga, tak umiłowali Maryję – Bożą Matkę, że gotowi byli oddać życie z miłości. I oddali. Oni poświęcili swoje życie z miłości. Miłość uzdolniła ich do czynów, na ich miarę wielkich, a jednocześnie wielkich, ponieważ nie każdy zdolny jest do takich czynów, takich ofiar, takich wyrzeczeń, takiej modlitwy. Ich postawa, ich czystość, ich szczerość i prostota poruszała serca nawet najbardziej zatwardziałych i sprawiała, że się nawracały. Te dzieci nie bały się ośmieszenia. Dla nich miłość była najważniejsza, a z miłości chciały jak najlepiej wypełnić wszystko, co im Matka Najświętsza przekazała.
Zobaczmy, jak bliskie nam, są te dzieci; dzieci, które nie posiadały nic. Wszystko otrzymały od Boga. Pozwólmy sobie samym być takimi dziećmi – niewykształconymi, biednymi, ze świadomością, że i z wiarą u nas trochę na bakier. Ale poznaliśmy miłość, doświadczyliśmy miłości, więc w prostocie swoich serc: Uwierzmy miłości i przyjmijmy ją. Zacznijmy w sposób zwyczajny przyjmować miłość każdego dnia, w każdym wydarzeniu, sytuacji, w każdej osobie, we wszystkim. Cieszmy się nią i uwielbiajmy Boga za dar, jaki otrzymaliśmy. Otwórzmy serca szeroko na Bożą miłość, abyśmy umiłowali nią, aby ta miłość uczyniła nas zdolnymi do wszystkiego, czego Bóg oczekuje. Pozostańmy pokornymi. W swoim wyobrażeniu o sobie pozostańmy cały czas małymi, nic nieposiadającymi, aby nieustannie przyjmować wszystko od Boga, nieustannie dać się Jemu prowadzić, aby On w nas mógł wypełniać powołanie, które nam daje. Byśmy mogli, tak jak dzieci z Fatimy, kroczyć krokami olbrzyma ku Niebu; nie o własnych siłach, nie sami, ale na ramionach Jezusa, w Jego Sercu, zjednoczeni z Nim całkowicie.
Miłość uzdolniła te dzieci do osiągania szczytów ofiary, wyrzeczenia, cierpienia. One przed objawieniami wcale nie marzyły o wyrzeczeniach, o cierpieniach. Miłość tak je przemieniła, że pragnęły uczynić wszystko dla Jezusa i przyjmowały każde cierpienie w sposób niebywale dojrzały. Każdy z nas może ich brać za przykład. Bez miłości nie byłyby zdolne do niczego. Bez miłości człowiek nie jest zdolny czynić dobro drugiemu człowiekowi, zapominając o sobie. Nie jest zdolny do wyrzeczeń, do ofiar na rzecz innych. Bez miłości człowiek zamknięty jest w sobie i żyje tylko swoim życiem, może tylko ranić innych i samego siebie. Miłość przemienia duszę i uzdalnia ją do czynów wielkich, na miarę wielkich Świętych.
Złóżmy swoje serca na Ołtarzu prosząc, by Bóg uczynił je prostymi, szczerymi, czystymi. Prośmy, byśmy mieli uczestnictwo w wielkim Dziele Bożym, tak jak to uczestnictwo mają dzieci z Fatimy. Czy rozumiały, jak wielkie to Dzieło? Nie. A czy my rozumiemy? Nie mamy bladego pojęcia. Prośmy, aby Bóg nasze serca wypełnił miłością.

Modlitwa

Dziękuję Ci, Boże za każdy kolejny dzień i za każdą godzinę w danym dniu. Dziękuję Ci za Twoją objawiającą się miłość wobec mnie we wszystkich sprawach, rzeczach i sytuacjach. Dziękuję Ci, że przychodzisz do mnie poprzez różne osoby, poprzez ich postawy, ich słowa. Dziękuję Ci, Jezu! Uczysz mnie pokory, o Panie – dziękuję Ci! Całym sercem dziękuję Ci, że wokół siebie spostrzegam tych, którzy w tak cudowny sposób otwierają swoje serca na Ciebie, którzy starają się żyć Twoją nauką. Mogę podziwiać ich i mogę też ich naśladować w tym, patrząc na siebie, na swoje życie. Swoje postawy mogę zmieniać na lepsze.
Dziękuję Ci, że dzisiaj uświadamiasz mi, jak jeszcze mi daleko do takiej wiary, do takiej miłości, jaką miały dzieci z Fatimy. Jakże mi daleko do ich prostoty, do ich szczerości. Dziękuję Ci! To uświadomienie sobie jest też ważne. Może stać się punktem zwrotnym, przecież od czegoś trzeba zacząć.
Dziękuję Ci, Boże, za wszystko, co mi uświadamiasz, choć czasem prawda jest bolesna dla mnie. Upadają moje różne wyobrażenia o sobie, różne moje teorie, ale w ten sposób zdejmujesz ze mnie to, co sam nałożyłem, abym mógł stanąć w prawdzie przed Tobą. Dziękuję Ci!
Dziękuję Ci, Jezu, za wszystkie trudne sytuacje, trudne relacje z ludźmi, trudne słowa. Dziękuję Ci za to, co jest cierpieniem. Wierzę, że poprzez cierpienie kształtujesz mnie. Wszystko przecież ma głęboki sens, bo pochodzi od Ciebie. To, co mi dajesz jest dla mnie najlepsze. Ufam, wierzę w to. Zatem, dziękuję Ci, Jezu, za każdą sekundę dzisiejszego dnia – za każdą, cokolwiek się w niej działo. Dziękuję Ci, bo jest darem Twojej miłości. Tyle sekund, tak wielka miłość, którą zostałem obdarowany dzisiaj – dziękuję Ci za nią Jezu! Pragnę Ci dziękować.

***

Dziękuję Ci, Boże, za przykłady takich małych, chociaż wielkich Świętych, jakimi są dzieci z Fatimy. To, że właśnie wybrałeś takie dzieci i że właśnie ich obdarzyłeś taką świętością, wnosi w moje serce pewną nadzieję. Czuję się małym, bardzo słabym. Skoro dzieci uczyniłeś świętymi, to mam nadzieję, ufam, Jezu, że i moją duszę poprowadzisz ku świętości. Ufam, że nie będziesz się zrażał moimi upadkami, niewiernościami, ale poprowadzisz mnie prosto w objęcia miłości. Ufam, Jezu! Jest przecież tak dużo przykładów ludzi, którzy w jakimś stopniu podobni byli do mnie, a jednak Twoja łaska poprowadziła ich na sam szczyt. Skoro w Piśmie Świętym czytam, iż chcesz, abyśmy byli święci, jak Święty jest Ojciec w Niebie, to ja ufam, że i mnie powołałeś do świętości.
Jezu, już nie tyle mi chodzi o świętość, ale o miłość. Patrząc na przykłady różnych świętych, zadziwia mnie ich miłość do Ciebie. Zachwyca mnie relacja miłości, jaka was łączy. I właśnie ja pragnę takiej relacji miłości. Nie chcę doskonałości dla niej samej, nie chcę wypełnienia przykazań dla nich samych, ja pragnę miłości doskonałej. Chcę kochać miłością taką, jaką zostałem ukochany. Chcę tak miłować, jak Ty mnie miłujesz. A wszystko, co się z tym wiąże Ty Sam dołożysz, podarujesz, uformujesz. Dlatego też będę Ciebie prosić o miłość. Z miłości przecież człowiek zdolny jest do wszystkiego. Może ja, gdy będę kochać Ciebie wielką miłością, zdobędę się na to, by z pokorą i ufnością przyjmować wszystko z Twojej ręki, by starać się być Tobie wiernym, z miłości być posłusznym we wszystkim. Proszę Ciebie, Jezu, obdarz mnie taką miłością, wlej ją w moje serce, abym ja mógł kochać Ciebie, abym mógł kochać inne dusze. Proszę, przemień mnie w miłość.

***

Kiedy patrzę na objawienia w Fatimie, widzę Ciebie, Maryjo, z jak wielką miłością, czułością rozmawiałaś z dziećmi. Twoja Matczyna miłość tak otworzyła serca, że dzieci te całkowicie zostały przemienione. Ty, Maryjo, miałaś swój udział, i to wielki udział, w przemianie ich serc, w przyjęciu miłości, w życiu miłością, w tak szybkim dojrzewaniu ich do doskonałości.
Moje życie, Maryjo, już od jakiegoś czasu należy do Ciebie. Tobie je zawierzyłem. Pragnę Ciebie cały czas prosić, abyś i moje serce ciągle brała w swoje dłonie i je przemieniała. Pragnę kochać. Pragnę kochać Ciebie i pragnę kochać Jezusa. Chciałbym kochać prawdziwie, by ta miłość obejmowała całe moje życie, wszystkie jej sfery. Chciałbym, by ta miłość wyrażała się w moich relacjach z ludźmi, w pokornym przyjmowaniu każdego dnia, z wdzięcznością; by ta miłość wyrażała się w ciągłym pokoju mego serca, które niech trwa niewzruszenie bez względu na to, co się będzie działo. Chciałbym, Maryjo, żyć bliziutko Ciebie, jako mojej Matki. Chciałbym, byś mnie prowadziła jako swoje dziecko prosto w ramiona Jezusa. Pragnę tego, Maryjo. Kocham Ciebie tak, jak potrafię, Jezusa kocham tak, jak potrafię, ale Ty możesz sprawić, że moja miłość będzie większa, prawdziwsza, że miłość złączy nasze serca – Twoje, Jezusa i moje. Tak bym chciał, Maryjo, być pokornym i w pokorze przyjmować wolę Bożą, otwierać serce na natchnienia Boże, aby za nimi pójść. Nie chcę żadnych zaszczytów, nie chcę żadnych wyróżnień, nie muszę być dostrzegany. Niczego takiego nie pragnę. Moim największym pragnieniem jest żyć w zjednoczeniu z Bogiem – to jest moim szczęściem, to jest moim prawdziwym życiem.
Proszę was: Franciszku, Hiacynto, Łucjo, módlcie się o otwartość mojego serca, bo ja wiem, że wszystko Bóg już przygotował dla mnie, tylko wystarczy otworzyć serce. Bóg daje mi Maryję za Matkę, tylko wystarczy otworzyć serce. Ja wiem, że Święci są moimi braćmi i siostrami, mają się mną opiekować, służyć mi pomocą, tylko ja muszę otworzyć serce. Bóg daje mi Aniołów, którzy mają mnie strzec, poprowadzić, obronić. Dał mi Anioła Stróża, ale ja muszę otworzyć serce. Dzisiaj tak piękny dzień, więc ufam, że wy razem z Matką Najświętszą pomagacie duszom w otwieraniu się na miłość Bożą. Więc proszę was, wypraszajcie również i dla mnie tę łaskę. Niech Maryja formuje moje serce i niech mnie poprowadzi w same objęcia Miłości, abym mógł kochać miłością największą Tego, którego już moje serce pragnie i za którym tęskni.
Jezu mój, tak bardzo pragnę Cię kochać, a nieustannie doświadczam własnych ograniczeń. Pomóż mi, proszę – chcę kochać!

***

Pragnę, Jezu, żyć tak bliziutko Ciebie. W sposób szczególny umiłowałem Twój Krzyż i chciałbym móc nieustannie trwać pod Twoim Krzyżem. Chciałbym ciągle adorować Twoje Rany, móc je całować. Chciałbym zbierać Twoją Krew i w swoim sercu przechowywać. Chciałbym, abyś otworzył oczy mojej duszy, bym mógł widzieć Ciebie wiszącego na Krzyżu. Chciałbym móc tulić Ciebie w swoich objęciach, chciałbym móc szeptać Ci słowa miłości, które choć trochę by Ciebie pocieszały. Chciałbym, Jezu dotykać Ran Twoich, zanurzać się w nich, o Panie.
Tak niewiele rozumiem, Jezu, z tego, co się dzieje wokół mnie i z tego, co się dzieje we mnie. Ten zewnętrzny świat, obowiązki, wszystko to mnie przytłacza, jakby zabierało mnie odciągając od Ciebie. I tak niewiele czasu pozostaje mi na to, by wtulić się w Ciebie i tak trwać. Nie wiem, jaką przyszłość przewidziałeś dla mnie. Skoro teraz nie mam tak dużo czasu, aby być przy Tobie pod Krzyżem, to uczyń możliwym, abym we wszystkich obowiązkach, które mam, potrafił być z Tobą – pod Krzyżem. Pomóż mi, abym potrafił kochać Ciebie we wszystkich wydarzeniach, w ludziach, abym w każdym momencie miał świadomość, że czynię wszystko z miłości do Ciebie, bez względu na to, co to jest – czy robię coś chętnie lub niechętnie; coś, co sprawia mi przyjemność, czy coś, czego nie chciałbym robić. Wszystko, Jezu, chcę czynić łącząc się z Tobą na Golgocie, ciągle mając wzrok utkwiony w Twoich Ranach, ciągle się w nich zanurzając. Kocham Ciebie, Jezu i pragnę adorować Ciebie nieustannie. Proszę, pomóż mi w tym.
Wyciągam do Ciebie, Boże, moje dłonie. Chcę przyjąć wszystko. Chcę przyjąć Twoją wolę. Chcę każdego dnia przyjmować to, co dla mnie zaplanowałeś. Chcę przyjmować pokornie, cicho, z ochotą. Chcę przyjmować z otwartością, aby przyjąć wszystko. Chcę przyjmować z miłością, aby służyć. Chcę przyjmować tak, aby wypełnić dokładnie wszystko, co zaplanowałeś. Proszę Cię, Jezu, pobłogosław mi i poprowadź mnie tą drogą.

Refleksja

Nie da się przyjąć Orędzia, chociażby płynącego z Fatimy, nie da się realizować tych wszystkich wezwań płynących z samego Serca Bożego, jeśli się nie kocha. Człowiek, owszem, narzuci sobie jakieś modlitwy, jakieś wyrzeczenia czy posty, ale stanie się to dla niego bardzo szybko ciężarem i będzie wszystko wykonywał z obowiązku, z lęku oraz z faktu, że się zobowiązał. I nie będzie w tym życia, które ma odradzać, nie będzie ducha, który ma przenikać wszystkie dusze w Kościele. ABY ODPOWIEDŹ NASZA NA ORĘDZIE Z FATIMY BYŁA ODPOWIEDZIĄ, DAJĄCĄ NOWE ŻYCIE KOŚCIOŁOWI, DUSZOM, MUSI BYĆ PRZEDE WSZYSTKIM ODPOWIEDZIĄ MIŁOŚCI. Trzeba prosić o miłość. Miłość prowadzi, tłumaczy różne rzeczy, wyjaśnia i człowiek wie, jak postępować. Jeśli podejmuje się jakichś wyrzeczeń, zobowiązuje się do jakichś modlitw, to modli się z miłości. Czyni wszystko z miłości. Miłość niesie tę duszę w modlitwach, w wyrzeczeniach, w postach. Wtedy ma to wszystko wielką moc i głęboki sens, bo dusza jednoczy się z Bogiem. We wszystkich objawieniach, gdzie Maryja przychodzi, aby przestrzec, aby prosić, ważna jest odpowiedź poprzez miłość. Inaczej będziemy traktować samych siebie jak niewolników wobec Boga i będziemy Go zasmucać, ranić. A my jesteśmy Jego dziećmi – wolnymi; dziećmi, a więc powołanymi do relacji miłości.
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>