A wy za kogo Mnie uważacie?

20170824_203953_resized (2)Pytanie w dzisiejszej Ewangelii (Mt 16, 13-20) dla wielu z nas jest prostym pytaniem i odpowiedź jest oczywista. Zastanówmy się jednak, czy rzeczywiście ta oczywista odpowiedź płynie z głębi serca. Co serce czuje, gdy daje tę odpowiedź?

Jezus pyta: Za kogo uważają Mnie tłumy?” Ale potem zadaje drugie pytanie, o wiele ważniejsze, pytanie skierowane bezpośrednio do uczniów: A wy za kogo Mnie uważacie?” To pytanie skierowane jest też do nas. My dobrze wiemy, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, jest Zbawicielem świata. Ale czy zbyt gładko nie przechodzą nam przez usta te określenia? Czy nie przyzwyczailiśmy się do tego, kim jest Jezus? Może warto by pomyśleć, kim dla mnie osobiście jest Jezus? Ale i to pytanie często wybrzmiewało, więc każdy z nas ma już gotową odpowiedź. Dobrze by było, abyśmy dzisiaj spróbowali stanąć przed Jezusem twarzą w Twarz i patrząc w Niego zastanowili się, kim On jest dla nas. Posiadając tak wielką już wiedzę ogólną, kim jest Jezus, mając w pamięci przeróżne pouczenia, doświadczenie różnych rekolekcji (niekoniecznie w tej Wspólnocie, ale i w innych), starajmy się w swoim sercu spojrzeć na Jezusa. Można zamknąć oczy, aby lepiej się skupić. Spójrzmy na Jezusa, On zadaje nam dzisiaj to pytanie. Jest to pytanie osobiste; nie takie ogólne, rzucone w tłum. To pytanie skierowane jest konkretnie do ciebie. Jezus dzisiaj przychodzi do ciebie. Można by powiedzieć, że nie przychodzi do nas, On przychodzi do ciebie i z troską w głosie pyta: Kim jestem dla ciebie? Pomyśl, kim dla ciebie jest Jezus? Nie dawaj szybkiej odpowiedzi, zgodnej z twoją wiedzą. Raczej chodzi o to, abyś zagłębił się w swoje serce i abyś poszukał tam głęboko, jaki jest twój stosunek do Jezusa, twoja relacja z Nim? Co czujesz do Niego? Co dzieje się w twoim sercu, kiedy patrzysz na Niego? Co się dzieje w twojej duszy, gdy słyszysz to pytanie? A On patrzy ci prosto w oczy, zadając je.

  • Kim dla ciebie jestem?
  • Czy Mnie kochasz?
  • Czy jestem dla ciebie ważny?
  • Czy wierzysz prawdziwie, że przyszedłem, aby dać ci życie, aby dać ci szczęście?
  • Czy wierzysz w Moją miłość do ciebie?
  • Czy Mi ufasz?

W jednym pytaniu Jezusa: Kim jestem dla ciebie? są te wszystkie pytania. Jest ich jeszcze więcej, bo chodzi o to, abyś na nowo spojrzał na swoją relację z Jezusem, abyś zastanowił się, jaka ona jest. Czy twoje relacje trochę nie oziębły? Czy nie traktujesz tej relacji jako czegoś, co już dobrze znasz, o czym wszystko wiesz? Czy powoli nie staje się ona obojętną, rutynową? Jezus patrzy ci prosto w oczy. Jego Serce jest pełne miłości, Jego słowa są pełne żaru, bo On tych pytań nie rzuca ot tak, od niechcenia. Przyszedł, a Jego Serce jest zaangażowane, jest pełne żaru, miłości, pełne niepokoju, czy ty Go kochasz? W przeciwieństwie do człowieka, Jezus nigdy nie męczy się miłością i relacją z człowiekiem, nigdy się nie nuży. Jego miłość jest nieustannie świeża, ciągle nowa i ciągle pełna żaru. A więc i teraz cały przepełniony miłością, cały płonący miłością, pyta z miłości, bo chce znać odpowiedź, chce pobudzić twoje serce, twoją duszę, chce ciebie obudzić i pyta: Kim jestem dla ciebie?

Twoja odpowiedź jest ważna, dlatego nie rzucaj jej tak mimochodem. Nie odpowiadaj od razu, ale zastanów się – zastanów się dzisiaj, zastanów się potem wieczorem, zastanawiaj się jutro, myśl o Jezusie, który stoi przed tobą. Bądź nieustannie przed Nim, ciągle słuchaj Jego pytania i miej świadomość, iż to pytanie ciągle wybrzmiewa, bo On ciągle jest przy tobie, ciągle kocha, ciągle pełen niecierpliwości oczekuje.

Jesteś świątynią Boga, duszą, którą On umiłował. Jednocześnie jesteś duszą, którą Bóg chce odrodzić, odnowić. Chce uczynić ciebie na nowo. I to uczynienie na nowo ma być budowlą piękniejszą, wspanialszą, bogatszą, ponieważ będzie to już budowla w nowym świecie, w nowym życiu – budowla na wieczność, budowla postawiona w ogrodzie Bożym, świątynia w sposób niezwykły zamieszkana przez Boga. Bóg już teraz widzi tę świątynię i pragnie, aby jak najszybciej została utworzona. Pragnie twego odnowienia. Odnowienie może przyjść wtedy, kiedy ty będziesz stawał przed Bogiem w bezpośredniej relacji, kiedy otworzysz się na miłość, kiedy uświadomisz sobie, kim jest Bóg dla ciebie, kiedy odpowiesz Mu na to pytanie całym swoim sercem, kiedy w tej odpowiedzi cały będziesz do Niego należeć. Wtedy Bóg odnawia twoją budowlę, stawia na nowo świątynię twojej duszy, czyni ją jeszcze piękniejszą. Twoja dusza będzie piękniejszą, wspanialszą, kiedy cały oddasz się Bogu i pozwolisz, by stworzył ciebie niejako na nowo. Jakakolwiek byłaby twoja dusza tutaj na ziemi, w Niebie będzie nieporównywalnie piękniejsza, zjednoczona z Bogiem, w Nim zatopiona, przemieniona w Niego, a więc Jego piękno będzie twoim pięknem, Jego czystość – twoją czystością; Jego świętość – twoją będzie.

Teraz zastanawiaj się, kim dla ciebie jest Bóg, aby przyjmując na nowo relację miłości z Jezusem, przyjąć jednocześnie wszystko to, co Bóg pragnie dać tobie i co pragnie utworzyć w tobie. Od tego przyjęcia rozpoczyna się budowanie nowej świątyni, od otwarcia się na Boga rozpoczyna się nowe życie. Ale w tym wszystkim ważne jest, kim dla ciebie jest Bóg, jaka jest twoja bardzo intymna relacja z Bogiem. Bo od tego zależy, na ile pozwolisz Bogu budować na nowo, na ile oddasz Bogu siebie, na ile świątynia twej duszy będzie w rękach Boga.

Więc, stając przed Jezusem pomyśl, kim On jest dla ciebie? A potem złóż swoje serce u Jego stóp, całkowicie się oddając, powierzając, mówiąc Mu, że Mu ufasz, że Mu wierzysz, że Go kochasz. I chociaż nie rozumiesz tak wielu rzeczy, chcesz, aby rozporządzał tobą tak, jak On chce. Niech Jego wola w tobie się wypełni.

Modlitwa

Witaj, mój Jezu! Witaj, mój Panie! Znowu udzielasz mi tak cudownej łaski Twojej obecności w duszy. Jestem obdarowywany tak każdego dnia. Moja dusza doświadcza nieskończonych łask. A jednak dzisiaj, Jezu, patrzysz prosto w oczy i zadajesz mi pytanie, które porusza moje serce. Ja wiem, że Ty nie chcesz szybkiej odpowiedzi i nie oczekujesz mojej wiedzy na ten temat. Ty chcesz, aby moje serce odpowiedziało.

Kiedy z głębi serca (tak mi się wydaje) chciałbym odpowiedzieć, że jesteś moją Miłością, że jesteś pragnieniem mego serca, to jednak okazuje się, że to nie jest do końca prawdą. Od razu przychodzi mi na myśl wiele sytuacji, w których zaprzeczałem tej miłości. Kiedy staję przed Tobą, Jezu, i staram się patrzeć Tobie prosto w oczy, gdy zadajesz mi pytanie: Kim jestem dla ciebie? zaczynam sobie uświadamiać ogromne swoje słabości i brak miłości. Jeśli mam być w zgodzie z prawdą, to moje słowa, moje postępowanie w różnych momentach nie świadczyły o tym, iż Ty jesteś dla mnie Najważniejszy, że jesteś Miłością, że jesteś Królem moim. I zaznaję smutku w moim sercu. Zrozumiawszy, jaka jest prawda, zaznaję smutku. Myślę, że powinienem mówić, iż chciałbym, abyś był moją Miłością – największą, najszczerszą; chciałbym należeć cały do Ciebie; chciałbym poświęcić Tobie swoje życie; chciałbym czynić wszystko dla Ciebie z miłości. Chciałbym!

Przypadam, Jezu, do stóp Twoich, całuję je. Całuję rany Twoje, zalewam je łzami. Wybacz mi, proszę, bo po raz kolejny uświadamiam sobie, że ja jestem brakiem miłości, że nie jesteś na pierwszym miejscy, a słowa: Król, Mesjasz, Zbawiciel, choć znam ich znaczenie, są puste dla mnie. Gdyby miały znaczenie, o Panie, moja dusza inaczej by reagowała, moje serce inaczej by żyło. Zmieniłoby się moje życie na zawsze. Przecież jeśli się wierzy, że Ty jesteś Mesjaszem, Zbawicielem świata, to nie można żyć tak, jak żyję ja – swoim życiem, zajęty swoimi sprawami, stawiający na pierwszym miejscu siebie i swoje zachcianki.

O, Panie, pozwól mi pozostać u stóp Twoich, by łzami zraszać Twoje stopy, przepraszając Ciebie za brak miłości, przepraszając za wszystkie moje niewierności, za moje nieposłuszeństwo, za egoizm, pychę. Panie mój, przepraszam Ciebie!

***

Jezu, uświadamiasz mi to, co prawdziwie leży w moim sercu; to, jaka jest moja relacja, mój stosunek do Ciebie. Uświadamiasz mi moje słabości. Pokazujesz mi prawdę. Staję przed Tobą, Boże, całkowicie bezsilny, całkowicie bezradny wobec samego siebie. Prawda o mnie nie jest wesołą, raczej przygniata mnie, przytłacza. Chciałbym, Panie, by moje serce biło żywo, kiedy patrzę na Ciebie. Chciałbym czynić wszystko, co jest zgodne z Twoją wolą, z miłości. Chciałbym, Jezu, żyć dla Ciebie, wszystko Tobie ofiarować. Chciałbym poświęcić całe życie Tobie. Chciałbym, Jezu, żyć w zjednoczeniu z Tobą, w wielkiej otwartości serca, w przytuleniu mojej duszy do Twego Ducha. Chciałbym, ale jakże posiadam bolesną wręcz świadomość, iż bardzo daleko mi do zrealizowania tych pragnień. Ta odległość wydaje mi się nie do przebycia. A Ty możesz przebyć tę odległość. Możesz uczynić wszystko, aby moje życie zmieniło się, by moje serce żyło inaczej. W Tobie, Boże, jest moc, jest możliwość, jest wszystko. We mnie nie ma nic. Będę więc pokazywać Ci, Boże, moje słabe serce, moje bezsilne ręce i będę mówić Ci: Jezu, pomóż! Pragnę!

Chociaż dajesz mi poczucie, kim jestem i jaka jest moja relacja do Ciebie, chociaż zdejmujesz bielmo z moich oczu, abym przejrzał i zobaczył prawdę o samym sobie i chociaż moje serce zasmuca się tą prawdą, jednak Ty, Jezu, nie pozostawiasz mnie samego w tym cierpieniu i smutku. Ty przychodzisz do mnie, a Twoje przyjście jest objawiającą się miłością. Zadziwiające jest to, że przychodzisz z miłością do mnie, pomimo całej prawdy, kim jestem. O, Panie, przychodzisz i pochylasz się z miłością nade mną – Ty, Wielki Bóg, Stwórca całego świata, Zbawiciel, Nieskończony, pełen mocy, Potęgi, Majestatu. Po prostu pochylasz się nade mną – z miłością. I czuję się, Jezu, jak maleńkie dziecko. To najcudowniejsze uczucie, jakie mógłbym teraz poczuć. Jestem maleńkim dzieckiem, nad którym pochyla się sam Bóg – z czułością i wyrozumiałością, ze współczuciem.

O, Panie, Twoja miłość jest tak cudowna, Twoje miłosierdzie tak wielkie. Dziękuję Ci za to, że nie dajesz mi grzebać się we własnym błocie, brudzie, ale obdarzasz miłością. Ukazujesz mi, kim jestem dla Ciebie. Najpierw pozwoliłeś mi zobaczyć, jaki jestem i jaka jest moja relacja do Ciebie, ale teraz pozwalasz mi zobaczyć, jak Ty patrzysz na mnie, kim jestem dla Ciebie. I to jest najcudowniejsze, najpiękniejsze, co mogło mi się teraz przydarzyć. Dziękuję Ci, Boże! Nie mam słów, aby wyrazić to, co jest w sercu. O, Panie, choćby moja dusza zionęła smrodem, największą brzydotą, to Ty pochylasz się nade mną z czułością jako nad swoim umiłowanym dzieckiem. Twoja miłość jest tak piękną, czułą, delikatną, przebaczającą, rozumiejącą wszystko. Twoja miłość podnosi mnie. Nie pozwala mi zagłębiać się w moje brudy. Twoja miłość nie pozwala mi patrzeć na siebie samego moim wzrokiem, ale każe mi patrzeć tak, jak Ty patrzysz na mnie. W Twoich oczach jestem dzieckiem Króla. W Twoich oczach jestem pierworodnym Twoim synem. W Twoich oczach, Panie! Nie znam takiej miłości. Dziękuję Ci za nią i za to, kim jestem dla Ciebie. Dziękuję Ci, Boże!

***

Dziękuję Ci, Jezu! Wystarczy Twój dotyk, a zmienia się całe moje życie. Wystarczy Twoja obecność i naraz moja dusza odradza się, zaczyna żyć na nowo. I wtedy wszystko wydaje się już inne, a serce zaczyna kochać. O, Panie, wystarczy tylko to, że Ty pochylasz się nade mną, a ja zaczynam żyć inaczej, myśleć inaczej, patrzeć na wszystko inaczej. Jest wtedy we mnie wszystko nowe, jakaś energia.

O, Panie, ja wiem, że jest to łaską. Wiem, że to Twoja obecność. Sam z siebie nie byłem w stanie wykrzesać niczego. Pogrążony w smutku, w prawdzie o sobie nie potrafiłem, Boże. Mój wzrok skierowany był na ziemię, moje serce było przygnębione, brakowało mi życia w moich członkach. Ale przyszedłeś Ty i zmieniłeś wszystko. Wystarczyła chwila, a odrodziłeś mnie, uczyniłeś na nowo. O, Panie, dziękuję Ci.

  • Dziękuję za Twoją miłość, która jest tak wyrozumiałą, tak łagodną, tak cierpliwą. Dziękuję Ci za Twoją miłość, która mnie oczyszcza, podnosi, która czyni mnie Twoim dzieckiem. Dziękuję Ci za nią!
  • Dziękuję Ci za to, że dajesz mi szczęście. Widzę sens swojego życia i cel – Niebo.
  • Dziękuję Ci za to, że jesteś obecny w moim życiu, że na każdym kroku mogę Ciebie spotkać. Ty mnie prowadzisz, Ty się mną opiekujesz, dajesz mi wszystko. Nie mam niczego, czego bym nie otrzymał od Ciebie. Dbasz o wszystko, o Panie, o wszystko się troszczysz. Dziękuję Ci, Boże! Och, obym tylko nie zepsuł niczego, obym potrafił przyjąć wszystko, co dajesz, obym nie zamykał się na cudowną Twoją obecność.

Jesteś moim największym Skarbem, największą radością. Chcę, abyś był moją Miłością – największą. Chcę żyć dla Ciebie, chcę Tobie poświęcić wszystko. Chcę słuchać Ciebie, chcę pełnić Twoją wolę. Pragnę. Mając świadomość tego, kim jestem, jak bardzo jestem słaby, o Panie, podnoszę ręce, abyś włożył w nie samego Siebie, Twoje życie, wszystko, co Twoje. Od tej pory nie chcę niczego czynić sam. Oddaję Ci moje życie, abyś Ty w nim czynił wszystko. Nie należę już do siebie, ale do Ciebie. Wszystko, co moje staje się Twoim. Prowadź mnie! Proszę, kieruj mną! Kocham Ciebie, Boże i pragnę żyć dla Ciebie.

***

Obdarzasz mnie, Jezu, najcudowniejszym Darem – Samym Sobą. To najcudowniejszy Dar. Wybacz, że moja dusza nie jest w stanie objąć tego Daru i pojąć jego wielkości. Wybacz, że nie rozumiem wartości tego Daru. Wybacz, że nie potrafię docenić. Wybacz, że moje serce jest za małe, a oczy tak ślepe, uszy głuche. Obdarzasz mnie Sobą. O, Panie, całego Siebie składasz do małego serca, do swego stworzenia. Wybacz, to trudne do pojęcia, trudne do zrozumienia, do przyjęcia. Wielkość tego Daru przerasta mój umysł.

Uwielbiam Ciebie, Boże! Wywyższam Ciebie! Oddaję Tobie cześć. Tyś moim Królem i Panem. Tobie chcę służyć, dla Ciebie żyć. Bądź uwielbiony!

***

Wystarczy, Boże, jeden ułamek sekundy, w którym dotykasz serca, a przemieniasz cały świat człowieka. Czynisz nowym jego życie. Dziękuję Ci za wszystko, Jezu! Szczególnie za to, czego nie rozumiem. Chcę wszystko przyjmować. Chcę pamiętać, Boże, że wszystko, co mnie spotyka jest Twoją łaską. A więc chcę przyjmować. Chcę przyjmować!

Kocham Ciebie, Jezu i pragnę żyć w bliskości Twojej, w zjednoczeniu z Tobą. Uczyń moje serce oddane Tobie. Spraw, aby moja dusza lgnęła do Ciebie, otwierając się coraz bardziej na Twoją rzeczywistość. Proszę pobłogosław mi, bo Twoje błogosławieństwo jest najważniejsze dla mnie. Z nim wszędzie pójdę, wszystko zniosę. Twoje błogosławieństwo daje siłę, moc, wiarę, ufność, cierpliwość. Dzięki niemu potrafię przyjmować cierpienie jako największą wartość, skarb wprowadzający w wieczność. Pobłogosław nas, Jezu.

Refleksja

Człowiek powinien stale podejmować wysiłek odświeżania swojej relacji z Bogiem, ciągle starać się patrzeć na nowo, tak jakby się patrzyło pierwszy raz na Boga. Trzeba starać się, by nie wpaść w przyzwyczajenie, w rutynę, by obecność Boga nie spowszedniała, ani zobojętniała; by nie przyzwyczaić się do tego, że On jest, że to się nam należy, że tak ma być; by nie stać się zimnym. Trzeba prosić Ducha Świętego, by odnawiał w każdym z nas życie Boże, by przecierał nasze oczy i uszy, pozwalając na nowo zobaczyć, przeżyć , doświadczyć, usłyszeć. Nie chodzi tutaj o jakieś sensacyjne przeżycia, o to, by szukać gdzieś nowych doznań, ale o otwarcie serca na nowo. Trzeba je otworzyć szerzej, by z wiarą spojrzeć na Boga.

Na pewnym etapie, Bóg niekoniecznie musi dawać stale jakieś doznania w sercu, w duszy. Wtedy często ludzie gasną. Nie posiadają w sobie światła, nie żyją już tak, jak na początku swej drogi, kiedy zachwycili się Bogiem. Nie ma w nich życia. I albo rezygnują, albo szukają nowych doznań w innych wspólnotach, na innej drodze, w książkach religijnych. Chcą poczuć to, co było kiedyś. A nie o to chodzi. Wtedy cały czas chodzą po powierzchni, ślizgają się po niej zamiast się zagłębić w swoje serce, w swoją duszę. Aby pójść w głąb potrzeba wysiłku.

  • Trzeba powiedzieć: ja wierzę, ja ufam, choćby się nic nie widziało, nie czuło, choćby serce wydawało się zimne.
  • Trzeba starać się spojrzeć na nowo na Jezusa, odpowiedzieć sobie, kim jest dla mnie i pójść za Nim. A Bóg udzielać będzie łaski w takim momencie, kiedy uzna, że nasza dusza właśnie jej potrzebuje.
  • Trzeba starać się ze wszystkich sił, by nie zobojętnieć, by Bóg nie stał się kimś spośród wielu innych osób, ale by cały czas był Najważniejszy, Jedyny, Niezwykły.

Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Jedna myśl nt. „A wy za kogo Mnie uważacie?

  1. Poczułam ogromną czułość, wzruszenie i łzy radości. Jesteś Jezu zawsze , w każdym momencie nawet wtedy kiedy jest we mnie pustka i nic nie czuję . Dziękuję Ci Jezu za te nieustanne ciche cuda które czynisz w moim życiu. Dziękuję Jezu za pocieszyciela którego dałeś wspólnocie ks. Tadeusza, kapłanów rekolekcjonistów. Dziękuję Ci Jezu za Mateńkę

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>