Rozważania na czas Bożego Narodzenia – komentarze do Ewangelii

12 stycznia lub w sobotę po Objawieniu Pańskim

Nowy lekcjonarz: 1 J 5, 14-21; Ps 149, 1-2. 3-4. 5 i 6a i 9b (R.: 4a); Mt 4, 16; J 3, 22-30;

Przyjaciel oblubieńca doznaje radości na głos oblubieńca

Jezus i uczniowie Jego udali się do ziemi judzkiej. Tam z nimi przebywał i udzielał chrztu. Także i Jan był w Ainon, w pobliżu Salim, i udzielał chrztu, ponieważ było tam wiele wody. I przychodzili tam ludzie, i przyjmowali chrzest. Nie wtrącono bowiem jeszcze Jana do więzienia. Potem powstał spór między uczniami Jana a pewnym Żydem w sprawie oczyszczenia. Przyszli więc do Jana i powiedzieli do niego: «Nauczycielu, oto Ten, który był z tobą po drugiej stronie Jordanu i o którym ty wydałeś świadectwo, teraz udziela chrztu i wszyscy idą do Niego». Na to Jan odrzekł: «Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba. Wy sami jesteście mi świadkami, że powiedziałem: „Ja nie jestem Mesjaszem, ale zostałem przed Nim posłany”. Ten, kto ma oblubienicę, jest oblubieńcem; a przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca. Ta zaś moja radość doszła do szczytu. Trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał». (J 3, 22-30)

Komentarz: Jan mocą Bożą rozpoczyna Wielkie Dzieło zarówno w narodzie wybranym, jak i w całej ludzkości. Jan dobrze odczytując w sercu otrzymywane znaki z Nieba, mówi o wielkiej godności Jezusa. A chcąc ukazać tę wielkość przyrównuje do siebie jako tego, który nie jest godzien właściwie niczego. Nie jest godzien nawet rozwiązać rzemyka u sandała. Jan uznawany przez prosty lud za proroka, człowieka posłanego przecież przez Boga, uznawany za kogoś ważnego, ten Jan daje takie świadectwo. Siebie całkowicie umniejsza, czyniąc niemalże niczym. Natomiast ukazuje wszystkim wokół Jezusa jako tego właściwego, na którego wszyscy czekali.

Jan miał swoich uczniów. Wokół Jana gromadziło się mnóstwo ludzi. Przychodzili do niego specjalnie i słuchali go, a nawet zasięgali porady. Podziwiali go, ponieważ miał odwagę mówić swoje zdanie wobec tych, którzy posiadali jakąś władzę. Jan był nieustraszony w głoszeniu prawdy. I to również podziwiali w nim ludzie. Był swego rodzaju autorytetem, oczywiście osobą bardzo niewygodną dla faryzeuszy, dla uczonych. Ci nie bardzo wiedzieli, jak się mają znaleźć wobec niego i co czynić. Ale ludzie o prostym sercu przyjmowali naukę Jana. Przychodzili, by wyznać swoje grzechy, aby się ochrzcić. I ten Jan, który miał wokół siebie tyle osób mówi wyraźnie: nie patrzcie na mnie, patrzcie na Tego, o którego przyjściu mówię wam od samego początku. Ja jestem tylko po to, aby przygotować miejsce dla Niego.

Kiedy zjawił się Jezus, Jan miał pełną świadomość, iż jego zadanie powoli dobiega końca. Był tak oddany Bogu. Jego serce było czyste. Nie było dotknięte, skażone światem. Bóg uchronił serce Jana od samego początku. Wychowywał się z dala od ludzi, na pustyni. Jednocześnie w jedności z Bogiem. Jego serce otwarte na Bożą rzeczywistość słuchało pouczeń Bożych. Jego dusza o wiele więcej widziała i słyszała niż dusza przeciętnego człowieka. Jan był czysty niczym dziecko. I nie było mowy, aby w jego sercu powstała zazdrość, pycha. On wiedział, jakie jest jego zadanie. Wiedział, że to zadanie się kończy  i, że teraz ma się usunąć w cień. Nie znał dokładnie swoich przyszłych losów, ale był w zgodzie z Bogiem. A to oznacza, iż jego serce godziło się na wszystko, co go spotykało w życiu. Nieustannie wyznawało prawdę o Bogu, wyznawało wiarę w Boga. I nieustannie było wpatrzone w Boga.

Trudno nam ludziom nawet wyobrazić sobie czystość tego serca i to zaangażowanie w Boże sprawy, bowiem człowiek jest tak skażony światem zewnętrznym i wartościami, które świat oferuje, iż nie potrafi myśleć inaczej, jak tylko przez pryzmat tego, co dla świata jest wartością. My dopiero uczymy się od nowa patrzeć na wiarę i na Boże sprawy przez pryzmat Boga. Jan czynił to od początku. Nie było w nim lęku o swoje życie, o swoje zdrowie, o opinie, o to, co pomyślą inni. Nie było w nim dążenia do zaspokajania jakichś własnych potrzeb czy przyjemności, chęci gromadzenia czegoś dla siebie. Jego życie całe było nastawione na służbę Bogu, na zrealizowanie powołania, które Bóg mu powierzył. Gdy był uwięziony, nie lękał się, a cały czas myślał o sprawach Bożych. Podczas rozmów z Herodem nie było w nim ani krztyny obawy przed złudną wielkością człowieka i złudną jego władzą. On mówił to, co czuł w sercu. A w sercu prowadził go Bóg. Ta jego odwaga, śmiałość były podziwiane. I Herod podziwiał i drżał przed nim. Kiedy podjął decyzję, kiedy zgodził się, aby ścięto głowę Jana, Herod przeżywał straszliwe męki, wręcz katusze swojej duszy. Natomiast w Janie był pełen pokój. Wypełnił swoją misję. Jego zadaniem było przygotować ludzi na przyjście Jezusa i wskazać Jezusa mówiąc, kim On jest. Jest Bożym Barankiem. Jest Zbawicielem. Jest Synem Boga. Jest kimś Najważniejszym, Najpotężniejszym.

Dlaczego Jezus przyszedł do Jana? Aby dać się ochrzcić. Musiało dojść do spotkania. Musiało dojść do spotkania tego, co było jeszcze starym, co jeszcze należało do starego wieku. Aby poprzez to spotkanie nastąpiło wejście w nowy czas, w nową erę. Aby dokonało się to niejako w sposób łagodny. Aby ten, który żył jeszcze w starych czasach zapowiadając nowe, mógł ludzi przygotować i przyprowadzić do nowych czasów. Jan otrzymał łaskę. Był jedynym zapowiadającym nadejście Jezusa, który mógł się z Nim spotkać. Mógł niejako przejść ze starego w nowe. Jezus zaś uznał to, co czynił Jan jako rzecz bardzo ważną. Nie tylko Jan potwierdził pochodzenie Jezusa i Jego ogromną rolę, ale i Jezus swoim przyjściem do Jana potwierdził misję Jana. To przyjście, właśnie w to miejsce, gdzie ludzie nawracali się, przygotowując serca na przyjęcie nowego, stało się świadkiem rozpoczęcia misji Jezusa. I chociaż chrzest Janowy był tylko z wody, chociaż Jezus nie miał grzechów, a ochrzcił się, to Bóg Ojciec położył swoją pieczęć na tym miejscu, na tym wydarzeniu i na tych ludziach – na Janie i na Jezusie, dając początek wielkiej misji Jezusa, świadcząc o tym, iż Jan głosił prawdę i przygotowywał do prawdy, a Jezus jest zapowiadanym Mesjaszem. I tak naprawdę to można by powiedzieć, iż to Bóg Ojciec dokonał tego chrztu, bądź tez uświęcił ten chrzest Janowy nad Jezusem. I nie był to chrzest, który miał obmyć z grzechów Jezusa, bo takich nie posiadał. Było to namaszczenie Duchem Świętym, zapowiedź przyszłego chrztu, który teraz sprawujemy w Kościele, a który to był posłaniem Jezusa do pełnienia Jego misji.

Jan spełnił swoje zadanie, bardzo ważne zadanie. Bóg mu błogosławił. I zasiada w Niebie wśród innych świętych jako ten, który żył w doskonałej zgodzie z prawdą, w doskonałej jedności z Duchem Bożym. Jako ten, który otworzył serce na Bożą rzeczywistość i potrafił ją odczytywać. Miejmy to wszystko, te wszystkie sprawy na sercu swoim. Tak często zbyt lekko podchodzi się do tego dnia, a jest przecież tak ważnym, bo dokonało się naprawdę coś bardzo ważnego dla wszystkich, nie tylko dla Jezusa czy Jana. Dla nas wszystkich.

Niech Bóg błogosławi nas. Niech Duch Święty i na nas dzisiaj spoczywa i nam błogosławi i nas prowadzi, byśmy i my mogli jak najdoskonalej wypełnić swoją misję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>