Rozważania

Nr. 33  Konferencja Adwentowa dla dusz najmniejszych

Dusze maleńkie mają
kochać!

 Czas Adwentu
może być dla duszy bardzo owocnym czasem jej rozwoju. Jeśli tylko dusza tego
zapragnie i będzie się o to starała, Bóg udziela łaski, by mogła w niej
dojrzewać Jego miłość.

Spójrzmy na
Maryję. Owocem miłości jej Serca i Serca Bożego zjednoczonego z Nią jest Jezus.
Jest to wielką i niepojętą tajemnicą ten cud Wcielenia. Wskazuje on jednak na
rzecz niezmiernie istotną, która i dla nas jest najważniejsza. Człowiecze serce
– małe, słabe – zostało przygotowane, by przyjąć Bożą Miłość. Przez całe swoje
życie Matka Najświętsza niejako doskonaliła się w miłości Boga. Całe Jej życie
to kroczenie ku zjednoczeniu. Umiłowała Boga miłością największą, najgorętszą.
Wspierana łaską, pozwalając na jej działanie, ukształtowana została przez
Miłość.

Miłość ta
najpierw poczęła Ją – Maryję. Stwarzając z samej siebie, stworzyła Cud natury –
doskonałą duszę, mającą swoje źródło w Miłości Boga. Powstałą z Niej. Dzięki
błogosławieństwu, jakie spoczywało na rodzie, z którego wyrosła Maryja, mogła
Ona wzrastać w Bożej Miłości, a w genach przekazane było tylko to, co
najlepsze, co święte. Nie należy się temu dziwić, bowiem Bóg na Matkę swego
Syna chciał powołać stworzenie doskonałe. I tak się też stało.

Maryja żyła
mając czystą duszę, dziewicze serce, które znało tylko miłość ku Bogu. a Jej
postać miała harmonijne, doskonałe rysy. Była piękna, choć w pewien sposób Bóg
nieco to piękno ukrył. Piękno zewnętrzne łączyło się z pięknem wewnętrznym,
niejako uzupełniając się o nie. Można powiedzieć, że piękno duszy Maryi
promieniowało na całą Jej postać, uzewnętrzniając się i czyniąc Ją jeszcze
piękniejszą. To piękno wnętrza 
sprawiało, że cała postać nabierała szlachetnego wyglądu. Rysy twarzy
delikatne i doskonałe w swych proporcjach. Jednak nie należy mylić tego piękna
z pięknem w kanonach ludzkiego myślenia. Bowiem w Jej przypadku z całej postaci
biła czystość, która patrzącym na Nią niejako nakazywała szacunek.

Jest wiele
pięknych kobiet. Jednak często w ich pięknie wyczuwa się pychę, zarozumiałość,
jakąś formę nieczystości, nieszczerości. To nie musi być kobieta grzeszna –
dawniej nazywana jawnogrzesznicą. Jednak nie da się człowieka rozpatrywać
oddzielnie od jego duszy. Stanowi z nią jedność. Wyczuwa się to, co wewnątrz,
bowiem wnętrze ma wpływ na zewnętrzny wygląd, zachowanie, sposób bycia.

Maryja jest
jedynym człowiekiem, który w tak doskonały sposób łączył piękno wewnętrzne z
zewnętrznym. Od całej postaci biło piękno zawierając w sobie prostotę,
czystość, delikatność, łagodność, pokorę, miłość. A przy tym jeszcze doskonałe
rysy, proporcje. To wręcz niebywałe, jak bardzo wnętrze człowieka rzeźbi jego
ogólny zewnętrzny wygląd. Maryja odpowiedziała na łaskę. Otworzyła się na nią i
przyjęła. Odpowiedziała na wezwanie Miłości. Umiłowała Boga tak, jak żaden
człowiek na świecie. A z każdym dniem Jej miłość jeszcze się doskonaliła i
wzrastała.

Gdy Bóg uznał,
iż nadszedł czas, iż nastąpiła pełnia czasów, a „naczynie” zostało doskonale
ukształtowane, cały zstąpił ze swoją miłością do tegoż naczynia. Miłość jaka
była kierowana ku Niebu z Serca Maryi niejako „ściągnęła” Jego Miłość. Serce
Maryi całe należało do Boga i było w Nim. Przemienione przez Niego stawało się
sercem już nie zwykłym, ludzkim, ale sercem przemienionym doskonale Bożą
Miłością. W nim była Miłość Boga. Bóg złączył swoją Miłość z miłością tego
maleńkiego serca. Zjednoczył Serce Maryi ze swoim.

Owocem tej
miłości, cudu zjednoczenia było poczęcie i zrodzenie Jezusa. Tylko Miłość
(pisana wielką literą) ma tę możliwość rodzenia. Tylko Bóg, który jest
Doskonałą Miłością, rodzi, stwarza. Tylko Bóg. Jeśli dusza pragnie, by w niej
narodził się Jezus, powinna prosić o to Boga. Jednak to nie wszystko. Dusza ta
powinna prosić o łaskę Bożej Miłości w jej sercu. Powinna pragnąć i dążyć z
całych sił, całą wolą swoją i sercem do zjednoczenia z Bożym Sercem. Powinna
zaprosić Maryję, by to Ona uzupełniając braki tej duszy, kochała w niej Boga.
By z jej zwykłej, ludzkiej duszy płynęła do Nieba miłość doskonała, jaką ma
Maryja. To miłość Matki Najświętszej „przyciągnie” Boga, wzruszy do tego stopnia,
że obejmie on tę duszę swoją miłością i jednocząc się z miłością Maryi zrodzi
Syna. Poprzez Maryję przyjdzie do tej duszy Jezus – Syn Boga.

Dusze
najmniejsze są prawdziwie najmniejsze. Ich miłość zatem też jest maleńka. Nie
ma w sobie mocy, siły, wytrwałości. Dusza najmniejsza z samej racji bycia
najmniejszą otrzymuje od Boga „prawo” oczekiwania wszystkiego z Nieba. Tak, jak
w rodzinie, najmłodsze dzieci otrzymują od rodziców wszystko. Zatem dusze
najmniejsze mogą i powinny we wszystkim polegać na Maryi jako swojej Matce i na
Bogu jako Ojcu. Jako, że Matka jest z natury bliżej dziecka, szczególnie tego
maleństwa, które karmi piersią, dlatego dusze najmniejsze powinny całe oddać
się Maryi, by ten czas Adwentu przeżyć razem z Nią. By Ona w nich mogła kochać
Boga, jednoczyć serce z Jego Sercem, łączyć swoją miłość z Jego Miłością. By w
końcu Bóg rozczulony, wzruszony tą cudowną miłością, mocą Ducha Świętego
zrodził na nowo w duszy swego Syna Jezusa.

To nie naszą
mocą, nie naszą siłą, nie naszymi staraniami, wysiłkami, ale łaską otrzymaną z
Nieba zrodzony może zostać Jezus w nas. My natomiast mamy o to prosić, otwierać
się na łaskę miłości Maryi w nas, zapraszać Ją do siebie nieustannie i błagać,
by Ona w nas mieszkając czyniła za nas wszystko. Mamy Jej pozwalać czynić
wszystko. W tym powinien być nasz wysiłek, trud i poświęcenie. Dla Niej zrezygnować
z siebie, by Ona w nas żyła. A Duch widząc Maryję w naszej duszy, widząc swoją
odwieczną Oblubienicę, zstąpi na Nią w nas.

Zatem, czas
Adwentu niech będzie czasem dążenia do zjednoczenia duszy z Bożym Sercem.
Jednak dusze nasze są maleńkie, więc całą swoją ufność mamy pokładać w Maryi. Ją
zapraszać, by zamieszkała w nas i by to Ona w nas kochała Boga wielką, doskonałą
miłością i jednoczyła swoje Serce w naszym z Jego Sercem. Prosić i błagać, by z
naszych serc płynęła Jej miłość ku Niebu i w ten sposób zapraszała Boga do
serca. On zaś widząc w naszej duszy odzwierciedlenie swojej Matki, przyjdzie,
by począć na nowo Jezusa. My mamy kochać. To wszystko. Miłość jest wszystkim.
Niczego więcej nie trzeba. Tylko kochać i przyjmować Bożą Miłość do serca.

Niech Bóg błogosławi nas na ten piękny czas oczekiwania. Niech nasze
serca przepełni Miłość rodząca, stwarzająca, odradzająca, miłość, która jako
jedyna jest płodna i ma moc dawania życia.


<-- Powrót