Rozważania

Nr. 39  Refleksja Adwentowa – „Oczekiwanie”

Oczekiwanie to
pozostawienie dotychczasowego swojego życia na boku
i zajęcie się tylko
przedmiotem swego oczekiwania. Człowiek nieustannie czymś się zajmuje, na coś
czeka, oczekuje czegoś od innych. W dodatku jest we współczesnym człowieku
niecierpliwość. Nie potrafi spokojnie, cierpliwie czekać. On chce realizacji
swoich oczekiwań jak najszybciej, już zaraz, teraz, w tym momencie. Oczekiwać
na Boga, oznacza zupełnie zrezygnować z czekania na cokolwiek i kogokolwiek.
Tak więc,
oczekiwać Boga, to zrezygnować z wiecznego oczekiwania na wiadomości.
Chociażby
na te podawane w mediach. To nie włączać telewizora, zrezygnować z sięgania do
Internetu, by tam przeczytać najnowsze informacje. To nie nosić przy sobie
telefonu, by jak najszybciej odebrać wiadomość przysłaną sms’em. To nie czekać
na telefon od kogoś i nie patrzeć z niecierpliwością na aparat, kiedy w końcu
zadzwoni.
To również nie
oczekiwać, że bliska osoba domyśli się twego gorszego dzisiaj samopoczucia,
nie
spodziewać się współczucia, to nie okazywać, jak się czujesz, by nie oczekiwać
niczyjej pomocy. To nie czekać, że osoby w pracy zrobią na czas to, co
potrzebujemy, że wykonają to tak, jak tego chcemy. A w związku z tym nie
denerwować się, gdy rzeczywiście wykonają tę pracę nie tak, jak należy i nie na
czas. Nie oczekiwać zrozumienia od innych, uśmiechu i życzliwości. Nie
oczekiwać, że będziemy potraktowani grzecznie i z kulturą w różnych miejscach,
do których się udajemy. Nie oczekiwać, że bliscy w domu posprzątają po sobie i
domyślą się, że czas na poważniejsze porządki. Nie spodziewać się, że naraz
wszyscy dookoła zamienią się w anioły i wspólnie, w zgodzie i pokoju będziemy
przygotowywać się do Świąt. Nie spodziewać się, że wszystko poukłada się po naszej
myśli, wszystko uda się załatwić na czas, wszystko zostanie zrobione tak, jak my
tego chcemy. Nie oczekiwać od bliskich, że będą naraz tacy, jakich chcielibyśmy
ich mieć – idealni, bo latami człowiek pracuje nad sobą i niewiele udaje mu się
zmienić. Nie oczekiwać, że pogoda będzie sprzyjać ostatnim pośpiesznym zakupom,
nie myśleć, że w sklepie dostaniemy dokładnie to, co chcielibyśmy, w dodatku
bez tłumu otaczającego nas w każdym miejscu. To nie spodziewać się autobusu
punktualnie podjeżdżającego na przystanek, niezatłoczonego i  z uśmiechniętymi pasażerami.
Oczekiwać Boga
to skierować swoje serce i wzrok ku Niebu i nie odrywać go aż do Świętych
Narodzin.
To czynić wszystko z tą radosną nadzieją w sercu, że już niedługo
zrodzony zostanie w naszym sercu Jezus. To kochać Boga i z tą miłością czynić
swoje zwykłe obowiązki. To cieszyć się Jego miłością i starać się nieść w sercu
Jego miłość w swoją codzienność. To dać odczuć bliskim, że Bóg ich też kocha.
To przygotowywać się do Świąt, swój dom, rodzinę z radością na przychodzącego
Boga. To nieustannie wtulać się w ramiona Maryi, by z Nią razem czekać. To
poczuć, jak bije Jej serce, a wraz z nim jeszcze jedno, maleńkie, które też
czeka. Ono czeka, by się narodzić w tobie.
Oczekiwać, to
oddać cześć Maryi w błogosławionym stanie,
to uwielbić Ją, pokochać od nowa i
zapragnąć, by i twoją była Matką, by i ciebie zrodziła od nowa. To rozpalić
swoje serce wielką miłością do Bożej Rodzicielki, miłością czułą, tkliwą, ufną,
taką, jaką mają dzieci do swej ukochanej mamy. To zapraszać Ją nieustannie do
serca, by tam gościła na stałe, by zamieszkała, by przygotowała mieszkanie
Jezusowi właśnie w naszym sercu. Niech rozgości się i uczyni nasze serce miłe
Bogu. Tylko Ona, tylko Jej obecność może to sprawić. To razem z Nią co rusz
klękać do modlitwy i otwierając swe serce wyśpiewywać hymn uwielbienia Bogu za
realizującą się przepowiednię. To kochać Boga wzruszając się do łez nad Jego
niepojętą miłością, która skłania Go do przyjścia na ziemię. To wołać: Przyjdź
Panie! To wyznawać miłość, to płonąć tą miłością, to całemu zamienić się w ten
żar, który obejmując wszystko sprawi, że nic już dla nas nie będzie ważne,
tylko Bóg.

Oczekiwać
narodzin Boga to po prostu czekać z wielką miłością w sercu nie myśląc zbytnio
o niczym innym. To dawać pierwszeństwo Bogu rodzącemu się w nas, a nie
przygotowaniom zewnętrznym, źle pojętej tradycji, względom ludzkim. To kochać,
kochać, kochać! To całe serce oddać tej Miłości. To zachwycić się tą Miłością!
To stać się szaleńcem dla tej Miłości! To umierać z tęsknoty za Nią! To
cierpieć ogromnie z pragnienia zjednoczenia z Nią! To wręcz nie móc nic robić,
bo ból tęsknoty czyni nas bezsilnymi. To omdlewać, płakać z miłości.

Czy jesteś do
tego gotowa, duszo przez Boga umiłowana? !!!


<-- Powrót