Rozważania

Nr. 36  O zdrowym i o złym ziarnie

XVI Niedziela Zwykła, 17 lipca 2011

 

Pokój wam, Dusze Najmniejsze! Zwrócimy dzisiaj naszą
uwagę na pewną rzecz w takim lekkim nawiązaniu do Ewangelii. Mowa tam jest o
zdrowym ziarnie i o złym ziarnie, o zbożu, które wyrasta i  chwastach, który jest pomiędzy nim. Starajmy
się zapamiętać dzisiejszą naukę, bowiem jest niezmiernie ważną. Jeśli będziemy ją
zachowywać, będziemy żyć w pokoju. Natomiast jeśli będziemy czynić coś inaczej,
niepokój wdzierać się będzie w nasze serca i do naszego życia.

Otóż człowiek ma w sobie taką tendencję, aby
widząc u innych różne ich słabości od razu pouczać, od razu naprowadzać na tak
zwaną właściwą drogę. I czynimy to wielokrotnie w ciągu każdego dnia. Każdego
dnia wyrażamy swoją opinię i swoje zdanie na różne tematy, dając do
zrozumienia, iż ktoś jest w błędzie, myli się lub postępuje nie do końca
właściwie. Bądź też swoją opinię, zdanie, pokazujemy na jakiej to my jesteśmy
drodze i jak bardzo jest ona tą właściwą.

Koniecznym jest abyśmy będąc duszami
najmniejszymi, byli ukryci również i pod tym względem, a mianowicie, abyśmy
starali się nigdy nikogo nie pouczać i nigdy nikogo nie naprowadzać na drogę,
którą sami uznajemy za właściwą. Starajmy się nigdy nie włączać się w żadne
dyskusje między różnymi osobami, abyśmy wyrażając opinie nie stawali po stronie
jednej lub drugiej, abyśmy nie wchodzili w spory i nie starali się nawracać
świata. Dzieje się teraz bardzo dużo złego, dużo złego dzieje się w
społeczeństwie naszym, zarówno na gruncie polityczno-gospodarczym, dzieje się
również źle w naszych zakładach pracy. Ludzie nie potrafią już ze sobą
rozmawiać i wspólnie coś tworzyć. Wszędzie dominuje pęd, wyścig; wszędzie
dominuje wybicie się, uzyskanie jakiegoś sukcesu. Osiągnięcie celu staje się
najważniejsze, ginie człowiek w tym wszystkim, jego serce, dusza. I my również,
ponieważ w tym żyjemy, jesteśmy tym osaczeni, ulegamy temu, nawet często o tym
nie wiedząc, nie mając tej świadomości.

Nasze odcięcie od świata ma również polegać na
tym, iż będziemy wchodzić w głąb swoich serc i badać jedynie swoje serca, a
widząc słabości innych będziemy modlić się, ale nie będziemy pouczać. Pokój
serca zachowamy wtedy, gdy będziemy nieustannie jednoczyć się z Bogiem,
natomiast wchodzenie w dyskusje z innymi, zajmowanie stanowiska wobec jakiejś
sprawy powoduje, iż wchodzimy w świat, wchodzimy w niepotrzebne jakieś kontakty
z ludźmi, zobowiązania, relacje i nasze serca przejmuje niepokój. Poprzez niepotrzebne
takie wchodzenie w relacje jesteśmy wciągani w przeróżne sytuacje, których
potem nie chcielibyśmy przeżywać.

Bóg pragnie pokoju dla naszych serc. Tylko w
pokoju odnajduje człowiek własną duszę i Boga. Niepokój tego świata sprawia, iż
człowiek gubi swoją duszę i sam już nie jest pewny co jest dobra, co złe, jak
powinien postąpić. Widać to bardzo wyraźnie na gruncie politycznym, ale nie
dzieje się to tylko wśród wielkich tego świata, wśród polityków. Cały świat i
wszyscy ludzie, wszystkie środowiska objęte są tym zjawiskiem.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówił o tym, iż
wyrywając chwasty można niechcący wyrwać i te właściwe rośliny. Podobnie dzieje
się w życiu człowieka. Nie znając prawdziwie ludzkiego serca, ludzkiej duszy
drugiego człowieka, wypowiadamy pewne opinie, pewne sądy, które mogą okazać się
bardzo krzywdzące dla tej drugiej osoby. Może to spowodować całą lawinę zła,
bowiem wraz z chwastem, który chcieliśmy wyrwać, wyrywamy właściwą roślinę. To
naruszenie powoduje, iż zło obejmuje kolejne dusze, kolejne serca i lawinowo
niszczy relacje w danej grupie, w danej wspólnocie, u ludzi w danym środowisku.
Ta chęć naprawienia świata nie jest dobra, jeśli człowiek za bardzo wychodzi
poza własną duszę a żyje na zewnątrz, nie w łączności z Bogiem, a więc bez
miłości. Poza tym wychodząc na zewnątrz bardzo jest się narażonym na ataki
złego. Człowiek nie będący w jedności z Bogiem, nie mający niejako tej ochrony,
tej tarczy, szybko ulega, upada, zło niszczy go.

Bóg chce uchronić nas przed złem, które szaleje.
Gdyby człowiek miał możliwość zobaczenia strony duchowej walki dobra ze złem,
co dzieje się teraz w tym świecie duchowym, z przerażenia umarłby. Dlatego Bóg
chce chronić nas, dlatego podaje nam tę drogę, drogę ukrycia się w Jego
wnętrzu, w Bożej miłości. Dlatego poucza i tak bardzo prosi o nie zajmowanie
się światem zewnętrznym, ale o wejście w głąb swojej duszy, gdzie każdy
człowiek odnajduje Boga, gdzie może żyć razem z Bogiem, czerpiąc moc, siłę,
czerpiąc życie, gdzie chroniony jest miłością Bożą. Moja

Boża jest tarczą, chroni człowieka przed złem i
nawet jeżeli zło atakuje, nie powoduje w duszy ludzkiej takiego spustoszenia,
jedynie stara się zewnętrznie zadrasnąć, ale zło nie wejdzie w głąb duszy,
która jest zjednoczona z Bogiem, duszy, w której jest światło Boga, w której
jest czystość. Tam, gdzie mieszka Bóg tam jest pokój, tam jest życie, tam jest
moc, siła, tam szatan, choćby próbował na różne sposoby, nie wejdzie. I choć
zewnętrznie bylibyśmy poranieni, to dusze nasze i serca będą zanurzone w Bogu,
będą ochronione i żyć będziemy w pokoju. Wystarczy, że wychylimy głowę z tego
Bożego ukrycia a będziemy narażeni na straszliwe ataki.

Dusze najmniejsze, a więc te dusze, które są
bardzo słabe, które potrzebują Boga, Jego opieki, które potrzebują opieki Ojca
i Matki, a więc dusze, które są niemowlętami, w porównaniu do relacji ludzkich,
dusze takie potrzebują rodziców do opieki i ochrony. Pozostawione same sobie,
porzucone umrą. To wejście w głąb swojego serca, swojej duszy, oznacza życie w
ciągłym jednoczeniu się z Bogiem, oznacza życie bez wykazywania zainteresowania
światem zewnętrznym, oznacza życie, nie wchodzenie w głębokie relacje z innymi
ludźmi, oznacza wykonywanie swoich obowiązków, tych, które są konieczne, ale
bez zaangażowania, ponieważ serce i dusze są zaangażowane Bogiem. Taka dusza
widzi, iż jej największą wartością jest Bóg, jej celem jest Bóg, fascynacją,
pasją życia jest Bóg, że wszystko inne jest nic nie warte w porównaniu z
Bogiem. W związku z tym zajmuje się zewnętrzną stroną życia, tyle, na ile
potrzeba, na ile jest to konieczne, aby żyć, być zdrowym, aby móc utrzymać się
finansowo przy życiu, ale cały swój wysiłek, swoje serce dusza angażuje w
relacje z Bogiem, a wszystko, co dostrzega w świecie zewnętrznym, wszystko to
oddaje Bogu, modląc się nieustannie za świat, za dusze, za swoich bliskich,
znajomych, szczególnie za tych, w których widzi jakieś niedociągnięcia i
słabości, ale pamiętając o tym, aby nie wychodzić spoza tej tarczy ochronnej,
aby żyć nieustannie w zagłębieniu Bożego Serca.

Jakże często właśnie my, dusze najmniejsze,
mając już pełną świadomość drogi i życia wewnętrznego, mamy tę pokusę, aby
innych poprowadzić, by innych pouczyć, a potem wdajemy się w dyskusje i
wypowiadamy swoje własne sądy, oceny. To jest wyjście poza własną duszę, to
jest wyjście z tej ochronnej tarczy. A my nie mamy czynić nic. Nie jesteśmy od
tego, by nawracać świat poprzez czyn i słowo, ale wchodząc w głąb Bożego Serca,
jednocząc się z Bożym Sercem mamy żyć miłością, a nawrócenie świata przyjdzie
poprzez miłość, poprzez miłość również w naszych sercach. Ale to nie nasza
miłość, i nie nasz czyn, i nie nasze słowo. Jesteśmy za mali, aby cokolwiek
czynić. Nasze powołanie to zjednoczenie z Bożym Sercem i życie miłością, a
miłość nigdy nie będzie wypowiadać oceniających sądów, nigdy nie będzie pouczać
bliskich.

Jesteśmy małymi duszami i żyjemy wśród małych
dusz. Zatem pozwólmy Bogu, poprzez miłość w naszych sercach pouczać i nawracać
innych. Pozwólmy na to Bogu, nie sobie, ale Bogu. On znajdzie sposób, drogę
dotarcia do drugiego serca. My mamy kochać. Miłość jest tą ochroną. My mamy
tylko kochać. Jeśli weźmiemy się za wyrywanie chwastów, dokonamy spustoszenia w
zbożu i sami polegniemy. W różnych pouczeniach, wcześniejszych również Jezus
nas prosi, abyśmy weszli w głąb swoich serc, abyśmy w swoich duszach szukali
spotkania z Bogiem, abyśmy otwierali się na miłość i tą miłością się
wypełniali, abyśmy żyli miłością. Niczego innego Bóg od nas nie oczekuje.
Zbawicielem jest On – Jezus, zwycięzcą jest Jezus, Panem całego świata jest Jezus
i On dokonuje zwycięstw, On zbawia, On nawraca, nie my, bo Jezus jest Panem
serc, Królem każdej duszy, więc to On może nawrócić duszę. My mamy poddać się
Miłości dla dobra własnego i dla innych dusz. Cóż bowiem za pożytek, jeśli
samowolnie nawracając innych sami polegniemy. W dżungli nocą ognisko, które
płonie odstrasza zwierzęta. My bądźmy cały czas przy tym ognisku, bądźmy przy
ogniu, bowiem wzrastają ciemności, a wokół dżungla pełna dzikich zwierząt.
Jeśli człowiek chce pozostać przy życiu, nie oddala się nocą od ogniska i nie
idzie w głąb dżungli. Więc i my tego nie czyńmy.

Niech ten obraz jeszcze bardziej nam uświadomi
zagrożenie i sprawi, byśmy z większą gorliwością dążyli do zjednoczenia, abyśmy
zdali sobie sprawę z własnej słabości i z tego, że nie czynem mamy nawracać
świat, ale poprzez zjednoczenie z Bogiem, który jest Miłością, że w tej Miłości
jesteśmy chronieni i ta Miłość zwycięży, również posługując się naszymi
sercami, naszymi duszami. Ale niech nikt nawet nie pomyśli o tym, aby brać się
za nawracanie świata czynem, aby włączyć się w cokolwiek co zewnętrzne, choćby
miało znamiona dobrych czynów. Nie ma teraz, uwierzmy, nie ma teraz takich
akcji i takich działań, w które nie mógłby się wmieszać szatan. A będzie się
mieszał wszędzie. Poróżni, skłóci ludzi świętych, ludzi wierzących, jeśli nie
będą trwać w zjednoczeniu z Bogiem, jeśli nie będą zanurzać się w Miłości.

Ochroną naszą jest Boże Serce, Miłość,
zjednoczenie, a te pouczenia, by nie interesować się światem, nie są przesadą,
tak jak to niektórym się wydaje. Nie musimy znać wszystkich wieści płynących ze
świata, których jest coraz więcej. W każdej sekundzie przychodzą następne, a
umysł ludzki w pewnym momencie nie wytrzyma naporu tych wszystkich wieści, tych
wszystkich złych wieści. Dlatego nie słuchajmy, nie oglądajmy wiadomości w
telewizji, czy w Internecie. Nie słuchajmy, aby nasze serca niepotrzebnie nie
zajmowały się światem zewnętrznym, aby niepokój nie wchodził w nasze wnętrza.
Żyjmy Bogiem, Miłością, jednoczmy się z Nim. Potrzebne są serca, dusze,
zjednoczone z Bogiem, napełnione Miłością, aby dać odpór wszelkiemu złu, aby
stanowić zaporę ogromnej fali zła, aby wejść w świat poprzez miłość, aby miłość
mogła docierać do innych dusz, aby mogło dokonywać się zwycięstwo Miłości.

Módlmy się za Kościół, za osoby w Kościele, które odgrywają
bardzo ważną rolę. Módlmy się za Papieża. Idzie wielki atak na Jego osobę.
Idzie atak na Kościół. Głową, trzonem Kościoła jest Jezus, Jego Serce. Ten, kto
będzie w Bożym Sercu ukryty, nie odpadnie. To jedyne miejsce w Kościele, które
daje zapewnienie przetrwania. Wszystko dookoła będzie runąć, upadać, odpadać,
burzyć. Pozostaje trzon, pień, a w nim serca. Ten, kto ukryty w sercu będzie
cały czas z Bogiem ochroniony. Trwajmy w Nim. Bóg napełni nas pokojem.


<-- Powrót