Rozważania

Nr. 119  Dzień skupienia w Czerwińsku, październik 2013, cz. I

Dzisiaj są razem z nami
św. Franciszek i św. s. Faustyna.
Ich dusze to rzeczywiście dusze
maleńkie; dusze, które żyjąc na ziemi dzięki światłu Bożemu odkryły swoją
drogę do Nieba. Ta droga była rzeczywiście maleńką drogą miłości. One
odkryły prawdę o sobie, prawdę o człowieku, a jednocześnie otrzymały od Boga mądrość,
aby poznać prawdę o Bogu. Dzięki poznaniu i przyjęciu tej prawdy, dzięki temu,
iż poszły za prawdą stały się świętymi. Dzisiaj i jutro te dusze pomogą nam
jeszcze raz spojrzeć, zrozumieć, czym jest maleńka droga miłości i jak na tej
drodze ma zachować się dusza, aby prawdziwie odpowiedzieć na powołanie Boże?
Spojrzenie na św. Franciszka bardzo często
jest powierzchowne.
Różne grupy ludzi w różny sposób przyjmują postać tego
Świętego, często nawet nieco skrzywiając jego obraz. Św. Franciszek to
dusza, która otworzyła się na miłość Boga; to dusza, która zobaczyła
miłość Boga w otaczającym świecie. Św. Franciszek zrozumiał, że Bóg wyraził
swoją miłość poprzez stworzenie świata i obdarzył człowieka swoją miłością
dając mu świat, dając mu wszystko wokół. Bóg nieustannie obdarza człowieka
miłością, opiekując się człowiekiem, dając człowiekowi to, co jest mu potrzebne
do zbawienia, opiekując się człowiekiem tutaj na ziemi i wszystkimi jego
sprawami. 
Franciszek poszedł za tą myślą, otworzył
się na miłość.
Znajdując w Bogu miłość, znajdując w miłości wszystko, czego
potrzebuje dusza do życia, zrezygnował z propozycji świata i człowieka.
Uznał, że to, co proponuje człowiek nie jest doskonałe, w wielu wypadkach jest
złe, w związku z tym lepiej wybrać to, co Boże; z Bożej ręki przyjmować wszystko,
ponieważ to służy i ciału, i duszy. W przepiękny symboliczny sposób wyraził
swoją rezygnację, oddanie tego, co ludzkie ludziom, światu, zdejmując na
placu swoje ubranie i oddając je ojcu. To nie był gest obrażenia się na tatę,
który go wydziedzicza. Franciszek w ten sposób wyraził, iż od tej pory jego jedynym
Ojcem jest Bóg; od tej pory od początku do końca we wszystkich sferach
życia on staje się dzieckiem Boga i Bogu zawierza całe swoje życie, wszystko. A
więc od tej pory nie będzie opierał się na świecie, na wartościach płynących ze
świata, ale opierać się będzie na Bogu. Stanął nagi. Uznano go za szaleńca. Nie
zrozumiano tego gestu, przynajmniej część osób nie zrozumiała. Rodzice byli
przerażeni, też nie mogli zrozumieć. Byli tak osadzeni w świecie materialnym,
że nie mogli zrozumieć gestu, który wyrażał duszę. 
Franciszek zrezygnował ze wszystkiego, nie
tylko z dobrobytu, jakim był otoczony.
Zrezygnował ze swoich różnych
pragnień, namiętności, swojej popularności, z tego, do czego dotychczas dążył,
co chciał osiągnąć w życiu. Miał duże możliwości zarówno materialne (pochodził
z bogatej rodziny), jak i posiadał różne zdolności, które mógł rozwijać. Przed
nim była niezła perspektywa na przyszłość. Miał swoich przyjaciół, miłe
usposobienie, był lubiany. Można powiedzieć, że wszystko, czego wtedy
potrzebował młodzieniec, on posiadał. A jednak dotknęła go łaska Boża i
zrozumiał, że w tym wszystkim, co on posiadał, czym się otaczał, co było
uznawane za sukces życiowy, on nie znajduje szczęścia, zaspokojenia. Więc
zostawia wszystko, co po ludzku można ocenić jako dobre rzeczy, jako potrzebne,
by zwrócić się do Boga, by posiąść Boga, by do Boga należeć. Zdejmuje
szaty i staje nagi – to symbol pozostawienia tego, co świata. Możemy zobaczyć
na filmie o św. Franciszku, jak biskup zakłada na niego swój biskupi płaszcz.
To jest symbol. Franciszek zyskuje o wiele więcej. Kiedy się ogołaca, kiedy
rezygnuje z tego, co dotychczas było jego życiem, z tego, co ludzkie, naraz
zostaje przystrojony bogatszą szatą – szatą biskupią. 
W duszy Franciszka dokonuje się bardzo głęboka przemiana. Z beztroskiego młodzieńca, podążającego za światem staje się
człowiekiem na wskroś duchowym
. Tak bardzo swoje życie zawierzył Bogu,
oddał Bogu, stwierdzając, że teraz Bóg będzie go karmił, ubierał, da mu
mieszkanie, da mu wszystko
, bo przecież on jest dzieckiem Boga; Bóg jest
jego Ojcem. Przez całe życie realizował konsekwentnie dokonany wybór: Bóg
jest Ojcem!
Jemu ufam, Jemu podaję swoją dłoń, za Nim idę! Cokolwiek
spotyka mnie w życiu, spotyka mnie z ręki Ojca, a więc nie może być złe; jest
dobrem. Mogę nie rozumieć tego dobra, ale ufam, bo przecież Bóg jest moim
Ojcem. Razem z Nim przejdę każdą trudność, każde cierpienie. Franciszek poszedł
dalej. On widział we wszystkim miłość Bożą. Wszystko, co go otaczało, całe
stworzenie to miłość Boża, która ma swój wyraz w każdym kwiatku, w każdej
roślinie, w każdym zwierzęciu, w każdym kamieniu, ma swój wyraz w słońcu i w
księżycu, w chmurach, w wietrze, deszczu; we wszystkim przejawia się Boża
miłość, wręcz ucieleśnia się.
Niektórzy źle interpretują całą tę
filozofię Franciszka.
Franciszek nie czyni sobie bożka z deszczu, ze słońca,
z księżyca. On widzi, że Bóg wyraził swoją miłość w każdej kropli deszczu i
każdą przyjmuje z radością. Oto Bóg daje mu swoją miłość. Dziękował Bogu za
wszystko. Stąd jego przepiękna poezja, hymny na cześć Boga, który stwarza
piękną przyrodę; na cześć Boga, na cześć Jego miłości, która przejawia się w
stworzeniu. Franciszek z tak wielką miłością przyjmował Boże dary, a więc każdą
roślinę, każdy kamień, że ta miłość w jego sercu otwierała go na inną
rzeczywistość – rzeczywistość ducha. On w sposób duchowy widział przyrodę,
dlatego to, co niekiedy podaje się jako legendę, czy baśń, że Franciszek
rozumiał przyrodę, a zwierzęta rozumiały go – nie jest baśnią. Miłość w sercu
Franciszka była tak duża, otwarcie się na świat ducha tak ogromne, że poprzez
tę miłość on rzeczywiście rozumiał przyrodę. W związku z tym mógł porozumieć
się nawet ze zwierzęciem. Miłość była tą mową, językiem. Trudne to do
zrozumienia przeciętnemu człowiekowi. W sercu Franciszka była miłość Boga.
Skoro Bóg stworzył z miłości chociażby wilka, z miłości stworzył człowieka, w
sercu Franciszka jest Boża miłość, to Boża miłość rozumie swoje stworzenie, a
więc rozumie wilka.
To wszystko otrzymał Franciszek, dlatego że
zrezygnował z tego, co ludzkie.
Zupełnie inaczej potoczyłyby się jego losy,
gdyby trzymał się kurczowo dóbr swego ojca i kariery, jaką miał zaplanowaną
wcześniej. W jego sercu nie mieszkałby Bóg w taki sposób, w jaki zamieszkał,
gdy zrezygnował ze świata. Nie dokonywałby takich cudów, bo serce Franciszka
nie pozwoliłoby na to, ponieważ jego bożkiem byłby nadal świat, pieniądz,
stanowisko.
Dzisiaj Franciszek nadal pokazuje nam jak
ważna jest postawa rezygnacji z tego, co ludzkie, a więc oddać cesarzowi to, co
cesarskie; wybrać albo mamonę, albo Boga.
Nie da się służyć jednemu i
drugiemu. Dzisiejszy świat pożera, pochłania ludzkie serca. Ludzkie serca
znikają w czeluściach tego świata. Nikt nie jest wolny od pożądliwości
posiadania, pochłaniania rzeczy, spraw, które oferuje świat, zaczynając od
najdrobniejszych, wydawałoby się najbardziej potrzebnych, typu pożywienie. Już
tylko w tym zakresie człowiek jest niepohamowany. 
Kiedy Bóg stworzył człowieka dał mu
przyrodę.
Człowiek miał z niej korzystać. Na drzewach nie wisiały batoniki,
ciasteczka przeróżnego rodzaju. Na krzewach nie wyrastały nie wiadomo jakie
potrawy. Jedzenie człowieka było proste – to, co znalazł, zerwał, potem to, co
sam zaczął uprawiać. Przyrządzał proste posiłki. Nie było w nich tego, co jest
teraz. Poza tym to, co rosło na jednym kontynencie, w danym klimacie, nie rosło
w innym klimacie. W związku z tym człowiek jadł to, co miał tam, gdzie
mieszkał, a jednocześnie rośliny służyły jego zdrowiu, bo one były na ten
klimat, nie na inny. 
Teraz jest wielkie przemieszanie, teraz
jest żywność przetworzona.
Teraz jest żywność, która nie prowadzi do
zdrowia i życia, tylko do śmierci, a człowiek ją pochłania. Od małego dziecka
przyzwyczajony do takiej żywności nie wyobraża sobie żywności prostej,
nieprzetworzonej. Gdyby naraz znalazł się w dawniejszych czasach, byłby nieszczęśliwy,
bo nie miałby tego, co teraz ma. Gdybyśmy mieli teraz pożywić się tylko
surowymi warzywami lub też tylko ugotowanymi, niekoniecznie z solą, gdybyśmy
teraz mieli pożywić się jakimś kawałkiem ugotowanego mięsa, owocami, czy
potrafilibyśmy wytrzymać bez tego wszystkiego, co teraz chociażby sami
przyrządzamy, robimy, bez tego, co kupujemy w sklepach? Nauczyliśmy się
przyrządzać posiłki, ale czy one są proste? Czy nie za dużo w nich różnych
niepotrzebnych rzeczy? Bo poprawią smak, wygląd, bo akurat teraz jest moda na
taką kuchnię, czy inną kuchnię, bo w telewizji zobaczyło się kolejny przepis?
Zauważmy, że jest moda na przeróżne kuchnie i dużo czasu trzeba poświęcić, żeby
to wszystko przygotować. Celebracja! Tu w kaplicy, w kościele należy
celebrować Mszę św.. Temu się oddać, a w domu przygotować prosty posiłek.
Człowiek dużo poświęca czasu na inne
rzeczy.
Wiecznie planuje sobie: musi to osiągnąć, to kupić, to
wyremontować, lepiej urządzić, zmienić. Kobieta musi kupić kolejną apaszkę czy
chociażby jakiś drobiazg, ale kupić sobie. Chociaż leży kilka w domu, kolejna
przydałaby się, i takie ubranie, i taki sprzęt, a jest promocja jeszcze na coś
innego, o wiele taniej niż normalnie. Same gazetki reklamujące kolejne markety cisną
się do rąk i je przeglądamy. Świat sam wchodzi do serca człowieka, do jego domu
poprzez wszystkie media i chociażby poprzez takie reklamówki i gazetki. Jest
natarczywy, zaborczy, on pożera ludzkie serca. Pożera! Gdyby św. Franciszek żył
w dzisiejszych czasach i dał się pożreć, biedny byłby Kościół, biedni bylibyśmy
wszyscy.
Dusza maleńka to dusza, która żyje Bogiem,
której Ojcem jest Bóg, która zawierza swoje życie Bogu i rezygnuje z tego, co
należy do świata, co jest ludzkie.
Owszem, są rzeczy niezbędne, bez których
nie da się obejść. Są rzeczy konieczne do wykonania, obowiązki, ale jest wiele
rzeczy i spraw, bez których można się obyć, z których należy zrezygnować żeby
nie władały sercem ludzkim. Ponieważ serce ludzkie należy do świata i przyjmuje
to, co świat mu wmawia, że bez tych różnych rzeczy, spraw, osiągniętych
sukcesów itd. człowiek nie ma wartości, jest nikim, to człowiek nie osiągając
tego ma poczucie nieszczęścia, smutku, żalu, pretensji, złości,
niecierpliwości. Jest niespełniony, nie realizuje siebie, ale tylko dlatego, bo
w świecie upatruje sens swego istnienia, swoje korzyści; bo w świecie złożył
swoje pragnienia, swoje ambicje, namiętności, pożądliwości.
Dusza maleńka ma dzisiaj pójść za św.
Franciszkiem i zrobić dokładnie to, co on – oddać światu to, co należy do świata.
Każdy może w swoim sercu odnaleźć chociażby jedną (jest wiele, ale chociażby
jedną) rzecz lub sprawę, która włada nim jak bożek, a która należy do świata i
światu powinna być oddana. Może to być bardzo drobna rzecz, a jednak włada
sercem. Może być to wielka rzecz, wielkie plany, a tak zawładnęły sercem, że o
niczym innym człowiek nie potrafi myśleć, dąży do tego celu za wszelką cenę.
Należy zastanowić się, czy bez tego można się obejść? Czy jest to konieczne do
mojego życia? Czy to pomoże mi się zbawić?
Tak jak Franciszek zdjął swoje ubrania, ty
zdejmij z siebie to, co ciebie wiąże ze światem i do paszczy tego świata
wpycha, aby cię pożarł.
Jeżeli zdejmiesz to z siebie, odrzucisz, powiesz
‘stop’, będziesz od tego wolny i staniesz nagi, jak Franciszek. Nagi – wolny od
tego, z czego rezygnujesz w tym momencie. Tych rzeczy i spraw masz bardzo dużo,
a więc nie będziesz cały wolny, ale chociaż od tej jednej rzeczy.
Każdy z nas jest przez coś zniewolony.
Serce wolne, należące całkowicie do Boga, to serce żyjące jak w raju, serce
szczęśliwe; serce, które nieustannie wielbi Boga i nawet jakieś smutki, które
przychodzą, które są w życiu, jakieś trudności nie załamują, nie przygniatają
do ziemi, ponieważ człowiek jest wolny i przyjmuje nawet te trudności jako Bożą
miłość. Wiemy, że aby wychować dziecko trzeba stawiać wymagania. Dziecko musi
również doświadczyć pewnych trudności, które będzie pokonywało. Dla jego dobra
jest to potrzebne. Dziecko wychowywane w sposób tzw. bezstresowy ma wykrzywioną
psychikę, charakter; jest aspołeczne. Nie jest dobrym człowiekiem, nie potrafi
z innymi żyć w przyjaźni, nie potrafi nawiązywać dobrych relacji z ludźmi. I
analogicznie, Bóg wie, czego potrzebuje nasza dusza. A potrzebuje nie tylko
samych wspaniałych owoców, słodkich, czy cukierków, ale czasem musi przyjąć i
inne pożywienie, które jest dla zdrowia potrzebne.
Dusza maleńka oddana Bogu wie, że skoro
przychodzi trudna sytuacja, to znaczy, że Bóg uznał, iż ta sytuacja jest jej
potrzebna, służy dobru duszy.
Ona może nie rozumieć, w jaki sposób
przysłuży się ta sytuacja jej zbawieniu. Dusza może czasem przeżywać naprawdę
ogromne trudności, ogromne cierpienie i rzeczywiście ona cierpi, doświadcza
bólu, ale jej nastawienie jest takie, że przyjmuje każde doświadczenie z ręki
Boga. Dusza maleńka to dusza, która rezygnuje z siebie, ze swoich pragnień, a
przyjmuje Boga za swego Ojca i poddaje się Bogu całkowicie. Bóg jest
wychowawcą, Bóg jest tym, który prowadzi, poucza, który wszystko daje i
zapewnia. 
Tak uczynił św. Franciszek. Jego odpowiedź
na Boże powołanie dokonało ogromnej przemiany w tysiącach i milionach serc
ludzkich i nadal dokonuje; dokonało przemiany Kościoła i nadal Kościół uświęca.
Wystarczyła jedna dusza, która odpowiedziała na Bożą miłość, na
powołanie – dusza maleńka, biedaczyna z Asyżu. Nasza postawa jest bardzo
ważna. Nasza odpowiedź na powołanie na maleńką drogę miłości jest bardzo
ważna, bo skutkować będzie w całym Kościele, w tysiącach i milionach
innych dusz. Ale przede wszystkim przemieni nas i upodobni do Jezusa, tak jak
św. Franciszka też upodobniła do Jezusa.
Złóżmy
swoje serca dzisiaj na Ołtarzu z prośbą, aby Bóg pokazał, co należy Bogu oddać
, co tak bardzo jeszcze zniewala nasze serca, co jest szatą, tak jak u św.
Franciszka, którą trzeba oddać światu. Poprośmy też, abyśmy mieli siły i
zrozumienie jak to uczynić i mieć odwagę to zrobić – całkowicie swoje życie
powierzyć Bogu, który jest Ojcem; stać się dzieckiem Boga w swoim wnętrzu, w
swoim sercu. O to módlmy się. Przyjmując Komunię św. przyjmijmy nowego człowieka,
a więc nowe serce wolne od bożka tego świata; nowe serce, które wolne od
ludzkich pragnień i namiętności będzie całkowicie należało do Boga.


<-- Powrót