Rozważania

Nr. 23  Dzień skupienia w Czerwińsku nad Wisłą, cz I. 30 listopada

W szóstą rocznicę śmierci śp. ks. Józefa Gregorkiewicza

1. Wprowadzenie w dni
skupienia

 

Tutaj, w Czerwińsku, wszystko się zaczynało, tutaj poznawaliśmy swoją drogę
duchową, czyniliśmy na niej pierwsze kroki, tutaj szukaliśmy światła Bożego i
tutaj i tutaj Bóg przysłał nam kapłana, który tę drogę nam pokazał. I tutaj
mogliśmy zapoczątkowywać pierwsze kroki na Maleńkiej Drodze Miłości. To miejsce
powinno być szczególne dla naszych serc, bliskie dla naszych serc. Z tym
miejscem powinniśmy mieć wspomnienia jako miejsce, w którym właściwie wszystko,
co wiąże się ze Wspólnotą, drogą, przesłaniem, wiąże się z nim. 
Pragnę, kochani, byśmy
sercem powrócili do Czerwińska, jako do miejsca macierzystego, mimo, że z miejscem
tym wiążą się różne wspomnienia, jednak spójrzmy na nie w sposób duchowy.
Pomoże nam w tym wspomnienie kapłan, który swoją posługą, swoją modlitwą, a
przede wszystkim swoim sercem wspierał nas, który również teraz oręduje za nami
w Niebie. Pragnę, byśmy jeszcze raz uświadomili sobie czym jest jedność we wspólnocie
i na czym polega zjednoczenie się dusz. Jeszcze raz przypomnijmy sobie nasze wkraczanie
na Maleńką Drogę Miłości, to nasze zachłyśnięcie się Orędziem Miłości Serca
Jezusa do świata oraz nasze wspólne poznawanie życia naszej Patronki Sł. B. s.
Marii Konsolaty Betrone. Bardzo bogaty zatem zapowiada się dzisiejszy dzień,
wieczór i jutrzejszy czas. Postarajmy się wszyscy dobrze otworzyć serca, by nic
z tego, co Bóg pragnie nam ofiarować nie zostało pominięte. Módlmy się, byśmy
potrafili od nowa spojrzeć na to, co jest nam dobrze znane, i od nowa to przyjęli,
aby odnowić w sobie życie, aby na nowo pójść wspomnianą drogą. Na ten czas błogosławię
was – W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

2.
Rozpoczęcie modlitwy różańcowej
Cieszę się, że
pozostała w naszych sercach pamięć o śp. Ks. Józefie Gregorkiewiczu, że pamięć
o zwykłym kapłanie jest w naszych małych sercach żywa. Ufam, że ks. Józef, choć
obecny duchowo, pragnie dzisiaj w sposób szczególny razem z nami modlić się. 
Przeżywamy
piękny czas, bowiem przygotowujemy się do dziesiątej rocznicy Wieczerników
Modlitwy. Bóg udzielił ks. Józefowi tej łaski, że był przy początkach
powstawania naszej Wspólnoty. Bóg dał mu także potrzebne światło, dzięki czemu
mogliśmy zobaczyć drogę, po której ta właśnie Wspólnota ma iść. Wcześniej Bóg w
serce ks. Józefa wlał miłość, potrzebną do rozmiłowania się w „Orędziu miłości Serca
Jezusa do świata”, przekazanego Sł. B. Konsolacie Betrone, pozwolił mu poznać i
zachwycić się samym Orędziem, jak i życiem sł. B. s. Konsolaty, a potem
przekazywać ten zachwyt innym. Dzięki łasce Bożej ks. Józef stał się
orędownikiem Miłości i orędownikiem maleńkiej drogi. Razem z ks. Józefem chcemy
dzisiaj okazać naszą wdzięczność Bogu za pewnego rodzaju wyróżnienie, którym
Bóg tego świątobliwego kapłana obdarzył, także za trud, jaki poniósł, chociaż
wierzymy, że ten trud był dla niego wielką radością. Droga, jaką ks. Józef zobaczył
w maleńkiej drożynie stała się w jego życiu radością i wypełniała jego
kapłańskie serce i wielbił Boga, iż właśnie na tę drogę również i jego osobę
powołał.
Gdy ks. Józef
Gregorkiewicz usłyszał o kilku osobach, które w sierpniu 2003 r. na
rekolekcjach w Czerwińsku szukały światła dla naszej Wspólnoty, które także
zapragnęły tworzyć Wspólnotę i które modliły się, aby rozeznać w jaki sposób
mają układać swoje życie, na myśl przyszła mu Maleńka Droga Miłości, książka,
poprzez którą mogliśmy tę drogę poznawać. Zapewnieniem dla nas, że idziemy
właściwą drogą jest fakt, że zaczynaliśmy w kilka osób; teraz tą drogą idą już
nie dziesiątki, ale setki, a poprzez te setki zapoznają się z tą drogą tysiące.
Ta Wspólnota, którą ks. Józef także nazywał swoją, rozrasta się, a członkowie
tej Wspólnoty mieszkają w całej Polsce i poza jej granicami. Patrzmy na owoce, i
zauważmy, że to prawdziwie Boże prowadzenie i prawdziwie dobrze odczytaliśmy
drogę naszego powołania na Maleńką Drogę Miłości. Na tej drodze najważniejsza jest
miłość, otwarcie się na nią, nasłuchiwanie jej i pójście za tą miłością. Kiedy
serce otwiera się na Bożą miłość, zaczyna więcej rozumieć, jeśli posłuszne jest
zrozumieniu pewnych prawd, wtedy zaczyna kroczyć drogą świętości. Dlatego ks.
Józef wskazywał nam na tę drogę jako na tę, która prowadzi nas wprost do Nieba.
Na tę drogę winniśmy też zapraszać wszystkich, bo ta droga miłości zaprowadzi nas
w same objęcia Boże.
Teraz, kiedy duchowo
spotkaliśmy się wspólnie ze śp. Ks. Józefem tu w miejscu złożenia jego
doczesnych szczątek, starajmy się podczas wspólnej modlitwy różańcowej otworzyć
swoje serca na miłość. To takie ważne – mówił ks. Józef -, aby człowiek modlił
się sercem, aby w jego sercu była miłość, aby słowa wypowiadane do Boga były
pełne miłości, były kierowane z miłością. Wtedy nie potrzeba tak wielu słów,
ponieważ miłość mówi wszystko. Swoją miłością obejmijmy teraz także wszystkich
kapłanów. Iluż braci w kapłaństwie ks. Józefa potrzebuje takiej modlitwy, a
więc módlmy się z miłością za wszystkich kapłanów. Od ich świętości zależy nasza
świętość. Ci, którzy już nie mogą sami iść tą drogą, aby osiągnąć świętość,
którzy już przeszli swoją drogę, teraz czekają na naszą miłość, a więc i tych
kapłanów obejmijmy swoją miłością. Bardzo często wierni mówią krytycznie o
swoich kapłanach. Powinni najpierw zastanowić się nad tym, na ile kochają
swoich kapłanów i na ile za nich się modlą. Kapłani objęci miłością swoich
parafian, otoczeni modlitwą idą szybko ku Niebu. Natomiast kapłani opuszczeni,
którzy nie otoczeni są miłością, mają o wiele trudniejszą drogę. Dlatego nigdy,
moi kochani, nie wypowiadajmy słów bez miłości o kapłanach, natomiast zawsze
módlmy się za wszystkich z miłością, za tych, którzy jeszcze idą i za tych,
którzy mogą tylko czekać na nasze modlitwy. Jednych i drugich obejmujmy swoją
miłością, bo to miłość przybliża ku Bogu. Zatem różańce do ręki i módlmy się
razem.
3.
Zakończenie różańca
Spotkaliśmy
się tu dzisiaj w rocznicę śmierci Kapłana, który w oczach Bożych tak wiele
uczynił dla naszej Wspólnoty. Ten Kapłan i za swojego życia na ziemi i teraz
jest razem z nami, modli się, wyprasza łaski i wraz z kapłanem odpowiedzialnym
za Wspólnotę prowadzi ją. Jest ojcem duchowym tej Wspólnoty. Pragnę wam
podziękować, że pamiętacie o nim, za to, że niektórzy z was w modlitwie
codziennie wspominają tego Kapłana, za to, że w sercach znajdują miłość dla
niego.
Pragnę
powiedzieć także parę słów na temat kapłanów i ich powołania. Kapłaństwo jest
powołaniem do zjednoczenia z Jezusem, jest powołaniem do takiego zjednoczenia,
aby Chrystus poprzez kapłana mógł sprawować Najświętszą Ofiarę. To Bóg dokonuje
tego zjednoczenia w sposób cudowny, tajemniczy, co znaczy, że nie na ludzki
rozum. Jest to dla kapłana najwyższe wyróżnienie, największa łaska, a
jednocześnie ogromne, ogromne zobowiązanie wobec Boga, ogromna odpowiedzialność.
Bowiem człowiek powołany do kapłaństwa wyróżniony przez Boga i w codziennej
Eucharystii przez Niego łączony z Sercem Bożym powinien być święty, powinien
dążyć do świętości; wiadomo, że jest człowiekiem słabym. To dążenie do
świętości ma polegać przede wszystkim na największym umiłowaniu Boga, ponieważ
miłość jest święta i to miłość uświęca; to ona daje życie Boże w sercu
człowieka. Zatem kapłan, który kocha prawdziwie Bożą miłością, uświęca się,
odpowiada na powołanie dane mu przez Boga, odpowiada na to niesłychane
wyróżnienie. Takiego wyróżnienia nie otrzymuje żaden człowiek, tylko kapłan.
Niestety, z różnych powodów jest wielu kapłanów,
którzy nie odpowiadają w sposób doskonały na to powołanie do miłości, do
umiłowania Bożego Serca w sposób najwyższy, najdoskonalszy. Dlatego też tak
wielu kapłanów przebywa w czyśćcu. Będąc w czyśćcu teraz rozumieją na czym
polegał ich grzech, czym ranili Boże Serce. Jest ich wielu, którzy potrzebują
modlitwy, potrzebują miłości. Podczas naszej modlitwy tutaj zapewne było ich
bardzo dużo, a ich twarze były smutne, ponieważ oni zdają sobie sprawę z
wielkiego cierpienia Bożego Serca, których oni są powodem. I chociaż pragną
bardzo gorąco oglądać Boga twarzą w twarz, to z drugiej strony, mając już to
zrozumienie cierpienia, jakie wywołali swoim brakiem miłości, chcą do końca
oczyścić się z tego największego dla kapłana grzechu, grzechu braku miłości
Bożego Serca.
W swoich modlitwach zawsze pamiętajmy o kapłanach, zwłaszcza
o tych, z którymi stykamy się na co dzień; pamiętajmy także o tych, którzy już
odeszli. Mamy swoje rodziny, które zapewne będą pamiętać o nas, gdy dojdzie
kresu nasze życie na ziemi; wielu jest kapłanów, o których nikt nie pamięta,
wielu jest kapłanów, o których nikt nie myśli z miłością, a przecież to miłość
zbawia, to miłość prowadzi do Nieba. Więc my, krocząc Maleńką Drogą Miłości
stawajmy się miłością do kapłanów, niech nasza miłość, modlitwa pełna miłości
poprowadzi te dusze do Nieba. Dziękuję wam za to dzisiejsze tutaj spotkanie i
błogosławię – W imię Ojca i Syna, i
Ducha Świętego. Amen.
4. Kazanie
„Jak piękne
stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę” (Rz 10,15). Patrząc na swoje stopy
może nie zachwycałbym się ich wyglądem, ale słuchając Boga i idąc za Jego
wezwaniem raduję się, że mogę głosić Jego miłość. I wtedy zaczynam rozumieć, że
ten, kto głosi Bożą miłość jest największym zwiastunem, jest oczekiwanym
gościem, jest tym, którego pragnie dusza. Jest tym, który rozradowuje duszę.
Jest spostrzegany jako piękny, nie fizycznie, ale duchowo, bowiem ten, kto
zwiastuje Bożą miłość, ten, kto mówi o Bożej miłości, która zwycięża, ten,
który żyje tą miłością jest nią przemieniany, jest piękny. I to piękno
dostrzega się, bowiem ono bije z tego zwiastuna. Piękno, które ma w sobie, w
swojej duszy promieniuje na zewnątrz. Dusza żyjąca miłością promieniuje tą
miłością na innych. I inni dostrzegają tę miłość, chociaż nie zawsze mogą sobie
to wytłumaczyć dokładnie na sposób biblijny, religijny.
Ks. Józef
Gregorkiewicz ogromnie się cieszył, że żyjąc na ziemi mógł być tym zwiastunem
Dobrej Nowiny, Bożej miłości, zwycięstwa Bożej miłości w ludzkich sercach i na
całym świecie. Tę Dobrą Nowinę przyniósł nam w postaci „Orędzia miłości Serca
Jezusa do świata”. Sam tym Orędziem się zachwycił, odkrywając je w sposób niemalże
przypadkowy. Jednak wiedział, że to było Boże działanie. Ufał, że to sam Bóg
dał mu do ręki słowa Orędzia. I to sam Bóg poruszył jego serce miłością, aby
zaczął zgłębiać tę cudowną tajemnicę miłości w Orędziu. I to Bóg był Tym, Który
serce tego świątobliwego kapłana przynaglał, aby mógł mówić o Jego miłości. To
Bóg ujął jego serce tak wielką miłością swoją, że nie sposób było Mu się
oprzeć. Dzięki Jego miłości, która żyła w tym kapłanie, mógł on nam tę miłość
głosić, o niej mówić, przekazując nie tylko słowa, ale przekazując przede
wszystkim samą miłość. Bóg, który wypełniał duszę ks. Józefa, poprzez słowa,
poprzez jego usta rozlewał swoją miłość na nas. To ona dotykała naszych serc,
to ona je porywała; czuliśmy, że Bóg działa, że Bóg jest; podczas naszych
spotkań, podczas Mszy św., podczas katechezy. Czasem dziwiliśmy się jak dużo
jest w tym kapłanie energii, jak dużo zapału, tak wiele słów wypowiedzianych o
Bogu, o miłości, o Matce Bożej; i stale od nowa z siłą i mocą kolejne słowa
wypowiadane. I zawsze poruszone serca, zawsze dusze, które zaczynały płonąć
miłością. To nie były słowa kapłana i to nie był jego duch.
To Boża
miłość, to Bóg, który posłużył się sercem ks. Józefa, który wybrał go na
swojego kapłana; dokonał cudu, zjednoczył swoje Serce z kapłańskim sercem i
mógł poprzez serce ks. Józefa docierać do nas. Za to jesteśmy wszyscy Mu
wdzięczni. I to Bóg pokierował tym kapłanem, w jego serce włożył Orędzie, jego
sercu dał poznać s. Konsolatę, jej duszę; i 
dał jego duszy zrozumienie, czym jest proponowana przez samego Jezusa
droga – życie aktem miłości.. Gdy ks. Józef pojął głębię tej modlitwy, tak
krótkiej, wydawać by się mogło, tak zwyczajnej, zrozumiał, że jest to jego
droga, i że pragnie głosić tę drogę wszystkim, ponieważ wszystkie dusze potrzebują
takiej drogi. Wielcy Święci mieli swoje drogi; wielcy Męczennicy przeżywali
wielkie męczeństwo dla Boga. Byli Wielcy, więc ich droga, ich życie było
wielkim zmaganiem się, wielką walką i ujawniają się w wielkiej mocy Bożej w ich
wielkich sercach.
Ale to Orędzie
Jezusa skierowane jest do maleńkich, do małych dusz; do nas, do zwykłych ludzi,
którzy idą tą drogą, którzy mając w sercu i na ustach akt miłości, mogą również
stać się świętymi. Mogą również zdobywać Niebo; i to zdobywać je szturmem.
Wielkie dusze, wielcy święci przechodzili nieraz bardzo ciężką drogę, ale Bóg
dawał im tę drogę na ich miarę. Nam dał drogę na skróty, bo wie, że jesteśmy
mali, więc nie podołamy wielkiej drodze. Jesteśmy mali; porównując do dzieci,
mamy krótkie nóżki, małe stópki. W związku z tym te małe stópki, te krótkie
nóżki nie wejdą na wielki szczyt same; nie będą mogły biec po wielkich schodach
do wielkoludów. Tak więc Bóg uczynił dla nas z boku tej góry windę. Tą windą na
sam szczyt jest akt miłości. Ta winda jest wyrazem Jego miłości do wszystkich
dusz. Jest wyrazem Jego miłosierdzia wylewanym w dzisiejszych czasach, jest
wyrazem Jego mądrości, bowiem widząc stan dusz wie, że ta droga, ten sposób
jest dokładnie na dzisiejsze czasy. Widząc nas małych stworzył dla nas windę.
On sam, Jego ramiona są tą windą do Nieba. Więc od nowa zapragnijmy żyć aktem
miłości. Niech zostanie on odświeżony w naszych sercach, bo przyznamy sami, że
nieco się zakurzył.
Odkryjmy na
nowo piękno słów tej modlitwy  Jezu, Maryjo, kocham was, ratujcie dusze.
I wypowiadając te słowa uświęcajmy się, bowiem to, co wypowiadamy powinno każdą
duszę wprowadzać w ekstazę i unosić duszę do Nieba. Wypowiadamy święte Imiona Jezu, Maryjo, Imiona, które kochamy;
miłość do Jezusa i do Maryi; ona powinna nas uskrzydlać. Wypowiadamy słowa: kocham was; wyznajemy miłość Jezusowi i
Maryi, Oblubieńcowi swojej duszy i Matce swojej najmilszej. I prosimy Ich: ratujcie dusze. Łączymy się w tej
miłości z Bogiem, który dusze umiłował największą miłością i za dusze dał
najcenniejszy dar, dał największą cenę, swoje życie. I my modlimy się o to, co
dla Boga jest najcenniejsze, modlimy się za dusze. Ten akt miłości powinien nas
wprowadzać w wielką radość, że oto czynimy coś, co w oczach Bożych jest bardzo
cenne, czego Bóg oczekuje. W dodatku sprawiając Bogu radość, przyczyniamy się
do zwiększenia dusz w Niebie, ratujemy tych, którzy stają już na skraju
potępienia. Z czyśćca wydobywamy kolejne dusze, a te osiągając Niebo, z
wielkiej wdzięczności za naszą modlitwę, wstawiają się za nami. Zdobywamy w ten
sposób braci i siostry. Mamy ich tak dużo w Niebie, tak dużo w czyśćcu, a
wszyscy modlą się za nas, jednoczą się z nami i staje za nami wielka armia. Mamy
swoich przyjaciół, bardzo mocnych przyjaciół. Tu na ziemi nie zdobędziemy
takich przyjaciół, ale tam, w czyśćcu i w Niebie mamy potężnych przyjaciół,
którzy mogą bardzo wiele. Każdy święty umiłowany jest szczególną miłością przez
Boga i zjednoczony z Bogiem. Gdy Święty prosi, Bóg spełnia jego prośbę. A więc
Bóg dał nam w ręce niesłychaną modlitwę, wspaniałą broń, oręż, dzięki której my,
tu na ziemi przy współudziale świętych w Niebie i dusz czyśćcowych możemy
przyczyniać się do zwycięstwa miłości na świecie; do zwycięstwa miłości w
Kościele. Możemy przyczyniać się do rozkwitu Kościoła.
Ta modlitwa Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze,
jest modlitwą, która jednoczy duszę z Bogiem. Wypowiadana sercem niejako
uwewnętrzniona, stale wypowiadana sprawia, że dusza zaczyna prawdziwie żyć
miłością. I z czasem dusza nawet nie musi wypowiadać tych słów w swoich
myślach, bowiem ta modlitwa wprowadza duszę w miłość, w życie miłością i ona po
prostu kocha; i swoją miłością wyprasza ratowanie dusz; będąc miłością
nieustannie kocha Boga, Matkę Najświętszą i dusze. Żyje w zjednoczeniu z Bogiem
pełniąc Jego wolę; rozumiejąc w swoim wnętrzu bardzo wiele z tego co Boże, może
kierować się tym zrozumieniem i uczestniczyć w Dziele Zbawczym. To pokrótce
droga maleńkiej duszy żyjącej aktem miłości.
Przypomnijmy
jeszcze, co to znaczy dusza maleńka?
Co to znaczy dusza najmniejsza? To
dusza, która dostrzega swój brak sił do czynienia czegokolwiek dobrego. To
dusza, która zdaje sobie sprawę ze swoich słabości, która widzi, że ciągle
upada, i która wie, że nie potrafi sama czynić nic dobrego. Jednak to
dostrzeżenie swoich słabości, swojej bezsilności wobec tych słabości nie jest
powodem załamania się duszy, popadania w jakąś depresje, ale to jest powodem do
tego, by dusza całą sobą zwróciła się do Boga, bo to Bóg jest pełen mocy, pełen
miłości; to On wszystko może. Dusza maleńka nie jest powołana do wielkich
czynów, bo ją na to nie stać; dusza maleńka powołana jest do miłości. A miłość,
która w niej żyje dokona wielkich rzeczy. To Bóg, którego dusza zaprasza do
swego wnętrza, daje miejsce Bogu w swoim sercu i Nim żyje, to Bóg dokonuje
wszystkiego, kocha i poprzez miłość zdobywa kolejne dusze. To Bóg triumfuje w
maleńkiej duszy i triumfuje w otoczeniu, Jego miłość zwycięża. W ten sposób
królestwo Boże rozszerza się pośród nas. Maleńka dusza sama nic nie czyni, daje
miejsce Bogu i prosi, aby to Bóg czynił za nią wszystko. Ona trwa w akcie
miłości, ona kocha.
Oczywiście nie
może to być błędnie rozumiane, że dusza maleńka jest bezczynna, nie robi nic i
czeka aż z Nieba spadnie wszystko. Dusza maleńka stara się trwać w tej miłości,
stara się być posłuszna tej miłości, stara się czynić wszystko z miłości, stara
się wszystko z miłością przyjmować, stara się z miłością na wszystko
odpowiadać, stara się przyjmować każdą rzecz, sytuację i osobę jako łaskę Boga
w danym momencie; a więc przyjmuje z uśmiechem, z miłością, ufając, że to jest
wola Boża. Kiedy dusza próbuje żyć w ten sposób zaczyna sobie zdawać sprawę, że
to nie jest takie proste. I okazuje się, że to co dla Wielkiego Świętego jest
trudem, analogicznie dla małej duszy ta drobna rzecz, ta maleńka modlitwa też
staje się trudem. To ciągłe powracanie do miłości, to ciągłe trwanie w akcie
miłości staje się wręcz heroicznym trudem, ale ten heroizm jest dostrzeżony
przez Boga i Bóg uświęca duszę.
Dusza maleńka,
ponieważ zdaje sobie sprawę z tego, że jest niczym, a wszystko co dobre,
otrzymała od Boga rezygnuje z tego, co ludzkie, z tego co jej, co jest jej
własnością, co jest jej upodobaniem, co jest jej wygodą, co jest jej ambicją,
co jest jej wolą, pragnieniem na rzecz Boga. Więc wsłuchuje się w Boga,
uznając, że to On jedynie jest Mądry, On Jedyny jest Dobry, On Jedyny jest pełen
miłości. On wie, co dla niej jest dobre, On wie, co ją uświęci. A więc dusza
maleńka rezygnuje z samej siebie, aby Bóg prawdziwie żył w niej, Jego wola,
Jego miłość, Jego pokój; On cały. Wszystko to i tak dla duszy wydaje się za
trudne. I tak nieustannie potyka się, upada i widzi, że nawet nie potrafi
podołać tej Maleńkiej Drodze Miłości.
Ale Bóg nie
pozostawia duszy samej. Bóg każdemu z nas dał najcudowniejszą pomoc,
najpiękniejszą, najdoskonalszą, dał swoją Matkę. Dusza, która zawierza się
Maryi może być pewna, że Maryja poprowadzi, że Ona wskaże drogę i Ona tą drogą
pójdzie razem z duszą, Ona wręcz weźmie na ręce, kiedy dusza już słabnie; Ona, która
tak umiłowała, że miłość w Niej poczęła Syna Bożego. Jej miłość była tak
czysta, tak piękna, że w zjednoczeniu z Bożą miłością poczęła Syna Bożego. To
coś niebywałego! Jak cudowną jest miłość Matki Bożej, że poczyna Boga w Sercu.
Wpatrujmy się więc w Tę Mistrzynię miłości, miłości doskonałej, miłości
przepięknej, miłości czystej. Ona może nas tej miłości nauczyć. Ona ku tej
miłości prowadzi. Ona, jeśli Ją zaprosimy do serca, w nas będzie tą miłością
kochać Boga i ludzi. Dusza, która zaprasza Maryję, jeśli Ją rzeczywiście kocha,
jeśli rzeczywiście tego pragnie, doświadcza obecności Maryi w swoim wnętrzu.
Duch Maryi przenika duszę, zaczyna w niej żyć i dusza doznaje niebywałego
prowadzenia Matki Najświętszej. Często dziwi się skąd ma takie, czy inne myśli;
takie zrozumienie pewnych prawd Bożych; skąd u niej uczucia, miłość, poznanie
Bożego cierpienia. To Duch Maryi daje duszy poznać Boga.
Na początku
powiedzieliśmy sobie, że jesteśmy duszami najmniejszymi, i że w tych czasach
Bóg daje akt miłości. Ponieważ teraz na ziemi żyją dusze najmniejsze, brakuje
tych wielkich świętych. Bóg pragnie poprzez dusze maleńkie zbawiać świat,
triumfować, ale to, co przedstawiliśmy wydaje się duszy tak wielkie, że
przerasta jej możliwości. Nie należy spodziewać się małych owoców, skoro droga
ma prowadzić do Boga. A więc spodziewaj się na tej drodze i na jej końcu rzeczy
wielkich, niepojętych, cudownej tajemnicy Bożej, bo przecież kroczysz ku Niebu.
To prawda, droga jest Maleńką Drogą Miłości, na miarę naszych możliwości, my
jesteśmy mali, więc Bóg specjalnie stworzył dla nas tę drogę, otworzył windę i
do niej zaprasza, ale ta winda wynosi duszę do samego Nieba i dusza zaznaje
przebywania w Bożym Sercu, zaznaje Bożej miłości, Bożej chwały, bierze w niej
udział. A więc uczestniczy w czymś, czego
ani oko nie widziało, ani ucho ludzkie nie słyszało…(1Kor 2,9). Uczestniczy
w czymś wielkim, nieskończonym; przebywa wśród Świętych w Niebie.
Zatem pamiętajmy,
że choć droga maleńka stworzona dla dusz najmniejszych, to prowadzi do wielkiej
świętości. Sł. B. s. Konsolata Betrone jest tą duszą najmniejszą, poprzez którą
Jezus ukazał Maleńką Drogę Miłości; można powiedzieć odświeżył rozumienie tej
drogi, dał pomoc duszom na tej drodze, a więc akt miłości. Ale s. Konsolata
jest w Niebie. Gdybyśmy mieli taką możliwość żyć z nią, to byśmy zobaczyli jak
heroiczna była jej walka o to, by trwać w nieustannym akcie miłości; jak wiele
cierpiała, również fizycznie, oddając wszystko Bogu w tym akcie miłości. Ona
zamieniła się w akt miłości, całą swoją istotą wyśpiewywała Bogu miłość;
cokolwiek czyniła, a potem, w jakimkolwiek była już stanie, kiedy była już bardzo
słaba i chora, ona była aktem miłości; jej dusza, jej serce wyśpiewywały Bogu
miłość i wołały o ratunek dusz. Doszła do szczytu świętości. Dusza maleńka,
Maleńka Droga Miłości, ale świętość wielka i zjednoczenie z Bogiem, z Bożym
Sercem, to cel!
Odświeżmy w
sobie życie aktem miłości, od nowa uwierzmy, iż ta modlitwa odmawiana sercem
prawdziwie prowadzi ku Bogu i jednoczy z Nim. Z wielką żarliwością odmawiajmy
ją, wiedząc, że ratujemy dusze, wiedząc, że przyczyniamy się do triumfu miłości
w Kościele. Swoje dłonie oddajmy Matce Najświętszej, aby Ona uczyła nas tej
pięknej miłości. Prośmy s. Konsolatę, aby nas wspierała. Do tej modlitwy, do naszego
życia zapraszajmy Świętych, by razem z nami trwali w akcie miłości. Zapraszajmy
do swego życia dusze czyśćcowe, niech i one uczestniczą w naszych modlitwach;
potrzebują tego i pragną tego. Zapraszajmy Aniołów. Bóg nam dał Aniołów, aby nas
strzegli i prowadzili, aby służyli nam pomocą. Bóg dał nam Anioła Dzieła Odnowy
Kościoła; który czuwa nad naszą Wspólnotą, nad tym co się w niej dzieje i
dokonuje. Zapomnieliśmy o Nim. Prośmy Go o pomoc we wszystkich trudnych
sytuacjach; prośmy Go o światło, gdy nie wiemy co czynić. Prośmy o torowanie
drogi, burzenie murów, pokonywanie przeszkód, gdy takie się pojawiają.
To Bóg powołał
nas na tę drogę i jako najmniejszym daje wszelką pomoc z Nieba, byśmy tą drogą
mogli iść. Więc w górę podnieśmy swoje dusze, serca, z aktem miłości na ustach
i w sercu zdobywajmy szturmem Niebo. I tak jak zawsze, tak i dzisiaj niech nasze
dusze zjednoczą się z Jezusem w Ofierze podczas Eucharystii. Prośmy, aby ta
Ofiara odnowiła w nas życie aktem miłości, aby każde serce z nową siłą, z
większą mocą i żarliwością trwało w miłości do Boga, zdobywając kolejne dusze. I
ufajmy, że Ks. Józef jest obecny pośród nas, razem z nami prosi o łaski,
szczególnie Matkę Najświętszą, bo Ona Jedyna jest w stanie wyprosić wszystko;
Bóg wobec Niej ma szczególnie miękkie Serce i nie odmawia Jej niczego.
5.
Dziękczynienie
O Mój Jezu! Jesteś moją
miłością!  Jesteś Oblubieńcem mojej
duszy. Jakże pragnęłam, abyś znów gościł w mojej duszy. I przyszedłeś. I
jesteś, mój Gościu upragniony i moja dusza raduje się, napełnia się szczęściem
tak bardzo, że mam wrażenie, że zaraz uleci do Nieba. Panie mój! Jakie to
szczęście, że przychodzisz do Mnie, że jesteś. A gdy przychodzisz, pragnę
Ciebie jeszcze bardziej, jeszcze bardziej, Jezu, tęsknię za Tobą. Panie
mój!  Nie umiem określić mojej miłości,
nie umiem jej wypowiedzieć, nie umiem powiedzieć jak bardzo tęsknię za Tobą,
jak bardzo pragnę. W moim Sercu są tak wielkie pragnienia i tak wielkie
uczucia, tak wielkie tęsknoty za Tobą, że moje Serce cierpi. Jakże chciałabym
zatonąć na zawsze w Tobie, na zawsze ukryć się w Tobie, zniknąć w Twojej
miłości, rozpłynąć się, cała stając się miłością. Ty możesz uczynić to z moją
duszą. Ty możesz sprawić, że cała przemieniona w Ciebie będę kochać. A więc
zjednocz Mnie, Jezu, ze sobą. Połącz Twoje Serce z Moim. Wypełnij swoja
miłością. Przemień tak, abym zniknęła, abyś żył Ty, Twoja miłość. O Panie mój,
jakże pragnę Ciebie!


<-- Powrót