Rozważania

Nr. 25  „U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary” (Mt 8,5-11).

Czy w swoim
sercu troszczysz się o Jezusa? Przecież w twoim sercu mieszka Jezus! Czy, tak
jak to prosił Bóg, przyjąłeś Go wczoraj do swojego serca z tą myślą, aby przez
cały czas Adwentu pielęgnować Jezusa, aby Go kochać najmocniej, ze wszystkich
sił, aby mógł Go potem ujrzeć świat? Pamiętaj o tym! Pamiętaj o tym w
powiązaniu z dzisiejszą Ewangelią. 
Na pierwszy
rzut oka wydaje się, że to wspomniane zalecenie nie ma nic wspólnego z dzisiejszą
Ewangelią. A jednak, jedno i drugie przecież mówi o wierze. Kościół przeżywa
Rok Wiary. Papież ogłosił ten rok właśnie pod tym hasłem, aby zwrócić uwagę wszystkich
wierzących na ogromną potrzebę zgłębienia wiary, na ogromną potrzebę umocnienia
swojej wiary, ale też na wielki głód wiary w duszach ludzkich, które sobie nie
zdają sprawy z tego głodu. Czy ty pamiętasz, iż jest to Rok Wiary, kiedy
każdego dnia, w każdej sekundzie Bóg zlewa na ciebie swoją łaskę? 
Wszystko, o
czym teraz mówimy jest ze sobą powiązane. Dusze najmniejsze również uczestniczą
w życiu Kościoła. A to uczestnictwo ma być żywe, ma angażować nas całym sercem
i duszą. Dusze najmniejsze służą Kościołowi. Nie są tylko tymi, którzy biorą,
lecz dają same siebie Kościołowi. Teraz przeżywamy Adwent. Każdy z nas miał to
zadanie: przyjąć Jezusa do swojego serca, uczynić to z wiarą i z ufnością, że
prawdziwie Jezus zamieszkał w nas, że prawdziwie Bóg w naszym sercu począł Życie
Boże. I to Życie dane jest nie ot tak sobie, aby jedynie nam sprawić radość,
aby wzrosła nasza pycha, że oto jesteśmy wyróżnieni. Nie, kochani! To Życie
dane nam jest wielkim zadaniem i odpowiedzialnością. To Życie każdego dnia mamy
w sobie pielęgnować! Mamy pamiętać o Bogu, który żyje w nas! Mamy myśleć o
Jezusie każdego dnia, w każdym momencie z wielką miłością, z wielką czułością,
przemawiać do Niego i czekać na Niego. A nasza miłość skierowana do Jezusa rozwijać
będzie nasze dusze.
A to wszystko po
to, aby w dniu Bożego Narodzenia cały świat przyjął Jezusa. Ty będziesz
świadkiem tego w swojej rodzinie, w swoim środowisku, ale twoja dusza służy
Kościołowi. I to, w jaki sposób będziesz Jezusa pielęgnował przez cały Adwent,
w jaki sposób będziesz Go kochał, otwierał się na Jego obecność w sobie, takie
też to wyda owoce. Twoja postawa, twoja wiara w tym względzie sprawi, że
konkretne dusze w różnych miejscach na kuli ziemskiej przyjmą Nowonarodzone
Dziecię i odżyje w nich wiara. Teraz ty masz Je przyjąć z wiarą. Masz odrzucić
wątpliwości i zniechęcenie i przyjąć Je z wiarą. I rozpocząć ten trud, by od
rana do wieczora pamiętać o Bogu, który zamieszkuje twoje serce, tak jak
pamięta o swoim dziecku matka, która je nosi pod sercem. Powiesz, matce jest
łatwiej. Ona to czuje, tego doświadcza, ona wie, że nosi w sobie życie. No tak,
ale ty jesteś duszą najmniejszą, która służy Kościołowi, a Kościół przeżywa Rok
Wiary. Więc ty masz przyjąć z wiarą to zadanie i z wiarą to zadanie wypełniać,
jednoczyć się z Matką Jezusa, a Ona w tobie będzie Jezusa pielęgnować. A Ona
będzie tobie przypominać, iż Jezus żyje w tobie.
W dzisiejszej
Ewangelii (Mt 8,5-11) Jezus wskazuje, iż u
nikogo w Izraelu nie znalazł tak wielkiej wiary. Setnikowi, który przyszedł
prosić Jezusa o uzdrowienie swojego sługi wystarczyło Jego Słowo. Niepotrzebne było
Jego fatygowanie się, pójście do domu, aby dotknąć i uzdrowić chorego. Setnikowi
wystarczyło Słowo Jezusa, że sługa jego będzie uzdrowiony i wiedział, wierzył,
że będzie zdrowy. Popatrz na tego człowieka! Popatrz, jak wielka w nim wiara!
Jemu wystarcza Słowo Jezusa. Nawet nie osobiste pójście i dotknięcie, mimo, że
ten człowiek jeszcze nie wiedział, kim jest tak naprawdę Jezus. Jeszcze wtedy
Jezus nie dokonał swego wielkiego Dzieła Zbawczego. Ten człowiek już tak wierzył!
Ty żyjesz w czasach, kiedy wszyscy wiedzą, kim jest Jezus, kiedy wiesz, czego
dokonał Jezus i dokonuje nadal. Ty to wiesz!
A więc Bóg
oczekuje od ciebie wiary, przyjęcia z wiarą na czas Adwentu tego szczególnego
zadania po to, by ukazać światu Boga, by liczne dusze przyjęły Jezusa, by On
mógł narodzić się w sercach wielu osób na całym świecie. By prawdziwie wszelkie
ciemności i mroki tego świata zostały rozświetlone Jezusem, by w smutek, nędzę
i cierpienie człowieka wszedł Bóg. By tym, którzy się strasznie pogubili w
swoim życiu, którzy nie widzą celu, którzy błądzą nieustannie i podejmują
kolejne fałszywe kroki, złe decyzje, by wszystkim ludziom zajaśniał Chrystus. Aby
naraz odkryli Tego, Który jest, Który miłuje i Który daje życie, Który zbawia,
Który króluje. Od ciebie, duszy najmniejszej zależy bardzo dużo. Od twojej
postawy, twego zaangażowania, twojej wiary, twojej walki z wątpliwościami,
twojego wysiłku w ciągłym jednoczeniu się z Jezusem, twojego wysiłku w
realizacji tego, o czym mówi Bóg, od ciebie dużo zależy.
Życie w
jedności z Bogiem rodzi kolejne życie. Nie wyda życia ten, kto go w sobie nie
ma. Jeśli chcesz wydać kolejne życie, sam musisz żyć. A więc musisz mieć
prawdziwe Życie w sobie. Bóg je złożył w tobie. Ty musisz w to uwierzyć i nie traktować
tego zbyt lekko. Tak to już jest, że dusze dosyć lekko traktują różne sprawy związane
z wiarą, ponieważ to, czego nie widać, to, co się wydaje tak mało realne, tym
człowiek się aż tak mocno nie przejmuje; bo przecież nie widać; bo przecież tak
do końca nie wiadomo jak to jest; nic się nie stanie, jeśli raz czy dwa razy
sobie pofolguje. Dusza najmniejsza podejmuje trud jednoczenia z Jezusem w swoim
sercu od momentu przebudzenia do zaśnięcia. Dusza najmniejsza właśnie w tym ma
swój wysiłek i swój wielki wkład w ratowanie dusz, iż wszystko poświęca na
jednoczenie się z Jezusem. Żyje aktem miłości, żyje miłością.
Spójrzmy na
naszą Patronkę, sł. B. s. Konsolatę Betrone. Poprzez trwanie w akcie miłości doszła
do szczytu doskonałości. Pod koniec swojego życia trwała w nim nieustannie,
prawdziwie, cały czas skupiona, cały czas wewnątrz swojej duszy. Nawet wtedy,
gdy rozmawiała z innymi osobami, ona trwała w akcie miłości. A po rozmowie
natychmiast powracała do wnętrza duszy swojej i wyśpiewywała akt miłości. Czy
chodziła, czy siedziała, gdy była chora, gdy leżała – nieustannie trwała w
akcie miłości. To jest wysiłek, poświęcenie, to przypłaca się życiem. Święci przypłacają
to życiem. Ale jak wielkie wydają przez to owoce? Warto dla uratowania
chociażby jednej duszy, bo przecież każdy akt miłości ratuje duszę, zdobyć się
na ten wysiłek. A wszyscy razem możemy uratować nie tylko jedną ale mnóstwo
kolejnych dusz.
Święta Bożego
Narodzenia jakże często są dla Boga przyczyną smutku, bowiem człowiek nie
dostrzega istoty tych Świąt. Nie widzi rodzącego się Boga. Człowiek widzi co
innego. Nie przeżywa tych Świąt jako Świąt Bożego Narodzenia, a nazwa ta jest traktowana
przez niego bardzo pobieżnie, ogólnikowo, bez zastanawiania się nad sensem
każdego słowa. Dusza najmniejsza niech rozważa, co oznaczają słowa: Święta Bożego Narodzenia. A zagłębianie
się w to rozważanie da duszy bardzo wiele.
Więc, trwajmy
przy Jezusie! Pielęgnujmy Go! Czyńmy to z wiarą! Wyśpiewujmy akt miłości! Myślmy
o duszach, które, gdy nadejdą Święta Bożego Narodzenia zobaczą rodzącego się
Boga. W nich na nowo odżyje wiara. I cieszmy się, że przyczynimy się do tego.
Nie zniechęcajmy się, tylko trwajmy w nieustannej Adoracji Jezusa, od rana do
wieczora. Również w nocy, gdy się przebudzimy – adorujmy Jezusa. Jego Matka
Maryja będzie nam towarzyszyć.
Modlitwa
Jezu mój!
Dziękuję Ci, że zdecydowałeś się przyjść do ludzkiego serca, choć to serce jest
słabe, choć tak bardzo dalekie od doskonałości, choć przypomina bardziej stajnię
niż pałace. Dziękuję Ci! Ty swoją Osobą to miejsce, do którego przychodzisz, a
więc serce ludzkie, uświęcasz. Ty sprawiasz, że serce wtedy przypomina
świątynię. Jaśnieje Twoim blaskiem, jest piękne Twoją Obecnością. I chociaż do
tej pory mogło być ciemne, smutne, to jednak Ty sprawiasz, że jaśnieje, że jest
radosne, że jest to najpiękniejsze miejsce.
Uwielbiam Ciebie,
Boże, w tym darze uczynionym dla człowieka, w Twoim przyjściu do niego!
Uwielbiam Ciebie, który przyjmujesz Postać Maleńkiego Dzieciątka, aby każdy
człowiek mógł Ciebie wziąć w objęcia. Dziękuję Ci za to, że w tak prosty sposób
dajesz człowiekowi możliwość obcowania ze Sobą, że w ten prosty sposób burzysz
wszelkie mury, bariery i przepaści. Dzięki Twojemu przyjściu każdy człowiek
może być blisko Ciebie, obcować z Tobą, dotykać, tulić.
Dziękuję Ci,
że przyjmujesz Postać Hostii. Ona zadziwia mnie, zachwyca. Jest
najcudowniejsza. O Panie mój! Jakże piękną jest Hostia! Kiedy patrzy się na Nią
oczami duszy, człowiek widzi cuda. Już nie widać jedynie białego Opłatka, widać
cud Twojej Obecności. W tej małej Hostii kryje się całe Twoje piękno, cała
Twoja moc, Twoje panowanie, kryje się cały akt stwórczy, kryje się Twoja miłość
i dokonuje się Twoje Zbawienie. Zbawiasz ludzkość. W tej maleńkiej Hostii jesteś
cały poraniony na Krzyżu. Ta mała Hostia jest tętniącym Życiem, Sercem Twoim.
Niepojęte piękno przedstawia Hostia. Uwielbiam Ciebie Boże w tej Postaci, który
ukrywasz się w ten sposób, aby móc dać Siebie człowiekowi. Bądź uwielbiony
Boże!
 Mój Jezu! Jakąkolwiek przybierzesz Postać,
widzę Ciebie pięknym. Gdy przychodzisz do mnie jako mój Zbawiciel – jesteś
piękny. Gdy objawiasz mi się na Krzyżu – jesteś piękny. Gdy przychodzisz jako
Król pełen chwały – jesteś piękny. A gdy cicho mówisz mojej duszy słowa miłości
– jesteś piękny. Moja dusza zawsze widzi Ciebie pięknym i zawsze doznaje
wzruszenia, kiedy Ty przychodzisz. Nie potrafię, Panie, wychwalać Twojego
piękna! Nie potrafię! Ale moja dusza, dzięki Twemu przyjściu otwiera się na
Twoją Obecność, doznaje wzruszenia i poprzez ten stan cała modli się, choć może
nie wypowiedzieć ani słowa. Najcudowniejsze, Panie, są te spotkania bez słów,
kiedy mówi miłość, kiedy Twoja Obecność sprawia, że dusza kocha, dusza śpiewa o
miłości. I ten śpiew jest inny niż ludzkie śpiewanie. Ten śpiew unosi duszę do
Ciebie i jednoczy z Tobą. I wtedy Jezu, wtedy jesteśmy jedno. I chociaż znikam
w Tobie, wiem, że istnieję naprawdę. Dopiero wtedy istnieję naprawdę. Dopiero
wtedy żyję pełnią. Dopiero wtedy jestem sobą, tym, kim mnie stworzyłeś. Dopiero
wtedy wypełniam Twoją wolę i realizuję to powołanie, które mi dałeś, gdy
znikam, w Tobie. Uwielbiam ciebie Panie!
Piękny jesteś
Boże i Twój Duch, który porusza struny naszego serca, czyni to również w sposób
piękny. Zadziwiamy się działaniem Twojego Ducha. W naszych sercach brzmi
jeszcze Jego muzyka. Nasze serca pragną trwać, pragną wielbić Ciebie, stale
chcą to czynić. Udziel nam swojej mocy, udziel wytrwałości, udziel miłości.
Niech nasze serca cały czas Ciebie wielbią, adorują, kochają aż do następnego
spotkania w Eucharystii, gdy znowu napełnieni Twoją mocą na nowo rozpoczniemy
nasz śpiew miłości. Pobłogosław nas Jezu.
Warto zapamiętać!
Bóg powierza nam tak piękne zadanie. To, czego od nas oczekuje z jednej
strony może wydawać się trudne, wymaga wysiłku. Ale jednocześnie jest wielkim
szczęściem dla duszy. Jeśli zgłębimy te słowa, że Jezus żyje w nas, w naszych
sercach, że Bóg począł swoje życie w nas, a my mamy je pielęgnować, to powinniśmy
chodzić radośni przez cały Adwent. Powinniśmy wielbić Boga, dziękować Mu, bo
ten Dar jest wielki. Nikt sobie nie zasłużył na taki Dar. Nikt z ludzi nie jest
zdolny zasłużyć sobie na taki Dar. Mimo to, Bóg złożył w nas swojego Syna i
prosi, byśmy Go adorowali, kochali, pielęgnowali. Byśmy Go nosili w swoim sercu
stale zaglądając do Niego. Trwajmy w akcie miłości! Pielęgnujmy to Życie, by
ukazało się światu, by inne dusze mogły również rozradować się Objawieniem się
Boga w ich życiu. Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót