Rozważania

Nr. 56  Wszystko spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. (Mt 23,1-12)

Dzisiaj
poruszymy sprawę bardzo ważną, dotyczącą każdego człowieka
, do której nie
zawsze człowiek się przyznaje i czasem się wstydzi. Otóż każdy człowiek lubi
być zauważonym w towarzystwie, każdy lubi być dobrze ocenianym, mieć dobrą
opinię. Każdy potrzebuje akceptacji i jej oczekuje. Każdy czyni różne rzeczy,
aby tę akceptację otrzymać. Każdy człowiek chce okazać się lepszym pod różnymi
względami niż jest w rzeczywistości. Każdy ukrywa przed światem prawdę o sobie,
każdy chciałby uchodzić za ideał. W każdym jest pycha. Każdy człowiek codziennie
we wszystkich kontaktach z innymi ludźmi stara się pokazać z jak najlepszej
strony. Każdy człowiek zdolny jest do tego, by stwarzać pozory, aby inni mieli
o nim lepsze zdanie niż faktycznie człowiek sobą reprezentuje. Każdy zdolny
jest do kłamstwa w tej kwestii, każdy udaje i nie jest do końca sobą. 
Taka postawa
człowieka jest bardzo głęboko zakorzenione w nim.
Wiąże się z jego różnymi
potrzebami, z jego całą konstrukcją psychologiczną, z jego doświadczeniem
życiowym, z danym środowiskiem i kulturą. A więc powiązania są naprawdę różne.
Dzisiaj zależy nam na tym, aby zauważyć prawdę o sobie, że choć jestem słaby,
choć jestem mały, choć zaczynam sobie z tego zdawać sprawę, jaki jestem
naprawdę, to jednak nadal w relacjach z innymi ludźmi nie jestem sobą. Potrzebuję
pochwały, wywyższenia, akceptacji i w tym kierunku czynię różne rzeczy, aby to
otrzymać. Jeśli miłość własna zostanie urażona, potrafię zachować się
nieładnie. Potrafię okazać swoje oburzenie, złość i na siłę będę udowadniać
swoje zdanie. Chcę zmusić innych do takiego patrzenia na mnie, jak ja
chciałbym, aby inni patrzyli.
Trudno
człowiekowi przyznać się często do takiej postawy.
Niekiedy do tego stopnia
trudno, że przed samym sobą ukrywa tę prawdę. Ucieka od niej, starając się jej
nie widzieć. Jednak my spróbujmy poprzez analizę danego dnia zobaczyć w swoim
postępowaniu, w swoim zachowaniu, w swoich słowach, właśnie tę ogromną słabość.
Spróbujmy dochodzić intencji swoich czynów, spróbujmy kontrolować swoje myśli,
aby zobaczyć prawdę o sobie. Aby zauważyć w swoim postępowaniu pychę,
pragnienie wywyższenia, aby zobaczyć pozory, udawanie, aby zobaczyć, że trudno
przed innymi przyznać się do tego, jakim się jest. Stale chce się udowadniać
coś innego.
Faryzeusze, o
czym mówi dzisiejsza Ewangelia (Mt 23,1-12)
czynili wiele rzeczy na zewnątrz.
Oni stwarzali pozory wielkiej pobożności, jednak serca ich dalekie były od
Boga. Mówili o potrzebie czynienia różnych umartwień, odmawiania różnych
modlitw, wypełniania różnych obowiązków, czynności, które miałyby rzekomo
przypodobać Bogu ich osoby. Głosili taką potrzebę, a jednak sami wielu z tych
rzeczy nie wykonywali. 
Dusze
najmniejsze powinny wystrzegać się stwarzania pozorów pobożności.
Tak dzieje
się w wielu wspólnotach. Człowiek pragnie świętości, dąży do niej, a więc
chciałby, aby inni za świętego go uważali. A więc ta słabość, o której
mówiliśmy dotyczy również sfery pobożności. Dusze najmniejsze nie są wolne od
tego. Nie są też wolne od pouczania innych à propos tego, jak inne osoby
powinny pobożność realizować do tego stopnia, że u innych potrafią dostrzec
różne braki, u siebie ich nie widząc. I znowu, gdybyśmy sięgnęli do
psychologii, zobaczylibyśmy, że jest to niejako naturalne. W każdym środowisku
są pewne zasady, są pewne trendy, każda grupa społeczna do czegoś dąży lub
czegoś się trzyma, ustala jakieś normy i ci, którzy te normy spełniają są
bardziej akceptowani, uznawani, mają dobrą opinię. Tak samo we wspólnotach, tak
samo w naszej Wspólnocie. 
A jednak
zawsze, wszędzie potrzebna jest pokora
– uświadamianie sobie swojej ogromnej
małości, czynienie wszystkiego nie ze względu na siebie, ale ze względu na
miłość bliźniego, ciągła refleksja nad intencją swoich poczynań i prośba o to,
by Jezus kroplą swojej Krwi obmywał, oczyszczał nasze intencje. Dążenie do
świętości w sposób szczególny powinno być obmywane kroplą Krwi Chrystusa, by
było prawdziwym dążeniem do świętości, a nie pouczaniem innych, jak mają tę
świętość osiągnąć. Powiedzenie, iż widzisz drzazgę w czyimś oku, a w swoim
belki nie zauważasz bardzo dobrze pasuje do dzisiejszego rozważania. 
Często mamy
tendencje, aby pouczać szczególnie osoby
, które są spoza wspólnoty lub też do
niej przychodzą jako nowe, ponieważ nieco inaczej się zachowują, ponieważ jeszcze
ich poglądy nie zrównały się z naszymi. Kiedy szczególnie zauważa się tę
inność, odmienność, niezgodność z panującymi regułami w tym środowisku, wtedy
ma się tę skłonność do pouczania. Nawet jeśli nie czyni się tego głośno, w
swoim sercu widzi się tę odmienność. Jakże często w sercu pojawia się pycha, że
jestem lepszy, bo już tego nie robię lub też, bo już realizuję coś, lub też
wolny jestem od czegoś. Jakże często tak postępując nie spostrzegamy wielkiego
bogactwa przynoszonego przez nowe osoby. Bóg przyprowadza do wspólnoty ludzi na
różnym etapie rozwoju. Ci, którzy przychodzą nie zawsze muszą zaczynać od
samego początku swoją drogę. Nieraz gdzie indziej uczestniczyli w formacji i
przychodzą, będąc niejako na pewnym poziomie rozwoju. I to one mogą stawać się
bogactwem Wspólnoty i to one mogą niejako podciągać tę Wspólnotę nieco wyżej,
na wyższy poziom. A to, że mają nieco inne przyzwyczajenia, sposób mówienia,
zachowania wcale nie świadczy o tym, iż są mniej uformowane lub też są mniej
pobożne. Mogą okazać się świętymi duszami.
Dusza pokorna
czerpie naukę od innych dusz.
Święci bardzo często właśnie uczyli się
obserwując innych w pokorze. Czerpali dla siebie bardzo dużo z tej obserwacji.
Teraz my możemy stwierdzać ich świętość właśnie dzięki tej niezwykłej pokorze,
z jaką Święci spostrzegali siebie samych. Miarą świętości jest między innymi
pokora. Ona stanowi o wielkości duszy, choć sama dusza umniejsza się, to przez
to umniejszanie jest wielka. Jeśli natomiast dusza czyni siebie większą niż
jest w rzeczywistości, w oczach Bożych jest bardzo mała, bowiem nie przyjmuje
prawdy o sobie. Prawda zaś zbliża do Boga. Dzięki prawdzie, dzięki pokornemu przyjmowaniu
prawdy dusza jest jednoczona z Bogiem.
Święci nie
zawsze byli doskonali w każdej sferze swego życia.
Ale ich świętość brała się z
pokornego stawania w prawdzie, dzięki czemu byli coraz bliżej Boga. Bóg
udzielał im swoich łask. Dzięki tym łaskom mogli pracować nad sobą, by nie
ulegać swoim słabościom. Często do końca życia posiadali słabości, ale pokora
sprawiała, że z Nieba spadały łaski, które pomagały duszy walczyć stale ze
słabościami. Nie ten jest święty, kto pragnie w oczach ludzkich za świętego
uchodzić, ale ten, kto staje w prawdzie pokornie przed Bogiem, uznając swoją
grzeszność, godząc się na to, że jest słabym. I Bóg taką duszę pokorną do
świętości może prowadzić, bo dusza ta na to pozwala. A to, w jaki sposób inne
osoby spostrzegają duszę jest mało istotne, bo to nie ich ocena w przyszłości
zaważy o wieczności duszy, ale Bóg, który zna prawdę. 
Więc spróbujmy
oczyścić intencje swoje. Przestańmy udawać, stwarzać pozory, ale zacznijmy
prawdziwie żyć dla Boga i czynić wszystko z miłości dla Niego. Jemu też
pozostawmy ocenę naszej duszy. Niech nie interesuje nas ludzka opinia. Innych
przyjmujmy z pokorą, próbując odkrywać w nich bogactwo, którym poprzez nich Bóg
pragnie obdarzyć nas. Radujmy się więc innymi osobami i kochajmy ich, bo dane
są nam przez Boga nie po to, by oceniać, by nam niejako zagrażać, ale po to,
byśmy razem mogli iść do Nieba wspierając siebie nawzajem.
Na Ołtarzu
połóżmy swoje serca
, prosząc, by Bóg obmył je, oczyścił, aby na nowo mogły
spojrzeć na siebie pokornie i od tej pory czynić wszystko z miłości do Boga i
do bliźniego, ale nie do siebie samego. Aby od tej pory czyste były nasze intencje,
każde słowo, każdy czyn, postawa, żeby były czyste, powodowane miłością do
Boga. 
Modlitwa duszy najmniejszej
Jezu! Moja
miłości!
Wobec Twojej obecności cóż może powiedzieć dusza, wobec takiego
Gościa? Żadne słowo nie jest wystarczające. Zatem Jezu, pozwól, że będę chylić
swoje czoło do ziemi, aby oddać Tobie cześć, aby wyrazić w ten sposób moje
poddanie, aby wyrazić, że Ty jesteś Królem, a ja sługą. Twoja obecność wprawia
moją duszę w zachwyt, tak pięknym jesteś, wspaniałym, potężnym. Przy Tobie tym
bardziej doświadczam własnej nicości. A jednak nie zasmuca mnie moja nędza, nie
przeraża, bo w sposób niezrozumiały czuje się kochana przez tę doskonałość,
wielkość. I choć nie mogę pojąć, jak Ty Bóg nieskończony możesz patrzeć na mnie,
takie nic, to miłość, którą doświadczam w sercu każe mi wierzyć, ufać,
uwielbiać Ciebie i radować się Tobą. Staję przed Tobą Panie i już sama nie
rozumiem, co dzieje się w sercu. Serce drży, a jednocześnie pragnie być przed
Tobą. Wielkość Twoja może przerażać, a jednak pragnę być przed Tobą. Twoja
potęga Panie tak wielka przytłacza mnie, a jednak pragnę Ciebie, jednak tęsknię
za Tobą, chcę stać przed Tobą. Choć jestem nikim, choć w obliczu Twoim tym
bardziej doznaję swojej nicości, to jednak to poznanie, to doświadczenie daje
mi szczęście. O Panie mój! Cała oddaję się Tobie i pragnę całą sobą należeć do
Ciebie i kochać Cię ze wszystkich sił. 
Mój Jezu!
Obdarzasz moją duszę tak wielką łaską.
Sam osobiście przychodzisz i
obdarowujesz miłością – oblubieńczą miłością. W tym darze miłości oblubieńczej
jest również obdarowanie wszystkim, co jest uczestnictwem w Twoim Dziele
Zbawczym. I choć nie pojmuję tego, choć mój umysł nie potrafi tego ująć w
słowa, nie potrafi wytłumaczyć, Panie mój, zapraszasz mnie do swoich Ran i w
sposób cudowny zanurzasz mnie w swoich Ranach. Moja dusza zaznaje tego
cudownego skąpania. Twoja Krew Jezu obmywa mnie, całą mnie przenika. I doznaję
Jezu oczyszczenia. Widzę, jak moja dusza zaczyna jaśnieć stając się czysto
biała. Lśni. Trudno mi Jezu zrozumieć, co czynisz. Jeszcze przed momentem
dawałeś mi poznać moją nędzę, a teraz obdarowujesz tak wielkim Darem. I widzę
jasno, Jezu, Twoją miłość. Nie mam już Jezu słów, aby wyrazić to, co jest w
sercu. Pragnę Ciebie Jezu! Całą sobą pragnę Ciebie. Całą sobą tęsknię za Tobą.
Całą sobą Ciebie kocham. Nic już nie istnieje tylko Ty. Nic już nie jest ważne
tylko Ty. Dziękuję Ci, że znikam w Tobie, zanurzając się coraz bardziej.
Uwielbiam Ciebie Jezu!
Dziękuję Ci
Jezu! Przez całą wieczność będę Ci dziękować.
Przez całą wieczność pragnę
Ciebie uwielbiać. Wiem, że i tego będzie za mało, aby to zrobić należycie.
Dziękuję Ci! Jesteś we mnie. Moja dusza otrzymała największy Dar – samego Boga.
Pragnę, abyś był we mnie w każdej chwili, w każdej minucie. Z Tobą chcę
wykonywać wszystko, z Tobą żyć, wszędzie iść, pracować z Tobą Jezu! Proszę,
abyś mi towarzyszył. Moja dusza jest już inna, to dzięki Tobie. Proszę pobłogosław,
aby moja dusza nieustannie otwierała się na Twoją obecność i pozwalała Tobie na
wszystko. Pobłogosław nas Jezu. 
Warto zapamiętać!
Pokora czyni
dusze piękną. Pokora jest klejnotem, który zdobi duszę i niejako zwraca oczy
Boga na duszę. Duszy pokornej Bóg nie może się oprzeć. Pokochajmy tę cnotę,
starajmy się o nią. Najpiękniejsze są dusze pokorne. Niech Matka Najświętsza
wyprasza nam tę łaskę.
Błogosławię
was – w Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót