Rozważania

Nr. 58  Wszyscy zatroszczmy się o Matkę Kościół!

Dzisiaj postaramy
się na nowo spojrzeć na Kościół
, poznając głębiej tajemnice Bożej miłości,
która wyraziła się właśnie w Kościele. Całą siłą swojej woli otwórzmy serca i
przyjmujmy słowo w pełnej ufności i wierze. Niech nasze serca będą proste i
przyjmują wprost to, co słyszą. To o czym będziemy mówić ma poruszyć nasze
serca, byśmy jeszcze bardziej pokochali Kościół; by nasze modlitwy, nasza troska
o Kościół wyrażały się większą żarliwością; byśmy bardziej angażowali się  w życie Kościoła.
Wiemy, że naród
wybrany prowadzony był przez samego Boga.
Jednak można powiedzieć, że mimo tego
cudownego prowadzenia doświadczał swego rodzaju samotności. Każdy w tym
narodzie doświadczał swego rodzaju samotności. Jednocześnie Bóg poprzez ten
naród przygotowywał ludzkość do zrozumienia wielkiej potrzeby istnienia
Kościoła. Kiedy uznał, że jest już przygotowana to tego, by zrozumieć i przyjąć
tę potrzebę sam przyszedł na ziemię. Już przyjście Jezusa na ziemię jest
objawieniem się Bożej Miłości, wyrazem i ucieleśnieniem się tej Miłości. Jednak
Bóg widział, iż człowiek potrzebuje Bożej obecności niejako w większym wymiarze
niż do tej pory było to w narodzie wybranym, potrzebuje stałej asystencji Boga
przy sobie, bo dusza czuje się samotna, jest słaba i nie jest w stanie iść
posłusznie za Bogiem. Widząc to Bóg, zdając sobie z tego sprawę, postanowił
pozostać ze swoimi dziećmi, postanowił dać człowiekowi Matkę, która będzie
nieustannie otaczać opieką swoje dzieci, będzie je karmić, pouczać, wspierać w
rozwoju i prowadzić. 
I wtedy, gdy
objawiała się najwyższa Miłość Boga, kiedy ta Miłość dochodziła do szczytu, Bóg
zrodził Kościół.
Zrodził go na Krzyżu. Jezus staje się jego Głową, a my Jego
mistycznym Ciałem. Jednocześnie Jezus pozostaje w samym Sercu Kościoła – w
Najświętszym Sakramencie po to, aby Kościół był żywy, aby mógł nam dawać życie,
aby Matka Kościół mogła żywić swoje dzieci niejako swoim mlekiem, dając w ten
sposób życie. I Kościół, jako Matka, troszczy się o swoje dzieci, o dusze, o
ich rozwój, wzrost, o ich pokarm. Trudno jest nam zrozumieć tę głębię istoty powołania
Kościoła, zrodzenia Kościoła, bowiem Kościół nie żyje swoim życiem; Kościół
żyje życiem samego Boga. Przez Niego, przez Bożego Ducha jest nieustannie
przenikany i oświecany. Mądrość Boża nieustannie przenika Kościół i wszystkie
Jego członki. Dzięki Duchowi Świętemu Kościół może przez tyle wieków, pomimo
różnych trudności i przeciwności być jednym, być tym samym, który został
zrodzony na Krzyżu. To jest ten sam, jednaki Kościół, bowiem jest w Nim życie
Boże, jest w Nim Jezus, który to życie daje. Jeden Pokarm karmi wszystkie
członki, jeden Duch daje światło wszystkim członkom. Jest to jeden Kościół,
gdyż jedna Miłość przenika wszystkie serca, jedno zbawienie jest dla wszystkich
członków Kościoła. Wszystkie członki skupione są wokół jednego Krzyża niosącego
to zbawienie. Jeśliby ktoś pokazywał inny krzyż, jeśli ktoś pokazywał by innego
Mesjasza jest poza Kościołem. Dzięki Duchowi Świętemu Kościół jest jedno,
wszystkie dusze mogą stanowić jedność. 
Kościół jest
darem bezcennym dla każdej duszy.
Nie da się określić wartości tego daru, bo
przerasta wszystko, cokolwiek człowiek może sobie wyobrazić, ponieważ o
wartości Kościoła stanowi życie Boga, który zrodził go umierając, a więc dał
życie swoje własne, życie Boże, bezcenne, życie wieczne, życie, którego umysł ludzki
pojąć nie potrafi. I tym życiem została obdarowana każda dusza. Tym życiem
obdarowany jesteś ty, życiem samego Boga. To nie jest jakieś tam życie, ty
nosisz w sobie Boskie życie. I wszystkie cechy Boskiego życia masz w sobie. Nie
oznacza to, że teraz wszyscy jesteśmy bogami, natomiast oznacza to, że Bóg
obdarował nas życiem, natomiast od nas zależy na ile to życie przyjmiemy, na
ile w ogóle uwierzymy, na ile spróbujemy realizować to życie tu na ziemi, by
później po śmierci w pełni w tym życiu uczestniczyć. Już tu na ziemi można  kosztować tego życia. Oczywiście grzech
sprawia, że człowiek tu na ziemi nie jest w stanie w pełni korzystać z tego
daru, musi przejść granicę śmierci, wcześniej otwierając się na ten dar. Ten,
kto nie otworzy się na ten dar na ziemi, wręcz się jego wyprze, nie będzie mógł
z tego daru korzystać w wieczności. 
A więc
człowiek obdarowany został w sposób niezwykły.
By mógł z tego daru korzystać
otrzymał Kościół; by było mu łatwiej – otrzymał Kościół; poprzez chrzest rodzi
się w Kościele. Od momentu chrztu żyje wewnątrz Kościoła, a więc jest niejako
chroniony, otaczany ramionami Kościoła- Matki i w tych ramionach cały czas się
znajduje. Przez Matkę Kościół jest prowadzona, pouczana, karmiona, otrzymuje
kolejne sakramenty, które jeszcze bardziej otwierają ją na dar życia wiecznego,
wprowadzając w to życie, ucząc tego życia. Wszystko to dzieje się w ramionach
Matki; porównanie do matki i małego dziecka jest tu jak najwłaściwsze. Jeśli
jakieś dziecko z tych ramion się wyrywa czyni szkodę samemu sobie; poza tymi
ramionami nie jest w stanie żyć. Tak jak dziecko samo nie jest w stanie żyć,
tak dusza nie jest w stanie żyć poza Kościołem. A więc Kościół jest niezwykłym
wyrazem Bożej miłości wobec każdej duszy, ze względu na to, w jaki sposób
został zrodzony, ze względu na to, co daje duszy. 
Dusza
otrzymując te niezwykłe łaski, żyjąc w Kościele ma też obowiązki wobec
Kościoła.
W pewnym momencie w rozwoju dziecka przychodzi taki czas, kiedy
również i dziecko może odwzajemniać miłość i tę miłość czynnie okazywać, a więc
pomagać swojej mamie, potem troszczyć się o nią, opiekować się nią, dawać jej siebie.
Dusza początkowo nie jest tego świadoma, ale wzrastając zaczyna rozumieć, że ma
też siebie dawać. Ta relacja duszy do Kościoła jest czymś jeszcze głębszym niż
relacja dziecka do matki i matki do dziecka. Ponieważ dusza jest również darem
dla Kościoła, nie tylko Kościół jest darem dla duszy, ale dusza jest również
darem dla Kościoła. Każda dusza jest poczynana przez Boga w celu ubogacenia
innych dusz, a więc w celu ubogacenia Kościoła. Bóg rodząc kolejne dusze składa
w nich swoje dary, które mają służyć Kościołowi, tak więc dusza powinna
Kościołowi służyć darami otrzymanymi od Boga, dlatego, że tego oczekuje od niej
Bóg. Służba tymi darami jest troską o Kościół, jest dbałością o rozwój Kościoła. 
Jednocześnie
brak zaangażowania w życie Kościoła, brak służby na rzecz Kościoła sprawia, że
dusza nie jest  pełnym jego członkiem.

Jest takim organem, który nie do końca może być używany, nie spełnia swojej
funkcji. Można powiedzieć, że jest taką „uschłą ręką”. Ręka może przysłużyć się
ciału wtedy, kiedy wykonuje różne czynności, do których jest stworzona. Jeśli
nie robi niczego, jest bezwładna nie służy ciału, a staje się wręcz dla niego ciężarem;
całe ciało zaś jest przez to okaleczone i w pewnym stopniu niedomaga. Choć jest
druga ręką, są nogi, jest głowa, jest umysł, są różne narządy, to jednak nie
jest to ciało w pełni sprawne przez to, że ta jedna ręka jest niewładna. 
Podobnie ma
się z Kościołem i członkami Kościoła, z duszami.
Bóg pragnie, by Kościół
doskonale się rozwijał, by – nawiązując do tego porównania o sprawności, – był
w pełni sprawny. Więc daje Kościołowi kolejne dusze. Każdej duszy daje ze swego
Serca pewne dary, by stawały się bogactwem całego Kościoła. Niestety większość
dusz nie jest świadoma tego, że powołaniem ich jest obdarowywać Kościół tym, co
Bóg złożył w nich; że ich powołaniem jest służyć Kościołowi tym, co Bóg dał do
ich wnętrza. W związku z tym zazwyczaj dusze są jedynie biorcami, tym, że
korzystają, czerpią z Kościoła. Nie dość na tym. Często dusze nie tylko nie
mają świadomości, iż po to urodziły się, aby również i one mogły coś wnosić do
Kościoła, ale wręcz krytykują Kościół, wytykają jego ułomności i słabości, a
swoim zachowaniem często przyczyniają się do upadku innych dusz i osłabiają  w ten sposób Kościół. 
Świadome działanie
przeciwko Kościołowi duszy żyjącej wewnątrz Kościoła jest ciężkim grzechem.

Jest jednocześnie świadomym stawaniem przeciwko Chrystusowi. Dusza, która przyczynia
się do osłabienia Kościoła, która podejmuje działania przeciwne Kościołowi,
niejako wyzywa Jezusa na pojedynek. To jest ciężki grzech. Przed takim czynem
dusza powinna zadrżeć. Jezus podczas modlitwy w Ogrójcu widział wszystkie
dusze, które będą występować przeciwko Niemu, dusze, które walcząc z Kościołem będą
walczyć z Nim. Jest to ogromnym cierpieniem Jezusa, który ma świadomość, iż
podejmuje Mękę, by zbawić wszystkie dusze, a część z nich obróci się przeciwko
Niemu, walcząc z Nim. Ta świadomość uderzała w Serce Jezusa czyniąc Go bardzo
słabym, wręcz chorym. 
Miejmy
świadomość i my, że wszystkie nasze poczynania mogą przyczynić się do wzrostu
Kościoła lub też mogą w jakimś stopniu Kościół osłabiać.
Dzieje się to również
dlatego, że jesteśmy połączeni wszyscy razem jednym Duchem, jednym Pokarmem,
jesteśmy złączeni tworząc jeden organizm. Cokolwiek czynimy, odbija się echem w
innych członkach Kościoła. Dobro, które czynimy procentuje, ożywia Kościół,
przyczynia się do Jego wzrostu; grzech osłabia Kościół. Odejście od Kościoła
zubaża Kościół; przyjście do Kościoła ubogaca Kościół. Otwarcie się duszy na
zjednoczenie z Bogiem sprawia, że dusza przyjmuje w pełni swoje powołanie,
żyjąc tym darem, który Bóg w niej złożył. Ta postawa przyczynia się bardzo do
wzrostu Kościoła, Kościół rozkwita. Każda dusza, która zbliża się do Boga,
która jednoczy się z Bogiem, która dąży do świętości staje się szczególnym
bogactwem dla Kościoła, umocnieniem Kościoła; staje się światłem wewnątrz
Kościoła, które oświetla ten Kościół od środka, pomaga poprzez to światło innym
członkom dostrzec Bożą miłość. Więc ta dusza, która dąży do świętości, jednoczy
się z Bogiem jest szczególnie umiłowaną przez Jezusa, ponieważ jej postawa jest
troską o Kościół, jest tym, czego Jezus oczekuje najbardziej. Duszy, która
miłuje szczególnie Boga i dąży do zjednoczenia z Nim, Bóg objawia więcej czym
jest Kościół i w serce składa miłość szczególną do Kościoła. Dusza taka ma
lepsze zrozumienie potrzeb Kościoła. Dusza więcej rozumie i sercem czuje te
potrzeby, może modlić się goręcej w pełnej świadomości, może bardziej
zaangażować całą siebie, by wypraszać potrzebne łaski Kościołowi. 
Taką duszą,
którą Bóg powołuje do tej niezwykłej bliskości ze sobą jest papież i papieżowi
Bóg daje zrozumieć, poznać potrzeby Kościoła.
Papieże w różnym stopniu odpowiadali
na to zrozumienie i poznanie. Decyzja ostatniego Papieża, Benedykta XVI jest
przez wiele dusz nie zrozumiana. Nawet w łonie Kościoła, wśród dusz
konsekrowanych nie wszystkie rozumieją głębię tej decyzji. Nie rozumieją
intencji, pobudek, które kierowały Benedyktem XVI. Jednak miłość do Głowy
Kościoła powinna dyktować duszy ufne przyjmowanie decyzji Papieża. Choćby dusza
nie rozumiała dlaczego, po co, to jednak powinna przyjąć decyzję z miłością,
pokorą, modląc się za swojego Papieża. 
Jesteśmy
duszami, które realizują drogę miłości, duszami, które Bóg powołał do tego, by
stawały się miłością w Sercu Kościoła.
Naszym powołaniem jest kochać; nie
działać, nie być aktywnym, ale jednoczyć się z Bogiem w miłości i pozwalać Bogu
kochać inne dusze, pozwalać Bogu na to, by czynił to, co chce poprzez nasze
dusze. To zjednoczenie z Bogiem sprawia, że dusza niejako wtapia się w Boga i
to już On staje się tym członkiem Kościoła, Członkiem doskonałym, który
przyczyni się do świętości Kościoła, do Jego rozwoju, rozkwitu. Zatem idąc taką
drogą powinniśmy zrozumieć ten niezwykły krok Papieża Benedykta XVI, bowiem On
usuwa się niejako w cień, by teraz być już tylko dla Boga, cały dla Niego, do
tego stopnia, by nie zajmować się niczym innym zewnętrznie i wewnętrznie, ale
tylko Bogiem. Jednak poprzez fakt zjednoczenia z Bogiem do tego stopnia i
ofiarowania się za Kościół dusza ta żyje w samym centrum Kościoła, bowiem
wszystkie sprawy Kościoła, które są tak ważne dla Boga, tak żywe w Nim, w Bogu,
stają się takie same również w duszy, która żyje życiem Boga. Decyzja Papieża
jest decyzją wielkiej odwagi, pokory, świadczy nie o słabości, ale o wielkości
duszy; jednocześnie ten Papież w ten sposób pokazuje Kościołowi kierunek jaki
powinien obrać, to droga życia w zjednoczeniu z Bogiem; nasza droga; Maleńka
Droga Miłości. 
Nie każdy
rozumie tę drogę; nie każdy rozumie tę decyzję; nie każdy odczytuje tę decyzję
i to, co poprzez Benedykta XVI mówi do nas Bóg.
Powinniśmy czuć się bardzo
silnie związani właśnie z Benedyktem XVI ze względu na tę Jego decyzję i tę
drogę, którą teraz idzie. W sposób duchowy łączmy się z Nim. Wiemy już czym
jest ta łączność duchowa. Możemy wspierać Go w tej decyzji, jednocześnie możemy
razem z Nim modlić się i ofiarowywać za Kościół. Jeśli inne dusze również
odczytają ten kierunek jaki Benedykt XVI swoją decyzją nadaje Kościołowi, jeśli
będą jednoczyć się z Nim w tej decyzji i na tej drodze, zobaczmy, skupi On
wokół siebie bardzo dużo dusz; może w ten sposób powstać bardzo potężna armia,
dzięki której Kościół będzie się odradzać. 
Dlaczego
Benedykt XVI uznał, że istnieje taka potrzeba?
Dlaczego sam podjął tę drogę? W
łonie Kościoła nie wszystkie dusze, choć zewnętrznie wyrażają swoje
przywiązanie do Kościoła, ten Kościół miłują. W wiele serc zakradło się zło. To
zło rozpanoszyło się nie tylko wśród wiernych, zło również opanowało serca,
które ślubowały Bogu oddać swoje życie i niczym robak toczący organizm zaczęło
niszczyć od wewnątrz Kościół. Tak bardzo się rozprzestrzeniło, że zagraża
Kościołowi. Czas, który teraz nastąpił, czas, gdy kardynałowie zastanawiają się
nad wyborem kolejnego papieża, jest czasem bardzo ważnym, jednocześnie jest
czasem wielkiej walki duchowej. To nie jest czas spokoju. Właśnie teraz odbywa
się wielka walka: zło wytacza przeciwko Kościołowi coraz większe i większe
uzbrojenie. Każda dusza, która miłuje Kościół, dla której Kościół jest
prawdziwą Matką powinna modlić się w tej jedności z Benedyktem XVI, modlić się
o zwycięstwo Miłości, o zwycięstwo Boże w Kościele, w sercach. Jednocześnie
trzeba mieć świadomość, że szatan nie ustąpi tak szybko i bez walki. W związku
z tym należy tym bardziej wejść całą duszą na drogę wskazaną przez Papieża, by
żyć tylko dla Boga, poświęcając się za Kościół. Należy mieć świadomość
ogromnego zagrożenia, a w sercu jednocześnie ufność w Bożą miłość, która dała
duszom Kościół, ufność w to, że Bóg nie cofa swojego daru. I pomimo tak
wielkiego zła, jakie czyni człowiek, Bóg pragnie, by dusze odnajdywały życie w
Kościele, by w tym Kościele mogły się rodzić i dążyć do świętości kolejne dusze.
A więc sam Bóg pragnie zwycięstwa Kościoła, pragnie Jego rozwoju. 
Ufając w Bożą
miłość, ufając, że droga, którą pokazuje jest tą prowadzącą do zwycięstwa, dusze
powinny z wielką ufnością i w poczuciu odpowiedzialności za Kościół pójść tą
drogą, powinny pójść z miłością bez słuchania tego, co już świat mówi i będzie
mówił o Kościele i Jego członkach, o tych, którzy w Kościele służą; bez
włączania się w jakiekolwiek dyskusje na temat stanu Kościoła, bez przyjmowania
do swego serca kolejnych wieści o kapłanach, duszach konsekrowanych, które będą
opluwane, znieważane, których poczynania będą obnażane.
Żyjąc dla Boga, ufając
Bogu dusze będą mogły przejść zwycięsko ten trudny czas, bez uszczerbku dla
siebie samych. Szatan jest bardzo dobrym psychologiem i wie, że jeżeli będzie
stale powtarzał duszom, że białe jest czarne, a czarne jest białe, to dusze z
czasem w to uwierzą. Dlatego trzeba zamknąć uszy i oczy na świat zewnętrzny, a
w swoim sercu zjednoczyć się z Bogiem, by Bóg pokonał szatana, który wdarł się
we wszystkie sfery życia i który chce od wewnątrz rozsadzić Kościół. 
W
jedności z Papieżem módlmy się za Kościół, ofiarujmy się Bogu za Kościół,
kochajmy Kościół, z ufnością oddajmy swoje życie za Kościół.
Na ołtarzu niech
położone zostaną nasze serca ofiarowane Bogu na własność, dajmy swoje serca
Bogu na własność, pozwólmy, aby czynił co zechce. Oddajmy Mu swoją wolę, aby On
realizował swoją w nas. Tylko wtedy może nastąpić pełne zwycięstwo Bożej
miłości w Kościele, wtedy szatan zostanie pokonany. Z ufnością, bez lęku oddajmy
Bogu swoje serca za Kościół.


<-- Powrót