Rozważania

Nr. 77  Kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie (J 6,30-35)

Dzisiejsze słowa Ewangelii (J 6,30-35)
dość dziwnymi słowami. Żydzi przychodzą do Jezusa widząc rozmnożenie chleba
i w sposób wręcz przewrotny zadają Mu pytanie: „Jakiego dokonasz znaku,
abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę
na pustyni, jak napisano: Dał im do jedzenia chleb z nieba” (J 6, 30). Było to
pytanie o to: – Jak udowodnisz nam, ze jesteś tym, za którego się podajesz? I
przytoczyli przykład manny z Nieba, mówiąc z podziwem: Mojżesz – ten nam dał
chleb z Nieba. 
Jezus cały jest Miłością. A miłość jest
między innymi cierpliwa. I z tą Boską cierpliwością tłumaczy, iż chleb,
który otrzymał naród wybrany nie był chlebem danym przez Mojżesza. Mannę z
Nieba otrzymali od Boga, ale prawdziwy chleb, chleb życia nie otrzymali wtedy.
Tym chlebem jest co innego. Tym Chlebem jest On – Jezus. Tylko On może
dać Chleb życia. 
Jak to wszystko ma się do dusz maleńkich, do
naszego życia, formacji duchowej, do naszego kroczenia maleńką drogą miłości?
Jezus
mówi, że przecież nie będziemy już więcej pragnąć, łaknąć, gdy przyjmiemy
ten Chleb – Boski Chleb. A więc, czy nasze serca jeszcze czegoś pragną? Czy
jesteśmy jeszcze czegoś spragnieni? Starajmy się sobie teraz uświadomić, jakie
są nasze pragnienia? O czym myślimy tak na co dzień? Jakie mamy te bliskie
cele? Co zajmuje nasz umysł nieustannie? Czy rzeczywiście przestaliśmy już
pragnąć? 
W jakim znaczeniu Jezus mówi, iż nie będziemy
więcej pragnąć ani łaknąć?
Oczywiście Kościół tłumaczy te słowa i my
również wiemy, co one oznaczają. Ale czy odnieśliśmy te słowa do siebie i czy
rzeczywiście kiedyś zadaliśmy sobie pytanie: Na ile przyjąłem ten Chleb?
Na ile z wiarą i otwarcie ten Chleb przyjmuję? Na ile przestałem pragnąć
wszystkiego innego? Na ile sam Bóg stał się moim pragnieniem? To dosyć trudne,
bo człowiek stale związany jest z różnymi rzeczami i sprawami, z osobami. Stale
zajęty jest różnymi obowiązkami, stale ma przed sobą różne zadania; albo sam je
stawia, albo ktoś mu je stawia. A więc nieustannie człowiek niejako zmuszony
jest do tego, by dążyć do realizacji jakiegoś celu, by coś osiągnąć, coś
zrobić, coś załatwić, coś zamknąć, otworzyć nowy etap, zajęty jest cały czas
życiem wokół siebie. Czy przypadkiem to życie nie pochłania zbytnio serca i
umysłu? Czy wokół tego nie obracają się wszystkie nasze pragnienia? Czy nasze
serca przestały już pragnąć?
Jeszcze raz powtórzę to bardzo trudne
pytanie. Trzeba je sobie zadać. Na ile prawdziwie i szczerze przyjmuję Pokarm z
Nieba?
Jeśli czynię to z wielką otwartością serca, z wielką wiarą,
powinienem przestać już aż tak bardzo zajmować się sprawami tego świata. Nie
znaczy to, że należy porzucić obowiązki, ale serce i umysł nie powinny się aż
tak bardzo angażować w to, co jest wokół, bowiem jedynym pragnieniem
powinien stać się Bóg. W Nim człowiek odnajduje pokój. W Psalmie
mowa jest, iż dusza tylko w Bogu ma swoje odpocznienie. Czy tak jest
rzeczywiście z nami? Czy Bóg jest prawdziwie naszym odpocznieniem, pokojem?
Czy On jest naszą radością? Czy On jest naszym jedynym dążeniem, celem?
Czy Jego pragniemy jak nikogo i niczego innego na świecie? Czy to, co czynimy
robimy z myślą o Nim, dla Niego? Czy nasze serca nieustannie kierują się do
Niego? A może jakieś sprawy, problemy przysłaniają nam Boga, absorbują naszą
uwagę, niepokoją nas? Czy Bóg prawdziwie stał się naszą największą miłością?
Czy pragniemy przytulić się do Jego Serca, przylgnąć całym sobą i po
prostu pozostać tak przy Jego Sercu? Czy potrafimy przylgnąć do Niego
nic nie mówiąc, bo miłość mówi wszystko? Serca pełne miłości nie potrzebują
słów. Czy dobrze Ci jest, gdy tak się przytulisz i trwasz? A może czujesz się
skrępowany? Może zalegająca cisza zaczyna ci doskwierać? Tak naprawdę, czy
rzeczywiście Go kochasz prawdziwie? Całym sercem, umysłem, wolą, całym swoim
pragnieniem? Czy od rana do wieczora tylko o Nim myślisz? Czy twoja dusza
wyrywa się do Niego? Czy to pragnienie, ta tęsknota staje się dla ciebie
cierpieniem, a jednocześnie chcesz tęsknić i nie wyobrażasz sobie tego, aby
mogło być inaczej? Czy, gdy wypowiadasz Jego Imię zanurzasz się od razu w Nim?
Czy jedno słowo „Jezus”, albo „Bóg” wprowadza ciebie w Jego świat, stawia
ciebie przed Nim i sprawia, że wszystko inne przestaje istnieć, a jest tylko On
i ty? Czy rzeczywiście z wielką otwartością przyjmujesz Ciało i Krew Jezusa? 
Jeśli tak, to wszystko, o czym mówimy jest
twoim doświadczeniem i żyjesz Bogiem niczego innego nie pragnąc.
Ale widzę
w twoim sercu, że nie jest tak do końca. I pozostawiasz sobie na boku trochę
tych pragnień. W twoim sercu są różne rzeczy i sprawy, a często wydaje ci się,
że to przecież twój obowiązek zajmować się tym wszystkim. To prawda Bóg ciebie
postawił na takiej drodze, w takim środowisku, w takiej rodzinie i masz do
wypełnienia obowiązki. Ale jest różnica pomiędzy tym, czy ty wypełniasz te
obowiązki cały zamartwiając się o wszystko, czy wypełniasz je myśląc o Bogu,
ofiarowując Mu całe swoje życie, każdą sekundę oddając, powierzając Jemu, mówiąc,
że to dla Niego z miłości. I wtedy żyjesz Bogiem. Jest różnica, gdy ty troszcząc
się o różne osoby, martwiąc się o różne rzeczy cały czas serce swoje zajmujesz
tym, choć nic uczynić nie możesz. Czy może wszystko ofiarowujesz Bogu w
wielkiej ufności, że On wszystkim się zajmie, gdy ty swoje serce oddasz Jemu.
Skoro nic więcej uczynić nie możesz, niech Bóg dokonuje wszystkiego. A ty
będziesz żyć dla Niego modląc się w tych intencjach.
Czy zastanawiałeś się kiedyś nad słowami
dzisiejszego fragmentu Ewangelii, nad słowami Jezusa o tym, że Ci którzy
spożywać będą Chleb z Nieba – ten prawdziwy Chleb z Nieba, który da Jezus – więcej
już pragnąć i łaknąć nie będą.
Czy odniosłeś kiedykolwiek to do siebie?
Słowa te mogą być wyznacznikiem twojej wiary, twojej postawy,
nastawienia serca. Na ile przyjmujesz prawdę tych słów? Na ile żyjesz nimi?
Słowa te pokazują jak bardzo słaby jest człowiek, jak daleko mu jeszcze
do doskonalej miłości, do wiary przenoszącej góry, do ufności. Jak daleko mu do
tej wielkiej bliskości życia z Bogiem, kiedy wszystko obraca się wokół Boga,
wszystko do Niego jest skierowane, odnoszone do Niego, ofiarowywane Jemu. A
dusza żyje w Nim zanurzona, szczęśliwa, co nie znaczy, że nie doświadcza trudów
życia ziemskiego. Ale doświadcza niezwykłego życia w Bogu, rozkoszując się w
Nim, zadziwiając się Nim i otwierając się coraz bardziej na ten niezwykły,
wspaniały świat Boga. Tego doświadczali Święci, pociągnięci Bożą miłością,
odpowiadając na łaskę daną przez Boga, wprowadzani byli w ten cudowny świat
Boży. Serca otwierali na Boga, Jego obecność i przebywali w Nim. Wszystko inne
przestawało być tak ważne jak dotychczas. Bóg stawał się najważniejszy. Był w
centrum. A oni wszystkie sprawy odnosili do Niego. Żyli przy Nim, wpatrzeni w
Niego nieustannie, kochając Go, wielbiąc, ofiarowując się Jemu. I chociaż
wypełniali swoje obowiązki, często bardzo mocno stąpając na ziemi, to ich dusze
już przebywały w Niebie.
Zapragnij i ty otworzyć się na Pokarm Boży,
na Chleb Żywy z Nieba, aby i twoje serce zostało tak przemienione, abyś
napełnił się wiarą, abyś napełnił się miłością, by w tobie wypełniły się słowa
Jezusa z dzisiejszego fragmentu Ewangelii.
Abyś już więcej nie pragnął, nie
łaknął, ale wpatrzony w Boga, abyś sycił się nieustannie, napełniał się
nieustannie Nim. Wtedy tylko Jego będziesz pragnął, a On będzie spełnieniem
twoim. Połóż swoje serce na Ołtarzu.  
Modlitwa duszy najmniejszej
O Panie nasz! Jeszcze tak bardzo należymy
do świata.
Nasze oczy pochłaniają wszystko to, co nas otacza, a za oczami
idzie pożądliwość serca, umysłu. Pochłaniamy Boże wszystko to, co widzimy, co
słyszymy, co nam podpowiadają media. Nieustannie Boże podporządkowujemy się
otoczeniu, staramy się upodobnić do innych, wykazać podobieństwo poglądów, być
zaakceptowanymi. Stale Jezu pragniemy tego, co jest nam proponowane, co jest
nam podsuwane. Nieustannie targani jesteśmy niepokojami. Nasze serca, umysły biegną
w różne strony stale goniąc coś, stale chcąc coś złapać, uchwycić, pochłonąć,
posiąść. Widzisz więc Boże, że żyjemy tak, jak byśmy nigdy Twego Pokarmu nie
spożywali, a przecież codziennie przyjmujemy Ciebie. To, co się z nami dzieje świadczy
przede wszystkim o tym, iż jesteśmy bardzo mali i słabi. To nie Pokarm jest
zły, to my nie otwieramy się na ten Pokarm, to my nie potrafimy wierzyć, to my
nie potrafimy kochać. Jesteśmy zamknięci na miłość, na prawdę. Przepraszamy
ciebie Boże! Podobni jesteśmy do tych, którzy pytali dzisiaj w Ewangelii: Cóż
uczynisz? Jakim się znakiem wykażesz? A przecież my już przyjmujemy Ciebie –
Pokarm z Nieba, my już spożywamy Chleb życia. Przepraszamy, że do tej pory nie
wiedzieliśmy tego i nie utożsamialiśmy się z zadającymi pytanie. Nawet jakże
często byliśmy oburzeni, jakże mogą tak pytać w obliczu tylu znaków, w obliczu
samego Boga. Ale my nie czynimy inaczej. Przepraszamy Ciebie Jezu! Chcemy
dziękować Ci za Twój Pokarm i uwielbić Ciebie w Twojej miłości, która nam ten
Pokarm daje. Brakuje nam wiary, ufności, brakuje nam miłości. Jesteśmy bardzo
mali i słabi. Udziel nam swojego Ducha. Pomóż nam otworzyć się, Boże, na Twój
Pokarm!
Pragniemy Boże wpatrywać się w Ciebie.
Kiedy patrzymy w Ciebie, nasze serca doznają ukojenia, wypełniają się Twoim
światłem i cali stajemy się pokojem. Chcemy wpatrywać się w Ciebie. Chcemy
Jezu nieustannie do Ciebie dążyć, chcemy ciągle Ciebie pragnąć. Chcemy Boże
wszystko realizować w cieniu Twych skrzydeł. Chcemy myśleć o Tobie i z tą myślą
iść do swoich obowiązków. Chcemy czuć nad sobą nieustannie Twoje spojrzenie i
cieszyć się Nim. Kiedy jesteśmy przy Tobie nasze serca wypełniają się Twoją
czułą miłością, doświadczamy jej i chcemy z nią iść wszędzie. Czujemy się
kochani, czujemy Twoją opiekę, Twoją troskę. Chcemy zawsze tak czuć. Chcemy
nieustannie wierzyć w Twoją miłość. Panie nasz! Słabość naszych oczu, naszych
dusz, serc sprawia, że nie widzimy, nie słyszymy i zapominamy o Tobie.
Uzdalniaj nas do tego, byśmy nieustannie wpatrywali się w Ciebie. Kiedy czynimy
to na modlitwie wypełnia nas szczęście. Dusze doświadczają rozkoszy. Wtedy
wydaje nam się, że w Tobie wszystko jest możliwe, a my kochamy Ciebie. A potem,
gdy przestajemy się w Ciebie wpatrywać mija również i to. Nie patrzymy na
Ciebie, nie doświadczamy Twojej miłości, a serce stygnie. Trudniej wtedy
wierzyć, ufać. Nasze myśli odrywają się od Ciebie, zajmujemy się swoimi
sprawami. A my chcemy Boże wszystko czynić w Tobie, pod Twoim czułym
spojrzeniem, w Twoich ramionach. Chcemy żyć w Tobie! Nie chcemy już niczego
innego pragnąć, tylko Ciebie. Prosimy, abyś pobłogosławił nas, pobłogosławił te
pragnienia – pragnienie przebywania nieustannie z Tobą, pragnienie przebywania
w Tobie, pragnienie wpatrywania się w Ciebie, kochania Ciebie, należenia do Ciebie.
Umocnij w nas te pragnienia. Pobłogosław nas Jezu.
Warto zapamiętać!
Kiedy się kocha, wtedy żyje się
miłością.
Wtedy nawet nie trzeba myśleć o tym, aby kierować się cały
czas ku temu, kogo się kocha. A więc kiedy się kocha Boga prawdziwie, to nie
trzeba myśleć o tym, aby cały czas wszystko Bogu ofiarowywać, wszystko do Niego
zwracać, kierować, ponieważ robi się to sercem nieustannie; ponieważ serce
lgnie do Boga, bo kocha. 
A więc, aby prawdziwie z wiarą
przyjmować Boży Pokarm, aby prawdziwie zapragnąć tylko Boga trzeba najpierw
pokochać Go prawdziwą miłością ponad wszystko.
On ma się stać miłością
Twego życia. A wtedy już wszystko będzie łatwe. Wtedy już serce dyktować będzie
wszystko. Nie będziesz potrzebował żadnych wskazówek, pouczeń, bo te wskazówki
będzie dawać ci miłość. 
Pokochaj Boga całym sercem, ze
wszystkich sił, całą swoją mocą, całą duszą, całą swoją wolą, umysłem, a
spełnią się w tobie słowa, które wypowiedział Jezus: Ten, kto spożywa Pokarm,
który Ja daję, nie będzie już pragnąć i łaknąć nie będzie.
Błogosławię was
– w Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Zadanie dla
duszy-oblubienicy

Dzisiejszy fragment z Ewangelii jest
skierowany szczególnie do dusz-oblubienic.
Ma zwrócić uwagę duszy na
to, czego pragnie tak naprawdę, czym się kieruje, na ile pokochała Boga, a na
ile jeszcze kocha świat? Dusza-oblubienica jest oblubienicą Boga, a więc tą,
która jest przez Niego ukochana szczególnie, ale i ona kocha Go najbardziej na
świecie. I w związku z tym ona ma odpowiedzieć na Jego zaproszenie miłości. I
tak jak On cały daje się jej, tak jak On całe swoje Serce oddaje jej, cały
otwiera się na nią i cały do niej wychodzi, tak ona czynić powinna podobnie.
Ona tylko w Niego powinna być wpatrzona i tylko Jego widzieć.
Niech
każdy z nas stara się przez najbliższe dni myśleć nad tym obserwując swoją
duszę, na ile rzeczywiście cała już jest w Bogu, kocha Boga, żyje Bogiem, na
ile te pragnienia są tylko do Niego skierowane, a na ile jeszcze skierowane na
zewnątrz do świata.
Nie załamujmy się tym, co
w sobie zobaczymy, ponieważ to jest nasz początek drogi. A Bóg pokazuje to, co
jest celem, który dobrze jest w pewnym etapie osiągnąć. A jest nim; całkowite
zanurzenie się w Bogu i życie tylko Nim. O to należy prosić, przede wszystkim
prosić o miłość, o wypełnienie serca miłością. Jeśli będzie miłość w nas,
czegóż innego jeszcze możemy pragnąć? Jeśli miłość będzie w nas, żyć będziemy z
Bogiem. Miłość nas poprowadzi, pokieruje nami, będzie dokonywać właściwych
wyborów, a w sercu będzie to jedno wielkie pragnienie – zjednoczenia z Nim po
wieczność. Wszystkie inne nie będą już ważne. Matka Najświętsza jest ze swoimi umiłowanymi
duszami i błogosławi nas – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót