Rozważania

Nr. 112  Dzień skupienia w Gietrzwałdzie – dziękczynienie za pielgrzymkę

Wprowadzenie do dni
skupienia
Nasza Wspólnota
odbyła kolejną pielgrzymkę zaplanowaną w Roku Wiary.
Pragnieniem Boga jest, aby
wszystkie serca otworzyły się na dar tej pielgrzymki, na łaski, którymi Bóg
obdarza nas wszystkich poprzez tych, którzy pielgrzymowali fizycznie. Dlatego podzielimy
się dzisiaj doświadczeniem pielgrzymki, aby chociażby kilkoma słowami
przybliżyć nasze serca do miejsc odwiedzanych przez pielgrzymów, a poprzez to
przybliżenie by serca otworzyły się na łaski, jakimi Bóg obdarza nas wszystkich.
Jako dusze
najmniejsze mamy różne serca.
W nich są różne odczucia, różne uczucia. Bardzo
często słabości nie pozwalają naszym sercom w pełni jednoczyć się z całą Wspólnotą.
Potrzebują one choć kilku słów, by otworzyć się i przyjąć łaski, by nastawienie
serca pozwoliło Bogu te łaski wlać, dotknąć nimi dusze. Niech bogactwo, jakim
Bóg obdarza Wspólnotę będzie rozpoczęciem kolejnego naszego roku
duszpasterskiego. Bóg pragnie, aby każde serce otworzyło się na miłość, którą On
daje wszystkim nam; daje poprzez łaski, daje poprzez całą Wspólnotę, poprzez to
wszystko, co dzieje się we Wspólnocie. Pragnie, by dusze jeszcze raz zapragnęły
otworzyć się i przyjąć Jego miłość. Mimo, iż o miłości mówimy nieustannie i
wielu sercom temat ten wydaje się już tak bardzo opatrzony, jednak brak miłości
jest przyczyną wielu trudności, jakich doświadczamy. Natomiast przyjęta miłość
pomaga pokonać te trudności, daje siły, by pokonywać w sobie swoje słabości; by
przechodzić nad tym, co tak małe i ludzkie, a przyjmować to, co wielkie,
nieskończone, Boskie. Wtedy pomimo doświadczania różnych przeszkód, pomimo
uświadamiania sobie, iż to, co Bóg tutaj pragnie budować na ludzki rozum wydaje
się niemożliwe, jednak, gdy dusza otwiera się na miłość i żyje miłością, gdy
dusza przyjmuje miłość, gdy dusza wpatruje się w miłość – plany Boże
urzeczywistniają się również w nas najmniejszych i najsłabszych. Bóg realizuje
swój plan nie tylko poprzez wielkich świętych, ale poprzez tych najmniejszych.
Wszystko staje się możliwe, bo Bóg sam prowadzi, kieruje, pokonuje trudności,
zwycięża, buduje, jednoczy; nie my, tylko Bóg.
Dziękczynienie 
Mój umiłowany!
Dajesz mojej duszy wszystko, bo dajesz Siebie.
A dając Siebie wzbogacasz moją
duszę w niezwykły sposób. Czynisz różne rzeczy, stosujesz różne zabiegi, aby
tylko moja dusza otworzyła się na Twoją Obecność i przywitała Ciebie – Króla,
Boga. Otwierasz przed moją duszą drzwi do niezwykłego świata; świata, w którym
żyjesz Ty, żyją Święci, Aniołowie; świata, w którym łaski można niemalże
oglądać oczami; świata, w którym miłość ucieleśnia się. W niezwykły sposób Boże
obdarzasz moją duszę. Twoje zaproszenie, by wraz z Tobą, z Twoim Duchem być w
każdym świętym miejscu – to przecież zaproszenie dla wielkich, a nie dla małych
dusz. A jednak przenosisz moją duszę i w każdym miejscu obdarzasz łaską. Moje
serce staje się coraz bardziej bogate Tobą. Widzę Boże, że każda z tych łask
jest mi niezbędna, by iść za Tobą, by realizować powołanie, które mi dajesz.
Zadziwiam się mądrością Twoją. Jakże często nie wiem, dlaczego mówisz takie czy
inne rzeczy, dlaczego oczekujesz tego czy innego ode mnie, choć wiesz, że jestem
tylko małą duszą? 
Teraz widzę,
tak jak powołałeś św. Franciszka
– biedaczynę, maleńką duszę (jego odpowiedź,
jego wierność i posłuszeństwo sprawiły, że na nim odbudowałeś swój Kościół),
tak i teraz powołujesz moją duszę, obdarzasz ją niezrozumiałymi dla mnie
łaskami i oczekujesz rzeczy dla mnie niemożliwych. Wiem, że moje posłuszeństwo
i wierność Tobie sprawi, że dzieło, które przeprowadzasz w Kościele uobecni się
również w mojej duszy i poprzez nią. Nie muszę już rozumieć, nie muszę wiedzieć
wszystkiego. Ufam Ci, dlatego idę za Tobą w każde miejsce, gdzie mnie
prowadzisz, aby wraz ze Świętymi, ze św. Antonim przyjmować miłość, dzięki
której będę mogła głębiej wierzyć; przyjmować miłość wraz ze św. Franciszkiem,
aby Twój Kościół mógł się umacniać; przyjmować miłość razem z Ojcem Pio, aby
wszystkie dusze w Kościele mogły ubogacać się Tobą, umacniać się wiarą. Wraz z
Aniołami
mogę otwierając się na ich obecność wkraczać w Twój świat, w Twoją
rzeczywistość, przyjmować łaski. Dziękuję Ci za dar Eucharystii i za niezwykłą
Tajemnicę Twojego Uobecniania się za każdym razem na Ołtarzu; za to, że czynisz
cuda w różnych miejscach świata, aby ludziom pokazać Siebie, aby mogli
uwierzyć, bo serca ich są za słabe. Ten cud jest im potrzebny. Dziękuję Ci, że
zostawiłeś swoje Oblicze – Oblicze Zmartwychwstałego. Ileż nadziei płynie z
tego Oblicza, o Panie! Jak wielka radość – Zmartwychwstałeś! Zmartwychwstaniem
obdarowujesz również mnie i dajesz życie. 
Dziękuję Ci,
że mogę być razem z Tobą wszędzie, w każdym miejscu, w którym Twoja Obecność
wylała na święte dusze Twoją miłość; w każdym miejscu, gdzie Twoja Obecność
umacniała serca pobudzając je do świętości.
Dziękuję Ci, że moja dusza może
wędrować wraz z Tobą i że to, co na ludzki rozum jest niemożliwe staje się w
Tobie możliwe, a Ty żyjesz we mnie. Wszystko, co Twoje należy do mnie. Chociaż
jestem niczym, to we mnie jest Twoja moc, Twoja siła, Twoja miłość, Twój pokój,
Twoja dobroć. We mnie jest Twoja moc uzdrawiania, we mnie jest Twoja moc
pocieszania, we mnie jest Twoja mądrość, bo Ty żyjesz we mnie. Wybacz, moje
serce i rozum są za małe, aby to pojąć. Pragnę Ci podziękować tak, jak
potrafię. Wiem, że moja wdzięczność, moje dziękczynienie jest niczym wobec
daru, jaki otrzymałam, ale całą sobą chcę Ci dziękować. Daję Ci siebie, moją wolę,
moje serce, nic innego nie posiadam. Ufam, że skoro za cenę Twego życia, Twej
Męki uzyskałam życie wieczne, to znaczy, że mój dar, moje serce jest dla Ciebie
cennym darem. Pragnę, by moje serce nieustannie śpiewało Tobie pieśń chwały,
uwielbienia i miłości. Całe życie pragnę służyć Ci, kochając najbardziej na
świecie.
Adoracja
Najświętszego Sakramentu  (1)
Pragnę Jezu
podziękować Ci za wszystkie łaski, jakimi obdarzasz moją duszę każdego dnia, w
każdej godzinie i w każdej sekundzie.
Jesteś Bogiem miłości. Doświadczam tej
miłości w niezwykły sposób. Ukazujesz memu sercu jak bardzo ukochałeś je.
Pokazujesz różne sytuacje, w których Twoja miłość otacza mnie, prowadzi,
kieruje mną, chroni. Pokazujesz mi, że tak naprawdę Twoja miłość otacza całe
moje życie. W Twojej miłości jestem zanurzona i cokolwiek się dzieje w moim życiu
wszystko zanurzone jest w miłości. Twoja miłość dała początek wszystkiemu:
Twoja miłość powołała mnie do życia i Twoja miłość dała życie każdej duszy –
życie wieczne. To niezwykła tajemnica, a dusza ludzka nie jest w stanie do
końca zgłębić tej tajemnicy Twojej miłości. Gdyby dusza zrozumiała Ciebie – Miłość,
żyłaby w ciągłym uwielbieniu, w ciągłej radości, w ciągłym dziękczynieniu, a
wszystko przyjmowałaby jako dar – dar miłości. Nic nie byłoby w stanie zasmucić
duszy, ani jej zatrwożyć, bo przecież dary miłości mogą jedynie radować i
uszczęśliwiać. A chociaż moja dusza nie potrafi zgłębić do końca tajemnicy
Twojej miłości, to to co widzę i to, co moja dusza troszeczkę rozumie, jest już
powodem aby uwielbić Ciebie i podziękować. Zatem, Boże mój, choć tak bardzo
nieudolnie, pragnę dzisiaj uwielbić Twoją miłość i wszystkie dary Twojej
miłości. Pragnę uwielbić każdą sekundę życia, jaką mi dajesz i wszystko, co w
każdej sekundzie wydarzyło się i wydarza. Pragnę Cię uwielbić w każdym
zdarzeniu, w każdej osobie i w każdym słowie. Wszystko przyjmuję jako Twoją
miłość, którą skierowałeś do mnie, a więc jako dobro, jako miłosierdzie, jako Twoją
łaskę. Chociaż nie rozumiem większości łask i darów, do tej pory nie potrafię
odczytać, dlaczego takie czy inne zdarzenie ma miejsce, z ufnością chcę
przyjmować, że pochodzą od Ciebie, a więc są dobrem dla mnie, wyrazem Twojej
miłości, darem Twego miłosierdzia. Będę więc Cię wielbić, dziękować Ci, cieszyć
się, że pozwalasz mi po prostu być przed Tobą, patrzeć na Ciebie i napełniać
się Tobą.
Pragnę, Jezu,
dziękować Ci i wielbić Ciebie we wszystkich Twoich darach.
Wybacz memu sercu,
ono nie wszystko pojmuje, nie wszystko zauważa i nie potrafi w odpowiedni
sposób wyrazić wdzięczności. Ale na swoją miarę, taką maleńką miarę, chcę Ci
dzisiaj podziękować. Dziękuję Ci za to, że obdarzasz nas życiem Świętych; za
to, że stwarzasz dusze, które odpowiadają na Twoją miłość, przemieniają się w
Ciebie i pokazują nam Ciebie swoim życiem, swoją postawą, przybliżają Ciebie do
nas. Dziękuję Ci, że możemy oglądać przeróżne cuda, które czynisz za pośrednictwem
Świętych. Dziękuję Ci, że patrząc na Świętych, na ich wiarę, ich ufność możemy
również zapragnąć tak żyć, tak wierzyć. Dziękuję Ci za to, że dzięki Świętym
nasze serca zaczynają się zapalać miłością, że nasze serca zaczynają płonąć. Rodzi
się w nas pragnienie, aby również, tak jak ci Święci, dać Tobie nasze życie.
Dziękujemy Ci, że Kościół staje się mocny Świętymi, staje się święty Świętymi;
że nas również włączasz do swojego Kościoła. Wszystko to, co jest w Kościele,
co Kościół tworzy należy również do nas. Mamy w tym uczestnictwo i łączność.
Ileż nadziei ten fakt wlewa w nasze serca! Sami nie jesteśmy mocni, ani święci,
ale dzięki Kościołowi życie Świętych, ich cnoty niejako stają się naszymi.
Otwierając serce możemy przyjmować ich cechy, ich cnoty, przyjmować ich życie.
Możemy stawać się bogatsi, możemy przemieniać się. Dzięki zjednoczeniu dusz w
Kościele każda łaska staje się naszą, a każda dusza, która dąży do świętości,
która się uświęca i upodabnia do Ciebie przyczynia się i do naszej świętości.
Niepojęte są tajemnice Twoje Boże – tajemnice Twojej miłości, mądrości.
Pragniemy uwielbić Ciebie we wszystkich tajemnicach Twojej miłości. W
większości ich nie znamy, możemy jedynie je przeczuwać, ale w sercu mamy
pewność, że wszystkie te cudowne, niepojęte tajemnice w jakimś stopniu – choć
niezrozumiałe to dla nas – ubogacają nas, formują, przemieniają i uświęcają.
Uwielbiam
Ciebie Boże we wszystkich darach Twojej miłości.
Uwielbiam Ciebie w Twoich
Aniołach. Pragnę Ci dziękować za stworzenie Aniołów, którzy nie tylko Tobie
służą, ale również nam. Nie rozumiem Panie, jak wielka to musi być miłość,
skoro stwarza tak cudowne istoty, aby służyły marnemu człowiekowi. To tylko
wielka miłość może takiej istocie jak człowiek – grzesznej i nędznej – dawać
tak cudowne wspaniałe dary. Dziękuję Ci za Aniołów, za to, że stoją pośród nas.
Wiem, większość dusz zapomina o ich istnieniu. Dziękuję Ci za to, że dzięki nim
w naszych głowach pojawia się wiele dobrych myśli, dobrych intencji i dobrych
pragnień. Dziękuję Ci za ich pomoc nam w różnych codziennych sprawach ułatwiających
życie. Dziękuję Ci, że oni również łączą nasze dusze, łączą nasze myśli,
pomagają w naszej ludzkiej łączności. Dziękuję Ci, że czynisz Aniołów
zwiastunami różnych dobrych nowin, że poprzez nich mówisz do nas, powiadamiasz
o niezwykłych wydarzeniach lub też zapowiadasz, iż wydarzą się. Dziękuję Ci, że
dałeś nam Aniołów, którzy razem z nami, ale i za nas, w naszym imieniu modlą
się, adorują Ciebie, wielbią, dziękują. Dziękuję Ci, że Aniołowie stale
wstawiają się za nami, że wypraszają przeróżne łaski dla nas, że przed Tobą
Boże są naszymi przedstawicielami. Dziękuję Ci, że uczyniłeś ich tak
niezwykłymi pomocnikami ludzi, że służą nam i pomagają w tak wielu sprawach.
Wybacz, że o nich zapominamy. Wraz z upływem lat, kiedy dorastamy przestajemy o
nich myśleć, przestajemy ich widzieć, przestajemy traktować ich poważnie. Ileż
traci dusza, która nie myśli i nie pamięta o swoim Aniele Stróżu, która go nie
kocha! Jakże smutny jest jej Anioł Stróż! Dziękuję Ci Ojcze, dziękuję Ci Jezu,
dziękuję Ci Duchu Święty za niezwykły świat duchowy, którym jesteśmy otaczani,
w którym żyjemy, poruszamy się. Wszystko jest darem miłości, wszystko zanurzone
jest w miłości. Ten świat jest miłością. Dziękuję Ci za niepojętą czystość
Aniołów – uczyniłeś ich takimi. A dzięki temu, że Aniołowie są pośród nas, że
nam pomagają i służą również i my możemy, choć trochę, zaczerpnąć dla siebie świętości,
czystości, bo przecież Ty użyczyłeś im swojej świętości również ze względu na
nas. Jakże nas kochasz Boże! Niepojęta jest Twoja miłość – tak wielka,
przewidująca wszystko. Bądź uwielbiony w Twojej miłości!
Uwielbiam
Ciebie, Panie mój, w Twojej cudownej Obecności w Eucharystii.
To kolejna tajemnica, której nie potrafi
zgłębić moje serce, ale przeczuwa tak wielką głębię, że aż drży. Kiedy patrzę
na Ciebie na Ołtarzu, zadziwiam się. Moje serce, Boże, pada przed Tobą i nie
znajduję słów, którymi mogłabym wyrazić uczucia, które są w sercu. Doznaję
bowiem zarówno Twojej wielkości, Twego Majestatu, przed którym chciałabym się
wręcz schować, jednocześnie doznaję zachwytu i pragnę Ciebie uwielbiać. Ale
czuję się też tak mała, że to uwielbienie, które pragnęłabym wyśpiewać jednak nie
wychodzi z moich ust, bo wiem, że ono jest niczym wobec Ciebie, Twego piękna,
Twej wielkości. Cała drżąc chylę czoło ku ziemi, by choć samą postawą wyrazić
moje oddanie Tobie, składany hołd i cześć, aby okazać Ci, że wiem, kim jestem
wobec Ciebie – sługą. Bycie sługą wobec Ciebie jest zaszczytem i wyróżnieniem.
Miano sługi jest wywyższeniem dla mnie. Nie zasługuję na to, ale pragnę, abyś
mnie uczynił swoim sługą, abym mogła należeć do Ciebie. Adoruję Ciebie Jezu
ukryty w Najświętszym Sakramencie i uwielbiam Ciebie dziękując, że dajesz memu
sercu zrozumienie – Kim jesteś Biała Hostio! Patrzę na Ciebie, jesteś tak
blisko. Twoja miłość skłoniła Ciebie, aby przyjść do mnie. Nie muszę pokonywać
przepaści pomiędzy Niebem a ziemią, bo Ty tę przepaść już pokonałeś. To Ty
schylasz się do mnie, zniżasz się, czyniąc Siebie tak małym, abym była w stanie
na Ciebie spojrzeć, przed Tobą klęczeć, Ciebie przyjąć, bo wiesz, że gdybyś
objawił się w pełni swego Majestatu umarłabym, zniknęłabym, nie byłabym w
stanie znieść tej mocy. Dziękuję Ci Jezu, za każdy cud, którego dokonujesz
podczas każdej Eucharystii. Ale dziękuję Ci też za niezwykłe cuda, w których
pokazujesz mi i każdej duszy, Kim jesteś. Wiesz, że w każdym z nas jest brak
wiary, dlatego gdy dokonujesz Cudu Eucharystycznego w człowieku wzrasta wiara.
Każdy z nas jest słaby. Uczyniłeś dla człowieka tak wiele, umarłeś na Krzyżu, a
widząc słabość ludzkiego serca stale dokonujesz cudów, byśmy mogli choć trochę
uwierzyć, choć trochę pójść za Tobą, choć trochę doświadczyć Twojej miłości,
przyjąć ją. Dziękuję Ci – Biały Chlebie, Żywa Hostio, Święty Boże! I przepraszam
za brak wiary. Odtąd pragnę nieustannie wielbić Ciebie obecnego w Białym Chlebie!
Odtąd pragnę przyjmować Ciebie z wiarą i miłością! Odtąd pragnę wierzyć, że
również  w sposób duchowy przychodzisz do
mnie, gdy o to proszę. Jakże pragnę uczynić moje serce żywą monstrancją Twoją!
Chcę wierzyć w Twoją obecność w moim sercu i nieustannie Ciebie adorować. Chcę
z wiarą zapraszać Aniołów do tej adoracji, Świętych i dusze czyśćcowe. Jak
wielki Boże jest Twój świat! Jak wielka jest Twoja miłość i wszystkie dary
Twojej miłości! 
Uwielbiam
Ciebie Jezu! Pozostawiłeś po Sobie niezwykłe ślady, które uobecniają nam
Ciebie.
W sposób niezwykły, Jezu, i niepojęty dla naszych serc jesteś obecny
szczególnie w tych miejscach, po których chodziłeś. Kiedy nawiedzamy te miejsca
– miejsca Twego pobytu na ziemi – chodzimy po Twoich śladach, poruszamy się w
Twoim Duchu, przenika nas Twoja obecność. Łaska jaka nieustannie z Ciebie
wylewała się na otoczenie obejmuje również nas. Wybacz, że nie potrafimy tego
pojąć, że nie potrafimy docenić. Wybacz! Ale na rozum ludzki to wszystko jest
zbyt wielkie, przyjmujemy więc z wiarą. Nasze serca nam podpowiadają, że
możliwość pielgrzymowania do Ziemi Świętej jest wielkim darem Twojej miłości,
jest otwieraniem przed nami drzwi Twoich tajemnic, otwieraniem przed nami Twego
serca, Twego Ducha. Gdy spacerujemy Twoimi śladami jesteśmy przenikani w sposób
niezwykły, szczególny jak nigdzie indziej Twoją Żywą, Świętą Obecnością.
Uczestniczymy we wszystkich wydarzeniach Twego życia na ziemi, we wszystkich
łaskach, które podczas kolejnych wydarzeń Twego życia mają miejsce. Nasze serca
napełniają się w sposób cudowny Tobą. Dotyka nas Twój Duch i ożywia na nowo
stwarzając w naszych sercach wiarę, na nowo kształtując ją, na nowo wypełniając
miłością, dając nowe życie. Znowu, Boże mój, wobec niewyobrażalnego cudu
miłości padam przed Tobą na kolana, chylę czoło do samej ziemi nie znajdując
już słów dziękczynienia, uwielbienia, zachwytu. Nie wiem, dlaczego tak bardzo mnie
ukochałeś, dlaczego tak bardzo mnie obdarowałeś? Nie potrafię objąć Twojej miłości
i jej zrozumieć. Wiem, że to wszystko miłość. Mój umysł to wie, a jednak nie
potrafię objąć Ciebie, zrozumieć, przeniknąć, poznać. Moje serce truchleje wobec
niezwykłej mocy Twojej i Twojej wielkości. Uwielbiam Ciebie Boże w Twojej
miłości!
Uwielbiam
Ciebie Jezu w cudownym darze Krzyża.
Jego tajemnica przez wieczność będzie
poznawana, odkrywana przez nasze dusze. Przez wieczność będziemy się zachwycać
i radować tym darem, ale pragnę już na ziemi dziękować Ci za Krzyż i na ziemi
już pragnę zjednoczenia z Twoim Krzyżem. Dziękuję Ci, że chociaż nie rozumiem, jednak
w moim sercu jest miłość do Krzyża. Pragnę Jezu należeć do Twego Krzyża.
Chciałabym nieustannie się do Niego tulić. Pragnę adorować Twoje Rany na Krzyżu
i całować je. Przytulam się do Twoich stóp i tak klęcząc i tuląc się do Twoich
stóp chcę wyznawać Ci miłość i dziękować Ci za dar Twojej miłości. Mimo, że
moje serce jest małe, że mój umysł nie jest w stanie przyjąć poznania, Twojej
mądrości, jednak uzdolniłeś mnie Boże do tego, aby otwierać się na Krzyż, na
jego tajemnicę, której pojąć nie mogę. Sprawiłeś, że tęsknię za Krzyżem, że jego
pragnę, choć tak często jest to dla mnie nie zrozumiałe. Znam siebie na tyle i
zdaję sobie sprawę, iż boję się cierpienia, a życie Twoich świętych męczenników
raczej jest nie dla mnie. Pomimo to w niewytłumaczalny dla mnie sposób moje
serce wyrywa się do Krzyża. Wiem, że jest on największym darem, bo na nim
ofiarowujesz mi swoje życie, życie Boga. Ja – maleńki człowiek – otrzymuję
życie Boga i wszystko co wiąże się z tym życiem. Otrzymuję to za darmo, nie
kiwnęłam nawet palcem, aby zasłużyć na Krzyż, z którego płynie Twoje życie. Nie
uczyniłam nic, co choć trochę uczyniłoby mnie godną przyjęcia Twego życia.
Natomiast uczyniłam wszystko, co sprzeciwia się Twemu życiu. A jednak nie
patrzyłeś na to, jaka jestem, ale szedłeś za głosem miłości. Ten głos miłości
zaprowadził Cię na Krzyż. Dziękuję Ci Jezu za dar Twojej miłości – najcudowniejszy,
najpiękniejszy, niepojęty! Bądź uwielbiony!
Boże! Wobec
tak wielkiej Twojej miłości ja jestem niczym.
A jednak napełniasz mnie Boże
swoją miłością. Twoja miłość w moim sercu czyni małe cuda. Żyję dla Ciebie.
Bardzo pragnę, aby moje serce nieustannie otwierało się na Twoją miłość, aby
otwierało się na tajemnice Twojej miłości, aby szło za Twoją miłością, aby
zauważało dary Twojej miłości, aby potrafiło docenić te dary. Kiedy adorujemy
Ciebie, kiedy użyczasz nam łaski, wtedy to co Twoje staje się tak bliskie,
wtedy kochamy, pragniemy, wierzymy. Twoja łaska, Twoja bliskość to sprawia.
Proszę, spraw, abyśmy nieustannie żyli Tobą, pragnęli, tęsknili, kochali.
Spraw, abyśmy zauważali dary Twojej miłości, otwierali się na Twoją obecność. Pomóż
nam. Daj nam swoje błogosławieństwo. Niech ono nas prowadzi.
Wprowadzenie w drugi
dzień
Miłość niesie
radość. Otwarcie się na miłość daje człowiekowi szczęście.
W Sercu Maryi jest
radość, bowiem Ona widzi, jak niezwykłą miłością Bóg obdarza każdego z nas,
jakimi łaskami zalewa nasze dusze. Całym sercem Ona pragnie, byśmy podejmowali
trud otwierania się na Bożą miłość. Mówimy trud, dlatego, że serce człowieka
jest maleńkie, jest słabe, nieporadne, natomiast miłość Boża jest nieskończona.
Wielkości miłości Bożej nie da się określić, bo nie ma granic, jej głębi nie da
się zmierzyć, nie da się opisać piękna miłości i jej mocy. Wszystko to
przekracza ludzkie możliwości, dlatego też serce ludzkie nie ma sił, nie
potrafi otworzyć się całkowicie i przyjąć całą Bożą miłość. Ale Bóg chce, aby
człowiek próbował; chce, aby człowiek ze swej strony próbował uczynić jeden krok,
próbował otwierać się. Wyjście człowieka jednym krokiem do przodu jest dla Boga
sygnałem, aby mu pomóc, aby dać mu siły i moc do przyjęcia miłości. Człowiek wyraża
wolę, za nią idzie nastawienie serca, a Bóg dokonuje wszystkiego.
To, o czym
mówimy – jednoczenie, złączenie naszych dusz, duchowe jednoczenie się
wszystkich dusz maleńkich – rzeczywiście nie jest łatwe, ale jest
rzeczywistością, w której żyje Maryja, w której żyją Święci, Aniołowie; jest
rzeczywistością, do której jesteśmy powołani, do której powołana jest każda
dusza.
Dlaczegóżby nie próbować już tu na ziemi otwierać się na ten cud, którym
Bóg obdarza każdego z nas? To tak, jakby nieustannie odkładać na bok
najpiękniejszy prezent, ponieważ trudno go rozpakować. I nie korzysta się z
tego prezentu. Człowiek nic nie może z tego prezentu mieć tylko dlatego, że nie
próbuje go rozpakować. Prezent jest, stoi obok, a człowiek żyje swoim życiem,
boryka się z różnymi trudnościami, przeżywa różne dramaty, nie rozumie, że
rozwiązanie tego wszystkiego i pomoc jest w prezencie, którego on nie
rozpakowuje. Poprzez ten dar Bóg człowiekowi daje pomocną dłoń, chce wprowadzić
człowieka w swój świat. A człowiek z jednej strony narzeka, często Bogu wyrzuca,
że mu nie pomaga, że nic nie czyni, aby zmienić na lepsze jego życie, a
jednocześnie człowiek nie rozpakowuje prezentu. Nawet na niego nie spojrzy, a
tam jest pomoc, jest łaska. 
Bóg zna serce
ludzkie, wszystko wie. Bardzo dobrze wie, że Jego wielkość i Jego moc są
niewyobrażalnie wielkie w stosunku do człowieka.
Wie, że Jego Potęga i Majestat
może przerazić duszę, dlatego czyni wszystko, aby dusza pomimo nieskończoności
i wielkości Boga mogła się z Nim spotkać i z Nim obcować. Oczekuje od człowieka
tylko jednego – wyrażenia woli, chęci spotkania, próby otwarcia się na Bożą
rzeczywistość. Ta wola, próba sprawiają, że człowiek niejako staje się zdolny
do przyjmowania łask, bo Bóg może wtedy uczynić wszystko obdarowując człowieka.
On jest w stanie przemienić nicość w wielkość, bezsilność w moc, ciemność w
jasność. W Jego mocy jest uczynić wszystko – z grzesznego, małego serca może
uczynić serce świętego, bo On obdarza Sobą, świętością, mocą, mądrością,
miłością. Bóg daje człowiekowi wszystko, to tylko człowiek w swoim umyśle sądzi
inaczej, że musi osiągnąć, że musi zapracować, że musi iść o własnych siłach,
że musi zasłużyć. Nie jest w stanie tego uczynić, ale może otworzyć serce, aby
przyjąć wszystko od Boga. 
Adoracja
Najświętszego Sakramentu  (2)
Kłaniam się
Tobie, mój Boże! Mój Królu! Całuję Twoje stopy, całuję Twoje Rany. Wyznaję, żeś
moim Królem, moim Panem, że jesteś moją Miłością i proszę, pozwól mi być Twoim
sługą.
Uczyń mnie swoją własnością, chcę być Twoim niewolnikiem. Twoja miłość
tak wielka i potężna wprawia moje serce we wzruszenie, w drżenie, niemalże w
przerażenie – tak jest wielką, tak potężną, tak cudowną. Wybacz mi! Wybacz mi,
że ograniczam Ciebie swoimi słabościami w moich myślach i w moim sercu.
Ograniczam Ciebie zamiast całkowicie otworzyć się i pozwolić Twojej miłości, by
porwała moje serce. Wybacz mi, że nieustannie wkładam Twoją miłość w jakieś
ramki i szablony. To ja jestem ograniczona, mój umysł jest ograniczony. To, co
moje wszystko jest ciasne. Swoją miarą mierzę Twoją miłość. Czyż można małą
szkolną linijką zmierzyć wszechświat? Długość, szerokość i głębokość? Czy można
zmierzyć Ducha, który jest nieograniczony? Czy można przez mikroskop obejrzeć
całą Twoją miłość? Więc wybacz mi, że tak nieudolnie podchodzę do Ciebie, że
zamiast otworzyć serce i duszę ja staram się pojąć Ciebie swoim umysłem i ująć
według swoich pojęć. Wybacz mi! Pragnę moje serce otworzyć na Twoją miłość.
Dzięki Twojej łasce moje serce przeczuwa, czym jest Twoja miłość i jaka jest. A
to, co moje serce przeczuwa zachwyca mnie i zadziwia. Nie rozumiem, nie
potrafię ogarnąć, objąć, a jednak wiem, że to, co moje serce przeczuwa jest
niewysłowionym pięknem, jest nieograniczoną mocą, jest cudem. Wiem, że Twoja miłość
może przemienić moje życie, może sprawić, że inaczej będę podchodzić do każdej
sprawy, że inaczej będę patrzeć na problemy. Moje spojrzenie na świat poprzez
Twoją miłość może całkowicie się zmienić, bo Twoja miłość pomaga widzieć w
prawdzie rzeczy i sprawy, takimi jakie są, a nie takimi jak ja sobie wyobrażam.
Och, proszę, zdejmij z moich oczu zasłony, poprzez które nie mogę zobaczyć
Twojej miłości. Zabierz to wszystko, co mi przysłania Ciebie. Cały czas
pochylona w dół widzę tylko ziemię, błoto, bagno. Ale wystarczy, że pomożesz mi
spojrzeć w Niebo, wtedy Twoje słońce rozjaśni moją duszę. Wtedy wszystko
nabierze innego wymiaru. Wtedy okaże się, że ta maleńka ziemia, która
przesłaniała mi świat, Ciebie, jest wobec Ciebie, słońca, kosmosu, wobec Twojej
nieskończoności – niczym, prochem. Jakże pragnę całą duszą, całym sercem
zanurzyć się w nieskończoności Twojej miłości, zanurzyć się w pokoju, który
daje Twoja miłość; zanurzyć się w wolności, którą niesie Twoja miłość.
Przeniknij mnie swoją miłością i rozraduj moje serce. Otwórz je, aby przyjęło
Twoją miłość. Otwórz moje serce na miłość, abym mogła uwielbiać Ciebie,
dziękować Ci. Niech moje serce wyśpiewuje Tobie pieśń miłości! Niech moje serce
wielbi Ciebie! Niech moje serce niesione miłością śpiewa Tobie wraz z Aniołami
i wraz ze Świętymi najpiękniejsze pieśni uwielbienia. A poprzez to uwielbienie
niech jeszcze bardziej poznaję Twoją miłość, to – Kim jesteś. Jakże pragnę
całkowicie należeć do Ciebie, żyć Tobą, więcej już nie zajmować serca tym, co
przyziemne. Więcej już nie zamartwiać się, ale ufać Tobie, wierzyć Tobie, dać
się poprowadzić i pozwolić, aby Twoja łaska obejmowała moje serce; pozwolić,
aby ufność i wiara wzrastały we mnie. Mój Boże! Pragnę Ciebie uwielbiać!
Dajesz mi
Panie doświadczyć Twojej miłości. Doświadczenie tak wielkiej miłości, jej mocy
sprawia, że moje serce nie wytrzymuje tej nieskończoności; jest słabe.
Umocnij
moje serce, albo je zabierz. Zanurz w swoim, porwij. Niech już żyje tylko w
Tobie! Niech całkowicie będzie Tobą przeniknięte, niech całe będzie wypełnione
Tobą! Przemień je w swoje. Wzbudzasz we mnie pragnienia, jakich przedtem w moim
sercu nie było. Nie znałam tych pragnień. Nie wszystko rozumiem, ale Panie mój,
bez Ciebie już żyć nie potrafię. Moja dusza zakosztowała Twojej miłości i teraz
tęskni, pragnie, omdlewa z miłości, cierpi Jezu, bo dałeś mi poznanie, czym
jest Twoja miłość. Dałeś też zrozumienie, że niczym jest to moje poznawanie, bo
Twoja miłość jest nieskończenie większa i piękniejsza. Dlaczego Boże dajesz
kosztować tych słodyczy i rozkoszy Nieba i pozostawiasz nadal na ziemi? Moja
dusza chce przylgnąć do Ciebie. Moje serce chce żyć już tylko z Tobą. Proszę,
udziel łaski, dzięki której moja dusza będzie zjednoczona z Tobą, ale żyć
będzie tutaj. Udziel łaski, dzięki której moje serce wypełnione Twoją miłością
adorować będzie Twoją obecność we mnie, w moim wnętrzu, nieustannie żyjąc tu na
ziemi. Spraw, abym nieustannie radowała się Tobą, wypełniając to, co dałeś mi
tutaj na ziemi. Pomagaj memu sercu, by otwierało się na Twoją obecność, na
Twoją miłość. Niech widzi wszędzie dar Twojej miłości i niech wielbi Ciebie,
niech Ci dziękuje. Proszę jeszcze o jedno. Proszę, abyś podszedł do mnie i mi
pobłogosławił. Poprzez tę bliskość, poprzez to błogosławieństwo – wierzę i ufam
– stanę się mocna Twoją mocą i trwać będę ciągle powracając do Ciebie, ciągle
przyjmując Ciebie, ciągle adorując Ciebie. Proszę pobłogosław nas Jezu.


<-- Powrót