Rozważania

Nr. 113  Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem. (Łk 8,16-18)

Słowa dzisiejszych czytań (Ezd 1,1-6; Łk 8,16-18), choć
zawierają różne tematy, jednak odnoszą się do Wspólnoty Dusz Najmniejszych, do nas.
Można je zamknąć jedną klamrą – budowanie Kościoła. Bardzo często przyrównuje
się osoby wierzące do elementów stanowiących budowlę Kościoła. Coś w tym jest,
ponieważ Kościołem jesteśmy my wszyscy. Wszyscy stanowimy żywy organizm,
zrodzony przez Jezusa i przez Niego nieustannie ożywiany. Jego Duch ożywia całe
ciało. Potrzeba, aby każdy z członków miał świadomość, iż jest częścią całości.
Każda z tych części jest niezmiernie ważna, spełnia swoją funkcję. Choć czasem
wydaje się, że dany element jest mniej czy bardziej ważny, jednak wszystkie
razem stanowią budowlę. Nawet bez jednej najmniejszej części nie można prawidłowo
zbudować budowli.
W pierwszym czytaniu (Ezd 1,1-6) Bóg wzywa do budowania
świątyni.
Nie jest to tylko wezwanie skierowane w tamtych czasach. Jest to
wezwanie nieustannie aktualne. Tak jak Słowo Boga jest cały czas żywe i cały
czas skierowane do nas, tak konkretnie ten fragment – wezwanie do budowania –
skierowany jest do nas. Owszem, można tutaj też mieć pewne odwołania do
budowania naszego wspólnotowego centrum duchowego, ale tym razem w sposób
szczególny Bóg zwraca naszą uwagę na budowę świątyni. Należy to rozumieć
zarówno jako budowę całego Kościoła, w którym każdy z nas jest pewną cząstką,
ale jednocześnie należy rozumieć jako budowę świątyni każdego z nas, bo każdy z
nas jest świątynią. W zależności od tego, jak będziemy się rozwijać tak
rozwijać się będzie cały Kościół. 
W jaki sposób zatem budować swoją
świątynię, dbać o jej wzrost, by w ten sposób przyczyniać się do wzrostu całego
Kościoła?
O tym jest mowa w dzisiejszej Ewangelii (Łk 8,16-18). Nie przykrywa się światła, nie chowa się pod łóżko. O
jakie światło chodzi? Każdy z nas sam z siebie jest ciemnością. Każdy z nas,
gdyby miał żyć sam, żyłby w ciemności. Ale jest Bóg – Słońce. On jest Światłem
i On daje światło On daje światło każdemu z nas. W duszy otrzymujemy to
światło. Pierwszy raz nasze dusze oświeciło światło Boże podczas Chrztu św.
Takim niezwykłym wybuchem światła było stworzenie. Każdy z nas w momencie
stwarzania duszy na samym początku doświadcza tego niezwykłego światła, ale
potem grzech pierworodny niestety naznacza swoje znamię. W momencie Chrztu św.
znowu naszą duszę oblewa światło. Zostajemy włączeni w życie całego Kościoła, nasza
dusza jest otwarta na świat Boga, na Jego Ducha. Światło Boga może być swobodnie
wlewane w naszą duszę. W zależności od tego jak rodzice nas wychowują, w jakim
środowisku żyjemy, to światło albo wlewane jest, albo nie; wlewane jest w
mniejszym lub większym stopniu. Otrzymujemy światło Boga poprzez Słowo – słowo
nie tylko rodziców, ale słowo kapłana, poprzez Słowo czytane z Pisma św., potem
poprzez Słowo wcielone, a więc otrzymujemy światło wtedy, gdy przyjmujemy
Chrystusa w Komunii św. Kolejne sakramenty również wnoszą w nasze serce
światło. 
Zatrważające jest to, że większość osób nie
rozumie tego światła, a więc życia Bożego, które otrzymują poprzez kolejne
sakramenty; życia Bożego, które otrzymują w swoim rodzinnym domu, które
otrzymują na katechezie podczas lekcji religii.
Nie rozumieją tego życia,
które otrzymują podczas uczestnictwa we Mszy św., w nabożeństwach, w ogóle w
życiu Kościoła. Nie tylko nie rozumieją, ale zamykają serca przed życiem Bożym,
które pragnie ożywiać duszę wlewając światło, dając tchnienie, dając energię do
życia. Większość ludzi chowa gdzieś głęboko w duszy to światło – życie, które
jest im dawane, a więc zakrywa, chowa pod łóżko zamiast starać się jak
najbardziej odkryć, postawić na świeczniku, by to światło ożywiało i ich dusze
i wszystkich wokół. 
My również otrzymujemy niezwykły dar życia
Bożego.
Otrzymujemy Boże Słowo, które w cudowny sposób: rozjaśnia
mroki naszych serc i umysłów,
daje
zrozumienie Bożych tajemnic,
wyjaśnia
kolejne kroki, jakimi ma iść nasza Wspólnota i każdy z nas, nasze serca.

Otrzymujemy niezwykłe światło,
to już nie jest lampka oliwna, świeczka. Otrzymujemy pełne elektryczne
oświetlenie, które powinno rozjaśnić wszystkie zakamarki; powinno być jasno jak
w południe w najbardziej słoneczny dzień. A jednak doświadczamy często
szarości, ciemności, mroków, chowamy gdzieś w duszy to niezwykłe światło, Boże
życie, natchnienia, prowadzenie. Jakże wiele nam umyka. Usłyszymy, zapomnimy, a
często w sposób lekceważący podchodzimy do wielu słów, a przecież Bóg nie
wypowiada niepotrzebnych, małoważnych słów. Jego Słowo ma szczególną rangę,
szczególną moc. Kiedy dusza podejmuje Jego Słowo, to Słowo w tej duszy rzeczywiście
żyje, działa i to z wielką mocą, przemienia duszę.

Zatem i dzisiaj postarajmy się usłyszeć
wezwanie do budowania, poprzez budowanie własnych dusz, budowanie Wspólnoty po
budowanie Kościoła.
Jedno z drugim jest związane: jakość
Kościoła – to jakość poszczególnych dusz;     świętość Kościoła – to świętość dusz. Kościół jest
święty świętością Chrystusa – to prawda. Ale popatrzmy na dusze, które tworzą
Kościół, każda z nich powinna, mogłaby być świętą. Jakże wtedy zajaśniałby
Kościół? Jakiego posiadałby Ducha? Jakie zmiany nastąpiłyby w waszych
środowiskach, w Kościołach lokalnych, narodowych, na całej ziemi? Ileż musi
być mroku w duszach ludzi wierzących, skoro dokonują się tak straszne rzeczy w
różnych miejscach na ziemi? Jest tak wiele nienawiści, zła, które zabija,
niszczy, przynosi cierpienie, ból. A więc Kościół, który powinien lśnić
blaskiem świętości, powinien płonąć miłością, jednak w wielu miejscach budowla
ta przypomina jakieś wyrwy w murach, nadpalone mury, zburzone. To są wszystko
żywe elementy Kościoła, bo Kościół stanowią wszystkie dusze. Martwota jednej
duszy pociąga za sobą również taki stan innych. 
Zatem jeszcze raz usłyszmy wezwanie do budowania
świątyni swego serca, do budowania Wspólnoty Kościoła.
Jeszcze raz zdajmy
sobie sprawę z tego, że otrzymujemy wszystko, by budować tę świątynię, a więc
nie chowajmy tego wszystkiego gdzieś głęboko, nie ukrywajmy, ale sami się temu
przypatrujmy, żyjmy tym i starajmy się, by nasze dusze zaczęły lśnić światłem
Boga; by Wspólnota zajaśniała światłem Boga i by przyczyniła się przez to do
rozkwitu Kościoła. 
To prawda, może nam się wydawać, że
wezwania do budowania, do życia Bożym Słowem wielokrotnie się już pojawiało.
Ale skoro pojawia się znowu, to znaczy, że jest taka potrzeba, że Bóg
widzi taką potrzebę, abyśmy znowu to usłyszeli, przejęli się tym i zareagowali.
Tym bardziej, że każdy z nas jest odpowiedzialny przed Bogiem nie tylko za stan
swojej duszy, ale za stan Kościoła. Przed Bogiem każdy z nas sam będzie
odpowiadał za to, co zrobił ze światłem, które otrzymał; w jaki sposób zadbał o
swoją duszę, a przez to, w jaki sposób przyczynił się do stanu Kościoła. Potem
nie będzie już pytania o to jak Wspólnota, ale jak ty konkretnie przyjąłeś
ten dar, skarb od Boga? Dano Ci wiele. Jeśli to gdzieś zapodziałeś,
zagubiłeś, schowałeś, to nie masz nic. Nie rozwijasz się, nie rozkwitasz,
zabiorą ci i to, co masz, bo nie jesteś w stanie zarządzać tym, co otrzymujesz,
tym niezwykłym bogactwem, obfitością darów. Póki jest czas zwróć swój wzrok
na dary, łaski, błogosławieństwa, na pouczenia, na prowadzenie, na to
wszystko, co w twoim życiu się przydarza, a jest Bożym prowadzeniem. Staraj się
dostrzec to prowadzenie pomimo trudności i przeciwności. Bóg jest z tobą.
Staraj się to zobaczyć, uchwyć się tego, pomnażaj to bogactwo we własnej duszy.
Niech światło Boże, które jest i które nieustannie przychodzi do ciebie, niech
w końcu zajaśnieje w tobie, abyś ty cały zajaśniał, twoje wnętrze by zostało
rozświetlone mnóstwem świateł; abyś ty sam również zobaczył cudowne światło w
tobie – Boga, który przynosi ci to światło i który mieszka w tobie i żyje w
tobie.
Złóżmy swoje serca na Ołtarzu. Poprośmy,
aby Bóg jeszcze raz wlał w nie mądrość, otwartość, zrozumienie, czym jest to
światło i w jaki sposób to światło wynosić w górę, by zajaśniało wszędzie
wokół, przede wszystkim w nas.
Co czynić, aby nie chować tego światła? Co
czynić, aby budować świątynię swojego serca, Wspólnoty, Kościoła? Aby Bóg dał
zrozumienie jak ważne jest, by budować świątynię? Jak wielka to
odpowiedzialność przed Bogiem? Niech Bóg da światło, zrozumienie, jak wielkimi
łaskami jesteśmy obdarowani, niezwykłymi łaskami i to każdy; nie jedna czy
druga osoba ze Wspólnoty, nie sąsiad, nie kapłan, ale każdy. Każdy obdarowany
jest naprawdę obficie, ponieważ miłość daje tylko obfite dary, nie skąpi, ale
zalewa łaskami. Daje więcej niż każdy z nas jest w stanie przyjąć, jesteśmy zanurzani
w łaskach, skąpani. Niech Bóg da to zrozumienie, zobaczenie tego skąpania w
łaskach. Niech da również siły, aby odpowiedzieć na te łaski. 
Modlitwa
Pragnę uwielbiać
Ciebie Boże! Ale jestem duszą maleńką, najmniejszą cząstką Kościoła, najsłabszą.
Nie potrafię odpowiednio modlić się, adorować, wielbić. W moim sercu jest
pragnienie, aby Ciebie bardzo kochać, aby adorować Twoje Rany, aby tulić się do
Twojego Krzyża. W moim sercu jest pragnienie, aby Ciebie zamkniętego w Białej
Hostii przyjąć z wielką wiarą. Jest we mnie to pragnienie, aby rozmawiać z Tobą
i aby była bezpośrednia relacja z Tobą. Ale jestem duszą najmniejszą i nic nie
posiadam Boże, co pomogłoby mi, ułatwiłoby modlitwę, adorację, zbliżenie się do
Ciebie – żadnych zdolności, żadnych umiejętności. O mój Panie, jestem tylko
najmniejszym i najsłabszym członkiem Kościoła. Ale kiedy się tak zastanawiam,
gdzie takie najmniejsze i najsłabsze części mogą być umiejscawiane w budowli,
to myślę sobie, że na pewno nie gdzieś w podwalinach. Na pewno nie są to
stropy, które muszą podtrzymywać wielkie ciężary. Ale takie drobne elementy
służą chociażby do dekoracji świątyni, mogą znajdować się blisko Ołtarza. Więc
ja, Boże mój, zdając sobie sprawę, że jestem najsłabszym elementem budowli i
nigdy nie będę podtrzymywać całej budowli, ufam, że jako mały, drobny element
mogę przysłużyć się gdzieś do dekoracji Ołtarza. Mogę być blisko Ołtarza, mogę
być bardzo blisko. A jeśli nawet umieścisz mnie Boże gdzieś, w jakiejś bocznej
ścianie, to będę się cieszyć, że mogę spoglądać w stronę Ołtarza, że mogę
stanowić ścianę boczną, która chroni chociażby od wiatru, od deszczu; w jakimś
stopniu chroni Ciebie, który jesteś w Ołtarzu. Będąc gdziekolwiek w świątyni,
jakąkolwiek cząstką – najmniejszą, niezauważalną – i tak będę się cieszyć, że w
ogóle użyłeś mnie do budowy swojej świątyni, że okazałam się przydatną cząstką.
Całe szczęście, że jestem najmniejszą cząstką i nie potrafię niczego, nie
posiadam w sobie żadnej mocy, żadnych zdolności. Zatem będąc zwykłą cegłą nie
mogłam samą siebie umiejscowić gdzieś w tej świątyni. Poddaję się Tobie, Twojej
woli. Ty weź mnie w swoje dłonie i budując swój Kościół połóż mnie tam, gdzie
Sam uważasz, że powinnam być. W ten sposób, Boże, będę pełnić Twoją wolę i będę
to czynić z radością. Zatem znajduję powód do radości. Tym powodem jest moja
słabość, moja nicość, ponieważ nic nie mając jestem zdana na Ciebie, a Ty
jesteś doskonałym Budowniczym. Ty budujesz najlepiej. Ty wiesz, co jest dobre,
piękne, Ty wiesz, jaki kształt powinna mieć ta świątynia. Ty wiesz, w jaki
sposób użyć mnie – najmniejszy element, a ja się Tobie podaję i chcę pełnić
Twoją wolę. Chcę czynić to, co zaplanowałeś dla mnie w Twoim Kościele. I
choćbym była najmniej zauważalnym elementem, zwykłą cegłą użytą gdzieś w bocznej
ścianie, to cieszyć się będę, że jestem cząstką Kościoła, a bez tej cząstki
byłaby dziura. Jestem więc potrzebną cząstką. To prawda, nie będę pięknym
witrażem, wspaniałą figurą, cudownym obrazem; będę zwykłą cegłą, ale w Twoim
Kościele, małą cząstką, potrzebną Tobie, ważną dla Ciebie. Poddaniem się Twojej
woli, oddaniem się całkowitym Tobie, poddaniem się Twoim dłoniom – dłoniom
Budowniczego – wyrażam Jezu moje uwielbienie, moją miłość do Ciebie. Nie
potrafię inaczej, nie potrafię pięknie się modlić, adorować – nie potrafię
tego, Jezu. Ale mogę po prostu oddać się Tobie cała i być tym, kim chcesz, abym
była. To będzie moja modlitwa, moja adoracja, moje uwielbienie, dziękczynienie,
moje miłowanie Ciebie. To prawda, nie będzie to tak wspaniałe i tak piękne jak
u wielu świętych, ale będzie to ciche, pokorne, będzie to takie, jakie Ty
chcesz, aby było. Niczego więcej nie potrzeba. Oddaję się więc Tobie i tym
oddaniem Boże uwielbiam Ciebie, który wybrałeś moją duszę, aby w niej
zamieszkać. Wybrałeś moją duszę, aby wraz z nią i z innymi duszami budować
Kościół. Wybrałeś moją duszę, aby z czasem wraz z całym Kościołem uczynić całą
ze złota, złota Twojej świętości, Twojej czystości, piękną Twoim pięknem.
Wierzę i ufam, że z czasem ta budowla, której będę cząstką zajaśnieje na wieki
wielbiąc Ciebie, śpiewając Tobie chwałę w pięknej harmonii, wszyscy razem.
Wtedy wiem, że zjednoczysz nas ze Sobą i będziemy doskonałą budowlą, nową
świątynią, taką, jakiej sobie teraz nawet nie możemy wyobrazić – tak piękną,
tak wielką, tak potężną. Cieszyć się będę pięknem całej świątyni, choć będę
nadal tylko maleńką cząstką, ale piękno będzie przecież również moim udziałem.
Uwielbiam Ciebie Jezu!
Jezu! Stawiasz
przed nami tak cudowną perspektywę. Każdy z nas może mieć swój udział w świętej,
pełnej złota, wspaniałości nowej świątyni w Niebie. Każdy z nas pragnie być
cząstką tej świątyni. Każdy z nas pragnie, abyś mieszkał w duszy i każdy
pragnie Ciebie nieustannie adorować. Ale Ty wiesz, jakże często brakuje nam,
wiary, ufności i sił. Przepiękne są chwile spędzone z Tobą tutaj podczas tej
cudownej Ofiary. Nasze serca rosną, nasze serca są szczęśliwe. W momencie,
kiedy przychodzisz do serca, wydaje nam się, że możemy góry przenosić, że tak
będzie już zawsze. Ale Ty wiesz, jak bardzo jesteśmy nadal słabi, więc prosimy
Ciebie o błogosławieństwo, które nas umocni i rzeczywiście uczyni silnymi. To
błogosławieństwo niech uczyni nas wiernymi Tobie, niech pomaga nam nieustannie
walczyć z wątpliwościami, ze zniechęceniem, z wygodnictwem. Niech pomoże nam
nieustannie pielęgnować w sercu Twoje Słowo, Twoje pouczenie, niech pomaga żyć
Twoim Słowem. Prosimy, pobłogosław nas Jezu. 
Refleksja
Otwierajmy
serca i napełniajmy się miłością. Miłość daje zrozumienie wszystkiego i daje
siły, aby pójść za głosem powołania, by odpowiedzieć na Boże wezwanie. Miłość
jako jedyna ma sens i jako jedyna jest wieczna, jako jedyna czyni duszę świętą.
Sam Bóg jest Miłością.
A więc żyjmy
miłością, wtedy prawdziwie będziemy członkami Kościoła, będziemy go budować.
Uświęcając swoje dusze, uświęcać będziecie Kościół, a w przyszłości radować się
będziemy nową świątynią.
Błogosławię
was – W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót