Rozważania

Nr. 115  Budujcie ten dom, bym sobie w nim upodobał (Ag 1,1-8)

Dobrze znany jest nam fragment z Księgi
Aggeusza (Ag 1,1-8).
Jako Wspólnota już wcześniej zwróciliśmy uwagę na tę
Księgę. Powracamy do niej, aby jeszcze raz rozważyć, jakie jest oczekiwanie
Boga wobec każdego z nas i całej naszej Wspólnoty.
Cały Kościół żyje w dosyć trudnych i
znaczących czasach, zdaje się być na jakimś zakręcie.
To czasy, które
wyciskają swoje znamię na duszach ludzkich; czasy, które są swego rodzaju sprawdzianem
dla dusz – na ile są Bogu oddane, wierne? Na ile prawdziwie wierzą? Takie
są te czasy współczesne. Niestety, sprawdzian ten nie wypada zbyt korzystnie
dla wielu dusz. 
To, co dzieje się z duszami, z ludzkimi
sercami ma swój odpowiednik w Kościele.
Kościół i dusze są ze sobą
powiązane, bo dusze tworzą Kościół. To, co dzieje się z duszami, to, co dzieje
się w sercach ludzkich widać po stanie Kościoła. Prawdziwie ciężkie
czasy nastały. CI, KTÓRZY PRZEJDĄ ZWYCIĘSKO PRZEZ TEN TRUDNY CZAS CIESZYĆ
SIĘ BĘDĄ TWORZENIEM NOWEGO KOŚCIOŁA – KOŚCIOŁA ŚWIĘTYCH; KOŚCIOŁA, KTÓRY BĘDZIE
PRAWDZIWIE ŻYŁ DUCHEM, PRAWDZIWIE BĘDZIE OŻYWIANY DUCHEM, KTÓRY BĘDZIE KWITŁ,
BĘDZIE KOŚCIOŁEM ODMŁODZONYM, ODRODZONYM; KOŚCIOŁEM, W KTÓRY KAŻDA DUSZA BĘDZIE
WNOSIĆ PRAWDZIWE ŻYCIE. BÓG ŻYJĄCY W SERCACH TYCH DUSZ BĘDZIE PRAWDZIWĄ,
AUTENTYCZNĄ ICH RADOŚCIĄ. BÓG RZECZYWIŚCIE BĘDZIE W CENTRUM KOŚCIOŁA, W CENTRUM
KAŻDEJ DUSZY. BĘDZIE WYZNACZAŁ DROGĘ I KIEROWAŁ NIE TYLKO OGÓLNIE KOŚCIOŁEM,
ALE BĘDZIE KIEROWNIKIEM KAŻDEJ DUSZY, A KAŻDA DUSZA BĘDZIE SIĘ MU PODDAWAĆ. Trzeba
się przygotować, by przejść zwycięsko czas, który jest i będzie jeszcze; by
żyć w Kościele, w Kościele prawdziwym, Kościele żywym, Kościele świętym.
Dzisiejsze 
pierwsze czytanie obrazuje faktyczny stan dzisiejszego Kościoła – stan
dusz.
Dusze wiele czynią, człowiek jest bardzo zajęty, ale czy efekty są
rzeczywiście współmierne do wkładanego wysiłku? Czy praca, wysiłek, trud
przekłada się później na owoce? Patrząc na Kościół, na to, co się dzieje z
duszami, widać, że na marne idzie wiele wysiłków. 
Bóg wzywa do budowania świątyni.
Niedawno też mówiliśmy o budowaniu świątyni. Skoro jednak powtarza się Głos
Boga: Idźcie i budujcie świątynię, to
znaczy, że Bóg rzeczywiście mówi do nas: Budujcie
świątynię! Jedno czytanie związane z budową świątyni można by przyjąć za
przypadek, ale gdy pojawia się kolejne i potem kolejne, to serce powinno
zostać poruszone, zaniepokojone: dlaczego Bóg wzywa do budowania świątyni?
Rzeczywiście – Bóg wzywa! Wzywa nas, ale wzywa też wszystkie dusze, by budować
świątynię, by budować Kościół, by zadbać o niego, bowiem, to, co jest
czynione nie przynosi żadnych dobrych efektów, a dusze coraz bardziej odchodzą
od Boga; więź z Bogiem coraz bardziej się rozluźnia. WYDAJE SIĘ, ŻE JESZCZE
CHWILA I BÓG SAM POZOSTANIE W KOŚCIELE. JESZCZE CHWILA, A CZŁOWIEK CAŁKOWICIE
PRZEINACZY BOŻE PRZYKAZANIA, CAŁKOWICIE PO SWOJEMU STWORZY INNĄ WIARĘ, ZNOWU
POWRÓCI DO BOŻKÓW, bowiem również ci, którym wydaje się, że żyją w Kościele, że
są ludźmi praktykującymi, nie są już tak ściśle związani z Bogiem. A przez to
przestają odróżniać Boga od bożków i obierają ich sobie coraz więcej, nie będąc
tego świadomymi.
Bóg wzywa! Można przyjąć to wezwanie do
siebie, można puścić mimo uszu, można potraktować jako wezwanie do kogoś,
niekoniecznie do nas, chociażby do kapłanów – niech oni martwią się o Kościół.

Niestety, taka jest najczęstsza postawa ludzi, którzy nie są świadomi tego, iż każdy
członek Kościoła jest za Kościół odpowiedzialny. Każdy przed Bogiem z
czasem będzie zdawał sprawę z tego, w jaki sposób troszczył się o Kościół. Bóg
wzywa nas do budowania Kościoła!
Kilkaset lat temu wezwał św. Franciszka.
On w swej prostocie zrozumiał to w dosłowny sposób i rzeczywiście odbudował
fizyczny kościół. Dopiero z czasem dotarło do niego głębsze zrozumienie –
duchowe zrozumienie Kościoła jako Mistycznego Ciała Jezusa, które
straszliwie poranione potrzebuje go. DZISIEJSZY KOŚCIÓŁ TEŻ POTRZEBUJE TAKICH
ŚW. FRANCISZKÓW. Potrzebuje dusz prostych, pokornych, całkowicie
oddanych. Czasem może się wydawać, iż nie trzeba powtarzać tego, co było
już mówione. A jednak powtarzanie słów, powtarzanie powołania ma swój sens,
bowiem w niejednej duszy dopiero teraz zaczyna rodzić się świadomość
odpowiedzialności za Kościół, świadomość tego, iż rzeczywiście Bóg potrzebuje
współpracowników, bo prawdziwie Kościół jest zagrożony.
Bóg mówi, by zostawić swoje prywatne sprawy,
a zająć się poszukiwaniem drewna na budowę i to drewno sprowadzić.
Bóg
oczekuje, że w końcu dusze przestaną tak bardzo zabiegać o sprawy doczesne,
przestaną tak bardzo zajmować się sprawami ludzkimi, które zwykłemu człowiekowi
wydają się ważne. Zauważmy, że świat całkowicie odwrócił się od Boga i
Bogiem się nie zajmuje. Dla świata ważne są inne rzeczy i sprawy. Każda
dusza ulega tej propagandzie. Wśród nas nie ma ani jednej osoby, która by nie
uległa tej propagandzie. Każdemu z nas trudno wyobrazić życia bez czegoś. Każdy
z nas ma gdzieś w swoim sercu ukryte priorytety i nawet często nie uświadamia
sobie, jak wielką wagę przywiązuje do rzeczy i spraw naprawdę nieistotnych.
Trudno nam często zobaczyć wielkie przywiązanie naszych serc do świata, do
tego, co świat proponuje, co on pokazuje jako Boga, raczej jako bożka. Tymi
bożkami są różne rzeczy, sprawy, osoby. Nie jesteśmy wolni. Należy to z
pokorą przyjąć i każdego dnia starać się żyć ze świadomością, że Bóg powołuje nas
do budowania świątyni. 
A więc podejmując kolejne działania należy
zastanawiać się, na ile to, co podejmuję rzeczywiście jest potrzebne i dlaczego
to czynię?
Jakie są moje ukryte intencje i pragnienia? Czy przypadkiem nie
mógłbym tego zostawić, aby być posłusznym Bogu, aby pełnić Jego wolę? Na
ile to zainteresowanie różnymi rzeczami i sprawami jest rzeczywiście konieczne,
niezbędne do życia? Na ile to służy mi? Czy to w ogóle służy Kościołowi? W
jakim stopniu mogę obejść się bez tych różnych rzeczy, bez zdarzeń, bez
spotkań, bez osób, bez przeróżnych spraw, aby być wolnym? Bowiem rezygnacja
oznacza wejście na drogę wolności. 
Bóg nawołuje! Bóg wzywa! Bóg wskazuje to, co
rzeczywiście jest istotne i czym każda dusza powinna się zająć – świątynią
swego serca, ale i Kościołem jako Ciałem Mistycznym. To, co się dzieje na
zewnątrz, to, w jaki sposób świat próbuje przyciągnąć każdego z nas – to
wszystko jest przemijające, często jest ułudą, nieprawdą, są to śmieci.
Jeśli dusza ulega, to po prostu zajmuje się śmieciami. Nie chodzi tylko o to,
że Bóg nie chce, byśmy zajmowali swój czas niepotrzebnymi sprawami; chodzi o
to, że te śmieci mają ogromny wpływ i one kształtują ludzkie serca. A są
to bardzo toksyczne rzeczy, żrące środki, jeśli można tak porównać,
które WŻERAJĄ SIĘ BARDZO GŁĘBOKO W SERCE DOKONUJĄC OGROMNYCH ZNISZCZEŃ. One
pustoszą serca ludzkie i dlatego Bóg mówi, by nie interesować się, by zostawić,
by się nie włączać, by nie chłonąć tego wszystkiego, ponieważ nie będziecie
mieli siły, aby później odbudować świątynię swego serca, a co za tym idzie nie
będziecie brać udziału w odbudowie Kościoła. Kiedy matka mówi dziecku, aby
w łazience nie dotykało środków czystości, czyni to nie dlatego, że chce
pozbawić dziecka możliwości zabawy, ale wie, że są one bardzo niebezpieczne.
Dziecko może stracić zdrowie, a nawet życie. Matka nie chce, aby dziecko w
ogóle dotykało te rzeczy. Wyprowadza dziecko z łazienki, stawia gdzieś na górnych
półkach te wszystkie środki, aby dziecko nie miało do nich dostępu. Dziecko nie
rozumie, dlaczego? Nie zna działania poszczególnych środków, płynów, proszków.
Ono nie wie, w jaki sposób oddziaływują na organizm, kiedy się dostaną do ust,
do nosa, do oczu, do rany. Mama nawet mu nie tłumaczy tego wszystkiego. Ono
jest za małe, żeby to zrozumieć. Ono ma posłuchać i koniec; dla jego dobra.
Bóg w pewnym stopniu tłumaczy nam sposób
działania świata, sposób działania tych śmieci, które tak bardzo same chcą wejść
do naszych serc i dusz.
Ale uwierzmy, działanie ich jest o wiele
straszniejsze niż możemy to sobie wyobrazić, niż możemy zrozumieć. Więc
bądźmy posłuszni – jak dziecko posłuszne ma być matce –
i DLA ZDROWIA NASZYCH DUSZ I SERC, DLA NASZEGO ŻYCIA ZREZYGNUJMY. Nie
wyciągajmy ręki po te żrące, palące śmieci, które mogą zrujnować naszą duszę. Natomiast
odwracając się od różnych rzeczy i spraw starajmy się mieć na uwadze dobro
własnej duszy i starajmy się ją formować według słów Bożych. Starajmy się
budować świątynię swego serca, aby umocniona miała siłę opierać się różnym
nawałnicom, aby uświęcona mogła przyczyniać się do odbudowy świętego Kościoła,
aby przyczyniła się do prawdziwej wiosny Kościoła, odmłodnienia Kościoła. 
Co jakiś czas słyszymy słowa o odrodzeniu
Kościoła, co jakiś czas mowa jest o odpowiedzialności każdej duszy za stan
Kościoła.
Pomyślmy, na ile my przejęliśmy się takimi słowami? Na ile
poczuliśmy odpowiedzialność najpierw za swoją duszę, jej jakość, a potem za
cały Kościół? Co w związku z tym uczyniliśmy, by Kościół mógł się odrodzić?
Czy jesteśmy gotowi oddać wszystko, aby rzeczywiście Kościół się
odrodził? Czy jesteśmy gotowi oddać życie, tak jak oddał swoje życie
Franciszek, aby Kościół został odbudowany? Czy stać nas na to, aby Bóg uczynił
każdego z nas jakąś cegiełką w tej niezwykłej budowli, aby użył nas tak, jak On
chce i położył nas w takim miejscu, w jakim On chce nas widzieć? Czy jesteśmy w
stanie zgodzić się na to, by dłonie Mistrza, który wie najlepiej, usadowiły każdego
z nas w cudownej budowli, bez względu na to, w jakim miejscu? Może to będzie
jakaś boczna ściana, jakieś stropy, jakiś element gdzieś głęboko wbudowany w
ziemię, niewidoczny, ale jakże istotny; może jakiś element przy samym
Tabernakulum. Może Bóg da nam miejsce gdzieś wysoko, byśmy mogli wszystko
widzieć. A może da nam miejsce w kąciku, z którego nic nie zobaczymy. Czy
jesteśmy gotowi pozwolić Bogu na to, by to On zadecydował o naszym miejscu w
Kościele i by uczynił z nami, co chce? Może się okazać, że to nie będzie
miejsce na świeczniku, ale miejsce ukryte; miejsce, o którym wszyscy zapomną.
Czy zgadzamy się na to? Czy zgadzamy się na to, by umarła nasza pycha?
Bowiem śmierć pychy jest pierwszym krokiem formowania duszy, odbudowy Kościoła,
wzięcia odpowiedzialności za Kościół, za dusze.
Połóżmy swoje serca na Ołtarzu. Każde jest
w innym stanie.
W jakimś stopniu zdajemy sobie sprawę, co jest w naszych
sercach, ale tylko w jakimś stopniu. Bóg wie wszystko. Połóżmy serca na Ołtarzu
z prośbą, by Bóg pomógł nam przyjąć dzisiejsze słowa, przyjąć zrozumienie,
które przychodzi do naszych serc; przyjąć i rozpocząć nowe życie – żyć tymi
słowami. Połóżmy serca z myślą, by Bóg również nas włączył w dzieło odbudowy
Kościoła, a my byśmy byli świadomymi cegiełkami, które wyrażają swoją wolę,
pragnienie uczestniczenia, swoją zgodę na wolę Bożą. Niech Bóg umocni nasze
serca i pomoże nam spojrzeć na siebie, na Wspólnotę, na Kościół z Bożej
perspektywy; pomoże zrozumieć ogromne znaczenie działań podejmowanych przez
pojedyncze dusze, a więc i przez każdego z nas.
Modlitwa
Bądź
uwielbiony Jezu! Ty opiekujesz się mną i dajesz mojej duszy wszystko, czego
potrzebuje, aby żyć, aby się rozwijać, aby się doskonalić. Wiem, że dostrzegam
jedynie namiastkę Twojego działania w moim życiu, ale i to, co dostrzegam
zadziwia mnie. Jest wspaniałe. Pragnę Ci dziękować Jezu, ponieważ czynisz moje
życie pięknym, ponieważ moje serce czynisz szczęśliwym, ponieważ moja dusza nie
pragnie już niczego innego, tylko Ciebie. Dziękuję Ci Jezu za każde wydarzenie,
dziękuję Ci za każdą osobę. Dziękuję Ci za różne sytuacje, dziękuję Ci za
trudności i przeciwności, dziękuję Ci za codzienne obowiązki. Dziękuję ci Jezu
za cierpienie. Dziękuję Ci za każde Słowo, które usłyszałam. Dziękuję Ci Jezu!
Wszystko jest darem Twojej miłości. Wszystko podarowałeś mi, abym mogła przyjąć
zbawienie, zjednoczyć się z Tobą. Wybacz, że tak wielu rzeczy jeszcze nie
rozumiem i nie dostrzegam Twojej miłości we wszystkim. Moja dusza jest tak
mała, nie posiadam żadnych sił Jezu, żadnej mądrości w sobie nie mam, niczego
nie potrafię, a to, co dostrzegam, tylko dzięki Tobie widzę. Dziękuję Ci za to,
że przychodzisz codziennie do mojego serca. W cudowny niewyobrażalny sposób
moja dusza może obcować z Bogiem. To najcudowniejszy Twój dar, dowód Twojej
miłości, Twoja cierpliwość w tym przychodzeniu, wierność; to, że Ty Sam, nie
wysyłasz Aniołów, ale Sam przychodzisz do duszy. Przyzwyczaiłam się do tego, że
patrzę na Świętych. Podziwiam i trochę zazdroszczę. Wydaje mi się, że oni
dopiero doświadczali Twojej Obecności. A przecież tak samo jak do nich tak i
przychodzisz do mnie. Ja również obcuję z Bogiem, moja dusza również zanurzana
jest w Tobie, moje serce doznaje tej niezwykłej łaski obmycia Twoją Krwią. Ty
mi też dajesz swego Ducha. Codziennie przecież doświadczam Twoich natchnień,
wiem, co czynić, jak. Zadziwiona poddaję się temu, przecież to jest Twoje
działanie, Twoja Obecność, Twoja miłość. Dziękuję Ci Jezu, że żyjesz we mnie,
żyjesz ze mną. Dziękuję Ci, że nie jestem sama. Dziękuje Ci, że mnie zbawiłeś i
obdarowujesz mnie tym zbawieniem, że życie wieczne mam jeszcze bardziej niż jak
w banku. Uwielbiam Ciebie Jezu!
Dziękuję Ci
Jezu! Ty czynisz mnie uczestnikiem Twego Zbawczego Dzieła. Pragniesz włączać w
to, co przyczynia się do zbawienia dusz. Dziękuję Ci! Jednoczysz mnie z
Krzyżem, a to jest wielkie wyróżnienie, zaszczyt, dar miłości. Dziękuję Ci za
to! Dziękuję Ci, że mogę być przy Twoim Krzyżu i dotykać Twoich Ran. Dziękuję
Ci, że bierzesz moje dłonie, by wraz z Twoimi zostały przybite do Krzyża.
Czynisz to samo z moimi stopami. Nasze serca zjednoczone przebija jedna
włócznia. Dziękuję Ci Jezu! Krew z Twoich Ran zalewa moje serce, moja duszę i
czyni świętą. Wybacz, moje zrozumienie tego uczestnictwa w dziele jest i tak
maleńkie i nie potrafię właściwie określić, ocenić tego wszystkiego, co czynisz
i dla mnie, i dla innych. Proszę więc, ciebie mój Aniele Stróżu, abyś ty Bogu
dziękował, bo ty więcej wiesz, ty rozumiesz, ty widzisz. Proszę, abyś wraz ze
mną trwał w akcie miłości i wtedy, kiedy ja nie mogę tego czynić, abyś ty
nieustannie Bogu śpiewał pieśń miłości. Proszę was wszyscy Aniołowie z Nieba i
wszyscy Święci, módlcie się wraz ze mną nieustannie. Wypraszajcie mi łaskę
ciągłej Adoracji Boga mieszkającego w sercu. Poprowadźcie moją duszę ku Bogu.
Jestem duszą maleńką, a małymi dziećmi wszyscy się opiekują, więc i was Bóg
daje mi, abyście się mną opiekowali i mnie do Niego prowadzili. Proszę,
wywiązujcie się ze swego powołania i nie zważajcie na kaprysy małego dziecka.
Daję wam moje dłonie, byście mnie prowadzili i daje wam prawo, byście trzymali
porządnie, aby dziecko się wam nie wyrwało. Ono czasem zachowuje się nie tak,
dlatego, że nie rozumie, jak wielkim dobrem są dla niego Aniołowie i Święci.
Nie zważajcie na moje kaprysy, ale prowadźcie mnie do Boga. Poddaję moją duszę
pod Twoją opiekę Matko Najświętsza. Wiem, że w Twoich dłoniach mam zapewnione
Niebo. Wiem, że w Twoich dłoniach moja dusza jest bezpieczna. Wiem, że jeśli
dusza się Tobie oddaje, to nie ma już innej drogi, jak tylko do Boga. Wiem, że
Ty każdą duszę Tobie powierzoną, powierzasz Bogu, oddajesz jako dziecko Ojcu.
Skoro Bóg uczynił Ciebie Matką, a matka uczy swoje dzieci dobrego, swoim życiem
i postawą pokazuje cnoty, którymi i dzieci mają się cechować, pragnę przyjąć Twoje
cnoty. Okryj mnie nimi niczym płaszczem. Tak przystrojona mogę stanąć przed
Bogiem. Jakże cudowny jesteś Boże! Dajesz wszystko, przystrajasz mnie,
oczyszczasz, doskonalisz, uświęcasz. Jakże się Tobie nie poddać, Twojej
cudownej, Boskiej miłości! Jakże Tobie życia nie zawierzyć, skoro w Tobie
wszystko jest, w Tobie wszystko mam! Niczego już innego nie potrzebuję, Ty
zaspokajasz każdą moją potrzebę. Ty czynisz we mnie wszystko, aby mnie ze Sobą
zjednoczyć. Proszę, abyś pobłogosławił nas, byśmy szli tą drogą, którą
wytyczasz bez wahania, z odwagą i z miłością w sercu. Pobłogosław nas, Boże.
Refleksja
Kościół jest naszym
Domem, Kościół jest naszą Matką, Kościół jest środowiskiem, w którym możemy się
rozwijać i kroczyć ku Bogu. Jednocześnie wszyscy razem Kościół stanowimy.
Cokolwiek czynimy, czynimy jako Kościół. Nie jesteśmy obserwatorami z zewnątrz.
My jesteśmy Kościołem! Tworzymy Kościół! Jesteśmy jego żywym organizmem!
Dlatego, tym bardziej postarajmy się doświadczać, czuć odpowiedzialność za
swoją duszę i za cały Kościół.
Jeszcze raz w
domu przeczytajmy dzisiejszy fragment z Księgi Aggeusza i zastanówmy się nad
swoją duszą, nad swoim życiem, czym jest to, o czym mowa w tym fragmencie –
wysiłek bez owoców, praca nie przynosząca efektów i w jaki sposób mamy zacząć
budować świątynię? Gdzie mamy wyjść po drewno na budowę? Jak się do tego
zabrać?
Ja
wam błogosławię – W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót