Rozważania

Nr. 118  Niech Bóg przez wstawiennictwo św. Tereski przemieni nas w miłość

„Jeśli
się nie odmienicie…” (Mt 18,1).
Zauważmy,
że Jezus mówi te słowa do nas: Jeśli się
nie odmienicie… Ten sposób mówienia oznacza, że potrzebujemy przemiany.
Jezus nie mówi do nas jako do dusz już przemienionych, ale mówi do nas jako do
tych, którzy potrzebują przemiany.
Na drodze duchowej, jaka by ona nie była,
człowiek nieustannie idzie, podąża w upragnionym celu, jest w drodze.
Cel osiąga
dopiero po śmierci, natomiast całe życie jest w drodze. Oznacza to, że przez całe
życie ma próbować dokonywać w sobie zmian i próbować przemieniać się, by coraz
bardziej zbliżyć się do celu, by coraz bardziej upodobnić się do ideału.
Człowiek żyjący na ziemi nigdy nie może powiedzieć, że już osiągnął szczyty, że
droga duchowa, na którą wszedł już go zaprowadziła na szczyt świętości;
osiągnął ideał, który ta droga zakłada. Zatem i my, jeśli się nie odmienimy,
mimo, że kroczymy (niektórzy z nas już dłuższy czas) maleńką drogą miłości, nie
możemy mówić o sobie jako o duszach, które już osiągnęły cel. Nie możemy też
myśleć o sobie, że już posiadamy stan ducha, do którego dążymy.
Być w drodze – oznacza, iż człowiek
nieustannie podejmuje trud, że ma starać się być gotowym, że nie można osiąść
na laurach i nic nie robić. 
- Być w drodze – to nie zagrzewać
miejsca, bo nic nie jest stanem doskonałym, nic nie jest miejscem, w którym
można się już na dobre zatrzymać. 
- Być w drodze – to spodziewać
się różnych sytuacji i zdarzeń, różnych warunków pogodowych. 
- Być w drodze – to również
znaczy, że idąc nie należy zabierać zbyt wielu rzeczy ze sobą, nie należy
kolekcjonować, ale zdawać sobie sprawę, iż w podróży dodatkowe balasty stają
się ciężarem i opóźniają drogę. 
- Być w drodze – oznacza nie
posiadać tego wszystkiego, co posiadają ci, którzy są w domu, ale mieć przy
sobie tylko to, co konieczne, to, co potrzebne do drogi; do drogi, a nie do
ustabilizowanego życia. 
- Być w drodze – to nieustannie
doświadczać zmian, zmian w pogodzie, zmian w krajobrazie, zmian w sytuacjach,
to ciągle spotykać nowych ludzi i mieć nowe doświadczenia, niekoniecznie miłe i
przyjemne. 
- Być w drodze – oznacza proces,
ruch, a nie stagnację, bezczynność. 
Jednym słowem, ten, kto na tej
drodze – maleńkiej drodze miłości – będąc już kilka lat osiadł na laurach,
właściwie chyba jeszcze tej drogi nie rozpoczął i musi dobrze zastanowić się
nad sobą, co czynić, aby na nią wejść. 
A Jezus mówi: Jeśli się nie staniecie jak dzieci, jeśli się nie staniecie jako ci
najmniejsi…
(Mt 18, 3).
Co dla tej Wspólnoty oznaczają te słowa?
Oznaczają: 
- pokorę, 
- uniżenie się, 
- całkowite poddanie się Bożej
woli, 
a więc oznaczają to, o czym stale
mówimy – rezygnację z siebie a otwarcie się na Boże działanie, Boża wolę. To
stanięcie się niczym dziecko oznacza uznanie, iż jest się po prostu duszą
najmniejszą; duszą, która jako najsłabsza i najmniejsza zdaje się całkowicie na
Boga, ustępuje Mu miejsca w swoim sercu i pozwala Bogu żyć w duszy. Bóg żyjący
w duszy czyni wszystko w jej życiu. On żyje w tej duszy, w jej rodzinie, w jej
środowisku, w środowisku jej pracy chociażby. Dusza pozwala Bogu na życie w
niej, ustępuje miejsca Bogu. Jednocześnie dusza ulega Bożemu działaniu z
miłości, czyni wszystko z miłości, a więc nie ze strachu przed Bogiem, ale z
miłości do Niego daje Mu miejsce w sobie, w swoim sercu. Zaprasza Go do
swojego życia, do swojej codzienności, do wszystkich sfer życia nie ze strachu,
ale z miłości. Nie ze strachu przed przyszłością, ale z miłości pragnie cała
być Boga, by On wszystkim w jej życiu zarządzał, a więc również przyszłością.
Do Boga należy wszystko. 
Jedyną rzeczą, jaką dusza pragnie czynić
jest miłość, miłowanie.
Dlatego:
- Chce przemienić się w miłość. 
- Pragnie przemienić się do tego
stopnia w miłość, by stać się miłością w sercu Kościoła. 
Nie jest to tylko jakaś
jednorazowa zachcianka z pobudek egoistycznych. Jest to głębokie zrozumienie
istoty powołania Kościoła, głębia zrozumienia samego Boga. Jest to otwarcie się
w niezwykły sposób na rzeczywistość Ducha, bo tylko On daje prawdziwe
zrozumienie, Kim jest Bóg, a kim jest człowiek; jakie jest powołanie człowieka,
jaki jest cel, sens jego życia.
Dusza maleńka, najmniejsza odnajduje
najgłębszy sens w miłości.
Widzi, że istotą Boga jest miłość, że wszystko,
co czyni płynie z miłości, jest miłością. Również wszystko, co dotyczy
człowieka, czyli najdoskonalszą formą istnienia człowieka, realizacja jego
człowieczeństwa jest bycie miłością, bycie miłością doskonałą. A więc
przemienienie się w miłość nie dla samej miłości, by dla tej miłości być
właśnie miłością, ale przemienienie się w miłość, by być tą miłością w
Kościele, by stać się miłością w Bogu dla Kościoła, dla dusz; by miłość,
a więc Bóg we wnętrzu tej duszy przeobrażał nie tylko ją, ale cały Kościół,
cały uświęcał, cały upodabniał do Boga, wszystkie dusze. 
I chociaż droga ta nazywana jest maleńką,
tak naprawdę jej sens, wymowa jest wielka.
Chociaż na tę drogę zapraszane
są maleńkie dusze, to gdy ją realizują stają się wielkimi świętymi, ponieważ
najpotężniejsza jest miłość, największa jest miłość, jedynie wieczna jest
miłość. 
Chociaż św. Tereskę od Dzieciątka Jezus,
którą wspominamy dzisiaj w Liturgii, nazywa się małą, drogę duchową, którą ona niejako
na nowo ukazała nazywa się małą, to jednak stała się wielkim Doktorem Kościoła.
To, o czym, pisała, mówiła, czym żyła jest tematem rozważań wielu teologów,
wielu osób wykształconych w Kościele, jest przedmiotem rozważań wybitnych
naukowców. Wiele dusz pragnie iść tą drogą i próbuje na niej, tak jak św.
Tereska, osiągnąć szczyty świętości. Wszyscy, nawet ci wykształceni, wybitni
teologowie chylą czoła przed maleńką zakonnicą, która dzięki inspiracji Ducha
Świętego na nowo odkryła sens istnienia, powołanie, odkryła niezwykłą drogę,
odkryła miłość jako sposób na realizację swego człowieczeństwa i zbawienie. 
Można poznawać różne duchowości, można
realizować różne ćwiczenia duchowe, można przeczytać dużo książek, by wiele się
dowiedzieć na temat wiary, życia wiarą, na temat życia duchowego, mistycznego.

Można. A jednak wiedza ta wcale nie musi oznaczać, że człowiek osiągnął to, co
najważniejsze, że rzeczywiście wszedł w głąb istoty swego powołania, powołania
swej duszy, wszedł w głębię relacji z Bogiem, ponieważ tę głębszą relację,
wejście na drogę swego powołania niekoniecznie musi dawać wiedza. Człowiek
otrzymuje to od Boga wtedy, gdy pokornie przed Nim klęka, gdy odkrywa prawdę o
sobie, gdy odkrywa prawdę o Bogu i przyjmuje prawdę, przyjmuje miłość. Miłość
wprowadza duszę w niezwykłą więź z Bogiem. Miłość przemienia duszę tak, aby
mogła się stawać miłością w Kościele, miłością przemieniającą Kościół, miłością
odradzającą Kościół. Ta miłość w duszy swoim zasięgiem obejmuje cały Kościół, a
więc dusza staje się niczym powołany misjonarz, by sięgać na krańce świata,
by zdobywać kolejne dusze, bo taka jest miłość. Dusza żyje w swoim środowisku,
realizuje swoje powołanie, będąc miłością w Kościele realizuje również
powołanie całego Kościoła – apostolskie powołanie misyjne. 
Niezwykła jest maleńka droga miłości.
Maleńka ze względu na maleńkie nakłady duszy, na to, co dusza musi dać i
co wnosi ze sobą na drogę powołania. Ale wielka – jeśli nie największa – gdy
chodzi o to, czym staje się dusza na tej drodze. SAM BÓG ZAMIESZKUJE TĘ
DUSZĘ, ON SAM KOCHA, ŻYJE W NIEJ I DZIAŁA.
Tak więc, mała Tereska realizująca drogę
miłości dokonała wielkich rzeczy.
I dokonuje nadal. Ona jest miłością w
sercu Kościoła, a miłość jest największą siłą, najpotężniejszą i wieczną. 
Złóżmy swoje serca
na Ołtarzu i poprośmy, abyście lepiej mogli zrozumieć te drogę, na którą
weszliśmy. Poprośmy, aby za wstawiennictwem św. Tereski Bóg przemieniał nas w
miłość, abyśmy – choć maleńcy – stali się wielcy miłością.
Modlitwa
Jezu mój! Oto
przed Tobą dusze maleńkie; dusze, które pragną iść maleńką drogą miłości, które
wpatrują się w Twoich Świętych, aby ich naśladować. Przedstawiam Ci je Jezu,
byś spojrzał łaskawie na każdą z nich. To dusze prawdziwie maleńkie, a więc
dusze słabe; dusze, które potrzebują Twojej łaski, Twego troskliwego spojrzenia,
Twego mocnego ramienia, Twoich skrzydeł, potrzebują Ciebie. Ich maleńkość
wyraża się również w tym, że nie do końca zdają sobie sprawę ze swej nicości,
ze swej nędzy i w związku z tym są trochę zadufane w swoje siły, tak jak
dzieci. Trochę nie rozumieją, że są małe i wierzą, że mogą dokonywać wielkich
rzeczy. Wierzą, że są silne, że potrafią, a ich przechwałki mogą jedynie
wywołać uśmiech dorosłych. To przecież też jest cecha dzieci. Więc ofiaruję Ci
tę maleńkość ze wszystkim, co ona niesie ze sobą. Oddaję Ci te małe dusze, abyś
je na tej drodze poprowadził, abyś pokierował nimi, abyś nieustannie tłumaczył
kolejny krok, wyjaśniał wszystkie niejasności, abyś pouczał, abyś napełnił je
miłością. Dusze te wpatrują się w Świętych, wpatrują się w św. Tereskę od
Dzieciątka Jezus. Zachwycają się jej życiem, jej sercem. Jakże często ten
zachwyt biorą za swoją już ugruntowaną postawę na drodze miłości. Przypisują
sobie to, co jest charakterystyczne dla św. Tereski. Wydaje im się, że gdy
wiedzą, to tym żyją. To również jest domena dziecka. A więc powierzam Ci Boże
właśnie te dusze maleńkie, prawdziwie maleńkie, abyś Ty wypełniał je miłością,
swoją wielką miłością. 
Jezu! Mówisz
tym duszom, że dopiero wstępują na tę drogę, że są na początku drogi. Mówisz,
że musi jeszcze wiele się w nich dokonać, aby mogły mówić, iż powoli stają się
miłością w łonie Kościoła. Ty Panie znasz te dusze, Ty wiesz wszystko o nich.
Twoje spojrzenie przenika każdą z nich do głębi. Ty je stworzyłeś, Ty wiesz
wszystko, ale one nie znają siebie. Ich maleńkość wyraża się również w tym, że
nie znają samych siebie i nie rozumieją, jakimi są; nie rozumieją istoty
powołania na drogę miłości. Choć podlegają formacji już kilka lat, choć im się
wydaje, że już dużo wiedzą, choć wydaje się, że już idą tą drogą, jednak nie
zdają sobie sprawy jak bardzo początkowa to droga. Jak wielka jest różnica
między ich wyobrażeniami a prawdą. To dlatego Boże, że nie są w stanie pojąć
wielkości Twej miłości, że nie są w stanie objąć sercem Ciebie, nie są w stanie
pojąć swego powołania. To, co Twoje jest przecież nieskończone, pełne mocy, jest
nieopisanym pięknem, a ich wyobrażenia są jedynie na ich małą miarę. Do swoich
wyobrażeń dopasowują wszystko i odnoszą wszystko, a więc nie są w stanie znać
całej prawdy o sobie. Udzielaj im światła. Ty je prowadź maleńką drogą miłości.
Ty w ich sercach pouczaj je, wyjaśniaj, zwracaj uwagę, weź po prostu za rękę
każdą z nich i idź razem tą drogą. Dziecko nigdy nie może iść samo, pogubi się choćby
na prostej drodze. Dlatego Ty idź z każdą duszą, każdą prowadź, każdą oświecaj,
każdej błogosław. Bez Twego prowadzenia, bez Twego błogosławieństwa nie przejdą
tej drogi i nie staną się tymi, jakimi ich powołałeś. Nie zrealizują swego
powołania. Pobłogosław ich Jezu.
Refleksja
Św. Tereska od
Dzieciątka Jezus była świętą radosną, tą która niosła miłość całą swoją osobą.
Ona promieniowała miłością. Na jej twarzy był uśmiech, była jasność. Starajmy
się i my o tę głęboką miłość w sercu, która na stałe nastroi nasze serca ku
radowaniu się miłością, ku szczęściu, by również i nasza postawa, nasz wygląd, nasze
oczy mówiły o miłości, wyrażały miłość; by to, co zewnętrzne było prawdą
płynącą z wnętrza, a nie tylko wymuszonym sposobem bycia. Starajmy się żyć
miłością! Wtedy w nas będzie radość, szczęście i one promieniować będą z nas.
Błogosławię
was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót