Rozważania

Nr. 136  „Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło” (Łk 19,1-10)

Wielkim darem dla każdego z nas byłaby
możliwość zobaczenia wydarzeń, które są opisywane w Ewangelii,
ponieważ
możliwość zobaczenia dałaby nam głębsze zrozumienie tego, co się naprawdę
wydarza. Ale nie myślmy, że Bóg nie umożliwia nam lepszego zrozumienia słów
Ewangelii. Każde serce otrzymuje taką łaskę, gdy pragnie poznawać głębię wymowy
Ewangelii, gdy poświęca czas na czytanie Słowa, gdy rozważa je w sercu, gdy
prosi Ducha Świętego, gdy rzeczywiście umiłuje Słowo Boże i tym Słowem stara
się żyć.
Dzisiejszy
fragment jest jednym z wielu, które możemy czytać w Ewangelii
(Łk 19,1-10).
Znamy go bardzo dobrze. Każdy z nas ma jakieś wyobrażenie tego wydarzenia. A
jednak warto by było starać się zagłębić w to wydarzenie, by lepiej zrozumieć,
co takiego przydarzyło się, dlaczego akurat to wydarzenie jest przytoczone w
Ewangelii?
Otóż Zacheusz – jak podaje Pismo – był
grzesznikiem
i on sam miał świadomość, kim jest, za kogo go inni uważają. Z tą
świadomością nie żyło mu się dobrze. Bardzo dobrze widział, jaki stosunek do
niego mają Żydzi, jak go traktują? Widział to w ich oczach, postawach, gestach,
słowach. To, co robił nie zawsze było dobre i uczciwe. Ale postawy innych ludzi
nie powstrzymywały go, a wręcz sprawiały, że nadal tkwił w grzechu, ponieważ te
postawy nie były postawami miłości. To były postawy oceniające, wartościujące;
postawy, podczas których Zacheusz czuł, iż jest pogardzany. A skoro tak go
traktują, to on tak się będzie zachowywał; skoro za takiego go mają, to on taki
będzie. Brnął dalej trochę na złość innym, trochę, by dodać sobie pewnej powagi
poprzez zdobyty majątek. Jego postura też nie wpływała na pozytywną opinię o
nim. Niski wzrost nie ułatwiał mu relacji z innymi, więc nadrabiał bogactwem –
w swoich oczach trochę rósł. Tak naprawdę jego życie nie było łatwym życiem i
nie był szczęśliwy. Ale były w nim pewne zalążki dobra. W każdym człowieku jest
pragnienie dobra, pragnienie piękna; każdy chce być kochanym i chce kochać. Tak
samo było w Zacheuszu, choć inni tego nie dostrzegali. 
Gdy Jezus powiedział, że chce u niego
gościć,
Zacheusz w pierwszym momencie nie mógł temu uwierzyć. Był
zaskoczony. Jednocześnie jego serce wypełniała wielka radość i wdzięczność.
Pierwszy raz ktoś zwrócił się do niego tak zwyczajnie – z dobrocią, z
życzliwością. Pierwszy raz poczuł się akceptowany. Doświadczył od Jezusa
miłości. Jezus go nie osądzał, nie wytykał mu niczego, nie pogardzał nim, nie
uważał go za kogoś gorszego. Jezus zapragnął być jego Gościem. Gdy przyszedł do
niego okazywał mu wielką życzliwość, miłość. Ta miłość bardzo mocno poruszyła
serce Zacheusza. Ta miłość tak poruszyła jego serce, że dokonała się w nim
przemiana. Obudziło się w nim to, co było gdzieś głęboko w nim zagrzebane, a
więc pragnienie dobra; to, co jest w każdym człowieku. Teraz miał, odwagę pójść
za tym pragnieniem. Teraz miał odwagę zacząć czynić dobro. Już nie obawiał się
ośmieszenia, wyszydzenia, odrzucenia. Dzięki miłości, której doświadczył nie
obawiał się, jak inni zareagują na to, co robi. Już nie musiał sobie dodawać
przysłowiowego wzrostu w oczach innych, bo naraz poczuł, że jest kochany i
doświadczył, że jest również wartością.
Jezus nie mówił mu, że go kocha, ale
spojrzenie Jezusa, Jego zachowanie, zwykłe słowo,
że chce u Zacheusza
wieczerzać, wszystko wypowiadane i robione z miłością – to odmieniło Zacheusza.
Ta miłość wydobyła z niego to, co Bóg złożył w jego sercu. Pozwoliła mu odrzucić
to, co sobie sam nakładał, zasłaniając się przed ludźmi. 
Często trudno jest człowiekowi uwierzyć, że
wystarczy tylko kochać.
Przyznajmy, że często sami, gdy słyszymy, że
wystarczy tylko kochać mówimy: no dobrze, ale przecież muszę to, czy tamto.
WYSTARCZY TYLKO KOCHAĆ! MIŁOŚĆ WYSTARCZY!
Kiedy człowiek prawdziwie kocha, patrzy na
drugiego oczami miłości. W tym spojrzeniu nie ma oceniania, wartościowania.
W tym spojrzeniu jest miłość. Druga osoba czuje się akceptowana, czuje
się przyjmowana taką, jaką jest. Ta druga osoba zazwyczaj wie, kim jest, jakie
ma słabości, a więc nie trzeba swoją postawą jeszcze jej o tym przypominać. Trzeba
kochać: 
– 
zwykłym gestem podania ręki, 
– 
zwykłym gestem pomocy, 
– 
zwykłym gestem jakichś wzajemnych spotkań i relacji, zwykłych rozmów, 
– 
słowami, 
– 
spojrzeniem, 
– 
postawą. 
Jeśli staramy się kochać, jeśli staramy się
patrzeć tak, jak patrzył by Bóg, to ta druga osoba dozna miłości. Nie trzeba
będzie mówić, co powinna w sobie zmienić, ponieważ miłość daje odwagę, by wydobyć
na zewnątrz dobro, które w niej jest, bo zazwyczaj ta druga strona wie, co
powinna dobrego czynić, jak postąpić. Ta druga osoba w sobie doświadcza, czuje
gdzieś w głębi dobro, ale nie ma odwagi. Boi się. Przyczyny są różne. Tutaj
trzeba psychologa, by z każdej osoby wydobywać te przyczyny, poznawać je,
tłumaczyć. 
Najlepszym lekiem, psychologią jest miłość.
Ona dotyka takich miejsc i w taki sposób, że człowiek: 
– 
zaczyna i o sobie lepiej myśleć, 
– 
zaczyna mieć odwagę by pokazać dobro, które w nim jest, 
– 
nabiera nadziei, ufności, 
– 
napełnia się pokojem, odzyskuje radość, 
– 
patrzy bardziej śmiało na swoją przyszłość.
Wystarczy tylko kochać! Miłość w sercu
podpowiada, co zrobić, jakie słowo wypowiedzieć, jaki wykonać gest, co uczynić?
Trzeba otworzyć serce na miłość. My to wiemy, ale czasem trochę zapominamy.
Ten czas kilku dni jest ważnym, by ze
wszystkich sił starać się jak najlepiej przygotować się do otwarcia serca na
przyjęcie odnowionej wiary. W tym czasie będą różne przeciwności. Taką
osłoną, parasolem jest miłość. 
  • Postarajmy się przez te kilka dni położyć
    szczególny nacisk, by kochać, by otworzyć się na miłość, którą Bóg daje do naszych
    serc i by tą miłością kochać. 
  • Pamiętajmy w każdym momencie, szczególnie we
    wzajemnych kontaktach, aby kochać. 
  • Pamiętajmy, aby kochać w swoich rodzinach, aby
    kochać w pracy. Wszędzie, gdzie jesteśmy, aby obdarzać miłością.
Przygotowujemy
nie tylko swoje serca, nie tylko serca wszystkich dusz najmniejszych.
Możemy
przysłużyć się do przygotowania w całym Kościele. Miłością możemy uczynić swego
rodzaju osłonę dla innych dusz, aby i one mogły, choć trochę, choć po części
przygotować się. To nic, że nie będą świadome, że jest czas przygotowania i
tego, co się wydarzy w niedzielę, ale będą chociaż trochę chronione. Zawsze
tam, gdzie ma spłynąć wielka łaska, szatan atakuje, by do tego nie dopuścić. Dla
dobra własnego i innych dusz – kochajmy! 
– 
Bo miłość zwycięża, 
– 
Bo miłość jest największą mocą, 
– 
Bo Miłość zbawiła świat, 
– 
Bo Miłość to Bóg. 
Ten, kto kocha zwycięża. Szatan może
robić różne rzeczy, ale takiego człowieka, który prawdziwie kocha, nie zniszczy.
Może mu dokuczyć, tak. Ale jego dusza podczas różnych walk dozna umocnienia,
dozna ogromnej pomocy Bożej. Ona wyjdzie z takiej potyczki jeszcze lepiej
uformowana. A więc dokona się coś, czego właśnie diabeł nie chce. On chciałby,
żeby dusza upadła. Dusza, która kocha napotykając na różne trudności,
przeciwności szybciej wzrasta, dzięki miłości. To, co w zamyśle szatańskim ma
przeszkodzić duszy w rozwoju, może stać się przyczynkiem, by ona wzrastała
jeszcze lepiej. 
A więc kochajmy! Kochajmy dlatego, że
wokół nas jest pełno takich dusz, jak Zacheusz. Miłość, którą okażemy, zwykła
ludzka życzliwość, uśmiech sprawią, że ktoś doświadczy miłości i jego serce
dozna przemiany. My nie musimy o tym wiedzieć. Może to być jakaś obca osoba spotkana
na ulicy, w sklepie, ale nasze spojrzenie, nasz uśmiech, słowo dokona
przemiany. Starajmy się o miłość szczególnie w tym czasie! Będzie to
wielka łaską i dla was i dla innych dusz.
Swoje serca
złóżmy na Ołtarzu prosząc Boga, 
– 
aby uzdolnił je do takiej miłości, 
– 
aby nas wspierał w naszych staraniach, 
– 
aby nam pokazywał szczególnie te momenty, kiedy miłość ma możliwość
wielkiego działania w naszym sercu i w innych sercach. Niech będą to takie
różne chwile i sytuacje, których do tej pory nie widzieliśmy. Niech Bóg nam
pokaże, niech nas zadziwi działaniem miłości.
Modlitwa
Dziękuję Ci Jezu za Twoje przyjście do mnie;
za to, że poczułam na sobie Twój miłujący wzrok i że usłyszałam, iż chcesz być
Gościem w moim sercu. Jakże rozradowało się moje serce, gdy przyszedłeś do
mnie. Nie wiem Jezu, jak Ci dziękować. Bardzo dobrze wiem, że niczym sobie nie
zasłużyłam, abyś przyszedł do mnie. Moje serce niczym się nie wyróżnia – jednak
przyszedłeś. Czuję się wyróżniona przez Ciebie, choć zupełnie nie wiem
dlaczego? Czuję się kochana przez Ciebie. Jakże cudowny jest Twój wzrok, Jezu,
tak pełen czułości, pełen dobroci, życzliwości. Kiedy patrzysz na mnie moje
serce wypełnia pokój. Kiedy patrzysz, czuję szczęście. Wtedy Jezu, gdy jesteś
tak blisko jestem bezpieczna. Wtedy niczego się nie obawiam, nie myślę o przyszłości.
Wiem, że Ty jesteś i to jest najważniejsze.
Pragnę Ci podziękować za każdą chwilę.
W każdej, Jezu, Ty okazujesz mi swoją miłość. Ja wiem, nie zawsze potrafię to
dostrzec. Ale teraz, kiedy jesteś tak blisko w moim sercu zaczynam rozumieć, że
każda sekunda przepełniona jest Twoją łaską. Wszystko, wszystko mówi mi o
Twojej miłości. Dopiero teraz widzę Jezu:
– Okazujesz mi miłość poprzez każdą osobę, którą spotykam. 
– Okazujesz mi miłość w
sytuacjach, w zdarzeniach, niby przypadkowych, ale jednak doświadczam dobra,
miłości poprzez te wydarzenia. Ty jesteś ich Dawcą. Panie mój! Zaczynam
rozumieć. Opiekujesz się mną, tylko ja do tej pory byłam ślepa i tego nie
widziałam. Teraz otwierasz moje oczy. Nie będę się już lękać, będę ufać, bo Ty
jesteś przy mnie. Każdy mój krok wytyczasz, pokazujesz i każdy ochraniasz. 
Panie mój! 
  • Dziękuję Ci za każdą sekundę dzisiejszego dnia,
    za każdą chwilę – i tę łatwą i tę trudną. 
  • Dziękuję Ci za każde spotkanie, za każdą osobę,
    nawet tę niby przypadkową – w autobusie, na ulicy, w sklepie. 
  • Dziękuję Ci za to, co wydawało mi się, iż się
    nie układa, burzy mój plan dnia. To wszystko było w Twoim planie. 
  • Dziękuję Ci za każdą możliwość wzrastania, za
    każdą możliwość ofiarowania siebie Tobie, za każdą możliwość życia dla Ciebie,
    zgodnie z Twoją wolą; nie z moją.
  • Dziękuję Ci, że mogę Ci służyć; że mogę Ci
    służyć w różny sposób – również poprzez ofiarę, cierpienie, zgodę na to, na co
    nie zawsze mam ochotę się zgodzić. 
  • Dziękuję Ci! Teraz we wszystkim widzę Twoją
    opiekę nade mną, Twoje prowadzenie, Twoją miłość, która nieustannie trzyma w
    dłoniach moją duszę i ją formuje. Za wszystko Ci dziękuję Jezu i uwielbiam Ciebie!
 ***
Jezu! Chcę Ci podziękować szczególnie
za trudne doświadczenia. Zaczynam rozumieć, jak wielka łaska są dla mojej
duszy, jak wyróżniasz mnie zapraszając do uczestnictwa w Twoim Krzyżu. Nie
potrafię Jezu tego wytłumaczyć w sposób logiczny, a jednak czuje serce jak
wielką okazujesz miłość, gdy zapraszasz mnie na krzyż. Każde doświadczenie,
każdy ból, cierpienie, każda chwila, kiedy jest mi trudno jest cudowną,
ponieważ wtedy jestem tak blisko Ciebie. W takich chwilach Jezu, choć jest
czasami bardzo trudno przyjąć doświadczenie, dajesz mi odczuć swoją bliskość.
Czuję, Jezu, głęboki sens tego doświadczenia. 
  • Dziękuję ci Jezu za każde doświadczenie, za
    każdą przeciwność, trudność, za każdy ból fizyczny.
  • Dziękuję Ci za każde słowo, które rani, za
    wszystko to, co sprzeciwia się moim planom; za wszystko to, co sprzeciwia się
    moim pragnieniom i oczekiwaniom. 
  • Za każdym razem Jezu, gdy pomagasz mi przyjąć
    to, co się wydarza, czuję Jezu wielką Twoją bliskość. Jakże wtedy moje serce
    wypełnia się wielką wdzięcznością do Ciebie. Obejmuje mnie Twoja miłość i
    przytulam się do Ciebie. Dziękuję Ci za to! Chociaż nie potrafię znosić bólu i
    Ty o tym wiesz Jezu, to Ty pomagasz mi, jesteś przy mnie w tak niezwykły sposób.
    Moją duszę nakłaniasz, by przyjmować kolejną sekundę, kolejną minutę i godzinę
    i trwać w tym, co jest niezwykłą łaską Twoją. Dziękuję Ci! 
Dajesz mi
uczestnictwo w ratowaniu dusz. To niepojęte dla mnie Jezu, ta często
niezrozumiałe. Ale memu sercu dajesz to zrozumienie. To nic, że umysł nie
pojmuje. Serce skłania się ku temu i moje serce całkowicie oddaje się Tobie w
tym doświadczeniu ufnie, z wiarą. A więc dziękuję Ci Jezu i proszę, abyś czynił
to, co chcesz ze mną. Trzymaj tylko mocno moje serce, aby nie uciekło. Daję Ci
je na zawsze. Daję Ci prawo czynienia co zechcesz z Nim – to moja wola. Bądź
uwielbiony Jezu w Twojej świętej woli, w Twoich planach, w Twoich zamiarach, w
Twoich wszystkich zamysłach wobec mnie, wobec innych dusz i wobec całego
Kościoła!
 
***
Uwielbiam
Ciebie Jezu w Twojej niezwykłej miłości, w Twojej dobroci, w Twojej wielkiej wyrozumiałości dla mnie. 
Uwielbiam
Ciebie w pokoju, którym mnie obdarzasz, w miłosierdziu Twoim, którego doświadczam. 
Uwielbiam
Ciebie Jezu w Twojej nieustannej obecności przy mnie i w Twojej opiece nade
mną, w Twoim prowadzeniu. 
Uwielbiam
Ciebie Jezu! 
Uwielbiam
Ciebie w każdej chwili dnia, w każdej sekundzie. 
Uwielbiam Jezu
Twoje niezwykłe łaski, których doświadczam, te które choć wydają się trudne, to
jednak są najpiękniejsze. 
Uwielbiam
Ciebie Jezu we wszystkim. A szczególnie, Jezu, uwielbiam Ciebie w Eucharystii,
w cudownym Chlebie i Winie, które Ty zamieniasz w swoje Ciało i Krew.
Uwielbiam
Ciebie w Twoim przychodzeniu do mojego serca, w tej niezwykłej bliskości i
zjednoczeniu, którego dokonujesz. 
Uwielbiam
Ciebie w tym spotkaniu, w którym przebóstwiasz moją duszę. Czynisz coś
niezwykłego, a ja jestem za mała, aby to zrozumieć. 
Uwielbiam
Ciebie w Twojej wielkiej Tajemnicy, Tajemnicy Twego przychodzenia do mojego
serca, w Tajemnicy tego spotkania. Panie mój! Uwielbiam Ciebie!
 
Tak, jak
przychodzisz do Świętych, tak przychodzisz do mnie, duszy tak małej i grzesznej
i nie czynisz żadnej różnicy pomiędzy duszą świętą a duszą moją. Przychodzisz i
do jednej i do drugiej. Jakie to cudowne! Uwielbiam Ciebie Jezu, bo wywyższasz
moją duszę nawet ponad Aniołów. Z nimi nie jednoczysz się w ten sposób, im nie
dajesz swego Ciała i Krwi, a mnie dajesz. Nie mogę pojąć Boże, jak wielkie
wyróżnienie spotyka duszę ludzką. Nie mogę pojąć, jak wielka to musi być
miłość. Staję wobec czegoś, co jest tak wielkie, tak niepojęte, choć przeczuwam
piękno i moc. 
Uwielbiam
Ciebie Jezu! Pragnęłabym tak całkowicie w Tobie na zawsze zatonąć i zniknąć w
Tobie. Stale uwielbiać i stale dziękować, i żyć tylko dla Ciebie, zawsze z
Tobą, wpatrzona w Ciebie. Och proszę, zawładnij moją duszą całkowicie. Pragnę
tego. Niech już na zawsze pozostanie w Tobie, na zawsze Twoja, tylko dla
Ciebie. 
Proszę,
pobłogosław mnie Jezu!
  
Refleksja
 
Żyć miłością – oznacza żyć Bogiem. A
ten, kto żyje Bogiem jest święty. Ten, kto żyje Bogiem jest darem dla
całego Kościoła. Jednocześnie tego, kto żyje Bogiem nie dotknie zło,
ponieważ zło boi się Boga. 
Zatem żyjmy miłością! Bowiem życie
miłością jest największym dobrem i szczęściem dla duszy i dla innych dusz. Jest
zwycięstwem Boga w duszy.
Postarajmy się
w tym tygodniu szczególnie, 
  • by w nas żyła miłość, 
  • by w nas codziennie dokonywały się zwycięstwa
    Bożej miłości, 
  • by było to z korzyścią dla nas i całego Kościoła
Błogosławię was – W Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót