Rozważania

Nr. 144  „Podniosą na was ręce i będą was prześladować” (Łk 21,12-19)

Najświętsza Maryja Panna otacza nas płaszczem swojej
opieki, obejmuje swoją miłością i prowadzi.
W Jej Sercu są tylko Boże
pragnienia. Żyjąc razem ze Nią możemy być pewni, że idziemy zgodnie z wolą Bożą.
Gdy słuchamy i staramy się realizować Słowo Boże, to pełnimy wolę Boga. Wierność
temu Słowu przyniesie nam wieniec chwały. Droga, po której idziemy wraz z Maryją jest drogą, która prowadzi prosto do Boga. Nigdzie nie zbacza, nigdzie nie
zachodzi, idzie prosto ku Bogu. 
  • Ta droga otwiera na Boży świat. 
  • Na tej drodze uczymy się miłości. 
  • Idąc tą drogą staramy się ufać, wierzyć. 
  • Droga, którą nas prowadzi Matka Najświętsza,
    choć nie wydaje się może łatwa, jednak jest drogą bezpieczną, drogą pewną;
    drogą, którą dziecko przebywa z Matką. 
A więc jest to
droga dla dzieci Bożych. Dorosły zawsze sobie radzi sam, dziecko nigdzie samo
nie chodzi, zawsze idzie z matką. A matka znając swoje dziecko wybiera taką
drogę, aby dziecko mogło nią iść. To droga dla małych nóżek, droga dla niezbyt
wytrwałych, droga dla słabych. 
Na tej drodze otrzymujemy Słowa z Pisma Świętego.
Bóg dzisiaj mówi o cierpieniu, o trudnościach, o przeciwnościach, które wiążą
się z wyznawaniem wiary, z pójściem za Jezusem (por. Łk 21,12-19). Czasem dusze
mylnie sądzą, że na drodze, którą będą iść razem z Matką Bożą, a więc gdy
powierzą się Jej prowadzeniu, nie zaznają trudności. Człowiek zawsze szuka
takiej drogi, żeby uniknąć trudności, a szczególnie, żeby ominąć cierpienie.
Chociaż droga, którą nas prowadzi Matka Boża, jest drogą matki dla dziecka, to
wcale nie oznacza, że jest to droga spacerowa, gdzieś po parku. Przed dziećmi
też się stawia wymagania, aby dobrze się rozwijały, aby były wartościowe, aby
stawały się lepszymi, aby w przyszłości stały się dobrymi ludźmi; nie
egoistami, nie próżniakami, ale ludźmi, którzy potrafią coś z siebie dać innym
i którzy nie lękają się przeciwności, nie usuwają się, ale raczej stawiają im
czoła, pokonują je, by osiągnąć cel. Matka Najświętsza również wychowuje w ten
sposób swoje dzieci. Nie liczmy więc na drogę, z której usunięte zostaną
wszystkie, nawet najdrobniejsze kamyki. Natomiast liczmy na pewno na to, że
ta droga będzie w sam raz dla naszych nóg, że po tej drodze będziemy iść
wraz z Matką Bożą prowadzeni za rękę, że na tej drodze Ona o wszystkim
pomyśli, przewidzi, ostrzeże nas i pokieruje, wyjaśni, w jaki sposób pokonać
trudności, jaką przyjąć postawę wobec przeciwności. 
Dzisiaj Jezus mówi o tym, iż Jego
świadkowie doznają cierpienia nawet od swoich bliskich:
A wydawać was będą nawet rodzice i bracia,
krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią (
Łk 21,16). I z powodu mojego imienia będziecie w
nienawiści u wszystkich
(Łk 21,17). To prawda. Również i my zaznajemy
cierpienia. Związane jest ono z brakiem zrozumienia, z brakiem miłości, z
zamkniętym sercem. Te przeciwności mogą być powodem ogromnego cierpienia, bólu,
poczucia odrzucenia. Dusza, która decyduje się na życie z Bogiem musi wiedzieć,
że Bogu sprzeciwia się wiele dusz. Gdy Jezus chodził na ziemi i czynił tak
wiele dobra, uzdrowił, pocieszał tysiące ludzi, a jednak został zabity. Ci,
którzy doznali uzdrowienia, ci, których bliscy doznali uzdrowienia byli i wśród
tego tłumu, który skazywał Jezusa. Współcześnie nie obawiamy się aż takiego
sprzeciwu. Natomiast możemy doznawać smutku i cierpienia wobec niezrozumienia
naszych wyborów, naszej drogi życiowej. To niezrozumienie może być wyrażane różnie.
Może być przykrym słowem, może być słowem, które potrafi ukłuć niczym nóż w
serce. Jednak, gdy rozejrzymy się wokoło, gdy spojrzymy szerzej, zobaczymy, że
sprzeciw wobec Boga jest ogromny. Wiele osób cierpi z powodu wyznawanej wiary w
Boga. Dzieje się to również i w naszym kraju. Dzieje się to na całym świecie.
Są takie miejsca, gdzie ludzie tracą wszystko, a w końcu życie, dlatego, że są
chrześcijanami.
A więc to, o czym mówi Jezus, to, co miało
miejsce, gdy On chodził po ziemi nie jest mrzonką
, nie jest gdzieś tam
odległą przepowiednią, która może się nawet nie zrealizuje. Jest żywą Prawdą,
która żyje, dotyka serc ludzkich, urzeczywistnia się na całym świecie. Wobec
tego sprzeciwu, wobec cierpienia, wobec trudności dusza najmniejsza ma nie
bronić się atakując, ma nie obmyślać planu, co dalej zrobi. DUSZA
NAJMNIEJSZA ODDAJE SIĘ CAŁA BOGU, JEMU UFA i wie, że nawet cierpienie,
które pojawia się w jej sercu jest łaską; łaską, która obejmuje ją, jej
bliskich, obejmuje dusze w Kościele. Gdy spojrzymy na swoje życie, na swoje
rodziny, doświadczamy różnego cierpienia. Tak wiele łaski rozlewa się na nas. Jak
wielka to łaska! Nie myślmy, jak się przed nią bronić! Nie myślmy z trwogą, a
co będzie dalej! Nie kombinujmy, jaka będzie przyszłość! Takie myśli
wprowadzają tylko niepokój, strach, zwiększają cierpienie, zamykają na Boże
światło, na Bożą miłość. Sprawiają, że człowiek zamyka się w swoim bólu i
widzi tylko ten ból, tylko tę trudność czy tę przeciwność. Nie widzi już wtedy
nic. Nie ma się co dziwić. Jeżeli ktoś przybliża się do wielkiego obrazu, staje
od niego w bliskości centymetra, to nie zobaczy nic innego. Jeżeli tylko będzie
przyglądał się temu obrazowi z takiej bliskości, nie będzie niczego widział,
obraz przysłoni cały świat. Jeśli będzie zajmował się tym obrazem, o niczym nie
będzie wiedział, niczego nie pozna. Ten obraz będzie całym światem. 
  • Dusza najmniejsza ma nie zajmować się tym, co
    jest trudnością, co jest bólem w taki sposób. 
  • Dusza najmniejsza ma wpatrywać się w Boga i
    przed Nim pokornie klękać.
  • Ma swoje myśli kierować ku Bogu i swoje serce
    otwierać na Jego Obecność.
  • Ma powierzać się Bogu z wiarą i ufnością.
  • Nawet w chwilach, kiedy wydaje się, że doszło do
    granic wytrzymałości, ma wypowiadać: ufam
    Tobie. 
Bardzo często Bóg właśnie czeka na to: ufam, wierzę wypowiedziane sercem,
nawet nie myślami.
W tym momencie otwiera swoje hojne Serce i obdarza łaską
pocieszenia, obdarza łaską usunięcia przeciwności. Zabiera cierpienie i dusza
naraz doznaje ogromu Bożej miłości. Czuje niemalże fizycznie, jak Bóg ją dotyka
swoją miłością. Jest nagradzana za wierność, za wytrwałość, za okazaną ufność.
Ta ufność okazana samym aktem woli, mimo, że serce miało ochotę uciec, jednak
przyjęta jest przez Boga i nagradzana.
Dusze bardzo dużo czasu poświęcają na
rozpamiętywanie swoich spraw, bolączek, swoich problemów.
Myśli nieustannie
przepracowują dany temat. W to mieszają się emocje. W jednym momencie cała
dusza zajęta jest daną sprawą. Należy starać się wszystko Bogu oddawać.
I chociaż będą powracały myśli, niepokoje, to stale trzeba je Bogu oddawać, aby
w sercu gościł tylko Bóg. Jego kojące światło sprawi, że powoli do umysłu, do
serca duszy wpłynie pokój. Pomimo, że trudności nie zostaną usunięte, to
stosunek duszy będzie do nich inny. Dzięki temu będzie mogła ona zajmować się
swoimi obowiązkami, przeżyć kolejny dzień bez niepotrzebnych uczuć i emocji,
bez zajmowania się sobą. Bardzo dużo dusze tracą, marnują dziesiątki i setki
minut na zajmowanie się owszem trudnościami, ale w niewłaściwy sposób. Bóg
pozwala na te trudności, może je nawet aranżować, ale one nie są celem samym w
sobie. Czasem jest to próba, a czasem schody, choć strome, to jednak prowadzące
do przepięknego świata. Kiedy w końcu wejdzie się po tych schodach dusza osiąga
jakiś stopień doskonałości. Wychodzi z tego doświadczenia bogata wewnętrznie.
Dzisiejszy fragment z Ewangelii zazwyczaj
dusze odczytują jako zewnętrzny,
często fizyczny sprzeciw wobec tych,
którzy wierzą w Boga, jako prześladowanie za wiarę, takie bardzo oczywiste,
spektakularne. Należy rozumieć te słowa jako wydarzające się w codzienności,
jako doświadczenie trudności i cierpienia spowodowane tym, iż diabeł nie może
pogodzić się z myślą, iż są dusze, które nie należą do niego, a które wpatrzone
w Boga pragną świętości. Tym duszom będzie się sprzeciwiał i będzie starał się
robić różne rzeczy, aby utrudnić, uniemożliwić im zjednoczenie z Bogiem. Będzie
je nękał, doświadczał cierpieniem, stawiał kłody pod nogami, aby dusza się
przewróciła; potknęła i zawróciła. NIE DYSKUTUJMY WEWNĘTRZNIE, NIE OBMYŚLAJMY
ARGUMENTÓW! Jakże często dusza szuka argumentów, żeby samą siebie przekonać. MY
MAMY POKORNIE STAWAĆ PRZED BOGIEM I JEMU SIĘ POWIERZAĆ, JEMU UFAĆ I TRWAĆ,
zazwyczaj w milczeniu.
Połóżmy swoje serca na Ołtarzu, by Bóg
usposobił je do takiego przyjmowania codzienności, trudności w życiu i
cierpienia, by oddane Bogu ufnie się w Niego wpatrywały i nie zajmowały się
przeciwnościami, bo zajmowanie się nimi już odciąga dusze od Boga.
 
Modlitwa
 
Kłaniam Ci się Jezu i zapraszam Ciebie do
mojego serca. Pragnę, abyś był w nim stałym Gościem. Pragnę Jezu, aby Twoja
Obecność umacniała moje serce, aby dawała światło, aby pokierowała mną.
Potrzebuję Ciebie Jezu. Stale się gubię, ciągle mam wątpliwości zadaję pytanie:
Jak iść? Którędy? Czy dobrze dokonuję wyborów? Twoja Obecność, Boże, jest
pomocą w codzienności. Uczyń proszę z mego serca świątynię swoją. To prawda, że
mała. Świątynia powinna być piękna, godna Boga. Ale przecież na świecie są
różne świątynie, a Ty wchodzisz, Boże, do każdej nawet najmniejszej chaty, gdy
ktoś zaprasza Ciebie otwartym sercem. Z radością przychodzisz w każde miejsce,
gdzie tylko możesz ofiarować swoje życie za nas. 
Więc zapraszam
Ciebie do mojego serca. Ufam, że nie będziesz patrzył na jego małość, nędzę. Ufam,
że zobaczysz moje pragnienie, abyś zawitał we mnie i pozostał. Bardzo pragnę
Jezu, abyś był zawsze w moim sercu, abyś Ty stał się pięknem mojej duszy, abyś
stał się świętością mojej duszy. Przecież to Twoja Obecność czyni świątynię
świętą, piękną i bogatą. A świątynia, w której nie mieszka Bóg, choćby
uczyniona była z najcenniejszego kruszcu, choćby była bardzo bogato wystrojona,
nie przedstawia żadnej wartości. Zapraszam, więc Ciebie Jezu! W moim sercu bądź
uwielbiony!
 
***
Jezu, mój Gościu! Pragnę Ciebie
uwielbiać, dziękując z każdą sekundę mego życia. Chcę Ciebie uwielbiać za to
wszystko, co jest wielką radością moją, co jest moim szczęściem, co ja jako
zwykły człowiek pojmuję jako szczęście. Chcę też dziękować Ci za to, co – zdaję
sobie sprawę – jest łaską od Ciebie płynącą, na co nie zawsze z ochotą moje
serce się otwiera. Więc chcę Cię uwielbiać w tych trudnych łaskach. One są
windą do Ciebie, one najszybciej czynią moją duszę świętą, jeśli tylko je
przyjmuję, jeśli się godzę na nie. 
Pragnę Ciebie
uwielbiać Jezu w mojej codzienności, w każdym obowiązku, w każdej czynności, o
każdej porze. 
Pragnę Ciebie
uwielbiać w zmęczeniu, w braku sił. 
Pragnę Ciebie
uwielbiać, gdy wydaje mi się, że już nie ma żadnej drogi wyjścia.
Pragnę Ciebie
uwielbiać w tym momencie, gdy wydaje się, że już cały świat się zawali.
Pragnę Ciebie
uwielbiać w moich bliskich, którzy są darem Twoim dla mnie i z którymi mam iść
do Ciebie. To prawda, czasem stanowią mój krzyż, ale krzyż, który prowadzi do
zbawienia.
Pragnę Ciebie
uwielbiać za całe moje życie, za powołanie, za to wszystko, co poprowadziło
mnie właśnie tą drogą, a nie inną.
Chcę Ciebie
uwielbiać w pracy, w tym zawodzie, który wykonuję i we wszystkim, co jest z tym
związane.
Pragnę Ciebie
uwielbiać, Boże, każdą myślą, każdym drgnieniem serca, każdym oddechem, każdym
słowem. A Ty poprowadź moją duszę. Niech idzie wpatrzona w Ciebie. Niech idzie
Twoją drogą naśladując Ciebie, naśladując we wszystkim. 
Pobłogosław
mnie, Jezu!
 
 Refleksja
 
Patrząc na to,
co dzieje się na świecie należy widzieć w tym chociażby dzisiejsze Słowa z
Ewangelii. NALEŻY SWOJE SERCE UZBROIĆ W MIŁOŚĆ. NALEŻY CAŁKOWICIE ODDAĆ SIĘ
BOGU, NALEŻY ZAUFAĆ. 
Szatan walczy
na różnych polach. Są to pola odkryte, widoczne dla wszystkich, wielkie,
dotyczące ważnych dziedzin gospodarki, kraju. Ale szatan wybiera również inne
pola, takie prywatne maleńkie poletka konkretnych dusz. Tam również trwa walka.
Zarówno na jednym jak i na drugim polu szatan chce zwyciężyć, pokonać dusze.
Walka trwa. Ta walka jest realną rzeczywistością. Dokonuje się każdego dnia i
każdego dnia my jesteśmy w nią wciągani, tyle, że zazwyczaj o tym nie myślimy. 
  • Należy oddać się Bogu.
  • Należy zawierzyć siebie Bogu.
  • Należy zaufać Mu.
  • Wpatrywać się w Niego.
  • Ze wszystkich sił do Niego dążyć.
  • A w chwilach trudnych aktem woli wyrażać swoją
    wiarę, ufność i przynależenie do Boga.
Nikt z nas nie
wie, w jaki sposób rozwinie się ta walka, w jaką bitwę może się zamienić. Nikt
z nas nie zna przyszłości. NALEŻY BYĆ CZUJNYM, NALEŻY WSŁUCHIWAC SIĘ W SŁOWO I
ZA NIM PÓJŚĆ.
Błogosławię was – W Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen


<-- Powrót