Rozważania

Nr. 16  „Jeśli nie staniecie się jak dzieci…” (Mt 18,1-5)

 
31 stycznia 2012
 

Dzisiejszy temat jakże jest wdzięcznym, jak bardzo
związanym z naszą Wspólnotą. Sprawa dziecięctwa, tak naprawdę dotyczy każdej
duszy, każdego człowieka. Tylko nie każdy chce słuchać i nie każdy przyjmuje
pouczenia do siebie. A Jezus wyraźnie mówi: Jeśli
nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa Bożego. Nie
wskazuje tutaj wybranych osób, mówi do wszystkich. Bowiem wszyscy mają stać się
niczym dzieci. I chociaż ten temat tak często jest przez nas omawiany, to nadal
będziemy się w niego zagłębiać, ponieważ serca nasze bardziej skore są do
dorosłości, niż do umniejszania się.

Otóż dzisiaj zajmiemy się jednym z aspektów tego dziecięctwa, a mianowicie,
całkowite poddanie się woli Bożej. Całkowite posłuszeństwo, słuchanie, tak jak
ma to miejsce u dzieci. Dziecko, maleńkie dziecko jest całkowicie zależne od
swoich rodziców i ono czeka, oczekuje od rodziców wszystkiego. Oczekuje zarówno
spraw, które dotyczą zwykłego bytu życia, a więc jedzenia, ubrania, iż rodzice
zaspokoją podstawowe potrzeby dziecka. I to jest tak naturalne, tak oczywiste,
że dziecko o tym nie myśli, ono po prostu otrzymuje, bo tak jest. Ale dziecko
zależne jest od rodziców we wszystkim i od rodziców oczekuje w każdym momencie
różnych rzeczy i spraw, zarówno pozwolenia na coś, przyzwolenia, bądź też
oczekuje otrzymania pewnych rzeczy. Dziecko nie zamartwia się o nic, nie
kombinuje w myślach jak coś załatwić, jak czemuś zapobiec. Ono po prostu od rodziców
oczekuje wszystkiego. Rodzice są wszystkim dla dziecka, zaspokojeniem
wszystkiego.

Nasza postawa ma być podobna. Jednak ludzkie serce jest takie, iż stale o
coś się troszczy, zabiega, czymś się martwi, smuci, kłopocze. Jeśli nie idzie
coś po myśli człowieka dorosłego zaczyna on obmyślać plan – co zrobić, gdyby….
I cały czas właściwie jest czymś zatroskany, zajęty, cały czas jego serce
zamiast trwać w pokoju Bożym zajmuje się tym, czym właściwie serce nie powinno
się zajmować, bowiem wszystko zależy od Boga i Bóg zaspokaja wszystkie
potrzeby. To prawda, człowiek dorosły ma swoje obowiązki, musi pewne rzeczy
załatwić, zrobić, wykonać pracę. To prawda. Jednak chodzi tutaj o właściwe nastawienie
serca, iż, gdy coś nie wychodzi, nie idzie po myśli, to należy tę sprawę oddać
Bogu, poprosić, by Bóg wszystkim pokierował i nie zajmować tym serca. Nie
myśleć, nie kombinować, nie obmyślać planu działania, tylko pozwolić działać
Bogu. Jeśli Bóg uzna, że lepiej będzie inaczej sprawę załatwić, sprawa potoczy
się inaczej, nie po naszej myśli. I to też trzeba przyjąć. Dziecko jest niejako
w takim ciągłym oczekiwaniu i przyjmowaniu tego, co rodzice dają i nasza
postawa powinna być właśnie taka – oczekiwania i przyjmowania tego, co Bóg
daje. Przyjmowania w posłuszeństwie, w zgodzie na wolę Bożą. I to dotyczy
różnych spraw codziennych, spraw, które toczą się z minuty na minutę, z godziny
na godzinę. Dotyczą naszego życia prywatnego, pracy, czy też Wspólnoty. Chodzi
o ty, żeby za każdym razem zrobić to, co jest w naszych możliwościach, a resztę
ufnie pozostawić Bogu. I jeśli nawet coś nie toczy się zgodnie z naszymi
myślami, to modlić się  i  w sercu przyjmować to, co się wydarza, ze
spokojem.

Tylko dusza, która jest cała zanurzona w Bogu, która trwa w Bogu, tylko ta
dusza zaznaje prawdziwego pokoju. I choćby przyszły nawałnice i burze, ten
pokój w duszy jest, bo ona trwa w Bogu. Bo tak naprawdę nie chodzi o to, by
realizować swoje plany. Nawet jeśli chodzi o Wspólnotę, myślimy, że takie, czy
inne działanie jest najlepsze, wyjdzie na dobre Wspólnocie, że tak trzeba
postąpić, że w tym trzeba uczestniczyć, że takie, czy inne podjąć działania. A
sprawy potoczą się inaczej – to co możliwe wykonać, resztę pozostawić Bogu, z
ufnością, by pokój w sercu cały czas trwał w nas. Pozwolić Bogu działać w
czasie, w którym On chce dokonywać swoich dzieł. Pozwolić Mu działać tak, jak
On tego chce. Nie wyznaczać Mu godziny, nie wyznaczać Mu drogi, nie wyznaczać
sposobu działania. Pozwolić Bogu, by On działał. To oddanie serca, takie
pokorne poddanie serca woli Bożej dokona o wiele więcej w tym dziele, niż
serce, które bardzo zaangażowane, na siłę stara się przeprowadzić po swojemu
różne sprawy.

Posłuszeństwo wobec Boga, słuchanie i oczekiwanie, to postawa dziecka. My mamy
słuchać, mamy oczekiwać i przyjmować, godzić się na to co jest, co się zdarza.
Co niekoniecznie musi być łatwe, bowiem jesteśmy ludźmi i między nami zachodzą
różne relacje. Każdy ma nieco inne wyobrażenie na ten temat, inne nieco
pragnienia, dążenia, cele, inny sposób zrealizowania czegoś. Różnimy się,
jesteśmy różnorodni, ale to często jest powodem jakichś napięć, albo i
konfliktów. Dziecięca dusza, to taka, która ustąpi, która, to co może zrobi,
resztę pozostawia Bogu. Przy tym prosi, aby to On przeprowadził, chociażby
najmniejsze dzieło, czy to w duszy, w innych duszach, we Wspólnocie. I nawet
jeśli okaże się, że sprawa zostanie załatwiona inaczej, nie po naszej myśli,
chociaż wydaje nam się, że, to będzie o wiele gorszy skutek, że powinno być
inaczej, nie denerwujmy się, pozwólmy, aby sprawa tak została załatwiona. To,
co mogliśmy zrobić, zrobiliśmy, resztę zostawmy Bogu. On ma swoje sposoby,
drogi dojścia. On potrafi z prostego uczynić krzywe, a z krzywego  proste. W Jego możliwościach jest wszystko.
Nawet kwadratura koła.

Tak więc dziecko słucha, dziecko oczekuje. Od dziecka niewiele zależy,
natomiast wszystko zależy od rodziców. Wszystko zależy od Boga. Swoje serca
osadźmy na pokoju, niech nasze serca będą pokorne w oczekiwaniu, a to co Bóg
będzie czynił, niech nasze serca słuchają i przyjmują to, co Bóg chce i w jaki
sposób dać. Niech nasze serca będą w pełni uniżone przed Bogiem, radosne, że
oto Bóg przeprowadza swój plan, po swojemu, nie tak jak serca sobie obmyśliły.
Lepiej, bo to Boży plan i Boże działanie. Choć niewiele z tego serce może
zrozumieć, choć sercu może wydawać się zupełnie co innego, to jednak pokornie
przyjmować. Stawać przed Bogiem jako dziecko, wyciągać dłonie, prosić, by Bóg
dał. Prosić, by poprowadził, prosić, by zrealizował i godzić się na to, w jaki sposób
On to robi. Bo często dusza prosi, a potem się buntuje, gdy otrzymuje, bo nie
tak sobie to wyobrażała. Bo dziecko jest za małe, by sobie wyobrażać, bo nie ma
doświadczenia. Więc to co otrzymuje, przyjmuje jako najlepsze, najpiękniejsze.
Spróbujmy tak patrzeć, że to co otrzymujemy, to w jaki sposób Bóg przeprowadza,
jest najpiękniejsze i najlepsze dla nas. Staje się dla nas łaską, darem Boga.
Choćby wydawało się trudne, choćby wydawało się krzywe, nieładne. Odrzućmy
swoje myśli, doświadczenia, pragnienia i stawajmy wolni przed Bogiem. Wolni od
wszystkiego, co ludzkie, aby w tej wolności przyjąć dokładnie to, co Bóg daje.
Dziękując Mu, wielbiąc Go, ciesząc się, że oto otrzymaliśmy z Jego rąk kolejne
dobro.

Najtrudniej człowiekowi zrezygnować z własnych planów i z własnych pragnień,
z własnych wyobrażeń na temat danej sprawy. Nawet my, we Wspólnocie, kiedy chcemy
coś zrealizować, to nastawiamy się, iż ma to być zrealizowane tak, jak to sobie
wyobrażamy. Uznajemy swój sposób za najlepszy, za najwłaściwszy. Przed Bogiem
trzeba stanąć bez niczego, mieć puste ręce, aby przyjąć to, co Bóg daje, by w
te ręce, to coś się zmieściło, bo jeżeli w tych rękach trzymamy swoje, to jak
przyjmiemy Boże? A gdybyśmy mieli czyste spojrzenie na wszystko, wtedy tym
wzrokiem, duszą potrafilibyśmy przenikać to wszystko, co jest wokół nas, to co
się wydarza i wtedy nasz duch od razu by rozpoznawał to co Boże i to co dobre.
Od razu by wybierał wszystkie łaski, które spływają na nas, odrzucałby to, co nasze.

Módlmy się, by Bóg dał nam takie spojrzenie przenikające istotę. Takie
spojrzenie duchowe, które pomaga człowiekowi rozeznawać, gdzie jest Bóg, gdzie
leży dobro, gdzie jest miłość. Prośmy, by Bóg nam dawał tą postawę dziecka. By nasze
serca tak usposabiał, by stawały się małe, pokorne i otwarte. By odrzucały
swoje doświadczenie i zaczęły patrzeć na nowo na wszystko co jest wokół. Prośmy,
byśmy nie przyzwyczajali się do tego co ludzkie, do tego co nasze, nie
przywiązywali się zbytnio, ale potrafili odrzucić, by w wolności przyjmować to,
co jest Bożym darem, łaską. Po raz kolejny złóżmy swoje serca na ołtarzu. Wraz
z Jezusem zostaną ofiarowane Bogu Ojcu, przemienione Najświętszą Ofiarą,
zwrócone nam zostaną nowe. Prośmy, by Bóg usposabiał je ku dziecięctwu, a Matka
Najświętsza niech uprasza nam ten dar.


<-- Powrót