Rozważania

Nr. 37  O trwałości podejmowanych działań, poczynań

Dzisiaj
poruszymy po raz kolejny temat bardzo ważny, mianowicie temat dotyczący
trwałości podejmowanych działań, poczynań, trwałości tego, co wybiera dusza. W
dzisiejszym czytaniu (Mdr 4,7-15) była między innymi o tym mowa. 
Człowiek uczy
się dokonywać wyborów.
Uczy się od dziecka. Rodzice pokazują dziecku dobro i
zło. Mówią o tym, co trzeba wybierać. Kształtują sumienie dziecka. Chcą, aby
sumienie dziecku podpowiadało, jak w życiu postępować. I sumienie właściwie
ukształtowane niepokoi człowieka wtedy, kiedy dzieje się coś niedobrego, kiedy
dokonuje niewłaściwych wyborów. Sumienie pomaga człowiekowi określić dobro i
zło. Ono popycha człowieka, by uporządkował swoją relację z Bogiem, by oczyścił
się przed Bogiem.
Człowiek w
swoim życiu ma dokonywać wyborów, które poprowadzą go ku życiu wiecznemu.

Jednak trudno jest się mu obejść bez różnych przedmiotów, rzeczy, spraw,
zdarzeń, ponieważ żyje nimi tutaj na ziemi, sprawiają mu one radość, dają
poczucie swobody, wolności, bezpieczeństwa. Z różnych powodów człowiek korzysta
z rzeczy, ze spraw, z różnych relacji, stosunków. Nie zastanawia się przy tym,
czy to, co wybiera jest dobre. Rodzice zazwyczaj kształtując sumienie dziecka
wyjaśniają, co w jego postępowaniu jest dobre, co złe. Jednak nie każdy rodzic
kształtuje to sumienie i określa wartość uczynków, wyborów ze względu na
wieczność. Posługując się Dekalogiem człowiek ma uformowane sumienie. I każdy z
nas patrząc na przykazania Boże właściwie stara się ich trzymać. A jednak te wybory
nie zawsze służą naszej wieczności. Trudno bowiem określać wszystko pod kątem
wieczności, czy dany wybór prowadzi duszę do niej. Przy prostych wydarzeniach
człowiek wie, co należy wybrać, co jest prawdą, kłamstwem, uczciwością i
nieuczciwością,. Ale w życiu często wikła się w różne rzeczy i sprawy,
codzienność nieustannie coś mu jeszcze podrzuca i nie myśli o tym, iż tak
naprawdę wszystko może służyć jego kroczeniu ku wieczności lub też odwrotnie,
może prowadzić go gdzie indziej. Dobrze byłoby, aby podejmując codzienne swoje
obowiązki zastanawiać się, na ile wykonuję je tak, by osiągnąć poprzez ich
wypełnianie wieczność. Patrząc na różne inne sprawy, które nie są konieczne, na
ile mam je podejmować, na ile one poprowadzą mnie ku wieczności. Dokonując
zakupów, wybierając jakieś spotkania, planując sobie popołudnie wolne, znowu
należy zastanowić się, na ile to, co wybieram poprowadzi ku wieczności.
Co znaczy, że
pewne rzeczy i sprawy mogą prowadzić ku wieczności, inne natomiast nie?
Oznacza
to, że pewne rzeczy i sprawy w życiu danej duszy są wolą Boga, albo nie są Jego
wolą. A więc nasze myślenie, myślenie dusz wybranych powinno być takie: czy
wolą Boga jest to, abym w ten sposób zaplanował swoje wolne popołudnie? Czy
wolą Boga jest to, abym dokonał takich, czy innych decyzji? Nie wielkich, życiowych
decyzji, lecz tych codziennych, zwykłych. Czy rzeczywiście to, co chcę uczynić
jest wolą Boga, czy przysłuży się wieczności? Czy poprzez ten czyn, tę decyzję,
to zdarzenie, w które chcę wejść, sytuację, relacje z innymi, czy wypełniam
wolę Boga, czy może służę jedynie sobie i swoim pragnieniom? Gdyby człowiek
bardzo skrupulatnie zastanawiał się nad wolą Boga w każdym momencie swojej
codzienności, okazałoby się, że podejmuje wiele działań niezgodnych z wolą Boga,
tak naprawdę niepotrzebnie. Marnuje czas, marnuje pieniądze. Niweczy często
bliską relację z Bogiem lub też niweczy relacje miłości z bliskimi poprzez
niewłaściwe wybory. Bowiem nie wybierając woli Boga, jedynie swoją, nie służy Bogu,
a więc nie służy miłości, służy czemuś innemu. Zatem, skoro to, co wybrał nie
służy miłości, nie służy też budowaniu, tworzeniu, czemuś dobremu. Te decyzje
mogą również zmniejszać relacje miłości lub nawet je burzyć. Mogą zaburzać
relacje między duszą a Bogiem. Wydawać by się mogło, że taka codzienność,
zwykłe sprawy, to są przecież sprawy człowieka, takie drobnostki, przecież Bóg
nie zawracałby sobie głowy drobnostkami. A jednak nawet włosy na naszych głowach
są policzone i żaden bez wiedzy Boga nie spadnie (por, Mt 10,30). A więc
wszystko, cokolwiek wydarza się w naszym życiu i cokolwiek robimy i
jakiekolwiek podejmujemy działania każdego dnia, Bóg jest tym zainteresowany,
jest przy nas, czuwa. On chciałby, byśmy odnosili do Niego kolejne decyzje, byśmy
radzili się Go, pytali i słuchali odpowiedzi. By nasze życie, codzienność,
każda chwila, były wypełnianiem Jego woli, a więc kroczeniem ku wieczności, ku
szczęściu, ku zjednoczeniu z Bogiem. Można spróbować zrobić eksperyment:
jednego dnia pilnować się bardzo i nieustannie zastanawiać się nad wolą Bożą w
codzienności. Okaże się to dosyć trudne przede wszystkim ze względu na to, iż
okaże się, że mamy różne pragnienia, pożądamy różnych rzeczy i spraw i trudno jest
z tego zrezygnować. Trudno! Kiedy człowiek podejmuje ten wysiłek zastanawiania
się, dopiero wtedy dostrzega swoją samowolę wobec Boga, realizowanie swego
„widzi mi się”. Okazuje się, że tak naprawdę żyje obok Boga, nie z Bogiem. I
wcale nie ma ochoty pytać Go o zdanie, bo zdaje sobie sprawę z tego, że to
zdanie będzie inne, odmienne od jego własnego zdania.
Mówimy cały
czas o sprawach drobnych, dotyczących szarego życia,
nie wielkich wydarzeniach,
które przydarzają się ludziom wielkim, ważnym, na stanowiskach. Mówimy o
wydarzeniach zwykłych, mających miejsce każdego dnia. O tym, co należy
załatwić, jakie zrobić zakupy, z kim się spotkać, o czym porozmawiać, czy w
ogóle się odezwać w jakiejś grupie osób, czy podejmować jakiś temat? To są
naprawdę drobiazgi, w których jednak Bóg też chce uczestniczyć, poprzez które
też chce nas prowadzić. Bo przecież nad małym dzieckiem rodzice czuwają
nieustannie. I wszystko, co robi dziecko jest w sferze zainteresowania
rodziców, bo przecież rodzice czuwają, aby dziecko było bezpieczne. Aby nic nie
zagrażało zdrowiu i życiu dziecka. Aby rozwijało się właściwie i fizycznie, i
psychicznie, moralnie. Wszystko dla rodziców jest ważne, co z dzieckiem się
wydarzy, co się dzieje i starają się nie spuszczać z niego oka. A jeśli by
dziecko robiło coś, co jest nieodpowiednie lub też niebezpieczne, mama od razu
reaguje.
Jest pewna
różnica między takim dzieckiem i relacją do mamy a duszami maleńkimi i relacją
do Boga.
Mama wyjmie z ręki dziecka niewłaściwy przedmiot, który zagraża jego
bezpieczeństwu. Bóg nie uczyni tego na siłę. On da znać w twoim sercu, w
sumieniu, że to, co chcesz zrobić, czy powiedzieć jest niewłaściwe, zagraża
twemu życiu wiecznemu, zagraża twojej drodze, po której idziesz do wieczności.
W zależności od tego, na ile słuchasz, na ile jesteś wyczulony na głos Boży, na
ile nastawiony na słuchanie woli Bożej, na tyle usłyszysz. Na ile chcesz
realizować wolę Bożą, na tyle będziesz chciał słuchać.
Ważne jest, by
dusza nieustannie kierowała swoje myśli, swój wzrok ku Bogu, ku Jego woli.
Bowiem
starając się nakłonić samą siebie do realizacji woli Bożej uczy się pokory, staje
się posłuszna, rezygnuje z siebie. Dzięki temu zaczyna w niej żyć Bóg. Wtedy
też Bóg realizuje swój plan wobec duszy i przeprowadza swoje dzieło zbawcze. W
zależności od tego, do czego duszę przeznaczył dokonuje rzeczy większych,
mniejszych, pośrednich. W zależności od powołania, od wybrania, Bóg ma wobec
duszy różne oczekiwania. Jeżeli wybrał duszę do szczególnego zadania, jeżeli
jest to dusza, poprzez którą Bóg chce zrealizować swoje wielkie dzieło, jeżeli
w tę duszę złożył wiele łask, przygotowując ją do udziału w swoim dziele, to i
wobec tej duszy ma większe oczekiwania. I duszę tę będzie rozliczał, na ile
dusza odpowiedziała na tę wielość darów i na Jego oczekiwania wobec niej.
Tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Dusze
maleńkie, to prawda, że są maleńkie, a więc słabe. Dusze, które całą swoją
ufność pokładają w Bogu i od Niego wszystkiego oczekują. Tak ma być! Ale czy
tak jest? Czy całą ufność pokładamy w Bogu? I czy w swoim życiu, w swojej
codzienności wszystkiego od Niego oczekujemy? Czy może bierzemy swoje życie w
swoje ręce i realizujemy je po swojemu? A
Bóg wybrał tę Wspólnotę. I każdego z was przeznaczył do uczestnictwa w
swoim Wielkim Dziele Zbawienia. I obdarza tę Wspólnotę nadal hojnie. Za to Jego
oczekiwania wobec nas też są większe. Pouczenia,
jakie otrzymujemy bardzo wyraźnie nakreślają drogę, jaką mamy iść. Czy
odpowiadamy na te pouczenia? Czy staramy się je realizować? W jakim stopniu, na
ile staramy się to czynić? Nie pytamy, na ile nam to wychodzi? Pytamy, na ile my
się staramy zrealizować wolę Bożą wobec nas? Bo poprzez te pouczenia Bóg
okazuje nam swoją wolę. Obdarzając tę Wspólnotę tak hojnie, obdarza każdego z nas
bardzo hojnie. I każdy z nas przed Bogiem będzie również indywidualnie
odpowiadał za otrzymaną łaskę uczestnictwa we Wspólnocie, w Dziele Zbawienia. A
więc bardzo ważna jest osobista relacja z Bogiem każdego z nas i bardzo ważne
jest posłuszeństwo każdego z nas wobec Niego, słuchanie Go, poszukiwanie Jego
woli wobec każdego z nas.
Wczoraj
wspomnieliśmy o tym, że czasem Bóg, chcąc nakłonić duszę do tego, by kroczyła
drogą do zbawienia, pozwala jej cierpieć.
Czasem obdarzając wielością łask,
widząc brak odpowiedzi również pozwala, by dusza doznała cierpień, bądź też by
doznały cierpień inne osoby. I poprzez to cierpienie wyjednywana jest łaska
posłuszeństwa wobec woli Bożej, łaska przyjęcia darów. Spróbujmy o tym
pomyśleć. Może warto otworzyć się na
dary Boże, żeby Bóg niejako nie przymuszał nas innymi sposobami. To prawda,
Bóg daje wolność człowiekowi. I nikt z nas nie będzie nigdy przez Boga zmuszony
do niczego. Jednak musimy wiedzieć, że nie przyjmowanie łaski jest wobec Boga
czymś, co rani, obraża wielką hojność Bożego Serca. I ta odmowa przyjmowania
łask, to zamknięcie się na łaski zlewane
na dusze, daje swoje konsekwencje. A więc niektóre dusze doświadczają
cierpienia, niejako wynagradzając Bogu te marnowane łaski, odrzucone łaski, to
odrzucenie Jego miłości, ten smutek zadawany Jego Sercu. Inne dusze
doświadczają cierpienia, aby wyprosić dla pozostałych otwartość serca i
przyjęcia łask.
Zatem wielkim
darem są dusze przyjmujące cierpienie.
Jest to dla nich wyróżnienie, choć nie
zawsze to rozumieją i są skarbem dla wspólnoty, którego wartości tutaj na ziemi
nie potrafimy ocenić. Powinniśmy objąć szczególną modlitwą i swoją troską oraz
miłością wszystkich cierpiących, zarówno cierpiących fizycznie, jak i duchowo,
moralnie. Dusze doświadczające cierpień
są łaską dla wspólnoty, wyrazem Bożej miłości i miłosierdzia. Bez tego
Kościół nie potrafiłby przyjmować kolejnych łask, nie potrafiłby się odradzać i
nie uświęcałby się w takim stopniu. Dusze cierpiące, otwarte na to cierpienie,
przyjmujące je, to dusze zjednoczone z Chrystusem, będące na krzyżu,
uczestniczące w zbawieniu, a więc dusze, dzięki którym Kościół kroczy ku
zbawieniu, osiąga moc, ma wewnętrzną siłę, by opierać się złu. Dzięki takim
duszom, Kościół otwiera się na Boga, na Jego wolę, poznaje ją, poznaje samego
Boga i zbliża się do Niego.
Zobaczmy jak istotna jest realizacja woli Bożej, bo od niej przecież
rozpoczęliśmy dzisiejsze rozważanie. Niech te pouczenia zapadną nam głęboko w
serce. Postarajmy się jeszcze później je rozważać. Postarajmy się w odniesieniu
do nas osobiście i dla naszej Wspólnoty wyciągnąć z tej prawdy właściwe wnioski.
I całym sercem obejmijmy wszystkich, dzięki którym nasza Wspólnota może zbliżać
się do Boga i jednoczyć się z Nim, poznawać Jego wolę; dzięki którym, poprzez
które Bóg okazuje nam swoje miłosierdzie.
Warto zapamiętać!
Starajcie się
w swojej codzienności widzieć wieczność i ze względu na wieczność dokonywać
wyborów, podejmować działanie. Starajmy się pytać we wszystkim o wolę Bożą.
Tylko realizując Jego wolę osiągniemy wieczność. Tylko to, co służy realizacji
woli Bożej będzie trwałe, przyniesie owoce i uświęci nas. Będzie łaską dla nas
i łaską dla naszego otoczenia. Wierność woli Bożej, słuchanie woli Bożej –
tylko to daje duszy świętość, jednoczy z Bogiem, prowadzi ku wieczności.  
Błogosławię was, –  w Imię Ojca i
Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót