Rozważania

Nr. 23  „Córko, twoja wiara cię ocaliła” (Mk 5,21-43)

Serce
Matki zawsze się cieszy, kiedy przy niej są dzieci;
kiedy może je
ogarnąć wzrokiem, objąć ramionami; kiedy może ze swoimi dziećmi porozmawiać,
wspólnie się pomodlić. Radością Matki Najświętszej jest, że może Bogu
przedstawiać każdego z nas, nasze potrzeby, radości i smutki; gdy może
wypraszać potrzebne łaski. Dzisiaj Maryja pragnie modlić się o wiarę i ufność
dla nas. O tej wierze mowa jest w Ewangelii. Możemy z podziwem przysłuchiwać
się słowom z dzisiejszego fragmentu. Słyszymy bowiem o kobiecie, której wiara
ocaliła ją. Słyszymy o dziewczynce, która umarła i została przez Jezusa
wskrzeszona dzięki wierze jej ojca. Jak wielką wiarę musieli mieć ci ludzie! Wiarę
mieli i inni, o których mowa jest w Ewangelii. Wiarę miało wielu, którzy
zostawali uzdrowieni, pocieszeni. Jezus pomagał, rozwiązywał problemy, wypędzał
złe duchy. Jakże często mówił o wierze – że to wiara ich ocaliła, wyzwoliła.
Wiara.
Zastanówmy
się dzisiaj, czy my mamy taką wiarę, aby uczestniczyć w niezwykłym Bożym
działaniu.
Czy mamy wiarę, która przenosi góry, każe drzewom wyrywać się z korzeniami
i przesadzać w morze? Czy mamy taką wiarę, która uzdrawia, wskrzesza, godzi
zwaśnione strony, czyni pokój tam, gdzie są konflikty? Czy mamy taką wiarę?
Jakże często słuchamy o cudach dokonanych przez Jezusa, a potem, kiedy
wychodzimy już ze świątyni, całkowicie zapominamy o tym, o czym była mowa.
Bardzo często dusze słuchając o cudach, zupełnie nie odnoszą tego do swojego
życia. Słuchają o czymś, co ich zdaniem było kiedyś i nie do końca wierzą
w to, że Jezus ma taką moc dzisiaj. Bóg prowadzi nas, całą wspólnotę, jedną
drogą. Na tej drodze dokonuje wielkich rzeczy. STAJEMY SIĘ ŚWIADKAMI CUDÓW.
JAKŻE CZĘSTO ICH NIE ZAUWAŻAMY. Nie doceniamy tego, co otrzymujemy – zarówno
jako cała wspólnota, jak i indywidualnie. A wszystko to przecież dary Bożej
miłości. 
Miłość
nie jest skąpa.

Daje ze swojego Serca bardzo obficie. A tak trudno jest wierzyć, zauważyć tę
obfitość. Tak trudno odnieść do swojego życia to, co jest czytane w kolejnych
fragmentach Ewangelii. OTRZYMUJEMY SŁOWA POUCZEŃ, BARDZO KONKRETNE WSKAZANIA. I
kiedy w życiu wszystko się układa, wydaje się, że bardzo łatwo jest je
realizować. Jednak kiedy dzieje się coś niepokojącego, wtedy jest różnie. Wtedy
potrzeba wysiłku wiary i ufności. Jakże często nasze serca wówczas wpadają w
panikę. Ogarnia je strach, obawa. 
Bóg
prosi, abyśmy słuchali Jego pouczeń i szli dokładnie wytyczoną drogą;
byśmy nie
słuchali czegoś innego, nie czytali, nie szukali innych dróg, lecz KONTYNUOWALI
TO, CO ROZPOCZĘLIŚMY. Wtedy rzeczywiście ma to sens, bo idzie się do przodu.
Jakże słabe są nasze serca. Tak często nasłuchujemy i wypatrujemy różne rzeczy
z innych stron. I w tedy w sercu powstaje zamieszanie. Trudniej jest trwać na
tej drodze. Serce jest rozdarte, nie wie, czego się trzymać. Pouczenia Boże
wprowadzają pokój. 
Czy
kiedykolwiek Bóg nas straszył?
Nie. JEGO SŁOWA SĄ BALSAMEM DLA NASZYCH
SERC. I kiedy dusza idzie za tymi wskazaniami, żyje spokojnie. Może mieć
pewność, że Bóg czuwa nad nią i wyprowadza z każdej, najtrudniejszej
sytuacji. Bo przecież wziął nas pod swoje skrzydła, traktuje jako swoje dzieci
i opiekuje się nami. I wielokrotnie o tym mówił, wielokrotnie obiecywał. 
Nie
należy więc rozglądać się i nasłuchiwać czegoś innego.
Z różnych
stron dochodzą do naszych uszu przeróżne informacje. Gdybyśmy mieli tak każdą z
nich przyjąć, nie moglibyśmy normalnie żyć. Człowiek mógłby dostać pomieszania
zmysłów, gdyby na wszystko patrzył, wszystkiego słuchał i wszystko chciał
wiedzieć. Jego serce zostałoby rozdarte, bo nie wiedziałby, gdzie leży prawda,
w którą stronę ma iść. Popadłby w rozpacz, strach. 
A
przecież mamy Boże pouczenia, które wprowadzają pokój.
Mamy Boże
zapewnienia o miłości, która daje samą siebie. TUTAJ JEST OJCIEC, KTÓRY BIERZE
W RAMIONA SWOJE DZIECI, TULI JE I CHRONI PRZED WSZELKIM ZŁEM. Nie należy więc
rozglądać się i słuchać, choćby to, co słyszymy, wydawało się być zgodne z
prawdą. Ale jeśli nie pochodzi z tej wspólnoty, skoro o tym nie mówi
kapłan, nie należy tym interesować się. 
Tutaj
Bóg niesie do nas słowo miłości, pokoju, nadziei.
Dusza
doświadczając tego, może być pewna, ze JEST TO BOŻE SŁOWO, BOŻA OBECNOŚĆ I
DZIAŁANIE. A gdy słucha innych słów, doświadcza niepokoju i zamiast zająć się
Bogiem, miłowaniem Go, zaczyna zajmować się zupełnie czymś innym. To sygnał, iż
to, czemu dała posłuch, nie pochodzi od Boga. A możemy słyszeć przeróżne
informacje i wieści, co jakiś czas dochodzące do naszych uszu. Budzą one
niepokój, a nawet strach. Nie należy ich słuchać, lecz całemu zatonąć w Bogu,
wpatrywać się w Niego, kochać Go. 
  • Dzięki temu
    nasze serce będzie cały czas spokojne. 
  • Nasze życie
    będzie spokojniejsze. 
  • A i na zdrowiu
    zaoszczędzimy, bo różne niepokoje i lęki powodują w organizmie choroby, nie
    służą nam. 
Jakże
jeszcze mała w nas wiara i jakże mało ufności.
A Bóg oczekuje
od nas tylko tyle, 
-
że posłuchamy Go, że przyjmiemy Jego miłość i pozwolimy, aby On napełnił nas
pokojem; 
-
że przyjmiemy Jego ramiona i bezpieczeństwo, jakie On nam daje. 
Bądźmy
jak małe dzieci, które z racji tego, że są maleńkie, mieszczą się całe w
ramionach swojego taty.
Pozwólmy Bogu, aby nas ukrył w swych ramionach i
cieszmy się poczuciem bezpieczeństwa, pokojem, tą miłością, którą otrzymujemy.
Bóg nie chce wprowadzać do naszych serc strachu. 
Kiedy
Jezus przyszedł na ziemię i przemawiał do ludzi, nie groził im, nie straszył,
ale mówił z miłością, przygarniał, wprowadzał pokój, uzdrawiał, czynił ich
szczęśliwymi.

Nawet jeśli poruszał serca, mówiąc prawdę o ludzkich słabościach, to przecież
zawsze mowa była o miłości, o miłosiernym Ojcu. Tylko ci, którzy nie
chcieli przyjąć Jego słów, buntowali się. Jezus, gdy nazywał rzeczy po imieniu,
nie był przyjmowany przez to grono. TEN, KTO OTWIERA SWOJE SERCE, KTO PRAGNIE
SŁUCHAĆ, OTRZYMUJE OD BOGA ZAWSZE SŁOWO MIŁOŚCI I MIŁOSIERDZIA, SŁOWO POKOJU,
ŁAGODNE, DELIKATNE, SŁOWO, KTÓRE UZDRAWIA, a nie powala czy burzy. 
Jeśli
więc chcemy żyć w pokoju, to idźmy za Bożym słowem i starajmy się, na miarę
swoich sił, realizować je.
Starajmy się wpatrywać w swojego Umiłowanego. Dla
Niego wykonywać wszystkie czynności i stawać się miłością pośród swojego
środowiska. Nie słuchajmy tego, co przychodzi z zewnątrz, ale w swoim sercu
nieustannie przebywajmy w obecności Bożej i radujmy się nią. CZYŻ MOŻE BYĆ
COŚ NIOSĄCEGO SERCU WIĘKSZĄ RADOŚĆ NIŻ OBCOWANIE Z BOGIEM? Nie zajmujmy się
więc niczym innym. Otwórzmy się na Tę obecność i żyjmy z Bogiem w swoich
sercach. Jemu wszystko powierzajmy, Jemu się ofiarowujmy, stale go pytajmy i
stale słuchajmy. 
Żyjąc
w zjednoczeniu z Bogiem, stajemy się maleńkim płomieniem miłości w Kościele. IM WIĘCEJ TYCH
PŁOMIENI, TYM SZYBCIEJ ZAPŁONIE KOŚCIÓŁ, TYM SZYBCIEJ TA MIŁOŚĆ ROZPRZESTRZENI
SIĘ. Nie czyńmy niczego innego, starajmy się tylko płonąć.
Połóżmy swoje serca na ołtarzu,
prosząc o ten pokój, o tę miłość i bezpieczeństwo; prosząc, by miłość
zawładnęła całkowicie nami i już na zawsze stała się naszą przewodniczką. 
 
Modlitwa
 
Jezu, jakże pragnąłbym upodobnić się do
Twojej Matki. Jakże chciałbym, aby moja dusza nabrała Jej kształtów. Zapraszam
Cię, Maryjo, abyś przeniknęła moją duszę, byś w niej zamieszkała; aby moja
dusza przypominała Ciebie. Ty, Maryjo, przyjmuj w swoje objęcia we mnie Jezusa.
W Twoich ramionach będzie najszczęśliwszy. Ty się módl we mnie, adoruj Go i kochaj.
A ja po prostu będę klęczeć u Waszych stóp. Będę wpatrywać się w dwa Serca,
które należą do mnie, są we mnie. Będę kochać, cały czas kochać. Będę
przysłuchiwać się, Matko, Twojej modlitwie i jako małe dziecko będę powtarzać
Twoje słowa, bo sam nie potrafię modlić się jak Ty. 
Pragnę kochać Ciebie, Jezu, taką miłością,
jaka jest w Sercu Maryi. Pragnę słuchać Cię tak, jak Matka Najświętsza Ciebie
słucha. I pragnę zwracać się do Ciebie z taką miłością, z jaką Ona
wypowiada do Ciebie każde słowo. Dziękuję Ci, Jezu, że dałeś mi Maryję, że
uczyniłeś Ją moją Matką. Dziękuję Ci, że dajesz to światło, to zrozumienie, Kim
może być Twoja Matka dla wszystkich ludzi. Dziękuję Ci za wszystkich świętych,
którzy obierali sobie Maryję za Matkę, żyjąc z Nią w ogromnej bliskości. I
dając o tym świadectwo Kościołowi, sprawiali, że i inne dusze szły ich wzorem.
Dziękuję Ci za szczęście, jakim jest należeć do Twojej Matki, przyjąć Ją do
swojego serca. Dziękuję za to, że Jej Duch przenika moją duszę i nabiera
ona kształtów podobnych do Niej. Dziękuję Tobie, Maryjo, że we mnie bierzesz w objęcia
Jezusa, że Go adorujesz i kochasz; że modlisz się we mnie.
Pragnę uwielbić Ciebie, Jezu. Pragnę
kochać Ciebie jak Maryja. Tak jak Ona nosiła Ciebie w sobie, tak i ja pragnę
nosić Cię w swym sercu i nieustannie Ciebie adorować. Maryję nazywa się Żywą
Monstrancją. I ja pragnę stać się taką monstrancją. Moje siły są za małe. Wiem,
że to, co moje jest niczym. Ale jeśli moja dusza upodobni się do Maryi, wtedy
stanę się monstrancją Twoją. Zapraszam Ciebie, Maryjo. Zamieszkaj we mnie.
Niech Twój Duch przenika moją duszę, niech nabiera Twoich kształtów, aby
monstrancja, jaką się staję, była najpiękniejsza, najcenniejsza. Ty nadaj jej
piękno i blask, świętość i czystość A Jezus, który zamieszka w środku, będzie
cieszył się Twoim pięknem, Twoją czystością i miłością. Jakże kocham Ciebie,
Jezu. Pragnę być cały Twój. Pragnę całe życie Tobie oddać. Chcę Ci dać każdą
moją myśl, każde słowo i każdy czyn. Najpiękniej i najdoskonalej czyni to
Maryja. Dlatego otwieram serce, aby Twoja Matka zamieszkała we mnie, aby przenikała
moje życie, by ukryła mnie pod swoim płaszczem, wzięła do swojego Serca, by
mnie pouczała. Jakże pragnę, Jezu, być jak Maryja i kochać Ciebie tak doskonałą
miłością jak Ona. Chciałbym nieść Ci radość, czynić Cię szczęśliwym i być
zawsze z Tobą, w każdym momencie. Pragnę kochać Cię miłością, która nie lęka
się niczego; miłością po krzyż, która Ci towarzyszy aż po śmierć, która się nie
cofa, lecz pragnie wszystkiego, co Twoje. Chcę kochać Cię, Jezu, tak, by całym
sobą czuć Krzyż, tulić go do siebie, całować Twoje Rany i zbierać Twoją Krew.
Pragnę adorować Ciebie umęczonego, przyjmować z rąk Matki Twoje biedne Ciało
zdjęte z krzyża i wraz z Nią towarzyszyć Ci we wszystkim. Chcę w sobie – taka
jak Maryja – doświadczać wszystkiego, co Twoje, by w pełni uczestniczyć w Twym
życiu. A poprzez to uczestnictwo mieć też swój udział w Dziele Zbawczym, byś
przeze mnie mógł ratować dusze. Bo Ty ponad wszystko umiłowałeś dusze i
szczęśliwy jesteś wtedy, kiedy one idą do Nieba; gdy przyjmują Twoją miłość i
na nią odpowiadają. Jeśli więc Matka Twoja, Jezu, upodobni mnie do siebie,
jeśli będzie żyć we mnie swoim życiem i będzie we mnie kochać, będę zdobywać
dla Ciebie dusze i sprawiać Ci radość. Kocham Ciebie, Jezu, i należę tylko do
Ciebie.
Jesteś, Jezu, moją miłością. Jesteś
wielkim szczęściem mojego serca. Jesteś życiem mojej duszy. Jesteś wszystkim.
Moje serce, gdy przychodzisz, doznaje wielkiego wzruszenia i szczęścia.
Chciałbym wyrazić swoją miłość, a brakuje mi słów. Chciałbym Ciebie uwielbić, a nie
potrafię. Cały się Tobie oddaję, prosząc, byś uczynił ze mną, co zechcesz. Będę
Ci służyć, żyć dla Ciebie, wszystko czynić z miłości do Ciebie. Ty mi jedynie
daj ku temu siły. Pobłogosław, bo tylko dzięki Tobie mogę tak czynić. Tylko
dzięki Tobie.
 
Refleksja
 
Tylko
wtedy, gdy dusza słucha Boga i jest posłuszna Jego nakazom, może być PEŁNA
POKOJU. Wtedy wie, 
-
że realizuje Bożą wolę, 
-
że spełnia się całkowicie, 
-
i ma poczucie bezpieczeństwa, bo wie, że Bóg się nią opiekuje, a wszystko, co
się wydarza, jest z Jego ręki. 
Dusza potrafi wtedy przyjąć wiele, w
pokoju serca iść przez kolejne dni, przyjmując wydarzenia i nie niepokojąc się
różnymi sprawami. Ważnym jest, BY DUSZA RZECZYWIŚCIE BYŁA POSŁUSZNA BOGU. 
Wielu świętych, którzy mieli wewnętrzne
wskazania co do ich drogi, nie stałoby się świętymi, gdyby słuchali świata
zewnętrznego, a nie tego, co Bóg mówił im w duszy. Kościół nie zdobyłby
tego bogactwa za ich pośrednictwem. Również i my nie moglibyśmy ubogacać się,
gdyby nie to, że były dusze, które, posłuszne Bogu, szły dokładnie tą drogą,
którą On im wytyczył. Nie słuchały tego, co na zewnątrz, nie szukały innych
dróg ani duchowości, ale szły tą jedną, wytyczoną przez Boga drogą. 
My również, jeśli chcemy wypełnić Bożą
wolę w sposób doskonały, jeśli chcemy, aby Bóg poprzez nasze dusze również
rozdawał bogactwo Kościołowi, idźmy dokładnie wytyczaną nam drogą. Nie
słuchajmy tego, co na zewnątrz, abyśmy mogli żyć w pokoju, pełnią miłości,
którą daje nam Bóg.
Błogosławię
was. W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. 


<-- Powrót