Rozważania

Nr. 50  Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie (Łk 4,24-30)

„Żaden
prorok nie jest mile widziany w swojej Ojczyźnie”
(Łk 4,24-30). Gdy słuchamy
tych słów, wydaje nam się to oczywiste w odniesieniu do Żydów i do Jezusa. A
jednak słowa te skierowane są do każdego, nie tylko do żyjących razem z Jezusem;
skierowane są do każdego z nas. W każdym człowieku jest niebezpieczeństwo, iż
nie do końca otwiera się na pouczenia, na zwracaną uwagę, szczególnie wtedy,
gdy dotyczy to słabości; wtedy, gdy ukazywana jest prawda nie zawsze przyjemna,
czasem bardzo gorzka. Jakże ważne jest, by CZŁOWIEK POTRAFIŁ OTWORZYĆ SIĘ DO
KOŃCA NA PRAWDĘ, którą Bóg objawia człowiekowi chociażby przez innych ludzi.
Kiedy brak jest otwartości pojawia się dokładnie to, co widać u Żydów; pojawia
się oburzenie, sprzeciw, chęć zamknięcia ust. Żydzi chcieli wręcz uciszyć
Jezusa, zrzucając Go ze skały. 
Prawda, którą Jezus im głosi nie dociera do
ich serc, nie dokonuje przemiany.
Brak w tych sercach otwartości. W tych
sercach brak jest pokory, aby dokonała się przemiana, aby Bóg mógł uleczyć to,
co jest chore. Niekoniecznie tutaj chodzi o ciało, dotyczy to również duszy. CZŁOWIEK
MUSI POKORNIE STANĄĆ PRZED BOGIEM, z pokorą musi słuchać Słów Bożych, z pokorą
musi przyjmować to, co słyszy od innych, WTEDY DOTRZE DO NIEGO PRAWDA, wtedy ją
usłyszy. JEŚLI BĘDZIE OTWARTY, POKORNY – TA PRAWDA MOŻE PRZEMIENIĆ GO, może go
uleczyć.
Pokorę znajdujemy w postawie Naamana, o
którym mówi dzisiejsze pierwsze czytanie
(por. (2 Krl 5,1-15a). Syryjczyk Naaman
przyszedł do proroka Elizeusza z nadzieją, że zostanie uzdrowiony. Jego
pierwszą reakcją była niecierpliwość, zdenerwowanie, gniew, wręcz oburzenie.
Ale za namową swoich sług zrezygnował z postawy pełnej gniewu i pychy, niejako
uniżył się. Zrobił to, o czym mówił Prorok i został uzdrowiony. Mimo pierwszej
reakcji – takiej, jaka często pojawia się w ludzkich sercach – jednak pokora
zwyciężyła i odszedł przemieniony. 
Pokora otwiera przed człowiekiem nowe życie,
nowy świat.
Człowiek żyjąc w swojej pysze obraca się tylko wokół siebie. Obraca
się w swoim świecie; świecie, który nie jest światem czystym, światem miłości,
światem Boga. Żyje w świecie, który jest skażony i w związku z tym nabiera tego
skażenia do swego wnętrza. Żyje tym, co jest skażeniem świata. Jego dusza
choruje. Nierzadko też odbija się to na zdrowiu fizycznym lub też psychicznym. 
Postawa pokory, decyzja na pokorę
otwiera przed człowiekiem zupełnie inny świat, inne życie
, ponieważ POPRZEZ
POKORĘ CZŁOWIEK ZBLIŻA SIĘ DO BOGA. Człowiek niejako wchodzi do innego świata,
świata Bożego i może w tym świecie doznawać przemiany poprzez łaskę otrzymywaną
przez Boga. Może oczyszczać się, a oczyszczenie zdejmuje z niego trąd – trąd
świata pełnego grzechu. Jeśli człowiek stara się trwać w pokorze, drzwi
Bożego świata są otwarte i łaska nieustannie płynie. Człowiek doznaje
nieustannie oczyszczenia. 
Nie jest łatwe trwać ciągle w pokorze,
ciągle przed Bogiem, ciągle w wielkiej otwartości serca
, bo człowiek jest
słaby, ale WARTO NIEUSTANNIE POWRACAĆ. A więc w chwilach, gdy człowiek sobie
przypomni o pokorze, o Bogu, o tym, że pragnął trwać w Bożej obecności, POWINIEN
OD RAZU, NATYCHMIAST POWRACAĆ. A więc: 
- przychodzić pod Krzyż, 
- z pokorą uznawać swoją słabość, 
- kłaść ją u stóp Jezusa, 
- prosić o miłosierdzie. 
Gdy człowiek stara się żyć w Bożej
bliskości, gdy chce nieustannie adorować Boga, gdy stara się to czynić, choć
co rusz słabości dają o sobie znać, jednak JEGO SERCE CORAZ BARDZIEJ NAPEŁNIA
SIĘ ŚWIATŁEM. Pomimo słabości serce powoli, stopniowo, ale systematycznie
doświadcza przemiany i uświęcenia. Wtedy też zdolny jest człowiek do odbierania
świata i innych ludzi w sposób zbliżony do Boskiego. Patrzy na innych i zaczyna
widzieć innych ludzi przez pryzmat Bożej obecności, Bożej miłości. Gdy stara
się trwać przy Bogu, ma również siły ku temu, by wybierać: 
- nowe spojrzenie na innych, 
- nowy sposób myślenia o innych, 
- nowy sposób wartościowania
wszystkiego. 
Serce ludzkie jest bardziej
skłonne ku dobremu, skłonne ku miłości, skłonne ku miłosierdziu. Dokonuje
różnych wyborów. Gdy dokonuje właściwych wyborów, otrzymuje swoistą nagrodę – BÓG
WYLEWA NA DUSZĘ KOLEJNE ŁASKI.
Patrząc, na wspomnianą przez Jezusa w
dzisiejszej Ewangelii, wdowę z Sarepty Sydońskiej
, która podzieliła się z prorokiem Eliaszem ostatnią garścią mąki, ostatnimi kroplami oliwy (por. 1Krl 17,8-24),
można poprzez porównanie zobaczyć, w jaki sposób nagradzana jest dusza, która
właśnie z pokorą, z otwartością stara się – pomimo bardzo licznych słabości –
trwać przy Bogu i żyć dla Niego. Wybory tej duszy w oparciu o Boże wartości,
Bożą miłość, Bożą dobroć, procentują wielką łaską. Wdowa, o której słyszymy dzisiaj
w Ewangelii, przez cały czas suszy znajdowała w swoim dzbanie możliwość
przeżycia kolejnego dnia. Cały czas jej naczynia napełniały się. Ona, jej
dziecko i Prorok mieli co jeść. Każdego dnia Bóg jej błogosławił, choć inni już
przymierali głodem. Jej jedyny czyn – jeden, jedyny raz w pokorze i
dobroci swego serca oddała ostatnią mąkę, ostatnią oliwę, by przygotować posiłek
dla Proroka. To był jej jeden uczynek! Odpowiedzią Boga była WIELKA
OBFITOŚĆ, bowiem mogła ona wyżywić się z synem i z Prorokiem przez wiele
następnych dni. 
Taką obfitość Bóg wylewa na każdą duszę;
obfitość swojej łaski, która karmi duszę, dając jej życie, napełniając duszę
nie tylko jedną konkretną łaską, ale OBDARZAJĄC DUSZĘ WIELOŚCIĄ ŁASKI. Poprzez jedną
łaskę dusza otwiera się i poznaje inne łaski Boże, poznaje samego Boga.
Doświadczając w sercu wdzięczności stara się częściej odpowiedzieć na Boże wezwanie.
Odpowiadając – otrzymuje kolejne łaski. 
I tak, nieraz jedna pokorna postawa,
jedna postawa miłości,
dobra skierowanego ku człowiekowi, jedna odpowiedź Bogu
na Jego zaproszenie sprawia, że DUSZA DOZNAJE ZWIELOKROTNIONEJ ŁASKI. Stąd to
porównanie do oczyszczenia, uzdrowienia z trądu, a więc z choroby, która jest
chorobą śmiertelną, straszną. Również porównanie do pożywienia, które
otrzymywała wdowa przez wiele kolejnych dni, choć wcześniej wydawało się, że umrze.
Bóg duszy, która:
- pokornie przed Nim staje, 
- pokornie Go słucha, 
- otwiera swoje serce, 
- słucha Boga i stara się być
Jemu posłuszna, Jego nakazom, Przykazaniom, 
DUSZY TAKIEJ BÓG BŁOGOSŁAWI I
UDZIELA ŁASK NIEPORÓWNYWALNIE WIĘCEJ NIŻ DUSZA WYKAZAŁA SIĘ CZYMŚ WOBEC BOGA. 
Warto o tym pamiętać. W różnych
momentach swojego życia, kiedy słyszy się Słowo, które porusza serce, dotyka
serca, a które nie jest łatwym słowem – tak jak w dzisiejszej Ewangelii nie
było łatwe dla Żydów usłyszeć Słowa Jezusa – jednak WARTO PRZYJĄĆ TE SŁOWA, OTWORZYĆ
SIĘ NA NIE, BY OBFITOŚĆ ŁASKI SPŁYNĘŁA NA SERCE I NA ŻYCIE CZŁOWIEKA. By
poprzez zamknięcie się na Słowo Boże, Słowo pouczenia, na wskazania Boże,
człowiek nie znalazł się w gronie Żydów, którzy stanęli potem po drugiej
stronie, znaleźli się po przeciwnej stronie niż Jezus. Z jednej strony
obfitość łaski i życie; z drugiej – odrzucenie, znalezienie się w grupie, która
tak sprzeciwia się Jezusowi, że chce Go zabić. 
Nikt z nas oczywiście nie myśli w ten
sposób,
że chciałby znaleźć się w tej grupie, że poprzez swój brak
otwartości w takiej grupie się znajduje. Jednak, tak jak mówiliśmy jakiś czas
temu, człowiek dokonując wyborów wybiera zawsze albo dobro, albo zło. Albo
wybiera bycie przy Jezusie w czasie Jego Męki, towarzyszenie Mu w różnych
momentach, kiedy cierpi, wybiera wspieranie Go swoją obecnością, miłością, by
umocnić Jezusa w Jego postawie miłości, w Jego odpowiedzi na zło miłością, albo
też znajduje się po drugiej stronie i swoją postawą, czynem jak gdyby wzmacnia
zło, które atakuje Jezusa. Coś w tym jest, że CZŁOWIEK MOŻE ZNALEŹĆ SIĘ W
GRUPIE TYCH, którzy nastają na życie Jezusa, bo NIE CHCE SŁYSZEĆ SŁÓW PRAWDY. 
Połóżmy swoje serca na Ołtarzu.
Poprośmy, by Bóg w te serca wlał wielkie pragnienie Boga, byśmy mogli wyśpiewać
razem Psalmistą słowa dzisiejszego Psalmu
(Ps 42,2-3; Ps 43,3-4), o tym, iż i my pragniemy samego Boga, Jego bliskości,
Jego obecności w naszym życiu; że tak: Jak
łania pragnie wody ze strumieni, tak my jesteśmy spragnieni Boga. A to pragnienie
jest tak wielkie w naszych sercach, iż nie potrafimy o niczym innym myśleć, do
niczego innego dążyć – TYLKO BÓG! Poprośmy o taką łaskę.
 
Modlitwa
 
Umiłowany mój!
Dziękuję Ci, że mogę być tutaj i że mogę trwać w Twojej obecności. Dziękuję Ci,
że mogę ten czas spędzać właśnie w tym miejscu, gdzie Ty jesteś Gospodarzem,
gdzie Twoja obecność tak bardzo się zaznacza. Dziękuję Ci, że mogę słuchać
Twego Słowa. Dziękuję, że mogę uczestniczyć w Twojej Ofierze. Dziękuję Ci, że
mogę Ciebie przyjąć do mojego serca. Dziękuję Ci, że jesteś we mnie. Dziękuję
Ci, że nic nie muszę robić, a jestem cały czas blisko Ciebie i cały czas płyną
łaski. Obdarowywana jestem Twoją miłością w niepojęty sposób. Nieustannie
napełniasz moje serce, nieustannie przemieniasz moją duszę, bo w Twojej
obecności człowiek nie pozostaje taki sam – doznaje przemiany. Dziękuję Ci,
Jezu! 
Pragnę
odpowiedzieć miłością. Chcę po prostu być tutaj u stóp Twoich, patrzeć na
Ciebie i kochać. Chcę, Jezu, napełniać się Tobą, cieszyć się, że jesteś obecny
i że moje serce jest Twoją świątynią, Twoim mieszkaniem. Zachwycam się tym, tą prawdą,
że uczyniłeś mnie swoją świątynią, że mieszkasz we mnie. To jest niebywałe.
Pragnę, Jezu, trwać w uniżeniu przed Tobą, uznając w Tobie mojego Pana, mojego
Boga, uznając w Tobie Króla, Władcę wszechświata. Kiedy uznaję Ciebie za mojego
Boga, za mojego Króla, kiedy tak uniżam się przed Tobą, doznaję wielkiej
miłości z Twojej strony. Moje serce obejmuje tak czuła miłość, wypełnia tak
cudowna miłość, że choć uniżam się, jak potrafię najbardziej, to czuję się
wywyższana, czuję się podnoszona, tulona w Twoich objęciach. Dziękuję Ci, Jezu!
Pragnę uwielbić Ciebie, pragnę wyznać miłość. Chcę Ci tę miłość wyśpiewać. 
 
***
Dziękuję Ci,
Jezu za każde Twoje Słowo, za każde pouczenie, za wszystko, czym pragniesz
wzbogacać moją duszę i czym chcesz mnie prowadzić, za każdą Twoją wolę wyrażoną
w różny sposób i poprzez różne osoby i sytuacje. Dziękuję Ci, Jezu, za to, że
nieustannie pragniesz prowadzić mnie, nieustannie chcesz mnie chronić.
Troszczysz się o mnie. 
Proszę Ciebie,
abyś pomógł mi przyjmować właściwą postawę w moim życiu, abym poprzez postawę
mogła jak najlepiej Tobie służyć, mogła jak najlepiej Ciebie słuchać i
wypełniać Twoją wolę. Pomóż memu sercu być pokornym. Dopomóż z pokorą wszystko
przyjmować. Podpowiadaj mi w różnych sytuacjach w ciągu dnia, gdzie jeszcze
powinnam pokornie stanąć przed drugim człowiekiem, przed sytuacją, przed Tobą w
tych sytuacjach. Podpowiadaj mi proszę, kiedy mam otworzyć serce jeszcze
szerzej, kiedy okazać dobroć, miłość, miłosierdzie, kiedy posłuchać Twego Głosu,
gdy przemawiasz do mnie. Tak trudno mi, Jezu, w tym hałasie, który jest wokół
mnie usłyszeć nieraz Twój Głos. Chciałabym, Jezu, przyjmować taką postawę, jaką
miał Naaman czy wdowa. Chciałabym mieć to poddanie, uległość, to posłuszeństwo.
Chciałabym, Jezu, być otwartą. Wszystkiego mi brakuje, składam się z samych
słabości. 
Więc proszę
Ciebie, abyś Ty obdarzał mnie wszystkim, czego potrzebuje moja dusza, aby z
pokorą, wiernością realizować Twoją wolę. Chciałabym żyć u Twych stóp, Jezu;
żyć nieustannie pod Krzyżem. Chciałabym stale patrzeć na Ciebie, na Twoje Rany,
kochać je. O mój, Jezu – Ty wiesz, jak bardzo pragnę. Chciałabym stale, Jezu,
Twoje Rany zalewać moimi łzami, całować je, opatrywać. Chciałabym stale wpatrywać
się w Ciebie, być przy Tobie, kiedy cierpisz i mówić Ci o miłości. Wiem, Jezu,
to byłoby takie małe nic, ale wiesz to byłoby wszystko z mojej strony. To
byłoby z mojej strony wielkie, choć tak prawie niezauważalne, patrząc obiektywnie.
Myślę jednak, że doznawałbyś pocieszenia, umocnienia. Razem byśmy trwali. 
Pragnę tego,
Jezu. Pragnę tej łaski, by mój wzrok był skierowany stale do wewnątrz, bym
stale miała otwarte oczy i bym stale widziała Ciebie. Jakże lubię patrzeć na
Ciebie, Jezu! Dziękuję Ci za tę łaskę, za te chwile, kiedy widzę, kiedy mogę
patrzeć, obejmować Ciebie wzrokiem, kiedy mogę widzieć Twoją twarz, Twoją
głowę, całą poranioną i koronę; kiedy mogę widzieć Twoje ramiona, Twoje ręce.
Dziękuję Ci, że mogę oglądać Twoje Rany, że pozwalasz mi dotykać ich, że sam
mnie w nich zanurzasz, że obmywasz mnie swoją Krwią. To najcudowniejsze chwile,
Jezu! Chciałabym, żeby trwały cały czas. 
Pragnęłabym
stale, Jezu, wypełniając swoje obowiązki, adorować Ciebie. Ja wiem, Jezu, mówisz
o tym, aby rano podać taką intencję. Modlę się o to i mówię Ci, że wszystko Ci
ofiarowuję, wszystko czynię dla Ciebie, że cokolwiek czynię – niech będzie
adoracją Twego cierpienia, Twojej Męki, Twego Krzyża. Ja tęsknię za Tobą tak
bardzo. Udziel mi tej łaski, proszę! Umocnij mnie w nieustannej Adoracji, w miłości.
Właśnie wtedy, kiedy udzielasz mi takich łask, wtedy mam siłę, by wypełniać
Twoją wolę, by iść, z pokorą przyjmować różne rzeczy i z miłością otwierać się
na innych. 
Więc, proszę,
teraz mi udziel też tych łask, teraz mnie pobłogosław, teraz mnie umocnij we
wszystkim, abym mogła być Twoja – zawsze, w każdym momencie przy Tobie.
Pobłogosław mnie, Jezu!
 
Refleksja
 
Kiedy dusza stara się trwać w Bożej
obecności, w obecności Boga w jej wnętrzu, wtedy też ma siłę, potrafi
przyjmować z pokorą, z uległością różne sprawy i wydarzenia. Wtedy potrafi
okazać pokorę, wtedy potrafi otworzyć serce, by żyć miłością, dając świadectwo
o miłości w swoim środowisku. Wtedy jednocześnie otrzymuje od Boga ciągłe umocnienie,
ciągle łaski, jest prowadzona. IM BARDZIEJ DUSZA OTWIERA SIĘ NA ŁASKI, IM
BARDZIEJ OTWIERA SIĘ NA OBECNOŚĆ BOGA, TYM BÓG OBFICIEJ JESZCZE JĄ OBDARZA. 
Pamiętajmy o obfitości Bożych łask, o
uzdrowieniu z trądu – co było największym szczęściem dla Syryjczyka Naamana; o
obfitości pożywienia przez wiele, wiele dni – co było wybawieniem dla wdowy z
Sarepty Sydońskiej. KAŻDY Z NAS DOŚWIADCZAĆ MOŻE TAKIEJ OBFITOŚCI I TAKICH ŁASK,
gdy:
- będzie starał się otwierać
serce na obecność Boga, 
- będzie starał się przyjmować z
pokorą pouczenia
- i będzie je realizować. 
To wszystko ze sobą się łączy –
otwartość, pokora, łaski, umocnienie, miłość, obfitość – wszystko jest
połączone. 
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. 


<-- Powrót