Rozważania

Nr. 55  Dni skupienia – 4-5 kwietnia 2014 r.

Wprowadzenie
 
Jezus przygotowuje się do najważniejszego
wydarzenia, do wypełnienia swego powołania, swojej misji tutaj na ziemi.

Nie pozostało już wiele czasu. Oczekuje od swoich bliskich, od Apostołów, że
będą słuchać Go i rozumieć to, co mówi do nich. A jednak okazuje się, że
Apostołowie nie rozumieją, a wręcz nie przyjmują zapowiedzi o Męce. Jezus
przeżywa bardzo trudne chwile. Czuje się osamotniony, ponieważ nie ma nikogo,
kto zrozumiałby to, co ma się wydarzyć; zrozumiałby Jezusa, który przygotowuje
się do tych wydarzeń. Dlatego Jezus cały zwraca się ku Ojcu, dlatego Jego
relacja z Ojcem jest nieustannie tak bezpośrednia, w otwartości. Jednocześnie
mówiąc, przemawiając, nauczając zwraca uwagę wszystkich na Ojca i na to, iż On
posłany jest przez Ojca. 
Jezus nie przychodzi sam od siebie, nie
zaświadcza sam o Sobie.
ON PRZYCHODZI OD OJCA. Nie jest kimś, kto pojawia się
znikąd, ale jest Kimś, kto jest posłany przez Kogoś bardzo ważnego. Jest Kimś,
kto ma głębokie korzenie w rodzie ludzkim, a jednocześnie jest Kimś, kto
pochodzi od Boga, przychodzi od Ojca. Dlatego Jego posłannictwo jest tak ważne
i dlatego Jego nauka powinna być przez ludzi przyjęta. Jezus nie naucza czegoś od
Siebie, to nie jest Jego prywatna nauka, ale przychodzi do ludzi z nauką od
Ojca. Mimo to, wie, że nie zostaje przyjęty. Jest niezrozumiany. Przeżywa,
doświadcza samotności. Do Męki pozostało niewiele czasu. Mimo, że wspomina o
Męce, mimo, że mówi już Apostołom o tym, co się wydarzy – jest Sam,
niezrozumiany.
Dzisiaj postaramy się zrozumieć samotność
Jezusa w Jego przygotowaniach do Męki
, w Jego oczekiwaniu na Mękę,
przeżywaną nie tylko w momencie Męki, ale wcześniej w niezrozumieniu przez otoczenie
tak naprawdę, Kim jest Jezus i jakie ma zadanie do wykonania. Postaramy się
otworzyć serca na to, Kim jest Jezus, a więc na Tego, który jest posłany przez
Boga Ojca. W ten sposób przyjmiemy całego Boga i przyjmiemy całą misję, którą
ma Jezus wykonać. Przyjęcie, otwarcie serca, próba zrozumienia Jezusa będzie
wsparciem, oczekiwaniem razem z Nim na nadchodzące wydarzenia; będzie
pocieszaniem Jezusa w Jego osamotnieniu. 
Ponieważ spotykamy się przed Triduum
Paschalnym
, będziemy starali się zrozumieć, w jaki sposób mamy towarzyszyć
Jezusowi, pod jakim kątem otwierać serca, by rzeczywiście być blisko Jezusa i
by ta nasza bliskość była dla Niego pomocą, pocieszeniem, wsparciem. Człowiek
nie jest w stanie wiele czynić. Cierpienie Jezusa jest niewyobrażalne. Człowiek
nie uniesie nawet połowy takiego cierpienia, ale otwarcie serca i próba
zrozumienia tego, co doświadcza Jezus jest już pomocą i pocieszeniem. Więc i my
będziemy starali się otwierać serca i sercem przylgnąć do Jezusa jednocześnie
otwierając się na tajemnicę, jaką przynosi ze sobą Jezus:
- tajemnicę Jego pochodzenia, 
- tajemnicę Jego jedności z
Ojcem, 
- tajemnicę, Kim tak naprawdę
jest Jezus. 
Z tej tajemnicy wypływa zrozumienie misji – Dzieła Zbawienia. To tylko
namiastka całej głębi, jaką może doświadczać dusza, która pragnie żyć w
zjednoczeniu z Bogiem. To zbliżanie się do Jezusowego Serca, by współczuć z
Nim, a więc czuć, doświadczać, rozumieć, co dzieje się w Jego Sercu. Nie jest
to proste, ale jest to możliwe, aby otworzyć się na zrozumienie, poznanie, na
towarzyszenie Jezusowi w Jego przygotowaniach w ostatnich dniach przed Męką i w
Jego Męce. Postarajmy się czynić wszystko sercem, z miłością. Miłość ułatwia,
pomaga; miłość najlepiej tłumaczy, otwiera oczy, pokazuje. A więc starajmy się
z miłością otwierać się na to dzisiejsze spotkanie z Jezusem. 
Na ten czas
błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
 
Kazanie
 
Jezus przygotowuje się już do Męki. Po
to przyszedł na ziemię, aby wypełnić to jedno najważniejsze zadanie – ZBAWIĆ
CAŁĄ LUDZKOŚĆ. Żył przez cały czas z tą świadomością, co nastąpi, do czego musi
się przygotować. Gdy gromadził wokół Siebie uczniów, gdy wybierał grono
Apostołów myślał o tych Trzech Dniach. W sposób szczególny myślał o Wielkim Czwartku,
o Wielkim Piątku. Jezus wiedział, jak będzie wyglądał ten czas, wiedział
dokładnie, co Go czeka. Do tego czasu chciał przygotować ludzkie serca. Aby
przygotować ludzkie serca musiał wyjawić, Kim jest i skąd pochodzi. 
Jego pochodzenie jest zarówno ludzkie jak i
Boskie.
Ludzie przede wszystkim patrzyli na Jezusa jako na człowieka, który
pochodzi z jakiejś rodziny. Tę Rodzinę niektórzy znali. W momencie, kiedy Jezus
mówi o swoim Boskim pochodzeniu, kiedy objawia swego Ojca, doświadcza
niezrozumienia, doświadcza wręcz odrzucenia. Boskie pochodzenie Jezusa nie
mieści się w ludzkich głowach; jest trudne do przyjęcia dla zamkniętych serc.
Jednak jest ono niezmiernie ważne, ponieważ Jezus przychodzi, by objawić miłość
Boga, by ta miłość zbawiła całą ludzkość. Kiedy naucza, kiedy mówi, pokazuje,
objawia miłość, miłosierdzie chce, by w ten sposób Bóg został poznany. Chce
objawić ludzkim sercom swoją misję i zaświadczyć o tym, iż nie przychodzi sam
od Siebie. Nie pojawia się znikąd, ale przychodzi od Boga. Przychodzi z bardzo
konkretną nauką i przychodzi w konkretnym celu. Ta nauka – to MIŁOŚĆ, a celem jest
– NAJWYŻSZY, NAJWIĘKSZY CUD MIŁOŚCI, CZYN MIŁOŚCI, a więc ZBAWIENIE, POKONANIE
SZATANA DOKONANE NA KRZYŻU. Jezus co jakiś czas mówi o swojej łączności z
Ojcem. Mówi, że przychodzi od Niego, że Jego nauka pochodzi od Ojca i że
cokolwiek czyni, czyni, bo tak chce Ojciec, bo On został przez Ojca posłany,
pouczony. Im bardziej Jezus ukazuje swoje pochodzenie, objawia, Kim jest; im
bardziej objawia Bożą miłość, tym trudniej zamkniętym sercom zrozumieć tę
prawdę i ją przyjąć; tym bardziej zaczyna doświadczać niezrozumienia i
odrzucenia przez wiele serc do tego stopnia, że faryzeusze chcą Go zabić. 
Ale przecież Jezus zgromadził grono
przyjaciół.
Miał Apostołów. Po to ich zgromadził wokół Siebie, by objawić
Prawdę i by mogli tę Prawdę przyjąć. Oni przez trzy lata żyli z Jezusem dzień w
dzień, chodzili z Nim, słuchali Jego nauk, widzieli dokonujące się przez Niego
cuda, sami doświadczali od Niego ogromnej miłości. Zresztą Jezus nauczał nie
tylko całe tłumy, On często brał tych dwunastu i tylko im wyjaśniał pewne
rzeczy. On ich uczył, On ich wychowywał tak, jak wychowuje się dzieci. Patrząc
na Niego Apostołowie uczyli się miłości. Czuli, że przygotowuje ich do czegoś
wielkiego, jednak ich ograniczone umysły i serca nie potrafiły zrozumieć w
pełni tej nauki i tych zapowiedzi. Każdy z nich miał swoje wyobrażenie misji
Jezusa i nie potrafili rozstać się ze swoim sposobem myślenia, pozostawić go.
Jezus przed Męką, co jakiś czas mówił im, co Go czeka, a jednak w tym momencie
zamykały się ich serca. Ci, którzy wydawać by się mogło kochali Go, którzy
zapewniali Go o swojej miłości, którzy usługiwali Mu, pomagali Mu, w tym
momencie zamykali się na Prawdę. Nie przyjmowali słów o Męce. 
Dlatego Jezus był bardzo samotny, dlatego
czuł samotność nieustannie.
Jako człowiek doświadczał nieustannie samotności.
Kiedy przychodził do domu, kiedy co jakiś czas powracał, Maryja widziała Jego
oczy, czuła sercem Jego smutek. Wiedziała, że z tym, co nosi w Sercu jest sam
tu na ziemi. Jezus żył w nieustannym złączeniu z Ojcem. I to z Nim omawiał
każdy dzień, omawiał swoją misję. Wszystko przyjmował od Ojca i wszystko Ojcu
oddawał. To Ojciec był Tym, który wiedział, który Go posyłał, który Go przygotowywał,
który dzielił z Nim Jego smutek i Jego samotność. 
Jako Matka Maryja doświadczała Jego samotności w swoim Sercu. Wiele razy,
gdy przychodził do domu, siadał u Jej stóp, tak jak to czynił, gdy był
dzieckiem i przytulał się. Maryja czuła wtedy, co dzieje się w Jego Sercu.
Wtedy był niczym dziecko, które czując, doświadczając samotności szuka ramion
matki, aby się w nie wtulić. Chociaż był dorosłym mężczyzną, potrzebował Matki.
Potrzebował serca otwartego, które przyjmie Jego przygotowywanie się na Mękę;
przyjmie Go jako Tego, który nie jest zwykłym człowiekiem, ale jest Bogiem,
który chce objawić światu miłość. Dokona to w sposób niezwykły, straszliwy dla
Niego samego. Tak jak każdy człowiek potrzebował zrozumienia. Potrzebował
drugiego serca, które będzie z Nim współczuło, które zrozumie, co przeżywa i
będzie razem z Nim nieść ten ciężar.
Apostołowie nie potrafili otworzyć się na
taką Prawdę.
Cały czas była różnica między Jezusem a Apostołami. On był
Nauczycielem, Mistrzem, a oni stale uczyli się, stale byli jak dzieci. Jezus
potrzebował kogoś, kto będąc w jakimś stopniu na równi z Nim, rozumiejąc Go,
będzie niósł z Nim świadomość, co Go czeka. Mimo udzielanej łaski Apostołowie
nie potrafili otworzyć się na niezwykłe zaproszenie Jezusa do współuczestnictwa
w Męce. Dlatego cierpienie Jezusa było jeszcze większe. BYŁ SAM. Był sam
właściwie przez cały czas. NIE MIAŁ PRZY SOBIE CZŁOWIEKA – PRZYJACIELA, KTÓRY
BY Z NIM WSPÓŁODCZUWAŁ TO SAMO, który by przyjął Jego misję, który by zgodził
się na taką misję. 
Pozostało już niewiele czasu do Triduum Paschalnego,
dlatego dzisiaj to spotkanie poświęcone właśnie osamotnieniu Jezusa,
przeżywaniu przez Niego samotności, choć był nieustannie wśród Apostołów.
Ogromnym wyróżnieniem dla duszy jest możliwość współodczuwania z Jezusem. Jezus
do tego współodczuwania zaprasza również każdego z nas. Można różnie
odpowiedzieć na to zaproszenie, można różnie je przyjąć:
- można wykazać obojętność, 
- można wykazać niezrozumienie, 
- można stwierdzić, że właściwie
nie wiadomo o co chodzi: modlę się, uczestniczę w Drodze Krzyżowej; 
- można nie rozumieć tak do końca,
na czym ta samotność Jezusa polega, przecież miał Ojca; z tym, że jak każdy
człowiek potrzebował również człowieka bliskiego sobie; 
- ale można też na to niezwykłe
zaproszenie ODPOWIEDZIEĆ MIŁOŚCIĄ. 
Kiedy człowiek
kocha
, to nawet, jeśli nie rozumie drugiej osoby, może współczuć z tą osobą i
okazać chęć bycia z nią razem w trudnych chwilach. To jest pomocą dla tej
osoby, pocieszeniem, umocnieniem – sama miłość. Więc i każdy z nas, choć nie do
końca rozumie, choć nie wie, w jaki sposób mógłby współtowarzyszyć Jezusowi w
Jego przygotowaniach, to JEŚLI KOCHA: 
- może w pewnym stopniu
współcierpieć z Jezusem, 
- w pewnym stopniu ulżyć Jego
cierpieniom, 
- sprawić, że Jezus nie będzie
się czuł już tak samotny. 
Co roku Kościół przeżywa najpierw Wielki
Post, potem Triduum Paschalne. To są miliony ludzi.
I wśród tych milionów
ludzi Jezus jest samotny, jest niezrozumiany. Większość dusz traktuje Wielki
Post i Triduum jako wspomnienie przeszłości; jako coś, co się odbyło i jest
tylko przypomnieniem tamtego wydarzenia. Nie posiadają stosunku emocjonalnego do
Jezusa i do tych wydarzeń. Dość obojętnie przechodzą przez Wielki Post i
Triduum, patrząc jak gdyby z zewnątrz. Natomiast Kościół nie po to przeżywa co
roku Wielki Post i Triduum, by stanąć z boku i sobie przypomnieć o jakimś
wydarzeniu, ale po to: 
- by każdy człowiek mógł otworzyć
serce i wejść w duchowy świat doświadczając, przeżywając to wydarzenie jako
dziejące się teraz, 
- aby każdy mógł otworzyć serce i
prawdziwie spotkać się z Jezusem, 
- by to spotkanie było
autentycznym spotkaniem z Bogiem; spotkaniem, które przemieni serce i życie
człowieka;
- aby dzięki temu nastąpiło
zbliżenie do Boga, 
- aby człowiek zaczął prawdziwie
żyć z Bogiem.
Dzisiaj otwarte są wrota świata duchowego.
Dzisiaj Jezus doświadcza samotności. On przeżywa swoją samotność teraz,
On teraz przygotowuje się do Męki. On teraz przemawia do tłumów i
teraz tłumaczy Apostołom, co Go czeka. To teraz dokonuje się w
świecie duchowym. Jest taka możliwość, trudna do pojęcia przeciętnemu
człowiekowi, ale jest taka możliwość przeżywania wraz z Jezusem wszystkiego, co
było Jego przeżyciem, co jest teraz Jego przeżyciem. On teraz
przeżywa osamotnienie, bo nie rozumieją Go nawet ci najbliżsi. 
Jeśli w twoim sercu jest, choć trochę
miłości,
jeśli w twoim sercu jest pragnienie, by kochać Jezusa: 
- wyraź to pragnienie; 
- wyraź to, iż pragniesz
towarzyszyć Jezusowi w każdym dniu Jego przygotowań;
- wyraź w swoim sercu, że Go
kochasz i że przyjmujesz Go jako Tego, który pragnie zbawić ciebie i cały
świat; 
- że przyjmujesz Go jako Syna
Bożego, jako Tego, który pochodzi od Boga Ojca i przynosi od Boga Ojca
niezwykły dar miłości i miłosierdzia;
- wyraź swoją miłość;
Miej
świadomość
, że wokół Jezusa są faryzeusze, którzy słysząc o pochodzeniu Jezusa,
gdy słyszą o powoływaniu się na Boga Ojca jeszcze bardziej zapalają się
nienawiścią i chęcią uciszenia Jezusa, zabicia Go. W ich sercach jest bunt,
sprzeciw na Prawdę, którą objawia im Jezus. 
  • Ty tę Prawdę przyjmij! 
  • W swoim sercu przyjmij zjednoczenie Jezusa z
    Ojcem i z Duchem! 
  • Przyjmij całą Prawdę, którą objawia Jezus Żydom! 
Nie
przyjmowanie Jego nauki, Prawdy, którą przynosi – Prawdy o Ojcu, Prawdy o Nim,
Prawdy o miłości Boga do człowieka, Prawdy o Zbawieniu – JEST CIERPIENIEM
JEZUSA. Ty możesz przyjąć tę Prawdę.! W ten sposób okażesz miłość Jezusowi. 
Św. Tereska od Dzieciątka Jezus
zapragnęła być ofiarą miłości.
Mając łaskę, iż Bóg cały wypełniony jest
miłością i tą miłością pragnie obdarzać każdego człowieka – a jednak zdając
sobie sprawę, że człowiek nie przyjmuje tej miłości i Bóg cierpi, bo miłość nie
jest przyjmowana – zapragnęła całą tę miłość przyjąć stając się ofiarą miłości.
Nasza Wspólnota idzie tą drogą – Maleńką Droga Miłości i każdy z nas na swój
sposób, tak jak potrafi i rozumie również stara się przyjmować miłość i kochać
tą miłością. Możemy – jak św. Tereska – PRZYJĄĆ NA SIEBIE CAŁĄ MIŁOŚĆ, OFIAROWAĆ
SIĘ BOGU JAKO OFIARA MIŁOŚCI. 
Oddanie się Bogu na ofiarę niesie pewne
skutki.
Bóg obdarza taką duszę ogromną łaską. Dusza ta staje się bardziej
wrażliwa na uderzenia Serca Bożego, tzn. lepiej odczuwa miłość Bożą, rozumiejąc
potrzeby Bożego Serca, rozumiejąc niejako Jego smutki i radości.
  • Jeśli w twoim sercu powstaje takie pragnienie,
    aby rzeczywiście kochać Boga największą miłością, by współodczuwać z Nim
    wszystko, co się dzieje w Jego sercu, by towarzyszyć Jezusowi na Jego drodze, w
    Jego misji na ziemi, by współcierpieć z Nim, współczuć z Nim – WYRAŹ SWOJĄ
    MIŁOŚĆ DO NIEGO, powiedz o swojej miłości do Boga. 
  • Jeśli doświadczasz, iż w twoim sercu tak za
    bardzo tej miłości nie ma i nawet cierpisz z tego powodu, że nie potrafisz
    kochać, powiedz Bogu, że ty PRAGNIESZ KOCHAĆ, że WYRAŻASZ TAKĄ WOLĘ, IŻ CHCESZ
    PRZYJĄĆ CAŁĄ JEGO MIŁOŚĆ, jaką On zlewa na dusze; całą Jego miłość, której nie
    przyjmują dusze, ty przyjmiesz i od tej pory chcesz być całkowicie Jego,
    należeć do Niego. 
Składasz
siebie Bogu na Ołtarzu w ofierze miłości, aby przyjmować wszystko to, co jest w
Jego Sercu, aby razem z Nim przeżywać dokładnie drogę Jezusa. To nawet nie
będzie pójście obok, ale bycie niejako w Sercu Jezusa i w Jego Sercu
przeżywanie tego wszystkiego, co On doświadcza. 
Były, są i będą, choć nieliczne, to
jednak będą takie dusze
, które idąc tą samą drogą, którą przeszła św. Tereska
od Dzieciątka Jezus, drogą, którą szła sł.B. s. Konsolata, dusze te zjednoczone
z Jezusem razem z Nim niosą Krzyż i uczestniczą w Dziele Zbawienia dusz. To
one będąc w sercu Jezusa podtrzymują istnienie świata. Wszystko dzieje się
mocą Bożą, ale te dusze mają w tym ogromny udział. A Jezus dzięki tym duszom
nie jest samotny. Może im powierzać swoje tajemnice, tajemnice Dzieła
Zbawczego; powierzać wszystko, co się z tym Dziełem wiąże, a przede wszystkim
na nich może składać całą miłość odrzucaną przez inne dusze. 
Jeśli w swoim sercu czujesz to Boże
zaproszenie, to
  • Złóż swoje serce na Ołtarzu i oddaj Bogu na
    ofiarę miłości.
  • Powiedz, że ty pragniesz przyjąć całą Jego
    miłość, że pragniesz towarzyszyć Jezusowi we wszystkim, że pragniesz Go kochać
    najgoręcej. 
  • Powiedz, że nie chcesz, aby czuł się samotny. W
    tobie ma przyjaciela. To prawda – słabego, małego, ale przyjaciela, który
    otwiera swoje serce, bo pragnie Go bardzo kochać; przyjaciela, który sercem
    będzie starał się zrozumieć. 
  • Powiedz, że ty wierzysz, że jest Synem Boga, że
    od Niego przychodzi i że wypełnia misję przez Niego powierzoną.
  • Podziękuj Mu za to wszystko, co czyni; za to
    wszystko, czego dokonuje dla ciebie również. 
  • Wyraź pragnienie należenia do Niego całym sobą.
 
Dziękczynienie
 
Mój Jezu! Moje
serce trwa w zadziwieniu. Nie potrafię, Jezu, zrozumieć wielkości obdarowania.
Jak niezwykłym jest Twoje zaproszenie? Jak niezwykłym jest zaproszenie do
współuczestniczenia w Twoim cierpieniu, w Twoim smutku, w Twoim osamotnieniu?
Sercem czuję, Jezu, że zapraszasz mnie do niezwykłej głębi, cudownej tajemnicy
– do zjednoczenia z Tobą. Tak bardzo doświadczam swojej małości, tak bardzo
doświadczam wszystkich swoich słabości, a jednak Ty Jezu zapraszasz mnie pomimo
to. 
Pragnę
odpowiedzieć na Twoje zaproszenie. Tak bardzo chciałabym, Jezu, kochać Ciebie
wielką miłością, aby sercem przylgnąć do Twojego Serca i razem z Tobą wszystko
przeżywać. I znowu, Jezu, doświadczam oschłości mego serca, tak zimne jest, tak
obojętne. Porusz je! Porusz, aby zaczęło bić Twoim rytmem, aby zaczęło kochać,
aby zaczęło odczuwać to, co Ty czujesz – każdy Twój smutek. Aby każde
poruszenie Twego Serca odbijało się echem w moim. Ożyw moje serce, niech żyje,
ale Twoim życiem. 
Dziękuję Ci,
Jezu, za to wielkie obdarowanie. Wiem, Jezu, że Ty obdarowujesz mnie
nieustannie. Wiem, że otrzymuję ogromną ilość tych łask. Jak słabe jest moje
serce, jak ślepe, że nie dostrzega i nie rozumie tych łask. 
Ty ożyw moje serce! 
Spraw, aby przejrzało! 
Daj, aby zobaczyło Twoje łaski i
aby uwielbiło Ciebie! 
Niech od dzisiaj, Jezu, moje
serce kocha! 
Od dzisiaj niech bije tak, jak Ty
chcesz! 
Od dzisiaj niech czuje wszystko,
co Ty i w Twoim Sercu jest! 
Od dzisiaj,
Jezu, chcę iść razem z Tobą wszędzie; tam, gdzie Ty, tam i ja będę. Cokolwiek
będzie w Tobie, w Twoim Sercu i ja pragnę odczuwać, razem z Tobą współczuć.
Oddaję się Tobie, Jezu, cała na ofiarę miłości. Pragnę przyjąć całą Twoją
miłość, którą odrzucają inne dusze. Przyjmuję wszystkie konsekwencje tego
ofiarowania. Nie chcę znać, Jezu, od tej pory niczego innego, tylko Twoją
miłość. Twojej miłości chcę służyć i Twojej miłości chcę poświecić całe moje
życie. Wyrzekam się swego „ja”, swoich pragnień, wyrzekam się wszystkiego, co
moje. W zamian za to przyjmuję Twoją miłość, Twoje życie, Twoją misję: 
- przyjmuję Ciebie, Jezu, który
jesteś Bogiem; 
- przyjmuję Tego, od którego
przychodzisz; 
- przyjmuję Tego, który jest
Miłością między Tobą a Ojcem;
- przyjmuję całą Ciebie, Trójco
Święta, prosząc, abyś włączyła mnie w Twoją miłość.
Proszę Boże,
abyś ukrył mnie w swoim wnętrzu i pozwolił uczestniczyć w Dziele, które
przeprowadzasz. Daję Ci całą siebie. 
 
Adoracja Najświętszego Sakramentu  (1)
 
Jezu! Moja
Miłości! Obudziłeś moje serce. Sprawiłeś, że moje serce zapragnęło na nowo
kochać. Moje serce poruszone Twoim zaproszeniem zapragnęło, Jezu, wielkiej
bliskości z Tobą. 
Jezu! Dziękuję
Ci za to, że przyszedłeś do mojego serca i że w głębi serca słyszę teraz ciągłe
zaproszenie. Dziękuję, że jesteś obecny we mnie, że doświadczam Twojej
obecności. Dziękuję, że słyszę Twój Głos, który mówi, aby towarzyszyć Tobie we
wszystkim; który mówi, że chcesz dzielić ze mną swój smutek i swój ból. Ale
najważniejsze – mówisz o miłości. Dziękuję Ci, Jezu, za miłość! Dziękuję Ci za
to, że na nowo doświadczam tej miłości; na nowo usłyszałam, że mnie kochasz i
na nowo zapragnęłam odpowiedzieć na Twoją miłość. Dziękuję Ci, Jezu! Pragnę
Ciebie uwielbić całym sercem i pragnę Ci podziękować.
 
***
Dziękuję Ci,
Jezu! W moim sercu rośnie pragnienie, aby być przy Tobie w każdym momencie, aby
sercem obejmować Twoje cierpienie, Twój ból, Twój smutek, Twoje opuszczenie,
Twoją samotność. Pragnę, Jezu, nieustannie wpatrywać się w Ciebie, patrzyć na
każdy Twój ruch, iść za każdym Twoim krokiem. W takich momentach, kiedy jest Ci
szczególnie ciężko, pragnę wyrażać swoją miłość, mówić Ci o miłości. Chcę,
Jezu, podnosić Ciebie, chcę opatrywać Twoje Rany, chcę zasłaniać Ciebie sobą,
kiedy Ciebie biczują. Moim wielkim pragnieniem, Jezu, jest to, abyś pozwolił mi
dotykać swoich Ran. Dajesz mi łaskę miłości Twoich Ran. Pragnę, Jezu, abyś
pozwolił mi dotknąć, abyś pozwolił mi całować je. Moje serce ogarnia
wzruszenie, bo dajesz mi widzieć Siebie. Całą mnie rozpalasz miłością. Cała
Ciebie kocham i cała Ciebie pragnę. 
Dopóki, Jezu,
nie wezwałeś mnie po imieniu, nie znałam, co to miłość, nie znałam Ciebie, choć
uważałam siebie za wierzącą. Ale kiedy wezwałeś mnie po imieniu, kiedy
dotknąłeś mojego serca, zapragnęłam tej miłości, zapragnęłam ją poznać i
odpowiedzieć na nią. Ty poszedłeś dalej ze swoją łaską. Okazałeś mi szczyt
swojej miłości i zapragnęłam tego szczytu. Tym szczytem jest Krzyż. Twoja łaska
sprawiła, że zupełnie inaczej patrzę na Twój Krzyż, inaczej patrzę na Twoje
Rany. Kocham Twój Krzyż, Jezu! Kocham Ciebie wiszącego na Krzyżu! Kocham każdą
Twoją Ranę! Do każdej się tulę, każdą zalewam swoimi łzami i każdą opatruję.
Każda jest mi droga najbardziej. Dlatego dzisiaj, Jezu, gdy mówisz o swoim
osamotnieniu, moje serce od razu wyrywa się do Ciebie i pragnie Ciebie
zapewnić, że kocham Ciebie. 
Wierzę w Ciebie, który jesteś
Synem Boga! 
Jesteś Zbawicielem, moją
Miłością! 
Jesteś Królem mojego serca,
największą jego Tęsknotą! 
Jesteś wszystkim dla mnie, Jezu! 
Bez Ciebie nie mogę już żyć! 
W Tobie widzę moje szczęście! 
W Tobie jest moje życie, moja
radość! 
W Tobie jest wszystko! 
Dlatego
pragnę, Jezu, przylgnąć jeszcze bardziej do Ciebie, aby poczuć bicie Twojego Serca,
aby lepiej zrozumieć Twój smutek i Twoje osamotnienie. Nie chcę, żebyś się czuł
samotny. Wiem, taka mała dusza, która nie ma żadnych sił, nic nie potrafi, nic
nie znaczy niewiele może Ci dać miłości. Moja miłość tak słaba i tak marna. Ale
myślę, Jezu, że skoro obudziłeś moje serce do miłości, skoro zaprosiłeś mnie,
to znaczy, że choć takie małe „nic”, to jednak może Ciebie trochę pocieszyć.
Będę, Jezu, po prostu przy Tobie. Będę Ciebie kochać. Nic uczynić nie mogę, ale
mogę kochać. Nie pojmę, Jezu, wielkich Twoich tajemnic, one przerastają mnie.
Ogrom Twoich tajemnic, ich wielkość i moc wprawia w drżenie moje serce. Ono
jest za małe. Ale ja będę kochać Ciebie, Jezu, bez względu na to, czy rozumiem,
czy nie rozumiem. Będę Ciebie kochać! Wiem też, bo sam to powiedziałeś, że
miłość wszystko tłumaczy, że ona objawia sercu wszystko i sprawia, że serce
więcej rozumie. Więc ufam, że gdy przytulę się sercem do Twojego Serca, to moje
serce więcej będzie rozumiało i lepiej będzie mogło Ciebie pocieszać. Pragnę,
Jezu, znać każdy Twój smutek, odczuć każdą Twoją samotność, doświadczyć w swoim
sercu każde Twoje cierpienie. Chcę Ci towarzyszyć we wszystkim. Dziękuję Ci, że
mnie do tego zapraszasz, że i o mnie pomyślałeś, o takim małym „nic”. Dziękuję
Ci, Jezu! Moje serce pragnie Ci śpiewać, wielbić Ciebie i dziękować Ci. Moje
serce, Jezu, pragnie Ciebie uwielbiać. Pragnie Tobie śpiewać o miłości. Całe
pragnie unieść się do Ciebie, do Nieba, by razem z Aniołami i ze Świętymi
wielbić Twoją miłość, wielbić Twoją dobroć, uwielbiać Twoją Potęgę i moc. 
Pragnę Ciebie, Jezu, uwielbiać! 
Pragnę uwielbiać Ciebie Ojcze i
Ciebie Duchu! 
Bądź uwielbiona Trójco Święta!
 
***
Dziękuję Ci,
Boże! Porwałeś moje serce do uwielbienia. Wypełniłeś moje serce radością,
przeniknąłeś je swoją miłością. Wiem, że należy do Ciebie. Wiem, że wszystko
chcę czynić dla Ciebie. Pragnęłabym, Jezu, nieustannie tak Tobie śpiewać,
nieustannie radować się, nieustannie wielbić. Chciałabym, Jezu, nieustannie
oddawać Ci cześć i w pokorze chylić głowę do samej ziemi. Chciałabym, Jezu,
stale całować Twoje stopy i Rany na Twoich stopach, ciągle wyznawać, że jesteś
moim Królem, moim Bogiem. Nieustannie chciałabym prosić, abyś czynił mnie swoją
własnością, abyś pozwolił mi służyć Tobie, być Twoją. 
Mój Jezu!
Napełnij moje serce wytrwałością, siłą, wiarą, ufnością. Spraw swoją łaską, by
to, co dzisiaj zapoczątkowałeś trwało we mnie. Prowadź mnie tą drogą, Jezu!
Pragnę patrzeć na Ciebie z miłością. Pomóż mi skierować mój wzrok do wnętrza
mojego serca i nieustannie znajdując Ciebie w moim sercu patrzeć na Ciebie.
Chciałabym, widząc Ciebie wyczytywać z Twoich oczu wszystko. 
O, mój Jezu!
Jesteś Miłością moją, Umiłowanym moim, słodyczą serca, rozkoszą mojej duszy,
wielkim pragnieniem moim i tęsknotą! Dziękuję Ci za tę łaskę! Moje oczy
przejrzały, serce otworzyło się. Dziękuję Ci! 
Pragnę stale,
Jezu, z miłością wpatrywać się w Ciebie, z miłością towarzyszyć Ci we
wszystkim. Każdego dnia, w każdej minucie i sekundzie być przy Tobie. Wiem
Jezu, już niedługo. Chcę Jezu jak najlepiej odpowiedzieć na Twoje zaproszenie.
Będę, Jezu, całym sercem kochać Ciebie, towarzyszyć Ci, abyś nie był samotny.
Całym sercem, Jezu, będę tulić się do Ciebie i pamiętać o Twojej Męce. Całym
sercem będę brać Twój smutek na siebie. Będę przyjmować każde Twoje Słowo i
rozważać je w sobie, przechowywać z wielką czcią. Niczego nie opuszczę. Każdego
dnia, Jezu, cokolwiek będziesz mówił, wszystko Jezu, będę podejmować z
miłością. Kiedykolwiek odczujesz odrzucenie, to zwróć się do mnie, Jezu. Ja
Ciebie przyjmę za wszystkie dusze. Za wszystkich, którzy odrzucili miłość
Twoją, ja Ciebie przyjmę. W moim sercu masz mieszkanie, Jezu, na zawsze. Będę
kochać Ciebie za wszystkie dusze. Nie wiem, Jezu, jak, ale w Tobie, kiedy dusza
kocha, wszystko jest możliwe. Skoro budzisz takie pragnienia – niemożliwe
pragnienia do zrealizowania – to znaczy, że Ty je będziesz realizował we mnie. Wiem
Jezu, że świętości nie osiąga się samemu, o własnych siłach. Świętością
obdarzasz Ty i obdarzasz tych najmniejszych i najsłabszych, którzy w pokorze
przyjmują swoją małość i w pokorze Tobie służą. Obdarzasz tych, którzy
uwierzyli w niemożliwe, więc ja teraz, Jezu, będę wierzyć w niemożliwe. Będę
wierzyć w to, że zapragnąłeś dla mnie wielkiej miłości; miłości, jaką jeszcze
nikt Ciebie nigdy nie kochał; że zapragnąłeś duszy, w której będziesz mógł
złożyć całą swoją miłość odrzucaną przez innych. Wierzę Jezu, że zapragnąłeś
duszy, która będzie towarzyszyć Ci w Twoim smutku, w Twojej samotności, w Twoim
opuszczeniu; że zapragnąłeś duszy, której będziesz mógł powierzyć wszystko,
każdy ból, że będziesz mógł podzielić się z tą duszą wszystkim. Wierzę, że
zapragnąłeś duszy, która będzie tak mała, że wszystko przyjmie od Ciebie, bo
nie będzie posiadała ani odrobiny wielkości w sobie, ani odrobiny siły, aby
cokolwiek robić samemu.
Znalazłeś,
Jezu, taką duszę. Ty najlepiej wiesz, jak bardzo jestem słaba. Ty mnie znasz
najlepiej, wszystkie moje słabości, Ty znasz moje życie i wiesz, jak bardzo
Ciebie zasmucałam. Ty wiesz, że zdolna jestem do każdego grzechu. A to, że nie
popełniłam wszystkich, to tylko Twoja łaska, bo mnie uchroniłeś od tego.
Niczego sobie nie mogę przypisać – żadnego dobra, żadnej chwały, żadnej
zasługi. To ja jestem, Jezu, tą duszą. Otwieram serce, wyciągam dłonie, będę
oczekiwać od Ciebie wszystkiego. 
Będę przy Tobie, Jezu! 
Cokolwiek Twoje Serce zechce mi
dać – ja przyjmę!
Czymkolwiek zechcesz się
podzielić – ja przyjmę!
Razem z Tobą będę nieść, Jezu,
dźwigać razem z Tobą, smucić się razem z Tobą, płakać razem z Tobą i cieszyć
się razem z Tobą!
Chcę tylko
prosić o jedno: 
Nie wypuszczaj mnie ze swoich
ramion! 
Nie pozwól mi odejść! 
Nie pozwól mi odwrócić wzroku od
Ciebie! 
Jezu, tak
pragnę! Tak pragnę Ciebie! Tak pragnę żyć z Tobą, wtulona w ramiona Twego
Krzyża! Tak pragnę!
Nie chcę,
Jezu, niczym Ciebie zranić, zasmucić. Nie pozwól mi. Raczej pozwól mi umrzeć
niż bym miała Ciebie zranić, zasmucić. Skoro jestem tak blisko Twoich Ran, tak
blisko Twego Serca, to najdrobniejszy mój grzech rani Ciebie boleśnie, bo
dotyka bezpośrednio Ciebie. 
Moja Miłości!
Ukryj mnie w swoim Sercu! Ukryj mnie w swoich Ranach! Ukryj mnie w Sobie.
Pozwól memu sercu, by mogło zaspokajać Twoje Serce, by mogło zaspokajać Twoją
potrzebę miłości, by mogło zaspokajać Twoją potrzebę obdarowywania miłością.
Należę do Ciebie Jezu. Jestem tylko Twoja, a Ty czyń, co zechcesz. 
 
***
Dziękuję Ci,
Jezu, za wszystko. Za ten czas tak piękny, za spotkanie z Tobą, za Twoją
bliskość i za to, że ożywiłeś moje serce; za wszystko, co się w nim pojawiło.
Dziękuję Ci, Jezu! 
Proszę, abyś
pobłogosławił teraz nas i aby Twoje błogosławieństwo utrwaliło wszystko, co
było doznaniem naszych serc. Niech Twoje błogosławieństwo da nam siłę i
wytrwałość w realizacji tego, co nasze serca poznały i zapragnęły. Dotknij
jeszcze raz naszych serc i pobłogosław je!
 
Wprowadzenie w drugi dzień
 
Postarajmy się nadal zbliżać do Jezusa.
Postarajmy się otwierać serca na Jego niezwykłą, cudowną obecność. Postarajmy
się otwierać serca na świat duchowy, ponieważ do tego świata zaprasza nas Bóg. 
- Aby wejść do tego świata –
POTRZEBNA JEST POKORA; 
- Aby zauważyć czyjeś cierpienie
– POTRZEBNA JEST POKORA. 
Dopiero wtedy, gdy człowiek
wyjdzie poza krąg swoich zainteresowań, kiedy wyjdzie poza siebie, wtedy może
zauważyć innych. Jeśli chodzi o Jezusa trzeba prawdziwej pokory, by zauważyć,
by zobaczyć Jego obecność. Jezus jest Tym, który ma doskonałą pokorę. Nie
narzuca się, nie przychodzi z siłą, ale przychodzi po cichu. On nigdy nie czyni
gwałtu, nigdy nie wtargnie do serca. Jest cichy i pokorny. Daje jednocześnie
każdemu człowiekowi tak wielką wolność, że wszystko – każda myśl, każde
pragnienie, wszystko, co ludzkie jest w stanie przesłonić Jezusa. Potrzebna
jest pokora, by człowiek zrozumiał, iż to, co jest jego własne, ludzkie musi
być zapomniane, musi być odsunięte na bok, aby można było spotkać się z Bogiem.
Nie da się połączyć tego, co ludzkie, tych wszystkich słabości z tym, co
Boskie, z obecnością Jezusa. Zawsze trzeba dokonać wyboru. 
Dlatego postarajmy się dzisiaj rezygnować z
siebie podczas każdej modlitwy, konferencji, kazania.
Podczas spotkań z
ludźmi i rozmów starajmy się rezygnować z siebie pamiętając o tym, że wszystko,
co jest nasze, ludzkie może przesłonić nam Jezusa, nie pozwolić spotkać się z
Nim, bo: 
- On jest cichy, 
- On jest pokorny, 
- On się nie narzuca, nie wchodzi
gwałtem do serca, 
- On cierpliwie czeka. 
Kiedy będziemy rezygnować z siebie, gdy
zaczniemy zauważać obecność Jezusa, wtedy też będziemy mogli zobaczyć to, co
jest w Jego Sercu, to, co przeżywa. A Jego Serce obejmuje wszystko i
wszystkich. Jego serce doświadcza każdego bólu, który jest na świecie, Jego Serce
troszczy się o każdą duszę, Jego Serce prowadzi każdą sprawę. Wtedy i my w
swoim sercu zaczniemy doświadczać troski o dusze, o świat, o Kościół i będziemy
doświadczać również cierpienia z tym związanego. Jednak najpierw potrzebna jest
pokora, rezygnacja z siebie, by mogło dojść do spotkania serca z Bogiem, do
spotkania dwóch serc: Boskiego i naszego. I by Bóg mógł przelać całego Siebie w
nas.  
Błogosławię
was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
 
Adoracja Najświętszego Sakramentu  (2)
 
Witaj, mój
Jezu! Kłaniam Ci się do samej ziemi, uznając w Tobie mojego Pana. Proszę, czyń
mnie swoją własnością. Chcę być Twoim sługą, chcę być Twoim niewolnikiem.
Całuję, Jezu, Rany Twoje na stopach i tulę się do nich. Pozwól mi Jezu,
pozostać tak, choć przez chwilę. Kiedy patrzę na Ciebie nie mogę nadziwić się
Jezu, jak bardzo jesteś pokorny. Przecież jesteś Władcą całego świata, Stwórcą,
a jednak, gdy przychodzisz do mnie jesteś tak delikatny. Nie wchodzisz do
mojego serca siłą, nie narzucasz się, Ty pokornie czekasz u drzwi mego serca.
Niezwykłe jest to, Jezu, że pozwalasz, aby to, co moje – zwykła myśl –
sprawiało, że zapominam o Tobie, o Tobie nie myślę. Moja zwykła, nędzna myśl
zasłania Ciebie. Jak wielka musi być Twoja pokora! Jak bardzo, Jezu, szanujesz
wolność moją, którą mi sam dałeś! Rozumiem, Jezu, że: 
- abym ja mogła Ciebie widzieć, z
Tobą się spotykać – również MUSZĘ STAĆ SIĘ POKORNĄ;
- aby usłyszeć Twój Głos, aby
zrozumieć Twoje cierpienie, zobaczyć Twój smutek –  MUSZĘ BYĆ POKORNĄ, muszę przestać myśleć o
sobie; 
- by móc zobaczyć Ciebie – MUSZĘ
ZREZYGNOWAĆ Z TEGO, CO MOJE. 
Jak wielka
musi być moja pycha, skoro najdrobniejsza moja sprawa całkowicie zasłania mi
Ciebie! Najdrobniejsza myśl, jakieś sytuacje, zdarzenia w życiu – wszystko to
wysuwa się na pierwszy plan, a Ty cichy i pokorny czekasz u drzwi mego serca.
Udziel mi Jezu Ducha pokory!
 
***
Jesteś, Jezu,
Bogiem Wielkim, Potężnym. Przychodzisz na ziemię z wielką misją, dokonujesz
wielkich rzeczy. Zapraszasz mnie do uczestnictwa w Twoim Dziele. Doskonale
znasz moją ludzką małość i wiesz, że nie jestem w stanie zrozumieć. Wiesz, że
to wszystko, co Twoje przerasta możliwości mojego umysłu, by pojąć; mojego
serca, by objąć. Mimo to, przychodzisz i zapraszasz. Ty – Wielki Bóg, a
zapraszasz takie małe „nic” i obdarzasz samym Sobą, pragnąc zamieszkać w moim
sercu tak słabym; w sercu, które nie potrafi kochać, nie potrafi niczego
zrozumieć. 
Wybacz mi,
Jezu, że również przeze mnie czujesz się samotny. Ja również zajęta jestem
swoimi sprawami i mam swoje wyobrażenia, co do Twojej Osoby, przez co zamykam
się na Prawdę, którą mi objawiasz. Nie chcę, Jezu, abyś był samotny.
Chciałabym, abyś dobrze się czuł w moim sercu. Chciałabym Ci towarzyszyć. Wiem
Jezu, że nie jestem w stanie nieść Twojego Krzyża, wiem, że nie jestem w stanie
wziąć od Ciebie nawet części Twojego cierpienia, wiem, że nie rozumiem tego
wszystkiego, co dokonujesz dla ludzi, nie rozumiem całej tej głębi, ale skoro
moje serce zostało poruszone, skoro w moim sercu słyszę Twoje zaproszenie, to
znaczy, że Ty chcesz, abym uczestniczyła w Twoim Dziele, w Twoim życiu, w
Twojej miłości. Nie ważna jest moja małość. Nie wiem, co będziesz czynił i w
jaki sposób, ale pragnę odpowiedzieć na Twoje zaproszenie i po prostu być przy
Tobie. Nie mogę do końca zrozumieć, co takie małe serce może Ci dać, w jaki
sposób może Ciebie wesprzeć, pocieszyć, ale skoro zapraszasz, to chcę
odpowiedzieć. Doświadczam tak cudownej miłości. Kochasz mnie miłością, której nie
da się określić słowami. Chcę na nią odpowiedzieć. Nie potrafię tak kochać, ale
pragnę. Będę starała się całkowicie usunąć z serca wszystko, co moje. I ufam,
że Ty będziesz dokonywał tego, co zechcesz we mnie. Wiem, że to, co Twoje jest
wielkie; to, co Twoje jest nieskończone, jest cudowne, więc dokonuj takich
rzeczy we mnie. Możesz sprawić, że: 
- moje serce, choć niczego nie
rozumie, nie ma w ogóle sił będzie przy Tobie i będzie kochać; 
- moje serce będzie wsparciem w
czasie Twojej samotności; 
- moje serce da pocieszenie, gdy
będziesz opuszczony; 
- moje serce będzie wylewać łzy
na Twoje Rany, gdy będziesz biczowany, torturowany, katowany, przybijany do
Krzyża. 
Wierzę w to, Jezu, że gdy będę
przykładać moje serce do Twoich Ran, gdy Ty będziesz wisiał na Krzyżu, doznasz
ulgi. Nie wiem, jak to się stanie. Niczego nie rozumiem, Jezu, ale daję Ci moje
serce. Wiem, że Ty potrzebujesz mojego serca.
 
***
Jezu mój!
Kocham Ciebie! Oddaję Ci całą siebie, w sposób szczególny oddaję Ci moje serce.
Władaj nim. Rezygnuję z siebie, z tego wszystkiego, co moje. Zdaję sobie
sprawę, że nie potrafię tego uczynić w sposób doskonały, więc proszę, abyś Ty
mi pomagał, abyś udzielał mi swojego Ducha, który pomoże mi zobaczyć, w których
momentach nie otwieram drzwi mego serca; w których momentach zasłaniam się
przed Tobą. Zadziwia mnie Twoja pokora, a jednocześnie przeraża mnie moja pycha.
To niezwykłe, Boże! Ty pozwalasz na wszystko człowiekowi, szanując człowieka,
dając mu wolność. Jezu, nie chcę, aby cokolwiek mojego przesłaniało mi Ciebie.
Zaradź moim słabościom. Zaradź, Jezu! Pomóż mi przylgnąć do Ciebie, otwierać
serce, wczuwać się w bicie Twojego Serca. Pomóż mi być z Tobą, abyś nie czuł
się samotny. Pomóż mi tak otwierać serce, aby ono towarzyszyło Tobie i aby było
dla Ciebie wsparciem. Jeśli chcesz składaj w moim sercu swoje tajemnice, aby
poprzez zrozumienie tych tajemnic moje serce mogło być jeszcze bliżej Twego;
aby Twoje nie czuło się samotne. Chcę być duszą, która będzie przyjmować Twoje
Słowo, która będzie przyjmować Twoje pouczenie, Twoją obecność, Twoje Dzieło,
która będzie Ciebie rozumieć, przez co nie będziesz sam.
Proszę, Jezu,
pobłogosław memu sercu, by otworzyło się dzisiaj i przyjmowało każdą Twoją
łaskę. Niech Twoja łaska poprowadzi mnie ku Tobie, do wnętrza Twego Serca.
 
Podsumowanie dni skupienia
 
  • Trwajmy w otwieraniu się na Serce Jezusa, na to,
    co w tym Sercu jest. 
  • Pokornie chylmy się przed Bogiem, który zaprasza
    nas do tak niezwykłego uczestnictwa w Jego życiu. 
  • Uświadamiajmy sobie wielkość obdarowania, nasze
    wywyższenie w zaproszeniu do współcierpienia, do współuczestniczenia w
    cierpieniu. 
  • Uświadamiajmy sobie niezwykłą pokorę Jezusa i
    to, że najdrobniejsza ludzka rzecz, myśl, pragnienie, wyobrażenie, marzenie,
    zainteresowanie, choć jest niczym wobec Boga, to jednak nie pozwala ludzkiemu
    sercu widzieć Go i spotkać się z Nim. 
Bóg niejako
uzależnia się od nas. Zobaczmy, jak dużo zależy od nas. W nasze ręce Bóg składa
możliwość spotkania się z Nim lub nie spotkania. Podziękujmy Bogu za obdarowanie
i za wywyższenie. Uwielbiajmy Go i zapragnijmy całym sercem uczestnictwa w Jego
życiu.
 
Niech nas nie zwiedzie fakt, że do
Triduum pozostało jeszcze troszkę czasu.
Starajmy się posłuchać pouczeń, które
były wczoraj i dzisiaj. Niech nasze serca zaangażują się w towarzyszenie
Jezusowi, w obecność, która stara się zrozumieć Jezusa i być przy Nim bardzo
blisko, w obecność miłującą. 
Człowiek przyzwyczaja się do tego, że wiele
otrzymuje od Boga
, często nawet nie zauważając tego. Dary traktuje jako coś
zwykłego do tego stopnia, że tych darów nie zauważa jako Bożych, ale jako coś,
co po prostu przydarza się; jako coś, co jest normalne, coś co się należy. Nie
rozumie, że wszystko jest darem Boga. Samo życie – to, że się rano człowiek
obudził; to, że jest zdrowy, że może iść do pracy; to, że spotyka takich czy
innych ludzi, każda sytuacja – wszystko jest darem Boga. 
Teraz otrzymujemy ogromny Dar, Dar
niezwykły
, bo jest to ZAPROSZENIE DO UCZESTNICTWA W PEŁNEJ MIŁOŚCI, W MIŁOŚCI
PRAWDZIWEJ. Otwierając serca na tę miłość stajemy się w pewnym stopniu podobni
do Boga. On pragnie naszej przemiany, naszego upodobnienia do Niego. Rozumiejąc
Jezusa, otwierając serce na Jego doświadczenie, Jego przeżycie, kochając Go,
otaczając miłością, poznajemy coraz bardziej to, Kim On jest. Poznajemy coraz
bardziej Boga, miłość i coraz bardziej ją przyjmujemy, coraz bardziej żyjemy
nią. To wszystko się ze sobą zazębia; jedno od drugiego zależy. Wszystko to
jest ważne. 
Więc powracajmy do tych pouczeń, by
niczego nie przeoczyć
, ale by starać się realizować wszystko, o czym mówi Bóg,
bo przecież wszystko, co mówi jest nam bardzo potrzebne, wszystko jest piękne i
wszystko jest darem niezwykłym dla nas. Rozradujmy nasze serca! Niech będą
pełne wdzięczności, niech uwielbiają Boga i niech się z Nim jednoczą. 
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót