Ewangelia z komentarzem

„Wtedy zapytali Go uczniowie: «Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» On odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał». Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.” (Mt 17, 10-13)

Komentarz: Jezus powoli przygotowuje swoich uczniów do nadchodzących wydarzeń. Czyni to delikatnie. Wybiera trzech najbliższych Mu, by im objawić więcej niż pozostałym. Chce, aby potem mieli siły znosić cierpienie Jego męki, by nie zwątpili, lecz zdołali podnieść się i zjednoczyć na powrót po rozproszeniu. Jezus wiedział dokładnie, jakie będą reakcje na widok Jego męki, co będzie się działo w ich sercach. Dlatego wybrał trzech spośród nich, aby ich wzmocnić i poprzez to objawienie dać siły. Choć wiedział, że pewne rzeczy, które teraz im objawia, będą zrozumiałe dla nich dopiero po Jego męce i zmartwychwstaniu. Ale myślał już o przyszłości. Przygotowywał ich, jak dobra matka przysposabia swoje dzieci do samodzielnego, dorosłego życia. Musi przygotować je przecież na różne sytuacje, jakie zdarzają się w życiu – również na cierpienie; nauczyć, jak to cierpienie przyjmować, czym ono jest, jakie są jego owoce. To właśnie czyni Jezus. Nie robi tego od razu, ale stopniowo. Niejako oswaja ich z myślą, że ich umiłowany Nauczyciel, Mistrz, będzie wiele cierpiał, jednak to będzie dla nich zbawiennym.

Serca uczniów mimo ciągłego przebywania z Jezusem, mimo wielkiego umiłowania Go, są zamknięte na myśl o konieczności cierpienia. Oni żyją tym Jezusem, który jest pełen mocy, uzdrawia, wypędza złe duchy, a zarzuty faryzeuszy zamienia w proch. Są zafascynowani nauczającym Jezusem, Tym, który ich zgromadził wokół siebie, który dokonuje tylu cudów. Nie wyobrażają sobie, że kiedyś może być inaczej. Oni temu Jezusowi – pełnemu siły – poświęcili wszystko: rodziny, majątek, pracę. Nie wyobrażają sobie, że mogłoby teraz się to wszystko zmienić.

Jezus zna ich serca. Wie wszystko. Dlatego powoli, delikatnie przygotowuje ich do cierpienia. On wie, że muszą przejść ten ogień próby, to hartowanie w obliczu męki ich Nauczyciela, by mogli potem, niczym dorosłe dzieci matki, samodzielnie żyć, dając świadectwo o prawdzie. Jezus tym trzem – Piotrowi, Jakubowi i Janowi – objawił więcej, bo więcej od nich będzie potem wymagał. Schodząc już z Góry Tabor, przykazał im, aby na razie nic nie mówili innym, dopiero po zmartwychwstaniu.

Uczniom bardzo trudno jest przyjmować słowa Jezusa. Pamiętają zarzuty, jakie stawiali faryzeusze, ich teorie, które powstawały przez wieki. Dlatego pytają o Eliasza. Jezus odpowiada, iż Eliasz już przyszedł! On już zstąpił na ziemię. Jednak tak oczekiwany i przez tylu zapowiadany, nie został rozpoznany! Uczeni w Piśmie, faryzeusze, nie poznali go! Tyle debatują, tyle rozprawiają, ale serca mają zamknięte na to, co pochodzi z nieba! Tkwią tak głęboko w pysze i miłości własnej, że nie zauważają, iż obiekt ich dyskusji już chodzi po ziemi! Już został pojmany! Już go stracono! Oni nie przyjęli Eliasza! Odrzucili go! Jak mają teraz rozpoznać tego, który przez Eliasza był zapowiedziany?! Skoro odrzucają wskazówki nieba, które pochodzą od Boga, jak mają przyjąć zbawienie w osobie Jezusa?! Nie dość na tym, oni będą przyczyną cierpień Syna Bożego! O, jakże trudne to słowa dla tych, którzy kochają Jezusa i nie chcą myśleć o Jego cierpieniu; którzy ufają Mistrzowi pełnemu siły i mocy. Nie wiedzą, czym jest cierpienie. Dopiero po zmartwychwstaniu zrozumieją, jaką ma moc.

 Jezus poprzez swoją mękę i zmartwychwstanie pokazał światu inne oblicze cierpienia, nadał mu sens i zbawczą rolę. Dopiero wtedy uczniowie pojęli, że zbawienie, uświęcenie, oczyszczenie dokonuje się nie inaczej, jak tylko przez cierpienie. Bez niego świat wpadłby od razu w otchłań piekła. I chociaż wydawać się to może wręcz paradoksalne, jednak to co jest wynikiem grzechu – cierpienie, ból – dzięki uświęceniu tego przez samego Boga na krzyżu, staje się dla ludzkości zbawieniem.

My żyjemy już po zmartwychwstaniu Jezusa, jednak podobnie jak uczniowie, na tym etapie fascynujemy się Nim nauczającym, przejawiającym moc, nie przyjmując prawdziwie i do końca cierpiącego, ukrzyżowanego, konającego. Często nie rozumiemy, że to cierpienie zbawiło świat, zmieniło jego oblicze. Ono teraz w nas ma siłę oczyszczenia, uzdrowienia, zrodzenia na nowo. Debatujemy bardzo dużo. Zagłuszamy Jezusa zapowiadającego swoją mękę; głos Boga, który chce pokazać w naszym życiu chwile zbawiennego cierpienia. Nie słuchamy, a potem nieprzygotowani, nie potrafimy odpowiednio go przyjąć. Buntujemy się i traktujemy jako coś złego. A jest to idące ku nam zbawienie.

Powinniśmy mniej rozmawiać, a więcej słuchać Boga przemawiającego w naszym wnętrzu. On dał każdemu człowiekowi taką możliwość. Tu nie chodzi o szczególne dary prorokowania czy mowy wewnętrznej. Tu chodzi o głos Boga w naszej duszy, w której On zamieszkuje i z jej głębi mówi do człowieka. Poprzez różne natchnienia, myśli, spotkane osoby, przeczytane fragmenty z Pisma św., książek świętych i mistyków, człowiek jest w stanie usłyszeć głos Boga. W sposób często delikatny odczuwa przekonanie, że to właśnie jest On. Jednak, by usłyszeć, nie można tego głosu zagłuszać poprzez nieustanne rozmowy, interesowanie się niepotrzebnymi sprawami, rzeczami, czytanie nieodpowiednich książek czy oglądanie filmów.

Bóg chce mówić do ciebie. Wybrał cię, tak jak wtedy Jana, Jakuba i Piotra. Chce tobie objawiać swoją twarz. Chce z tobą rozmawiać o swojej męce i jej roli w twoim życiu. Pozwól Mu na to. Nie rozpraszaj się na niepotrzebnych rozmowach. Nie trać tak cennego czasu. Pozwól poprowadzić się Jezusowi na Górę Tabor i tam otwieraj szeroko oczy serca, duszy i patrz. Bóg objawi ci siebie, swoje imię, swoją prawdę, swoje zbawienie. Nie zamykaj się na to, co usłyszysz. Choć nie zawsze będzie to po twojej myśli, choć może okazać się, że twoje pragnienia i marzenia były inne, zgódź się na to, czego oczekuje Bóg. To twoje zbawienie. Tylko w Nim jest twoje zmartwychwstanie. Pozwól dokonywać Bogu w twoim życiu zmian, bowiem one najprędzej doprowadzą cię do bram nieba.

Niech Bóg błogosławi nas na czas rozważania tego fragmentu. Niech Duch Święty da nam siły, by wejść na Górę i przyjąć objawienie Jezusa, Jego nowe oblicze w naszych sercach. Niech da moc do życia Nim.