Ewangelia z komentarzem

„Gdy po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę. Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: «Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy». A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich: «Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, oprócz jednego Boga?» Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: «Czemu nurtują te myśli w waszych sercach? Cóż jest łatwiej: powiedzieć do paralityka: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź? Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!». On wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: «Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego».”
(Mk 2,1-12)

Komentarz: Bóg jest miłością. Chociaż słyszymy to stale, będziemy w tym nadal się utwierdzać, bowiem w tym stwierdzeniu tkwi cały sens nauczania Jezusa, cała prawda zawarta w Piśmie św., bo z tego faktu bierze początek wszystko i wszystko w niej znajduje swój kres, cel swojego dążenia. Bóg kocha. Jego Miłość jest doskonała. A doskonała Miłość to taka, która przenika sobą wszystko, wszystko poznaje w prawdzie. Przenikając zaś, dotyka i już z samego tego faktu uzdrawia.
Miłość Boża jest zarazem dawaniem siebie, poznawaniem ciągłym, ofiarowywaniem, uzdrawianiem, czynieniem dobra. Ponieważ Bóg jest Miłością, Miłością uosobioną, ponieważ jest doskonałą Miłością, to zna, przenikając wszystko. Zna każdego człowieka do końca. Oznacza to, iż zna zarówno nasze organizmy, każdą komórkę, wie o każdej chorobie, o każdym zagrożeniu chorobą, czuwa nad wszystkimi procesami zachodzącymi w naszych ciałach. Wie, co dzieje się z każdą tkanką, a bez Jego wiedzy nawet włos nie spada z naszej głowy. Bóg też zna naszą psychikę, nasze serce, duszę i przenika ducha. Nie ma nic, co by przez Boga nie było znane, przenikane, nad czym by nie czuwał, na co by nie patrzył. Bóg zna nasze myśli, te najtajniejsze, najbardziej skrywane, te, do których byśmy się nigdy nie przyznali przed innymi, a i wobec siebie nie zawsze jesteśmy aż tak szczerzy i odważni w prawdzie. Bóg to wszystko wie, zna. Bo jest Doskonałą Miłością.
Oprócz tego, że jest po prostu Bogiem, to jest Miłością! Miłość zaś, ta doskonała, poznaje, rozumie, przyjmuje akceptując istotę i otwiera się na drugiego dając siebie. To niebywałe, czym jest Miłość. Pojęcie miłości w rozumieniu ludzkim ma się nijak do tej Miłości, jaką jest Bóg. Niekiedy święte dusze doznają tej łaski trwania w Miłości samego Boga, przez co doświadczają w pewnym stopniu tego poznania. Objawia się to na przykład w darze widzenia stanów duszy, w darze poznania chorób, mimo, że nie jest się lekarzem, w darze rozumienia psychiki drugiej osoby, przenikania jej, mimo, że się z daną osobą nie rozmawia, czy też nie przebywa. Bóg udziela tej łaski duszom wybranym.
Jezus, jako że był jednocześnie i człowiekiem i Bogiem, miał w sobie tę Miłość doskonałą. On był tą Miłością. Dlatego Jego poznanie każdego człowieka było całkowite i doskonałe. Dlatego też swoją pomocą docierał w samo sedno. On za każdym razem znał przyczynę, źródło choroby ciała i duszy. On wiedział, z czym przychodzą do niego kolejne osoby, znał ich bolączki, nawet o wiele lepiej, niż oni sami, znał też ich problemy natury psychicznej, wiedział wszystko o ich sytuacji życiowej, wiedział, jakie myśli niepokoją ich serca. On wiedział wszystko.
On teraz nadal wie wszystko. On nadal zna każdego dogłębnie, ponieważ Jego Miłość przenika każdego: i duszę i ciało. Dzięki takiemu poznaniu Jezus mógł uzdrawiać całego człowieka. Ale to nie wszystko. Jezus dawał wskazówki, co do dalszego życia, aby sytuacja się nie powtórzyła z daną chorobą, albo, by coś gorszego się nie przytrafiło. Dlatego Jego porady, Jego uzdrowienia robiły na ludziach ogromne wrażenie. Dlatego były trwałe. Chyba, że człowiek powracał do tego, przed czym go przestrzegał Jezus, a co będąc grzechem, było jednocześnie przyczyną choroby.
Ludzie, którzy doznawali uzdrowienia oraz ci, którzy w jakiejś formie byli tego świadkami, byli przez Miłość przenikani, dotykani. Nie pozostawali obojętni na obecność Jezusa. Można by rzec, że nie możliwe było wręcz pozostawanie obojętnym. Bowiem było się w tym przemożnym działaniu Miłości, która prawdziwie obejmowała wszystko, wszystko przenikała i poznawała. Ludzie czuli, że Jezus ich zna. I w dodatku wie o nich wszystko, nawet to, czego nie chcieliby, aby wiedział ktokolwiek. Wszystkie myśli, jakie pojawiały się w nich, Jezus odbierał tak, jak zwykli ludzie słyszą ludzką mowę. Nie dość na tym, On znał intencje, przyczyny, prawdę o nich.
Toteż nie wszyscy czuli się dobrze z tego powodu. Im więcej ktoś chciał ukryć, tym bardziej był niezadowolony, czuł się niejako zagrożony odkryciem prawdy o nim. Natomiast ludzie szczerzy, którzy przychodzili do Jezusa z prośbą o uzdrowienie, prawdziwie pragnęli doświadczyć tej łaski. Niekiedy byli tak zdesperowani, że zdolni byli na głos, w obecności wszystkich wyznawać własne grzechy, mówić o własnych słabościach i problemach, byleby Jezus pomógł. W Nim widzieli ostatnią deskę ratunku. W Nim widzieli swoją nadzieję na uzdrowienie, na polepszenie losu, na uzdrowienie relacji rodzinnych. Ci doświadczali głębokiego uzdrowienia, sięgającego nie tylko ciała, ale i duszy, i psychiki. Ci doznawali przemiany własnego życia.
To uzdrowienie było czymś więcej niż tylko zabraniem choroby. Jezus swoją miłością przenikał całego człowieka, całą jego istotę! Następowało często narodzenie na nowo. Przemiana tak ogromna, tak głęboka, że z tego kontaktu z Jezusem wychodził już inny człowiek. Tylko Prawdziwa, Doskonała Miłość czyni takie rzeczy. Tylko ona czyni cuda. Tylko w kontakcie z nią drugi człowiek doświadcza takiej przemiany, takiego uzdrowienia, takiego pocieszenia, odrodzenia.
Dzisiaj również Jezus jest pośród nas. Dzisiaj również dotyka i przenika nas swoją doskonałą miłością. Dzisiaj również doznajemy totalnego, całkowitego przenikania tą miłością. Dzisiaj również Jezus pragnie swoją miłością nas uzdrawiać. Jednak, jest pewien warunek. Wiara i ufność. Nasza wola bycia uzdrowionym wyrażona w formie prośby. Nasza szczerość, otwartość na tę Miłość doskonałą, Miłość niepojętą, Miłość, jakiej jeszcze nie znamy. Poznawać ją będziemy w przyszłości.
Jezus pragnie również dzisiaj gromadzić wokół siebie tłumy, nauczać i uzdrawiać. Również dzisiaj chce dokonywać tak licznych cudów i znaków. On przecież żyje. Ten sam wczoraj, ten sam dzisiaj, ten sam na całą wieczność. Nie ograniczajmy swoimi małymi umysłami, sercami Jego Dzieła! Cóż z tego, że przychodzi do nas ze swoją uzdrawiającą Miłością, jeśli my jej nie przyjmujemy, wątpimy w nią i w konsekwencji odrzucamy.
Doskonałość Bożej Miłości wyraża się również w wolności, jaką dał nam Bóg. On nigdy nie zniewala. Miłość zakłada wolność w jej przyjmowaniu. Jakakolwiek niewola, przymus przestaje mieć znamiona miłości. Staje się terrorem. Jezus oczekuje naszego aktu woli wyrażonego sercem, myślą, słowem szczerze przed Nim.
Dzisiaj Jezus przychodzi do ciebie, aby przeniknąć swoją miłością, aby poznać, uzdrowić, przemienić. On dzisiaj do ciebie mówi: Dziecko, odpuszczone są twoje grzechy. (…)Mówię ci: wstań, weź swoje nosze i idź do swego domu. Ty zaś pełen zdumienia uwielbij Boga, podziękuj Mu i głoś Jego chwałę. Niech wszyscy słysząc o tym, czego dokonuje w twoim życiu, powiedzą: Nigdy jeszcze nie widzieliśmy czegoś podobnego. Ty natomiast całym sercem zapragnij, aby to uzdrowienie na trwałe zagościło w tobie.
Módl się o tę łaskę wytrwania w dobrym, a nie powracania do dawnego życia. Módl się też o łaskę wiary i ufności w tę cudowną, uzdrawiająca Miłość Jezusa. Niech wszyscy doświadczą zbawiennego jej działania.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.