Ewangelia z komentarzem

Jezus powiedział do tłumów: «Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przesiadujących na rynku dzieci, które głośno przymawiają swym rówieśnikom: „Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wy nie zawodziliście”. Przyszedł bowiem Jan, nie jadł ani nie pił, a oni mówią: „Zły duch go opętał”. Przyszedł Syn Człowieczy, je i pije, a oni mówią: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”. A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny». (Mt 11, 16-19)

Komentarz: Fragment ten zatytułowany został „Sąd Jezusa o współczesnych.” O kim Jezus wydawał rzeczywiście sąd? Czy tylko o Jemu współczesnych ludziach? Przeanalizujmy słowa dogłębnie i zastanówmy się nad ich znaczeniem. Jezus kierował swe słowa dwa tysiące lat temu do słuchaczy. Wśród nich byli tacy, którzy przyjmowali naukę otwartym sercem. Byli też i tacy, którzy ją odrzucali. Częstymi zarzutami, jakie słyszał Jezus głównie od faryzeuszy i uczonych w Piśmie były te, iż nie zachowuje postów, a w dodatku zadaje się z grzesznikami, z ludźmi o podejrzanych zawodach, o wątpliwej moralności. W ten sposób sam się zanieczyszcza. Obłuda faryzeuszy szła dalej, złośliwość i nienawiść również, bowiem potrafili stawiać Jezusowi kłamliwe zarzuty niemoralnego prowadzenia się. W swej obłudzie doszli do perfekcji. Najpierw przychodzili do Jezusa, słuchali, potem zadawali pytania, z udawaną pokorą przyjmowali odpowiedzi, by pójść i wśród swoich szkalować Go i mówić same złe rzeczy o Nim. Nie mogąc natomiast znaleźć kłamstwa w nauce, chcieli podważyć Jego autorytet, by w ten sposób sprawić, by ludzie Go nie słuchali. Serca mieli zamknięte i zimne jak głazy. Dla siebie zawsze mieli usprawiedliwienie.

Podobnie było z ich stosunkiem do Jana Chrzciciela. Był przecież zupełnie inny niż Jezus, a jednak i jego nie przyjęli. Nie przebywał z ludźmi, tylko mieszkał sam na pustkowiu w grotach lub uczynionych przez siebie szałasach. Ubierał się w skóry. Odżywiał się tym, co dała mu natura. Pościł i starał się żyć w zgodzie z przykazaniami. A w dodatku nawoływał wszystkich do nawrócenia, bowiem jego zdaniem już nadchodził Mesjasz. W swoich naukach bardzo jasno nazywał rzeczy po imieniu i oddzielał biel od czerni. Nie znosił szarości, ani kompromisów. Uważał, że albo człowiek służy Bogu i zachowuje Jego wszystkie przykazania, albo, jeśli tego nie czyni, to grzeszy i musi się nawrócić. Był surowy w swych osądach według opinii faryzeuszy. A on po prostu mówił jasno: „tak” oznaczało „tak”, „nie” znaczyło „nie”. Prawdę nazywał prawdą, fałsz fałszem. Niestety i tej nauki faryzeusze nie przyjęli. Faktem jest, że chodzili do Jana, by go słuchać oraz się ochrzcić. Czynili to jednak z ogromnego zakłamania, bowiem uważali, że lepiej na wszelki wypadek to uczynić, niż gdyby potem okazało się, że Jan jest prawdziwym prorokiem, a oni go nie słuchali. Byli i tacy, co jawnie go krytykowali uważając za szaleńca. Bowiem w tamtych czasach często zdarzało się, iż ludzie chorzy psychicznie i opętani nie mieli zapewnionej opieki i błąkali się po okolicy stanowiąc nieraz zagrożenie dla okolicznej ludności. Nie mieli właściwego ubrania, często chodzili w podartych sukniach, nago lub w tym, co udało im się znaleźć lub ukraść. Jan również nie ubierał strojów typowych dla żydów. To było dodatkowym powodem do krytycznych słów i przycinków.

Spójrzmy, jak wielka obłuda była w sercach faryzeuszy i uczonych. Nie potrafili otwarcie powiedzieć: Nie wierzymy Janowi, bo wydaje nam się dziwakiem. Nie wierzymy Chrystusowi, bo wytyka nam nasze błędy i budzi niepokój serca. Woleli obłudnie wykrzywiać się jak dzieci i krytykować surowość i ascetyzm Jana oraz szkalować łagodność i pokorę Jezusa zarzucając Mu obżarstwo, pijaństwo i niemoralność, bowiem przestawał z celnikami i grzesznikami. Tak, więc słowa tego fragmentu Ewangelii odnoszą się do współczesnych Jezusowi żydów, faryzeuszy i uczonych. Ale czy na pewno tylko do nich?

Przyjrzyjmy się sobie. Na ile my, współcześnie żyjący katolicy przyjmujemy naukę Kościoła. Na ile przyjmujemy pouczenia, wskazania i niekiedy strofowanie nas i naszych postaw? Czy zawsze bezkrytycznie je przyjmujemy? Czy w naszej postawie jest pokora i posłuszeństwo? Ile razy, duszo umiłowana, zdarzyło ci się dyskutować z opinią kapłana, z opinią Kościoła wyrażoną przez jego przedstawicieli? Ile razy krytykowałeś takie czy inne nakazy, zakazy, wskazania? Czy zawsze podzielasz zdanie Kościoła odwołujące się w swej nauce do przykazań Bożych? Ile to razy poddawałeś w wątpliwość jego naukę, a we własnym sercu jej po prostu nie przyjąłeś? Czy tak często poruszane w tych czasach tematy zabijania nienarodzonych, ludzi niepełnosprawnych i starych, tematy związane z tworzeniem niesakramentalnych związków, związków ludzi tej samej płci, zmiany własnej płci, klonowania ludzi – czy te tematy, w których Kościół tak jasno określa swoją postawę, w twoim sercu nie wzbudzały wątpliwości? Czy może miałeś zdanie odmienne od Kościoła i je wyrażałeś? Czy postawy moralne tak często dzisiaj prezentowane, gdzie pieniądze, sukces, kariera stawiane są na pierwszym miejscu, są również przez ciebie akceptowane i przyjmowane jako twoje? Czy w sercu często buntujesz się przeciwko proponowanym przez Kościół obrzędom, praktykom religijnym, wynikającym z nich chociażby postom, modlitwom, czynom miłosierdzia?

Tych pytań o różnej tematyce i zakresie moglibyśmy postawić wiele. Bowiem znajdują się one w naszych sercach, z nich ciągle wypływają te same wątpliwości, te same zarzuty, jakie mieli faryzeusze i uczeni w Piśmie dwa tysiące lat temu. Zatem i do nas dzisiaj kierowane są te słowa: „Przyszedł bowiem Jan: nie jadł, nie pił, a oni mówią: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czynny”. A jednak ci, co otwierają swe serce na łaskę, doznają jej poprzez prawdę, jaką Bóg wlewa w ich serca, by mogli przyjąć w całości Jego naukę, poznać jej głębię, żyć nią i napełniać się nieustannie jej mądrością. Ci będą usprawiedliwieni. Ci doznają łaski wywyższenia. Ci będą zbawieni.

Niech Bóg błogosławi nas, byśmy w pokorze i posłuszeństwie przyjęli Jego naukę. Niech Jego błogosławieństwo pozostanie również w chwilach pojawiających się wątpliwości, bowiem kocha wszystkie dzieci swoje i pragnie dla wszystkich usprawiedliwienia z wiary. Niech błogosławi nasze rozważania, modlitwy i przyjęte postanowienia.