Wewnętrzne życie z Jezusem

Nieustannie mówimy o Bogu, o Jego miłości, o relacji duszy z Bogiem, a jednak bardzo często umyka duszy jej wewnętrzne życie z Jezusem. Dusza słuchając różnych pouczeń, kazań, czytając książki o różnych duchowościach nabiera przekonania, że trzeba modlić się, aby żyć w bliskości Boga, trzeba kierować swoje myśli ku Niemu, trzeba uczestniczyć w różnych nabożeństwach. To jest prawdą, jednak często dusza czyni to w sposób nieudolny, cały czas jakby chodząc po powierzchni, ślizgając się po wierzchu. Nie zagląda w głąb siebie. Z jednej strony wydaje jej się, że nawet bardzo mocno przeżywa różne rekolekcje, dni skupienia czy pielgrzymki, że trafiają do niej różne książki religijne, ale przychodzą takie chwile, kiedy ma wrażenie, że nie jest blisko Boga – jest sama; że staje nie przed Bogiem, ale przed jakąś pustą ścianą. Niekoniecznie to musi oznaczać ciemną noc, o której pisali mistycy. Bardzo często takie uczucie bierze się stąd, że dusza cały czas żyje na zewnątrz siebie, nie schodzi w głąb.

Wielokrotnie mówiliśmy, iż bardzo ważne na naszej drodze duchowej jest zamknięcie oczu ciała, aby otworzyć oczy duszy. Praktycznie wygląda to tak, że dusza ma przestać interesować się wszystkim dookoła – ma zrezygnować z tego, co lubi, ze swoich zainteresowań, z ulubionych programów telewizyjnych, z czytania ulubionych książek, z chodzenia po sklepach, z zaglądania do różnych miejsc, które do tej pory odwiedzała; ma zrezygnować z kontaktów z ludźmi na tyle, aby jedynie pozostawić to, co jest potrzebne, konieczne, co jednocześnie jest koniecznością okazania miłości. O tym też mówiliśmy, mimo to wielu z nas w swojej duszy nie żyje w ścisłej zażyłości z Bogiem. Nie doświadczamy ciągłej obecności Boga w sobie, nie idziemy z Nim wszędzie, jak z przyjacielem. Za każdym razem musimy sobie przypomnieć, że właśnie mieliśmy się pomodlić, że trzeba trwać w akcie miłości. Jest to takie troszeczkę sztuczne przypominanie sobie, tak jakby Jezus jednak nie żył w naszych sercach, jak byśmy trochę wątpili, że On nieustannie jest. Prawdą jest, że szczególna zażyłość z Jezusem, nieustanne doświadczanie Jego obecności w duszy jest łaską. Doświadczała tego chociażby sł. B. s. Konsolata, ale prawdą też jest, że Bóg pragnie dla każdej duszy takiego życia w bliskości z Nim. 

Co zatem czynić, aby żyć z Bogiem tak blisko; z Bogiem, który zamieszkuje duszę? Już powiedzieliśmy sobie, że podstawowym warunkiem jest zrezygnowanie ze świata zewnętrznego. Tutaj trzeba ciągłej pracy nad sobą, bo człowiek wynajduje kolejne rzeczy i sprawy zajmujące jego umysł i serce i trzeba się pilnować. Ale jest jeszcze druga rzecz, nie mniej istotna – POKORA. Kiedy dusza staje w pokorze przed Bogiem, staje w prawdzie. Kiedy prosi Boga o łaskę stanięcia w pokorze, otrzymuje ją. I wtedy ta pokora sprawia, że dusza staje przed Bogiem prawdziwie, a więc przed Tym, który mieszka w niej. Jednak wystarczy jedna mało zauważalna myśl, mająca w sobie odrobinę pychy i już przed momentem odczuwalna bliskość powoli się oddala. Prawdziwie tylko pokora sprawia, że dusza otwarta jest na obecność Boga w niej. Dusza, która doświadczyła Bożej obecności rozumie, czym jest życie w obecności Boga. Dusza, która nie doświadczyła, jedynie sobie wyobraża i nie bardzo rozumie, jak miałoby wyglądać takie spotkanie – życie z Jezusem. Nie ma innej drogi, innej możliwości, by dusza żyła z Bogiem w bliskości, choćby się bardzo napracowała, nadymała, bardzo spięła, choćby bardzo chciała. Dusza sama z siebie nie jest w stanie stanąć przed Bogiem, ale uznanie swojej małości, że się nie potrafi w prawdzie i w pokorze stanąć przed Nim, przyznanie się Bogu, że się nie potrafi rozmawiać z Nim, przyjąć Go, że się nie potrafi oddać Mu chwały, otwiera duszę na obecność Boga. I staje się tak, jak w dzisiejszym Psalmie (Ps 34 (33), 2-3. 6-7. 17-19. 23):Biedak zawołał i Pan go wysłuchał”. Kimże jest ten biedak? Maleńką duszą, biedną, bo nie posiada niczego, co byłoby siłą i mocą do osiągnięcia Boga, co pomogłoby mu w zbliżaniu się do Boga, w spotykaniu się z Nim. Nie ma w sobie nic, dzięki czemu mógłby rozmawiać z Bogiem. Ale jeśli stanie przed Bogiem jako biedak, czyli w prawdzie o sobie, będzie wołał do Boga, pokazując, że jest tylko małą duszą z pustymi rękami, wtedy Pan usłyszy. A co to znaczy? Pochyli się nad maleńką duszą, weźmie ją w swoje objęcia i On zbliży swoje Serce do jej serca. Wtedy dusza będzie już wiedziała, co to znaczy, że Bóg w niej mieszka, że Bóg w niej jest; co to znaczy być w bliskości Boga. Tego doświadczenia dusza nie jest w stanie sama w sobie wywołać, nie jest w stanie sobie wytłumaczyć, przekonać siebie samą argumentami, że stoi przed Bogiem. Potrzebna tu jest łaska.

Dlaczego właśnie teraz mówimy o życiu z Jezusem we własnej duszy? Bo właśnie na taką drogę życia w zjednoczeniu z Bogiem ciągle jesteśmy wprowadzani. Aby doświadczyć Bożego Narodzenia już teraz trzeba wchodzić w głąb swojej duszy i tam karmiąc się miłością samego Boga otwierać się na niezwykłe doświadczenie Bożego Narodzenia. Spotykając się z Bogiem we własnym sercu, otwierając się w pokorze i w prawdzie na Tego, który zamieszkuje duszę, będziemy otwarci na prowadzenie Ducha Świętego, który w tym roku tak szczególnie pragnie otwarcia się wszystkich dusz na Boże Miłosierdzie i chce cały świat poprowadzić ku Bożemu Miłosierdziu. Wtedy będziemy żyć wewnątrz Kościoła w jedności z nim jako dusze, dzięki którym Bóg realizuje swoją wolę i będziemy narzędziami Bożego Miłosierdzia.

Coraz mniej czasu pozostaje do Świąt i coraz bardziej są nerwowe przygotowania. A nie powinno tak być. Boże Narodzenie jest czasem pokoju i radości, czasem obecności Boga pośród swego ludu. Dlaczego tak nerwowo ludzie przygotowują się? Dlaczego są tak zapracowani i zajęci sobą? Przecież najważniejsze jest serce! Gdy zajmiesz się Bogiem, pozostawisz wszystko to, co niepotrzebne, gdy zrezygnujesz z samego siebie, ze swojego dotychczasowego sposobu życia, to nie tylko będziesz spotykać się z Bogiem, ale On zacznie organizować twoje życie. Wtedy zobaczysz, że Bóg pokieruje twoimi przygotowaniami, nie będą tak nerwowe i zdążysz na czas z tym, co niezbędne. Najważniejsze będzie twoje przygotowanie się na niezwykłe przyjście Boga, zstępującego do ludzkich serc poprzez twoje serce. Bóg objawi ci się jako Władca, jako Bóg prawdziwy, jako Stwórca Wszechrzeczy. Wtedy doświadczysz Jego mocy, Jego panowania nad światem. Żeby to nastąpiło, już teraz:

  • Staraj się żyć w wewnętrznym skupieniu;
  • Proś Ducha Świętego, aby pomógł ci nieustannie zagłębiać się w swoją duszę, spotykać się z Jezusem w tobie;
  • Proś Aniołów, Świętych, aby i oni pomagali ci w Adoracji Jezusa w twoim sercu. Niech pomagają ci zrozumieć i przyjąć życie Boże w tobie.
  • Módl się i proś dusz czyśćcowe. Ileż one mogą wyprosić tobie u Boga swoją modlitwą!
  • Cały swój wysiłek włóż w pragnienie, by żyć z Jezusem we własnym sercu.

Jeśli pójdziesz np. na zakupy, twoje oczy będą oglądać świat zewnętrzny i poprzez twoje oczy ten świat zewnętrzny będzie wchodził w ciebie. Im więcej czasu poświęcisz na zakupy, tym więcej świata zewnętrznego zaprosisz do swego środka. A im bardziej będziesz zastanawiał się, czy wybrać to czy tamto, kupić to czy tamto, tym więcej niepokoju zacznie wchodzić w ciebie i będzie on pozostawał w tobie przez długi, długi czas. I zorientujesz się, że będąc już w domu, wieczorem, następnego dnia, ty jeszcze będziesz żył tymi zakupami, sklepami, tym, co widziałeś, czego doświadczyłeś, czym wtedy żyłeś. Bóg chce ciebie od tego uchronić. Dlatego zastanów się za każdym razem, czy rzeczywiście musisz iść w te różne miejsca, czy możesz zrobić tak, aby iść raz w jedno miejsce, przewidując pewne potrzeby zrobić więcej zakupów, by nie chodzić po raz drugi, czy trzeci. Pomyśl też, w jaki sposób przygotować chociażby prezenty, aby znowu nie chodzić, nie szukać, ale by czas poświęcić przede wszystkim Bogu. Poproś Ducha Świętego i przemyśl w domu, abyś wiedział, co zrobić i jak, by czas poświęcony na przygotowania był jak najkrótszy, twoje serce by nie było tak zaangażowane w zewnętrzny świat, żebyś nie wychodził na zewnątrz siebie podczas tych różnych czynności. Gdy będziesz żył z Bogiem w swoim wnętrzu, zobaczysz, że twój czas też będzie porządkowany, twoje życie będzie organizowane przez Boga. Nagle się okaże, że Pan Bóg zaplanuje, abyś zdążył przygotować pewne rzeczy, zrobił na czas, bez pośpiechu, bez nerwów. Ale jednocześnie nie dziw się, że nie będziesz miał czasu, by zbyt wiele przygotować, ponieważ Boże Narodzenie ma być spotkaniem z Bogiem, a nie z potrawami, z różnymi rzeczami. BOŻE NARODZENIE MA DOKONAĆ SIĘ W TOBIE I MASZ PRZEŻYĆ NIEZWYKŁĄ RADOŚĆ Z PRZYJŚCIA BOGA DO TWEGO SERCA. NAWIEDZI CIEBIE SAM BÓG! Czyż może być coś ważniejszego, coś piękniejszego? W związku z tym każda inna rzecz i sprawa naprawdę nie są istotne. Jeśli w twoim sercu narodzi się Bóg, przeżyjesz najszczęśliwsze chwile i będziesz cieszył się z tego, co będziesz miał. Wszystko będzie niosło ci radość. Choćby na twoim stole był tylko kawałek ryby i sam Opłatek, będziesz najszczęśliwszym ze wszystkich ludzi, bo będziesz gościł Boga w sobie. Ta ryba sprawi ci radość. Nie będziesz w ogóle myślał o innych potrawach, tęsknił za czym innym, nie będziesz smucił się, że oto nie przygotowałeś jeszcze czegoś, bo to nie będzie miało w ogóle znaczenia – ty będziesz radował się przyjściem Boga.

Jezus pragnie życia z każdym z nas w ogromnej bliskości. Zamieszkał w naszych sercach, ale jakże trudno często Mu się przebić przez różne sprawy, którymi się zajmujemy. My żyjąc na zewnątrz siebie niby się zwracamy do Jezusa, ale jakby będącego na zewnątrz. Przepiękne chwile przeżywa ta dusza, która może szeptać Jezusowi na ucho, że Go bardzo kocha; szeptać na ucho oznacza być bardzo blisko. Poprośmy Ducha Świętego, aby pomagał nam w zagłębianiu się we własną duszę, w odkrywaniu Jezusa w sobie, w życiu na co dzień z Nim jako z najbliższą Osobą, która nieustannie z miłością nam towarzyszy. Połóżmy swoje serca na Ołtarzu prosząc Ducha Świętego o wszelkie łaski, aby żyć w zjednoczeniu z Bogiem.

Modlitwa

O, Panie, jak to wspaniale, że jesteś! Jezu mój, klękam przed Tobą, kłaniam się Tobie do samej ziemi. Och, wejdź mój Królu do serca! Tyś mój Zbawca, Ty jesteś moim Bogiem. Pragnę, abyś uczynił mnie swoim sługą, niewolnikiem swoim, swoją własnością – to pragnienie mego serca, mej duszy, mego umysłu, całej mojej istoty, aby służyć Ci.

Ty wiesz, Jezu, że nie potrafię modlić się, nie potrafię swego serca tak nastawić, aby trwało w jedności z Tobą. Ty wiesz, Boże, że ciągle pojawiają się we mnie pyszne myśli, zajmuję się światem zewnętrznym, że moje myśli wiecznie gdzieś ulatują. Ty wiesz, Jezu, jak trudno mi zachować czyste serce i trwać przy Tobie nieustannie. Ale Ty wiesz również, że pragnę, bardzo pragnę kochać Ciebie, trwać przy Tobie i być tak blisko, jak tylko dusza może być blisko swego Pana, swego Boga; tak blisko, abyśmy szeptali sobie słowa miłości – Ty mnie, a ja Tobie. To są pragnienia, które tylko Ty możesz urzeczywistnić, spełnić.

Uznaję, Jezu, swoją małość, słabość i nędzę, brak wszelkich umiejętności, zdolności ku temu, by spotkać się z Tobą. Uznaję, Jezu, swoją grzeszność, nicość swoją, całkowity brak miłości. Jednocześnie ta moja małość staje się dla mnie podstawą, na której mogę stanąć i spojrzeć na Ciebie. To jest coś pewnego, coś, co w pewnym sensie posiadam, a więc to, że jestem nikim i że nic nie umiem. To pozwala mi oczekiwać od Ciebie wszystkiego, bo przecież Ty Sam mówiłeś, aby właśnie dzieci do Ciebie przychodziły. Ty czekasz na tych najmniejszych, najsłabszych, utrudzonych, bo Ty ich pokrzepisz. Ty, Boże tak pięknymi słowami mówisz do swojego narodu: Robaczku, nieboraku, nie lękaj się, nie bój się (Iz 41, 13-14).

O, Panie, w Twoich słowach odnajduję pewność, że właśnie będąc tak małym mogę wyciągać ręce i oczekiwać wszystkiego od Ciebie; będąc tak małym mogę oczekiwać Twojej opieki, troski, Twego prowadzenia; będąc tak małym mogę oczekiwać, że weźmiesz mnie na swoje kolana i pieścić będziesz, bo Ty to obiecałeś.

Dziękuję Ci, Boże, za to, że dajesz mi odwagę, aby o to prosić i tego oczekiwać. Dziękuję Ci, że dajesz memu sercu zapewnienie o swojej miłości przewyższającej wszystko, a w sposób szczególny o tym, że Twoja miłość pochyla się nad każdą biedną, małą, słabą duszą. Dziękuję Ci, Jezu! Kocham Ciebie i wielbię Ciebie!

***

Dziękuję Ci, Jezu, że jesteś w moim sercu, że jesteś tak bliziutko. Dziękuję, że dajesz zapewnienie o swojej miłującej obecności. Kiedy jesteś tak blisko okazuje się, że nie ma wtedy żadnych innych ważnych spraw. Wszystko, czym żyłem do tej pory jakoś blednie. I cieszę się Tobą, że jesteś we mnie. Wtedy też, Panie, czuję, jak moja miłość do Ciebie rośnie, jak rośnie wielkie pragnienie, by być jeszcze bliżej, by całkowicie w Tobie zniknąć. O, Panie, to pragnienie wzrasta z chwili na chwilę i przemienia się w ogromne cierpienie.

Teraz wzbudzasz we mnie pragnienie, aby przyjąć Ciebie schodzącego na świat, więc chcę Ciebie prosić, abyś przygotował moje serce na Twoje przyjście, na Twoje objawienie się w świecie. Nie wiem, w jaki sposób pragniesz objawić się sercom, wielu rzeczy nie rozumiem, ale to chyba nie jest ważne. Pragnę całym sercem otworzyć się na Twoje przyjście, Jezu. W jakikolwiek sposób chcesz objawić mi Siebie, jakąkolwiek tajemnicę o Sobie chcesz dać mi, chcę przyjąć wszystko. Czekam z niecierpliwością, Jezu, na Twoje Narodzenie i przeczuwam w Twoim przyjściu coś niezwykłego, coś głębokiego, jakąś wielką tajemnicę, tak ogromną, że nie do pojęcia dla takiej małej duszy. Ale pomimo to, we mnie jest pragnienie, by Ciebie przyjąć, Tajemnico niepojęta, aby Ciebie uwielbić, mój Królu i Panie, aby Ciebie ukochać miłością nieskończoną, aby połączyć serce swoje z Twoim, całkowicie przemieniając się w Ciebie. O, Panie, Twoja bliskość rodzi we mnie takie pragnienia. Serce moje otwiera się na Twoje wołanie. Trudno pojąć i trudno nazwać wszystko, co budzi się w sercu w Twojej obecności. Kocham Ciebie, Boże i uwielbiam Ciebie!

***

O, Panie, zabierz wszystko z mego serca, z mojej duszy. Nie chcę, aby cokolwiek zajmowało mnie jeszcze, zasłaniając Ciebie. Zabierz wszystko z mego umysłu, chcę spotkać się z Tobą. I wiem, że Ty też tego pragniesz. O, wiem, Panie, aż nadto dobrze, jak bardzo spragniony jesteś miłości tych zwykłych małych dusz. Wiem, Jezu, jak bardzo pragniesz miłości. Chcę Ci ją dać.

Pragnę, Jezu, kochać Ciebie za wszystkie dusze, za wszystkich ludzi. Pragnę odpowiedzieć na Twoją miłość, którą wylewasz na każdego człowieka. Chcę odpowiedzieć za każdego. Pragnę, mój Panie, przyjąć Twoją miłość na siebie, aby ani odrobina nie została gdzieś porzucona, odrzucona, zmarnowana. Pragnę, Panie, przyjąć całą Twoją miłość i kochać Ciebie za każdą duszę.

Całym moim sercem obejmuję Ciebie, Jezu. Obejmuję Twój Krzyż, Twoje Ciało. Moim sercem przytulam się do każdej Twojej Rany, całuję każdą kroplę Twojej Krwi. Przyjmuję do mego serca każdą Twoją Łzę i każdą kroplę Potu. O, Panie, moim sercem opatruję Twoje Ciało, Twoje Rany, aby choć trochę zmniejszyć ból Twój. Skąpany w Twojej Krwi, wnikam moim sercem przez Ranę Twego boku do Twego Serca, aby zjednoczyć się z Nim. O, Panie, miłością moją obejmuję Ciebie i miłością moją obejmuję świat cały. Och, Jezu, wierzę, że cały jestem w Tobie, a Ty cały jesteś we mnie. Wierzę, że obejmuję sobą cały świat, że miłość, która przelewa się z Twego Serca do mego, wylewa się na cały świat, na każdą duszę, do każdego serca. Wierzę w to! Wierzę, Panie, że Zdroje Miłosierne, którymi tak obficie zalewasz każdą duszę, płyną do świata również poprzez moje serce.

O, Panie, czuję, że znikam w Tobie, że przestaję istnieć jako odrębny, a zaczynam żyć jako miłość, choć jestem nadal sobą, to w Tobie i przemieniony w Ciebie. O, Panie, znikam, by kochać. Znikam w Tobie, by Twoja miłość i Twoje miłosierdzie mogły urzeczywistnić się w Kościele. O Panie, to jest największym szczęściem duszy, gdy przemieniasz ją w Siebie, gdy staje się niczym Ty, gdy w niej jest Twoje życie, Twoje szczęście, Twoja miłość. O, Panie, wszystko, co Twoje do mnie należy. Bądź uwielbiony, Panie! Kocham Cię!

***

     Dziękuję Ci, Jezu za to, co czynisz. Nie chcę niczego czynić sam, chcę, abyś wszystko czynił Ty. Zatem otwieram duszę, otwieram serce, a Ty czyń wszystko – wszystko co chcesz, co planujesz wobec mnie, wobec Kościoła, wobec świata. Do siebie już nie należę, jestem Twój. Oddałem wszystko, więc rozporządzaj mną tak, jak chcesz. Na wszystko, Boże, mówię „tak”, na wszystko się zgadzam.

Proszę was, moje siostry i moi bracia w Niebie, pomóżcie mi żyć tak, abym moim życiem pełnił wolę Bożą i oddawał Bogu chwałę. Wypraszajcie dla mnie łaskę miłowania Boga miłością największą. Proszę, żebyście mi pomagali żyć w zjednoczeniu z Bogiem, żebyście mi wypraszali potrzebne łaski, aby jednoczyć się z Bogiem, który zamieszkuje moją duszę. I was, Aniołowie, których też zaliczam do moich sióstr i braci, proszę, abyście mnie prowadzili cały czas ku Bogu, strzegli mnie, chronili przed złem i wskazywali mi drogę. Tak bardzo chciałbym uczestniczyć w całym uwielbieniu Nieba, tak bardzo chciałbym i ja wielbić Boga razem z wami.

I wy, bracia i siostry, którzy jesteście jeszcze w czyśćcu, was też proszę o modlitwę. Proszę, i wy mnie wspierajcie. Wiem, że kochacie mnie. I ja was kocham – każdy akt miłości za was, dla was. A choć nie rozumiem tak wielu spraw, chociaż nie wiem tylu rzeczy, proszę was, abyście pomagali mi w kroczeniu do zjednoczenia z Bogiem, w życiu miłością w otwartości na Boga, który żyje we mnie. Módlcie się za mnie. Myślę, że wy wiecie, o co trzeba się modlić, bo wy już wiecie, widzicie, nie musicie już wierzyć.

I Ciebie, Maryjo, pragnę prosić o opiekę nade mną. Przygotowujesz się wraz z całym Kościołem na przyjście Jezusa. Ty najlepiej wiesz, jak się przygotować. Więc proszę, przygotuj i mnie, moje serce. Daję Ci je. W Twoich rękach nabierze odpowiedniego kształtu, wyglądu i będzie mogło przyjąć Jezusa. Ty najlepiej pouczysz moje serce, na Kogo czeka, Kogo przyjmuje. Och, Mamusiu, Ty wiesz, co dzieje się w moim sercu, gdy myślę o Bogu. Ty wiesz, jak pragnę. Ty znasz moje cierpienie, Ty wszystko wiesz. Przyjmij mnie, jako swoje najmniejsze dziecko; najmniejsze, czyli weź mnie w ramiona tak, jak się bierze niemowlęta.

Bądź uwielbiony, Boże, za wszystkie Twoje dary i łaski, za wszelkie dobro! Bądź uwielbiony! Nigdy nie pozostawiasz duszy samej, ale otaczasz ją tyloma przyjaciółmi. Bądź uwielbiony, Boże za to, że dajesz wszystko! Bądź uwielbiony! Żadne słowa nie zdołają wyrazić uwielbienia, dziękczynienia, wdzięczności. Wszystko będzie za mało wobec Twojej hojności, Twojej dobroci i Twojej miłości. Bądź uwielbiony, Boże!

***

Dziękuję Ci, moja Miłości! Dziękuję Ci, mój Ukochany! Dziękuję Ci! Jesteś wszystkim. Ciebie kocham, Ciebie pragnę, do Ciebie idę, za Tobą tęsknię, Tobą żyję. Jesteś całym sensem mego życia, Źródłem mego istnienia, Pokarmem moim, powietrzem. O, Panie, bez Ciebie nie istnieję. Bądź uwielbiony we mnie, w moim życiu, we wszystkim, co czynisz w nim. Proszę Ciebie, abyś wszystko, co zaplanowałeś we mnie zrealizował. Proszę, abyś poprowadził mnie tam, gdzie chcesz. Proszę, by Twoja wola wypełniła się we mnie. Panie mój, pragnę Ciebie. Przyjdź, proszę, pobłogosław, aby Twoja łaska dotknęła mego serca. Proszę Cię, Jezu, pobłogosław nas.

Refleksja

Tylko dusza, żyjąca w bliskiej relacji z Jezusem, może przygotować się na Jego przyjście, może to zrobić dobrze, a właściwie Sam Bóg ją wtedy przygotowuje. W różnych pouczeniach zawsze podkreślamy, że Bóg jest Dawcą wszelkiego dobra i jeśli dusza jest pokorna i oddaje się Bogu, On w niej czyni piękne rzeczy. To On ją prowadzi, uświęca, doskonali. Wszystko czyni Bóg.

I my pozwólmy Bogu, aby przygotował nas do swojego przyjścia, do objawienia nam Siebie. Błogosławię was na tej drodze – W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>