Kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu

Pierwszy człowiek był prawdziwie wolny. Grzech spowodował, że człowiek stał się jego niewolnikiem. Niewolnik zaś ma taką mentalność, że często nie potrafi wyzwolić się z niewoli w swoim umyśle, w swoim sercu. Nieraz tak bardzo tkwi w niewoli, że w swoim sposobie myślenia, w swej świadomości uważa, że nie ma możliwości bycia wolnym. W pewnym momencie niewolnik przestaje już czekać na wolność i przestaje działać w kierunku uwolnienia. Tak bardzo wchodzi w te wszystkie zniewolone sytuacje, że nie widzi możliwości wyzwolenia. Jest tak bardzo uwikłany w grzech, że przestaje widzieć światło wolności. Nie widzi, że jest niewolnikiem, nie widzi swego zniewolenia i przyjmuje je jako wolność. Jest to wielki dramat, ponieważ, jeśli człowiek nie widzi swojej niewoli, nie będzie chciał się wyzwolić, pozostanie w niewoli.

Jezus przyszedł na ziemię, aby uwolnić człowieka, uczynić go na nowo wolnym. I dokonał tego. Zapłacił za wolność człowieka własną Krwią. Człowiek tak bardzo mocno w swej świadomości tkwi w niewoli, że nie dostrzega, iż został wyzwolony, że może korzystać z wolności. Jezus udziela swego Ducha Kościołowi i wszystkim wierzącym, aby mogli w świetle tego Ducha zobaczyć, czym jest wolność, a czym niewola i aby każdy mógł dokonać wyboru. Wydawać by się mogło, że człowiek wierzący ma taką jasność w swoim sercu. Niestety, nie jest to do końca prawdą. Niewola, w której człowiek tkwił tak długo stała się niemalże życiem człowieka, jego codziennością. Człowiek przyzwyczaił się do niej i widzi w niej to, co uznaje za ponętne, warte zainteresowania. W tej niewoli widzi dla siebie rzeczy, które pragnie posiąść lub którymi pragnie żyć. Ten sposób życia jest mu wygodny, przyzwyczaił się do niego. Natomiast wolność okazuje się być chwilami trudną, wymagającą pewnej odwagi, podejmowania decyzji, wyborów, nie zawsze aż tak popularnych, nie zawsze aż tak przyjemnych, jak było to w niewoli. Chociaż człowiek został wyzwolony, to powraca do niewoli.

Dusze zazwyczaj dziwią się szemraniom Izraelitów na pustyni, że wymawiali Mojżeszowi, iż wyprowadził ich z Egiptu i że chcieliby powrócić. Dokładnie to samo czynią również dusze współcześnie – powracają do niewoli, bo jest mniej wymagająca, łatwiejsza, przyjemniejsza; bo nie trzeba być w niej odpowiedzialnym za siebie, za swoje czyny. Jednak Jezus czyni wszystko, by wyrwać człowieka z tego stanu. Umiłował człowieka tak bardzo, że teraz stara się pokazać człowiekowi jego zniewolenie, życie w niewoli. Stara się człowiekowi uświadomić, w czym on tkwi i jakie są konsekwencje takiej postawy. Zadziwiające jest to, że człowiek żyjąc w zniewoleniu, doświadczając również negatywnych konsekwencji tego zniewolenia, jednak nie zwraca się ku światłu i ku wolności. Brnie coraz bardziej w niewolę. Nie widzi tego, co jest na końcu drogi, którą obrał, chociaż Bóg stara się to człowiekowi w różny sposób pokazać.

W czasie Wielkiego Postu w sposób szczególny Bóg objawia swoją miłość, wylewa swoje miłosierdzie na każdą duszę. Pragnie, by każdy niewolnik zobaczył to świtało wolności i by każdy doświadczając w swoim sercu miłości wybrał wolność. Bóg potrzebuje dusz, które innym to światło wskażą, które pomogą innym duszom doświadczyć miłości. Tak trudno współcześnie człowiekowi wyjść poza to straszliwe bagno, w którym tkwi, by spojrzeć na słońce. W tym bagnie tkwi już po uszy, oczy ma już zalane. Nie potrafi poprzez muł, błoto zobaczyć światła. Potrzebuje pomocy. Jezus jest Światłem, Jezus jest wolnością, jest Miłością. Pragnie odbić swoje Oblicze w ludzkich duszach. Pragnie, by dusze ludzkie zjednoczone z Nim, przemienione w Niego niosły innym wyzwolenie, zbawienie, pomagały dojrzeć inny świat – wolny świat. Tylko zjednoczenie z Jezusem przemienia duszę upodabniając ją do Jezusa, tylko w takiej duszy odbite jest Oblicze Boga. Tylko taka dusza żyje miłością, promienieje miłością, obdarza inne dusze miłością Boga.

To wszystko jest nam wiadome, a jednak jak trudno jest duszy nieść Boga innym. Jak trudno jest pielęgnować w sobie Oblicze Boga i pozwolić Bogu, by przemienił duszę w Jezusa? Potrzeba rzeczywiście wytrwałości, zaparcia się siebie, zrezygnowania z siebie, by wszystko postawić na Jezusa, by wszystko uzależnić od Niego, żyć tylko dla Niego. Gdziekolwiek się jest, w jakimkolwiek stanie się żyje, jakąkolwiek pracę się wykonuje, można żyć dla Boga, należeć do Niego i stawać się Jego światłem dla innych. Tylko taka dusza żyje prawdą. Tylko wtedy odpowiada na słowa Jezusa, tylko wtedy nimi żyje.

Czasem dusze pytają, jak żyć, co robić, jakich dokonywać wyborów, jaka je czeka przyszłość. Nieraz bardzo męczą się tymi pytaniami. A przecież Jezus daje jasną odpowiedź – przyjąć Jego życie, żyć Jezusem, żyć z Nim nieustannie, ciągle powracając do Niego, ciągle powstając i od nowa zaczynając życie z Nim. Jeśli w czasie Wielkiego Postu nie wszystko ci wyszło, jeśli nie byłeś wierny i posłuszny słowom Jezusa, jeśli nie szedłeś w zgodzie z pouczeniami, jeśli masz poczucie, że Wielki Post tak szybko przebiegł, a ty nie zdążyłeś zrobić różnych rzeczy, które planowałeś, chciałeś, a przede wszystkim jakoś nie udało ci się odpowiedzieć Bogu całym sercem na Jego zaproszenie do zjednoczenia, wiedz, że jeszcze nie ma nic straconego. Wiedz, że zawsze możesz rozpocząć od nowa i że zawsze możesz rozpocząć całym sercem. Od razu całemu zanurzając się w Bożym miłosierdziu możesz zjednoczyć się z Jezusem, który w tobie odciśnie swoje Oblicze i w jednym momencie będziesz drugim Jezusem. W jednym momencie możesz zacząć kochać i prawdziwie stawać się światłem, by i innych wydobyć z ciemności grzechów; i innym pokazać wolność, ku której mogą iść. Mentalność niewolnika tkwi bardzo głęboko, jakby korzeniami mocno wrasta w duszę, ale póki żyjesz na ziemi nie jesteś stracony. Żadna dusza, żyjąca na ziemi nie jest stracona. Każda może zaznać wolności. Ty możesz pomóc Bogu w ukazywaniu duszom wolności i w prowadzeniu do wolności. Nie musisz być kapłanem, nie musisz na ulicach głosić Słowa Bożego, nie musisz dokonywać jakichś czynów, wystarczy, że żyć będziesz zjednoczony z Bogiem, że swoje życie Mu oddasz. Wystarczy, że każdego dnia będziesz starał się stawać przed Nim. W każdej godzinie, w każdym momencie będziesz otwierał się na Jego obecność w twojej duszy. Będziesz starał się myśleć o Jezusie, który doświadcza Męki, będziesz starał się współczuć z Nim. Ooo, takiej duszy Bóg udziela wielkich łask. On Sam taką duszą włada i On Sam poprzez tę duszę daje wolność innym. Trzeba tylko, abyś ty w to uwierzył. A swoją wiarę wykażesz nie uczuciami, ale decyzją na życie w zjednoczeniu, staraniem, by nieustannie jednoczyć się z Bogiem.

Bóg dał nam przepiękną modlitwę – akt miłości, który wypowiadany sercem jednoczy serce z Bogiem, który z czasem staje się życiem duszy i dusza przemienia się w akt miłości. Ten akt miłości jest czymś więcej niż zwykłą modlitwą – jest drogą ku wolności. Jest błogosławieństwem Boga rozpostartym nad całą ziemią, łaską spływającą do dusz; jest magnesem przyciągającym dusze do Boga. Jest Bożym miłosierdziem oczyszczającym dusze. Myślisz czasem, że w Roku Miłosierdzia należałoby dużo się modlić o Boże miłosierdzie, odmawiać Koronkę, inne modlitwy, ale przecież ty masz modlitwę – to jest akt miłości. Jest on błaganiem o Boże miłosierdzie dla dusz. Jeśli będziesz tylko o tej modlitwie pamiętał i tą modlitwą żył, jeżeli uczynisz swoje życie aktem miłości, każdą sekundę przemienisz w akt miłości, to choćbyś nie odmawiał żadnej innej modlitwy ratujesz dusze, współpracując z Bogiem w Jego Dziele miłosierdzia. Przyczyniasz się do zdejmowania kajdanów zniewalających dusze, wyprowadzasz dusze ku wolności.

Jakże często dusze przypominają Żydów z dzisiejszej Ewangelii (J 8, 31-42), którzy wykłócają się z Jezusem. Smutne to, wręcz przerażające. Jezus odczytuje ich serca, ich zamiary, chęć uciszenia Jezusa na zawsze. Dusze współczesne są podobne tamtym, również w takich zamiarach. Bądź duszą, która otwiera się na miłość, która miłość przyjmuje do swego wnętrza, staje się światłem i prowadzi inne dusze ku wolności.

Połóż swoje serce na Ołtarzu i proś Ducha Świętego, aby poprowadził ciebie, przekonywał, aby ci wyjaśniał.

Modlitwa

Witam Ciebie, Jezu! Witam Ciebie w moim sercu! Dziękuję Ci, Boże, że wejrzałeś na mnie. Dziękuję Ci, Panie, że Ty dostrzegasz to, co małe, co słabe, nędzne, co biedne. Pochylasz się i wspierasz. Dziękuję Ci, Boże! Jakże Twoja miłość różni się od miłości ludzkiej. Człowiek idzie za tym, co głośne, co błyszczy, w czym może doświadczyć przyjemności, coś zyskać. A Ty? Ty szukasz tego, co słabe, przez nikogo niezauważone, co bardzo biedne, co szczególnie nędzne. I właśnie nad tym się pochylasz i wydobywasz z tej nędzy, ze słabości. Wydobywasz na swoje światło. Dziękuję Ci, Jezu! Czuję się tak właśnie, jak byś wydobył mnie na światło. W Twoich dłoniach, Panie mój, czuję się wyniesiony do światła. Dziękuję Ci! Dziękuję Ci, Jezu!

***

Dziękuję Ci, Jezu! Kiedy wydobywasz mnie na światło, wtedy dopiero widzę, jak bardzo tkwiłem w ciemnościach. Kiedy uwalniasz mnie Jezu, wtedy dopiero widzę, jak bardzo tkwiłem w niewoli. Będąc w tej niewoli, w ciemnościach, nie miałem takiej świadomości. Myślę, Boże, że właśnie na tym polega tragedia, dramat życia w niewoli, w ciemnościach. Dusza nie wie, jak bardzo jest pogrążona. Dziękuję Ci, Jezu, że pochyliłeś się nade mną, że wydobyłeś mnie, że mogę cieszyć się wolnością, którą mi dajesz, że mogę cieszyć się światłem, Tobą, pokojem, miłością. Dziękuję Ci, Jezu! Dziękuję, że moje serce uwolniłeś od niepokoju. Dziękuję Ci, że uwalniasz mnie od przeróżnych trosk. Dziękuję Ci, że uwalniasz mnie od różnych rzeczy i spraw. Dopiero teraz, Panie, widzę, jak zajmowałem się wieloma sprawami, które są niepotrzebne, angażowałem serce i umysł do rzeczy, które są zbędne. Tak bardzo, Boże, byłem zniewolony, przywiązany, tak bardzo zaślepiony.

Dziękuję Ci, że dałeś mi nowy wzrok, nowe serce, że sprawiłeś, iż doświadczyłem tego, czym jest życie z Tobą, życie w Tobie. Dziękuję Ci, Jezu! Pragnę Ciebie uwielbiać! Pragnę Ci dziękować, pragnę Ci śpiewać, bo oto uczyniłeś mnie nowym człowiekiem.

***

Dziękuję Ci, Boże, że jesteś. Tak po prostu – jesteś! Przychodzisz do nas, do zwykłych, szarych ludzi, obcujesz z duszami maleńkimi, najmniejszymi. Choć jesteś Królem, to zniżasz się do tego, co małe. Choć Ty jesteś pełen światła i blasku, choć jesteś Wielki, pełen Majestatu, choć uosabiasz wszystko, co wiąże się z królowaniem, panowaniem, to nie gardzisz duszą tak małą jak ja, ale miłujesz i cały, cały dajesz się mnie. Dusza moja zachwyca się Tobą i pojąć nie może tego cudu Twojej obecności. Przychodzisz tak cudowny, pełen słodyczy. Dusza napełniona Tobą, nie wie jak wyrazić swoją radość, wdzięczność i miłość. Nie wie, jak wyrazić to, że posiadła całego Boga. To największe szczęście, Panie, obcować z Tobą. Wszystko czynisz Ty. Uczyniłeś mnie wolnym, napełniłeś światłem, zbawiłeś mnie. Moje serce otworzyłeś, wlałeś w nie miłość, Sam w nim zamieszkałeś. Dajesz łaskę, aby otwierać się na Twoją obecność. Wszystko dajesz, wszystko czynisz. Rozumiem, Panie, że to z miłości, że to Twoja miłość – dziękuję Ci za nią.

Wielbię Ciebie w miłości Twojej i pragnę kochać Ciebie taką samą miłością – wielką i nieskończoną. O, Panie mój, bądź uwielbiony!

***

Kocham Ciebie, Boże! Oddaję Ci moje serce – jest Twoją własnością, możesz czynić, co zechcesz. Dziękuję Ci za łaskę pokochania Ciebie. Dziękuję Ci, Boże, za wybraństwo. Pragnę służyć Ci ze wszystkich sił. Twoja wola, Panie, jest moją. Wyrzekam się wszystkiego, co nie pochodzi od Ciebie; wszystkiego, co nie służy Tobie; wszystkiego, co nie jest służbą miłości.

Dzięki Twej łasce, Jezu, umiłowałem Krzyż, a Ty łączysz mnie ze swoim Krzyżem, obdarzając coraz to nowymi łaskami. Jednocześnie oczekujesz ode mnie całkowitej odpowiedzi na każdą z tych łask. Na wszystko, Boże, mówię: tak. Na każde Twoje oczekiwanie mówię; tak; na każde Twoje Słowo mówię: tak.

Dziękuję Ci, że uwolniłeś mnie, wydobyłeś z ciemności. Wprowadziłeś w światło, objawiłeś swoją miłość i ukazałeś, czym jest Twoja miłość. Pozwoliłeś poznać Oblicze Twojej miłości. Teraz pragnę oddać się w niewolę tej miłości na zawsze. Moją szczególną miłością, Panie, czynię Twój Krzyż. Moją największą miłością jesteś Ty, Jezu Ukrzyżowany. Nie mam innej miłości, tylko Ciebie. Złącz mnie, Jezu Ukrzyżowany, ze Sobą. Zjednocz mnie! Zjednocz mnie tak, jak Ty pragniesz, aby zjednoczona była dusza z Tobą. Jestem zbyt mały, aby to rozumieć, więc nieważne jest, czy cokolwiek z tego pojmę. Jedyne, czego pragnę, to cały zniknąć w objęciach Jezusa Ukrzyżowanego; cały zostać przemieniony w Ciebie, Jezu. Pragnienia, jakie dajesz memu sercu nie są na miarę takiej duszy, jak moja. Ale ja od dzisiaj będę unosił się na skrzydłach ufności, więc ufam, że prowadzisz moją duszę ku jedności z Krzyżem i że we mnie czynić będziesz wszystko, by zrealizować swoją wolę wobec mnie, by zjednoczyć moją duszę z Krzyżem. Daję Ci, Jezu, moje dłonie, abyś prowadził mnie dokładnie Twymi śladami na sam szczyt Golgoty. Chcę przemierzać, Panie, dokładnie Twoją drogę.

Dziękuję Ci, Boże, za wszystko, co tak niepojęte, tak wspaniałe, za miłość Twoją, której nie da się opisać ludzkim językiem, więc wybacz mi, że nie potrafię o niej mówić. Bądź uwielbiony, Jezu!

***

Kocham Ciebie, Jezu i oddaję się Tobie cały. Wiem, że jesteś ze mną. Czuję Twoją obecność przy mnie. Czuję, Panie, Twoje błogosławieństwo, które spoczywa na mnie. Dziękuję Ci, Jezu za nie i uwielbiam Ciebie. Wiem, Ty zawsze mi błogosławisz, zawsze jesteś ze mną. Proszę teraz Ciebie o ten widzialny znak błogosławieństwa, które utwierdzi jeszcze o Twojej obecności przy nas.

Refleksja

Postarajmy się uwierzyć, że Bóg obdarza nas licznymi łaskami, że wszystko, co dobre w życiu duszy jest łaską Jego; że to, co jest pragnieniem Boga wobec nas jest przez Niego realizowane. Dusza wystarczy, że otworzy się na łaskę. To prawda, że mamy przykłady wielkich Świętych, którzy ogromnym wysiłkiem, swoją pracą, współpracując z łaską osiągali świętość. Wykazywali się odwagą, męstwem, oddawali swoje życie cierpiąc ogromnie. Stawali się męczennikami z miłości do Boga. Ale to była ich droga.

Nam Bóg pragnie udzielać swoich łask i oczekuje tylko otwarcia się, ufności, uwierzenia w Jego miłość. Tak jak małe pisklę musi otworzyć dzióbek, aby mama je nakarmiła, tak i my mamy z ufnością otworzyć serca, aby Bóg nas nakarmił swoją łaską. Jeśli pisklę nie otworzy dzióbka, jeśli nie będzie czekać na mamę, która przyniesie pokarm, nie będzie mogło żyć. Umrze. Ale jeśli będzie czekać na mamę, otwierać dzióbek, jeśli swoim piskiem będzie wołać mamę, to zostanie nakarmione. Będzie rosło, mężniało, w końcu stanie się dorosłym ptakiem – nie własną pracą i wysiłkiem, ale dzięki pokarmowi.

I my możemy stać się świętymi, my możemy stać się duszami zjednoczonymi z Bogiem, nie dzięki swoim siłom, pracy, ale dzięki łasce, którą Bóg nas obdarza, a na którą trzeba się otworzyć.

Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>