Modlitwy u stóp Krzyża świętego

Baner, Adoracja Krzyża 3Bóg bardzo pragnie, abyśmy z miłością klękali pod Krzyżem. Niech modlitwa u stóp Krzyża będzie więc pragnieniem naszego serca.

Adoracja Krzyża otwiera duszę na poznanie Boga. Zbliża ją do Niego, przemienia, sprawiając, że wypełnia się pokojem, łagodnieje. Częsta Adoracja Krzyża powoli, stopniowo, ale trwale przemienia duszę. Dlatego warto, w miarę możliwości, każdego dnia klękać pod Krzyżem, by adorować Jezusa. Adoracja przynosi siły, moc tak bardzo potrzebną tym, którzy chcą służyć Bogu w Jego Dziele – nawet wtedy, gdy duszy wydaje się, że nie potrafi się modlić, że nie umie, że jej to nie wychodzi, że na modlitwie właściwie niczego nie zrobiła. Adoracja Krzyża, bycie razem z Jezusem, gdy doświadcza On męki, kiedy umiera, jest ogromnym bogactwem dla duszy, umocnieniem. Bóg powoli ją w ten sposób formuje. Pod Krzyżem dusza może doświadczyć ogromnego szczęścia. Właśnie pod Krzyżem Bóg daje poznać siebie. Pod Krzyżem, kiedy dusza pragnie adorować cierpiącego Jezusa, nie potrzeba wielu słów. Potrzebne jest natomiast otwarte serce.

Będąc tak blisko, tuląc się do stóp Jezusa, uczestniczymy w sposób wyjątkowy w wylewie Jego Miłości Miłosiernej na świat. Wystarczy tylko otworzyć serce. Bóg wylewać będzie miłość na nasze dusze, a poprzez nas – na Kościół. Naprawdę, nie trzeba niczego czuć, nie trzeba niczego widzieć. Wystarczy otworzyć serce. I tak trwać. 

Adoracja Krzyża 1

Mój Jezu! Tak bardzo pragnę adorować Ciebie całym sercem. Chciałbym, aby moje serce stało się wrażliwe; by mogło współodczuwać z Tobą wszystko, czego Ty doświadczasz. Dlatego tak bardzo proszę Ciebie, Duchu Święty, abyś pomógł memu sercu, mojej duszy. Potrzebuję pomocy z wysoka, bo sam jestem duszą słabą. Czasami odnoszę wrażenie, że moje serce jest zimne, twarde jak głaz.

Panie mój! Tak bardzo dotknął mnie pewien fragment Ewangelii, w którym zobaczyłem samego siebie. To ja jestem takim faryzeuszem – nieczułym, zimnym, martwym. Panie mój, gościsz w jego domu, gościsz w moim sercu. A to serce jest nieczułe. Nie zauważa tego wielkiego wyróżnienia, szczęścia. Jezu mój, jakże pragnąłbym, aby moje serce ożyło, zmartwychwstało do nowego życia. Będę trwać u Twoich stóp. I będę prosić Ciebie, aby spłynęła na mnie Twoja Krew. Wierzę, że ona daje nowe życie. Wierzę, że towarzyszenie Tobie, kiedy umierasz na Krzyżu, przynosi wielkie łaski każdej duszy. Ufam więc, że i moja z czasem doświadczy przemiany; że zmartwychwstanie i stanie się już inną. O, mój Jezu, jakże pragnę Ciebie!

***

Tak pragnę, Jezu, aby choć jedna kropla Twojej Krwi spłynęła na moje serce. Wystarczy jedna kropla! Jedna kropla Krwi Zbawiciela, aby moje serce zostało przemienione, aby ożyło, abym przejrzał; bym mógł, Panie, widzieć Ciebie, cieszyć się Tobą, radować się. Pragnę, Jezu, ogromnie pragnę, abyś uwrażliwił moje serce, byś ożywił moją duszę, bo przeraziłem się tym wielkim podobieństwem do faryzeusza z dzisiejszej Ewangelii. Przeraziłem się, jak bardzo jest chłodnym, zimnym wobec Ciebie, obojętnym na Twoją miłość, zachowującym tylko pozory. Panie mój! Nie chcę już więcej być zimnym głazem. Wobec Twojej miłości chcę być również miłością. Chcę być żywym, szczerym, pełnym uczucia. Chcę doświadczać dokładnie tego, co jest w Twoim Sercu, aby żyć. Och, chciałabym doznać wielkiego wzruszenia. Jakże chciałbym, by moje serce zapłonęło. Och, Panie, dotknij mego serca! Dotknij mojej duszy, abym przypadł do stóp Twoich! Abym łzami zalewał Twoje Rany, bym obsypywał je pocałunkami. Przemień moją duszę tak, aby mogła przylgnąć do Twojego cudownego Ciała i abym mógł adorować każdą Twoją Ranę. Wierzę, Jezu, że skoro we mnie jest to pragnienie, to znaczy, że Ty już spełniłeś moją prośbę. Teraz więc z wiarą i ufnością przylegam do Ran Twoich, by adorować je, by całym się w nich zanurzyć. I z Twoich Ran czerpać miłość. O, Panie mój, dziękuję Ci! Dziękuję Ci, Jezu!

***

Dziękuję Ci, Jezu! Ty otwierasz oczy mojej duszy, otwierasz moje serce, otwierasz mnie całego i przychodzisz do mnie. Jesteś. A Twoja obecność jest największym szczęściem duszy. Panie mój, dziękuję Ci! Dziękuję za to szczęście, którym jestem obdarzany, za łzy wzruszenia, za doświadczenie miłości. Dziękuję Ci za to, że dajesz mi poznanie, kim jestem sam z siebie, a jednocześnie jak bardzo jestem umiłowany przez Ciebie. Uświadamiasz mi, jak wielkim szczęściem jest móc być przy Tobie, uklęknąć u stóp Twego Krzyża, przytulić się do Twoich Ran.

Dziękuję Ci, Jezu, za każdą Twoją Ranę, za każdą kroplę Krwi. Dziękuję Ci za Twoje cierpienie i Twój ból. Panie mój! Choć uświadamiam sobie, że Twoje cierpienie musiało być ogromne, to jednocześnie dajesz mi zrozumienie, jak wielkim błogosławieństwem i łaską jest dla mnie cały Twój Krzyż. Wszystko, co jest dobrem w moim życiu, szczęściem, radością płynie z Krzyża. O, Panie mój, pozwól, że przytulę się do Ciebie, że przytulę się do Twoich Ran. Pozwól, że zanurzę się w nich. Pozwól mi, o Panie mój! Pozwól znowu zanurzyć się w Ranie Twego Serca, bo z niego wypływa życie dla mnie.

***

 Uwielbiam Ciebie, Boże, w niepojętej miłości Twojej, w Twoim umiłowaniu człowieka, w przyjściu Jezusa na ziemię, w każdej sekundzie Jego życia tu, na ziemi. Każda jest łaską dla mnie. Uwielbiam Ciebie w tym, że duszy, która tego pragnie, dajesz uczestniczyć w swoim życiu; że otwierasz przed nią swój świat. O, Panie mój, jakże trudno wyrazić to cudowne obdarowanie duszy całym Tobą. Wszystko staje się moją własnością! We wszystkim moja dusza uczestniczy, w każdej łasce, w każdym błogosławieństwie. I dajesz mi pełnię swojej miłości. Och, Panie, człowiek nie rozumie, w czym uczestniczy. Nie rozumie, w jak cudowny sposób jest obdarowywany. Nie rozumie. Jak marne są nasze serca, jak marne umysły, skoro nie potrafimy zrozumieć, pojąć, zobaczyć, odczuć wielkości obdarowania. Pragnę, Boże, już na wieki uwielbiać miłość Twoją. Przez wieki chcę głosić niepojęte Twoje miłosierdzie. Pozwól mi! Pozwól mi głosić piękno Twej miłości wszystkim duszom, aby i one mogły poznać ją, by mogły zachwycić się Tobą. Udzielasz mi łaski, ja wiem. Ale, proszę, udziel jej wszystkim, żeby każdy mógł doświadczyć, zachwycić się; aby każdy mógł zacząć żyć prawdziwie Twoją miłością!

***

Czynisz nas, Jezu, najszczęśliwszymi duszami na świecie, bo możemy być u Twoich stóp, możemy tulić się do Twoich Ran. Zanurzasz nas w swoich Ranach – w sposób szczególny w swoim Sercu. Udzielasz nam swego życia. Dajesz wzrok, nowe oczy dla dusz, czynisz nowym nasze serca. Sprawiasz, że zaczynamy dostrzegać to, czego zwykłym wzrokiem się nie zobaczy. Pokazujesz nam swoją miłość. Dziękujemy Ci, Jezu! Uwielbiamy Ciebie! Kochamy Cię, Jezu! Pragniemy Ciebie! Chcemy przylgnąć do Ciebie już na zawsze. W sercu rodzi się pragnienie, aby złączyć się z Tobą, by złączyć się z Twoim Krzyżem. W sercu zaczyna płonąć miłość do Krzyża; miłość, jakiej do tej pory w nas nie było – umiłowanie i zrozumienie, czym jest Krzyż. O, mój Panie, zjednocz nas ze swoim Krzyżem. Złącz nas tak, aby Krzyż wrósł w nas, a my w Krzyż, abyśmy byli nierozłączni, abyśmy byli jedno z Tobą, Ukrzyżowany, Miłości nasza, Oblubieńcu naszych dusz, Umiłowany nasz!

***

Jakże Ci jestem wdzięczny, Jezu, że poruszyłeś moje serce, że już nie jest takie zimne i twarde jak kamień. Ty sprawiłeś, że przejrzałem, że doświadczyłem, że zapragnąłem, że pokochałem. Ty, Panie, jesteś sprawcą wszelkiego dobra we mnie, dlatego chcę żyć z Tobą w zjednoczeniu. I chcę żyć dla Ciebie. Jeśli będę żyć z Tobą, to wszystko, cokolwiek będzie moim obowiązkiem, czynnością, sprawą do załatwienia będę wykonywać z radością – bo dla Ciebie, bo z Tobą. Panie mój, Ty niesiesz radość, wolność, wyzwolenie z tego, co tak bardzo mnie ograniczało do tej pory. O, Panie mój! Wiem, że z Tobą wszystko jest możliwe. I nawet ja – dusza taka mała i słaba – mogę żyć w zjednoczeniu z Tobą. O, Panie mój, jesteś moim szczęściem. Proszę, abym, mógł Ciebie przytulić. I proszę, byś mnie pobłogosławił.

Adoracja Krzyża 2

Jezu mój! Mój Umiłowany! Klękam pod Krzyżem u stóp Twoich, aby przebyć wraz z Tobą najstraszniejszy czas; aby Ci towarzyszyć w Twojej Męce do samego końca. Ty wiesz, mój Jezu, że niczego nie potrafię. Znasz pragnienia mojego serca, wiesz, jak bardzo chciałbym być przy Tobie, adorować Ciebie, kochać. Ale nie mam w sobie tyle siły, umiejętności i wytrwałości. Proszę więc Ciebie, Duchu Święty, abyś poprowadził moje serce; byś wziął mnie za rękę i poprowadził w głębiny świata duchowego. Otwórz moje serce, by uczestniczyło w życiu Boga. Jezu, moja Miłości, chciałbym przemawiać do Ciebie słowami jak najczulszymi, pełnymi miłości, aby Ci powiedzieć, jak bardzo Cię kocham. Ufam, że skoro jesteś Bogiem i wiesz wszystko, to znasz moje serce i zrozumiesz bardzo dobrze każde moje słowo, każdą intencję przy wypowiadanym słowie. Proszę Ciebie, Duchu Święty, abyś zaprowadził mnie na Kalwarię, bym mógł stanąć pod Krzyżem.

***

Dziękuję Ci, Jezu! Ty prowadzisz mnie pod swój Krzyż i wylewasz na mnie swego Ducha. Moje serce widzi i czuje. Widzę otwartą Ranę Twego boku i wylewające się z niej życie – życie, które ożywia moją duszę. To Duch, którego mi dajesz, przeciera oczy i uszy moje, pozwala mi widzieć lepiej i rozumieć to, na co patrzę. Panie mój, jak cudownym jest Krzyż Twój! Jak wielkie ma znaczenie dla każdego z nas! Dajesz mi poznać Mękę swoją – i to nie tylko w sposób zewnętrzny. Objawiasz mi niezwykły sens Krzyża, sens całego Twojego cierpienia. Wobec tajemnicy Krzyża, Panie mój, doznaję takiego wzruszenia, że trudno mi cokolwiek mówić przez łzy. Pragnę Ci dziękować za ten Dar – Dar Twojego życia. Pragnę dziękować nie tylko w swoim imieniu, ale w imieniu wszystkich dusz – tych, które tego nie czynią. Chcę Cię przepraszać, ponieważ nie rozumiemy, jak wspaniałym, jak pięknym, jak cudownym, jak wielkim darem jest Twój Krzyż. Pragnę, Jezu, wyrażać moją miłość do Krzyża, choć zdaję sobie sprawę z tego, że ona jest niczym wobec Twojej miłości. Rozumiem, że żadne ludzkie serce nie jest w stanie kochać taką miłością, jaką Ty obdarzasz nas. W żaden sposób nie jesteśmy w stanie odwdzięczyć się Tobie za Twój Krzyż.

Bądź uwielbiony, Boże! Bądź wywyższony! Nasze serca uwielbiają Ciebie, dziękują Ci. Nasze serca oddają Tobie cześć, chwałę. Nasze serca składamy Tobie w podzięce, choć i tak jest to niczym wobec wspaniałości Twego daru, wobec wielkości, piękna. Panie mój! Kochamy Ciebie i uwielbiamy Cię!

***

Dziękuję Ci, Jezu, za to, że dzięki Twojej łasce moje serce odżyło. Dzięki Tobie nie jest puste, martwe, suche, ale żyje, czuje i widzi. Dziękuję Ci, Jezu, że przenosisz mnie na Kalwarię, abym mógł być tak blisko Ciebie; bym mógł doświadczać skąpania w Twojej Krwi, zakosztować Twoich Zdrojów Miłosierdzia. Dziękuję Ci, że pozwalasz mi przylgnąć do Twych stóp, aby całować Twoje Rany. Za to wszystko, Jezu, dziękuję Ci!

Dziękuję Ci, Panie, za to, że każdego dnia mam tę samą możliwość, kiedy uczestniczę we Mszy św. Każda dusza, uczestnicząc w Twojej Ofierze, przyjmując Twoje Ciało i Twoją Krew, bierze udział dokładnie w tym wydarzeniu – stoi na Kalwarii, obmywana jest Twoją Krwią i przyjmuje w objęcia Twoje Ciało. Przekazujesz duszy swoje życie. To Twoje życie staje się jej własnością. Panie, wybacz nam, że nie mamy świadomości, że jesteśmy tak zimni, tak zamknięci. Przystępujemy do Twego stołu z obojętnością. Wybacz nam! Nie starcza nam wiary. Pomóż naszym sercom, aby już nigdy więcej nie raniły Ciebie. Panie mój, to nie jest zła wola, to tylko nasza słabość, niewiedza, zamknięte serce. Nie mamy sił, aby otworzyć je. Jeśli nie udzielisz łaski, jeśli nie dasz nam swego Ducha, który poprowadzi nas w głąb tajemnicy Twojej, sami jej nie poznamy, sami jej nie odkryjemy. Błagam Ciebie, Jezu, daj każdemu sercu zrozumieć, w czym uczestniczy podczas Eucharystii. Nie chcemy już więcej Ciebie ranić, zasmucać. Wybacz nam!

***

Jezu mój! Pozwól mi zgłębiać tajemnice Twego Krzyża. Pozwól mi poznawać tajemnice Eucharystii. Panie mój! Spraw, aby moje serce nigdy nie zapomniało, jakim darem obdarzasz mnie podczas każdej Eucharystii, jakim darem jest dla mnie Krzyż. Jezu, Ty znasz o wiele lepiej moją słabość, niż ja sam i Ty wiesz jak szybko zapominam o wszystkim. Nie pozwól, abym kiedykolwiek zapomniał. O, Panie, nie chcę nigdy więcej Ciebie obrażać. Nie chcę nigdy więcej zasmucać Cię i ranić. Ale bez Ciebie jestem samą słabością. Nie zdolny jestem do niczego dobrego. Proszę, nie zważaj, Boże, na moje słabe serce, ale ukazuj mi nieustannie tajemnice Krzyża. Ja wiem, tłumaczysz mi to, że gdybyś ukazał mi pełnię tej tajemnicy, to moje serce nie zniosłoby tego. Zabiłbyś mnie. Ale czy po tym, co moje serce teraz poznało, mogę żyć tak jak do tej pory? Jeśli mi nie pomożesz, jeśli nie ujmiesz mojego serca, jeśli nie sprawisz swoją mocą, swoją łaską, że będzie ze wszystkich sił starało się trwać przy Tobie, to ja w każdej następnej sekundzie będę upadać i ranić Ciebie. A ja nie chcę tego. O, Panie mój! Nie chcę podnosić ręki na Ciebie, nie chcę zabijać Ciebie. Każdy mój upadek jest tak wielką raną wobec Twojej miłości. Pomóż mi, Jezu!

***

Dziękuję Ci, Jezu! Dałeś ukojenie memu sercu. Moją duszę złożyłeś w pokoju swoim. O, Panie mój! Jak dobrze jest przebywać w Tobie! Jakim szczęściem dla duszy jest Twój pokój! Rozumiem teraz, że człowiek nie jest w stanie wytrzymać tej świadomości, czym jest Krzyż, Twoja Ofiara na Krzyżu. Ale pomimo tego nie pozwalaj memu sercu, by kiedykolwiek zapomniało. Daję Ci moje serce, abyś nim rozporządzał do woli. Moją wolę daję Ci, Panie. Czyń, co chcesz. Ale nie pozwól mi nigdy więcej odwrócić się od Ciebie. Trzymaj mnie siłą. Nigdy nie pozwól, abym Ciebie zasmucił, zranił. Żyję dla Ciebie, Jezu! Tylko dla Ciebie. I proszę, abym zawsze uczestniczył w Eucharystii ze świadomością, czym jest Twoja Ofiara na Krzyżu dla każdej duszy. Chcę dziękować Ci, Boże, zawsze, z całego serca za Twoją Ofiarę. Chce Ciebie uwielbiać za wszystkie dusze i przepraszać Cię za brak świadomości w tak wielu sercach.

Oddaję się cały Tobie, Boże, jako Twoja własność, jako Twoja hostia, jako ofiara całopalna. Czyń mnie żertwą swoją. Ufam, że choć nie jestem świętą duszą, to jednak na miarę tego, jaki jestem pragniesz mego ofiarowania, oddania Tobie, uczestniczenia w Twoim życiu, w Twoim Krzyżu. Kocham Ciebie, Jezu! Ufam Tobie i przyjmuję Ciebie całego. Całego! Pobłogosław nas.

Adoracja Krzyża 3

Witaj, mój Jezu! Witaj, mój Ukochany! Witaj, mój Zbawicielu! Kocham Ciebie, mój Panie, i pragnę Ci towarzyszyć w tych najtrudniejszych chwilach, kiedy pełen bólu i cierpienia umierasz. Pragnę, Jezu, moje serce przytulić do Ciebie, abyś czuł obecność tych, którzy Cię kochają. Ja wiem, marna to miłość – moje pragnienia niestałe, nie potrafię współczuć, nie potrafię się modlić, spod Krzyża bardzo często uciekam. Pomimo to, Jezu, teraz wyrażam moje pragnienie, aby być z Tobą.

Dziękuję Ci, że mogę klęczeć u Twoich stóp, że mogę przytulić się do Twego Krzyża; że Ty w swojej miłości i w wielkim miłosierdziu zlewasz na mnie swoją Krew. Ona jest wielkim skarbem moim. To wielkie szczęście, Jezu, i łaska, że mogę być pod Twoim Krzyżem, patrzeć na Twoją Mękę. Jak wielka jest Twa miłość, skoro pozwalasz mi dotknąć Twoich Ran. Kocham Ciebie, Jezu, i przepraszam, że moja miłość jest taka marna. Przepraszam, że tak często Cię ranię; że i ja jestem wśród wszystkich tych, którzy zadają Tobie ból. Przepraszam Ciebie, Jezu! Kocham Cię!

Pozwól, mój Panie, że przytulę się do Twoich stóp, ucałuję Twoje Rany, zbiorę do mojego serca każdą kroplę Twojej Krwi. Miłuję Twoje stopy – święte stopy. Tulę się do Twoich dłoni i miłuję je – tak piękne, chociaż tak zmienione. Całuję Krew spływającą z Twoich Ran. O, Panie mój, czuję Twoje dłonie na mojej głowie, czuję Twoje błogosławieństwo. Jakże często mi błogosławisz! Całuję, Jezu, rany na Twojej głowie. Och, gdybym mógł zdjąć Ci koronę, wyjąć wszystkie ciernie! Pocałunkami zbieram każdą kroplę Krwi, która zalewa Twoje oczy. Cała twarz zalana Krwią! Twoje oczy, Boże… Kocham Twoje oczy! Całuję sińce, Panie. Twoja twarz jest wykrzywiona, spuchnięta od uderzeń, kopniaków. Pozwól, że przytulę Twą głowę do mojego serca, Panie mój, jak strasznie wyglądają Twoje plecy! Chciałbym móc ucałować rany na Twoich plecach. Lękam się jednak, że będę zadawać Ci więcej bólu. Strzępy skóry zwisają, widać żywe mięso, krew powoli przysycha. Wysyłam swoją miłość, aby całowała Twoje plecy. Umiłowany mój, Twoje piersi całe poranione! Do tej pory widzę, jak Cię biczowano, jak żelazne haczyki wbijały się w Twe Ciało i rozszarpywały je. Metalowe kule uderzały o Twoje Ciało, skóra pękała. Robiła się tak cienka, że pękała. Twoja Rana w boku, najcudowniejsza Rana dla każdego z nas, choć tak straszna, wydaje się być najpiękniejszą. Pozwól, że ucałuję jej obrzeża, zaleję łzami. Choć marna moja miłość, niech będzie balsamem na Twoje cierpienie. Kocham Ciebie, Jezu!

***

 Panie mój, widok Twój wywołuje we mnie ogromne pragnienie, aby wtulić się w Twoje Serce, aby wejść do Niego poprzez Ranę w Twym boku. Czuję, Jezu, jak przywołujesz mnie do tej Rany, do Serca. Spływa na mnie Twoja miłość, która mnie woła. Zanurzam się więc w Ranie Twego boku, tak cudownej dla każdego człowieka, dla całego Kościoła. Uwielbiam Twoją Ranę. Zanurzam się w Twoim Sercu, Panie mój. Dziękuję Ci, że mogę przebywać w Twym Sercu. To najcudowniejsze, co może spotkać duszę – być w Sercu Boga! Wybacz mi, że nie potrafię dziękować Ci i modlić się pięknie. Kocham Ciebie, Jezu!

Przepraszam Cię, Jezu, za wszystkie moje grzechy, za wszystkie zranienia, które czyniłem Twemu Sercu. Przepraszam, że nie dostrzegałem Twojej miłości, że ją odrzucałem. Przepraszam, że wątpiłem w tę miłość, że ją obrażałem i ośmieszałem. Przepraszam Cię, Boże, za wszystkie grzechy wszystkich ludzi. Panie, tego jest tak dużo!!! Nie dam rady unieść takiego ciężaru świadomości. Jak bardzo grzechy te obrażają Twoją miłość! Jak bardzo są obrzydliwe, straszne! Panie, przepraszam Cię! Jak bardzo ranią Ciebie, Jezu mój! Prawdziwie Bogiem jesteś, że pomimo tylu grzechów, takiego zła, odrzucenia Twej miłości, Ty kochasz! To z miłości do człowieka zgodziłeś się na mękę – zawisłeś na Krzyżu. Chciałbym móc wziąć Twoje Serce w swe dłonie, by je przytulić ze wszystkich sił, by je uchronić. Ja wiem, to takie ludzkie moje myślenie. Ale nie wiem, jak inaczej mogę Ci pomóc, a chciałbym. Chciałbym ukochać Ciebie, umiłować wielką miłością. Chciałbym…

O, Panie! A Ty wypełniasz mnie swoją miłością. Twój pokój wypełnia moje serce. Dziękuję Ci. Moje serce odpoczywa w Tobie.

***

Dziękuję Ci, Jezu, za to, że ująłeś moje serce i dałeś mu odpoczynek. Tak zbolałe widokiem Twoich cierpień nie wytrzymałoby długo. Ale Ty dotykiem swej miłości, swego pokoju dałeś mu życie na nowo. Wlałeś w moje serce nadzieję i ufność. Sprawiłeś, że jest we mnie nowa wiara. Panie mój, wiem, że kocham Ciebie. I wiem, że kocham Ciebie bardzo, bo we mnie jest Twoja miłość. Wiem też, że należę cały do Ciebie. Nie ma we mnie nic, co nie byłoby Twoje. Mój Jezu, chcę tak należeć do Ciebie po wieczność. Chcę, Panie, by Twoje życie krążyło we mnie, Twoja miłość w moim sercu by była nieustannie. Chcę, Boże! Chcę tylko Ciebie.

Panie, chcę, pragnę, aby Twoja miłość objawiła się światu również poprzez moje serce. Chcę, Jezu, zajaśnieć Twą miłością. Niech moje oczy będą pełne miłości, moje spojrzenie niech zaświadczy o Twojej miłości. Chcę, aby moje słowa były słowami miłości, aby dotykały serc i otwierały je na Twoją miłość. Chcę, Jezu, czynić tylko to, co będzie miłością, co będzie rozlewaniem miłości na świat. Chcę, Panie, oddychać miłością. Chcę, by i moje myśli, moje uczucia były miłością. Jezu, teraz, gdy moje serce jest w Twoich dłoniach, gdy jest tak przytulone do Ciebie, gdy napełnione jest pokojem, miłością, wiem, że wszystko jest możliwe, i że Ty chcesz spełnić moje pragnienia, o których Ci mówię.

O Panie, kocham Ciebie i proszę, abyś mi pobłogosławił. Twoje błogosławieństwo jest wszystkim.

Adoracja Krzyża 4

Dziękuję Ci, Jezu, że zapraszasz mnie pod Krzyż. To najcudowniejsze miejsce, bo właśnie w tym miejscu dajesz każdemu z nas dowód swojej miłości. Każdego z nas obdarzasz swoim życiem. Kiedy przychodzę pod Krzyż, klękam i wpatruję się w Ciebie, moje serce doznaje wzruszenia. Miłość Twoja obejmuje je z wielką delikatnością, a jednocześnie mocą. Sprawiasz, Jezu, że moje serce otwiera się na Twoją duchową rzeczywistość – na prawdę płynącą z Krzyża. Chociaż nieustannie tę prawdę objawiasz, za każdym razem jestem zdziwiony. Moje ludzkie, słabe serce nie potrafi od razu wszystkiego przyjąć. Moje myślenie też jest ludzkie, a więc skażone grzechem. Nie potrafię wyjść poza pewne ograniczenia. A Ty, Panie, nie przejmujesz się moją małością i znowu objawiasz wielkie tajemnice. Chcę Ci podziękować, Jezu, za tajemnice Twego Serca, za Twoją miłość i za to, co czynisz z moim sercem. Dziękuję Ci!

***

Klęcząc pod Krzyżem jestem zadziwiony. To, co miało być Twoją hańbą, klęską i końcem stało się zwycięstwem – życiem, chwałą. Pod Krzyżem właśnie w tym mogę uczestniczyć. Zapraszasz mnie do niezwykłej i cudownej relacji miłości Boga do człowieka, którą przyrównuje się do miłości oblubieńczej. Moje serce czuje jednak, że ta miłość jest jeszcze czymś więcej. Nie potrafię pojąć tej miłości, ale serce czuje, dusza otwiera się na tę relację i pragnie jej. Tak, Panie, ta miłość oblubieńcza jest jeszcze czymś więcej niż ludzka miłość. Choć Ty jesteś Bogiem i możesz wszystko, choć jesteś Stwórcą i Panem wszechświata, a ja tylko małą duszą, stworzeniem najmniejszym, zapraszasz mnie do niezwykłej relacji, w której pragniesz wymiany. Ty dajesz mi siebie, a ja mam dać siebie Tobie. Ty obdarowujesz mnie swoim życiem, ja mam powierzać Tobie swoje. Czy nie widzisz, Jezu, mówiąc ludzkim językiem, nierówności? Ty dajesz tak wielkie bogactwo, a ja Tobie – nędzę!

Tak, Jezu, rozumiem, że na tym właśnie polega prawdziwa miłość – udzielanie siebie sobie nawzajem, ubogacanie siebie nawzajem sobą. Wszystko jest wspólne. I to nieważne, że Ty jesteś Bogaczem, a ja próżnią, pustką, nędzą. Twoja miłość nie szuka korzyści, nie chce wzbogacenia się. Twoja miłość chce dać siebie. Skoro znalazła duszę, która nie posiada nic, chce tę duszę obdarować sobą. A ponieważ jesteś Królem, obdarowujesz po królewsku; ponieważ jesteś Bogiem Miłości – obdarowujesz miłością; ponieważ miłość Twoja jest doskonała – dajesz całego siebie. Panie, nie mieści mi się to w głowie, że mogę posiadać całego Ciebie i wszystko, co Twoje, jest moim. Dziękuję Ci, Boże!

***

Moje serce zadziwia się obdarowaniem, bo – tak naprawdę – to Ty dajesz. Cóż może znaczyć moja nędza przy Twoim bogactwie? Ale Ty, Jezu, dajesz mi zrozumienie, że dla Ciebie największym skarbem jest moje serce. Za ten skarb oddałeś życie i gotowy jesteś jeszcze oddać tysiąckrotnie, i milion razy, i nieskończenie, aby otrzymać moje serce, abym dał Ci je w wolności. Nie mogę pojąć, Panie, Twojej miłości. Czuję ją wokół mnie i we mnie. Jest tak piękną, tak cudowną. I znowu otwierasz swoje Serce przede mną i zapraszasz do Jego wnętrza. Panie, wszystko, co w tym Sercu jest, staje się moją własnością. Włączasz mnie w całe swoje życie i we wszystko, co znajduje się w Twym Sercu. Nie wiem, mój Boże, co mam mówić wobec takiego obdarowania, takiej miłości. Prawdziwie Twoja miłość do duszy, Twoja relacja z duszą – to niepojęta tajemnica! Nie starczy życia, aby pojąć, zrozumieć…

Chciałbym, Jezu, umiłować Ciebie. Zawsze to pragnienie się wzmaga, kiedy się zbliżasz do mnie, kiedy dotykasz mego serca. Wtedy tak pragnę kochać. Ale wtedy też jeszcze bardziej uświadamiam sobie, że nie potrafię. O, Panie, daję Ci całe moje serce, a w nim – wielkie pragnienie, by umiłować Ciebie najbardziej na świecie; wdzięczność za Twoją miłość, uwielbienie, cześć. Bądź uwielbiony, Oblubieńcze Najsłodszy, Zbawicielu Drogi, Panie mego życia, Królu mej duszy, moja Miłości! Bądź uwielbiony!

***

Kocham Ciebie, Boże, i pragnę Ciebie całym sercem, całą duszą, całą swoją istotą. Chcę przyjąć Twoją wolę i chcę ją wypełniać. Chcę, Panie! Pragnę Ci przysiąc, że cokolwiek będziesz mi dawał, przyjmować będę jako Twoją łaskę. Choć nie posiadam w sobie mądrości i wielu spraw nie rozumiem, z Twojej ręki przyjmę wszystko. Chcę być Ci we wszystkim posłuszny i wierny. We wszystkim! Czegokolwiek zażądasz, dam Ci. Czegokolwiek będziesz oczekiwał – uczynię, bo serce moje nie należy już do mnie, ale do Ciebie. A Twoje należy do mnie. Zatem, Twoje pragnienia są moimi, Twoje plany są moimi. Wszystko, co Twoje, jest moje. Proszę, abyś pobłogosławił mnie, Jezu, na tej drodze.

Adoracja Krzyża 5

Panie mój! Klękam u stóp Twoich, aby trochę pobyć razem z Tobą, aby Ci potowarzyszyć. Nie potrafię, Jezu, pięknie się modlić, ale chciałbym być przy Tobie. Chciałbym, abyś nie czuł się samotny, gdy tak cierpisz. W moim sercu jest miłość do Ciebie. Dobrze wiem, że to taka marna ludzka miłość, ale ofiarowuję Ci ją z całego mego serca. Pragnę Ci podziękować, bo Ty obdarzasz mnie tak hojnie samym sobą. Niczego nie czynię, nie praktykuję żadnych ćwiczeń duchowych, nie trwam godzinami na modlitwie, a Ty mi dajesz siebie. Panie, czuję się tak obdarowanym, tak umiłowanym przez Ciebie, że moje serce doznaje ogromnego wzruszenia. Gdy spojrzę na Krzyż, objawiasz mi swoje cierpienie. To cudowny dar, który dajesz mi zupełnie darmo. Po prostu dajesz, a w zamian niczego nie żądasz. Gdy patrzę na Ciebie na Krzyżu, w moim sercu budzi się tak wielka miłość, czułość do Twoich Ran, do Twojej Krwi. Czasami mam wrażenie, że niemalże czuję Twoje cierpienie w sobie. Ach, jak wtedy chciałbym przytulić Cię. Jakże wtedy chciałbym przejąć od Ciebie chociaż trochę Twych cierpień. A ja nic zrobić nie umiem, niczego nie potrafię. Czuję z każdą sekundą, kiedy tak kocham Ciebie i patrzę ze łzami w oczach, że Ty kochasz mnie jeszcze bardziej. Kiedy czuję się bezradny wobec Twojego cierpienia, wobec tego, że nic nie potrafię zrobić, to Ty wylewasz kolejne zdroje miłości na mnie. Cała fala miłości zalewa moje serce. Nic nie uczyniłem, nic nie potrafię uczynić, a Ty obdarzasz mnie skarbami największymi – swymi Ranami, Krwią. Wszystko to do mnie należy, we wszystkim tym zanurzasz duszę moją. Panie mój, jakże Cię kocham!

***

Jesteś Miłością moją, Jezu Ukrzyżowany. Miłuję Twoje Rany. Każdą z nich otaczam największą czcią. Miłuję, Panie, Twoją Krew. Każdą kroplę zbieram, by przechować  w moim sercu. Miłuję Twoje cierpienie. Nie wiem jak mógłbym ulżyć Ci w nim, a chciałbym. Patrząc na ciebie, mam świadomość, jak wielkim darem i błogosławieństwem ono dla mnie jest, jak wielką łaską. I znowu fala miłości zalewa moje serce. Pragnąłbym przylgnąć do Ciebie, do Krzyża, by razem z Tobą zawisnąć na nim. Razem z Tobą! W historii Kościoła jest tylu Świętych, tylu męczenników, którzy potrafili oddać swoje życie, przechodząc straszliwe męki dla Ciebie. Bronili wiary, Twojego Imienia, poddawali się torturom, nie wyrzekali się Ciebie. A ja? Ja jestem słabeusz. Najmniejsza tortura, Panie, i nie ręczę za siebie. Zdaję sobie sprawę, jak słaby jestem, podszyty lekiem. Jednak kiedy klęczę pod Krzyżem, a Ty zlewasz na mnie swoją Krew, czuję jak przyciągasz mnie do siebie, jak wołasz mnie na Krzyż. I pragnę, Panie mój, tak pragnę Twego Krzyża! Wydaje mi się to sprzeczne, bo jestem słaby i niezdolny do męczeństwa – takiego, jakie przeżywali Święci. A jednak Panie, pragnę Twego Krzyża. Miłuję każdą jego cząstkę, każdą drzazgę. Miłuję drewno na którym zawisłeś – jest dla mnie świętym drewnem. Tulę się znowu do Ran Twoich, Panie, pragnąc zanurzyć się w nich i zniknąć – to moje życie, to moje szczęście, moje wszystko!

Sam widzisz, Jezu, co to za modlitwa. Powinienem pięknie się modlić – sławić Ciebie, chwalić i dziękować. A ja Tobie mówię o swoich słabościach i pragnieniach. Pozwól mi, Panie, dotknąć Rany Twego boku. Zaleję ją łzami, obsypię pocałunkami. A jeśli zaprosisz mnie, zanurzę się w niej. Skąpany w Twojej Krwi cały się w niej oczyszczę i wniknę do Twego Serca. Może dlatego uczyniłeś mnie tak małym, abym mógł bez trudu zmieścić się w Twoim Sercu, bym mógł, za każdym razem, gdy tego pragnę, po prostu wejść i wtulić się w nie. Pragnę ufać, Boże, że to jest moje zadanie; nie wielkie męczeństwo, nie wielka ofiara, ale po prostu zanurzenie się w Ranie Twego boku, wniknięcie do Twego Serca i przytulenie się – wtedy, kiedy cierpisz najbardziej. Nie wiem, kto kogo wtedy bardziej pociesza. Czuję, Panie, że to Ty nieustannie obdarzasz mnie swoją łaską. I znowu nic nie czynię dla Ciebie. Pozostanę jednak przy Tobie. Choć jestem „nic”, to chcę być Twoim „nic”. Kocham Ciebie, Jezu!

***

Pragnę, Panie, z miłości do Ciebie trwać nieustannie u stóp Twego Krzyża. Skoro nie stać mnie na wielkie czyny, ani na męczeństwo, to przynajmniej będę przy Tobie, gdy wisisz na Krzyżu. Będę Ci towarzyszyć zawsze, Jezu. Będę starał się Ciebie kochać, tak jak potrafię najwięcej. Będę tulić się do Twojego Serca. Ja wiem, Panie, to wszystko jest nic wobec dzieł dokonywanych przez wielkich Świętych, ale oni byli wielcy, a ja jestem mały. Ich wyposażyłeś w to, co pozwalało im być wielkimi. A mi dałeś małość, więc posłużę się moją małością. Po prostu pozostanę przy Tobie, by kochać Ciebie za wszystkich – i za tych, którzy dokonują wielkich dzieł dla Ciebie, i za tych, którzy Ciebie nie znają, nie kochają. Będę Ciebie kochać za wszystkie dusze, które są zajęte różnymi sprawami i nie mogą albo zapominają, i nie przychodzą do Ciebie. I za te dusze będę trwać u stóp Krzyża. To i tak dla mnie będzie wielkie zadanie, bo znasz mnie, nie potrafię wytrwać. Proszę, Jezu, abyś w tych moich postanowieniach pobłogosławił mnie, dał mi siły i wierność Tobie. Proszę, Ciebie, Boże!

 Adoracja Krzyża 6

Jezu, moja Miłości! Klękam znowu pod Twoim Krzyżem. I choć nie mam w sobie żadnych sił, choć czuję się tak, jak się czuję, to Ty jesteś wierny. Ty od razu dotykasz mego serca, przemywasz moje oczy i objawiasz mi siebie. Dziękuję Ci, Jezu! Dziękuję, że mogę patrzeć na Ciebie. Dziękuję Ci za to, bo dobrze wiem, co to znaczy być wystawianym na widok publiczny. Człowiek cierpi, a wszyscy patrzą. Ty pozwalasz na to, bo wiesz, że z tego widoku czerpiemy siłę, życie. Dlatego dziękuję Ci, Panie, że mogę oglądać Ciebie, gdy wisisz na Krzyżu. Widok ten porusza moje serce, które natychmiast zaczyna płonąć miłością. Nie można obojętnie patrzeć na Ciebie. Dziękuję Ci, Miły mój, że mogę patrzeć na Twoje Rany, na Twoją Krew. Dziękuję Ci, że dajesz memu sercu zrozumienie swego cierpienia, że w jakimś stopniu – ja wiem, niewielkim, ale jednak – mogę uczestniczyć w Twojej męce. Dziękuję Ci, Jezu!

Pragnę Cię przeprosić za wszystkie moje zniechęcenia, za wszystkie smutki, którym się poddaję, załamania, wątpliwości. Myślę, że spod Krzyża jest najlepsza perspektywa spojrzenia na to wszystko. Obiecuję Ci więc, że będę przychodzić pod Krzyż za każdym razem, gdy w moim sercu będzie działo się coś, z czym sobie nie będę dawał rady.

 Teraz, Panie mój, pozwól, że z miłością będę obejmować Twoje Ciało, każdą jego cząstkę, każdą ranę. Będę robić to delikatnie, aby nie zadawać Ci jeszcze bólu. Tak bardzo bym chciał móc tulić Ciebie. Dziękuję Ci, Jezu, że pozwalasz patrzeć mi na siebie. Kocham Ciebie!

***

Miłuję Cię, Jezu! Wiem, to, co nazywam swoją miłością, nie jest nią. Ty kochasz prawdziwie. Moja miłość jest taka ludzka, zwykła. Ale pomimo to, gdy patrzę na Ciebie, na Twoją mękę, na to, jak cierpisz, drżysz, w sercu rodzi się uczucie, które pragnę nazywać miłością. O, Panie mój, moje serce się budzi. Budzi się do miłości. Ufam, że gdy będę wpatrywać się w Ciebie, gdy będę Cię adorować, to z czasem prawdziwie zacznę kochać. Nauczę się miłości od Ciebie. A na razie pozwól, że to, co budzi się we mnie na Twój widok, będę nazywać miłością.

Pozwól mi, Jezu, dotknąć stóp Twoich, ucałować rany na stopach. Przytulę się do nich, Panie. Tak bym chciał zmniejszyć Twój ból, tak miłuję Twoje stopy. Mógłbym tak pozostać już przez wieczność u stóp Twoich, ciągle zalewając je łzami i pocałunkami.

Pragnę też ucałować Twoje dłonie. Za każdym razem, kiedy przyglądam się im przybitym do Krzyża, wzruszenie ogarnia moje serce, bo czuję Twe ręce na swojej głowie; bo wiem, że są to dobre dłonie, kochające; dłonie, które błogosławią. Tak piękne dłonie! Teraz ich widok przeraża. Ucałuję je, Jezu. Wszystką Krew zbiorę do serca mojego i będę adorować.

Przyglądam się, Jezu, też Twojej głowie, widzę Twoje oczy. Panie mój, tak chciałbym wziąć Cię w objęcia, utulić w Twym bólu. Chciałbym. Jeśli mi pozwolisz, będę to czynić duchowo. Uniosę lekko Twoją głowę i delikatnie zdejmę koronę. Wszystkie ciernie powyjmuję z Twoich ran. I zbiorę Krew do swego serca. Nie wiem, Panie, jak wyrazić te uczucia, które rodzą się we mnie na widok ran na Twojej głowie, oczu zalanych Krwią, sińców na twarzy, na widok spuchniętej wargi. Dobrze wiem, to od kopnięcia. Patrzę na Ciebie i od razu widzę Twoją mękę, żołnierzy, moment pojmania, a potem prowadzenia. Widzę też całą Drogę Krzyżową i wszystkie razy, które są Ci zadawane, Twoje upadki, uderzenia o kamienie i Krzyż, który Cię jeszcze przygniata. Dziękuję Ci, że mogę to widzieć. W takich momentach, Jezu, chciałbym być blisko Ciebie i pomóc Ci, a nie mogę nic uczynić.

Panie, dziękuję Ci! Ty mówisz mi, co mogę uczynić. Prosisz o wierność Tobie, o posłuszeństwo; o to, bym Ciebie słuchał i szedł za Tobą według Twoich wskazań. Mówisz, że wierność i posłuszeństwo, pokorne wykonywanie tego, o co prosisz, będzie dla Ciebie ukojeniem, moją pomocą, kiedy niesiesz Krzyż, gdy Cię przybijają do Krzyża, gdy wisisz tyle godzin i konasz. Dobrze, Jezu! Ze wszystkich sił będę starał się słuchać Ciebie i być posłusznym temu, co mówisz. A czerpać będę moc do tego z Twojego Krzyża, z Adoracji, po prostu z bycia przy Tobie. Mówisz mi, że właśnie tu, pod Krzyżem, będziesz mnie pouczał i wyjaśniał. Pod Krzyżem otrzymywać będę ciągle Twoje łaski i błogosławieństwo. O, Panie, tak bardzo pragnę być Tobie posłusznym, wiernym. Tak bardzo pragnę – z miłości do Ciebie, takiej jaką jest, mojej. Ja ufam, że ją przemienisz. Kocham Ciebie, Jezu!

***

Moja Miłości! Umiłowany mój! Jesteś tak piękny. Nie zrozumie Twego piękna na Krzyżu nikt, kto Ciebie nie kocha. Dla mnie jesteś najpiękniejszy. Pragnę Ci, Jezu, dziękować za Twój Krzyż i cierpienie. Chcę Ci dziękować za każdą Twoją łzę, za każdy Twój upadek pod Krzyżem. Dziękuję, że dałeś przybić swoje dłonie i stopy do Krzyża. Dziękuję Ci za cierpienie podczas przybijania. Dziękuję, Jezu, za to, że pozwoliłeś założyć sobie koronę z ciernia, że zgodziłeś się i na ten ból. Dziękuję Ci za to, że przyjmowałeś wszystkie uderzenia, wszystkie bicze. Dziękuję za całe Twoje cierpienie w nocy z czwartku na piątek. Jak mało wiemy, Jezu, o tym Twoim cierpieniu! A było tak wielkie! Dziękuję Ci, że zgodziłeś się na samotność w swoim cierpieniu i na to, by zdradził Cię Twój największy przyjaciel. Dziękuję za to, że mnie tak umiłowałeś, że narodziłeś się dla mnie i dla mnie chodziłeś po ziemi. I dla mnie zgodziłeś się na Krzyż. Dziękuję Ci też za to, że byłbyś zdolny i tysiąc razy pójść na Krzyż, abym tylko został zbawiony. Wobec takiej miłości jak może serce odpowiedzieć, co zrobić?

Och, jak pragnę kochać Ciebie, Jezu! Tak pragnę kochać! Czy mogę Cię prosić o to, abyś właśnie z Krzyża udzielił mi łaski, by moje serce zaczęło płonąć prawdziwą miłością? Czy możesz obdarzyć mnie tą łaską? Tak bardzo proszę, udziel mi jej. Pragnę kochać, kochać Ciebie największą miłością i kochać też każdego człowieka.

***

U stóp Twego Krzyża, Jezu, odzyskuję szczęście. Moje serce przestaje być przygnębione, ulatują gdzieś wątpliwości. Znowu ufam i wierzę. Ja chciałem Ciebie pocieszać, a to Ty pocieszyłeś  mnie, pokrzepiłeś. Czuję, że moje serce wypełnia się miłością i ta miłość daje mi szczęście. Ta miłość daje mi pokój. O, Panie mój, dziękuję Ci!

Będę przychodzić do Ciebie częściej, by przytulić się, by ucałować Twoje Rany, by spłynęła na mnie Twoja Krew. Będę słuchać Ciebie, Twoich pragnień i oczekiwań wobec mnie. Pod Krzyżem będę nabierać siły do realizacji Twojej woli. Jakże Ci dziękuję! Odrodziłeś mnie, Boże, bo już byłem martwy. Ty dałeś mi nowe życie. Nie wszystko rozumiem i nie wszystko wiem, ale dziękuję ci za wszystko. Uwielbiam Ciebie i wywyższam.

***

Dziękuję Ci, Jezu! Teraz wiem, w jaki sposób mogę wspierać Cię w Twoim cierpieniu i w nim uczestniczyć. Chcę słuchać Ciebie, być Tobie wiernym zawsze i wszędzie. Jako człowiek nie potrafię kochać, ale z miłości do Ciebie będę Cię słuchać i będę wiernie przychodzić pod Krzyż, abyś mógł mówić mi, co czynić dalej. Pragnę pokornie to wykonywać. Ufam, Panie, że moje serce coraz bardziej wypełniać się będzie Twoją miłością, i że któregoś dnia będę mógł tą miłością objąć Ciebie całego, tak jak Ty mnie obejmujesz. To jest moim marzeniem – by kochać Cię taką miłością, jaką Ty ukochałeś mnie. Wierzę, że kiedyś tak będzie. Proszę, Jezu, abyś pobłogosławił mnie z Krzyża. Twoje błogosławieństwo będzie mnie prowadzić, będzie dodawać sił, wiary, ufności, nadziei. Proszę, pobłogosław mnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>