Ewangelia według św. Jana

17. W drodze na Święto Namiotów (J 7,1-13)

„Potem Jezus obchodził Galileę. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi mieli zamiar Go zabić. A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów. Rzekli więc Jego bracia do Niego: „Wyjdź stąd i idź do Judei, aby i uczniowie Twoi ujrzeli czyny, których dokonujesz. Nikt bowiem nie dokonuje niczego w ukryciu, jeżeli chce się publicznie ujawnić. Skoro takich rzeczy dokonujesz, to okaż się światu!” Bo nawet Jego bracia nie wierzyli w Niego. Powiedział więc do nich Jezus: „Dla Mnie stosowny czas jeszcze nie nadszedł, ale dla was – zawsze jest do rozporządzenia. Was świat nie może nienawidzić, ale Mnie nienawidzi, bo Ja o nim świadczę, że złe są jego uczynki. Wy idźcie na święto; Ja jeszcze nie idę na to święto, bo czas mój jeszcze się nie wypełnił”. To im powiedział i pozostał w Galilei.
Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie. Tymczasem Żydzi już Go szukali w czasie święta i mówili: „Gdzie On jest?” Wśród tłumów zaś wiele mówiono o Nim pokątnie. Jedni mówili: „Jest dobry”. Inni zaś mówili: „Nie, przeciwnie – zwodzi tłumy”. Nikt jednak nie odzywał się o Nim jawnie z obawy przed Żydami.”

Komentarz: Dzisiaj zwracamy uwagę na nieżyczliwość z jaką spotyka się Jezus nie tylko ze strony obcych, ale i ze strony osób z Nim spokrewnionych. Ta nieżyczliwość brała się stąd, że nie rozumieli, nie wierzyli, ulegali własnym słabościom. Nie otwierali serca, ale zamknięci na łaskę, snuli własne domysły, ulegali własnej wyobraźni, dawali posłuch podszeptom złego. Patrząc na nich, wydaje się, że czynnie nie krzywdzili Jezusa, a więc nie czynili nic takiego złego. Jednak zło przyjmuje różne oblicza i stosuje różne formy działania. Często działa skrycie. Zatruwa wnętrze człowieka niszcząc je. Na zewnątrz człowiek sprawia pozory przyzwoitości, prawości, sprawiedliwości. W środku – brak miłości, zgnilizna, śmierć. Może wydawać się nam, że słowa te są zbyt ostre. Ale gdy chwilę z Bogiem rozważymy je, zgodzimy się z nimi.

Każdy człowiek doświadcza w swym sercu niechęci do jednych osób, a do innych życzliwości. Serce do jednych lgnie podświadomie, innych odrzuca. Człowiek ulega swoim odczuciom, emocjom dając temu wyraz w słowach i czynach. Czyni to często bez zastanowienia. Można by rzec – nieświadomie, ale nie jest to do końca prawda. Człowiek jest przecież istotą rozumną. Ma tę możliwość, a nawet obowiązek posługiwania się darem, jaki otrzymał od Boga – rozumem. Ma też obowiązek kierowania swoim postępowaniem, odnoszeniem się do siebie i otaczającego świata tak, by nie krzywdzić nikogo, a szanować, budować, tworzyć, pomnażać dobro. Mimo to, człowiek nie zawsze kieruje się miłością, a raczej niechęcią, barkiem życzliwości do innych. Bez względu na to, jakie są powody odczuwania niechęci do drugiej osoby, stosunkiem dusz najmniejszych do innych powinna kierować miłość. Pielęgnując w sobie niechęć i wyrażając ją na zewnątrz czynimy zło wobec innych dusz, ale i wobec swojej własnej duszy. Zło nie działa w jednym kierunku. To broń obosieczna. Rani cel, ale i źródło, z którego zostało wysłane. Niekiedy dokonuje ogromnych zniszczeń w duszy, w której się zrodziło. Jeśli dusza nie broni się przed nim, potrafi zamienić ją w zgliszcza. Często człowiekowi wydaje się, że to drobnostka, taki nieprzychylny stosunek do niektórych osób. Tym bardziej, że usprawiedliwiony ich postępowaniem, nieciekawym charakterem, może złem wyrządzonym innym. Ta „drobnostka” zakorzenia się bardzo mocno w duszy człowieka. Jest niczym perz w ogrodzie. Trudno ją potem wyplenić. Ponieważ jej korzenie rozrosły się wzdłuż  i wszerz, a także w głąb. Nie da się tak prosto wyrwać tego zła z duszy, jak nie da się łatwo wyrwać perzu i usunąć go zupełnie. Bowiem jego korzenie obejmują nieraz swoim zasięgiem cały ogród, a i do sąsiada się przedostały. Zachwaszczony ogród nie przyniesie korzyści ogrodnikowi. Nie zbierze on plonów, bo jego rośliny zagłuszone będą przez perz. Wydaje się, że cóż, taka mała roślina perzu może wobec ogrodnika, jego narzędzi i przeróżnych środków naturalnych i chemicznych chroniących rośliny, wspierających ich wzrost, rozwój. A jednak potrafi ona zdziałać wiele złego, jeśli w porę się jej nie usunie.

Spójrzmy na nasze serca. Zaobserwujmy nasz stosunek do bliźnich. Posłuchajmy własnych słów, postarajmy się skontrolować sposób odnoszenia się do nich i intencje zachowań. Prześledźmy własne myślenie. Jeśli uczynimy to szczerze, odważnie, jeśli staniemy w prawdzie sami przed sobą, zauważymy, jak mało miłości jest w naszym postępowaniu, a jak wiele egoizmu, wygody i pychy. Jakże często realizujemy własne cele, mamy na uwadze własne korzyści, a nie dobro drugiej osoby. Poza tym, jakże często ulegamy emocjom, nie próbując nawet ich kontrolować. Nie tak postępuje dusza należąca do Boga. Nie tak postępować ma dusza maleńka. Dusza najmniejsza we wszystkich stara się dostrzegać Boga. Zdając sobie sprawę z tego, że każdy człowiek został powołany do życia przez Stwórcę z miłości, że każdy jest umiłowanym dzieckiem Boga, niemalże nie ma odwagi traktować drugiej osoby bez miłości. Dla każdej stara się znaleźć wytłumaczenie jej postępowania, a swoje ewentualne odczucia, czy niechęci tym bardziej depcze zastępując je aktem miłości, wolą czynienia dobra, spełnianiem dobrych uczynków wobec niej, mając na uwadze w pierwszej kolejności jej potrzeby i pragnienia, a dopiero potem swoje. Pamiętając, że służąc drugiemu człowiekowi służą Bogu, dusze najmniejsze starają się jak najlepiej tę służbę wypełniać, bo w każdym widzą Boga. Ze względu na miłość do Jezusa gotowe są ponosić ofiary, cierpieć niezrozumienie, zapomnieć zupełnie o sobie. W ich sercu króluje Jezus, na tronie zasiada Jezus, pierwszą osobą jest Jezus. I to Jego miłość dla nich jest najważniejsza. Ta miłość daje im sił, by wierzyć, ufać, kochać aż po heroizm. Nie w wielkich sprawach, bohaterskich wyczynach, ale w codzienności, w zwykłym, szarym życiu. W nim idą drogą miłości stając się dla Jezusa bohaterami w miłości. Ukryci, niepozorni, niczym się niewyróżniający, spełniają heroicznie przykazanie miłości wobec każdej napotkanej duszy. A im mniej ta dusza jest doskonała, tym większą miłością ją otaczają.

Módlmy się, aby Duch Święty poprowadził nas w samo serce tego heroizmu wiary, nadziei i miłości. Módlmy się, byśmy dobrze, z miłością wypełniali swoje powołanie. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>