Rozważania

Nr. 3  Spójrzmy podczas tego Adwentu na Jezusa jako na Oblubieńca naszych dusz

Cała
ziemia oczekuje Pana, cała ziemia wypatruje Mesjasza.
Cała ziemia
woła o przyjście Zbawiciela. Cała ziemia – to znaczy wszystko, co żyje.
Wszystko – całe stworzenie – oczekuje przyjścia Tego, który odmieni los
wszystkich, przyniesie światu nadzieję i radość, wprowadzi pokój i rozjaśni
otaczające ciemności. Gdybyśmy spojrzeli w sposób duchowy na świat,
zobaczylibyśmy WIELKĄ POTRZEBĘ BOGA, KTÓRA UNOSI SIĘ ZE WSZYSTKICH DUSZ DO
NIEBA. Zobaczylibyśmy, że nie tylko ludzie, ale CAŁY ŚWIAT W SPOSÓB NIEZWYKŁY
ODCZUWA BRAK BOGA I OCZEKUJE GO. 
Przyroda
i wszystko, co Bóg stworzył, na początku doświadczało harmonii zjednoczenia ze
Stwórcą,
przenikania Jego Duchem. Grzech nie tylko oddzielił człowieka od
Boga. Zmienił również relacje w przyrodzie, w całym wszechświecie. I teraz
wszystko spragnione jest obecności tego Ducha, który jest Miłością. Człowiek
jako istota świadoma, rozumna, przez Boga szczególnie wybrana i obdarowana,
bardziej niż każde inne stworzenie odczuwa to oddalenie od Pana i całą swoją
istotą woła o powrót stanu pierwotnego. 
Czym
jest ten stan pierwotny i do czego człowiek tęskni?
Bóg stworzył
człowieka do miłości; po to, by mógł zaznawać miłości Bożej i, przemieniony tą
miłością, nieustannie radować się obecnością swojego Pana i zjednoczeniem z Nim.
By to szczęście, które jest w Bogu, było również udziałem człowieka; by mógł on
tym szczęściem dzielić się z innymi. To zjednoczenie, do którego Bóg nas
stworzył, jest czymś, co trudno sobie wyobrazić, ponieważ wszystko, cokolwiek
człowiek na ten temat pomyśli i wydedukuje, jest jedynie namiastką tego, co Bóg
przygotował.
W
znacznym stopniu i w sposób przepiękny oddaje to zjednoczenie miłość
oblubieńcza,
o której możemy czytać w Piśmie Św., i o której wiele mówią
święci.
Do miłości oblubieńczej, miłości niezwykłej, powołał nas Pan i do tej  miłości nasza dusza tęskni, tej miłości
pragnie. Większość ludzi nie rozumie tej miłości. Wielu nie zdaje sobie sprawy,
że do niej Bóg ich powołuje. Bardzo smutne jest pojmowanie Boga przez dusze.
My, świadomi swego powołania, POSTARAJMY SIĘ SPOJRZEĆ PODCZAS TEGO ADWENTU NA
BOGA, NA JEZUSA, JAKO NA OBLUBIEŃCA SWOJEJ DUSZY. 
  • Postarajmy się
    usłyszeć to zaproszenie do pięknej, niezwykłej miłości, jaką Bóg nas darzy i
    jaka w wieczności będzie naszym udziałem w pełni. 
Często człowiek myśląc o Bogu, pojmuje
Go raczej jako sędziego, przed którym trzeba się rozliczyć ze swoich dobrych i
złych uczynków. W tej relacji właściwie nie ma miejsca na prawdziwą miłość.
Bardzo często tak zwani „niedzielni katolicy” w oschły sposób traktują Boga.
Nie ma w ich życiu nawiązania osobowej, uczuciowej relacji z Panem, nie ma
miłości. Nie rozumieją, że z Bogiem można spotkać się tylko na płaszczyźnie
miłości. Co za tym idzie, w sposób niewłaściwy pojmują, czym są Święta – czy to
Bożego Narodzenia czy inne. Nie przeżywają właściwie ani świąt, ani kolejnych
okresów liturgicznych w Kościele, ponieważ nie nawiązują tej bliskiej relacji z
Bogiem. Bóg jest dla nich odległy, nieobecny. Nie jest Osobą; Kimś, Kogo można
kochać. 
  • Bóg, roztaczając swoją opiekę nad narodem wybranym,
    objawiał mu swoją miłość. Owszem, był Ojcem, który stawiał wymagania, dawał
    pewne prawa, ucząc lud, jak ma żyć, jak postępować, jakimi wartościami się
    kierować. Czynił to po to, by naród mógł zrozumieć, jaki jest Bóg; by mógł
    zbliżyć się do Niego i Go poznawać. Bez wprowadzenia w sposób zewnętrzny tego
    ładu i porządku, naród wybrany nie mógłby poznać Boga, który sam w sobie jest harmonią,
    pokojem i miłością. Ale Bóg objawiał się również narodowi wybranemu jako Ten,
    który go miłuje i troszczy się o niego, pomaga i wyprowadza z różnych bardzo
    trudnych sytuacji. 
  • Bóg objawia się
    jako Oblubieniec, który rozmiłował się w swojej oblubienicy. I okazuje swoją
    miłość – miłość zazdrosną, oczekującą również wybrania Go jako jedynego swojego
    Boga. 
1)
Oczekuje, że naród tylko Tego Boga będzie słuchał, tylko Jemu służył, oddawał
cześć i kochał Go. 
2)
Bóg oczekuje wyłączności. Przedstawia tę wzajemną relację miłości jako miłość
oblubieńczą; miłość, w której – dla porównania – dwoje ludzi oddaje sobie
całych siebie i swoje życie, wszystko poświęcając sobie. Żyją w niezwykłym
zjednoczeniu, stają się jednym. Do takiej miłości Bóg przyrównuje miłość Jego i
narodu wybranego. Stają się jednym. 
3)
Ta miłość oblubieńcza jest miłością, jaką Bóg kieruje do każdej duszy, a więc
każdą powołuje do tego, by stała się jedno z Nim. Składając w sercu człowieka cząstkę
siebie, złożył to pragnienie miłości oblubieńczej. Zamieszkuje duszę ludzką i
nieustannie kochając, niejako wysyła zaproszenie do tej miłości. 
4)
W człowieku, choć nie zawsze uświadomiona, jest ta tęsknota za miłością
zjednoczenia z Bogiem; miłością, w której dusza cała się Panu oddaje,
należąc do Niego ze wszystkim. Jednocześnie Bóg cały jej się udziela. Dusza
tęskni za takim zjednoczeniem, by całą sobą zatonąć w Bogu i być całą
przenikniętą Jego miłością, Jego Duchem; by nie istnieć już oddzielnie, ale
znowu żyć w Nim – jako Jego cząstka. To pragnienie jest w głębi każdej duszy.
Dusza może nie rozumieć, za czym tęskni, człowiek może nie uświadamiać sobie,
jakie są tęsknoty jego duszy, ale każdy – bo w każdym mieszka Bóg – każdy
pragnie, tęskni i potrzebuje tego otwarcia się na miłość oblubieńczą i zjednoczenia
z nią.
Jezus
jawi się nam jako Światłość.
Dusza zanim odkryje Jezusa i Jego
miłość, doświadcza ciemności. W momencie kiedy zaznaje Bożej miłości,
rozpoczyna swoje kroczenie ku światłu, ku tej Światłości jaką jest Jezus. I im
bardziej zbliża się do Niego, tym większe ogarnia ją światło i tym bardziej ona
jaśnieje. Zjednoczenie z Jezusem sprawia, że dusza ma w sobie to światło
nieustannie. Miłość, która ją przenika, która daje jej życie, staje się tym światłem;
staje się radością i jej pokojem. 
Dusza
żyje Bogiem, a to życie, którego doświadcza – życie wewnętrzne – ma swój wyraz
również w zewnętrznej formie.
Człowiek staje się dla innych światłem,
niesie pokój i miłość, niesie Boga. Jednak najpierw sam musi doświadczyć tego
zjednoczenia z Miłością, napełnienia się Światłem, aby móc stać się nim dla
innych. Dopiero wtedy, kiedy człowiek poznaje miłość Bożą, kiedy otwiera się na
miłość oblubieńczą, zaczyna rozumieć lepiej, jakim jest Bóg. Wtedy dopiero ten
obraz Boga, jaki nosi w sercu, zaczyna się kształtować we właściwej formie. CO
PRAWDA DOPIERO W NIEBIE CZŁOWIEK ZOBACZY TO PRAWDZIWE OBLICZE, I RÓŻNICĘ MIĘDZY
JEGO WYOBRAŻENIEM A PRAWDĄ. JEDNAK POZNAWANIE MIŁOŚCI, ZJEDNOCZENIE Z BOGIEM
WYPROSTOWUJE W DUŻYM STOPNIU LUDZKIE WYOBRAŻENIE O TYM, JAKIM JEST BÓG.
Podczas
tego Adwentu naszym zadaniem będzie uświadomienie sobie powołania naszych dusz
do miłości oblubieńczej,
do zjednoczenia z Bogiem – po to, by cały świat
mógł lepiej zrozumieć miłość Bożą; to, Kim jest Chrystus i po co przyszedł na
ziemię. Bez Jego przyjścia, bez tego, czego dokonał, nie byłaby możliwa taka
miłość między człowiekiem a Bogiem. Bóg niejako posyła swojego Syna, aby
Ten w Imieniu Boga poślubił Kościół, każdą duszę ludzką. 
To
niezwykłe, do czego Bóg zaprasza człowieka.
Niestety, jest to nieznane,
nierozumiane. Człowiek patrzy materialistycznie na świat. Trudno mu otworzyć
się na Boga i Jego miłość, skoro nauczył się wszystko w życiu przeliczać na
pieniądze i określa wartość wszystkiego za ich pomocą. Pieniądz dla człowieka
ma wartość bardzo wysoką, często najwyższą. Nie rozumie on, że duch przewyższa
wszystko i że poza światem materialnym istnieje o wiele bogatszy – świat, który
istnieć będzie przez wieczność, który nie skończy się – tak jak doczesność.
Człowiek nie potrafi wyjść z tego kręgu fizyczności, by otworzyć się na
niezwykłe doznanie Bożej miłości. Jest tak mały, tak słaby, tak nędzny, że nie
potrafi podnieść wzroku, oderwać go od ziemi, aby zaznać Bożej miłości. BARDZO
TRUDNE DO ZROZUMIENIA JEST DLA WIELU LUDZI TO, ŻE BÓG MOŻE KOCHAĆ ICH MIŁOŚCIĄ
OBLUBIEŃCZĄ. A Bóg pragnie, aby znane było Jego prawdziwe Oblicze; to, że On
kocha duszę w sposób tak niezwykły i do takiej miłości, do takiej relacji
zaprasza człowieka. A ta miłość może być najcudowniejszą przygodą już tu, na
ziemi, a potem – przerodzić się w wieczność.
Starajmy
się żyć tym pragnieniem miłości oblubieńczej i wyczekiwaniem na narodziny
swojego Oblubieńca.

Po to, by i inne dusze mogły zobaczyć to Oblicze miłości, by świat zwrócił się
do Niego, mając obraz Boga miłości, który umiłował każdą duszę jako swoją
oblubienicę i daje jej najwspanialsze prezenty, przed nią snuje cudowną wizję
wieczności i zaprasza do zjednoczenia ze sobą.
Spróbujmy
nieco głębiej przeżywać ten Adwent
– żyjąc nie tylko myślą o narodzinach
Dzieciątka Jezus, ale i oczekiwaniem na narodziny w nas tej miłości
oblubieńczej; 
- pragnieniem, by w nas zrodziła się
taka miłość do Boga, 
- byśmy zapragnęli życia takiego, jakim
żyli święci; 
- abyśmy mogli zrozumieć, jaka to miłość
i realizować – krok po kroku – swoje powołanie do niej; 
- by nasze pojmowanie, czym jest Boża
miłość, było pełniejsze. 
Prośmy
Boga, niech wszystko to złoży w naszych sercach.
Niekoniecznie
musi się od razu to w nas objawić, nieraz przez całe lata do tego dochodzili
święci. Miejmy więc cierpliwość, ufając, że Bóg złożył w nas to, czym chce, abyśmy
żyli. Ufnie otwierajmy się, starajmy się kochać i oczekiwać na miłość
oblubieńczą.
 
Modlitwa
 
Jezu, jesteś moją Miłością. Posiadłeś moje
serce. Związałeś je ze sobą tak bardzo, że należy już do Ciebie. Pomimo różnych
zewnętrznych trudności i przeciwności w głębi mego serca ja wiem, że stale
jestem twój i cały należę do Ciebie. Jestem, Jezu, słabą duszą. Doświadczam
swych słabości raz po raz. Doświadczam też swojej niemocy, bezsilności. Doświadczam
bólu i cierpienia. Moje życie nie składa się tylko z samych wzlotów i uniesień.
Dajesz mi poznać, Jezu, co znaczy trud, ból, zmęczenie; co znaczy wysiłek, aby
choć spojrzeć na Ciebie i do Ciebie skierować chociaż jedną myśl. Ale mimo to w
głębi mnie jest to przekonanie, że należę do Ciebie. Modlę się więc, Panie,
posługując się swoją ludzką powłoką, tak jak potrafię i na ile mam siły – i w
zmęczeniu, i w bólu, i w trudzie. Modlę się samym przyjmowaniem wszystkiego.
Gdy nie mam sił, to modlę się tym brakiem sił, jedynie klęcząc przed Tobą i
oddając się Tobie w tym doznaniu. Kiedy cierpię, modlę się przyjmowaniem
cierpienia. Gdy upadam ze zmęczenia, to modlę się tym zmęczeniem, a moje serce
cały czas należy do Ciebie we wszystkim. 
Dziękuję Ci za to wewnętrzne
przekonanie, że nieustannie jestem Twój, w każdym momencie. Dziękuję Ci, Jezu,
że przyjmujesz mnie i tę moja modlitwę – taką, jaką mogę Ci ofiarować w
danym momencie. 
  • Moją modlitwą
    jest moje oddanie, należenie do Ciebie, świadomość życia dla Ciebie we
    wszystkim – w ciągu dnia i nocy. 
  • Do Ciebie należy
    każdy mój oddech. 
  • Do Ciebie należy
    każde moje słowo, każde spojrzenie, wszystko – i wysiłek, i trud, i wykonywane
    obowiązki, moja praca – wszystko jest Twoje. 
I w tym wszystkim modlę się do Ciebie
modlitwą oddania, ofiarowania się Tobie w każdym momencie. 
Dziękuję Ci, że tak usposabiasz moją
duszę, że nieustannie jest Tobie oddana. Dziękuję Ci też, że nie oczekujesz ode
mnie wspaniałych  modlitw, pięknych zdań,
że mogę modlić się po prostu sobą – kochając, nie czyniąc nic wielkiego, tylko
kochając i w tej miłości powierzając Ci wszystko. Bądź uwielbiony,
Jezu!
            Dziękuję Ci, Panie, za Twoją ciągłą
troskę o mnie; za to, że otrzymuję wszystko, czego potrzebuję do życia. Dbasz o
każdą sferę. Twoja troska mnie zaskakuje i zadziwia. Czasem aż zadrżę, bo
wydawało mi się niemożliwe, aby Bóg tak troszczył się o swoje dziecko. Kiedy
doświadczam Twej opieki, kiedy zaznaję kolejnego dobra, wtedy szczególnie pragnę
ofiarowywać się Tobie. W moim sercu budzi się wdzięczność i pragnę wyśpiewywać
Tobie pieśń chwały i dziękczynienia. Chciałbym głosić po całej ziemi Twoją
miłość, aby każdy człowiek ją poznał i doświadczył, jak jesteś dobry i jak
bardzo nas kochasz. Panie mój, napełniaj moje serce tym pragnieniem świadczenia
o Tobie, by stale zaznając tak wielkiej miłości, było wdzięczne i dziękowało
Tobie. Proszę też, abym w jeszcze większym stopniu mógł poznawać Twoją miłość
oblubieńczą. Aby cały świat mógł zobaczyć i otworzyć się na tę miłość; by każda
dusza stała się prawdziwie Twoją oblubienicą. 
            Pobłogosław nas, Jezu.
 
Refleksja
 
Miłość
Jezusa do każdego z nas jest przepiękna. Wie o tym ta dusza, która otwiera
się na miłość oblubieńczą. 
  • Warto swoje
    serce pobudzić do pragnienia takiej miłości. I w tym czasie wołać do Jezusa. 
  • Warto wypatrywać
    Go i wypowiadać słowa miłości. 
  • Warto prosić,
    aby Bóg dał poznanie i zrozumienie tej miłości. Przecież to jest sens istnienia
    duszy. 
Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni, iż oczekujemy
na narodziny małego Jezusa. Teraz Bóg proponuje nam spojrzeć szerzej. To ma być
otwarcie się na przychodzącą miłość Boga, który pragnie zaprosić nas do
zjednoczenia  po to, 
- byśmy mogli przejść przez życie, już
powoli wstępując do Nieba;
- byśmy mogli zaznawać tego
zjednoczenia, jakie będzie miało miejsce w Niebie, choć w małym stopniu, ale
już teraz. 
Już teraz możemy dążyć do osiągnięcia
celu swojego istnienia, by powrócić do Źródła. Nie ma w tym sprzeczności –
można czekać na narodziny małego Dzieciątka i w sercu doświadczać miłości
oblubieńczej, wielkiej radości ze zjednoczenia, które ma niezwykły wymiar w
całym Kościele i które ma wpływ na cały Kościół.
Błogosławię was. W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.


<-- Powrót