Rozważania

Nr. 38  Dzień skupienia w Czerwińsku, cz. I. 4 stycznia

1. Wprowadzenie do
dnia skupienia
Miłość Boga
zstąpiła na świat, przyszła w postaci widzialnej i nastał pokój. Czy każdy z nas
doświadczył spotkania z tą Miłością? Czy doświadczyliśmy tego zstępującego
pokoju w naszych sercach? Każdy z nas powinien w swoim wnętrzu rozważyć, na ile
doświadczył, na ile przyjął tę Miłość, która w tym czasie przyszła do każdego z
nas. Na ile osobiście przeżył spotkanie z Bogiem, na ile serce doświadczyło
niezwykłej radości spotkania i dokonała się całkowita przemiana życia,
odrodzenie życia.
Szczere i
prawdziwe przeżycie Adwentu i Świąt Bożego Narodzenia prowadzi do niezwykłego
spotkania z Bogiem i do rozpoczęcia nowego etapu życia. Również i my jako
Wspólnota powinniśmy teraz rozpocząć nowy etap życia. Przez cały Adwent
pielęgnowaliśmy w sobie Jezusa, by podczas Świąt Bożego Narodzenia ukazać
światu przychodzącą Miłość. Teraz żyjąc nią należy nieustannie ukazywać światu
wielkość, piękno i niezwykłość tej Miłości. Ale nie dokona tego dusza, która
nie spotkała Boga, która osobiście nie doświadczyła spotkania w swoim wnętrzu z
Miłością. Nie będzie potrafiła żyć tą miłością, jeśli nie przyjęła
Nowonarodzonego Dzieciątka, jeśli nie wzięła w objęcia Maleńkiego Jezusa, jeśli
nie poczuła w swoim wnętrzu czułej i tkliwej miłości do Niego. Jednocześnie
dusza nie może zatrzymywać się jedynie na doświadczaniu Jezusa Maleńkiego. Ma
otworzyć swoje serce szerzej, by doświadczać Jezusa, który pełen mocy naucza i
leczy. A więc ma wraz z Jezusem niejako rosnąć, towarzysząc Mu w Jego życiu.
Gdy tak się stanie, będzie mogła sama nadal napełniać się pokojem i miłością i
żyjąc prawdziwie życiem Jezusa, to życie przekazywać innym. A słowa z Pisma św.:
„Nie martwcie się o to, co macie mówić,
bo w odpowiednim czasie będzie wam to dane”, będą urzeczywistniać się w naszej
codzienności.
A więc jeszcze
raz niech każdy z nas zastanowi się, na ile prawdziwie spotkał się z Bogiem,
doświadczając bliskości Maleńkiego Jezusa, który właśnie się narodził. Na ile
otworzył serce, by tego Jezusa wziąć w swoje objęcia? Na ile okazuje Mu miłość?
To bardzo ważne, ponieważ wtedy doświadcza miłości Bożej, napełnia się nią,
napełnia się pokojem. I teraz dusza ma iść razem z Jezusem, by ten pokój, ta
miłość nadal w duszy była, by nadal przyjmować pokój i miłość i by żyjąc nimi
dzielić się ze światem. Postaramy się dzisiaj doświadczyć jeszcze raz tego
spotkania i rozpocząć wspólną drogę życia z Jezusem, który rośnie, rozwija się,
a towarzysząc Mu dusze będą wzrastać, rozwijać się.
 Życie Maryi i Józefa, to również nieustanna
droga wzrastania i rozwoju. Bóg przygotował te święte dusze na Narodzenie
Jezusa. Jego Duch, Duch Boży, kształtował te dusze od momentu poczęcia każdego
z Nich w łonach Ich matek, w Ich rodzinach. Później, gdy narodził się Jezus,
już nie tylko Bóg Ojciec kształtował te dusze, ale doświadczały tej formacji ze
strony Jezusa, choć tak Maleńkiego, to przecież jednak Boga. I całe życie Świętych
Rodziców to był wzrost, to był rozwój. Nigdy nie mogli powiedzieć, że już się
on zakończył. Zawsze z Jezusem, wpatrzeni w Niego i otrzymujący od Niego
niezwykłą, bo Bożą miłość, która dotykając serc zmieniała je, dawała im odwagę,
dawała pokój. Tak samo i my, tak samo cała Wspólnota będzie rozwijać się, żyjąc
z Jezusem. I będzie mogła dawać prawdziwe świadectwo o Nim, bo Jezus żyć będzie
w naszych sercach.
Błogosławię
was na ten czas –  w Imię Ojca, i Syna, i
Ducha Świętego. Amen.
2. Kazanie
Czy w naszych
sercach został zrodzony Jezus?
Czy spotkaliśmy Maleńkiego Jezusa? Czy
pokłoniliśmy się Jemu? Czy wzięliśmy Go w ramiona? Czy przytuliliśmy Go mocno
do serca? Czy ucałowaliśmy Jego policzki, Jego rączki? Czy w swoim sercu
pieściliśmy to Maleńkie Dziecię? Czy przemawialiśmy do Niego najczulszymi słowami?
Czy otworzyliśmy serce na takie spotkanie z Bogiem? To bardzo ważne, aby dusza
spotkała się bardzo intymnie z Bogiem, bardzo osobiście.
Serce Maryi i
Serce Józefa były przygotowywane do tego, by służyć Jezusowi,
aby mogli być
Jego rodzicami. I gdy Bóg uznał, iż Ich Serca już są przygotowane, Jezus
przyszedł na świat. W momencie Jego Narodzin rozpoczął się dla Nich drugi etap.
Serca, Ich dusze nadal były formowane. Wraz z Jezusem doświadczali rozwoju i
wzrostu. Do momentu poczęcia Jezusa to Bóg Ojciec formował Ich dusze. Poprzez
kontakt duchowy każdy z Nich rozwijał się, dorastał do tego, by stać się
Opiekunem Syna Bożego. W momencie, kiedy Jezus został poczęty, a potem narodził
się, już nie tylko Bóg Ojciec dotykał Ich dusz i je kształtował. Sam kontakt z
Jezusem był dalszą formacją Ich Serc. Opiekując się Nim, towarzysząc Mu i Oni
razem z Nim rośli, wzrastali, dojrzewali, rozwijali się. I Ich rozwój duchowy trwał
aż do samego końca Ich pobytu na ziemi.
Podobnie dzieje się z naszymi duszami. Byliśmy
przygotowywani do Narodzin Jezusa. Bóg prowadził nas ku temu zjednoczeniu.
Przygotowane zostały nasze serca i Jezus przyszedł na świat, ujrzał światło
dzienne. I świat ma zobaczyć Jezusa w nas, w naszym życiu. My mamy dać
świadectwo życia, istnienia Boga. Nie bójmy się!
Przez całe
swoje ziemskie życie Maryja towarzyszyła Jezusowi.
Nie nauczała, nie wygłaszała
kazań, Ona tylko towarzyszyła Jezusowi. To towarzyszenie Jezusowi wpływało na Jej
Serce, kształtując, stale doskonaląc duszę Matki. A Ona mogła coraz bardziej
jednoczyć się z Bogiem, żyć w coraz to doskonalszym zjednoczeniu z Jego Sercem
poprzez sam fakt bycia blisko Jezusa. Serce Maryi otwarte było na Niego i stale
wypatrywało, czego On potrzebuje, co mówi. Jego życie stało się Jej życiem. Od
momentu Jego poczęcia przestała mieć własne życie, przyjęła życie Jezusa.
Istniała tylko ze względu na Niego. Żyła dlatego, że On żył. Cokolwiek czyniła,
czyniła ze względu na Niego. Jej Serce czerpało nieustannie Jego miłość. Jej
Serce nieustannie uczyło się Jezusa, przyjmowało Jego naukę i pragnęło
odpowiedzieć w całości na Jego nauczanie, na Jego miłość. Wzrastał Jezus i
dusza Jego Matki  jak i dusza Opiekuna
Józefa wzrastała.
Starajmy się
teraz w swoich sercach rozważyć,
na ile podczas tych Świąt prawdziwie spotkaliśmy
Jezusa? Czy oddaliśmy Mu pokłon? Czy złożyliśmy dary wraz z pastuszkami? Czy
zachwyciliśmy się Nim? Czy nasze serce zostało poruszone wielką miłością,
czułą, tkliwą, do tego Maleńkiego Dziecięcia? Czy zobaczyliśmy w Nim Wielkiego,
Wszechmocnego Boga, który oddał się nam w takiej postaci bezradnego Dziecka?
Czy przed tą wielką tajemnicą upadliśmy na twarz wielbiąc Boga, dziękując Mu,
korząc się przed Nim? Czy z naszych oczu popłynęły łzy szczęścia, że Bóg przyszedł
właśnie do nas, że zapragnął zamieszkać w naszym sercu, że wybrał właśnie twoje
serce? Jeśli tego nie doświadczyłeś, możesz to uczynić teraz. Nigdy nie jest za
późno! Dla Boga nigdy nie jest za późno!
Oczami duszy
zobacz teraz to niewielkie pomieszczenie,
w którym jest Jezus Maleńki. I w
swoim sercu padnij przed Nim na kolana, schyl głowę do samej ziemi, bo przecież
klęczysz przed Królem wszechświata, przed Bogiem, przed Stwórcą pełnym mocy.
Oddaj Mu cześć! Złóż należny hołd! A potem nieśmiało podnieś głowę i spójrz na
Maleńkiego Jezusa. Jeszcze śpi. Oczka ma zamknięte, a policzki zaróżowione.
Ogromny pokój płynie z tego Dziecka. W sposób duchowy pocałuj Jego policzki,
Jego rączki, Jego nóżki i wyraź swoją miłość. Po prostu powiedz Mu, że Go
bardzo kochasz. Widzisz, otwiera oczka, patrzy na ciebie i się uśmiecha i
niezdarnie wyciąga rączki do ciebie. Możesz Go przytulić. Weź Go w swoje
ramiona i przytul do serca. Niech twoje serce mówi do Niego o wielkiej miłości,
o czułości, o pragnieniu twoim, by Go kochać jeszcze więcej, by żyć z Nim,
należeć do Niego, by Go słuchać, by Go kołysać, by mu śpiewać. Nie wstydź się
swoich uczuć, swoich słów. Wypowiadasz je tylko do Jezusa, a On rozumie twoje
serce. I On przyjmuje każde słowo, również te nieporadne. Te są najmilsze.
Spotkałeś się
z Jezusem.
Wyraziłeś swoją miłość. Nie wypuszczaj Go z ramion. Nie odkładaj Go.
Nie kładź Go na sianko. Niech pozostanie w twoich ramionach. Od Jego Narodzin
możesz Mu towarzyszyć w Jego rozwoju. Możesz być razem z Nim przez kolejne dni.
Możesz patrzeć jak rośnie, możesz słuchać Go, możesz Go prowadzać za rączki,
gdy zacznie chodzić. Możesz przyglądać się Jego zabawom. I możesz Go słuchać,
kiedy opowiada swoim rówieśnikom dawne historie narodu wybranego. Możesz Go
słuchać, kiedy mówi o miłości Boga Ojca do człowieka. To ważne, abyś
towarzyszył Jezusowi. Tak jak życie Maryi przestało istnieć, bo przyjęła Ona życie
Jezusa, żyła Jego życiem, tak i ty towarzysząc Jezusowi możesz stopniowo
przyjmować Jego życie. Jego życie będzie w twoim sercu, w twojej duszy, w
twoich myślach. Powoli przejmować będzie twoje emocje, twoje uczucia, twoje
pragnienia. Powoli Jego życie obejmować będzie całość twego jestestwa. I
zaczniesz myśleć Jego myślami, kochać Jego Sercem, wypowiadać słowa, które On
chciałby wypowiedzieć i robić różne rzeczy, które On chciały, abyś ty czynił.
Poprzez to towarzyszenie Jezusowi, zaczniesz lepiej rozumieć, kim jest Bóg,
zaczniesz pojmować Boże tajemnice. Twoja dusza rozjaśniać się będzie Bożymi
prawdami. I naraz jasnym tobie się stanie wiele sytuacji i zdarzeń, ponieważ
będziesz widział je w świetle Bożej miłości. Dziwić się będziesz, że ktoś inny
może tego nie rozumieć, skoro to takie jasne, takie proste i oczywiste. Ty
będziesz wiedział jak postąpić. Ktoś inny będzie miał dylemat, będzie się
wahał, będzie rozważał. Ty będziesz wiedział od razu. Bo ta obecność Jezusa w
twoim sercu będzie tego dokonywać. I stawać się będziesz świadkiem obecności
Boga pośród swego ludu. Będzie to poza twoją niejako świadomością. Nie będziesz
tego robił specjalnie, aby wszystkim ogłosić obecność Bożą. Ty po prostu
będziesz żył Bogiem.
Życie, jakie
wiodła Maryja było daniem światu Jezusa.
To prawda, to wielka łaska Boga, to
Jego dar, Jego miłość i Jego dobroć sprawiły, że Jezus narodził się z Maryi i
że Ona mogła Jezusowi towarzyszyć. Poprzez przyjęcie Jezusa mogła dać Jezusa
światu, stać się świadkiem niezwykłej, nieskończonej miłości Boga do człowieka,
niepojętego Bożego Miłosierdzia, mogła stać się Matką Zbawiciela. I Bóg włączył
Maryję w Dzieło Zbawienia, czyniąc Współodkupicielką. Ona tylko przyjęła Jezusa
i towarzyszyła Mu całym Sercem. Reszty dokonał Bóg. My oglądamy owoce.
Każdy z nas
może stać się takim świadkiem,
współuczestnikiem Dzieła Zbawczego. Wszystko
będzie dokonane Bożą mocą, my tylko mamy przyjąć Jezusa i towarzyszyć Mu w Jego
życiu. Jeśli tego pragniemy, oddajmy Mu dzisiaj swoje serca, składając na
Ołtarzu, prosząc, by wziął je we władanie na zawsze; prosząc, byśmy mogli
towarzyszyć Mu, by Jego życie stało się naszym, by czynił wszystko, co zechce w
naszym życiu. I nie lękajmy się, bo to Bóg dokona wszystkiego, tak jak dokonał
wszystkiego w życiu Maryi. Ona swoją mocą ludzką nie uczyniłaby niczego. To
Jego moc, Jego miłość, Jego dobroć, łagodność, Jego delikatność, to On uczynił
wszystko. On uczynił Maryję swoją Matką i Współodkupicielką. On zjednoczył Ją ze
Sobą na zawsze.
3. Dziękczynienie
O Jezu mój!
Moja dusza doświadcza niewysłowionego szczęścia. Oto Bóg Wszechmocny, Władca
całego świata zstąpił do duszy maleńkiej. Oto Ten, Który wszystko może, w Którego
mocy jest stwarzać i burzyć. Oto Ten przyjął tak Maleńką Postać białej Hostii,
aby dusza maleńka mogła przyjąć nieskończonego Boga. I udziałem duszy staje się
szczęście Nieba. Dusza zamienia się w Raj, bo w niej gości Bóg. Wraz z Bogiem
schodzą do duszy Aniołowie, którzy nie odstępują Boga na krok, wielbiąc Go,
głosząc Jego chwałę. I przychodzą Święci, którzy prowadzeni miłością również
pragną tę miłość wyrażać Bogu w duszy. O Panie mój! Czymże dusza zasłużyła
sobie na to szczęście, na to wyróżnienie, że przyszedłeś do niej? Jakże dziwna
jest Twoja odpowiedź Boże: zasługą tej duszy jest jej małość. O Panie mój!
Słabość duszy, tak wielka słabość, że ona stale upada. Więc Ty pragniesz
pochylić się nad nią i ją podnieść. Dlatego Sam Siebie uczyniłeś tak Maleńkim i
tak zwyczajnym, aby ta maleńka dusza bez lęku, bez strachu mogła Ciebie przyjąć.
Jak bardzo się uniżyłeś! Jak bardzo musisz kochać duszę, skoro czynisz takie
rzeczy dla niej!
Jak bardzo Bóg
kocha ciebie, skoro przyszedł do ciebie! Skoro zapragnął zamieszkać w twoim
sercu, skoro wybrał sobie właśnie twoje serce. Mówisz czasami: niemożliwe, aby
Bóg tak kochał mnie, przecież jestem grzesznikiem. Gdyby Bóg dał ci poznać twoją
grzeszność, z żalu twoje serce by pękło. Przeraziłbyś się własną grzesznością.
To, co ty wiesz o sobie, jest tylko niewielką cząstką prawdy. A więc jak bardzo
Bóg musi ciebie kochać, skoro znając ciebie, wiedząc o tobie wszystko, poszedł
na Krzyż i umarł na nim, żeby tobie dać swoje życie. I Mu to jeszcze nie
wystarczyło. On jeszcze pozostał dla ciebie w tym cudownym Sakramencie – w
Eucharystii. Niepojęta jest Jego miłość. Nie znasz jej. Dopiero w Niebie ją
poznasz. Nic, nic tej miłości nie zwycięży, nic jej nie załamie. Cokolwiek byś
uczynił, Bóg nie przestanie kochać. Więc pozostaw swoje myślenie o grzeszności
swojej i rozraduj się tą cudowną, niepojętą Bożą miłością. Rozraduj się Bogiem,
Który zapragnął przyjść do twojego serca i Który jest szczęśliwy, że Go
przyjąłeś. Uwielbij Boga i rozraduj się w Nim!
4. Adoracja
Najświętszego Sakramentu
O mój Jezu!
Zapragnąłeś mieć przy sobie dusze maleńkie.
Zapragnąłeś każdą duszę zbliżyć do
swojego Serca. Zapragnąłeś każdej duszy dla siebie. Zapragnąłeś każdą duszę
obdarzyć szczęściem. Zapragnąłeś, aby każda otworzyła się na Twoją miłość i
przyjęła Ciebie. Zapragnąłeś, aby każda dusza maleńka rozpoczęła nowe życie
razem z Tobą. I zaprosiłeś te dusze w to miejsce, aby powiedzieć im o swojej
miłości, aby tę miłość im objawić; aby przekonać je o tym, jak bardzo je
kochasz; aby pokazać im, że i Ty jesteś spragniony miłości i jej oczekujesz od
dusz. Pragniemy, więc Jezu, dzisiaj otworzyć swoje serca, aby jeszcze raz na
nowo przyjąć Ciebie, wziąć w objęcia Ciebie, Maleńkiego Jezusa i już nie
wypuścić ze swoich ramion. Aby razem z Tobą rozpocząć nowe życie, aby Ci
towarzyszyć, patrzeć, jak się rozwijasz, jak rośniesz. A jednocześnie, aby
przyjmować dar Twojej miłości, która przemieniać będzie nasze dusze każdego
dnia. Prosimy, więc Ciebie Duchu Święty, abyś pomógł nam otworzyć się, jak
nigdy dotąd. Abyś pomógł nam oczami serca zobaczyć Jezusa, abyś pomógł nam w
sposób duchowy wziąć Go w objęcia, abyś nam pomógł w tym miłowaniu Jezusa, abyś
w nas modlił się, abyś przemawiał w naszych sercach do Jezusa, Maleńkiego
Dzieciątka.
Mój Jezu!
Obdarzasz człowieka niepojętym szczęściem.
Każdy dzień, każda chwila, każda
sekunda jest niezwykłą łaską. W każdej, bowiem, czuwa nad człowiekiem Twój
wzrok. Nieustannie patrzysz na nas, a wzrok Twój jest pełen miłości. Ty jesteś
Miłością. I niczego innego nie dajesz człowiekowi, jak tylko miłość. Jesteś
Miłością, która nieustannie siebie rozdaje. Twoje spojrzenie na człowieka jest
obdarowywaniem człowieka Twoją miłością. Każda więc sekunda to spływająca
miłość, Twoja miłość ku człowiekowi. Pragniemy otworzyć serca na tę miłość. Chcemy
uczyć się nieustannie wpatrywać się w Ciebie, aby Twoją miłość przyjmować.
Pragniemy towarzyszyć Tobie, Tobie Jezu w Twoim rozwoju od Maleńkiego
Dzieciątka aż po Twoją śmierć, aż po Zmartwychwstanie. Jednak nasze dusze są
bardzo małe i wielka słabość ogarnia nas. Wobec nas objawiasz swoje
oczekiwania, pragnienia, swoją wolę. Chcesz, byśmy towarzyszyli Ci i w ten
sposób napełniali się Twoim życiem. Chcemy sprostać Twoim oczekiwaniom, ale nie
potrafimy. Wiemy jednak, że Twoja miłość wszystko może, że Ty jesteś
Wszechmocny. A skoro czegoś pragniesz dla człowieka, to znaczy, że go obdarzasz
wielką łaską, by Twoje plany mogły się zrealizować. Więc my otwieramy nasze
serca aktem woli, tak jak potrafimy i oczekujemy Jezu, że zstąpi do naszych
serc Twoja miłość, że obejmiesz nas swoją mocą, że dokona się cud. Nasze serca
będą wytrwałe w tym towarzyszeniu Twojemu życiu. Nasze serca będą widzieć
Ciebie. Prosimy, daj nam otwarte serca, otwarte oczy, daj nam widzieć, daj nam
przyjmować. Pomóż nam, trwać!
Dziękujemy Ci
Jezu za Twoją obecność pośród nas.
Dziękujemy, że nie zważasz na słabość
ludzkiej natury; że nie zważasz na to, iż nie potrafimy widzieć Ciebie, wierzyć
w Twoją obecność; że nie potrafimy docenić Twojej miłości, ale przychodzisz i
jesteś. I bez względu na stan duszy ludzkiej obdarzasz ją wielką łaską, swoją
obecnością i wszystkim, co ta obecność niesie. Dziękujemy Ci, że jesteś tutaj i
że w każdym sercu dokonujesz przemiany. Dziękujemy Ci, że każde serce doświadcza
dotyku Twojej miłości. To nic, ze nie każdy czuje to. Pragniemy wolą przyjmować
Twoją obecność, ufać, że Twoje Słowo jest prawdą. A przecież powiedziałeś: „Gdzie dwóch lub trzech spotyka się w Imię
Twoje, tam Ty jesteś”. Zobacz, jest nas tylu. A więc jesteś!
Wierzymy Twoim
zapewnieniom, wierzymy temu, co widzimy.
A widzimy Ciebie w tej cudownej
Hostii. W niej jesteś cały, cała Trójca Święta. A więc, dziękujemy Ci Ojcze,
dziękujemy Ci Synu, dziękujemy Ci Duchu Święty za Twoją obecność. Dziękujemy za
to, że objawiasz się nam, za Twoją moc, która nie zmniejsza się, mimo, że Ty
cały przybierasz taką małą Postać. Dziękujemy Ci, że w tej Hostii jest cała
Twoja miłość i cały pokój, że w tej Hostii jest dar uzdrowienia, jest życie
wieczne. Dziękujemy Ci, że w tej Hostii jest nasze Zbawienie. Dziękujemy Ci, że
w niej przyszedłeś do nas – Ty Bóg, Stwórca, Który nie ma początku, nie ma
końca. Przyszedłeś Ty, Który towarzyszyłeś narodowi wybranemu i prowadziłeś Go
przez różne drogi, częste niebezpieczeństwa i wyprowadzałeś z niewoli. W tej
Hostii przychodzisz Ty, Który przemawiałeś przez proroków. Przychodzisz Ty, Który
przyszedłeś poprzez Niewiastę na ziemię. Jesteś Ty, Który wzrastałeś wśród
ludzi, by w końcu nauczać, uzdrawiać, głosić przyjście Królestwa Bożego. Jesteś
Ty, Który przyjąłeś Krzyż i doświadczyłeś strasznej Męki aż po śmierć. Jesteś
Ty, Który zmartwychwstałeś i dałeś swojego Ducha i żyjesz w Kościele.
Prowadzisz ten Kościół, jesteś jego Głową, jego Życiem. Ty, Który przyjdziesz
na końcu wieków w wielkiej mocy, w wielkiej chwale. Ty Pan, Ty Król i Władca,
Któremu oddają cześć Aniołowie, Którego wielbią wszyscy Święci i Którego musi
uznać każde stworzenie, przed Którym na końcu wieków uklęknie każdy. W tej Hostii
jesteś cały, niepojęty, nieogarniony Bóg. Oddajesz się w niej człowiekowi,
pozwalając mu, aby czynił z Tobą, co zechce. Uwielbiamy Ciebie Boże!
Nasze serca,
Jezu, spragnione są Ciebie.
Pragną doświadczać Twojej obecności, doświadczać
Twojej miłości. Pragną napełniać się pokojem. Bardzo chciałyby wejść w taką
bliskość z Tobą, jaką mieli Święci. Nasze serca, Jezu, tęsknią za Tobą. Nasze
serca wyglądają Ciebie, wypatrują. O Panie nasz! Nasze serca są biedne, słabe,
ślepe. Daj nam nowe oczy, daj nam dobrą ostrość wzroku. Pomóż nam, byśmy oczami
serca widzieli Ciebie, byśmy sercem Ciebie doświadczali. By nasze serce doznało
poruszenia, bo Ty jesteś między nami. Panie nasz! Jakże Ciebie pragniemy, jakże
chcemy kochać wielką miłością. Chcielibyśmy tulić Ciebie, chcielibyśmy
przemawiać do Ciebie słowami miłości. Nie bardzo nam to wychodzi. Ale nie
martwimy się, ponieważ Ty kochasz szczególnie to, co małe, niezdarne, co jest
słabe, co potrzebuje Ciebie. Więc cieszymy się z naszej niezdarności, z braku
umiejętności, nawet z naszej ślepoty, ponieważ to jest ten powód, dla którego
Ty się nad nami pochylisz, aby nam wzrok przywrócić, aby dać nam gorące serca,
a w nasze usta włożyć słowa uwielbienia. Prosimy, pochyl się nad nami, Jezu.
O Panie nasz!
Ty dajesz nam swojego Ducha,
który przekonuje nasze serca o Twojej miłości,
Twojej obecności. Dziękujemy Ci za Twojego Ducha. Dziękujemy Ci Jezu, że
jesteś, a nasze oczy zaczynają widzieć. Dziękujemy Ci Jezu, że jesteś przy
każdym z nas. O Panie! Jakie to szczęście, że przychodzisz do każdego, że w
każdym sercu jesteś. Kłaniamy Ci się Jezu,! Wielbimy Ciebie! Dziękujemy Ci.
Wobec Twojej obecności nie potrafimy już nic powiedzieć. Wzruszenie odbiera nam
mowę, bo Ty jesteś. I nic już nie jest ważne, tylko Ty.
Pozwól, że teraz w tej ciszy twoje serce będzie spotykać się z Bogiem. Postaraj
się nic nie mówić, nie myśleć. Pozwól duszy, aby cieszyła się obecnością Boga,
który ją otacza i który ją przenika. Pozwól, aby miłość ogarnęła całego ciebie,
aby porwała ciebie i zabrała w sam głąb Bożego Serca. Daj się ponieść. Pozwól,
by to Bóg przejął inicjatywę. A ty, tylko pozwól Mu, by jednoczył twoje serce
ze Swoim.
W naszych
sercach, Jezu, rodzi się wdzięczność za to, że kochasz nas
i że z tej miłości
czynisz szaleństwo dla nas. Przychodzisz na ziemię, chociaż dobrze wiesz, iż
człowiek nie zrozumie tego, nie doceni, a nawet odrzuci. Umierasz, abyśmy żyli.
Dajesz swojego Ducha i pozostajesz żywy w Hostii. Dajesz się nam spożywać,
abyśmy przyjmowali Ciebie do serca i aby to nasze serce się przemieniało w
Ciebie. Przebóstwiasz nas. Na ten moment przyjęcia Ciebie stajemy się świętymi.
Niezwykłe rzeczy czynisz dla nas. Więc chcemy Jezu Tobie dziękować, chcemy
Ciebie uwielbić, całym sercem wyrazić wdzięczność, całym sercem uwielbić i całą
miłość wylać na Ciebie. Uwielbiamy Ciebie Jezu! 
Zobacz Jezu,
jak te serca Ciebie kochają.
Zobacz Jezu, jak otworzyły się, aby przyjąć
Twojego Ducha. Zobacz, z jak wielką radością i szczerze śpiewały Tobie,
klaskały, tańczyły. Ty jesteś Sprawcą tego wszystkiego. To Ty uczyniłeś te
serca nowymi, Ty dałeś nowe życie. Ty dałeś tę radość, Ty napełniłeś miłością,
Ty pobudziłeś do uwielbienia. Wszystko Ty uczyniłeś. Z tych ociężałych serc
zrobiłeś serca lekkie; serca, które pragną w tym uwielbieniu unosić się do
samego Nieba. Ty Jezu, Ty potrafisz wskrzeszać. I teraz te serca odrodziłeś.
Pragniemy, aby nasze serca rozpoczęły tę drogę z Tobą, wielbiąc, wysławiając
Twoje Imię, dziękując Tobie za wszystko i otwierając się każdego dnia coraz
szerzej. Pragniemy, Jezu, przyjąć każde Twoje Słowo i według Twojego Słowa żyć.
Chcemy towarzyszyć Ci, żyć z Tobą, gdy jesteś Maleńki, gdy rośniesz, gdy
dorastasz, gdy rozpoczynasz swoją działalność nauczycielską i w końcu, gdy
podejmujesz ten ostatni krok, aby zbawić ludzkość. Chcemy żyć Twoim życiem.
Pragniemy tego Jezu bardzo gorąco. Jednak znamy naszą słabość na tyle, że
wiemy, iż dzisiaj, gdy serca pobudzone łaską rozgrzały się i zapragnęły, wydaje
im się, że pójdą za Tobą, że żyć będą Twoim życiem. Ale jutro wystarczy, że
powieje ostrzejszy wiatr, że spadnie deszcz, że pojawi się jakaś trudność i
nasze serca znowu doświadczą swojej słabości. Będzie im ciężko realizować to, o
czym mówisz. Potrzebujemy, więc, Ciebie cały czas, Twojego Prowadzenia, Twojego
Ducha, Twojej mocy, Twojej miłości. Potrzebujemy Ciebie Jezu.
Prosimy, abyś nam pobłogosławił. Abyś tym błogosławieństwem zapewnił
nas, że będziesz cały czas z nami, że to tylko nasza dusza jest słaba, ślepa,
nie widzi, nie słyszy, nie czuje, a Ty jesteś zawsze przy niej, w niej. Więc
prosimy, Abyś poprzez swoje błogosławieństwo dał nam tę pewność, tę wiarę, tę
ufność, że jesteś cały czas. To tylko my gasimy światło i nie widzimy Ciebie.
Więc, rozjaśnij nasze dusze, byśmy Ciebie widzieli i pobłogosław nas. Niech to
błogosławieństwo na stałe rozświetli nasze dusze. Prosimy Jezu, udziel nam
swego błogosławieństwa.


<-- Powrót