Rozważania

Nr. 78  Każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, ma życie wieczne (J 6,35-40)

Czy w dzisiejszych słowach z Ewangelii (J
6,35-40) usłyszeliśmy nadzieję? Czy słowa te budzą w nas wielką radość?

Jeśli nie, powróćmy dzisiaj do tych słów, bowiem prawdziwie niosą one każdemu
człowiekowi wielką nadzieję – zapewnienie, iż Bóg pragnie uratowania każdej
duszy. 
Bóg kocha i po to przysłał swego Syna, aby
Ten każdego zbawił. Przecież to sama radość! Czy doświadczamy jej?
Jezus
sam mówi, iż wolą Ojca jest, aby żadnej duszy nie stracić, ale każdą uratować.
Jego zadaniem jest pełnić wolę Ojca i wypełnić ją do końca. A Ojciec chce, aby
każdy, kto przyjmie Słowo Jezusa i uwierzy w Niego, miał życie wieczne. 
Zauważmy, jak wszystko się ze sobą łączy.
Jezus wskazuje Ojca jako to Źródło miłości, które dla ratowania ludzi wysyła
Syna na ziemię. A Bóg Ojciec wskazuje na Jezusa – swego Syna – i to wieczne
zbawienie uzależnia od przyjęcia Go, od uwierzenia w Niego. Ale zarówno
Ojciec, jak i Syn chcą ratowania dusz; tego by każda miała swoje miejsce w
Niebie. Czy nie jest to bardzo optymistyczne, pełne nadziei? Czy to nie radosna
wieść? Bóg nie chce nikogo zatracić. Wszystkich pragnie widzieć w
wieczności – pełnych szczęścia. 
Warunek jest jeden – przyjęcie i wiara w
Jezusa, bowiem On jeden jedyny przynosi życie, On sam jest tym Życiem.
Ten
kto przyjmuje Jezusa, przyjmuje życie, a jest to życie Boże. Zatem przyjmuje
zbawienie i życie wieczne. Każdy człowiek otrzymuje je od Boga. Każdy ma już
niejako zapewnione miejsce w Niebie. I jedynie od człowieka zależy, czy
zdecyduje się na to miejsce, czy wybierze sobie coś innego. Dla wszystkich
wierzących, szczególnie dla wahających się, wątpiących dzisiejsze słowa są
pokrzepieniem serca, niosą nadzieję – zbawienie jest już nam ofiarowane. Przyjmijmy
Jezusa, uwierzmy w Niego.
Sięgnijmy dzisiaj  też do Dziejów Apostolskich (Dz 8,1b-8). Tam mowa jest o prześladowaniach. Z
powodu prześladowań rozproszyli się chrześcijanie, rozeszli się, musieli
uciekać. Ale idąc w różne miejsca, głosili Słowo. To co miało być przyczyną
zamknięcia ust uczniom Jezusa, co miało spowodować całkowite ich wyginięcie,
sprawiło, że Słowo głoszone było coraz dalej i zataczało coraz szersze kręgi.
Zauważmy, jak mocne musi być Słowo Jezusa, jak wielka musiała być wiara
tych, którzy przyjęli Jego i ofiarowane zbawienie, że – pomimo prześladowań
– szli i dalej głosili. 
Ludzie ci prawdziwie, szczerze, z otwartymi
sercami przyjęli tę wiadomość, iż Jezus przyszedł, aby ich zbawić.
Wolą Ojca
jest ich zbawienie, a warunkiem – wiara w Jezusa. Uwierzyli w to i
głosili. Żyli tym życiem, które dał im Jezus. Skutki przyjęcia przez nich
Jezusa i życia Nim oglądamy do teraz – to rozkwit Kościoła, objęcie  wiarą wszystkich kontynentów. Chrześcijanie są
wszędzie. W jednych miejscach stanowią większość, w innych mniejszość, ale są.
I do tej pory u wielu ta wiara jest żywa i 
prawdziwa, a ci, którzy wierzą w Jezusa, dają tego świadectwo, nawet
oddając życie. 
Jakże ważne jest wyznawanie wiary,
przyjęcie Jezusa i życie Nim – nie tylko dla duszy, która to czyni.
Ważne
jest to dla innych dusz w Kościele, bo dzięki wyznawaniu wiary, dzięki
życiu Bogiem świadectwo o Jezusie niesione jest wszędzie – na krańce świata.
Inni mogą doświadczyć Bożej miłości; mogą usłyszeć Słowo Boże, przyjąć Jezusa i
zbawienie. 
Powinniśmy radować się z faktu, iż Bóg
wysłał swego Syna po to, aby każda dusza miała życie wieczne.
Każdy z nas
powinien żyć tą radością. Kościół jeszcze przeżywa okres wielkanocny.
Tym bardziej w sercu powinna być nieustanna radość z dokonującego się
zbawienia ofiarowanego tobie i każdej duszy. Powinniśmy żyć tą radością i
poprzez to świadczyć o Bogu, o Jezusie. Nie musimy oddawać życia za wiarę. Nie
jesteśmy tak prześladowani jak pierwsi chrześcijanie czy też współcześni w
niektórych krajach. Mamy to szczęście, że możemy jawnie wyznawać swoją wiarę.
Czyńmy to. 
Niech nasza wiara będzie żywa. Niech inni widzą w nas radość z niej
płynącą. Ona będzie dla nich świadectwem. Pociągać będzie ich nasz pokój,
optymizm – szczęście, nie smutek i przygnębienie. Ale radość ma
być prawdziwa, by świadectwo było autentyczne. 
Zatem powróćmy do dzisiejszych słów Ewangelii.
Przeczytajmy je sobie jeszcze raz w domu, wieczorem i zachwyćmy się niepojętą
Bożą miłością, która zapewnia, że przychodzi, aby każdemu z nas dać życie
wieczne; aby każdego uczynić szczęśliwym. Przychodzi, już ofiarowując to
szczęście – wieczność. A my mamy przyjąć, zająć stanowisko wobec tego.
Dusza, która prawdziwie otwiera się na dar Bożej miłości, doświadczy szczęścia
i radości. W serce wstąpi na nowo nadzieja, ufność. Dusza rozjaśni się, bowiem
sam Bóg będzie zapewniać ją o swojej miłości. 
Żyjmy więc tą radością Zmartwychwstania
Jezusa, perspektywą zbawienia każdego z nas.
I bądźmy szczęśliwi, że Bóg nas
tak ukochał. Poprzez to doświadczanie szczęścia, pokoju i radości stawajmy
się świadkami dla innych, aby i oni mogli tego doznać. Dzielmy się Jezusem
słowem, czynem, postawą – całymi sobą. Radość i szczęście są tym większe, im
bardziej człowiek umie się nimi dzielić. Zachowane dla siebie często zamierają
i człowiek nie potrafi cieszyć się.
Niech Jezus, którego przyjęliśmy i
wyznajemy jako swojego Zbawiciela, czyni nas szczęśliwymi; daje radość,
sprawia, że będziemy promieniować Jego życiem, Jego miłością i zarażać tym inne
dusze.
By tak się stało, prośmy Boga, aby w naszych duszach dokonywał
przemiany. Złóżmy serca na ołtarzu, niech Jezus napełni je tą niezwykłą
radością z Jego Zmartwychwstania i z naszego zbawienia.
Modlitwa duszy najmniejszej
O Panie, przychodzisz do nas, niosąc nam
radość, wielką nadzieję; dając nam szczęście.
Nasze serca są bardzo słabe.
Pomóż im otworzyć się jeszcze szerzej na Twoje przyjście do nas i na dar Twej
miłości. Pomóż naszym sercom zobaczyć i zrozumieć, że Ty przychodzisz po to,
aby ofiarować nam zbawienie, dać szczęście; abyśmy mogli żyć, byśmy już teraz,
tu, na ziemi, mogli zaznawać radości Nieba; radości Twojego
Zmartwychwstania i naszego zbawienia; radości płynącej z Bożej
miłości do nas. Daj nam swojego Ducha, niech On rozraduje nas. Przyjdź Duch
Święty!
Dziękujemy Ci, Duchu Święty. Dotykasz
naszych serc i pobudzasz je do śpiewu, do radości, do uwielbienia.

Dziękujemy Ci, Boże, że zawsze odpowiadasz na nasze modlitwy, zawsze reagujesz
na to, o co prosimy. Zawsze jesteś z nami i czynisz wszystko, aby nasze serca
mogły doświadczać Twej Miłości. Dziękujemy Ci, że dzisiaj znowu przypominasz
nam, że po to przyszedłeś, abyśmy my mogli żyć Twoim życiem. Dziękujemy
Ci za to, że przynosisz nam tę nadzieję na życie wieczne. Dziękujemy, iż nas
zapewniasz, że przychodzisz do nas z miłością, aby każdego uratować, nikogo nie
stracić. Dziękujemy Ci, Boże, że nasze serca dzisiaj na nowo mogą radować
się Zmartwychwstaniem i perspektywą życia wiecznego. Dziękujemy Ci, że
nasze serca, które nieco „przysnęły” i straciły tę wielkanocną radość, znowu
mogą nią żyć i cieszyć się Tobą, Jezu Zmartwychwstały. Bądź uwielbiony naszą
pieśnią, bądź uwielbiony naszymi sercami! 
Zachowaj nas, Panie, w tej radości.
Otwieraj przed nami swoje Serce, pokazuj swą miłość.
Nieustannie przecieraj
nasze oczy, dotykaj nas. Chcemy, Boże, żyć tą radością powodowaną Twoją
miłością; radością z powodu Twojego Zmartwychwstania i perspektywy życia
wiecznego. Chcemy radować się i stawać się Twoimi świadkami – pełnymi radości-
którzy zarażą nią innych; którzy nieść będą Ciebie i Twoją miłość, głosząc
Twe Zmartwychwstanie, do innych. Chcemy naszym życiem – postawą, słowem, całymi
sobą – świadczyć o Twojej miłości.
Udziel nam ku temu swojego
błogosławieństwa, tchnij w nas swego Ducha, daj nam swą moc.
Udziel nam,
Boże, swojej łaski, aby ta radość Zmartwychwstania była w naszych sercach
niesiona na cały świat. Pobłogosław nas, Jezu.
Warto zapamiętać!
Nie dajmy w sobie zgasić tej radości
płynącej ze Zmartwychwstania Jezusa. Stale powracajmy do tego myślą,
uświadamiając sobie, co też Bóg Ojciec uczynił dla nas z miłości. Nieustannie rozważajmy
miłość Ojca i Syna, ofiarowanie się Jezusa, Jego Mękę i śmierć. Wciąż zagłębiajmy
się w tę niezwykłą tajemnicę miłości i cieszmy się, iż miłość Boga jest tak
wielka, tak niepojęta, zdolna do tak wielkiej ofiary. Nigdy też nie dajmy
sobie wmówić, że miłość Boga ma granice. Ona nie ma granic. Można by
powiedzieć, że jedyne granice jakie się pojawiają to te, które stawia człowiek.
To on w swoich myślach, wyobrażeniach ogranicza Bożą miłość. Otwórzmy więc
serca i nie stawiajmy żadnych granic. Pozwólmy tej miłości wypełnić nas do
końca. Przyjmujmy ją i radujmy się nią. Gdy będziemy prawdziwie żyć tą
miłością, radując się zbawieniem, wtedy w sposób naturalny nasza radość, życie
z Bogiem i zjednoczenie będą promieniować na innych. Będziemy świadkami Jezusa,
choć może nawet słowa nie powiemy o Nim. Ludzie doświadczą Boga, Jego miłości i
radości poprzez nasze serca, nasze życie. 
Matka Najświętsza wraz z nami pragnie tę radość pielęgnować i nieść
innym. Miłość Boża nie jest smutna, jest radosna. Niech więc nasze oblicza też
będą uśmiechnięte. Błogosławię was. W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.


<-- Powrót