Rozważania

Nr. 87  Uroczystość Zesłania Ducha Świętego

Bardzo się
cieszę, że przyszliśmy dzisiaj na to spotkanie.
Bardzo się cieszę, że Matka
Najświętsza może wszystkich nas włączyć w życie swego Serca. Jest szczęśliwa,
że ma dzieci powierzone Jej przez Boga, którym może ukazywać Bożą miłość,
którym może pokazywać samego Boga, których może prowadzić do Boga. To jest Jej
największym szczęściem, gdy może mówić duszom o miłości i gdy dusze otwierają
się na tę miłość, gdy przyjmują, gdy zwracają się do Boga, gdy zaczynają żyć
Bogiem. To jest największa radość i szczęście Maryi – Matki.
Matka Boża
dzisiaj bardzo pragnie włączyć nas w niezwykle życie całego Kościoła, w
niezwykle życie Jezusa.
Zaprasza więc każdego z nas, abyśmy zbliżyli się do
Niej. Serce Maryi jest otwarte. W Jej Sercu przeżyjemy wspólnie ten święty czas
Nawiedzenia, czas Objawienia się Boga, czas ukazania się Jego Ducha. Niech
nasze serca z całą ufnością powierzą się Matczynym dłoniom. Z wiarą, jako Jej
dzieci, przestępujmy próg Matczynego Serca. W Sercu Matki możemy czuć się
bezpiecznie, ale i w Sercu Matki mamy prawo oczekiwać rzeczy pięknych
wspaniałych, najlepszych, bo tylko takie Matka ma dla swoich dzieci. Przestańmy
więc myśleć o czymkolwiek innym. Teraz, niech każdy z nas po prostu odda się
objęciom Matki, Jej dłoniom, Jej prowadzeniu. A Ona chce zaprowadzić nas do
Wieczernika.
Przenosi nas w
ten czas; czas, kiedy Apostołowie już z wielką niecierpliwością oczekują
obiecanego Ducha Pocieszyciela.
Oni wiedzą, że ma On przyjść. Wierzą Jezusowi,
On nigdy nie zawiódł. A więc i teraz wiedzą, są pewni, że spełni się Jego
Słowo. Starajmy się zobaczyć oczami serca. Znajdujemy się w Wieczerniku,
jesteśmy razem z Apostołami. To prawda, ubrani są nieco inaczej niż my. A i sam
Wieczernik nie wygląda może tak jak wyglądają nasze domy. Ale to miejsce
niezwykłe; miejsce, jak pamiętamy, bardzo ważnych wydarzeń; miejsce, które było
świadkiem Ostatniej Wieczerzy; miejsce, do którego przyszedł Jezus po
Zmartwychwstaniu, a teraz ma dać swojego Ducha.
Serca
Apostołów nie są sercami wielkich świętych, nie są sercami mocarzy, herosów,
wielkich bohaterów; to serca zwykłych ludzi.
Różnią się między sobą bardzo, tak
jak i my różnimy się między sobą. Ich charaktery, temperamenty – jakże były
różne. Ale i zdolności, inteligencja też. Każdy był inny. W większości byli
ludźmi prostymi. Ich słabości w pełni objawiły się w czasie Męki Jezusa. Do
czasu Zesłania Ducha Świętego to są ludzie tacy jak my. Tak jak my mają swoje
słabości, ale mają też i zalety. Tak jak i my potrafią się sprzeczać, kłócić,
obrażać na siebie nawzajem. Tak jak i my czują niechęci do siebie nawzajem, do
różnych osób; jednych lubią bardziej, drugich mniej. To naprawdę są zwykli
ludzie, tak jak i my. My też nie jesteśmy świętymi. Każdy z nas dobrze o tym
wie. Chociaż nie przeszliśmy takiego cierpienia jak Apostołowie i jeszcze nie
stanęliśmy w prawdzie o sobie samych, jeszcze jej do końca nie poznaliśmy,
jednak wiemy, że nie jesteśmy ideałami. 
Różni nas
jedna rzecz.
Apostołowie mają wiarę płynącą z miłości; miłości wielkiej;
miłości, która przeszła całą drogę przeobrażenia, która się wydoskonaliła i w
związku z tym ich wiara opiera się właśnie na tej miłości. Nawet trudno jest
określić, czym jest taka wiara? Oni tę wiarę posiadają.
Spróbujmy i my
jeszcze raz stanąć przed Jezusem i powiedzieć Mu, że choć wiara nasza jest
maleńka, miłość jest taka zwyczajna, słaba, ludzka, to jednak pragniemy Go
kochać najbardziej na świecie.
Chcielibyśmy, tak jak Apostołowie, wierzyć, iść
za Jezusem. Powiedzmy Jezusowi, że naszym pragnieniem jest życie dla Niego. Z
tym, że nie potrafimy tego wszystkiego zrobić, nie mamy w sobie mocy, siły,
wytrwałości, brakuje nam wszystkiego, ale pragniemy. 
Bóg nie
stwarza jednych świętymi mocnymi, idealnymi, a drugich słabymi, grzesznymi i
brudnymi.
Wszystkim natomiast daje w duszy to niezwykłe piękno – dar niepojęty.
W każdym z nas czyni sobie świątynię i zamieszkuje. Jego obecność jest naszym
największym skarbem, najcenniejszym, co posiadamy. Ta obecność wiąże się ze
wszystkim, czym jest Bóg, co Sobą przejawia. A więc w nas jest i Jego moc, i Jego
pokój, Jego miłość. W nas są Jego dary, Jego przymioty. Skoro On jest, nie
pozostawia tego wszystkiego w Niebie. On po prostu jest w nas cały. Każdą duszę
stwarzając od razu usposabia do zjednoczenia ze Sobą. Nie da się połączyć ognia
z wodą. Dlatego Bóg w duszę każdego z nas składa swój ogień, by z Jego ogniem
mogła się połączyć. Tylko, że na ten ogień w naszej duszy został położony
klosz. Potrzeba teraz kogoś, kto ten klosz zdejmie. A wiemy, co się dzieje,
kiedy tlen dostaje się do ognia. Zaczyna płonąć jeszcze bardziej. Kiedy się go
tłumi, kiedy się przykrywa ogień, powoli gaśnie. 
Co roku jest
ten piękny czas, w planach Boskich przewidziany, by zdejmować klosz z
płomienia, by mógł na nowo zapłonąć wielkim ogniem.
Co roku Kościół doświadcza
odradzającego powiewu Ducha Świętego. I tak, jak potrafi pozwala Bogu na
zdjęcie tego klosza z ogniska. W jaki sposób to zrobić, aby klosz został
zdjęty? Byliśmy przygotowywani do tego czasu. Bóg kierował do nas swoje Słowo,
serca napełniał miłością, wyjaśniał nam różne rzeczy, Boże tajemnice. Wszystko
po to, by usposobić nas na przyjęcie Ducha. W sposób szczególny Bóg mówi o
jedności. O tę jedność zabiega nieustannie. Jedność jest warunkiem, by cała
Wspólnota, Zgromadzenie mogło przyjąć Ducha Świętego. 
Zauważmy, jak
bardzo tego działania Ducha Świętego musi bać się szatan, skoro czyni różne
rzeczy, by nas poróżnić, aby wprowadzić w nasze serca niepokój, aby nasze serca
zamiast zajmować się miłością, zajmowały się zupełnie czymś innym.
Trzeba
przyznać, że daliśmy się zwieść. Ale Bóg nie daje za wygraną. Jego miłość nie
byłaby prawdą, gdyby zrezygnował. On ukochał każdego z nas miłością wieczną, a
więc taką, która się nie kończy, która jest wiecznie cierpliwa, wiecznie
wyrozumiała, wiecznie łagodna, wiecznie przebaczająca, wiecznie otwarta i
wiecznie dająca siebie. To miłość, którą nawet jeśli sto razy zranisz, ona sto
pierwszy raz wyjdzie do ciebie i będzie obdarzać sobą. Ona się nie poddaje, ona
nigdy nie ulegnie, bo jest wieczna. Ta miłość nieustannie przekonywała nasze
serca o konieczności jedności między nami; o tym, że jest to bardzo potrzebne
dla nas samych, dla naszych serc, dla naszej Wspólnoty po to, by móc żyć w
zjednoczeniu z Bogiem, by móc żyć w zaplanowanym przez Boga szczęściu, jakim
jest jego Serce. Trzeba podejmować wysiłek wzajemnego miłowania się, trzeba
podejmować wysiłek wypełniania Bożych oczekiwań, bo one prowadzą ku jednemu –
ku zjednoczeniu z Bogiem, a więc są największym dobrem, szczęściem każdej
duszy. Warto poświęcić wszystko, by odpowiedzieć na to Boże zaproszenie do
zjednoczenia. 
Jeśli w twoim
sercu pojawił się smutek, że nie wypełniłeś wszystkiego, czego od ciebie
oczekiwał Bóg.
Jeśli zrobiło ci się przykro, że w stosunku do jakiejś osoby
byłeś tak naprawdę nie w porządku, bez miłości, bo ważniejsza dla ciebie była
twoja osoba, czy twoje zdanie, czy twoja jakaś ambicja, cokolwiek, to dobrze.
To dobrze, że w twoim sercu jest smutek, czy przykrość, poczucie, że oto nie
dopełniłeś wszystkiego. To znaczy, że jeszcze zdążyłeś zrozumieć pewne rzeczy,
bo jeszcze Bóg daje czas, abyś stanął przed Nim i Jemu wyznał w swoim sercu
właśnie to, czego nie dopełniłeś, to, w czym zabrakło miłości prawdziwej, abyś
wyznał te chwile swego życia, kiedy uległeś namowom szatana i zamiast działać
ku zjednoczeniu, działałeś ku zburzeniu, rozproszeniu. Wyznaj to teraz Jezusowi
tak zwyczajnie, tak szczerze, tak prosto. Nie sil się na jakąś piękną modlitwę,
bądź w tym momencie sobą. Niech twoja modlitwa będzie nieporadna, ale twoja!
Jakże Bóg oczekuje od duszy zwykłej, prostej modlitwy, wtedy, kiedy dusza staje
przed Bogiem prawdziwie ona, bez żadnego udawania; wtedy, kiedy dusza
uświadamia sobie swoją małość i pokornie Bogu wyznaje tę swoją małość, nicość.
I ty wyznaj i oddaj Bogu. 
A Jezus staje
pośród nas i mówi: Pokój wam! Pokój wam!
On zabiera wszelki niepokój, wszelki
smutek, poczucie winy. On przebacza i już nie pamięta, a przychodzi z miłością,
przychodzi z pokojem i te wlewa w nasze serca. Czyni to, bo chce przygotować
nas na przyjęcie Jego Ducha. Jezus obmył twoje serce. Wystarczyła jedna kropla
Jego Krwi, aby oczyścić ciebie, abyś zajaśniał czystością, abyś mógł być
święty. Teraz, kiedy stajemy razem w Wieczerniku, wszyscy przyobleczeni w białe
szaty czystości, świętości, możemy przyzywać Ducha Świętego. Pokazując Bogu
swoje puste ręce, słabe serca możemy oczekiwać wszystkiego od Niego, bo On daje
człowiekowi wszystko. 
Często ludzie
myślą, że ktoś jest święty, bo sobie to wypracował, ktoś czyni cuda, bo sobie
to wypracował, ktoś ma takie, czy inne dary, bo sobie to wypracował, wysłużył.

Nieprawda! Dawcą wszelkiego piękna, wszelkich darów, łask jest sam Bóg! Dawcą
świętości jest sam Bóg! Pamiętaj, to wszystko Bóg już złożył w tobie, tylko
przykryłeś kloszem. A więc i te dary, i świętość, otwartość na działanie Ducha
– wszystko to jest w tobie. Dawcą jest Bóg! A teraz Bóg chce dać swego Ducha,
który podniesie przysłowiowy klosz znad ognia, aby na nowo zapłonął, aby był to
wybuch wielkiego płomienia w tobie, w twojej duszy, aby ten płomień od środka
całego ciebie rozpalił, aby wypłynęło z ciebie wielkie źródło nowego życia. 
Kiedy Duch
Święty zstąpił na Apostołów, to źródło, które wypłynęło przejawiało się w
sposób widzialny, zewnętrzny w tym, iż zaczęli wielbić Boga w różnych językach.

Niektórzy z nas już uczestniczyli w takim wylewie Ducha Świętego w
rekolekcjach, które do tego przygotowują. Ten, kto doświadczył modlitwy w
językach, która nagle wypływa z jego wnętrza wie, że nie może wręcz pohamować
tej modlitwy. Ona płynie jak wielka rzeka, z wielka siłą, jak wodospad, jak
fontanna tryska z człowieka. 
Pozwól i ty,
by Duch Święty zdjął z twego serca ten klosz, by poruszył twoje serce, pobudził
tak bardzo, aby i z twego wnętrza to nowe życie wytrysnęło z wielką siłą.
To
Bóg przygotował dla ciebie. Nie dla jednego, czy dwóch świętych, nie dla
Apostołów, czy pierwszych chrześcijan tylko, to Bóg złożył w tobie, w każdym, w
każdej duszy. I co roku przypomina o tym. Co roku tchnie swego Ducha, by
odnawiać Kościół, by odnawiać serca w Kościele. Co roku chce ożywić tym
płomieniem miłości cały Kościół od tylu wieków. Nie zawsze serca pozwalają na
to. Ty wyraź pragnienie, że chcesz, aby Duch Święty poruszył ciebie, całe twoje
wnętrze. Ty powiedz Bogu, że oddajesz ten klosz w Jego władanie, niech On czyni
z tym kloszem, co chce, ale ty pragniesz Ducha. Ty powiedz Bogu, że nie chcesz
już żyć tak jak dotychczas, swoim marnym, nędznym, słabym ludzkim życiem. Ty
chcesz żyć życiem Boskim, pełnym mocy, pełnym miłości, uwielbienia. Ty chcesz
doświadczać tego życia w sobie i w swoim otoczeniu. Ty chcesz doświadczać tej
mocy, tej siły. Pragniesz tego, powiedz. Wyraź to w swoim sercu, aby Bóg to
usłyszał, aby wiedział, że to jest twoje pragnienie, bo On na siłę wyrywać z
twoich rąk tego klosza nie będzie, a do tej pory trzymałeś porządnie. Jeżeli
wyrazisz aktem woli, że ty pragniesz, aby Duch Święty porwał twoją duszę, aby
wziął ją w ramiona swojej miłości, aby zapłonęła na nowo żywym ogniem miłości –
powiedz to. 
Panie mój! Oto
stoimy przed Tobą.
Dzięki Twojej wielkiej łasce jesteśmy wszyscy razem całą
Wspólnotą – ci, którzy mogli przybyli tutaj fizycznie, ci, którzy nie mogli
jednoczą się duchowo. Wszyscy razem, dzięki Tobie jesteśmy przeniesieni do
Wieczernika, do tego Wieczernika jedynego na świecie. I łączymy się w tym
Wieczerniku na modlitwie z Apostołami. W ich sercach jest miłość, która
uzdalnia do przyjęcia niezwykłego Twego Daru, Wielkiego Płomienia Miłości –
Ducha Świętego. A więc my łączymy się z Apostołami i wraz z nimi, mając
złączone z nimi serca i dusze wołamy do Ciebie: Przyjdź Duchu Święty! Przyjdź
Duchu Święty i dotknij naszych serc! Niech wielki płomień Twojej miłości
rozpali nas – Przyjdź Duchu Święty! Niech rozpali się wielki płomień, wielki
pożar w naszych sercach – Przyjdź Duchu Święty! Tchnij w nas Twoje życie,
porusz nas, uświęć nas – Przyjdź Duchu Święty! Niech nasze serca zaczną
wyśpiewywać Tobie pieśń chwały, porusz nasze gardła, byśmy wyśpiewywali tę
pieśń całą mocą naszych serc. Pokonaj naszą słabość, pokonaj naszą nędzę, naszą
niewiarę – Przyjdź Duchu Święty! Wyrażamy nasze pragnienie, wolę, byś Ty stał
się Panem naszych serc, byś zawładnął nami. Oddajemy Ci całych siebie, naszą
wolę. Ty teraz władaj i czyń, co chcesz, a my będziemy Tobie śpiewać pieśń
chwały. A my będziemy radować się z Tobą i dziękować Tobie. A my cali złączymy
się w jednym śpiewie, by uwielbić Boga, by Go wychwalać za ten Dar. Bądź
uwielbiony Duchu Święty!
Adoracja Najświętszego Sakramentu
Kłaniamy Ci
się Jezu do samej ziemi. Czynisz nas dzisiaj uczestnikami niezwykłego życia
Twojego. Dajesz nam Jezu swojego Ducha. Nam, marnym stworzeniom udzielasz
samego Siebie. Trudno jest ludzkiemu umysłowi pojąć to wszystko. Nasze serca
przeczuwają coś wielkiego, nasze serca w drżeniu oczekują. Pragniemy Ci
dziękować za Twojego Ducha. Wierzymy, że zstępuje na nas, wierzymy, ze przenika
już nasze serca. A więc chcemy Ciebie uwielbić, chcemy Ci podziękować, chcemy
Ci wyśpiewać naszą wdzięczność. Kochamy Ciebie Jezu! Kochamy Ciebie Duchu
Święty! Kochamy Ciebie Duchu Jezusa! Bądź uwielbiony! 
Zapraszamy
Ciebie Duchu Święty do naszych serc, do naszych dusz, do naszych umysłów.
Zapraszamy Ciebie i pragniemy Ciebie. Chcemy uwielbiać Ciebie! Chcemy kochać
Ciebie! Chcemy Ci dziękować! Otwórz nasze serca szeroko, porusz nasze serca
bardzo mocno, ożyw nasze serca miłością, przemień nas. Prosimy, przyjdź Duchu
Święty!
Kochani! Niech
z naszych serc popłynie uwielbienie! Niech z naszych serc popłynie wielkie
wołanie do Ducha Świętego! Niech nasze serca rozradują się śpiewając Bogu,
dziękując Mu za wszystko, co czyni w nas. Nieważne, czy widzimy to, czy nie
widzimy. Niech nasze serca teraz tańczą, śpiewają w wielkim uwielbieniu na
chwałę Boga! A Duch Święty pokieruje nami. On sam modli się w nas.
Bóg daje nam
swojego Ducha. Duch przenika nasze serca, Duch obejmuje nasze dusze. Jesteśmy
zanurzani w Duchu. W naszych duszach wytryskuje nowe źródło życia. To źródło
czyni wszystko nowym. My stajemy się nowi. Bóg rozpala w nas wielki
płomień  miłości. Żar tego płomienia
obejmuje całą naszą istotę. I płoniemy, a płomień ten to płomień Boży, to
płomień Ducha, to miłość nieskończona, wieczna, czysta, doskonała. Miłość łączy
nasze serca, aby stały się jedno, aby zapłonęły jednym, wielkim ogniem miłości.
Aby nasze serca stanowiły już jedno w tym wielkim płomieniu miłości, abyśmy
nigdy więcej już nie ranili Boga brakiem wzajemnej miłości. Abyśmy byli wielką
radością Bożego Serca, abyśmy mogli jako Wspólnota podjąć z wielką siłą i mocą
Dzieło Boże, które dane jest nam. Abyśmy nigdy nie przeszkadzali, ale
uczestniczyli w pełni w tym Dziele, aby nasze serca poddały się w pełni temu
Dziełu. Przyjmijmy Ducha Świętego!
Każdy z nas, każdy z nas został namaszczony Duchem Świętym. Oznacza to
posłannictwo, oznacza to rozesłanie, oznacza to powołanie. Każdy z nas został
powołany do świadczenia o Bożej miłości. Otrzymał ku temu moc z wysoka.
Napełniony Duchem Świętym może z mocą świadczyć o miłości. Otrzymaliśmy Jego
moc, moc Ducha Świętego. Idźmy i głośmy wielkie zwycięstwo Bożej miłości! 


<-- Powrót