Rozważania

Nr. 105  On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony (Mt 7,21-29)

Dzisiejszy fragment Ewangelii (Mt
7,21-29) jest dosyć obszerny i bogaty w wiele
ważnych połączonych ze sobą wątków.
Jezus mówi między innymi o pełnieniu woli
Ojca. Człowiek w swoim życiu stara się realizować często jakieś swoje
plany, swoje zamiary i według swego rozumienia kształtuje swoją duszę, nawet starając
się iść drogą danej formacji duchowej. I wydaje się mu często, że postępuje
dobrze. A jednak nie zawsze to, co czyni wychodzi mu na dobre, nie zawsze
wszystko się udaje. Dziwi się więc różnym zgrzytom, niepowodzeniom, dziwi się
temu, iż nie jest rozumiany. Często w realizacji swoich zamierzeń zapędza się
tak, iż zapomina pytać Boga o Jego wolę. 
Bardzo trudno człowiekowi jest wypełniać
Bożą wolę.
Niewielu ludzi świadomie decyduje się na wypełnienie Jego woli.
Większość osób realizuje swoja wolę, swoje wyobrażenia o wierze, swoje wyobrażenia
o tym, jak powinien żyć człowiek wiary i dążący do świętości. Często
człowiekowi brakuje zatrzymania się na chwilę nad tym, co robi, jak żyje, by
zastanowić się, czy to, co czyni jest w zgodzie z wolą Boga. I my również, chociaż
żyjemy we wspólnocie, i chociaż wydaje się nam, że słuchamy i staramy się
wykonywać to, o czym słyszymy, to jednak niewielu z nas świadomie pyta o wolę
Boga; niewielu świadomie szuka tej woli, by ją poznać. W różnych sytuacjach
codziennych, szczególnie w tych trudniejszych, człowiek od razu podejmuje
decyzje, reaguje emocjonalnie, zamiast chwilę pomyśleć nad tym, w czym tkwi
Boża wola. Chociażby, kiedy krzyżują się jakieś nasze plany, czy przypadkiem w
ten sposób Bóg nie ingeruje w życie, chcąc pokazać swoją wolę, chcąc o czymś
pouczyć.
Szukanie woli Bożej nie dotyczy jedynie
ogólnego powołania człowieka w jego życiu.
Wolę Bożą należy realizować
codziennie. Życie w zgodzie z tą wolą oznacza żyć z nią nieustannie od momentu
przebudzenia do zaśnięcia wieczorem. A więc nie tylko człowiek ma realizować ogólny
cel swojego życia w zgodzie z wolą Bożą, ale ma wszystko czynić w swojej
codzienności, wszystko, co zgodne jest z wolą Bożą. I chociaż wiele dusz
odkrywa swoje powołanie życiowe i idzie za głosem powołania, oddaje swoje życie
Bogu, poświęca Mu je całkowicie, żyjąc chociażby w jakimś zgromadzeniu, to nie
potrafią w codzienności życia zakonnego realizować woli Bożej, natomiast
realizują swoją własną. Trudno jest nieustannie mieć świadomość realizacji woli
Bożej, a jednak Bóg oczekuje, iż dusze wybrane będą starać się każdego dnia
szukać tej woli, pytać o tę wolę, zastanawiać się nad nią w każdej sytuacji, w
każdej zwykłej sytuacji. 
To zastanawianie się nad Bożą wolą jest po
prostu dokonywaniem wyborów nieustannie prosząc Boga, by Jego mądrość objęła
serce, by Jego miłość wypełniła serce, by Jego światło poprowadziło serce
człowieka w danej sytuacji.
Samo odnoszenie się do Boga w każdej sytuacji
już jest otwieraniem się na Ducha Świętego i pozwoleniem, by On pokierował
duszą. I wtedy człowiek zaczyna rozumieć, co ma czynić, upewnia się np. w
dokonywanych wyborach, zaczyna sobie zdawać sprawę z prawdy i fałszu, bądź też
ma upewnienie w prawdzie lub w fałszu, wie, jakiego wyboru ma dokonać. Nie
zawsze ma siłę, by pójść za tym, co dobre, za tym, co zrozumiał, co poznał, ale
ma już tę świadomość.
Jezus przyrównuje człowieka, który pełni
wolę Bożą do tego, który buduje dom na skale (Mt 7,21-29).
Gdyby zastanowić się nad budowaniem na
skale i budowaniem na piasku, bądź też w terenie, który jest łatwy do budowy, to
zobaczylibyśmy różnicę. Tam, gdzie jest skała, rzeczywiście trzeba przygotować
tę skałę. I zanim się rozpocznie właściwa budowa, to przygotowania trwają o
wiele dłużej niż tam, gdzie ten grunt jest bardzo podatny, chociażby
piaszczysty – tam budowa idzie błyskawicznie. A jednak Jezus chce, by budować
na skale, a więc uświadamia duszy, iż będzie się trudzić, iż wypełnianie Jego
woli, szukanie woli Bożej, staranie się by wypełniać ją jest trudem, jest
wysiłkiem często bardzo mozolnym, długim zanim przyniesie efekty, efekty widoczne
z konsekwencją na całe życie.
O wiele łatwiej jest budować na piasku,
czyli podjąć własną decyzję szybko i iść za tą decyzją.
Tyle, że
konsekwencje tak szybko dokonanego wyboru, bez zastanowienia się nad wolą Bożą,
realizacja swojej własnej woli nie przynosi trwałych, dobrych efektów. A więc
jest to ta budowla, która bardzo szybko zostanie zniszczona przez większy
podmuch wiatru, czy przez powódź. Człowiek w swoim życiu doświadczy
zamieszania, niepokoju, doświadczy upadku, doświadczy bólu, doświadczy
niezadowolenia, zniechęcenia, bo źle dokonał wyboru.
Należy starać się poznawać wolę Bożą,
nastawić się na długotrwały proces uczenia się woli Bożej, uczenia się tego,
jak ją poznawać.
Trzeba nastawić się na to, iż będzie to trud, ponieważ nie
zawsze to, co dusza pozna jako wolę Bożą będzie duszy odpowiadało. Będzie to
bowiem trudniejsze, będzie wymagało to być może większej pracy, może jakiegoś
zaparcia się siebie, rezygnacji z siebie. Będzie to ogólnie trudniejsze, ale ta
praca nad sobą, by wypełnić wolę Bożą, ten trud, wysiłek z czasem przyniesie
efekty. Powoli będzie powstawać budowla mocna, budowla, której nic nie będzie w
stanie zniszczyć. I chociaż mając porównanie z duszą, która buduje na piasku, a
więc realizuje samą siebie, doświadczając być może krótkotrwałych przyjemności,
samozadowolenia, może i jakichś efektów, to jednak w konsekwencji tej późniejszej
okaże się, iż dusza, która stara się wypełniać wolę Bożą jest uformowana, mocna
niczym ten dom na skale, jest mocna Bogiem, jest przez Niego umocniona,
ukształtowana, postąpiła bardzo mocno naprzód w kształtowaniu siebie i
upodabnianiu się do Boga. Ta zaś, która nie zastanawiała się zbytnio nad wolą
Bożą, raczej realizując swoje plany, pozostaje nadal na tym samym poziomie. Tak
naprawdę niczego nie osiągnęła. Nadal jest chwiejna, niestabilna, słaba, daleka
od Boga.
Mówiliśmy wczoraj o owocach (Mt
7,15-20).
Dusza, która stara się
poznawać wolę Bożą, stara się ją realizować, podejmuje ten wysiłek z różnym
efektem, a jednak powstaje i próbuje znowu. Ona, dzięki łasce Bożej rodzi
owoce. Bóg w niej rodzi owoce. Mówiliśmy o tym, że dusza ma pracować, a Bóg obdarza
ją świętością. I tak jest z każdą duszą, która stara się żyć w zgodzie z
Bogiem, stara się być Mu posłuszna, stara się pokornie iść drogą wyznaczoną
przez Boga. Bóg nagradza ją owocami świętości. Ona jest mocna samym Bogiem,
choć sama z siebie słaba, a nawet najsłabsza. 
Trudno jest często zrozumieć, trudno jest
wytłumaczyć tajemnice Bożej logiki, ponieważ Boże zamysły, Boża mądrość ma w
sobie głębię tak wielką, iż trudno człowiekowi ją poznać i zrozumieć.

Jednak należy starać się z ufnością słuchać i iść drogą pokazaną, wierząc, że
Boża mądrość wszystko przewiduje, o wszystkim myśli i poprowadzi duszę na same
wyżyny. Chociażby dusza niczego nie rozumiała, ale starała się żyć w zgodzie z
wolą Bożą, starała się w każdym swoim kroku być posłuszną Bogu.
Połóżmy swoje serca na Ołtarzu prosząc, by
Bóg nakłaniał nasze dusze do szukania woli Bożej, by przypominał o swojej woli,
o tym, aby jej szukać.
Prośmy również o to, byśmy byli wytrwali w
przełamywaniu samych siebie, nakłanianiu samych siebie do realizowania Bożych
zamiarów, byśmy potrafili w codzienności naszej szukać Bożych zamiarów i żyć
tymi zamiarami. Byśmy nie lekceważyli drobiazgów, w których ma się wypełniać
wola Boża, nie nasza. Byśmy zrozumieli, że każdy nasz krok, każde nasze słowo
powinno być kierowane wolą Bożą. A to, co sprzeciwia się naszym drogom, to co
sprawia, że nie możemy zrealizować naszych planów niech będzie przynagleniem
dla nas do zastanowienia się, co Bóg pragnie przez te wydarzenia nam
powiedzieć, czego od nas oczekuje, bowiem wszystko jest przecież wyrazem Bożej
miłości, a więc łaską daną nam dla naszego zbawienia. Niech nasze serca otworzą
się na zrozumienie potrzeby szukania woli Bożej.
Modlitwa
Bądź
uwielbiony Jezu! Klękam przed Tobą Panie mój, zdając sobie sprawę z własnej małości,
z własnych upadków, z własnej słabości. Kiedy spojrzę na swoje życie, widzę, że
realizowałam swoje plany i zamierzenia, natomiast mało pytałam Ciebie o to, co
Ty uważasz, czego Ty oczekujesz ode mnie. Stworzyłeś mnie, jesteś moim Bogiem.
Stworzyłeś mnie ze swojego wnętrza, uformowałeś moją duszę tak, abym mogła
kosztować Twojej miłości i z Tobą się jednoczyć. A ja kieruję się własną
mądrością i własnymi zachciankami zupełnie pomijając Twoją mądrość, Twoją
miłość, z jaką mnie powołałeś do życia i wytyczyłeś moją drogę. Postępowałam,
mój Panie, nierozsądnie. Okazujesz mi Boże samego Siebie, objawiasz mi
Tajemnice swojej miłości, Tajemnice swojej obecności, Tajemnice Twojej
nieustannej opieki nade mną. Moje serce przeczuwa wielką głębię tych tajemnic.
Trudno memu rozumowi pojąć to wszystko, co poznaje serce. Ale jedno wiem –
kierowanie się swoim ludzkim rozumem, kierowanie się swoimi ludzkimi
zachciankami jest wbrew mądrości prawdziwej, wbrew naturalnemu porządkowi, jaki
Ty stworzyłeś. To sprzeciwia się mojej naturze, memu szczęściu. Ja podcinam
gałęzie, na których siedzę, gdy czynię coś w oderwaniu od Ciebie. 
Dziękuję Ci,
że choć tyle mogę zrozumieć. Dziękuję Ci też za to, czego mój umysł nie
pojmuje, choć serce zagłębia się w Twojej obecności. Dziękuję za wszelkie
przeczucia. Dziękuję Ci za Twoją rzeczywistość, która otacza moją duszę. To
wszystko sprawia, że moja słaba natura pomimo wszystko skłania się ku Tobie. Ta
Twoja obecność sprawia, że pomimo moich różnych słabości jednak wpatruję się w
Ciebie i chcę za Tobą iść. Jak to dobrze Boże, że jesteś obecny we mnie, wokół
mnie, w moim życiu, że stale mi o Sobie przypominasz, że towarzyszysz mi od
rana do wieczora. Twoja obecność jest łaską, która przezwycięża wszystko, co
słabe we mnie, co ludzkie i ukierunkowuje mnie ku temu, co Boskie, co wieczne.
I choć nadal jestem słabą, najsłabszą duszą, to ufam, że Twoja łaska poprowadzi
mnie ku Tobie, ku Twemu Sercu, ku Twojej miłości, ku Twojemu życiu, ku
szczęściu w Tobie. Bądź uwielbiony Boże w Twojej Obecności! 
Jezu! Bardzo
mocno doświadczam licznych moich słabości. One dominują nade mną, one mnie
pochłaniają, pożerają. Pragnę, pragnę poznawać Twoją wolę i podejmować wysiłek
jej realizacji. Ufam, że gdy będę starała się iść Twoją drogą, zgodnie z Twoim
zamysłem, to pomimo tak licznych słabości, pomimo całej nędzy, jaką jestem,
sprawisz, że moja dusza kiedyś zjednoczy się z Tobą. Teraz moje słabości górują
nade mną. Ja odczuwam to bardzo boleśnie każdego dnia, czasem wydaje mi się, że
w każdym momencie, w każdej sekundzie. Ale wiem Jezu, ponieważ czuję to i
doświadczam tego, że kochasz mnie i że Twoja miłość będzie mi objawiać, jak mam
żyć, co czynić. Ufam też, że Twoja miłość poprowadzi mnie za rękę, doda sił,
uczyni moje starania trwałymi. I chociaż idę za Tobą tak bardzo niezdarnie, to
przecież małe dziecko, które dopiero uczy się chodzić swoją niezdarnością
wzbudza w swoich rodzicach wielką czułość i miłość i w końcu biorą je na ręce i
podnoszą do góry. Więc i ja ufam, że po jakimś czasie takiego niezdarnego kroczenia
za Tobą, kiedyś doświadczę Twoich ramion i uniesiesz mnie wysoko. Ufam Jezu
Twojej miłości i pragnę być Tobie posłuszna. A ponieważ niczego nie posiadam,
od Ciebie oczekuje wszystkiego. Wszystkiego! Ty we mnie realizuj swoją wolę. Ty
we mnie wypełniaj powołanie, które dałeś, Ty w szarej codzienności realizuj to,
co wobec mnie zamierzasz i w każdej chwili pokazuj mi, czego oczekujesz. A
potem dodawaj sił. Kocham Ciebie Jezu i chcę należeć do Ciebie cała, ze
wszystkim. Proszę, pobłogosław mnie, abym, była pewna, że wystarczy tylko
podnosić ręce do Ciebie, pragnąc i oczekując, że Ty weźmiesz mnie do Siebie.
Pobłogosław mnie Jezu. 
Refleksja
Kiedy człowiek
realizuje swoją wolę i wszystkie siły kieruje na spełnienie swoich zamiarów i
planów, pragnień, wtedy doświadcza niepokoju, a jakiekolwiek porażki wzbudzają
w człowieku różne negatywne emocje. Człowiek realizując samego siebie doświadcza
nieustannie niepokoju, natomiast, kiedy zwraca się ku Bogu, zaczyna o Bogu
myśleć, o Jego woli. Już samo zwrócenie się do Boga sprawia, że jego duszę
zaczyna obejmować pokój, jakieś przeciwności inaczej już przyjmuje. I chociaż
trudności pozostają trudnościami, to jednak człowiek w inny sposób przeżywa,
doświadcza je i potrafi inaczej podchodzić do wszystkich wydarzeń. Te
przeciwności, trudności nie niszczą człowieka, nie niszczą jego psychiki, nie
odbierają sił, ponieważ człowiek wpatrzony jest w Boga, ma odniesienie do Boga,
Bóg jest najważniejszy, a realizacja jakiegoś zadania nie jest celem samym w
sobie. Człowiek w tej realizacji, w tym zadaniu nie pokłada całego siebie,
dlatego tez nie przeżywa później tak bardzo, gdy coś nie idzie po jego myśli.
Jeśli całego siebie człowiek złoży w Bogu, żyje w pokoju. Jeśli całego siebie
złoży w różnych sprawach, celach, zadaniach, swoich własnych wytyczonych przez
siebie, gdy tych nie osiąga, gdy są one niszczone, niszczony jest człowiek, bo
tam złożył siebie. By żyć w pokoju, by nie być niszczonym trzeba złożyć siebie
w Bogu, do Niego odnosić wszystko, szukać Jego natchnień, pytać o Jego wolę i
wszystko Mu oddawać. Wtedy w głębi swego jestestwa człowiek doświadczać będzie
pokoju jako siły wręcz, jako mocy, która go przeprowadzi przez różne
doświadczenia i nadal w nim będzie trwać, bo będzie to Boży pokój.
Błogosławię
was – W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót