Rozważania

Nr. 143  „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu” (Łk 21,5-11)

Wymowa
dzisiejszych czytanych fragmentów z Pisma Św. jest dość czytelna
(Dn 2,31-45; Łk
21,5-11). Otóż panowanie tego, co
ludzkie jest nietrwałe. TO, CO CZŁOWIEK UWAŻA ZA PIĘKNE I CENNE, JEST
NIETRWAŁE. To, co uznaje za mocne, nie jest trwałe. Bowiem człowiek czerpie z
tego świata; nie z mocy Bożej, ale ze swojej. I tworzy na własną miarę dzieła,
które wydają mu się wielkie. W oczach ludzkich mogą wydawać się i piękne, i
potężne, i mocne; cenne, warte posiadania. Człowiek buduje, ale posługuje się
tym, co pochodzi z tego świata. I tworzy wokół siebie swoje królestwo. W
zależności od posiadanej władzy, pieniędzy, umiejętności, zdolności jego
królestwo jest albo większe, albo mniejsze; albo bogatsze, albo mniej bogate.
Może wzbudzać podziw lub tez nie. Ale jest to świat zbudowany przez człowieka,
w którym on się obraca i chce żyć. Bardzo złudne są te pokładane przez
człowieka w budowanym przez siebie świecie wszelkie nadzieje i ufność. Ponieważ
choćby wydawało się, że to, co stworzył, jest najpotężniejsze, największe,
najlepszej jakości, niezniszczalne, zbudowane według najnowszej technologii, to
jednak jest to tylko dzieło ludzkie. Wcześniej lub później upadnie, zamieni się
w proch. I tutaj nie chodzi tylko o królestwa – państwa. Chodzi o królestwo,
które człowiek buduje wokół siebie, w swoim środowisku. To jest jego własny
świat. Każdy tworzy swe królestwo na własną miarę – w zależności od
posiadanych pieniędzy, władzy, wyobraźni. Ale jest to królestwo ludzkie. Może
mieć zasięg obejmujący tylko jego osobę lub też rodzinę, znajomych, otoczenie,
miasto, kraj, jakiś region kontynentu. Ale jest ono zbudowane tylko na ludzkich
siłach, ludzka mocą, tylko w oparciu o człowieka.
Pierwsze
czytanie obrazuje właśnie takie królestwa, taki świat
(Dn 2,31-45). Mowa była o tym, że ten posąg był
straszny, BOWIEM RZECZYWIŚCIE CZŁOWIEK NIE JEST W STANIE SAM ZBUDOWAĆ CZEGOŚ,
CO JEST PIĘKNE, NAPRAWDĘ TRWAŁE I DOSKONAŁE. I tak jak słyszeliśmy, wystarczył
kamień, jeden kamień, który doprowadził do ruiny, zburzenia tego wielkiego
posągu, zbudowanego przecież ze złota, srebra, żelaza. Wystarczył kamień. Potem
ten kamień rozrósł się, okazał się mocniejszy od wszystkiego. Zamienił się w
górę i panował. ŚWIAT, KTÓRY JAKO JEDYNY JEST TRWAŁY, TO ŚWIAT BOŻY. Jednak
człowiek – nawet wierzący – patrzy na wszystko z perspektywy ludzkiej, a więc z
perspektywy swego małego królestwa. Nie potrafi spojrzeć z perspektywy świata
Bożego. Żydzi – choć naród wybrany, mogłoby się wydawać, że bardzo wierzący –
patrzą też w sposób zewnętrzny. Jakże często i współczesny człowiek,
podziwiając różne budowle, chociażby świątynie, patrzy w sposób zewnętrzny.
I tak jak bohaterowie dzisiejszej Ewangelii (Łk 21,5-11) zachwyca się dziełami
wzniesionymi przez człowieka. Niekiedy nawet odczuwa dumę z tego, co stworzył.
Nie zawsze potrafi przeniknąć duchem to, co zostało wzniesione, by zobaczyć w
tym dziele coś więcej niż tylko cegłę, marmur, szlachetny kamień, coś w oczach
ludzkich naprawdę cennego. A PRZECIEŻ PATRZĄC NA ŚWIĄTYNIĘ, NALEŻY WIDZIEĆ
DUCHA BOŻEGO, KTÓRY W NIEJ MIESZKA. I patrzeć trzeba na wszystko poprzez fakt
zamieszkiwania tam samego Boga, który to miejsce uświęca, czyni je niezwykłym.
Jeśli człowiek, który przychodzi do 
świątyni, otwiera się na Ducha Bożego, żyje Bogiem, niejako nabywa do
swego wnętrza wielkie bogactwo. I świątynia sama w sobie może być maleńką,
ubogą, starą, zniszczoną, ale taki człowiek, który w niej się modli, staje się
bogaty i patrzy przez pryzmat Boży. Widzi w tym małym kościółku Boga, zachwyca
się Nim, cieszy się. Uwielbia Boga i dziękuje Mu za świątynię, za
możliwość przyjmowania sakramentów, za kapłanów, za życie, które Bóg mu dał.
Nie patrzy na świątynię, jako na budynek zbudowany z mniej lub bardziej cennych
materiałów, jako na efekt ludzkich zdolności i umiejętności. On widzi głębiej. 
Człowiek
ma tę tendencję, by patrzeć zewnętrznie.
Tak bardzo przesiąknięty jest
zewnętrznym światem, że trudno mu widzieć głębiej, by oceniać i wartościować od
strony ducha. I w związku z tym, jakże często dokonuje złej oceny, ponieważ
czyni to bez poznania, bez właściwego rozumienia rzeczy. Żyje tą strona zewnętrzną,
nie zagłębia się w ducha. Doświadczamy tego również i my, sami na sobie.
Oceniając w sposób niewłaściwy, stajemy się często dla siebie nawzajem złym
drogowskazem, niekiedy cierpieniem. 
  • Gubimy drogę i innym
    wskazujemy tę niewłaściwą, ponieważ nie wchodzimy w głębię. 
  • Każdy z nas,
    niestety, ma również taki posążek, zbudowany na swoją miarę, według własnych
    wyobrażeń, według hierarchii wartości jaką przyjął, według swych zdolności,
    umiejętności, doświadczenia. 
Każdy
ma taki posążek.

Ale jest on nietrwały i zniknie, ponieważ zakróluje Królestwo Boże. Dlatego
należy starać się przenikać duchem całą rzeczywistość i patrzeć już teraz w ten
sposób; już teraz to Boże Królestwo wokół siebie budować. Choć na razie wydawać
się to może małym kamieniem wobec własnego ogromnego posągu – zwykłym, wcale
niezbyt interesującym kamieniem, jednak ta proporcja zmieni się. A raczej
zmieni się nasze rozumienie tej proporcji. Bo to tylko w oczach ludzkich jest
to zwykły kamień. Tak często postrzega człowiek tu, na ziemi, to życie Boże,
Świat Duchowy. Jakże często – jako coś, co jest niezrozumiałe. Tak jak w tym
fragmencie – coś niezrozumiałego nieludzką ręką obaliło posąg. A jednak jako
jedyne jest ono mocą, potęgą wiecznością.
Połóżmy
swoje serca na Ołtarzu i poprośmy,
aby Bóg 
- przeniknął ten świat, którym się otaczamy
i obalił wszystkie nasze posążki; 
- aby zburzył nasze królestwo po to, aby
nastało w nas Królestwo Boże; 
- abyśmy żyli Duchem, Duchem przenikali
istotę każdej rzeczy i sprawy; 
- byśmy dokonywali właściwych ocen i
wyborów, budując wokół siebie Królestwo Boże, którym będziemy żyć już teraz, i
dzięki któremu w sposób łagodny przejdziemy przez próg śmierci. 
Ten,
kto żyje jedynie materią, doświadcza niemalże szoku w chwili śmierci.
Naraz dostrzega
inny świat, z innego wymiaru. Prośmy więc, aby Bóg wprowadzał nas już teraz
do Królestwa Ducha; by uczył nas w tym Królestwie żyć i budować. Prośmy, by
nasze serca zostały usposobione do życia w Królestwie Bożym już na ziemi.
 
Modlitwa
 
Kłaniam Ci się, Jezu. Jak to
dobrze, że przyszedłeś. Jak to dobrze, że mogę z Tobą spotykać się codziennie.
Dzisiaj kierujesz do mnie tak poważne słowa. Pokazujesz mi, że buduję wokół
siebie swoje królestwo i stawiam w nim posąg. Czynię to wszystko własnymi
siłami, opierając się na tym, co ten świat proponuje. I pokazujesz mi, Jezu, że
to budowanie i stawianie wokół siebie posążków, dotyczy właściwie każdej dziedziny
mojego życia i każdej sprawy. Zamiast kierować się Tobą, Twoim Duchem, zamiast
spojrzeć na różne moje sprawy z Twojej perspektywy, ja zajmuję się nimi po swojemu.
I umacniam swoje ludzkie królestwo, i stawiam kolejny posążek. Wybacz mi, że
otaczam się takimi śmieciami, nicością, tym co jest nietrwałe i nic nie warte,
mając przecież możliwość wybrania Ciebie. A wydawało mi się, Jezu, że już żyję
Tobą. Jednak nie. Kiedy spojrzę na swoje myśli – te zwyczajne, odnoszące się do
innych, do różnych spraw, obowiązków – ileż w nich jest pychy. Wierzę we własne
zdolności, umiejętności, we własny spryt i zapobiegliwość. Panie mój, a ja chcę
wierzyć w Ciebie! Proszę, niech Twój Duch przeniknie moje myśli. Chcę cały
zanurzyć się w Twoim Duchu i żyć w Nim, aby rozumieć istotę, sens, by poznawać
głębię. Jeszcze do niedawna, Jezu, żyłem tak zewnętrznie. Dopiero od jakiegoś
czasu zaczynam zauważać, że na wszystko można spojrzeć inaczej i zobaczyć Twoje
życie, Twą obecność i Twojego przenikającego wszystko Ducha. I wszystko nabiera
sensu, głębi. I przyjmuję wtedy, Boże, wszystko zupełnie inaczej – osoby,
wydarzenia, obowiązki i trudności. Ale Ty wiesz, wystarczy tylko odwrócić wzrok
i nieco oddalić się od własnej duszy, a człowieka dopada ten świat zewnętrzny i
znów nim steruje, manipuluje. A robi to tak sprytnie, tak inteligentnie, że
człowiek tego nawet nie zauważa i podąża za nim, pozostawiając swoją duszę i
Ciebie.
Wybacz mi, Jezu, te wszystkie stawiane
posągi. Wybacz mi, ze buduję ciągle takie obrzydliwości, mając do wyboru
piękno. Dopomóż mi, abym zaczął dostrzegać, jaki świat wokół siebie buduję,
jakie królestwo i abym potrafił przenikać duchem, rozumieć i żyć w Twoim Królestwie.
Nie chodzi mi o to, abym rozumiał dlaczego. Ja chcę jedynie raz na zawsze
zrozumieć i przyjąć, że wszystko stworzyłeś i podarowałeś mi z miłości i
otaczasz mnie tylko miłością. I mam życie swoje przyjmować jako dar miłości.
Pomóż mi żyć w Królestwie Miłości, powyrzucać wszystko, co nią nie jest i
przestać opierać się na tym, co pochodzi ze świata, bo to nie jest trwałe.
Pomóż mi, Jezu.
Pragnę Ci podziękować, Panie, za te
dzisiejsze słowa i pouczenia; za to, co się rodzi w sercu, za światło,
które pojawia się w nim. Chcę podziękować Ci za to, że uświadamiasz mi, iż
obdarzasz mnie wielką łaską zrozumienia, poznania, widzenia. Rozjaśniasz moją
duszę swoim światłem. Dziękuję Ci, Jezu. Czynisz wielkie rzeczy w moim sercu,
tylko ja nie potrafię ich docenić. Ale są takie chwile, kiedy dajesz swoją
łaskę i wtedy widzę, że wyróżniasz mnie, obdarzając tak hojnie. A potem znowu
gaśnie Twoja łaska i wydaje mi się, że żyję w ciemności. Nie znam wartości
tego, co mnie otacza, co wlewasz do mojego serca, w jaki sposób mnie
prowadzisz. Tak wiele dajesz. Nieustannie, Boże, czynisz wszystko we mnie. Jak
bardzo jest niewdzięczna moja dusza, skoro buduję swój świat. Uchroń mnie,
Panie. Od tej pory nie chcę już najdrobniejszą sprawą zranić Ciebie. Nie chce
niczym Ciebie zasmucać, odrzucać Twego Królestwa i Twego życia we mnie. Nie
chcę już, Boże, żadnych posążków. Nie chcę żyć tym światem i iść za tym, co on
proponuje. Pragnę tylko Ciebie. Nie chcę, Jezu, być powodem Twego smutku. Wolę
już nie żyć niż znowu odtrącić Twoją miłość. Proszę Cię, Boże – znasz mnie,
bardzo dobrze mnie znasz – daj mi siłę swoją, swoją moc, swój pokój. Daj swoje
uszy i oczy. Chcę mieć to, co Twoje, nic swojego, aby żyć w Twoim świecie i
kierować się tylko Tobą. O Panie, tak pragnę tego. Proszę pobłogosław mnie, aby
dokonało się to we mnie.
 
Refleksja
 
Bóg przemawia do ludzkich serc i
czyni to w różny sposób. Używa różnego słownictwa, różnych obrazów, daje  różne sytuacje. Każde serce jest inne i każde
potrzebuje innego Bożego dotyku, by w końcu przejrzeć i otworzyć się na Boga; aby
zbliżyć się do Niego tak, by mogło dokonać się prawdziwe zjednoczenie. I my
mamy przedstawiane różne obrazy, otrzymujemy różne słowa. Bóg na różny sposób
chce dotrzeć do każdego serca. Do każdego! W Piśmie Św. możemy zobaczyć jak Bóg
w różny sposób przekazywał prawdę różnym osobom – przedstawiał przyszłość,
ostrzegał, pouczał, strofował. Bóg zna ludzką psychikę, bo przecież stworzył
człowieka. I Jego pouczenia kierowane wtedy do narodu wybranego i do
konkretnych osób są nadal aktualne. Wówczas Bóg również kierował te słowa do
ludzi o różnej psychice. W związku z tym dzisiaj też mogą one dotknąć ludzi,
którzy mają podobny temperament, wyobraźnię, sposób myślenia. Dotykają tych, do
których przemawiają obrazy, i tych, którzy bardziej opierają się na słowach.
Stąd tak różny jest przekaz – by dotrzeć do każdej duszy. Jak bardzo Bóg musi
kochać człowieka, skoro od wieków nieustannie do niego przemawia, aby choć
trochę nakłonić jego serce do otwarcia się na Boga.
Błogosławię
was. W Imię Ojca i Syna i Duch Świętego. 


<-- Powrót