Rozważania

Nr. 145  „Twój Bóg, któremu tak wytrwale służysz, uratuje cię” (Dn 6,12-28)

To kolejny
dzień, w którym mamy możliwość spojrzeć na Daniela i na jego wierność Bogu
, a
jednocześnie mamy możliwość zastanowić się nad swoją postawą wobec Boga, nad
tym, co robić, aby również doświadczać takiego ocalenia, takich znaków, takich
cudów. 
Czy znaki i cuda miały miejsce tylko w
przeszłości?
Czy towarzyszyły tylko szczególnym osobom, świętym, prorokom?
Czy są przeznaczone tylko dla nich? Czy wraz ze Zmartwychwstaniem, a potem
Wniebowstąpieniem Jezusa odszedł czas, epoka cudów i znaków? Otóż nie. Dusza,
która jest wierna Bogu, która stara się być Mu wierna, doświadcza Bożej
Obecności, Bożej opieki. Bóg czyni różne rzeczy w życiu tej duszy, aby mogła
ona realizować swoją drogę powołania. Bóg tak układa tę drogę, aby dusza
realizowała wolę Bożą. Im bardziej dusza oddaje się Bogu, tym bardziej
doświadcza tego prowadzenia. Ona wręcz widzi krok po kroku, pokierowanie przez
Boga każdą minutą. Ona widzi, ona odczytuje w poszczególnych wydarzeniach
troskę Boga o nią. Nawet w drobiazgach potrafi dostrzec Bożą miłość, która
roztacza nad nią skrzydła opieki. To, co innemu człowiekowi wydaje się zwykłym
przypadkiem, czy normalnym wydarzeniem, dusza, która jednoczy się z Bogiem
czuje sercem, że to Boże działanie, Boża opieka, troska, Boże pokierowanie.
Każdy z nas w swoim życiu doświadcza tego,
iż Bóg kieruje życiem.
Każdy z nas doświadcza, iż Bóg opiekuje się i to opiekuje
się z miłością, tyle, że nasze oczy jeszcze nie są szeroko otwarte i nie
widzimy prowadzenia za rękę sekunda po sekundzie, minuta po minucie. Dlaczego
tak się dzieje, że człowiek nie widzi? Czasem wydaje się, że musi mieć miejsce
jakieś bardzo znaczące bądź też bardzo bolesne wydarzenie, aby człowiek
otworzył oczy i zobaczył przy sobie Boga. A Bóg jest nieustannie. Dusza, która
stara się wpatrywać w Boga, stara się słuchać Go, która stara się być otwartą,
doświadcza więcej. Dusza ta ma swego rodzaju jasność i ona rozumie wymowę pewnych
wydarzeń; ona rozumie Bożą Obecność przy niej w tych wydarzeniach. 
Ale to jeszcze nie wszystko. Nie
wystarczy otwartość, nie wystarczy trwanie, potrzeba czegoś więcej. Tym, co
otwiera duszę w sposób szczególny na Bożą Obecność jest miłość. Miłość najlepiej
tłumaczy sens i cel wszystkiego. Ona najlepiej pokazuje człowiekowi obecność
Boga w każdej rzeczy, sytuacji, spotkaniu, ponieważ Bóg jest Miłością; dlatego,
że Bóg opiekuje się człowiekiem tylko z miłości, że stworzył człowieka z
miłości, powołał do miłości i dlatego, że przygotował z miłości wieczność pełną
szczęścia. Dlatego dusza, która pragnie kochać w większym stopniu dostrzega Bożą
Obecność przy sobie, opiekę i prowadzenie. Miłość, jaką dusza ma wobec Boga, a
właściwie należałoby powiedzieć, wielkie pragnienie miłości Boga sprawia, że
dusza inaczej patrzy i ocenia rzeczywistość, inaczej przyjmuje rzeczywistość.
W związku z tym miłość chroni tę duszę przed niebezpieczeństwem zranienia.
Daniel został wrzucony do piwnicy z lwami. Jednak Bóg ochronił go i to ochronił
do tego stopnia, że na ciele Daniela nie było ani jednego zadrapania,
zranienia, niczego (por. Dn 6,12-28). To w jakimś stopniu może być obraz duszy,
która jest wierna Bogu, a jej wierność wzmocniona jest, powiększona miłością.
Dusza taka z różnych trudnych sytuacji wychodzi bez zranień. 
Każda dusza przeżywa trudności, każda
doświadcza w swoim życiu w którymś momencie jakiegoś cierpienia.
Te
trudności, przeciwności, cierpienia dotykając duszy zazwyczaj ją w jakimś
stopniu ranią. DUSZA, KTÓRA JEST WIERNA BOGU, KTÓRA KOCHA MIŁOŚCIĄ OBLUBIEŃCZĄ,
KTÓRA KOCHA I OFIAROWUJE SIĘ BOGU CAŁA Z TAKICH DOŚWIADCZEŃ ŻYCIOWYCH WYCHODZI
NIE PORANIONA. To, czego doświadcza nie dotyka jej głęboko. Owszem dotyka na
tyle, że dusza doświadcza bólu, ale nie wchodzi w głąb duszy, nie czyni w niej
zamieszania, nie powoduje w niej negatywnych zmian, a więc nie czyni ran. DUSZA,
KTÓRA NIE JEST WIERNA BOGU I NIE IDZIE DROGĄ MIŁOŚCI WYCHODZĄC Z DOŚWIADCZENIA,
NAWET JEŻELI JE POKONAŁA, JEŻELI PRZEZWYCIĘŻYŁA TRUDNOŚCI, JEDNAK POSIADA RANY.
Te rany pozostają w niej lub zabliźniają się pozostawiając blizny. To znaczy, że
dusza nie potrafiła obronić się przed złem, pozwoliła, by zło ją dotknęło. Być
może trudno jest zrozumieć, a więc wypunktujmy sobie przykładowo pewne postawy;
  • Dusza doświadcza przeciwności, rozpamiętuje je,
    prowadzi wewnętrzny dialog, doznaje bólu, cierpienia. Ma poczucie żalu, czasem
    pretensji, wylewa to na zewnątrz. Czuje się na przykład pokrzywdzona. Jej
    relacje z innymi przestają się układać tak jak powinny. 
  • Ona cały czas żyje tym bólem, doświadczeniem i
    przez pryzmat tego patrzy na świat. Nie potrafi pogodzić się z tym bólem,
    doświadczeniem, czy z trudnościami. Ponieważ się nie godzi, walczy, ale czyni
    to w niewłaściwy sposób, często sama zadając innym cierpienie, ból, zranienie. 
  • To, co czyni wobec innych, to, w jaki sposób
    doświadcza cierpienia, trudności w niej samej powoduje rany; w niej samej
    powstaje jakiś niepokój. Zajmuje się tą sprawą nie potrafiąc jej zaakceptować,
    nie potrafiąc przyjąć. 
  • Dochodzą do głosu różne słabości: czasem pycha,
    czasem wygodnictwo, czasem zarozumiałość, egoizm. Dochodzi impulsywność, brak
    przebaczenia, czasem wplątują się w to dawniejsze doświadczenia, w których też
    zabrakło przebaczenia, pogodzenia się z czymś. 
  • Dusza zamiast stawać przed Bogiem, by wszystko
    Bogu złożyć u stóp, z ufnością godząc się, ufając, że Bóg wszystko przemieni,
    ona jest wewnętrznie zbuntowana. Poprzez ten bunt, poprzez różne słabości zamyka
    się na doświadczenie Bożej Obecności w tym wydarzeniu, ponieważ ona podejmuje
    walkę sama. 
  • Doznaje zranień, ponieważ szatan zawsze
    wykorzystuje wszystkie momenty, w których dusza nie oddaje się Bogu cała w
    jakimś doświadczeniu. Wykorzystuje ludzkie słabości, by wprowadzić niepokój. 
  • Dusza potrafi nieraz bardzo zapędzić się w tym
    niepokoju, całkowicie daje się wciągnąć w ten niepokój. Odwrócona od Boga jest
    nieustannie atakowana przez szatana. Ona może w ten sposób nawet nie myśleć,
    ona po prostu zajmuje się swoimi problemami. Ale sposób, w jaki to czyni jest otwieraniem
    się na zadawane rany przez szatana, jest przyzwoleniem.
Natomiast dusza, która jest wierna Bogu,
ufa i kocha;
 
  • Każde doświadczenie, chociażby było bardzo
    bolesne i wprowadzało duży niepokój w duszy, stara się Bogu wszystko oddać.
    Chociaż w niej samej mogą pojawiać się różne wątpliwości i różne myśli krążyć
    po głowie, ona za każdym razem, gdy zauważy je szybko oddaje Bogu, a więc
    nieraz co sekundę, aby tylko nie ulec tym niepokojom, tym atakom. 
  • A więc nie wchodzi w głąb trudności, nie
    roztrząsa, nie angażuje swoich emocji. Ona wie, jakże często uczucia są wtedy
    złym doradcą, wyobraźnia – ileż potrafi narobić zamętu. 
  • Dlatego dusza nieustannie to wszystko i całą
    siebie oddaje Bogu. 
  • Jej miłość do Boga podpowiada, że przecież Bóg
    ją kocha, Bóg się nią opiekuje, Bóg ją wyprowadzi z tego doświadczenia. 
  • I tak się dzieje – Bóg wyprowadza duszę. A im
    większa ufność, wierność i miłość, tym mniej zranień. A więc Bóg wyprowadza, tak
    jak Daniela z piwnicy z lwami, osłania dając Anioła.
Skąd czerpać taką ufność? Dlaczego, aż tak
uwierzyć?
To doświadczenie z lwami przecież symbolizować może jakieś
rzeczywiście dramatyczne wydarzenia, sytuacje życiowe, które wydają się być bez
wyjścia i które mogą powodować ogromne, ale to ogromne zagrożenie dla duszy,
dla rodziny, dla życia, dla zdrowia, dla bytowania. Skąd ta ufność, że Bóg i
nas wyprowadzi z jaskini lwów? Skąd ta ufność, że chociaż lwy są głodne, a my
znajdujemy się w samym środku stada lwów, skąd ta ufność, że Bóg nas stąd
wyciągnie? Dlaczego miałby to czynić? 
Dzisiaj jest czwartek. W czwartek
przeżywamy Ostatnią Wieczerzę, przygotowanie Jezusa do Męki, modlitwę w
Ogrójcu, w nocy pojmanie i całą Drogę Męki.
Właśnie ta Męka, cierpienie, Droga
Krzyżowa, Krzyż, straszliwe męczarnie na Krzyżu i agonia – one nam mówią, że
Bóg nas wyprowadzi. KRZYŻ JEST JRDYNYM I NAJWIĘKSZYM ZAPEWNIENIEM BOŻEJ OPIEKI,
TROSKI, bo Bóg kocha. Jest Ojcem, jest Matką, a ojciec i matka oddadzą życie za
swoje dzieci. Zrobią wszystko, aby swoje dziecko uchronić od zła. Więc w
różnych doświadczeniach wystarczy spojrzeć na Krzyż. To jest dowód miłości.
Z Krzyża każda dusza może czerpać niezwykłą ufność, iż nie dozna nawet
najmniejszego zranienia, choćby znalazła się w paszczy tysiąca lwów. 
To prawda, gdy
przychodzą doświadczenia czasem trudno o taką ufność.
Słabości ludzkie biorą
górę nad człowiekiem. Ale te doświadczenia są kształtowaniem duszy, są
formacją duszy. Święci również doświadczali niepokoju, nawet lęku, bo jest
to ludzkie doświadczenie. Natomiast miłość i wierność wznosiły Świętych na
wyżyny, wynosiły ponad to, co jest ludzkie i sprawiały, że pomimo wszystko
Święty aktem woli mówił Bogu „tak”. I działy się cuda.
Dusza może doświadczać różnych uczuć w
związku z zaistniałą sytuacją, różnych emocji. Ale ma nie poddawać się, nie
iść za tym, nie iść za pędzącymi myślami i wyobraźnią, ale wszystko składać u
stóp Boga, wpatrywać się w Krzyż – dowód, że Bóg wyprowadzi. I mówić Bogu: Oto jestem. Czyń swoją wolę wobec mnie.
Kiedy mówimy o doświadczeniach, cierpieniu
i bólu zazwyczaj przychodzi nam na myśl jakieś duże doświadczenie,
duże cierpienie.
ale możemy też doświadczać w swojej codzienności niby drobiazgów, z tym, że
często dusze zajmują się tymi niby drobiazgami dopiero, gdy urastają do dużych
rozmiarów niszcząc duszę, raniąc ją. A przy drobiazgach często wystarczy: Jezu, ufam Tobie i Bóg pomaga przyjąć,
doświadczyć, przeżyć daną trudność; przyjąć niemiłe słowo, jakąś ocenę
krzywdzącą. Ale jeśli dusza rozmyśla, rozważa, dyskutuje wewnętrznie szukając
różnych argumentów, jeśli dusza idzie za wyobraźnią, co też dalej się wydarzy,
jaką przyjmie ona linię obrony w związku z tym, ten drobiazg staje się potężną górą.
Kamienie z tej góry przytłoczą duszę raniąc ją boleśnie. 
Dlaczego mówić: Jezu, ufam Tobie? Przecież kochamy Jezusa i dla Niego warto
przyjąć doświadczenie, zgodzić się, aby było. Z miłości do Niego można
przełknąć gorzkie słowo, uśmiechnąć się do kogoś, kto może na ten uśmiech nie
zasłużył, nie tłumaczyć się, gdy jesteśmy oskarżani niesłusznie i nie
roztrząsać jakichś niesprawiedliwości, bowiem to wszystko więcej narobi szkody
niż wtedy, gdy po prostu powiemy: Z miłości
do Ciebie, Jezu, godzę się na to. Pomóż mi to przyjąć! 
Złóżmy dzisiaj
serca na Ołtarzu
i poprośmy, abyśmy potrafili być wierni Bogu i aby tę wierność
połączyć z miłością, aby ona wypływała z miłości. My już wiemy, że jedynie
miłość jest wieczna, trwała.
 
 
Modlitwa
 
Jezu mój!
Oddaję Ci cześć! Tyś moim Bogiem! Tyś Wielkim Królem! Moje serce należy do
Ciebie. Ja całą należę do Ciebie. Kłaniam Ci się do samej ziemi. Oddaję Ci
wszystko, co moje. 
Dzisiaj Jezu
uświadamiasz mi, jak mała jest moja wiara, jak niewystarczająca jest moja
miłość do Ciebie. Postawa Daniela zadziwia mnie. Ale, gdy pomyślę o sobie w
takiej sytuacji, Jezu, moje słabości są większe ode mnie. Właściwie we mnie są
same pragnienia.
Pragnę Ciebie
kochać! 
Pragnę być Ci
wierną! 
Pragnę Ci
służyć! 
Pragnę w
Ciebie wierzyć! 
Pragnę Ci
ufać! 
Ale, gdy
przychodzi jakaś sytuacja, kiedy mam wykazać się już nie tylko pragnieniami,
okazuje się, że jestem za słaba. Mówisz mi Jezu, że nadzieją moją, która
powinna budzić ufność, jest Twój Krzyż, miłość, która płynie z Krzyża. Ta
miłość mówi wszystko. Dlatego, Jezu, choć jestem tak bardzo mała i chociaż moja
wiara i moje trwanie przed Tobą opiera się głównie na pragnieniach, to będę z
ufnością wpatrywać się w Krzyż, by nigdy nie zapomnieć, że z miłości do mnie
zgodziłeś się zawisnąć na nim. Będę wpatrywać się, aby stale nabierać sił,
wyciągać ręce i oczekiwać pomocy od Ciebie. 
Jezu! Często
cierpienie zdaje się całkowicie mnie w sobie zatapiać. Ale z najgłębszych
głębin cierpienia, chociażby było niewyobrażalnie wielkie, będę wołać do Ciebie
z ufnością. Skoro Ty zgodziłeś się na tak straszną Mękę – dla mnie; skoro dałeś
się przybić do Krzyża – dla mnie, to ja będę ufać. Twoje Rany Jezu, Twoja Krew
przemawiają do mnie, wołają do mnie o Twojej miłości. Nie mogę inaczej
odpowiedzieć, jak tylko ufnością, jak tylko miłością. 
Pragnę Ci
podziękować Jezu! Chcę Ci podziękować za Krzyż Twój, za Twoją Mękę, za Twoje
Rany, za Twoją Krew. Chcę Ci podziękować za coś, co tak trudno jest nazwać.
Twoje Rany Jezu przyciągają mnie do Ciebie, do Krzyża. Objawiasz mi Siebie na
Krzyżu, a to objawienie jest tak pełne miłości, że jedynie co pragnę, to
przylgnąć do Twoich Ran, być w nich zanurzona i obmyta Twoją Krwią. Twoje Rany
Jezu i Twoja Krew wołają do mnie o miłość, przyciągają mnie do Ciebie. Dotykają
mego serca i poruszają ożywiając i napełniając miłością. W takich chwilach,
Jezu, niczego już więcej nie pragnę, tylko Ciebie. Przytul mnie mocno! Przytul
mnie do swojego Serca! Daj mnie przylgnąć do Krzyża i już nigdy się od niego
nie odwrócić.
 
***
Jesteś Jezu
moją Miłością. Jesteś nieustannym pragnieniem mego serca. Moja dusza stale za
Tobą tęskni, myśli biegną ku Tobie. Kiedy udzielasz mi swojej laski, cała
zamieniam się w pragnienie Ciebie aż do bólu. A jednak, gdy przychodzi
codzienność, jakże często ulegam, upadam, zajmuję się nie tym, co trzeba. Moje
myśli, moje słowa są bez miłości. Nie potrafię wtedy wierzyć, być Tobie wierna,
kochać. Nie mogę zrozumieć Jezu, jak to jest? Teraz, kiedy przyszedłeś do
mojego serca, kiedy klęczę przed Tobą, w tak cudowny sposób moje serce
przylgnęło do Ciebie i zdaje mi się, że może góry przenosić. Ale za chwilę
wystarczy jakieś słowo, czyjaś nieżyczliwa opinia o mnie i pokój, który mam w
sercu, miłość – wszystko jest zburzone. Okazuje się, że jednak są rzeczy
ważniejsze. W moim sercu zajmują miejsce wyższe niż Ty. Dlaczego? Jakże chciałabym
być jak Święci! Jakże chciałabym żyć tak jak oni: wierzyć, ufać, kochać i
wszystko Tobie poświęcić! Bardzo Jezu doskwiera mi to, że jestem taka słaba.
Ale Ty mi mówisz, że właśnie słabość moja może być mi pomocą. To prawda, Jezu!
Skoro jestem tak słaba, skoro jestem tak mała, mam prawo oczekiwać od Ciebie
wszystkiego, bo takie jest prawo każdego dziecka, by oczekiwać wszystkiego od
swoich rodziców i by od nich otrzymywać wszystko. Więc, Jezu, nie będę się już
smucić, że jestem słaba i nic nie potrafię i że stale upadam. Będę się cieszyć,
iż mam powód, aby nieustannie wyciągać ręce do Ciebie i wołać: Pomóż! Jak to dobrze, że dałeś mi łaskę
zrozumienia. I dobrze, że uczyniłeś mnie słabą, bo Ty będziesz wszystkiego
dokonywał we mnie. 
Proszę, Jezu,
aby to, co podczas tej modlitwy rozjaśniło moje serce, to, co stało się
zrozumiałe dla mnie, niech zostanie utrwalone. Ty wiesz, że i pamięci dobrej
nie posiadam, więc przypominaj mi o tym. Przypominaj mi, że ufność mam czerpać
z Krzyża. I przypominaj mi, że moja słabość jest atutem, bo Ty wszystko
będziesz czynić we mnie. Proszę Cię, Jezu, pobłogosław mnie!
 
 Refleksja
 
Czasem przypominajmy
sobie tę historię Daniela, jego wierność Bogu oraz to, że nie zaznał ani jednej
rany dzięki swojej wierności. Nie został zraniony. Bóg go uchronił. Dusza,
która jest wierna Bogu, która stara się po prostu być wierną, czyni to z
miłości, bo kocha Boga i nie chce Mu sprawiać przykrości. Ta dusza jest przez
Boga chroniona. W różnych sytuacjach życiowych, trudnościach, przeciwnościach
nie zazna ran, choć czasem będzie również cierpieć. To cierpienie będzie ją
formowało, budowało, doskonaliło. Nie będzie pozostawiało ran, blizn, nie
będzie zniekształcało, deformowało.
Błogosławię was – W Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót