Rozważania

Nr. 22  Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie

(Mt 6,7-15) – 28 luty 2012
 

Nie bądźmy
wielomówni, jak czyni to wiele osób.
Nie bądźmy gadatliwi. Częściej milczmy, a
mniej rozmawiajmy. Żeby dusza mogła żyć w zjednoczeniu z Bogiem, musi zamilknąć.
Żeby mogła się z Nim spotkać, musi zamilknąć. Żeby mogła doświadczyć prawdziwie
Jego obecności, musi milczeć. Żeby mogła usłyszeć Jego głos, musi milczeć. Żeby
dusza prawdziwie spotykała się z Bogiem, musi milczeć. I to nie chodzi tylko o
milczenie podczas modlitwy, chodzi ogólnie o wyciszenie się i zaprzestanie
rozmów. I to zarówno tych  zewnętrznych,
z innymi osobami, jak i tych wewnętrznych, które każdy człowiek prowadzi bardzo
dużo.

Bóg mieszka w
każdym z nas.
Zamieszkał w każdym człowieku. W każdym! Bez wyjątku. Jednak
człowiek poprzez swój sposób bycia, zwłaszcza swoje bycie na zewnątrz a nie
wewnątrz siebie, zaprzepaszcza łasce spotykania się z Bogiem żyjącym w duszy. A
do tego życia na zewnątrz przyczynia się również gadatliwość. Jeśli człowiek
nie pohamuje swoich myśli, które stale pchają go do tego, by o czymś rozmawiać,
o czymś mówić i rozmawiać z kimś na jakiś temat, jeśli nie pohamuje swoich
myśli, które sprawiają, że prowadzi dyskusje wewnętrzne, to niestety nie
spostrzeże Boga, który pełen pokoju, czeka na niego w duszy. Aby móc spotkać
się z Bogiem, aby móc spotykać się z Nim często, najlepiej stale, trzeba stać
się człowiekiem wewnętrznym, człowiekiem duchowym. Krokiem ku temu jest
powściągliwość w mówieniu. Nie jest to łatwe, ale jeśli człowiek zda sobie z
tego sprawę, jeśli postanowi sobie i zacznie pracować nad tym, jest w stanie
rzeczywiście zmienić siebie. Oczywiście, zależy to również od temperamentu,
osobowości. Jeden człowiek ma już taką osobowość bardziej skupioną na zewnątrz,
inny do wewnątrz; jeden jest żywiołowy i swoje emocje natychmiast wyraża
również w słowach, inny te emocje, uczucia chowa. Ale jeden i drugi prowadzi
dyskusje: jeden bardziej na zewnątrz, drugi bardziej do wewnątrz, ale dyskusje
prowadzi. Chodzi teraz o to, by skierować wszystko ku Bogu, swoje myśli ku
Bogu, bo zarówno ten, który żyje na zewnątrz wyrażając siebie, swoje emocje,
uczucia, jak i ten, który niby na zewnątrz ich nie ujawnia, ale w środku cały
czas prowadzi dyskusje.

Każdy musi zacząć
od przystopowania swoich myśli
, musi próbować, zacząć próbować panować nad
swoimi myślami, a co za tym idzie, nad wyrażaniem tych myśli w jakiś sposób.
Jeśli zaczniemy nad tym pracować, zauważymy te chwile, te momenty, kiedy
niepotrzebnie otwieracie usta, zajmujemy stanowisko w jakiejś sprawie, o co w
ogóle nikt nie prosił i o co nie pytał. Zauważymy wtedy, jak wiele tematów
poruszamy, chociaż wcale tego robić nie musieliśmy. Zauważymy też, ile swoim
gadulstwem potrafimy uczynić złego. Bowiem nasze słowa wywołują jakieś emocje w
drugim człowieku; i nie zawsze te emocje są pozytywne. Jeśli nasze słowa często
są oceniające, zobaczymy to. Trzeba je koniecznie powstrzymać. Człowiek nie
powinien wypowiadać słów oceniających. Owszem, są pewne sytuacje, kiedy trzeba
te słowa wypowiedzieć, ale jakże często wypowiadamy je naprawdę niepotrzebnie.
Podsumowujemy ludzi, oceniamy, dopiero potem reflektujemy się; czasem jest nam
przykro, a czasem głupio; czasem przepraszamy danego człowieka, a czasem po
prostu klękamy przed Bogiem. Ale w większości przypadków nawet nie widzimy ile
złego czynią nasze słowa.

Każda dusza,
która pragnie żyć w zjednoczeniu z Bogiem powinna zwrócić uwagę na swoje myśli
i na ich wypowiadanie.
Powinna starać się milczeć i powstrzymać bieg swoich
myśli, aby nie prowadzić wewnętrznych rozmów z samą sobą. Aby nie powracać do
tego co było, ani nie wybiegać do tego co będzie. Nad tym co było, nie ma już
co się zastanawiać, bowiem nie dokonamy zmiany. A kto z nas może cokolwiek
zmienić w przyszłości? Kto z nas może przedłużyć swoje życie, chociażby o
sekundę; kto z nas wie co będzie za godzinę, za dzień, czy za pięć lat? Zatem,
nie ma sensu wybiegać w przyszłość. Ale też nasze myśli często nurtują nas
odnośnie nas samych w szarej codzienności, w teraźniejszości. Powstrzymujmy
więc bieg i tych myśli; zastanówmy się czego dotyczą. Zobaczymy, że i one bardzo
często są myślami pełnymi pychy, zarozumialstwa, egoizmu, wygodnictwa.

Każdy z nas,
każdy człowiek powinien pracować nad sobą,
aby prawdziwie skupić się jedynie na
Bogu, bowiem do tej pory skupia się na sobie. Wszelkie myśli, wyrażanie ich na
zewnątrz, wszystko to służy naszej chwale, pysze, służy nam. Czy warto marnować
energię, czas na siebie samego, skoro jest się prochem, skoro jest się niczym,
skoro się nie ma żadnej mocy i nie dokona się niczego dobrego, nie zbuduje się
niczego, nie stworzy niczego dobrego? Czy warto aż tyle czasu poświęcać sobie?
Lepiej ten czas poświęcić Temu, który jest wieczny, który ma moc, który tworzy,
stwarza, buduje, czyni dobro, który kocha. Jemu warto poświęcić każdą chwilę,
Jemu oddać każdą sekundę, by On dokonywał wszystkiego w nas i poprzez nas. Nie
jest to łatwe i często dusza łapie się na tym, że znowu wypowiedziała
niepotrzebnie wiele słów, że znowu zajmowała się sama sobą, że znowu marnuje
czas, siły własne, energię na coś, co przecież przemija. Bóg jest wiecznością i
to On tą wiecznością obdarza człowieka; człowiek sam siebie wiecznością nie
obdarzy. Zatem, czy warto zajmować się samym sobą?

Zajmujemy się
swoimi problemami, troskami.
Bardzo dużo energii pochłania nam martwienie się o
coś, odzyskanie czegoś, chociażby dobrej opinii, według nas, przywrócenie
czyjegoś zdania o nas, stworzenie własnego obrazu takiego, jakiego chcielibyśmy,
aby był, aby inni nas spostrzegali. Czy to warto poświęcać temu czas? My nie
zbudujemy niczego trwałego, sami nie zbudujemy niczego dobrego, nie jesteśmy
stwórcami. Wszystko, co stworzymy o własnych siłach, przeminie, upadnie, runie.
Czy warto marnować czas, siły i energię? To prawda, człowiek już taki jest,
egocentryk, zwrócony nieustannie na siebie, myślący o sobie. W pewnym stopniu
musi taki być, aby żyć, aby przetrwać, aby zadbać o siebie, niemniej jednak
jeśli czyni zbyt wiele dla siebie, przestaje to być dobrym dla niego. Człowiek musi
zadbać o swój byt, musi zadbać o swoje zdrowie, to prawda. Musi zadbać o różne
rzeczy wokół siebie, to są jego zwykłe obowiązki wobec siebie, wobec bliskich.
To prawda, ale w tym wszystkim należy swoje myśli skupiać ku Bogu. Należy nieustannie
starać się o Nim myśleć, powracać myślami do Niego. Należy, podczas zetknięcia
się z innymi ludźmi, w kontaktach, w relacjach z innymi, pamiętać, że w naszym
sercu nieustannie z nami jest Bóg. Należy pamiętać i myśleć, czy Jemu podoba
się to, co mówimy, czy to co mówimy jest miłością, czy to co mówimy tworzy
miłość, czy to co mówimy jest zwycięstwem miłości, czy to służy miłości, czy raczej
służy nam samym?

Gdy jesteśmy
sami zastanówmy się, gdzie biegną nasze myśli
i starajmy się je skierować ku
Bogu, by z Nim przeżyć kolejną chwilę, by być przy Nim. Teraz, w okresie
Wielkiego Postu szczególnie jesteśmy zaproszeni, by być przy Jezusie cierpiącym
i to nieustannie, by stale myśleć, co teraz Jezus przeżywa, czego doświadcza,
jaki jest kolejny krok w Jego cierpieniu, w Jego męce. Kiedy tak będziemy
czynić, powoli nauczymy się być ludźmi wewnętrznymi, żyjącymi z Bogiem, ludźmi,
którzy nie rozpraszają się na to, co zewnętrzne, na świat zewnętrzny. I samych
siebie nie rozdrabniają na świat zewnętrzny, bo każde słowo powoduje nasze
wyjście na zewnątrz. Tak samo jak każde spojrzenie, gdzie nie powinniśmy
patrzeć, też nas oddala od naszego wnętrza, od Boga, który żyje w nas,
rozprasza nas na świat zewnętrzny.

Tak więc
postarajmy się nie nadużywać słów,
wypowiadać jedynie słowa miłości, mówić
wtedy, kiedy jesteśmy pytani, kiedy wymaga tego miłość bliźniego, kiedy jest
taka rzeczywiście potrzeba, kiedy będzie miało to na względzie dobro drugiej
osoby; wtedy, kiedy nasze słowa będą zwycięstwem miłości w naszym życiu, w życiu
tych, którzy razem z nami idą naszą drogą. Postarajmy się jak najczęściej
jednoczyć z Bogiem w naszym wnętrzu. A gdy będziemy się modlić, nie rozpędzajmy
się w słowach. Również i na modlitwie człowiek może służyć sobie i karmić swoją
pychę, zamiast przebywać z Bogiem i z Nim prawdziwie rozmawiać. Zwróćmy na to
uwagę, czemu służy nasza modlitwa, jakie słowa wypowiadamy, dlaczego właśnie
takie? Jakie są nasze intencje, gdy te słowa wypowiadamy, chodzi o intencje
głęboko gdzieś schowane, nie te zewnętrzne, którymi się przykrywamy.

Jeśli staniemy
się ludźmi wewnętrznymi,
to nie będzie różnicy w naszym życiu między modlitwą
na klęczkach a modlitwą nieustanną (wewnętrzną), kierowaną do Boga podczas naszych
różnych obowiązków. Nie będzie granicy, bo nieustannie żyć będziemy z Bogiem,
nieustannie w zjednoczeniu z Nim, nieustannie w akcie miłości, nieustannie
skierowani na Boga, stale rozmawiający z Nim, a właściwie należałoby powiedzieć
stale otwierający serce na Niego, na Jego obecność. Bo przecież nie trzeba wielu
słów, potrzeba serca do modlitwy. Prawdziwa modlitwa, to otwarte serce, to
spotkanie z Bogiem mieszkającym w sercu, to spotkanie, w którym Bóg przejmuje
inicjatywę. I to On mówi, a my milczymy; to On obdarowuje, a my otrzymujemy; to
On wychodzi do nas, a my otwieramy się na to Jego przyjście.

Dusze święte,
to dusze milczące.
To dusze, które stale skierowane ku Bogu, wpatrzone w Niego,
wsłuchane, nieustannie starają się odczytać co też Bóg oczekuje od nich, czego
pragnie. To dusze, które zapomniały o sobie, nie słuchają swoich pragnień, nie
patrzą na siebie, one wręcz już nie potrafią patrzeć na siebie, bo zapatrzone
są w Boga. I to Jego wola kieruje ich wolą, ich sercem, Jego wola jest ich
życiem, wyznacznikiem drogi, celem. Te dusze wiedzą, że w Bogu jest wszystko, a
więc i miłość, i mądrość, i dobro. Zatem nie mówią zbyt wiele, bo po co na
darmo mówić, skoro nie ma się nic mądrego, dobrego do powiedzenia. Całą
mądrością jest Bóg, całą dobrocią – Bóg, całą miłością jest Bóg.

Wszystko, w co
Bóg wyposażył człowieka, ma służyć miłości.
Człowiek ma wykorzystywać wszystko,
by przymnażać miłość. Również język ma wykorzystywać do tego, by budować
miłość. Jeśli wypowiada słowa, które tej miłości nie niosą, to sprzeciwia się
Bogu, to źle pożytkuje ten dar od Boga dany. Pomyślmy czasem o tym, po co nam
są dane uszy, oczy, ręce, nogi, po co dany jest umysł? Po co różne zdolności,
umiejętności, po co wiedza? Kiedy sobie zdamy z tego sprawę, po co to
otrzymaliśmy, starajmy się od tego momentu nie sprzeciwiać się Bogu źle
używając i nadużywając wszystkiego,. Postarajmy się, by wszystko, co otrzymaliśmy
służyło Bogu. By wszystko pomagało nam w uświęceniu się, w dojściu do Boga.
Czasem warto nie posiadać wielu rzeczy, aby dość do Boga. Czasem gubimy się
bogactwem, które otrzymujemy od Boga, wykorzystujemy w złych celach i grozi nam
potępienie, marnujemy to co otrzymaliśmy bo wykorzystujemy w złym celu.

Poprośmy dzisiaj, by Bóg udzielał nam swojego światła, mądrości, by
pokazywał nam te chwile, te momenty, kiedy źle wykorzystujemy Boże dary, kiedy
niepotrzebnie wypowiadamy słowa lub też kiedy prowadzimy niepotrzebne
wewnętrzne rozmowy. Niech nam pokaże naszą gadatliwość, co czyni nasze życie
nieustannie na zewnątrz i niech pomoże nam wejść nieustannie we własną duszę,
by zacząć żyć z Nim, w skupieniu, by stawać się człowiekiem wewnętrznym,
człowiekiem duchowym. By Bóg pomagał nam pełnić Jego wolę w sposób doskonały we
wszystkim, na każdym kroku, w każdej sferze naszego życia.


<-- Powrót