Rozważania

Nr. 26  Wskazania na Wielki Tydzień (2)

 

Wielki Wtorek

Jezus uczynił nam wielką łaskę.
Obdarował nas swoją obecnością w tych dniach w sposób szczególny. On pragnie w naszych
sercach przeżywać Wielki Tydzień. W ten sposób chce, byśmy bardziej zbliżyli
się do Boga, byśmy lepiej poznali Jego miłość, by nasze serca stały się pełne
tej miłości, byśmy pełniej zaczęli żyć Zmartwychwstaniem. Bóg udziela swojej
łaski poznawania Jego życia, poznawania Go samego. Chce, by nasze serca, niczym
serca świętych, żyły w ogromnej bliskości Jezusa. Postarajmy się otworzyć na tę
cudowną rzeczywistość Boga, na Jego obecność. Postarajmy się otworzyć na opisane
w dzisiejszej Ewangelii (J 13,21-33.36-38) wydarzenia. Nie patrzmy oczami
ciała, ale oczami duszy. I oczami duszy zobaczmy Jezusa, który przygotowuje się
już do najważniejszego wydarzenia.

Serce Jezusa jest smutne. Tylko On wie,
co będzie się działo w Wielki Czwartek i w Wielki Piątek. Tej łaski udziela
także swojej Matce, która sercem czuje zbliżającą się mękę Jej Syna. Te
ostatnie dni są dla Jezusa szczególnie trudne. Spędza je ze swoimi uczniami, ze
swoimi apostołami i widząc ich serca, wiedząc, co w nich jest ogarnia Go smutek.
Oni niczego jeszcze nie rozumieją. Pomimo, że byli z Nim przez trzy lata,
pomimo, że tłumaczył im wiele rzeczy, to jednak nadal żyją w nieświadomości. I
chociaż uważają, że kochają Jezusa, chociaż uważają, że poświęcili Mu swoje
życie, to nie jest to do końca prawdą. Nadal żyją swoim dawnym życiem, dawnym
myśleniem, dawnym spostrzeganiem świata, rzeczywistości. Nie są jeszcze ludźmi
duchowymi. Nadal są cieleśni i nadal po ludzku tłumaczą sobie wiele spraw
związanych z Jezusem.

Jezus w swoim Sercu ma już przed sobą
Mękę.
Widzi ją i tym bardziej cierpi, wiedząc jak Jego umiłowani uczniowie
rozproszą się, ze strachu uciekną. Jezus wie, jak bardzo są słabe ich serca i
wie, jak bardzo będą zalęknione, kiedy Jezus zostanie uwięziony kiedy będzie
torturowany i kiedy będzie szedł na Golgotę. Jezus widzi wielki strach w ich
sercach, kiedy zostanie złożony do grobu. On widzi już teraz ich rozpacz,
niemalże obłęd tej rozpaczy. Tym bardziej cierpi, gdy słyszy buńczuczne ich zapewnienia
niejako małych chłopców, którzy chwalą się swoimi umiejętnościami, swoją siłą,
co nie mają pokrycia w rzeczywistości. A apostołowie nie rozumieją Jego
zamyślenia, pojawiającego się smutku na twarzy. Nie widzą. Nie chcą widzieć.
Jezus przeżywa samotność już w tych dniach. Cierpi z powodu samotności. Nie ma
wokół siebie ludzi, którzy wiedzieliby to, co wie On i w związku z tym, którzy
by razem z Nim czekali na ten czas. Jest tylko Jego Matka Maryja. Jednak chociaż
w Jej ramionach doznaje pewnego pocieszenia, to z drugiej strony, widząc
cierpienie Matki jeszcze bardziej cierpi.

Jezus wraz ze swoją Matką razem przeżywają
ten czas bardzo trudny.
I my postarajmy się świadomie jednoczyć się z Nimi.
Postarajmy się, wchodząc w ten czas, uświadamiać sobie te uczucia, jakie miał w
Sercu Jezus, byśmy mogli być bliżej Niego. Postarajmy się uświadomić sobie, iż
tutaj teraz Jezus przeżywa Wielki Tydzień. Tu jest Jego Jerozolima, tu jest
Wieczernik, tu jest to miejsce. A my jesteśmy Jego uczniami, Jego apostołami. I
to nasze serca są jak serca małych chłopców, którzy przechwalają się, czego to
nie potrafią, którzy zapewniają o swojej miłości. Są nieświadomi swojej
słabości, nieświadomi rzeczywistości, jaka za chwilę ich ogarnie. I tego, że w
tej rzeczywistości nie będą potrafili się odnaleźć i upadną. I prawdziwie będą
małymi chłopcami, bezbronnymi, przerażonymi, bez swojego Nauczyciela. I dopiero
wtedy wyjdzie na jaw, jakie są ich serca. Dopiero wtedy zobaczą, jaka ich
miłość była mała. Dopiero wtedy zobaczą, że strach był większy od miłości, że w
słowach owszem byli mocni, ale w czynach okazali się za słabi. I opuścili swojego
największego Przyjaciela, wyrzekli się Go, bali się do Niego przyznać. I nie
towarzyszyli Mu w najstraszliwszej drodze ku śmierci. Ze strachu nie potrafili
podjąć Krzyża razem z Nim. Ze strachu przed ludzką opinią bali się Mu współczuć
i okazywać to współczucie. Teraz są szczęśliwi i niemalże chwalą się tym, że są
wybrani przez Jezusa. Czują się ważni, kiedy otaczają Jezusa, kiedy chronią Go
przed napierającym tłumem, kiedy podchodzą do nich ludzie, którzy potrzebują
uzdrowienia i proszą, by się wstawili u Jezusa za nimi. Wydaje im się, że są
wielcy. A jakże mali się okażą w chwili próby. Jezus to wszystko widzi.

Piękne są słowa dzisiejszego pierwszego
czytania
(Iz 49,1-6) i Psalmu (Ps 71, 1-6. 15.17). To prawda, część z nich
opisuje Jezusa zapowiadając Jego przyjście. A jednocześnie te słowa są
skierowane do nas, do dusz wybranych. To nas Bóg zrodził, ukształtował w łonie
matki, wybrał, byśmy nieśli światło do najdalszych zakątków świata – Boże
światło, Bożą miłość. To my w Bogu mamy pełne oparcie. To Bóg dla nas jest
skałą zbawienia, schronieniem. To w Nim możemy pokładać pełną ufność, możemy
mieć pewność Jego ciągłej opieki nad nami. To nas Bóg naznacza swoim
wybraństwem i nas czyni swoimi posłańcami. Przeczytajmy sobie jeszcze raz te
słowa z księgi Izajasza (49,1-6), a potem słowa z Psalmu 71,1-6.15.17 i
przyjmijmy je do serca. A potem pomyślmy jak bardzo ranimy Jezusa nie
przyjmując każdego dnia, o każdej porze łaski tego wybrania. Nie przyjmując
poprzez ciągłe zajmowanie się sobą i swoimi sprawami, poprzez nie stawanie
przed Bogiem w prawdzie, w pokorze, tylko poprzez zachowanie niejako małych
chłopców. Każdy z nas ma w sobie Piotra, który zapewnia Jezusa, że wszędzie
może iść, w każde miejsce, nawet życie oddać za Niego. W każdym z nas jest Jan,
który kocha Jezusa i przytula się do jego piersi. W każdym z nas są i inni
apostołowie. Jakże różni, różnych charakterów, temperamentów. Ale wiedzmy
również, że w każdym z nas są zadatki również na Judasza. Żaden człowiek nie
jest wolny od zdrady, nie jest wolny od zła. Tylko dlatego żyjemy z Jezusem, bo
On tej łaski nam udzielił. Tylko dlatego nie zdradziliśmy Go w taki sposób jak
Judasz, bo On uchronił nas od tego. Ale serca nasze skłonne są do każdego zła.

Nie mówimy tego po to, abyśmy teraz
załamywali się,
ale po to, byśmy potrafili stanąć w prawdzie przed Jezusem,
który właśnie rozpoczyna Wieczerzę i dzieli chleb razem ze swoimi umiłowanymi
apostołami. Razem z nimi przebywa, je, pije, rozmawia, dzieli swoje życie prawdziwie
z nimi. Oni są przede wszystkim biorcami tego życia, nie potrafią jeszcze
dawać. Cały czas zwróceni są tylko do siebie, nie do Jezusa, chociaż wydaje im
się, że są wpatrzeni w Niego. Patrzą dlatego, że myślą o sobie. Gdyby
prawdziwie byli w Niego wpatrzeni i żyli dla Niego wszyscy staliby przy Nim
podczas pojmania w Ogrójcu. Razem byliby z Nim w nocy, gdy Go torturowano.
Każdy z nich zasłaniałby Jezusa podczas biczowania. Razem nieśliby Krzyż. Każdy
z nich podał by swoje dłonie i swoje stopy do ukrzyżowania. Dlatego mówimy, że
tak naprawdę nie byli wpatrzeni w Jezusa i nie dzielili swojego życia z Nim.
Oni brali, ale nie dawali. Żyli dla siebie. Podobnie żyjemy i my.

Bardzo ważne jednak jest, aby zdać sobie
z tego sprawę
, jaki się ma stosunek do Jezusa? Ważne jest, aby poznać tę
prawdę, jak bardzo jest się słabym. Jak miłość, o której się mówi Jezusowi,
jest maleńka, prawdziwie żadna. I kiedy człowiek tak poznaje siebie i staje
przed Jezusem, który podczas tej Wieczerzy daje siebie nam, wtedy człowiekowi
otwierają się jeszcze szerzej oczy na Bożą miłość. I zaznaje wzruszenia tą
niepojętą Bożą miłością, otrzymywaną za darmo. I wtedy serce człowieka pragnie
być przy Bogu. Zdając sobie sprawę ze swojej małości, nicości, nędzy, mimo to,
pragnie chociaż swoją nędzą Go wspierać. To jest najpiękniejsze, co może zrobić
dusza, która już przestaje być Piotrem twierdzącym, że wszędzie pójdzie za
Jezusem i wszystko przetrzyma dla Niego, bo dusza wie, że bardziej skłonna jest
do zdrady, do ucieczki. Ale doświadczając Bożej miłości z całych sił pragnie na
nią odpowiedzieć. Wie, że jej odpowiedź jest niczym, ale nic innego zrobić nie
może. Więc pragnie być przy Jezusie z miłości, której właściwie nie posiada. O
dziwo ten paradoks zbliża bardzo duszę do Boga, bo to prawda sprawia, że dusza
może w końcu przytulić się do Boga. Prawda, którą poznaje o Bogu i o sobie. I w
tej prawdzie może przyjąć dar Zbawienia.

Oddajmy dzisiaj swoje serca Bogu z tą świadomością, iż
więcej w nas jest Piotra, Judasza niż świętego człowieka. Oddajmy te serca ze
świadomością, że chociaż jesteśmy niczym, to Bóg kocha nas niepojętą miłością i
pragnie, byśmy tę miłość przyjęli. Daje nam ją za darmo i powołuje, byśmy ją
nieśli wszędzie, głosili wszędzie. Byśmy, tak jak Jezus, stawali się światłem
dla Boga. Matka Najświętsza niech wstawia się i modli się o to, by nasze serca
więcej rozumiały i widziały.


<-- Powrót