Rozważania

Nr. 28  „Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła…” (J 3, 16-21)

Jezus
zwyciężył!
Jezus jest Zbawicielem świata! Ta radosna wieść powinna rozradowywać
nasze serca nieustannie i napełniać je nie tylko radością, ale także pokojem i
światłem. Bowiem to zwycięstwo pokonało grzech, śmierć, a więc pokonało zło i my,
którzy przyjmujemy tę radosną wieść o zwycięstwie powinniśmy pozwolić na to,
aby serca nasze zajaśniały nowym blaskiem, nowym światłem, aby w nasze serca
wstąpiło nowe życie.

W dzisiejszej
Ewangelii (J 3, 16-21)
mowa jest o świetle, o prawdzie i o duszy, która albo
przyjmuje prawdę, światło, zwycięstwo – żyjąc nimi, albo ich nie przyjmuje,
bowiem żyje ciemnością, grzechem. Współczesny świat nie przyjmuje zwycięstwa
Boga. Współczesny świat jakże często wybiera ciemność, bowiem w ciemności ukryć
można wszystko. Ciemne są uczynki świata, zatem świat woli ukryć się w
ciemności. Dlatego tak żywe, mocne i agresywne są reakcje tych, których uczynki
są ciemne i którzy dlatego wolą ukrywać się w ciemności. Nawet czyny swoje
potrafią nazywać inaczej, aby zakamuflować zło, które jest zawarte w ich
czynach. Tak bardzo boją się światła, tak bardzo boją się światłości. Ciemność
w konfrontacji z jasnością, ze światłem musi ustąpić, jeśli to prawdziwe
światło. Jeśli jest to prawdziwa światłość, wtedy ciemność ustępuje. Tak jest
również z czynami. Jeśli nasze uczynki, nasze słowa, nasze postawy będą w
jasności, będą wprowadzać tę jasność, światło, a kłamstwo i zło nie ostoi się, gdyż
będzie w tej jasności obnażone, będzie wyraźne, będzie stanowić kontrast do
prawdy, którą my będziemy reprezentować. Bardzo ważnym jest, aby człowiek
bardzo jasno deklarował się za czym stoi; ważne jest, aby jego postawa była
czytelną i klarowną. Ważne jest, aby zawsze odważnie stawać po stronie prawdy,
po stronie światła, po stronie zwycięstwa, miłości.

Wszelkie
szarości powodują,
iż przyzwalamy na niejasności, przyzwalamy na nieprawdę,
przyzwalamy na fałsz, przyzwalamy, by podchodziło do nas zło. Wszelka szarość,
a więc nie czysta biel, ale pewien kompromis sprawia, iż pozwalamy na to, by
duszę naszą dotykało zło. To dotknięcie sprawia, iż dusza nasza zostaje
osłabiona w pewnym stopniu i za każdym razem, kolejny dotyk zła osłabia ją
sprawiając, iż coraz trudniej jest nam iść za światłem. Bowiem w coraz większym
stopniu należymy do ciemności i coraz bardziej mamy ochotę ukryć się, bo czujemy
tę ciemną stronę swojej duszy. Coraz trudniej naszej duszy wybierać dobro,
słyszeć to co dobre, a nawet jeśli słyszymy, to podążać za tym głosem. Bardzo
ważnym jest czystość, świętość duszy, a więc zanurzenie w świetle i ciągła
prośba o zanurzenie w Zdrojach Miłosiernych, o obmycie w nich, aby dusza obmyta
miała siły podążać za światłem.

Często
zadziwiają nas fragmenty z Pisma Świętego
mówiące o działalności apostołów już
po Zesłaniu Ducha Świętego, o niesamowitych wydarzeniach, w których brali
udział: chociażby uwolnienie z więzienia, o czym mówi dzisiejsze pierwsze
czytanie (Dz 5,17-26), chociażby uzdrowienia, niebywałe zdarzenia, nawet wskrzeszenia,
w których apostołowie wydają się być głównymi aktorami, głównymi postaciami. Co
takiego wydarzało się naprawdę, co zadziwiało tamtych ludzi, jak i zadziwia
również nas współcześnie, budząc często wątpliwość, czy jest to możliwe teraz?
Otóż, apostołowie przeszli oczyszczenie poprzez mękę i śmierć Jezusa,
doświadczyli całkowitej przemiany swojej duszy, swego serca do głębi swego
jestestwa. Cierpienie, którego doświadczyli oczyściło ich, wypaliło, a Duch
Święty, który zstąpił na nich wypełnił ich dusze swoim światłem. To
oczyszczenie, to wypalenie odrodziło, uczyniło nowymi apostołów do tego
stopnia, iż można powiedzieć, że narodzili się na nowo i przyjęli chrzest w
Duchu Świętym. Nowe życie, które w nich się zrodziło, ujawniło, wyszło dzięki
temu wypaleniu, tak jak w piecu wypalone zostaje wszystko i pozostaje złoto. Tak
potem w to czyste złoto, bez skazy, Bóg tchnął swojego Ducha, i w duszach ich
zajaśniała na stałe jasność, światło Boga. Było w nich życie prawdziwie Boże,
był w nich Duch Święty, który poprowadził całkowicie na nowo ich życie. Oni
poddali się temu. Od tej pory ich myśli, ich czyny skierowane były ku temu
Jedynemu Słońcu, ku Bogu i wszystko w tym Bożym świetle osądzali; wszystko co
zrodziło się w ich umysłach, w ich sercach, niejako poddawali temu światłu,
Bożemu światłu, aby zawsze mieć tę pewność, że to co chcą czynić, mówić należy
do Boga, wywodzi się z Niego, jest dobrem, jest prawdą. Ich dusze do tego
stopnia zostały przeniknięte i przepełnione światłem Boga, Jego Duchem, że
stali się duchowymi, jak nigdy dotąd; tak bardzo, iż Duch Boży mógł kierować
ich duszami, ich sercami w niebywały sposób. Byli świadkami wydarzeń, które
teraz współcześnie wydają się wręcz niemożliwe, aby mogły mieć miejsce wśród nas.

Tak niebywałe
zdarzenia, znaki, zjawiska mogą dokonywać się również teraz.
I w Kościele
dokonywały się w różnych wiekach, jednak największe nasilenie ich było na
początku chrześcijaństwa. Później stawały się udziałem Świętych. Dlaczego?
Dlatego, że ich dusze napełnione światłem, przemienione rozpoczęły nowe życie;
życie bardziej z Ducha niż z ciała. A należąc bardziej do świata duchowego niż
do tego materialnego, dusze ich uczestniczyły w życiu duchowym, a więc w życiu
Boga, w życiu Aniołów, innych Świętych. I to co w świecie duchowym jest
możliwe, naturalne, to również doświadczały dusze Świętych. To również może
stawać się udziałem naszym. Jednak dusze nasze muszą należeć bardziej do świata
duchowego, muszą być przemienione, prześwietlone Bożym światłem. Nie mogą stale
powracać do ciemności. Nieustannie powinny być obmywane w Bożym Miłosierdziu.

Pamiętajmy, że
najmniejszy kompromis w wybieraniu dobra i zła
, sprawia, iż dusza nie może
jaśnieć pełnią światła Bożego. Każdy, nawet bardzo drobny, w drobnej sprawie
wybór niewłaściwy powoduje przyciemnienie w duszy, wprowadza szarość, a potem
ciemność. Dusza zaś powinna – do czego jest powołana – należeć do światła i
cała w tym świetle się zanurzać, aby mogła korzystać z tego, co Bóg dla niej
przygotował, do czego ją stworzył od samego początku. Można by przyrównać duszę
i wspomniane wyżej dotknięcia zła do przywiązywania różnymi sznurkami, łańcuchami,
powrozami. Za każdym razem dusza po raz kolejny zostaje przywiązana do tego
świata. Każdy niewłaściwy wybór powoduje kolejny powróz, kolejny łańcuch i
dusza nie może, nie ma siły w końcu ulecieć do światła, unieść się do Słońca. A
te powrozy, te łańcuchy stają się coraz krótsze, a więc przyciągają ją w drugą
stronę. Bóg może te łańcuchy, te powrozy wszystkie zerwać i wtedy dusza
swobodna leci do Boga, do światła. Jednak w tym locie do światła musi być
bardzo czujna, ponieważ szatan stale zarzuca na nią swoje sieci, by po raz
kolejny przywiązać ją powrozami, łańcuchami do siebie.

Jako dusze,
które przechodzą już pewną formację,
powinniśmy być bardzo czujni na drobne
sprawy i na właściwy wybór w drobnych sprawach, ponieważ już mamy rozeznanie
dobra i zła, i w tak czytelnych, dużych sprawach potrafimy dokonywać wyborów. Czas,
byście głębiej wchodzili w swoją duszę i w relacjach z innymi ludźmi i ze sobą
nawzajem dopatrywali się właściwego wyboru; byśmy zobaczyli w swoich
wypowiadanych słowach, w swoich myślach, gestach, nawet w mimice twarzy te
wybory. Ponieważ to one decydują o jasności, albo o szarości, albo wręcz o
zaciemnieniu naszej duszy. To już nie wielkie, nie duże wybory, ale te drobne,
a jednak istotne dla naszych dusz sprawią, że będziemy mogli cieszyć się
prawdziwym Słońcem, jaśnieć w tym słonecznym blasku, nie mając już w sobie
lęku, obawy do zbliżania się ku Bogu. I nie będziemy musieli wstydzić się,
chociażby przed samymi sobą  swoich
postaw, swoich słów, swoich myśli. Czas byśmy więcej rozważali w sercu co czynimy,
co mówimy, a mniej mówili, mniej byli rozproszeni na zewnątrz. Czas, byśmy
czynili to, co jest konieczne, to co jest dobre, byśmy swoimi czynami też
wybierali światło. Czas, by nasza postawa wnosiła w środowisko  Boże światło, by w tym świetle każdy mógł się
przyglądać i poprzez, niekiedy kontrast, mógł zobaczyć własne złe myśli, słowa,
uczynki; by nasza postawa, przeniknięta Bożym światłem, rozjaśniając innym
serca i dusze, przyczyniała się do ich refleksji i pomagała dokonywać wyborów
innym. Ale my mamy tym światłem cały czas jaśnieć. To jest zadanie dla nas.

Dzisiaj połóżmy
swoje serca przed Bogiem,
prosząc, by udzielił nam swojego Ducha. Byśmy w
sposób jasny, bardzo oczywisty widzieli we wszystkim co czynimy, co mówimy, byśmy
zobaczyli gdzie leży prawda, dobro, miłość i byśmy mieli siłę wyboru dobra.

 

Do zapamiętania!

Weźmy sobie do
serca dzisiejsze pouczenie mówiące o tym, iż 
mamy zwracać uwagę w swoim życiu na to, jakich dokonujemy wyborów w
drobnych sprawach. Starajmy się swoje serca nieustannie kierować ku światłości.
Starajmy się, by nasze dusze żyły w świetle Boga. Wszelką skazę, wszelką
szarość od razu wypłukujmy w Ranach Baranka. Niech Jego Krew, Jego Pot, Jego
Łzy nieustannie oczyszczają nasze dusze. Tak bardzo dzisiaj świat potrzebuje
światła. Tak bardzo pragnie, łaknie zwycięstwa miłości, tylko, że często dusze
o tym nie wiedzą, nie rozumieją tęsknot, które płyną z ich głębi. My mamy
stawać się światłością, my mamy to światło wnosić. Inni mają przyjmować od nas
to światło. Dlatego musimy być czyści, aby żadna smuga, skaza nie zmniejszała
światła, którym Bóg nas obdarza.

Niech Bóg i Jego Matka, Maryja błogosławią nas – W imię Ojca i Syna i
Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót