Rozważania

Nr. 29  Rozpoczynamy oczekiwanie na Ducha Pocieszyciela

Gietrzwałd, 20-12 kwietnia 2012

Zobaczmy,
również przyroda raduje się naszym spotkaniem:
przywitała nas słońcem, śpiewem
ptaków. Razem zatem będziemy uwielbiać Boga i poznawać Jego kolejne tajemnice.
Rozpoczniemy dzisiaj czas oczekiwania na Ducha Świętego. Postarajmy się
otworzyć serce na słowo Boże, otworzyć serce na słowa, które będą pojawiać się,
zarówno na te, które będą czytane z Pisma Świętego, jak i na słowa modlitwy, na
słowa pouczeń. Starajmy się w swoich myślach i emocjach nie uprzedzać niczego,
ale w otwartości przyjmować to, co będzie; bez żadnych nastawień, uprzedzeń;
tak, jakbyśmy nie mieli do tej pory żadnego doświadczenia. By nic, co nasze nie
zasłaniało, nie zmieniało Bożego obrazu. Byśmy mogli na nowo przyjmować Boga i
to, co pragnie nam przekazać. Niech serca nasze będą otwarte

Przeżywamy
radosny czas oczekiwania.
W życiu Kościoła ten czas oczekiwania co rusz pojawia
się, za każdym razem troszeczkę ma inny sens i wymiar. Teraz mamy oczekiwać
obiecanego Pocieszyciela z Nieba. Ponieważ znamy już historię apostołów, wiemy
co wydarzyło się, zatem mając w sercu tę wiedzę możemy z radością czekać na
Ducha Świętego. Możemy prosić o różne dary, możemy wypraszać różne łaski dla
naszej wspólnoty i dla naszych bliskich. Przede wszystkim możemy przygotowywać
serca na to niecodzienne przyjście Boga do nas. Toteż dzisiaj będziemy mówić o
przygotowywaniu się na przyjście Ducha Świętego, o tym, jak ważnym jest to, aby
dusza pragnęła, zapraszała Ducha Świętego, i aby Go przyjęła. Będziemy również
mówić o tym w jaki sposób dusza ma oczekiwać, tak by niejako nie minąć się z
Duchem Świętym, bowiem często dusze oczekują swoich wyobrażeń, realizacji
swoich wyobrażeń, a nie Boga. Już dzisiaj będziemy wzywać Ducha Świętego, będziemy
wyznawać Mu miłość i będziemy rozgrzewać nasze serca, aby całe rozgorzały tym
oczekiwaniem. Powiemy sobie również o tym, iż wiara nie opiera się jedynie na
uczuciach, ale dojrzała wiara jest wolą, aktem woli duszy. Zatem, każda dusza
bez względu na to w jakim znajduje się stanie, na jakim etapie rozwoju
duchowego, każda, ma z wiarą oczekiwać Ducha Świętego. I ufać, że Duch Święty
zstąpi na każdego z nas.

Ten czas jest
bardzo ciekawym czasem.
Patrząc na apostołów z perspektywy czasu wiele już wiemy
i wiele rozumiemy, a jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, że każdy z nas ten
czas również przeżywa i każdy z nas w swojej duszy doświadczać może wraz z
apostołami oczekiwania na Ducha Świętego. Nie wiemy o tym, iż nasza dusza
przechodząc przez różne etapy swojego rozwoju również przechodzi przez ten czas,
jaki dwa tysiące lat temu doświadczali apostołowie, a teraz przeżywa Kościół.

Mówiliśmy wcześniej
o tym, iż apostołowie przechodzili pewne etapy swego zbliżenia do Boga i każdy
z tych etapów był bardzo potrzebny. Każdy służył rozwojowi ich duszy i bez
jednego etapu nie mógł nastąpić drugi. Tak było. Najpierw spotkanie z Jezusem i
trzy lata życia, poznawania Go, zbliżania się do Niego, łączenia się z Nim
sercem. On powoli stawał się ich Przyjacielem, stawał się ich Mistrzem,
Nauczycielem. W końcu powoli zaczęli odkrywać w Nim Boga. Jednak to
przywiązanie jakie czuli do Niego, było typowo ludzkim, spojrzenie typowo
ludzkie, skażone ich słabościami, ich własną wyobraźnią, ich własnymi
oczekiwaniami, pragnieniami. Niemniej jednak był to potrzebny czas. Głęboko w
ich sercach zapadały słowa Jezusa i nauka, której tak naprawdę do końca nie
rozumieli. Ta nauka była w nich, w ich duszach. Ale te trzy lata nie uczyniły z
nich jeszcze apostołów, jeszcze na tych uczniach Jezus nie mógłby zbudować
Kościoła. Musieli przejść oczyszczenie.

Tym
oczyszczeniem dla apostołów było przeogromne cierpienie
jakiego doświadczali podczas
Męki Jezusa. Prawdą jest, że uciekli, bali się ogromnie, ale przechodzili
niesamowite cierpienie duszy. Te trzy dni związane z Męką Jezusa można
przyrównać do nocy duszy, jaką przeżywają ludzie święci. Dzięki tym trzem dniom
straszliwej męki, cierpienia, katorgi duszy, udręki niesamowitej, apostołowie stanęli
przed Bogiem w prawdzie o sobie. Dopiero wtedy zobaczyli na ile jest warta ich
miłość do Jezusa; że tak naprawdę, to jest żadna miłość. Wtedy wszystkie ich
wyobrażenia o Jezusie legły w gruzach; ich oczekiwania, pragnienia, ich własne,
przeróżne intencje; wszystko to okazało się niczym; cała ich maska, otoczka,
którą sobie zbudowali wokół siebie, teoria a propos przyszłości z Jezusem.
Wszystko to spadło z nich, całkowicie ogołoceni, całkowicie odkryci zobaczyli
kim są i jaka jest tak naprawdę ich wiara. To straszliwe dni, a jednak apostołowie
przeszli je mężnie. Jeden tylko z grona Dwunastu wpadł w rozpacz, nie wierzył w
miłość Jezusa, w przebaczenie Boga. Pozostałych Jedenastu, niejako powróciło; z
powrotem skupili się. Przyszli do Matki, wystraszone, małe dzieci, przerażone,
zawstydzone swoim zachowaniem, tym co zrobili, stanem swoich serc. A jednak
była w nich namiastka wiary i miłości. Wsparci łaską Bożą przyjęli tę łaskę i
wraz z Maryją czekali. Przeżyli wielką radość Zmartwychwstania. Te trzy dni poprzedzające
Zmartwychwstanie całkowicie przemieniło ich do głębi istoty. Cierpienie
oczyściło ich dusze, wypaliło wszystko, co nie należało do Boga. Wyszli z tego
doświadczenia nowi, odrodzeni; wyszli niczym złoto z pieca. Ale apostołom, ich
oczyszczonym, przemienionym duszom, potrzebne było jeszcze coś. Oni, owszem
spotykali się z Jezusem, cieszyli się tym faktem, a jednak mieli w sobie
jeszcze wciąż niepokój.

Kiedy Jezus wstąpił
do Nieba apostołowie mieli w sobie wciąż lęk.
Chociaż tyle już zostało
rozjaśnione ich sercom, choć tyle Jezus już im wyjaśnił, choć cierpienie jakie
przeszli zmieniło również ich sposób patrzenia na Jezusa, rozumienia Jego
nauki, to jednak nie mieli w sobie jeszcze mocy Bożej, aby iść i głosić prawdę
o Zmartwychwstaniu Jezusa. Jeszcze byli słabi. Już oczyszczeni, a więc w jakiś
sposób już gotowi, a jednak brakowało im Bożego Ducha. I oczekiwali na Ducha
Świętego; prosili, wzywali, modlili się.

Każdy z nas w
swoim życiu przechodzi podobne etapy.
Oczywiście, na miarę swoich możliwości.
Apostołowie to wielcy święci. Zatem ich cierpienie, oczyszczenie było również
wielkim doświadczeniem, ale byli do tego przygotowani. Ich dusze były
prowadzone również do tego etapu i przez ten etap. Każdy z nas przeżywa w swoim
życiu takie etapy spotkania z Jezusem; zachłyśnięcia się Jego miłością, poznawaniem
Go, przebywaniem z Nim. Ale przychodzi potem etap oczyszczenia. W różny sposób
przeżywany, przez każdego z nas nieco inaczej. Każda dusza w innym stopniu, pod
innym kątem tego doświadcza. Potrzebny jest ten etap, by z człowieczej duszy
spadło to, co ludzkie; by to co ludzkie, nie stanowiło przesłony dla tego, co
Boskie; by dusza oczyszczona mogła przyjąć pełnię daru Bożego, pełnię Ducha. Jednak
ze względu na naszą małość, na naszą maleńkość Bóg prowadzi nas przez wielość takich
etapów i przeżywamy ich wiele. Stąd co jakiś czas powraca etap zachwytu, etap
cierpienia, oczyszczenia i Zesłanie Ducha. Bóg czyni to małymi kroczkami, ponieważ
jesteśmy duszami małymi,. Takie totalne oczyszczenie, jakiego doświadczyli
apostołowie, w naszym przypadku, dla naszych dusz byłoby zbyt mocnym; nie
unieślibyśmy takiego ciężaru. Ale Bóg znając nas dokonuje tego małymi
kroczkami.

Zatem teraz uobecnia
się dla nas ten czas.
Dla niektórych z nas uobecnia się jeszcze czas
oczyszczenia, dla niektórych już czas oczekiwania. Powinniśmy w tym czasie uzbroić
swoje dusze w wielką cierpliwość i wytrwałość. Bowiem przychodzą na duszę
chwile zniechęcenia; chwile wątpliwości; chwile poczucia, iż właściwie to
wszystko może nie mieć sensu; czy to 
rzeczywiście może wydarzyć się mnie? Czy to co serce, dusza doświadcza
było prawdziwym spotkaniem z Bogiem? Kimże jestem, aby tego doświadczać? Nikim.
Tyle spraw ze świata otacza duszę, tyle problemów, zmartwień. Wszystkim  tym należy się zająć. A więc w jaki sposób
zajmować się Bogiem, skoro człowiek musi, niejako zmuszony jest do tego, by
zając się swoimi obowiązkami, sprawami koniecznymi. I nie wychodzi akt miłości, i nie ma czasu na modlitwę,
a kolejne ciężary przytłaczają, przybijają do ziemi. To jest właśnie ten czas,
uobecniający się w naszym życiu wiary czas oczyszczenia. To jest dla każdego z
nas czas próby. Każdy z nas w indywidualny sposób ten czas przechodzi. I ważnym
jest, byśmy w tym trudnym czasie – przechodzonym wcześniej czy później, czy się
jest w jego trakcie; czy przed, czy po, – byśmy tak jak apostołowie, pomimo jakichkolwiek
doświadczeń, powrócili do Matki. Byśmy znowu skupili się wokół Matki Boga. I
wraz z Nią trwali na modlitwie i na oczekiwaniu.

Ważnym jest,
by nie ulec w tym czasie wątpliwościom, czy podszeptom świata.
Bowiem, kiedy
przychodzą jakieś trudne doświadczenia, wtedy również dusza słabnie w swoich różnych
postanowieniach; słabnie w dokładnym kroczeniu drogą wskazaną przez Boga. Wtedy
jej trudniej jest i trwać w akcie miłości,
i modlić się, i odcinać się od świata, by wchodzić we własną duszę, by w niej
spotykać się z Bogiem. Bo w tej duszy jest czasem lęk, czasem zmartwienie,
czasem smutek, czasem przerażenie; i człowiek niekiedy stara się uciec od tego.
Czasem próbuje wzbudzić poprzednie doświadczenia, które były przyjemne; a
czasem, wątpiąc straszliwie chce odejść zupełnie. Współczesny świat będzie nas
bardzo mocno odciągał od Boga i będzie w nasze serca wsączał wątpliwości,
będzie wsączał brak nadziei, zwątpienie, zniechęcenie. A jednak my mamy dalej
skupiać się wokół Matki Boga i wspólnie modlić się, wspólnie oczekując.

To prawda,
apostołowie mieli wspaniały czas,
kiedy Jezus objawiał im się po
Zmartwychwstaniu; i to tak długi okres. A dopiero potem przyszły dni, kiedy
trwali na modlitwie w oczekiwaniu na Pocieszyciela. My nie mamy tego
wspaniałego doświadczenia i nie jesteście takimi mocarzami jak apostołowie. Jesteście
duszami maleńkimi, najmniejszymi i potrzebujemy długiego czasu, by trwać na
modlitwie, by się modlić, by wzywać, by prosić; by dusze nasze mogły
przygotować się na przyjęcie Pocieszyciela, bowiem one muszą być gotowe. To
prawda, Bóg działa na różny sposób i czasem zaskakuje duszę; wydaje się, iż
jest zupełnie nieprzygotowana, a Bóg przychodzi z wielkim darem Ducha. Ale tak
naprawdę ta dusza jest przygotowana; jej poprzednie doświadczenia, choćby jej
się wydawało, że jest zupełnie od Boga oddalona, to jej poprzednie
doświadczenia były przygotowaniem duszy, by teraz Duch z nową mocą mógł w nią
wstąpić. My mamy cierpliwie i wytrwale prosić, stale na nowo otwierając duszę
na Ducha Świętego. My mamy w sobie wzbudzać pragnienie, by przyszedł. Mamy
czytać Pismo św., a szczególnie te fragmenty, które opisują przyjście Ducha
Świętego, by w naszych sercach powstało pragnienie doświadczenia tego samego, zstąpienia
Ducha Świętego na nasze dusze.

Zauważmy, że wciąż,
w kolejnych okresach roku liturgicznego
Bóg przygotowuje nas do przeżywania
Jego tajemnic. I tak chociażby przygotowywał nas do Świąt Bożego Narodzenia,
czy przeżywania Świąt Wielkiej Nocy. I dzięki temu przygotowaniu naszych dusz
mogliśmy pełniej uczestniczyć w cudzie Bożych Narodzin, w cudzie Bożego Zmartwychwstania,
w cudzie wylewu Bożych łask podczas obchodzonych Świąt. I możemy powtórzyć
również za apostołami: czyż serce w nas
nie pałało, kiedy przeżywaliśmy Zmartwychwstanie, czy Narodziny. Przecież
to Bóg przychodził do nas, to On dotykał naszych serc. Nie doświadczalibyśmy
tego, gdyby nie przygotowanie. Tak samo i teraz, będąc już świadomymi, możemy
prosić Ducha Świętego, by przygotował nasze serca, nasze dusze; prosić o
wytrwałość w modlitwie; prosić, by wszelkie zniechęcenie, wątpliwości, by On
wszystko zabierał, bądź też, by pomógł przejść przez doświadczenie zwątpienia,
zniechęcenia, poczucia słabości, niemożności modlitwy, skupienia. Możemy
prosić, by to On pomógł nam w tym czasie doświadczania jakichś trudności,
problemów, takich życiowych, w pracy, w domu, w rodzinie. Ten czas oczekiwania
na przyjście Ducha Świętego nie będzie czasem, kiedy wejdziemy w modlitwę i
przeżyjemy te dni pełni ekstazy, pełni uniesienia. To będą często dni bardzo
trudne, ale trud, wysiłek, cierpienie najlepiej przygotowują duszę, najlepiej
nią formują. Tak więc, bądźmy gotowi na różne doświadczenia. Ale świadomość, że
tak będzie, że tak może być, ma nam pomóc w wytrwałej modlitwie. Świadomość
tego, że na ile teraz będziemy się przygotowywać, a właściwie na ile będziemy
próbować przygotowywać się, na tyle później nasze serca doświadczą spotkania z
Duchem Świętym.

My już nie
jesteśmy zwykłymi ludźmi,
którzy nie zastanawiają się nawet nad tym, co w danym
okresie liturgicznym przeżywa Kościół. Jesteśmy duszami, które już zasmakowały
w spotkaniu z Bogiem; już zasmakowały w miłości Bożej; już zasmakowały w
zjednoczeniu. Owszem, to wszystko w formie małej, dla dusz maleńkich, takiej
byśmy mogli przyjąć, zrozumieć, dostosowanej przez Boga do nas, ale my już
jesteśmy duszami w jakimś stopniu doświadczonymi i w jakimś stopniu już
przechodzącymi w kolejny etap swojego rozwoju. Zatem, skoro mamy już tę
świadomość, że teraz będziemy oczekiwać na Ducha Świętego, nastawmy swoje dusze
wręcz do walki o modlitwę, o wspomniane przygotowanie. Wiedzmy, że tak jak nasza
świadomość wzrosła, tak szatan również swoje wysiłki nieco zwiększa, aby nieco
zamieszać nam na naszej drodze. Ale bądźmy odważni, nie lękajmy się: Skoro Bóg z nami, któż przeciwko nam?

Pamiętajmy, Maryja
była, wraz z apostołami w Wieczerniku
i modliła się razem z nimi. Nie darmo
Kościół nazywa Ją Oblubienicą Ducha Świętego. Otrzymała od Boga ten przywilej,
iż mogła być z apostołami wtedy i Duch Święty napełnił Serce Maryi i rozlał się
na apostołów. Maryja zaprasza więc nas do swojego Serca, byśmy w Jej Sercu
mogli oczekiwać, a potem, gdy nadejdzie ten dzień, abyśmy razem mogli wzywać
Ducha Świętego, który na nowo zstąpi do Serca Maryi, a my, ukryci w Jej Sercu,
przyjmiemy Go i zaczniemy mówić różnymi językami, i wstąpi w nas odwaga;
napełnieni zostaniemy różnorodnymi darami i staniemy się prawdziwymi
apostołami.

Złóżmy dzisiaj
swoje serca na Ołtarzu,
jako wyraz gotowości do tego, by wspólnie, razem modlić
się wypraszając dar Ducha Świętego, Jego zstąpienie na nas indywidualnie, na naszą
wspólnotę, na Kościół. A Maryja niech nas wszystkich weźmie do swego Serca i
razem z nami modli się o to.

Refleksja

Wszystko, co
dzieje się we wspólnocie jest bardzo ściśle złączone z życiem Kościoła,
dokonuje się w Kościele i w tym połączeniu z aktualnie przeżywanym czasem
liturgicznym Kościoła. A Kościół przeżywając kolejny czas i kolejny etap coraz
bardziej jednoczy się z życiem Jezusa, przyjmuje Jego Ducha i daje się przez
tego Ducha prowadzić. Wszystko, co przeżywamy jest więc w Bogu, w Jego miłości,
prowadzone przez Jego Ducha w Jego Mistycznym Ciele, w zjednoczeniu z tym
Ciałem, we wzajemnym oddziaływaniu Kościoła na wspólnotę, wspólnoty na Kościół.
Teraz w tej jedności w Kościele, w tym zjednoczeniu również z apostołami i
wszystkimi świętymi, przygotowujemy się do Zesłania Ducha Świętego. Mamy
dostrzegać w swoim życiu, w tym co doświadczamy każdy indywidualnie oraz jako
wspólnota analogię do życia apostołów, do ich przeżywanych trudności, do ich
przeżywanego cierpienia, do ich oczyszczenia, do ich oczekiwania. Wszystko, co
dzieje się w Kościele jest ze sobą połączone, zjednoczone i można zawsze
odnaleźć pomoc, gdy patrzy się na życie apostołów, na życie Jezusa. Można
odnaleźć pomoc do swojego życia, do swoich doświadczeń, do tego, co się
aktualnie przeżywa, bo to wcześniej już przeżywał Jezus, przeżywali apostołowie,
tego doświadczali. Oczywiście, trzeba to przenosić na swój grunt i odnosić do
siebie samego, bowiem choć jesteśmy zjednoczeni i doświadczamy podobnych
sytuacji, to jednak Bóg dostosowuje do każdego indywidualnie, do rodzaju
wspólnoty dane doświadczenia tak, aby one mogły formować w odpowiednim kierunku
daną dusze lub wspólnotę.

Naszym
wspólnym doświadczeniem teraz ma być oczekiwanie, otwieranie serca, wzywanie
Ducha Świętego. Ma być pokonywanie trudności pojawiających się na tej drodze,
przełamywanie samego siebie, by pomimo przeciwności trwać na modlitwie,
oczekiwać, wzywać, otwierać się, prosić, kochać. By w ten sposób być
przygotowanym na Zesłanie Ducha Świętego. By móc w tym uczestniczyć jak
najpełniej, gromadźmy się przez zawierzenie Niepokalanemu Sercu NMP. Maryja
niech nas wszystkich przyjmie do swojego Serca, byśmy w tym bezpiecznym
miejscu, tak rozjaśnionym, rozświetlonym już obecnością Boga, w tym miejscu, w
którym są apostołowie i inni święci, w zjednoczeniu z nimi mogli jeszcze lepiej
zostać przygotowani na Zesłanie Ducha Świętego.

To kolejne
doświadczenie dokonuje się w Kościele. I należy zawsze o tym pamiętać, że nie
żyjemy w oderwaniu od Kościoła, w oderwaniu od otaczającej nas rzeczywistości,
ale jesteśmy wewnątrz Kościoła i tak jak życie Kościoła, Duch, który w tym
Kościele jest ma wpływ na nas, oddziaływuje, kształtuje, formuje nas. Tak nasze
przygotowanie, nasz wysiłek w tym kierunku, potem nasze doświadczenie Zesłania
Ducha Świętego również ma wpływ na cały Kościół. Więc i tutaj powinna pójść
myśl ku odpowiedzialności nie tylko za siebie samego, nie tylko za wspólnotę,
ale za Kościół, za dusze, szczególnie te, które żyją poza Kościołem, w
oderwaniu. A więc i odpowiedzialność za wszystkie dusze.

Niech nasz wspólnotowy Wieczernik
będzie wielkim uwielbieniem Boga. Przyzywajmy Ducha Świętego, prośmy o jego
prowadzenie nas na tej drodze. Dziękujmy Bogu za wszystko, co przeżywamy, czego
doświadczamy, za otrzymane dary, łaski, za życie. I uwielbiajmy Go z radością,
z wielką energią, całym sercem, ze wszystkich swoich sił. Niech to
dziękczynienie, uwielbienie obejmie nas całych. Niech nie będzie wypowiadane
słowami, ale i umysł, i serce, i ciało – cały człowiek odda się Bogu w
uwielbieniu. Niech cały człowiek należy do Boga w śpiewie, w radości, w wyrażaniu
miłości. W ten sposób mamy oczekiwać. A w chwilach trudnych, które również
będą, mamy przypominać sobie dzisiejsze, a także wczorajsze spotkanie, otrzymane
pouczenie i czerpać stąd siłę, by pomimo wszystko stale kierować swoją myśl ku
Bogu, stale trwać przed Bogiem i stale wzywać nie zniechęcając się, nie
upadając na duchu. I niech w sercach pozostanie to uwielbienie Ducha Świętego! Niech cały
czas serca trwają w wołaniu do Ducha Świętego! Niech nieustannie otwierając się
zapraszają Go do swojego wnętrza! Niech błagają, aby przyszedł i umocnił to
życie, wypełnił miłością, by uczynił nas apostołami Bożej miłości. Wzywajmy
Ducha Świętego! Uwielbiajmy Go! Adorujmy! Wywyższajmy! A w tym trwaniu z żywym
Bogiem, w tym trwaniu w uwielbieniu niech umocnieniem będzie błogosławieństwo
Boże, które spłynie na każdego z nas poprzez działanie Ducha Świętego.


<-- Powrót