Rozważania

Nr. 30  „Duch Pański porwał Filipa” (Dz 8, 26-40)

Powróćmy do dzisiejszego pierwszego
czytania z Dziejów Apostolskich (8, 26-40)
. Czy zwróciliśmy uwagę, jak bardzo
Filip podatny był na działanie Ducha Świętego? Jak bardzo otwarty? To, co
słyszał w sercu – realizował. Dzięki temu dokonywał rzeczy niezwykłych. Teraz, moi kochani, spójrzmy na siebie.
Na ile my jesteśmy otwarci na działanie Ducha Świętego? Na ile słuchamy Ducha
Świętego w swoim życiu? Czy nasze serca rozpoznają Jego głos? Czy idziemy za
tym głosem? Czy możemy powiedzieć, iż czynimy wszystko pod natchnieniem Ducha
Świętego? Czy możemy powiedzieć, że właśnie tego oczekuje od nas Duch Święty?
Zauważmy, Filip poszedł za głosem, który słyszał w sercu. Opowiedział
nieznanemu sobie człowiekowi o Jezusie. Tamten uwierzył i zapragnął chrztu. I
powrócił do siebie pełen szczęścia, rozradowany. W tym widać działanie Ducha
Świętego. To spotkanie, do którego w ogóle mogło nie dojść, gdyby Filip nie
otworzył serca. Rozmowa, w której Duch Święty objawił swoją moc, przekonując
serce dworzanina. I chrzest, którego ten dworzanin zapragnął pod wpływem słów,
które usłyszał. Jego serce zostało poruszone i został ochrzczony. Odszedł
rozradowany. To owoc Ducha Świętego.
My również w swoim życiu możemy
dostrzegać podobne działanie Ducha Świętego
. Możemy, patrząc na różne sytuacje
widzieć, iż rzeczywiście Bóg działa z mocą. To, co zrobiliśmy, co powiedzieliśmy
odniosło jakiś dobry skutek, przyniosło dobre owoce, rozradowało serce, wniosło
pokój, rozlało miłość, uporządkowało jakąś sferę, fragment sfery życia,
poukładało, wyprowadziło na prostą – to nasze działanie, ale dokonane pod
wpływem Ducha Świętego. Ale jakże często doświadczamy niepokoju, zasmucenia,
martwimy się efektami swojej postawy, słów, działań. Należałoby się wtedy
zastanowić: na ile nasze postępowanie było pod wpływem Ducha Świętego?
Oczywiście, Duch Święty może prowadzić nas do różnych sytuacji, do różnych osób
i reakcja tych osób może być różna. Nie zawsze będzie to taki efekt jak po
rozmowie Filipa z dworzaninem, ale w naszym sercu będzie głęboko zakorzeniony
pokój. Jeśli poszliśmy za Duchem Świętym, za Jego natchnieniem, w naszym sercu
będzie pokój. Będziemy przekonani, że właśnie tak należało postąpić, bądź też
to należało powiedzieć, taką postawę przyjąć. Przecież w innym miejscu Pisma
Świętego powiedziane jest, że będziecie
znakiem sprzeciwu.
Dlatego, by umieć rozpoznawać to
właściwe działanie, należy słuchać
, otwierać serce i prosić, by Duch Święty w
tym sercu rozjaśnił swoją prawdę. Należy stale rozważać, co jest dobre, co
świadczy o miłości, co jest prawdą, by pójść za tą prawdą, za tym dobrem,
miłością, pokojem. Należy być bardzo czujnym i starać się nie ulegać emocjom,
ponieważ często człowiek idąc za swoimi emocjami może uczynić więcej złego niż
dobrego. Może kogoś zranić, może zrazić, może wprowadzić w czyjeś serce
niepokój. Ale nie ten niepokój, który prowadzi do nowego życia, do otwarcia się
na nowe, do pójścia za nowym, ale niepokój, który potrafi burzyć, niszczyć,
który wprowadza nienawiść.
Dlatego w swojej codzienności starajmy
się więcej otwierać serce
. Chociaż mówimy o tym od początku, to jednak teraz
jest taki czas, kiedy oczekując Ducha Świętego, prosząc Go o Jego przyjście,
możemy tym bardziej uczyć się otwierać na Jego działanie, otwierać na Jego głos
w naszej duszy. To taki czas, kiedy dusza otrzymuje od Boga pomoc, by mogła
uczyć się słuchać Ducha Świętego. Warto ten czas wykorzystać na taką naukę.
Warto o tym pamiętać! Warto stale nasłuchiwać i prosić Ducha Świętego o pomoc,
by oczy i uszy naszych dusz były otwarte, byśmy słyszeli, widzieli i rozumieli.
A gdy zrozumiemy, byśmy mieli odwagę i siły oraz wytrwałość pójść za tym, co
zrozumieliśmy, ponieważ zdarza się i tak, iż dusza słyszy, rozumie, ale nie
idzie za tym, co ma w sercu. Brakuje odwagi, są wątpliwości, waha się i w końcu
nie idzie lub też to, co zrozumiała jest jej niewygodne. Bądź tez ważniejsze
dla niej są jej własne pragnienia, jej wola. Dlatego trzeba modlić się, oprócz
prośby o zrozumienie, również prosić o odwagę, siłę pójścia za tym głosem.
Jeśli tak będziemy czynić z czasem
zobaczymy efekty
, bowiem ktoś w naszym towarzystwie otworzy swoje serce na Bożą
miłość, ktoś rozraduje się w Bogu, ktoś zostanie przekonany do Bożej miłości,
zmieni swoją postawę, zacznie nowe życie. W naszym środowisku będzie pokój. A
miłość będzie kierowniczką naszych serc. Zobaczymy, iż my sami zmieniamy się.
Przede wszystkim będziemy wypełnieni pokojem. Bowiem dusza, która realizuje
Bożą wolę jest pełna pokoju, bo żyje w zgodzie z Tym, który jest Dawcą jej
życia, który jest jej pokarmem, jej celem, jej dążeniem. Żyje w zgodzie z samą
sobą, z tą, którą Bóg stworzył. Nie z tą, którą ona sama utworzyła poprzez
swoje życie, ale jest w zgodzie z tą, którą Bóg powołał do życia.
Oprócz pokoju w naszym sercu będzie
miłość.
Będziemy doświadczać radości. Pomimo trudności, różnych przeciwności
będziemy odczuwali wewnętrzną radość, radość płynącą z obcowania z Bogiem, z
Jego obecności w naszym sercu. Będziemy bez względu na otoczenie potrafili
radować się Bogiem. Czy będzie deszcz, czy będzie piękne słońce, my w swoim
wnętrzu będziemy doświadczać radości. I w naszym sercu będzie cały czas słońce,
cały czas wiosna, śpiew ptaków i zapach kwiatów. Trzeba jednak otwierać się na Ducha
Świętego, uczyć się tego. Dusza może się tego uczyć. Musi podjąć ten wysiłek,
starać się, powracać stale do tej myśli o otwieraniu swojego serca.
Dzisiaj w Ewangelii Jezus mówi o tym,
ten, kto przyjmuje Jezusa ma życie
wieczne (por. J 6,44-51). Mówi o sobie,
iż jest pokarmem dla duszy. Skoro pokarm ma tę cechę wieczności, to i ten, kto
Go spożywa również tę wieczność osiąga. Pamiętajmy o tym w każdym dniu! Kiedy
przychodzą chwile wahań, wątpliwości, przypominajmy sobie te bardzo ważne
słowa. To, czym dusza żyje, czym się karmi, w to się przemienia, tym się staje.
Jeśli dusza spożywa Jezusa, Jego Ciało i Krew, jeżeli dusza karmi się Jego
Słowem, jeżeli przyjmuje Jezusa jako swego Pana, przemienia się w Jezusa i
otrzymuje w ten sposób życie wieczne. Już tu na ziemi ma zadatki do życia
wiecznego.
Trudno jest duszy współcześnie karmić
się tylko Bogiem
, bowiem świat zewnętrzny bardzo mocno daje o sobie znać i w
nachalny sposób wciska się w duszę i w serce, i w umysł. I dusza często bez
zastanowienia przyjmuje propozycje świata, a więc karmi się światem. Karmi się
tym, co nie jest wieczne. Nam się często zdaje, że już osiągnęliśmy pewien
poziom w rozwoju duchowym, już realizujemy otrzymywane wskazania, już żyjemy przyjmowanym
Bożym słowem, a więc nie groźne są nam wspomniane pokusy świata, bądź też nas
nie dotyczy to, co mówi się o świecie, który tak bardzo mocno ingeruje w życie
ludzkie. Mylim się, bowiem, nawet czujna dusza potrafi ulec złudzeniu. Nawet
czujna dusza może nie zauważyć pewnych rzeczy i spraw, bardzo sprytnie
przemycanych przez świat i pod pozorem dobra przyjmie propozycje świata.
Dlatego, tym bardziej należy prosić Ducha Świętego o ciągłe udzielanie mądrości
naszym duszom, o ciągłe rozjaśnianie naszych umysłów, o ciągłe pokazywanie tej
drogi, po której mamy iść, tych właściwych wyborów, których mamy dokonywać. Byśmy
nieustannie poprzez te dobre wybory karmili się samym Bogiem, żyli Nim i
realizowali Jego wolę. By całe nasze życie związało się z Bogiem. By każda
sytuacja, każde zdarzenie, każdy obowiązek, wszystko co czynimy i czym żyjemy
było powiązane z Bogiem, kierowane na Boga, by było czynione z myślą o Nim.
Wtedy wpływ świata na nasze dusze nie będzie tak duży. Będzie, ale nie tak
duży. 
Im bardziej przyjmujemy Boga jako swoje
życie
, światło, swój pokarm, im częściej do Niego się zwracamy, a więc im
częściej chociażby żyjemy aktem miłości, tym częściej nasza dusza karmiona
Bogiem, żyjąc Nim, w Niego się przeobraża. Tym bardziej stajemy się otwarci na
Boże natchnienia. Wtedy nasze działanie i słowa pod natchnieniem Ducha Świętego
otrzymują Jego moc i Bóg poprzez nas jako swoje narzędzia działa w świecie. I
wtedy dokonują się rzeczy niezwykłe. Starajcie się o tym nie zapominać, by
życie Boże było w nas, by prawdziwie Duch Boży nami kierował, by nie
spowszedniało nam to ciągłe przyjmowanie Bożych słów, byśmy nie przestali być
czujnymi w swoim postepowaniu. Dusza zazwyczaj najpierw zachłystuje się Bogiem,
później pewne rzeczy stają się dla niej oczywiste i wtedy przestaje być czujną.
I to jest ten moment, kiedy dusze powoli odchodzą, powracając do swojego
starego życia. Aby tak się nie stało, starajmy się, jak Filip, nasłuchiwać
Ducha Świętego. Starajmy się Go wzywać i prosić, tak jak mówiliśmy wcześniej.
Starajmy się pamiętać o tym, iż czym się karmimy, tym nasza dusza żyje.
A więc zwracajmy się myślą, swoją duszą,
sercem nieustannie ku Bogu
, by tym nasza dusza żyła. By Bóg mógł posługiwać się
nami. Byśmy stawali się takimi narzędziami, jakim był chociażby Filip. Byśmy
prawdziwie stawali się świadkami Bożej miłości, by miłość rozlewała się na
wszystkie serca.  
Refleksja
Nie zapominajmy, że obecnie przeżywamy czas, kiedy mamy
wzywać Ducha Świętego. Nie zapominajmy, że to czas, kiedy nasze dusze są przygotowywane
na przyjście Ducha Świętego. Nie zapominajmy! Módlmy się! Wzywajmy! Kochajmy
Ducha Świętego! Bowiem widać, że zapominamy, iż jest to czas niebywałej łaski,
kiedy możemy przygotować się na przyjęcie Trzeciej Osoby Boskiej, kiedy Dusz
Święty może przyjść do naszych serc z pełnią darów i łask, ale my musimy być
przygotowani. Dusza nieprzygotowana nie będzie mogła w pełni przyjąć darów,
które Duch Święty ze sobą niesie. Dusza, która otwiera się na Boże działanie, na
natchnienia Boże – to dusza święta. Niech i ten argument przemawia nam do
serca, byśmy nie zapominali wzywać Ducha Świętego, uwielbiać Go, kochać Go,
zapraszać do swoich serc. Byśmy nie zapomnieli prosić Go o odpowiednie
uformowanie naszych dusz, aby były gotowe na Jego przyjście. Słuchajmy głosu
Boga w naszych sercach, byśmy tak jak Filip mogli stawać się doskonałymi
narzędziami w rękach Boga. Karmmy się samym Bogiem, byśmy już tutaj mieli w
sobie życie wieczne.


<-- Powrót