Rozważania

Nr. 40  „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają” (Mt 9,12)

Dzisiaj
kontynuujemy wczorajszy temat. Tak naprawdę cały czas obracamy się wokół tematu
Bożej miłości. Wczoraj próbowaliśmy zrozumieć jakim wielkim szczęściem obdarzane
są dusze najmniejsze, a mianowicie ciągle spływającym na nie miłosierdziem. Miłosierdziem
wielkim, ogromnym, spływającym na nas ze względu na niezliczoną ilość słabości naszych
małych dusz. Stąd dusza najmniejsza powinna cieszyć się, że Bóg nieustannie
pochyla się nad nią, nad jej słabością i że nieustannie przebacza jej wszystko,
co złe uczyniła. Powinna cieszyć się że to miłosierdzie jest tak ogromne, a ona
jest najmniejszą, bo ta maleńkość skłania Boga do pochylania się nad nią. I
chociaż sama często przeżywa wielki smutek z powodu swoich słabości i grzechów
i niecierpliwi się ciągłymi upadkami, to jednak patrząc od tej strony
przebaczającego Boga, ma się radować, że pomimo swej nędzy On pochyla się nad
duszą. I w dodatku wylewa całe morze swego miłosierdzia, by każdą słabość
obmyć, by oczyścić duszę. I ten wylew miłości i miłosierdzia jest powodem do
radości.
Dzisiaj
kolejny krok w tym rozumieniu i przyjmowaniu Bożego miłosierdzia.
Bardzo ważne
słowa wypowiada dzisiaj Jezus (zobacz Mt 9,9-13). Mówi o tym, iż: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci,
którzy się źle mają (Mt 9,12). Jednak, aby lekarz zainteresował się chorym,
ten musi najpierw stwierdzić, że coś mu dolega i pójść z tym do lekarza. Lekarz
zazwyczaj nie wezwany nie przychodzi. To porównanie do lekarza, do człowieka chorego
i zdrowego jest istotne, ponieważ dusza musi najpierw uznać swój grzech, stanąć
przed Bogiem, prosząc o Jego miłosierdzie Aby mógł nastąpić wylew miłosierdzia.
Aby mogło się dokonać uzdrowienie.
Czy rzeczywiście
są dusze zdrowe i chore?
Nie. Są tylko te, które uznają swoją chorobę i te,
które nie chcą jej dostrzec. Są takie, które uważają, że same sobie poradzą z
chorobą. Tak jak i my często sami aplikujemy sobie jakieś leki bez konsultacji
z lekarzem, czy też domowymi sposobami próbujemy wyleczyć  drobne dolegliwości. A więc Lekarza – Boga –
potrzebują dusze chore. To znaczy, dusza, która nie uznaje swojej choroby, nie
chce uznać swoich grzechów, bądź też ich nie dostrzega, nie doznaje wspomnianego
miłosierdzia, takiego uzdrowienia.
Prawdą jest,
że aby uznać swój grzech, swoją słabość potrzebna jest łaska.
Tę łaskę otrzymał
Mateusz, tę łaskę otrzymujemy i my, abyśmy mogli zobaczyć swój grzech. I w
zależności od stopnia rozwoju duchowego, w większym lub mniejszym stopniu dusza
dostrzega swoją nędzę. I to jest łaska. To jest wielka łaska! Bo tylko dzięki
niej dusza zobaczy swoją słabość i może zapragnąć coś z tym zrobić. Od duszy
zależy, czy zwróci się do lekarza, czy spróbuje sama się leczyć. Dusza musi
wykazać się pokorą, aby zwrócić się do lekarza.
Pokora jest
kolejnym krokiem, potrzebnym duszy do uzdrowienia.
I znowu wracamy do słów: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci,
którzy się źle mają (Mt 9,12), bowiem
dusza, która nawet widzi swoje słabości i nie jest pokorna, nie zwraca się do
Boga, nie otrzymuje uzdrowienia. Ona teoretycznie jest zdrowa. W praktyce jest
chora. Chora jeszcze bardziej, niż sobie zdaje z tego sprawę, ponieważ nie
potrafi przyjąć swojej choroby, nie ma w niej pokory, króluje w niej pycha. Gdy
dusza uznaje pokornie swoją słabość, zwraca się do Lekarza dusz i jest
przyjmowana przez Niego z wielką miłością.
Na kartach
Ewangelii możemy zobaczyć szereg uzdrowień z różnych dolegliwości
, np. z
paraliżu, z różnych niedomagań fizycznych czy psychicznych. Obrazują one prawdę,
iż Bóg uzdrawia duszę. Ta niemoc, która chwyta człowieka, a więc cierpienie
fizyczne dotykające rąk, nóg, wnętrzności, dotykające głowy, oczu, uszu, języka
–obrazują nam dolegliwości duszy, a więc stan duszy, jej cierpienie, jej
chorobę, jej ból. Bowiem, gdy dusza grzeszy, to następuje jej cierpienie. Grzech
i cierpienie są ze sobą powiązane. Dusza może sama przed sobą to cierpienie z
powodu grzechu ukrywać, może tłumaczyć sobie trochę inaczej, może się oszukiwać,
ale zawsze uczynione zło wywołuje cierpienie. I Bóg – Lekarz – uzdrawia duszę,
obmywa ją swoim miłosierdziem, obmywa całego człowieka, oczyszcza. Znika brud,
znika grzech – objawia się kolejna łaska. To niepojęty dar, z którego człowiek
do końca nie zdaje sobie sprawy, jak jest istotny, jak jest ważny dla jego
dalszego życia, funkcjonowania, dla jego normalności, dla jego psychiki. Ludzie
wierzący nie zdają sobie sprawy z dobrodziejstwa Sakramentu Pokuty, nawet od
strony psychologicznej. Człowiek niewierzący nie ma tej łaski oczyszczenia
swojej duszy. I ten brak możliwości oczyszczenia duszy wpływa na jego psychikę.
Jakże dużo jest teraz przeróżnych dolegliwości psychicznych, a wiąże się to
właśnie z tym, że człowiek odrzucił Boga, bądź też twierdzi, że jest wierzący, a
nie potrzebuje sakramentów (wierzący niepraktykujący). Sakrament Pokuty jest
odrodzeniem duszy, przyjęciem od nowa życia, rozpoczęciem nowego życia bez
balastu wcześniej popełnionych win. Człowiek potrzebuje tego dla zdrowia psychicznego,
ale i fizycznego, ponieważ psychika wpływa też na zdrowie fizyczne.
Zobaczmy,
jakie konsekwencje pociąga za sobą sam fakt, że dusza uznaje, bądź nie uznaje
swojej choroby
, a więc uważa, że jest zdrowa lub chora; jakie konsekwencje
niesie brak pokory, brak przyjścia do Jezusa z prośbą o miłosierdzie. Nie
dokonuje się uzdrowienie duszy, psychiki, ciała. Człowiek pogrąża się w
chorobie. Cały człowiek! Nie jego cząstka, nie jakaś sfera jego życia. Cały
człowiek. Faryzeusze odrzucali swoją chorobę, choć wielokrotnie Jezus im mówił,
na co chorują. I konsekwencje były straszne. Człowiek chory zdolny jest do
różnych rzeczy. I faryzeusze posunęli się bardzo daleko. Ich dusze opanował
szatan. Drążył ich dusze jak korniki drewno. Od środka ich dusze przejawiały
straszliwy obraz. Ale chcieli, aby ich traktować jako zdrowych.
Jezus
przychodzi z uzdrowieniem.
To stwierdzenie ma głębokie znaczenie. Ten, kto
myśli, iż Jezus przyszedł na ziemię, aby uzdrowić niewidomego, dać mu jedynie
wzrok, albo uzdrowić tego, który nie mógł chodzić, aby mógł zacząć chodzić, ten,
kto pojmuje to bardzo płytko, myli się. Ponieważ Jezus przyszedł uzdrowić
całego człowieka, w sposób szczególny przyszedł uzdrowić duszę. I zawsze, gdy
do Jezusa przychodzili ludzie z różnymi dolegliwościami psychicznymi, fizycznymi,
Jezus dokonywał uzdrowienia duszy. Patrzył na dusze ludzką i wystarczyło jedno
Jego słowo, aby człowiek rozumiał swój grzech, przyjmował go w pokorze, żałował
za niego i zapragnął poprawy. I dokonywało się uzdrowienie. Ewangelie nie
opisują w sposób szczegółowy wszystkich przypadków. Jednak również na łamach
Ewangelii możemy przeczytać o odpuszczeniu grzechów z jednoczesnym uzdrowieniem
ciała (por. na przykład Mk 2.9).
Pamiętajmy o
tym, gdy sami będziemy zwracać się do Jezusa o uzdrowienie
z jakiejś choroby
fizycznej, czy psychicznej, iż bardzo ważna jest sfera duchowa. I najpierw ona
musi być uzdrowiona. Od niej idzie uzdrowienie do całego człowieka. W
Sakramencie Pokuty człowiek staje się nowym. Na nowo nabiera sił, na nowo jest
czysty. Na nowo ma możliwość stawania przed Bogiem niemalże twarzą w twarz. Na
nowo odległość między Bogiem a człowiekiem zmniejsza się. Na nowo Bóg pochyla
się nad swoim dzieckiem, bierze go w ramiona. Człowiek ma siłę, by być świętym.
Ma siłę, by żyć życiem wskazanym przez Boga, by pełnić swoje powołanie. Ma
siłę, by żyć miłością i wybierać tylko dobro. Takie siły posiada dusza czysta.
Każdy brud, a więc każdy grzech osłabia duszę coraz bardziej. Dlatego tak ważne
jest, by po spowiedzi, po Sakramencie Pokuty przyjąć Komunię św. i potem ze
wszystkich sił starać się trwać w tej cudownej łasce uświęcającej. Bóg
zamieszkuje tę duszę i udziela swojej mocy, udziela swojej miłości, swojego
miłosierdzia. Wiedząc, że człowiek jest słaby, Bóg sam pragnie w duszy wybierać
dobro. Sam pragnie walczyć ze złem. Bóg chce być zwycięstwem duszy. Bóg chce
być miłością duszy, jej pokojem, chce być jej zdrowiem.
Dusza uzdrowiona w Sakramencie Pojednania,
odrodzona, nadal musi mieć świadomość bycia bardzo słabą.
I musi być pokorna,
cały czas ma przyjmować, iż nieustannie potrzebuje lekarza. Są pewne choroby,
które mogą powrócić. Nie zawsze lekarze wiedzą, dlaczego lub też nawet, jeśli
wiedzą, nie są w stanie tym nawrotom choroby zaradzić. Mogą dopiero zajmować
się ich objawami. Dusza musi mieć świadomość, że grzech pierworodny sprawił, że
gdzieś w jej głębi istnieje ta możliwość ciągłego popadania w grzech, ta
słabość do grzechu. W związku z tym nieustannie powinna być pod kontrolą
Lekarza. Dlatego ma stale w pokorze zwracać się do Boga z wielką prośbą o
miłosierdzie nad jej słabością. Tylko wtedy jest możliwe trwanie przy Bogu, a
więc zachowywanie zdrowia przy tej świadomości bycia zupełnie słabą i zdolną do
wszelkiego grzechu, a więc w tej świadomości bycia narażoną ciągle na jakąś
chorobę. To jest kolejny krok, by być zdrowym. Przyjęcie, że nawet wtedy, kiedy
dusza jest po Sakramencie Pojednania i przyjęła Jezusa w Eucharystii, cały czas
jest słaba i sama z siebie jest zdolna jedynie do złego. Pokorne przyjęcie tego
faktu i oddawanie się Bogu, Jego miłosiernemu Sercu jest tym zapewnieniem, że
dusza może trwać przy Bogu i nie zachoruje. Jednak jest to trudne, ponieważ to
poczucie bycia mocną po spowiedzi, po Eucharystii, bycia zdrową, tak może
zawrócić w głowie duszy, że zapomina o czujności, że folguje sobie w różnych
praktykach religijnych. Przestaje czuwać.
Mateusz
definitywnie zerwał z grzechem. On poszedł za Jezusem fizycznie (Mt 9,9).

Przedtem pracował jako celnik. Rzucił tę pracę i poszedł za Jezusem. Ten obraz
może przedstawiać również to, jaką drogę powinna wybrać dusza, która pragnie
być świętą A więc porzucić grzech całkowicie. Więcej się na niego nie oglądać.
Samo jednak porzucenie jeszcze nie wystarcza. Trzeba być blisko Jezusa cały
czas, żeby wytrwać w tym zerwaniu z grzechem i żeby się uświęcić, żeby
dokonywała się przemiana. Gdyby Mateusz zerwał z grzechem, czyli porzucił swoją
pracę, ale nie poszedł za Jezusem, mógłby owszem posłuchać trochę Jego
nauczania, ale żyć potem swoim życiem, powróciłby do grzechu. Nie koniecznie do
pracy celnika, ale powróciłby do grzechu, nie doskonaliłby swojej duszy. Idąc
za Jezusem był formowany. Dalej jego dusza przechodziła formację, tak by w
odpowiednim momencie Mateusz mógł stać się prawdziwym świadkiem Jezusa i świętym.
Tak więc i dusza ma zerwać z grzechem na
zawsze i przylgnąć do Jezusa cały czas idąc za Nim, by mieć siłę nie powracać
do grzechu, by być formowaną.
A ostateczny cel to świętość. I to wszystko, o
czym dzisiaj mówimy, wszystkie te kroki: uzdrowienie, Sakrament Pojednania,
Eucharystia, Jezus obecny w Eucharystii – wszystko to jest wyrazem Bożego miłosierdzia.
Wszystko po to, aby ratować kolejne dusze, aby nas ratować, nas uświęcać. I
poprzez nasze dusze następne i następne. Spisane Ewangelie, Dzieje Apostolskie,
Listy Apostolskie, wszystko to przejaw Bożego miłosierdzia, aby ratować dusze,
aby dawać życie duszom. Wszystko to po to, aby pokazywać duszom, jaką drogą
mają iść, aby stawać się świętymi. Boże miłosierdzie nie zna granic.
Pomysłowość Bożego miłosierdzia jest nieskończona.
Uznajmy
dzisiaj, że jesteśmy chorzy.
Złóżmy swoje serca na Ołtarzu prosząc o
uzdrowienie. Czyńmy to w pokorze. Zapraszajmy Jezusa do serca, aby zamieszkał w
nim na zawsze. Prośmy, by nas formował, by ukształtował nasze dusze na świętych.  
Modlitwa o uzdrowienie
Boże! Mój
Panie! Mój Stwórco! Przychodzi do Ciebie dusza bardzo, bardzo mała. Przychodzi,
ponieważ jest słaba, ponieważ sama nie potrafi żyć, ponieważ jest chora,
ponieważ nie jest w stanie z samej siebie wykrzesać ani odrobinę dobra. I tak
jak w Ewangelii przychodzili do Ciebie chorzy, wyciągali ręce, prosili lub też
krzyczeli za Tobą, błagając o litość, tak teraz dusza klęka przed Tobą,
świadoma swoich słabości, wyciąga ręce błagając: Jezusie, Synu Dawida ulituj
się nade mną! (Mk 10,47). Dusza
wie, że Ty jesteś Bogiem i wszystko możesz. Wie, że jesteś wszechmocny. Wierzy
w Twoją moc uzdrawiania. Dlatego ufnie myśli sobie, że wystarczy, iż dotknie
frędzla u Twego płaszcza, a będzie zdrowa (por. Mt 9.21). Dusza pragnie, abyś
choć spojrzał na nią. Aby na niej choć spoczął Twój wzrok, tak cudowny pełen
miłosierdzia, pełen miłości. Wie, ze wystarczy Twoje spojrzenie w głąb duszy,
aby była poznana i uzdrowiona. Przychodzi do Ciebie z wielką ufnością,
błagając, aby Twoja ręka spoczęła na niej. Wystarczy, że wyrazisz taką wolę, a
ona będzie zdrowa. Dusza czuje, że Twoja obecność przenika ja całą. A to
przeniknięcie jest poznaniem prawdy o niej, jest zobaczeniem całej choroby,
jest rozpoznaniem, jakie czyni lekarz. Jest postawieniem diagnozy. Dusza ufa,
że wystarczy, iż Ty tę diagnozę postawisz, a Twoja miłość zaleje duszę i
uzdrowi ją. Bowiem Twoja miłość jest tak wielka, że nigdy nie pozostawia duszy
chorej, jeśli tylko ona zwraca się do Ciebie pokornie z prośbą. 
Zatem Jezu,
wejrzyj na duszę, spójrz w nią. A gdy określisz jej stan, niech Twoje Serce już
więcej się nie wstrzymuje, lecz da ulgę swojej miłości i wyleje ją na duszę,
obdarzając swoim miłosierdziem, lecząc odradzając, stwarzając od nowa.
Jakże
wspaniały jesteś Boże! Dusza znajduje się w Twojej bliskości. To nie ona do
Ciebie przychodzi, to Ty schylasz się do niej. To Ty przychodzisz na ziemię do
człowieka z wielkim pragnieniem, aby go zbawić. Teraz pragniesz uzdrowić każdą
duszę, aby w ten sposób mogła ona iść ku zbawieniu. Dusza więc, z drżeniem, ze
wzruszeniem pochyla przed Tobą głowę, czując, że jej Pan jest tak blisko. I że
to, czego pragnęła On dokonuje, ale stokrotnie więcej. Ona pokazuje Lekarzowi,
co ją boli, ale to Lekarz rozumie chorobę i wie jak głęboko ta choroba tkwi i
jakie obejmuje organy. Zna przyczynę i wie jak leczyć. I obejmuje duszę
przenikając wszystko i uzdrawiając wszystko. 
Uwielbiam
Ciebie Boże za ten dar Twojej obecności, która uzdrawia, która przemienia
duszę, która daje duszy nowe życie, która daje jej wzrost, która czyni piękną
duszę. Uwielbiam Boże Twoją obecność, przynoszącą pokój duszy, dającą jej
bezpieczeństwo, sprawiającą, że dusza kwitnie, stając się cudownym kwiatem w
ogrodzie Twego Serca. Pachnie cudowną miłością i cieszy Twój wzrok. Uwielbiam
Ciebie Boże za wszystkie dary Twojego Serca, dary Twojej miłości, wszystkie
łaski, za wszystko, co czynisz w każdej duszy, czego umysł ludzki i tak nie
pojmie i nie ogarnie, nawet się nie domyśli. Uwielbiam w Twojej dobroci, w
Twojej wielkości, w Twojej mocy, w Twoim Majestacie, choć nawet odrobiny nie
potrafię pojąć, zrozumieć, ani przeczuć. Ale Twoja miłość i Twoja obecność
sprawiają, że w sercu rodzi się pewność, iż Twoje obdarowanie duszy przekracza
wszelkie ludzkie wyobrażenia, że Twoja hojność jest nieograniczona i że Ty
powodowany miłością towarzyszysz duszy zawsze i wszędzie ciągle od nowa
obdarzając swoimi łaskami. Więc dusza pragnie wyrazić swoją wdzięczność i
miłość. Pragnie Ciebie uwielbić Boże.
Cudownie jest
przebywać z Tobą Boże i dusza zaznaje szczęścia. Niezwykły to stan duszy, która
przyjęła swojego Zbawiciela. Gości Go w sobie i cieszy się Jego obecnością.
Dusza czuje w sobie siłę i moc. Czuje w sobie nowe życie. Jest pewna, że teraz
to już będzie kroczyć drogą prosto do Ciebie. A jednak Ty wiesz, że dusza jest
maleńka i słaba, a to poczucie mocy to Twoja obecność. Ty wiesz, że bez Ciebie
dusza nie wytrwa. Potrzebuje Ciebie. Więc pozostań w duszy. Bądź do kolejnego
spotkania w Eucharystii. Umocnij duszę, aby ufała, że Ty w niej pozostajesz i
aby adorowała Ciebie nieustannie. Udziel jej swego błogosławieństwa, które
towarzyszyć jej będzie do następnej Mszy św.. Ty jesteś jej mocą, siłą,
wytrwaniem, miłością, wszelkim dobrem. A więc pobłogosław jej, Jezu.
Warto zapamiętać!
Pamiętajmy o
tym, że tylko w swoim mniemaniu człowiek może być zdrowy. To może być jego
subiektywne odczucie. Obiektywnie, każda dusza jest słaba i każda potrzebuje
Lekarza. Każda potrzebuje ciągłej opieki lekarskiej, więc ciągłej obecności
Boga. Pamiętajmy o tym, że należy przyjąć swoją słabość, uznać ją, upokorzyć
się przed Bogiem i prosić o Jego miłosierdzie. Przyjąć je, być wdzięcznym i
prosić, aby już nieustannie Bóg towarzyszył duszy. Wielbić Boga za ten bezmiar
Jego miłosierdzia i radować się, że ta słabość przyciąga Boga do duszy. Niech w
naszych sercach będzie wdzięczność, miłość i uwielbienie dla Boga.
Błogosławię was –  w Imię Ojca i
Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót