Rozważania

Nr. 21  Bóg wydobywa nas z grobów

Konferencja na Wielki Post w Roku „W komunii z Bogiem”
V Niedziela Wielkiego
Postu – 10 kwietnia 2011

Witam was, Dusze
Najmniejsze! Niech pokój Chrystusa będzie w nas. Niech nasze serca wypełni
pokój i poprowadzi przez to cudowne spotkanie z Nim samym.

Bóg sam
wydobywa nas z grobów, Bóg sam daje nam swojego Ducha, Bóg sam daje nam nowe
życie, powołując na maleńką drogę miłości, powołując do wielkiego dzieła. Bóg
czyni wszystko sam. Bóg jest dawcą. Bóg jest tym, który czyni. Bóg jest mocą.
Bóg. Dusza powinna sobie uświadomić jedynie własną słabość i niemoc i poddać
się całkowicie działaniu Boga.

„…wydobywam was z grobów” (Ez 37,12-14)
W dzisiejszym
pierwszym czytaniu Bóg kieruje słowa do nas i chciałby, żebyśmy przyjęli te
słowa do siebie, konkretnie do każdego z nas. Bóg wydobywa ciebie z grobu.
Grobowcem twoim bardzo często jest twoje własne ja, twoja pycha, egoizm, miłość
własna, zarozumiałość, twoje pragnienia, twoje dążenia, twoje pożądania. Wszelka
twoja słabość jest grobem twojej duszy. Ale Bóg wydobywa ciebie z grobu.
Postaraj się otworzyć serce na te słowa jakże ważne: Bóg wydobywa dzisiaj
ciebie z grobu. To, co ciebie tak zniewalało; to, co czyniło ciebie
niewolnikiem własnych pragnień, emocji, uczuć, to wszystko zostaje odrzucone.
Bóg rozwiązuje wszelkie pęta niewoli i wydobywa ciebie z grobu. Bóg rozwiązuje
wszystko, co ciebie wiązało z grobem. Pozostaw w tym grobie wszystkie swoje
uczucia, pozostaw wszelkie emocje związane z sytuacjami, związane z różnymi
zdarzeniami w twoim życiu, związane z osobami przeróżnymi: bliskimi, z rodziną,
ze znajomymi, ze wspólnotą. Wszystko to pozostaw. Pozostaw wszystko, co ciebie
gnębi i nęka, to z czego nie możesz się wyzwolić. Pozostaw myśli, które stale
wracają, wątpliwości, które tak drążą twoją duszę, bo Bóg wydobywa ciebie z
grobu. Idziemy maleńką drożyną miłości już kilka lat. Słuchając pouczeń, staramy
się je realizować. Jednak serca nasze nadal są słabe, w sercach naszych co róż
zapada coś, co nie jest miłością. Wszystko to trzeba zostawić, trzeba przebaczyć,
zapomnieć o sobie ze względu na Boga. Nawet nie ze względu na siebie nawzajem,
ale ze względu na Boga, ze względu na miłość Bożą warto podejmować wszelki
trud, ze względu na miłość Bożą warto zdeptać samego siebie, ze względu na
miłość Bożą warto z siebie zrezygnować. Jest to czasami bolesne, ale ze względu
na Niego warto to uczynić.
On wydobywa ciebie
dzisiaj z grobu, z grobu twoich przywiązań, a przywiązałeś się nie tylko do
rzeczy, przywiązałeś się do własnych sądów, opinii o kimś, do własnych dążeń,
pragnień, przywiązałeś się do opinii o sobie samym, do wyobrażeń o tym, jaki
jesteś, jakim chciałbyś być. Przywiązałeś się do swojego zdania, jak powinien
wyglądać twój współmałżonek, jak wyglądać powinna twoja wspólnota, jakimi
powinni być członkowie tej wspólnoty. Do tego wszystkiego jesteś bardzo
przywiązany, tak bardzo, że nie potrafisz spojrzeć oczami miłości. Miłość widzi
prawdę i przyjmuje ją. Ty widzisz to, co chcesz widzieć. A jeśli to, co
spostrzegasz nie zgadza się z tym co chciałbyś zobaczyć, w twoim sercu jest
bunt. To nie są oczy miłości. Bóg wydobywa ciebie z grobu. Grobem są twoje
żale, pretensje. Grobem są twoje pretensje skierowane do Boga i do ludzi,
pretensje o różne rzeczy, sprawy, osoby, o życie, o cierpienie, brak zgody na
to, co jest twoim życiem i co w nim się wydarza. Ten brak zgody jest twoim
grobem. Twoim grobem jest brak miłości. Żyjesz nadal w ciemnym grobie. Nie ma
tam światłości. Bóg jest światłością. Gdyby w twoim grobie była jasność, nie
byłaby grobem, byłaby niebem. Bóg wydobywa ciebie z twojego własnego grobu.
Dlaczego? To proste. Bo kocha ciebie do szaleństwa. Tak bardzo się w tobie
zakochał, tak bardzo, że zdecydował, że Jego życie, Boskie życie jest warte
twojego życia, choć ty jesteś maleńki i nic nie znaczysz, a On jest Stwórcą.
Położył na szali i zrównoważył twoje życie i swoje. Bóg wydobywa ciebie z
grobu, w którym nie ma miłości, abyś mógł zacząć żyć miłością, aby twoje serce
mogło napełniać się miłością i tą miłość rozdawać innym, abyś mógł żyć w
zjednoczeniu z Nim pełen szczęścia. Więc dlaczego tak kurczowo trzymasz się
swojego grobu, tak kurczowo trzymasz się swoich spraw, szczególnie tych
bolesnych. Czy dla tej miłości nie pozostawisz ich, dla tej miłości nie warto
zostawić wszystkiego? Bóg wydobywa ciebie z grobu i daje ci nowe życie. To
życie na drodze powołania, życie razem z Nim w realizacji wielkiego dzieła. To
życie w większym zrozumieniu, czego Bóg od ciebie oczekuje.

„Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” (J 11,1-45).
Ważne jest to
pozostawienie w grobie wszystkiego i przyjęcie tego nowego życia, tak jak
przyjął je Łazarz. On dopiero wtedy mógł wypełnić swoje powołanie, był do niego
przygotowany. Umarł stary Łazarz, narodził się nowy człowiek. Jakże ty chcesz
realizować swoje powołanie będąc starym człowiekiem, niosąc w sobie wszystko ze
starego życia, cały bagaż. Ten bagaż zupełnie zakrywa ci Boga. Ten bagaż nie
pozwala przyjąć miłości, wyzwalającej miłości, miłości dającej nowe życie. A
więc pozostaw wszystko, co stare, pozostaw wszelkie emocje, wszelkie uczucia,
wszelkie żale i pretensje. Pozostaw lęk, obawę przed cierpieniem, pozostaw swój
sposób myślenia o wielu sprawach, swoje o nich wyobrażenie, jak powinno
wyglądać. Pozostaw również swoje relacje z innymi, swój stosunek do innych. Pozostaw
wszystko, ambicje, dążenia, swoje przyzwyczajenia, przywiązania, pragnienia.
Pozostaw wszystko. Pozwól, by Bóg dał ci wszystko nowe – Boskie, czyste,
przepełnione miłością. Pozwól, w swoim sercu aby Bóg wydobył ciebie z grobu tak
jak tego On pragnie. Bo chociaż jesteś tutaj, jesteś w tej wspólnocie, należysz
do niej już kilka lat, chociaż jeździsz na rekolekcje, dni skupienia, to tak
jak Łazarz związany jesteś bardzo mocno ze starym życiem, z tym, co twoje. A
to, co twoje nie oznacza, że Boskie. Pozwól, by Bóg zerwał wszystkie więzi ze
starym, by wydobywając ciebie z tego grobu dał ci nowe, wszystko nowe. A ty od
tej pory wpatruj się w Niego. Bóg będzie w tobie realizował swój plan, a ty
udzielisz Mu swojego serca, ty udzielisz swojej zgody. Dasz swoje pragnienie
kochania Go i wypełniania Jego woli. Zgodzisz się nawet na niewiedzę. Zgodzisz
się na to, że nie wszystko wiesz i nie do końca rozumiesz, dlaczego tak czy
inaczej się coś dzieje. Ale ponieważ ufasz Bogu, zgodzisz się, bo On wydobywa
ciebie z grobu i daje ci nowe życie. Jeśli pozwolisz Mu na to, twoje oczy
nabiorą spojrzenia miłości i twoje nastawienie do osób, zdarzeń, do świata
będzie pełne miłości i inaczej będziesz pewne rzeczy realizował, inaczej
patrzył, przyjmował.
Jest to ważne dla
nas samych, dla naszych rodzin, ważne dla wspólnoty. Ważne jest, byśmy
pozwolili, by Bóg wydobył nas z grobu jako wspólnotę, by dał tej wspólnocie
nowe życie, by dał tej wspólnocie nowe relacje pełne miłości, zrozumienia,
wyrozumiałości, delikatności. Relacje, w których królować będzie miłość, miłość
miłosierna. Skoro Bóg patrzy na nas z pełnym miłosierdziem, to dlaczego my tak
na siebie nie patrzymy? Bóg chce dać nam nowe spojrzenie na siebie nawzajem. Pozostawmy
w grobie wszystko, co stare, co dotyczy nas jako wspólnoty. Niech Bóg da nam
nowe życie we wspólnocie, niech uczyni nową naszą wspólnotę serc, niech od nowa
zjednoczy wszystkie serca razem ze swoim. Tak dużo już na tych sercach kurzu,
tak dużo brudu i zranień. Za dużo!. Jesteśmy wspólnotą miłości, wspólnotą serc
zjednoczonych z Bogiem. Pozwólmy Jemu wydobyć się z grobu na cudowne Jego
światło. Niech to światło obejmie każdego z nas i wszystkich razem, byśmy razem
zostali tym światłem rozjaśnieni, objęci, przeniknięci razem. Bóg nas powołał
do tworzenia wspólnoty, zarówno do tworzenia tej wspólnoty między nami
nawzajem, jak i do tworzenia wspólnoty tej większej, gdzie mamy pomagać, służyć
innym. Doświadczamy jednak w tym wszystkim, że jesteśmy za mali na to, za
słabi, nie potrafimy i porywamy się z motyką na księżyc, szarpiemy się,
doświadczamy pewnego bólu, porażki. Pojawia się żal, czasem pretensje. Bóg
dzisiaj wydobywa nas z tego grobu dając nowe serca, nowe życie. Chce byśmy na
nowo zaczęli, mając czyste serce, zaczynając zupełnie od nowa, nie pamiętając
tego, co stare, ale wpatrując się w Bożą miłość, z nowymi siłami szli do
przodu.
Bóg nigdy nie
oszukuje i nie mówi, że będzie lekko, łatwo, przyjemnie. Bóg mówi: weźcie swój
krzyż i chodźcie razem ze Mną. A jednak dusza często się buntuje, ustala
granice i dochodzi do tej granicy, mówi: więcej nie mogę, więcej nie zniosę,
mam tego dość, to jest ponad moje siły. Dlaczego często szuka winnych wokół
siebie. Jeśli szuka winnych, niech spojrzy na relację Bóg – człowiek. To, co
się tobie przydarza jest błogosławieństwem dla ciebie, twojej duszy. Natomiast
twój sposób odbioru jest twoją winą wtedy, kiedy się buntujesz, kiedy masz żal;
wtedy, kiedy o własnych siłach próbujesz wszystko zrobić; wtedy, kiedy chcesz
sam, kiedy sam realizujesz swoje powołanie, kiedy sam borykasz się z całym
swoim życiem, ze swoimi obowiązkami, to jesteś takim małym dzieckiem, które
wyrywa się z rąk mamy i taty i bierze się za coś, co zupełnie nie jest dla
niego. I nic dziwnego, że dziecku nie wychodzi. Jeżeli dziecko nie umie chodzić
a wyrywa się z rąk taty i mamy by biec, wiadomym jest, że upadnie. Dziecko,
które nie zna liter nie będzie pięknie czytało. Więc czemu ty porywasz się na
coś, do czego zupełnie nie masz sił. Podaj swoje ręce Matce Bożej. Podaj swoje
ręce Bogu. Wpatruj się w Niego. Oddaj Mu siebie całkowicie i pozwól, by to On
zrealizował plan, jaki ma wobec ciebie. Nie bądź dzieckiem, które wiecznie
krzyczy: ja sam. Ty bądź dzieckiem, które będzie mówić: Tato, Mamo pomóż, czyń
to za mnie, bo ja nie potrafię. Ty bądź dzieckiem, które odda swoje serce
całkowicie rodzicom, aby to Oni, posiadając twoje serce, kochali bliskich,
znajomych, wspólnotę. Ty bądź takim dzieckiem.
Bóg wydobywa
ciebie dzisiaj z grobu, ciebie jako jednostkę, jako duszę, która ma
bezpośrednią relację z Bogiem bardzo osobistą. Ale wydobywa również wszystkich nas
jako wspólnotę ze wspólnego grobu i obdarza nowym życiem, obdarza miłością,
błogosławieństwem, darem swojej miłości, która od nowa poprowadzi każdego z nas
i wszystkich razem. Tylko my musimy pozwolić Mu na to. A więc starać się
patrzeć na drugą osobę nowymi oczami, które otrzymaliśmy, oczami pełnymi
miłości, mówić słowa miłości i zmienić sposób myślenia. Myślenie musi być
przepojone miłością, wiarą, ufnością, a jednocześnie nasze serca nieustannie
wobec Boga mają klęczeć, pokornie oddawać siebie, uznając Boga za Pana swojego
życia, za Króla, który tym życiem kieruje i w tym życiu wszystko prowadzi. Mamy
zejść z piedestału własnego, gdzie jesteśmy panami, aby Panem uczynić
prawdziwie Boga.
To wszystko
jest bardzo ważne w naszym życiu, w życiu wspólnoty, ważne w tym czasie
Wielkiego Postu, w czasie przygotowania do Triduum Paschalnego, które razem
możemy przeżywać. To jest ważne, aby niejako odświeżyć nieco swoją duszę i
serce, które zostały już zakurzone, by móc z nową siłą, wiarą, ufnością,
miłością znowu towarzyszyć Bogu w jego drodze na Golgotę, by serce miało siły i
od nowa ze świeżą miłością, wiarą, towarzyszyło samemu Jezusowi w Jego cierpieniu.
Ważne są relacje między ludźmi, a więc w naszych rodzinach, wśród bliskich i w
tej wspólnocie i rzutują one na naszą relację z Bogiem. W związku z tym, by
wszystko mogło iść od nowa, byśmy mogli pełniej przeżywać, doświadczać dni męki
Jezusa i Jego Zmartwychwstanie, odnówmy, uczyńmy nowymi nasze relacje między
sobą, by były prawdziwie pełne miłości, przebaczenia. Nie ma wśród nas osób
doskonałych. Wszyscy jesteśmy bardzo słabi i wszyscy upadamy, wszyscy grzeszymy,
wszyscy mamy wady. Ale spójrzmy na siebie tak, jak patrzy na nas Bóg – oczami
pełnymi miłości miłosiernej. Skoro On tak nas ukochał, to dlaczego my nie staramy
się tak kochać, przebaczać i sobie nawzajem pomagać.

Dzisiaj Bóg wydobywa nas z grobu. I jakkolwiek sobie ten grób wyobrażamy,
jakkolwiek tego grobu doświadczamy, w jakikolwiek sposób rozumiemy, to Bóg
wydobywa nas na powierzchnię do nowego życia, daje nowe serce, wlewa w serce
miłość swoją. Wystarczy uwierzyć, by zacząć żyć. Radujmy się tym dniem, dniem
zmartwychwstania samego Boga, dniem kiedy Jezus pokonał śmierć, pokonał grzech,
słabości ludzkie, kiedy każdego z nas podarował na nowo Ojcu, każdemu z nas
podarował nowe życie. Radujmy się nim, dziękujmy, uwielbiajmy Go, a sprawimy Mu
największą radość wtedy, kiedy przyjmiemy od Niego dar nowego życia. Niech Msza
św. będzie tym przyjmowaniem nowego życia, wychodzeniem z grobu i przyjmowaniem
miłości do serca, niech będzie przebaczeniem sobie nawzajem  i miłosiernym spojrzeniem na drugą osobę.
Niech Bóg błogosławi nas.


<-- Powrót