Rozważania

Nr. 43  To dokonuje się tutaj, podczas Eucharystii. Dni skupienia, 14-15 marca

Wprowadzenie
 
Dzisiaj będziemy towarzyszyć Jezusowi w
Jego Męce.
Zbliżymy się do Niego, otwierając serca każdy tak jak potrafi.
Dotkniemy Jego Ran i pozwolimy, by obmył nas swoją Krwią. Nie potrzeba wiele,
aby dusza zobaczyła, doznała niezwykłej miłości Boga na Krzyżu. Jeśli dusza
pragnie ze wszystkich sił i ze wszystkich sił stara się trwać przed Bogiem, On
daje duszy niezwykłe łaski. Jezus pragnie: 
- byśmy zbliżyli się do Niego, 
- byśmy doświadczyli sercem
niezwykłej miłości, 
- byśmy uczestniczyli w tej
miłości. 
Msza św. jest Ofiarą, więc dzisiaj
podczas Mszy św. będziemy starali się, jak jeszcze nigdy dotąd, zbliżyć się do
Boga, do Krzyża, do Jezusa, do Jego Ran, by przeżyć tę Ofiarę prawdziwie na
Golgocie. Kaplica zamieni się w Golgotę, sprawowana będzie Najświętsza Ofiara.
Jezus na Krzyżu będzie umierał i odda nam swoje życie, a my przyjmiemy to życie
–  niezwykłe życie, życie Boga. Potem
podczas Adoracji nadal rozważać będziemy niezwykłość, wielkość, potęgę tej
miłości. Podziękujemy Bogu za miłość i uwielbimy Boga w miłości. 
Ten dzień skupienia spędzimy na Golgocie,
by poznać miłość i by móc lepiej przygotować się do nadchodzących Dni, by już
przeżywać te Dni, by nasze dusze poprzez zbliżenie się do Boga uwielbiły Go jak
najpełniej. A jednocześnie by poprzez swoje zjednoczenie z Bogiem przyczyniły
się do obsypania łaskami innych dusz, by przyczyniły się do rozlewu miłości na
całym świecie; miłości, która tak bardzo jest potrzebna teraz szczególnie.
Świat potrzebuje jej zwycięstwa. Ludzkie serca, ludzkie dusze płaczą, jęczą,
błagają o miłość, a jej nie zaznają, bo brakuje takich dusz, które żyjąc w
zjednoczeniu z Bogiem pozwolą Bogu, by On posłużył się nimi dla rozlewu miłości.
Bóg zaprasza nas do tego. 
Na ten czas
błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. 
 
Kazanie
 
Podczas Eucharystii Jezus na Krzyżu oddaje
życie
, oddaje życie każdemu z nas. Nie są to puste słowa, nie jest to
symbol, przenośnia, porównanie. Ta rzeczywistość autentycznie staje się podczas
każdej Mszy św. Wiemy, że w świecie ducha nie ma czasu, który upłynął i do
którego wrócić nie można. A to, co dokonuje się podczas Eucharystii jest
cudowną, najwspanialszą, Najświętszą Ofiarą Jezusa, naszego Zbawiciela. Dlatego
pragnę dzisiaj uświadomić nam, iż uczestniczymy w niebywałym wydarzeniu za każdym
razem, gdy uczestniczymy we Mszy św. To tylko słabość ludzka sprawia, że człowiek: 
- nie widzi Jezusa Ukrzyżowanego,
nie słyszy głosów faryzeuszy, żołnierzy, nie słyszy płaczu, jęku; 
- nie widzi Golgoty, nie czuje
powiewu wiatru, nie doświadcza lęku w chwili, gdy słońce zostaje zakryte
całkowicie chmurami; 
- nie widzi umierającego Boga,
który przekazuje swoje Boskie życie każdemu z nas. 
Postarajmy się dzisiaj otworzyć swoje serca,
włożyć jak największy wysiłek, by prawdziwie serca były otwarte na rzeczywistość
duchową. Znajdujemy się owszem, w kaplicy, ale jednocześnie znajdujemy się na Golgocie.
Oczami duszy spróbujmy zobaczyć skałę, na której stoimy. Spróbujmy zobaczyć
tłum ludzi – straszny tłum, który krzyczy, grozi pięściami; ktoś mówi obraźliwe
słowa, ktoś mówi słowa, które rozśmieszają tłum, ale ranią Jezusa. Żołnierze
stoją obok, chcąc uciszyć nieco, uspokoić ten tłum, który wydaje się, że jeszcze
chwila, a ruszy na Krzyż, aby własnoręcznie zabić Jezusa, bo krzyż to za mało.
Oczami duszy zobaczmy całe otoczenie. Jesteśmy przecież na lekkim wzniesieniu.
Z jednej strony widać mury Jerozolimy, widać też pola, a w oddali jakieś inne
miejscowości. Wieje przenikający, chłodny wiatr. Pogoda wydaje się zmieniać,
jakby dopasowywała się do sytuacji. Jeszcze nie tak dawno słońce paliło
straszliwie, sprawiając, że Jezus słabł z sekundy na sekundę z samego tylko
żaru słońca. A teraz niewiadomo skąd biorą się chmury, które przysłaniają
słońce. Robi się ciemno, groźnie, wiatr jest coraz ostrzejszy. Rzeczywiście
ludzkie serca czują, że dzieje się coś niezwykłego, strasznego. Nieco spuścili
z tonu. Mniej krzyczą, więcej przyglądają się Jezusowi. 
A On? Biedny drży na całym ciele.
Gorączka, osłabienie, tortury, upływ krwi, głód, pragnienie uczyniły swoje. On
już nie ma sił. Jeszcze od czasu do czasu próbuje podnieść się nieco, by
zaczerpnąć powietrza. Obolałymi stopami opiera się o klif drewniany, podciąga
się na ramionach, aby złapać oddech. Ale podczas tej czynności doznaje jeszcze
większego bólu. Ma przecież wyrwane kości ze stawów, ponaciągane są nogi,
kręgosłup rozciągnięty, ręce przebite, kości wyrwane, rozerwane mięśnie, w
dłoniach nie ma już krwi, zdrętwiały. Jak na takich dłoniach podciągnąć się, by
złapać oddech? Całe ciało jest obolałe, boli każdy skrawek skóry, bolą
wszystkie wnętrzności, bolą kości, stawy. Do tego dochodzi ogromne cierpienie
duchowe. Jezus doświadcza całkowitego opuszczenia. Szatan pastwi się nad Nim,
szydząc, że pozostał sam i na nic Jego Ofiara. Jezus słyszy znowu zmagające się
okrzyki, jakże pełne nienawiści – bluźniercze, wulgarne. Wykrzykują Jezusowi
słowa z Pisma Świętego, śmiejąc się. Ktoś rzuca w Jezusa kamieniem, ktoś
wykrzykuje, żeby Go dobić. A Jezus będący cały bólem, cały cierpieniem i tym
fizycznym, i duchowym; cały niejako przemieniony w cierpienie wystawia naprzeciw
tej nienawiści, złu całą miłość. 
Ludzie nie widzą, choć niektórzy odczuwają,
że w świecie ducha dokonuje się coś niezwykłego. Naprzeciw potęgi szatana,
który wydawać by się mogło opanował wszystkich ludzi, całą Jerozolimę, opanował
nawet przyrodę, naprzeciw potęgi zła staje miłość pełna cierpienia, bólu, cała
w męce; miłość czysta, doskonała, w której nie pojawia się ani odrobina myśli,
by komuś oddać, by coś odpowiedzieć, by pokazać, kto tu jest Panem, by
wytłumaczyć, że są w błędzie, by postawić na swoim. Ta miłość, czysta, po
prostu kocha. Tylko kocha i aż kocha! To niezwykła potęga, niezwykła moc, o
wiele większa od straszliwej mocy zła. Ta miłość z chwili na chwilę jeszcze
wydaje się rosnąć. I chociaż nadal ludzkie serca są zamknięte i pełne złości,
ta miłość obejmuje wszystko, obejmuje świat.
Szatan szaleje widząc, iż jest zbyt mały,
zbyt słaby.
Jeszcze kąsa, jeszcze szarpie, jeszcze stara się, choć trochę
dokuczyć, osłabić. Ale miłość na Krzyżu, choć z pozoru słaba, bo umierająca;
słaba, bo cierpiąca, bez sił, aby zejść z Krzyża, to jednak będąca największą
potęgą wszechświata; ta miłość ramionami Krzyża otacza wszystko. W chwili, gdy
szatan zbiera wszystkie swoje siły i chce zaatakować, aby sprawić, że Jezus
zrezygnuje, zwątpi, nieskończona miłość wypełnia Jezusa, przemienia Go. On jest
Miłością. Każda kropla Potu, każda Łza, każda kropla Krwi, każda cząstka Ciała
– wszystko jest miłością, wszystko jest Zdrojem Miłosierdzia. 
To niezwykłe, co dokonuje się na Golgocie
– SZCZYT ZŁA a odpowiedzią jest SZCZYT MIŁOŚCI, cierpienie najwyższe,
niewyobrażalne. Człowiek nie potrafi zrozumieć, pojąć, wyobrazić sobie, jak
wielkie to cierpienie. Ostatnie jeszcze skurcze mięśni, drgawki i Jezus umiera,
wydając ostatni oddech. Ciało lekko osuwa się w dół, głowa zwisa. Miłość z
jeszcze większą siłą wybucha, obejmując sobą ponownie wszystko, przemieniając
wszystko, przenikając, wszystko stwarzając od nowa. Szatan ze straszliwym
rykiem ucieka, kryje się w otchłaniach piekła. Ileż w nim złości, wściekłości,
ale nie może teraz nic uczynić. Został pokonany. 
To dokonuje się tutaj podczas Eucharystii. Tutaj
każdy z nas stoi pośród Żydów, każdy z nas stoi pośród żołnierzy. Jest Maria
Magdalena, jest Jan. Straszliwe błyskawice rozświetlają Niebo. Wydaje się, że
ziemia zaraz rozleci się w kawałki. Trzęsienie ziemi, grzmoty, huk, ludzie w
panice zaczynają uciekać przewracając się, depcząc jedni drugich. Całkowicie
zmieniło się teraz w nich uczucie – przedtem nienawiść, poczucie siły, teraz
lęk, strach, a w wielu sercach poczucie, że coś było w tym człowieku. To chyba
nie jest zwykły człowiek? I jeszcze większy niepokój, bo przecież przyczynili
się do Jego śmierci. A jeśli był Tym, za kogo się podawał?
Podczas Eucharystii uczestniczymy we
wszystkim.
Adorujemy Jezusa, który właśnie umarł wraz z tymi, którzy Go
miłują. A gdy przebity zostaje Jego bok, jeśli pozwolimy na to, to i NASZE SERCA
ZOSTANĄ OBMYTE KRWIĄ I WODĄ – MIŁOSIERDZIEM. W świecie ducha wszystko jest
możliwe dla duszy, która jest otwarta na Bożą miłość i która pragnie
zjednoczenia z Bogiem; możliwym jest tak niezwykłe uczestnictwo w Męce Jezusa,
w Jego Ofierze. Bóg nie tylko daje duszy widzieć, ale również tak nastraja
serce, aby ono współczuło i cierpiało. Daje też niektórym doświadczenie Męki w
ciele; nie całej, bo tego człowiek by nie zniósł, ale pewnej niewielkiej
cząstki, bo dusza jest mała.
Zatem jesteśmy wszyscy na Golgocie.
Właśnie Jezus oddał ostatnie tchnienie, a Jego miłość zatriumfowała,
przeniknęła wszystko, nasze serca również, stwarzając je na nowo. Nie rozumiemy
tego, co się dokonuje, ale to nie szkodzi. Człowiek większości spraw Bożych nie
rozumie. CZŁOWIEK MA OTWORZYĆ SERCE, PRZYJĄĆ Z WIARĄ I UFNOŚCIĄ, ODPOWIEDZIEĆ
MIŁOŚCIĄ NA MIŁOŚĆ I KOCHAĆ. Jest za mały, aby wszystko rozumieć. Ale Bóg dał
człowiekowi serce i uzdalnia je do wielkiej miłości. Wydaje się, że serce
ludzkie, tak małe, nie jest w stanie pomieścić takiej miłości. To prawda. Gdyby
Bóg nie wspierał Świętych, ich serca pękłyby, bo taka jest potęga miłości, moc,
siła, wielkość. Bóg składa swoją miłość w naszych sercach i chce byśmy na tę
miłość się otworzyli i byśmy mogli jej doświadczyć. Poprzez to doświadczenie: 
- byśmy, choć trochę zbliżyli się
do poznania miłości, a więc zbliżyli się do Boga;
- abyśmy mogli być przy Krzyżu w
chwili, gdy Jezus kona i gdy następuje sam szczyt miłości;
- byśmy byli objęci ramionami
Krzyża;
- byśmy mogli w tej miłości zatopić
się.
Szczęściem człowieka jest oglądać Boga,
kochać Go, być kochanym przez Niego i nieustannie Go wychwalać. Człowiek
żyjąc na ziemi obiera sobie nieco inne kanony szczęścia i nie może zrozumieć
tego szczęścia, o którym mówi Bóg. Jeśli chcemy, choć trochę zrozumieć
szczęście, które daje Bóg, miłość, którą Bóg obdarza każdego z nas, jeżeli
chcemy zrozumieć, doświadczyć, poznać, spróbujmy ze wszystkich swoich sił
otworzyć serca na spotkanie z Jezusem na Golgocie. Ponieważ jesteśmy mali,
prośmy Boga, aby udzielił nam tej łaski. Jezus nie umierał w ukryciu, umierał
wystawiony na widok publiczny. Przecież Krzyż miał Go pohańbić! A wywyższył! Na
Krzyżu objawił się jako Król wszechświata. Prośmy więc Króla, aby i nam
udzielił łaski otwartości serca i spotkania z Jego niezwykłą miłością:
- miłością, która przemieni
całkowicie nas, nasze życie, naszych bliskich, nada życiu sens; 
- miłością, która może wszystko
zmieniać, a więc zmieniać również historię, mieć wpływ na historię, na całe
narody. 
Do tego potrzeba otwartych serc, które
pozwolą Bogu, by posłużył się nimi, by Bóg mógł swoją miłość rozlać na cały
świat. Nie musisz niczego wielkiego czynić, nie musisz być siłaczem, olbrzymem,
gigantem. Możesz być tym, kim jesteś – maleńką duszą. Wystarczy, że tylko zapragniesz
poznać Bożą miłość, otworzyć się na nią, zbliżyć się do niej, zapragniesz
pokochać taką samą miłością. Poprosisz o to, a Bóg da wszystko, bo On chce dać.
On daje, On rozlewa łaski. Tylko człowiek zajęty jest sobą, tkwi w swoich
własnych poglądach, tak jak faryzeusze, którzy nic nie rozumieją. A nawet,
jeśli przeczuwają to zamykają się na łaskę, która pragnie dotrzeć do nich.
Aby przeżywać wraz z Jezusem Jego Mękę,
aby otwierać się na poznanie, czym jest Ofiara Jezusa na Krzyżu i całe Dzieło
Zbawcze, nie musisz czekać do Triduum Paschalnego. Już teraz: 
- proś o tę łaskę, 
- otwieraj się na nią, 
- klękaj pod Krzyżem, 
- tul się do Jezusa, 
- adoruj Go, 
- całuj Jego Rany, 
- pocałunkami zbieraj każdą
kroplę Krwi, 
- przechowuj ją w swoim sercu, 
- kochaj tę Krew, 
- tul się do swego Umiłowanego,
który umiera w wielkim, niewyobrażalnym cierpieniu, a przez to tobie daje swoje
życie – Boskie życie. 
Czy wiesz, czym jest życie Boga? Czy
możesz to sobie wyobrazić – życie Boga w tobie? Wszystko, co to życie ze sobą
niesie – w tobie, dla ciebie? Niczym człowiek nie zasłużył na taki cud i nie
jest w stanie niczym zasłużyć. Choćby wszyscy ludzie na całym świecie
postanowili zasłużyć na tę miłość i robiliby same dobre rzeczy, dobro ludzkie
byłoby tylko namiastką wobec tej miłości, bo miłość Boża jest nieskończona. Człowiek
nie jest w stanie na nią zasłużyć. I całe szczęście, że nie musi, bo Bóg
obdarza człowieka miłością bardzo hojnie, bez stawiania warunków. Za darmo! 
Podczas tej Mszy św. staraj się już teraz pozostać
na Golgocie.
Stój pod Krzyżem.
Zagłębiaj się w swoje serce, by tam widzieć lepiej, by tam adorować Jezusa, by
Go pocieszać, by razem z Jego przyjaciółmi trwać do końca. A potem by razem
zdejmować Ciało z Krzyża i uczestniczyć w największym bólu Matki, bo WSZYSTKO, NAWET
BÓL MATKI, JEST WIELKĄ ŁASKĄ DLA NAS, jest wyrazem Bożego Miłosierdzia.
Zrozumiemy to dopiero w Niebie. Teraz jesteśmy za mali i za słabi. Zobaczmy w
dłoniach kapłana Jezusa. Przyjmijmy Jego życie, gdy kapłan będzie udzielał nam
Komunii św. Zjednoczmy się wtedy z Jezusem, z Jego cierpieniem, z Jego Ofiarą, z
Jego miłością. Potem adorujmy Go dziękując, wielbiąc, wysławiając, oddając
samych siebie, prosząc, by Bóg przemienił nas w samego Siebie, byśmy i my stali
się miłością w tym świecie, światłem w ciemnościach, które panują; byśmy stali
się świadkami Boga, który z miłości do człowieka zdecydował się na tak straszną
Mękę i śmierć na Krzyżu.
Swoje serca złóżmy na Ołtarzu prosząc o
jedno:
Niech Duch Święty poprowadzi nas dzisiaj przez całą Eucharystię, potem
przez Adorację, otwierając nasze oczy duszy na obecność Jezusa Ukrzyżowanego na
Golgocie, byśmy zobaczyli, doświadczyli i by na całe życie pozostał w nas ślad,
pamięć tego spotkania.
 
Dziękczynienie
 
Dziękuję Ci
Jezu, że mogę uczestniczyć w tych niezwykłych wydarzeniach, że mogę być blisko
Twego Krzyża, że mogę patrzeć, że mogę współczuć, że mogę Cię adorować.
Dziękuję Ci, że przyszedłeś do mojego serca. Kiedy jesteś we mnie, widzę cały
czas Golgotę, Twoje Ciało zdjęte z Krzyża w ramionach Matki, Jej ogromny ból i
łzy. Maryja nie krzyczy, nie zawodzi. Jej cierpienie, choć wielkie, jest ciche.
Można niemalże usłyszeć kapiące łzy. Dziękuję Ci za to, że mogę uczestniczyć w
tym. Tym bardziej Ci dziękuję, że w moim sercu Matka Najświętsza przekazuje mi
Ciebie. I teraz ja mogę trzymać Twoje biedne Ciało w ramionach, mogę Cię tulić,
mogę wzrokiem obejmować Twoją twarz, Twoje ramiona, dłonie, mogę zobaczyć z
bliska Twoją Ranę w boku. Widzę Jezu, Twoje Rany na całym Ciele. Nie mam słów,
Jezu, aby wyrazić jak straszne są te Rany! Jak strasznie wyglądają Twoje stopy
i dłonie! 
Adoruję Cię,
Jezu! Kocham Ciebie, Jezu! Pozwól mi zachować Ciebie w sercu. Odpocznij w moim
sercu. Po tak straszliwej Męce potrzebujesz odpoczynku, a ja będę Cię adorować,
będę opatrywać Twoje Rany. Wiem, że teraz już nie zmniejszę Twego bólu, bo już
nie czujesz, ale chociaż w ten sposób będę wyrażać swoją miłość, delikatnie
całując każdą ranę, każdy siniec, wszystkie skrawki Twojej skóry, tak
straszliwie porozrywanej. Będę całować, Jezu, Twoje ramiona, miejsca, które
wyglądają tak nienaturalnie, bo wyrwane zostały kości, rozerwane ścięgna.
Zawsze taki mocny, Jezu, jesteś, zawsze jawisz się jako Potęga, a teraz jesteś
w moim sercu tak bezbronny. Moje serce wypełnia się miłością, jakiej jeszcze
nigdy nie miałam. Doświadczam Twojej miłości, niepojętej miłości. Dajesz
wszystko, nawet po śmierci dajesz wszystko. 
Jakże
pragnęłabym, aby ten obraz pozostał we mnie już na zawsze, abym mogła zawsze
tulić Ciebie w ramionach, Twoje Ciało bezwładne, tak okaleczone strasznie,
zakrwawione, brudne. Jakże strasznie, Jezu, zniekształcona jest Twoja twarz,
powieki, policzki, nos, usta, czoło. 
Proszę Ciebie,
Jezu, pozwól każdej duszy zobaczyć w sercu Ciebie zdjętego z Krzyża, aby każda
dusza mogła napełnić się miłością, aby mogła tulić Ciebie w swoim sercu.
Pozostań w nas, Miłości nasza, nasz Królu, nasz Zbawicielu!
 
Adoracja Najświętszego Sakramentu  (1)
 
Jesteś moją
Miłością! Jesteś wszystkim dla mojej duszy. Bez Ciebie, Jezu, nie istnieję.
Tylko Ty dajesz szczęście, dajesz miłość, dajesz pokój. Tylko Ty jesteś życiem. 
Pragnę, Jezu,
zbliżyć się dzisiaj do Twojego Krzyża, by zaczerpnąć z Twoich Ran miłości,
pokoju, szczęścia, życia. Chciałabym, Jezu, móc przytulić się tak bardzo mocno
do Ciebie wiszącego na Krzyżu, do Twoich stóp, aby je całować, by adorować Rany
Twoje. Słabą duszą jestem, Jezu. Do wszystkiego potrzebuję Twojej łaski. Pragnę
prosić Ciebie, abyś otworzył moje serce. Tak często wydaje mi się, że jest
zimne jak lód, twarde jak głaz. Tylko Ty, Jezu, możesz sprawić, że moje serce
będzie poruszone, że moje serce w końcu zobaczy Ciebie. Proszę Jezu o tę łaskę.
Otwórz moje serce, abym mogła spotkać się z Tobą i zachwycić się Twoją
miłością. Dotknij mego serca!
Pragnę, Jezu,
prosić Ciebie o łaskę, abym zobaczyła w Białej Hostii całą Golgotę, Ciebie Jezu
na Krzyżu, Twoją Mękę, Twoje Łzy. Proszę Ciebie o tę łaskę, abyś przeniósł
każdego z nas na Golgotę, by nasze serca uświadomiły sobie bardzo mocno, że
Hostia to Ty na Krzyżu, oddający życie za nas. Och, Jezu, gdybyśmy wierzyli w
to, każdy z nas ze wzruszenia teraz by płakał, oddając Ci cześć, wielbiąc
Ciebie, mówiąc do Ciebie słowa miłości. Każdy z nas zalewałby się łzami, widząc
Twoją Mękę. Ale, jak widzisz, ślepota nas nie opuszcza. Potrzebujemy Ciebie,
abyś przemył nasze oczy, abyś otworzył nasze serca, abyśmy zobaczyli Golgotę,
abyśmy mogli zobaczyć niezwykły dar miłości. Jezu, moja zuchwałość jest jeszcze
większa – ja nie tylko chcę zobaczyć Twoje umęczone Ciało, chcę prosić Ciebie,
abyś pokazał naszym sercom niezwykłe zwycięstwo miłości, które dokonało się w
świecie ducha. Chcę prosić, Jezu, by nasze spojrzenie na Ciebie było
spojrzeniem w głąb istoty Zbawienia, abyśmy rozumiejąc więcej prawdziwie
przyjęli Twój dar życia wiecznego, abyśmy żyli tym darem i aby był on powodem
naszego szczęścia, naszej radości i naszego pragnienia Nieba. Proszę, Jezu,
przemyj oczy naszych serc, otwórz nasze serca, niech widzą więcej, niech
rozumieją więcej. Proszę, Jezu!
 
***
Kłaniam się
Tobie, Jezu, wiszący na Krzyżu. Nieśmiało spoglądam na Twoje Ciało i doznaję,
Jezu, przerażenia. Co człowiek uczynił z Twoim Ciałem? Do czego zdolny jest
człowiek? Patrzę, Jezu, na Twoją twarz, na Twoje oczy. Spoglądasz z Krzyża na
mnie, choć powieki są zapuchnięte, jedno oko wydaje się całkowicie już
niewidzące. A jednak, Jezu, oprócz bólu, który wyczytuję z Twojej twarzy,
doświadczam Twojej miłości. Jak to możliwe? Ty cały jesteś jedną wielką raną!
Ale patrzysz na mnie z taką czułością, z taką miłością, jakiej nie spotkałam na
ziemi. Nikt nigdy na mnie tak nie patrzył, Jezu. Pod Twoim spojrzeniem, moje
serce topnieje i z zimnego głazu staje się niczym wosk. 
Umiłowany mój!
Kocham Ciebie! Pragnę Jezu, trwać pod Twoim Krzyżem, aby towarzyszyć Ci w
Twojej Męce, by moje serce mogło, choć w maleńkim stopniu wspierać Ciebie, bym
mogła uczestniczyć w tym, co tak niepojęte – w zwycięstwie miłości, w jej
potędze, w nieskończoności. Jednak moja małość, grzeszność ogranicza mnie
bardzo i tak naprawdę niewiele rozumiem, Jezu, więc przytulę się do Ciebie. A
gdy będę tak przytulona, ufam, że poczuję bicie Twego Serca. W ten sposób,
chociaż troszeczkę poznam Twoją miłość, będę całować Twoje Serce. Dla swoich
umiłowanych, Jezu, czynisz rzeczy niebywałe. Wiem o tym, Święci o tym mówią.
Więc i ja z wielką ufnością i z wiarą wyciągnę dłonie, abyś w nich złożył swoje
Serce, a ja je będę szczególnie tulić, całować, pocieszać, opatrywać, adorować.
W Tobie wszystko jest możliwe. Wiem to Jezu, ja to wiem. Więc wyciągam swoje
dłonie i proszę o Twoje Serce.
Moja Miłości!
Serce mojego Boga! Jakże biedne, pęknięte z bólu, przebite włócznią, poranione
grzechami ludzkimi, oplecione niczym drutem kolczastym wszystkimi naszymi
słabościami. Zaleję Twoje Serce, Jezu, moimi łzami, łzami miłości. Te łzy
rozpuszczą wszystko, co tak oplata i zacieśnia Twoje Serce. Pocałunkami będę
goić Twoje Rany, by w końcu Twoje Serce przytulić do mojego, ukryć w moim, aby
odpoczęło. Kocham Cię, Jezu! Choć mała to miłość, ale dawana w wolności, z
pragnienia serca, nie z obowiązku. Moja miłość będzie otulać Twoje Serce, da
odpoczniecie Twemu Sercu, wyciszy je. Będzie koić Twój ból, Jezu. To cudowne,
że dajesz mi swoje Serce.
 
***
Jezu!
Umiłowany mojej duszy! Miłości mego serca! Pragnę Ci podziękować. Czynisz
niezwykłe rzeczy dla swoich małych dusz, dla najmniejszych. Czynisz rzeczy,
które nam nawet się nie śniły, ale które w Tobie stają się, urzeczywistniają
się. Twoje Serce w moim sercu! Przecież to niezwykłe. Kiedy jesteś tak blisko,
Jezu, doświadczam Twego cierpienia, nie tylko tego fizycznego; doświadczam
cierpienia związanego z ludzkością, Twego bólu Serca. Nie mogę wtedy, Jezu,
powstrzymać się od łez. W bliskości naszej dajesz mi zobaczyć, jak człowiek
rani Ciebie, jak zadaje Ci ból. Widzę Twoje cierpienie wywołane ludzkim
grzechem. O mój, Boże! Nie chcę, abyś tak cierpiał. Pragnę Cię przepraszać za
to wszystko, co spotyka Ciebie od człowieka. Jak przerażające jest zło czynione
przez człowieka! Jak obrzydliwe! Dajesz mi zobaczyć, Jezu, to zło w konkretnych
sprawach, w konkretnych ludziach, w całych narodach, w organizacjach, w
ustawach. Dajesz mi zobaczyć, co się stanie, jeśli człowiek zgodzi się na to
zło i ulegnie. Ale przede wszystkim, Jezu, dajesz mi doświadczyć Twego
wielkiego bólu z powodu utraty dusz. 
Kocham Ciebie,
Jezu! Pragnę trwać nieustannie u stóp Twego Krzyża, aby błagać Ciebie o
miłosierdzie dla wszystkich dusz; dla tych, którzy tak bardzo się pogubili; dla
tych, którzy sprzeciwiają się Twojej miłości, którzy siebie czynią bogami,
chcąc dysponować ludzkim życiem, którzy odrzucają Twoje prawo. Jak straszne są
ludzkie grzechy! Jak bardzo ranią Ciebie! 
Moja Miłości!
Nie chcę popełnić ani jednego grzechu, aby Ciebie nie ranić. Nie chcę żadną
słabością dotknąć Ciebie! Nie chcę, Jezu, być powodem Twojego cierpienia. Ale
jestem słaba, co mogę czynić, Jezu? Odpowiadasz mi, że mam kochać, być u stóp
Twego Krzyża i kochać tak, jak potrafię. A gdy upadnę, natychmiast powstawać i
wracać do Krzyża. Stale kochać! O tak, Jezu. Tak będę czynić. Nie mam żadnych
sił w sobie, żadnej mocy, aby zmieniać świat. Ale mogę trwać u Twoich stóp i
Cię kochać, a miłość wszystko przemieni, wszystko zwycięży. Skoro dałeś mi
Serce swoje, zgodziłeś zamieszkać w moim, skoro dajesz memu sercu poznać, co
jest Twoim największym bólem, to ufam, iż czynisz to wszystko po to, aby
poprzez moje serce uratować inne dusze, bo Ty znasz mnie, moją małość i wiesz,
że niczego sama nie uczynię. Posłuż się mną Jezu, by objawiała się Twoja miłość
na całej ziemi! Aby inne dusze zobaczyły Twoją miłość, aby mogły się nią
zachwycić, aby mogły być szczęśliwe z Tobą. Daję Ci moje serce, czyń z nim, co
zechcesz. Ja będę szczęśliwa, że mogę uczestniczyć w Twoim Dziele Zbawienia,
trwając przy Tobie pod Krzyżem. Wiem, Jezu, że wtedy i na mnie spływać będą
łaski. Wiem, że wtedy zrozumiem więcej i że moje serce przestanie być zimnym
głazem, ale będzie płonęło miłością. To będzie wielki płomień. Jakże już teraz
pragnę tak płonąć! Rozpal moje serce, aby zapłonęło wielką miłością!
 
***
Mój Umiłowany!
Dzięki Twojej łasce wpatruję się w Ciebie i widzę Twoje Rany. Widzę Twoją
głowę, Twoje ramiona, widzę Twój bok i Twoje nogi, stopy. To Twoja łaska, Twój
dar. Doświadczam w sobie, Jezu, Twojego cierpienia, bólu Twego serca i pragnę,
Jezu, pocieszać Ciebie. Pragnę być przy Tobie, mówić o Twojej miłości. Pragnę
prosić o Twoje miłosierdzie dla dusz, błagać za całym światem. Pragnę Ci
przedstawiać, Jezu, wszystkie dusze na całym świecie. Dzięki Twojej łasce moim
sercem obejmuję wszystko i wszystkich i zaglądam do najdalszych zakątków
świata. Wszędzie są biedne dusze. Wszystkie te dusze przyprowadzam do Ciebie.
Wszystkie! Chcę prosić Ciebie, Jezu, o to, abyś kropelkę Krwi spuścił na każdą
z nich. Wystarczy kropelka. Ulituj się nad wszystkimi. Wszyscy potrzebujemy,
Jezu, Twego Miłosierdzia. 
Spójrz, Jezu, jak
biedne są dusze nie znające Ciebie, Twojej miłości. Przerażająca jest ich
bieda. Wiem, Jezu, że i grzech ich jest często wielki, ale czyż mnie –
największego grzesznika – nie zalałeś swoim miłosierdziem, czy i mnie nie
obdarzyłeś swoją Krwią. Przecież i do mnie przyszedłeś i codziennie
przychodzisz do mnie, choć nie jestem świętą. Umarłeś za wszystkich, w dodatku
umarłeś za grzeszników a nie za świętych. To mnie, Jezu, ośmiela, aby prosić
Ciebie o miłosierdzie dla wszystkich, aby błagać za światem całym, aby prosić o
szczególny wylew Twojej miłości, Twego miłosierdzia na te miejsca, gdzie jest
nienawiść, gdzie jest niepokój, wojna, gdzie ludzie żyją bez Ciebie,
przeżywając już piekło. Ratuj nas! Ratuj świat! Bo widzisz, Jezu, że wystarczy
jedna chwila, abyśmy jako my ludzie słabi zniweczyli wszystko, co dla nas
uczyniłeś, stworzyłeś. Ratuj nas od nas samych, bo zdolni jesteśmy tylko do
złego. Niech Twoje miłosierdzie z nową siłą wytryśnie z Twoich Ran! Skoro dałeś
nam, naszej wspólnocie swoje Zdroje, czyniąc szafarzami, to ufni w Twoje Słowa,
będziemy zanurzać w Twojej Krwi wszystkie dusze, narody, kontynenty, świat
cały. 
Niech objawi się wielkość Twojej
miłości! 
Niech Twoja miłość dokona cudu,
aby świat zawrócił z drogi zła! 
Ze względu, Jezu, na Twoją miłość
do człowieka, ze względu na Twoją Mękę, prosimy Ciebie, niech zwycięży Twoja
miłość w każdym sercu! 
 
***
Wpatrzona,
Jezu, w Twoją miłość pragnę Ci za nią dziękować. Za wszystkie dary Twojej
miłości, wszystkie cuda, pragnę Ciebie uwielbić, wyśpiewać Tobie pieśń chwały.
Prawdziwie jesteś Panem, Królem i Zwycięzcą! Jesteś Stwórcą! Jesteś Bogiem!
Wszyscy należymy do Ciebie i chcemy Ciebie wielbić. Chcemy: 
- Byś w naszych sercach był
uwielbiony! 
- Byś był uwielbiony w naszych
postawach, myślach słowach! 
- Byś był uwielbiony w naszych
przygotowaniach do Triduum Paschalnego!
- Byś był uwielbiony w każdej
sekundzie naszego życia, w naszym staraniu się, by być blisko Ciebie, w naszej
miłości tak małej i słabej! 
- W nas całych bądź uwielbiony,
Jezu!
 
***
Umiłowany!
Jestem tylko maleńką duszą, obdarowaną przez Ciebie tak hojnie, że nie mogę
wyjść z zadziwienia. W moim sercu rodzą się wielkie pragnienia, na miarę
Świętych, ale ja jestem maleńką duszą. Proszę, umocnij mnie i w pragnieniach, i
w postanowieniach. Umocnij oczy mojej duszy i moje serce. Spraw, abym od tej
pory rozpoczęła nowe życie z Tobą, w większej bliskości, w zjednoczeniu, w
miłości. Proszę Cię, Jezu, pobłogosław nas! 
 
Wprowadzenie w drugi dzień
 
Ten czas dla nas jest czasem zbliżania się
do Jezusa, do Jego miłości.
Każdy krok ku Krzyżowi jest cennym krokiem,
jest czasem niezmarnowanym. Każde spojrzenie na Krzyż jest bogactwem dla duszy,
jest łaską, która wypełnia duszę i która spływa na świat, ratując go. Toteż
starajmy się trwać pod Krzyżem, starajmy się wpatrywać w Jezusa, starajmy się
napełnić Jego obecnością, Jego miłością, Jego cierpieniem, starajmy się
napatrzeć. Wtedy Bóg udzieli nam łaski – będziemy kochać. Doświadczymy w sobie
miłości, która obejmie nas całych. Ta miłość da nam zrozumienie, czym jest
Krzyż, da nam niezwykłe zbliżenie do Krzyża, zjednoczy z Krzyżem. 
  • Najważniejsza jest miłość płynąca z Krzyża. 
  • Najważniejsze jest to, by dusza zobaczyła Krzyż
    i dążyła do niego. 
  • Najważniejsze, byśmy podejmowali wszelki
    wysiłek, aby trwać u stóp Jezusa, aby wpatrywać się w Niego, aby Go adorować. 
Często dusze mówią o trudności w Adoracji
Krzyża, że nie potrafią, nie wiedzą jak. Dusza nie musi nic czynić,
przecież Dawcą wszystkiego jest Bóg. Wystarczy, że dusza klęka pod Krzyżem, że
stara się wiernie trwać u stóp Krzyża, że tak, jak potrafi, tak kocha. A nawet,
jeśli wydaje jej się, że nie ma nic w jej sercu, żadnego uczucia, niech wolą
trwa u stóp Krzyża. To Bóg udziela łask, to On jest Dawcą, nie dusza. Cóż dusza
może dać Bogu, Temu, który jest wszystkim, który wszystko stworzył? Nic. Ona
sama potrzebuje Boga. Niech klęka pod Krzyżem, chociażby dlatego, że potrzebuje
Boga.
Bóg obdarza duszę łaskami w różnym czasie i
w różny sposób tak, jak On zechce.
Ale dusza może mieć pewność, że za
każdym razem, gdy klęczy pod Krzyżem jest obdarowana, choćby nic nie czuła, nic
nie widziała. 
I my będziemy
dzisiaj adorować Jezusa Ukrzyżowanego, otwierając się na Jego miłość, starając
się odpowiedzieć na tę miłość. Na ten czas błogosławię was – W Imię Ojca i
Syna, i Ducha Świętego. Amen. 
 
Adoracja Najświętszego Sakramentu  (2)
 
Witaj, Jezu! Pragnę,
Jezu, wpatrywać się w Ciebie klęcząc u stóp Twoich, otwierając serce na Twoją
miłość płynącą z Krzyża. Bardzo chciałabym, Jezu, umieć adorować Ciebie bez
względu na to, jakie są uczucia w sercu, pomimo tego, że tak często brakuje mi
słów. Chciałabym umieć, Jezu, z wiarą i ufnością po prostu być przy Tobie.
Zazwyczaj, kiedy klęczę przed Tobą, Jezu, wydaje mi się, że muszę koniecznie
coś mówić, odmawiać modlitwę. A gdy milczę, jakże często czas wydaje mi się
bezużyteczny. A przecież sama obecność jest miłowaniem. Kiedy czuwa się przy
człowieku chorym, umierającym, niekoniecznie trzeba coś mówić. Jest się przy
tym człowieku, a on czując tę obecność, czując troskę, miłość doznaje
pocieszenia, doznaje pokoju serca, ma poczucie bezpieczeństwa. I ja chciałabym
tak, Jezu, bez cienia wątpliwości trwać przy Tobie ufając, że sam fakt, iż
jestem przy Tobie wystarczy. Przecież nie posiadam żadnej mądrości, nie powiem
Ci nic nowego, ale chciałabym, Jezu, otworzyć serce, aby kochać Ciebie, abyś Ty
doświadczał mojej miłości. Ja wiem, że to mała miłość, nic nieznacząca, ale
chciałabym Jezu, być i kochać. Chciałabym, Jezu, mieć w sobie wiarę, że każdy
czas, który spędzam u stóp Twoich, u stóp Krzyża, każdy czas, kiedy adoruję
Ciebie w Najświętszym Sakramencie, każdy ten czas nie jest czasem zmarnowanym,
ale czasem najważniejszym dla mojego życia, czasem jedynym, najcenniejszym. 
Spójrz Jezu,
na moją słabość. Spójrz, jak bardzo nieumiejętna jest moja modlitwa, jak często
przeróżne myśli zajmują mnie i pomóż mi, udziel mi swego Ducha, który pokieruje
moimi myślami, moim sercem, który sprawi, że cała przylgnę do Ciebie i nic już
nie będzie ważne, tylko Ty, Twoje Rany, Twój Krzyż, Twoja miłość, którą
obejmujesz mnie szczególnie wtedy, gdy przychodzę. Wypełnij mnie, Jezu,
pragnieniem trwania przed Tobą, zbliżania się do Krzyża, pragnieniem, by
wpatrywać się w Ciebie. Proszę, Jezu!
 
***
Jezu, Umiłowany
mojej duszy! Zabierz mnie, proszę, na Golgotę. Tęsknię za Tobą, pragnę Ciebie!
Dziękuję Ci, że przenosisz mnie w najcudowniejsze, najpiękniejsze miejsca na
ziemi. Dziękuję Ci, że mogę klęczeć na Golgocie, całować skały, na której stał
Twój Krzyż, mogę ją dotykać, głaskać, pieścić. Dziękuję Ci, że mogę tulić się
do Twojego Krzyża. Jest mi tak bliski. Dziękuję Ci, Jezu, że znowu pozwalasz mi
dotykać Twego Kamienia Namaszczenia. Jakże chciałabym, Jezu, móc tak pozostać.
Ten kamień, tak wygładzony. Ileż dłoni dotykało tego Kamienia! Dłonie ludzkie,
które z wielką czcią i miłością dotykały ten Kamień, wygładziły Go. To dlatego
Jezu, że każdy z nas, kto go dotykał, myślał o Tobie. Wszystko, co związane
jest z Tobą, a szczególnie, co związane jest z Twoją Męką jest dla nas
najpiękniejszą relikwią, miłością największą. Dotykając, Jezu, i tej skały, i kamienia,
będąc w Grobie Twoim, jesteśmy blisko Ciebie. Wtedy jest tak, jak byśmy Ciebie
dotykali, z Tobą przebywali. Za każdą tę chwilę, kiedy, Jezu, pozwalasz nam być
w tych miejscach, gdy przenosisz nasze dusze do tych miejsc, gdy fizycznie
pozwalasz nam tam jechać, dziękujemy Ci i wielbimy Ciebie. To największe
szczęście dla duszy, być blisko Tego, który zbawia, móc dotykać tych miejsc i
oddychać tą atmosferą. 
A gdy dusza
się otwiera, gdy Ty udzielasz łaski, człowiek jest już niemal w Niebie, bo
przebywa się razem z Tobą w Jerozolimie w czasie, gdy chodziłeś na ziemi i
uczestniczy się w wydarzeniach zbawczych. To wszystko Twoja łaska, dar Twojej
miłości. Nic dusza sama nie uczyni. Nie jest w stanie sama przenieść się w te
miejsca, nawet o nich pomyśleć. Ale kiedy Ty udzielasz łaski, dusza z zachwytu,
ze wzruszenia pada na twarz przed Tobą i zalewa się łzami wdzięczności,
miłości.
Pragnę, Jezu
wyznawać Ci miłość. Pragnę kochać Ciebie Ukrzyżowanego największą miłością.
Pragnę tulić się do Twoich Ran, pragnę zbierać krople Krwi Twojej, nie chcę już
więcej odchodzić od Krzyża. Z Krzyża płynie wszystko – całe życie, szczęście i
pokój. Krzyż jest wszystkim, Ty jesteś wszystkim. Twoja miłość daje wszystko.
Uwielbiam Ciebie, Jezu!
 
***
Sprawiłeś
Jezu, że moje serce znowu ożyło. Moje serce znowu czuje, moje serce kocha,
tęskni za Tobą, pragnie Ciebie. Moje serce doznaje wzruszenia, tuląc się do
Ciebie. Ty sprawiłeś, Jezu, że na nowo, z jeszcze większą siłą, pragnę być
nieustannie u stóp Twego Krzyża, by wpatrywać się w Ciebie i by wyznawać Ci
miłość. Ty sprawiłeś, że na nowo chcę całe moje życie oddać Tobie. Chcę każdego
dnia, o każdej porze, w swoim sercu trwać u stóp Twoich i kochać Ciebie.
Wykonując swoje zwykłe obowiązki, chcę wewnątrz mojej duszy jednoczyć się z
Tobą. W sercu moim, z chwili na chwilę wzrasta miłość, tak wielka. Wiem, że to
Twój dar. Sama nie potrafię wzbudzić w sobie miłości, w dodatku takiej miłości.
Dziękuję Ci, Jezu, za tę miłość. Kocham Ciebie i niczego innego nie pragnę, jak
tylko Ciebie. Chcę Tobie służyć i wszystko czynić z miłości do Ciebie. Chcę
Jezu! 
Proszę, udziel
mi swego błogosławieństwa, aby ten dar miłości, który złożyłeś w moim sercu, pozostał
we mnie, abym go nie zmarnowała, abym żyła miłością, którą mi dałeś; aby ten
dar nieustannie we mnie wzrastał. Mój Jezu, proszę pobłogosław nas! 
 
Konferencja
 
Największą, najważniejszą prawdą, jest ta,
iż Bóg jest Miłością.
Człowiek całe swoje życie powinien spędzić na
rozważaniu tej prawdy, na zagłębianiu się w nią. Poznawanie miłości jest sensem
istnienia. Cokolwiek człowiek czyni, jeśli nie ma to na celu miłości, jeżeli
nie jest dążeniem do miłości, jest to tylko marnowaniem czasu. Człowiek wtedy
zajmuje się śmieciami. By nie marnować ani sekundy swego życia, należy zwrócić
się ku Bogu, ku miłości. 
Każda chwila spędzona przed Bogiem, u Jego
tronu, u stóp Krzyża, każda chwila, kiedy człowiek otwiera serce na Bożą
obecność JEST NAJCENNIEJSZĄ CHWILĄ, chwilą, która obdarza człowieka bogactwem
na wieczność. Każda taka chwila będzie procentować w wieczności. 
Nie chodzi o to, aby człowiek od rana do
wieczora spędzał czas w Kościele. Chodzi o: 
- wewnętrzne otwarcie się na Bożą
obecność w sercu człowieka, 
- o duchowe przebywanie pod
Krzyżem, gdy wypełnia się swoje obowiązki codzienne.
- chodzi o to, by wszystko
pokierować ku Bogu, 
- a dokonując wyboru, chociażby
zwykłych czynności, obowiązków, zajęć mieć na uwadze, czy rzeczywiście jest to
konieczne, niezbędne. Czy można z tego zrezygnować, aby jeszcze pełniej zająć
się Bogiem?
Dlaczego ludzie teraz nie mają czasu?
Dlatego, że sami podejmują mnóstwo czynności, które nie są im potrzebne, bez
których mogliby się obejść. Zauważmy, że dawniej, choć nie było tak wielu
urządzeń, które zastępują pracę człowieka, ludzie żyli spokojniej, wolniej,
mieli czas na rozmyślanie, na modlitwę. Ale wtedy ludzie zadawalali się tym, co
jest konieczne i potrzebne do życia. Nie czynili, nie kupowali, nie zbierali
tak wielu rzeczy, jak to ma miejsce teraz. Nie chłonęli wszystkiego wokół.
Teraz człowiek pożera wszystko, co mu tylko podsunie świat. I ludzka dusza staje
się wielkim śmietniskiem. Nic dziwnego, że nie starcza miejsca na Boga, na
miłość, nie starcza czasu na refleksję.
Życie każdego z nas byłoby prostsze,
spokojniejsze, gdybyśmy selekcjonowali, dokonywali wyboru; gdybyśmy za każdym
razem, gdy chcemy coś zrobić, gdy chcemy coś kupić, czymś się zająć, każdą z
tych spraw przedstawiali Bogu: 
- Czy rzeczywiście to jest potrzebne? 
- Czy to podoba się Bogu? 
- Czy On tego oczekuje? 
- Czy On tego chce dla nas? 
- Czy to służy miłości? 
- Czy rzeczywiście poprzez tę
rzecz, czy sprawę zbliżymy się do miłości, uświęcimy się? 
Bardzo często
są to rzeczy i sprawy,
które zaspokajają tylko nasze zachcianki, przyjemności,
nasze pragnienia, SŁUŻĄ NASZEJ PYSZE, EGOIZMOWI, a nie naszym sercom; NIE SŁUŻĄ
NASZYM DUSZOM 
Bóg w tym czasie w sposób szczególny
zaprasza nas pod Krzyż,
dlatego, że tylko On zna wartość Krzyża. Tylko On
wie, czym jest Krzyż. Człowiek domyśla się, rozważa, dochodzi, w jakimś stopniu
tylko poznaje i rozumie, a Bóg wie wszystko. Jeśli On zaprasza, to należy
wykazać ufność w Jego mądrość i w Jego miłość, posłuchać Go i czynić to, o co
prosi. 
Od dziecka często wymaga się posłuszeństwa nie dlatego, że dziecko
zrozumiało, dlaczego coś wolno albo czegoś nie wolno uczynić, ale ze względu na
dobro tego dziecka, ze względu na jego bezpieczeństwo, jego zdrowie wymaga się,
żeby dziecko słuchało. Dziecko przecież większości rzeczy jeszcze nie rozumie,
nie zna niebezpieczeństw, które zagrażają mu, ale ma słuchać dla swojego dobra. 
Analogicznie
patrząc na to zaufajmy,
że to, o czym mówi Bóg, do czego zaprasza służy nam,
jest dla nas największym dobrem, a zrozumiemy tak naprawdę w pełni dopiero za
jakiś czas. Aby tak jak dziecko być bezpiecznym i aby móc rozwijać się
najpełniej, IDŹMY ZA WSKAZANIAMI, ŻYJMY U STÓP JEZUSA, teraz w sposób
szczególny U STÓP KRZYŻA, by poznawać miłość, aby napełnić się niezwykłym
poznaniem miłości. 
Błogosławię
was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. 
 
Zakończenie
 
Trwanie w miłości, trwanie pod Krzyżem – to
nasze powołanie. To nie tylko zadanie, to powinno być treścią życia,
stanowić jego istotę. Ponieważ miłość jest życiem, źródłem życia, to ten, kto
trwa w miłości, kto żyje miłością – żyje prawdziwie i przechodzi do życia
wiecznego. 
A więc: 
- ze wszystkich sił DUSZA POWINNA
STARAĆ SIĘ TRWAĆ PRZED BOGIEM, by napełniać się Jego miłością; 
- ze wszystkich sił POWINNA
STARAĆ SIĘ POZNAWAĆ TĘ MIŁOŚĆ, 
- POWINNA ROZWAŻAĆ, CZYM JEST
KRZYŻ;
- przede wszystkim POWINNA
OTWIERAĆ SWOJE SERCE, BY POKOCHAC BOGA NAJWIĘKSZĄ MIŁOŚCIĄ.
Umiłowanie Boga sprawia, że dusza otrzymuje
szczególne poznanie, szczególne łaski rozumienia spraw Bożych; otrzymuje
łaskę głębszego poznania miłości Bożej. Wtedy patrzy na świat, na dusze, na
Kościół, na wszystko przez pryzmat Bożej miłości, rozumiejąc wiele spraw. Takie
nastawienie na miłość, życie miłością, prowadzi tę duszę do świętości. Taka
dusza, choćby najmniejsza, staje się świętą – wielką świętą. TYLKO MIŁOŚĆ
PROWADZI DO ŚWIĘTOŚCI, bo Bóg jest Miłością, bo Bóg jest Świętością. 
STARAJMY SIĘ
TRWAĆ NIEUSTANNIE PRZED BOGIEM, ZBLIŻAJĄC SIĘ CIĄGLE DO KRZYŻA I OTWIERAJĄC
SERCE NA POZNANIE MIŁOŚCI PŁYNĄCEJ Z KRZYŻA.
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót